- W empik go
Szuja - ebook
Szuja - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 169 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
"Maciej Szuja, Kujawiak rodem z Lubrańca, opuszczony od swoich rodziców w niemowlęctwie i wychowany kosztem skarbu publicznego, odznaczył się w czasie rewolucyi listopadowej gorąca miłości ojczyzny i nadzwyczajną nienawiścią ku Moskalom i Żydom. Obwiesiwszy na Starem Mieście, w samże dzień powstania starego Izraelitę podejrzanego o Szpiegostwo, przyszedł nazajutrz oglądać trupa i z niewypowiedzianem zadziwieniem, znalazłszy zupełne między sobą a wisielcem podobieństwo, żądał scisłego wyszperania papierów nieboszczyka. – Okropna bez trudności wyjawiła się tajemnica…..Nieszczęsny młodzian znalazł się ojcobójcą!…."
"Przygnieciony niezbłaganą zgryzotą powlókł zatrute życie po polach bitew i obcych krajach, aż zaplątawszy się między czerwcowych bohatyrów w Paryżu zginął, przywalony ogromnym krzyżem przewróconym od granata, w klasztorze, Saint-Mery. "
(Wyjcie z listu pisanego do Krakowa.)SZUJA
Śpiew pierwszy.
Nawiasem poznać może nam się przyda
Macieja Szui choć główne odcienia,
I Bohatera odrysować wiernie. –
Wystawcie sobie muszkuły Alcyda,
Pięść do rąbania skalnego kamienia,
Głos do śpiewania w angielskiej tawernie,
Przytem chód wolny, rozbójnicza mina;
Szorstkie brodzisko zgolone wpotowie
Tu owdzie rzadkim jeżyło się włosem;
Sierść ruda, prosta jak świńska szczecina,
Niesfornym wichrem sterczała na głowie,
A pod skrzywionym jak dziób orła nosem,
Pięcio-calowe wąsy opadały,
Gruntu z którego wyrastały godne. –
Na pierwszy widok w tył biedz było trzeba,
Lecz kiedyś spostrzegł dwie ogromne gały
Czarne, jaskrawe, mile i łagodne,
Jak siostry gwiazdy na błękicie nieba,
Coś cię gwałtownie do niego zbliżało,
A jak cię słodkim upoił wyrazem,
Jak szatanowi co cię czarem mami,
Byłbyś mu oddał i duszę i ciało.
Z resztą nikt dzielniej nie machał żelazem,
Ni chlubniejszemi się pysznił ranami.
Rodziców nie znał i sam siebie żartem
Przed braćmi miecza nazywał bękartem.
Birbant bez maski, otwarty i szczery,
Nikt tak bez żalu nie rozrzucał złota,
Ni go hojniejszą nie rozdawał ręką.
Szuja miał może lat dwadzieścia cztery,
Ale już sławny w dziejach Patriota
Szczycił się Stoczkiem, Liwem, Ostrołęką;
Liczne winszują mu też przyjacioły;
Ten rękę bierze, ten na piersiach ściska,
Szuja kpi, prawi, łże w zebranem kole,
Jednak choć zawsze krzykacz i wesoły,
Kto go chciał poznać i uważał zbliska,
Tajną wyczytał zgryzotę na czole.
Chociaż inaczej każdy opowiada,
Rzetelna prawda z sprzeczności wyrasta,
A więc się sprzeczność prawdzie często przyda.
Jedni z nich mówią że w dzień Listopada,
Prowadząc Szewców ze Starego-Miasta,
Szuja powiesić im rozkazał Żyda.
Starzec się próżno na Boga zaklina,
W zaklętym wieńcu koło pala biega,
Mowiąc że wszystko przez Moskali stracił,
Żonę, bogactwa, maleńkiego syna.
Tłum niecierpliwy wrzeszczy " wieszaj szpiega!
"Syna i żonę Szley złotem zapłacił "
Do katów czynnie sam się Szuja wmieszał,
Dławił, windował, i za nogi obie
Ciągnął aż sine nie obwisło ciało;
Cóż to wielkiego! któż Żyda nie wieszał?
Gorzko to jednak on wyrzucał sobie:
Zawsze mu trupa widzieć się zdawało,
Próżno się starał zgłuszyć serca burze,
Bo mu się w nocy śniła broda biała,
A sen wisielec smętnym zrywał rykiem.
Kiedy się Polska cofnąć na Podgórze
Przed Rydygierem zwycięzkim musiała,
Szuja się znalazł szwabskim niewolnikiem;
A że szulera z niego było kawał,
Chodził z innemi stawiać w faraona,
I sam gracz biegły wpośród graczy grona,
Graczom, niegraczom, wszystkim przykład dawał.
Na dużym stole błyszczy bank bogaty,
Kupa portretów, i galerye całe
Srebrnych popiersi – Talary, dukaty,
Papiery żółte, różowe i białe.
W izbie, na schodach, na oknie, na ganku
Cisną się gracze od końca do końca.
Od jednej bankier, a od drugiej strony
Lśni się myriada ocz około banku,
Jak gwiazdy wkoło niebieskiego słońca,
A pędzel w żółci złota umoczony,
Gdy raz przejechał po szulerskiej twarzy,
Godność Stworzenia wymazał jej z czoła
I serce z duszą na kartę postawił.
"Stawiaj kolego, może szczęście zdarzy
Że nas wygrana z nędzy dźwignąć zdoła,
Głupi kto mogąc by się nie zabawił,
Do współki! – Nie chcę, dziś bank wszystko bierze,
"Tyle sam sławię ile się pomieści,
Dziesięć na królu; dziesięć na Walecie,
Parol zaginam! Czy słyszysz Bankierze! " -
– "Słyszę i Dusiów zagarniam czterdzieści. –
Bańko na Damę! Niech mnie piorun gniecie
Damęś przerzucił, –Spadła widzisz to ta!
– Kłamiesz bo spodem niewidzialna znika."
– Jutro obaczym kto z nas obu kłamie!…."
I wściekły bankier porwawszy garść złota
Jak kartaczami strzelił w przeciwnika;
Zgrany butelką zbrojne podniósł ramie,
Stołki, posadzka, ramy, okienice,
Wzniosły się razem w niecierpliwych plisach,
Pogasły świece, jak war się gotuje
Zgraja pociemku; – aż dwie lwie źrenice
Jakby lecące na dwóch rudych wąsach,
Łysnęły w cieniu – Każdy poznał Szuję,
I wszystkich jego przedzieliło ramie
Jak kiedy szarża gęsty tłum roztwiera,
Bo każdy wiedział co to Szuja, i gdy
Mierząc do Asa w samo trafiał znamie,