- W empik go
Szwedzi w Lędzinach: Powieść górnoszlązka z 30-letniej wojny - ebook
Szwedzi w Lędzinach: Powieść górnoszlązka z 30-letniej wojny - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 253 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
CO ZA KORZYŚĆ PRZYNOSI NAM CZYTANIE POWIEŚCI HISTORYCZNYCH, I CO MNIE DO ICH
PISANIA POBUDZIŁO?
Co wam kochani czytelnicy dziś opowiadam, to już od więcej jak dwadzieścia lat tkwi w pamięci i zajmuje serce moje.
Nie myślałem jednak dawniej o tem, aby powieści moje oddać do druku, i być może żeby zemną, były poszły do grobu, gdyby nie różne powodowały mnie przyczyny do dalszych zbierań powieści na ojczystej niwie Górno-szlązkiej.
Pierwszą przyczyną jest to smutne doświadczenie, nad czem osobliwie nasze duchowieństwo ubolewa, iż oprócz modlitewnych, zgoła żadnych nie macie pożytecznych książek, w których byście w niedziele i święta zbawienną znaleść mogli zabawę.
Czytanie historyi oprócz zabawy przynosi wielką korzyść. Nie tylko, że się pouczamy i dowiemy, jak to dawniej bywało i że ojczyznę naszą tem mocniej pokochamy, gdy nam się jej świetna przeszłość niby na oczy stawia, ale i serce nasze niewątpliwie uszlachetniamy, bo nas wspaniałe czyny przodków pobudzają do naśladowania, tak jak z błędów praojców uczymy się unikać wykroczeń i tem.mocniej trzymać się cnoty.
Druga pobudka do wydania powieści jest to miłe przyjęcie, jakie dotychczasowe pracy moje "Górka Klemensowa," "Husyci w Górym-Szlązku" i t… d… u was kochanych ziomków znalazły. Zachęcają mnie do dalszych prac zacni mężowie, Przewielebny urząd biskupi a także "Wrocławska gazeta kościelna, zaszczycili mnie łaskawemi, choć jak sam uznaję niezasłużonemi, bo nader wielkiemi pochwałami i dla tego nie przestanę pracować, aby sobie na jaką zarobić zasługę około uszlachetnienia serc górno-szlązkich.
Trzecia a szczególniejsza pobudka do napisania niniejszej powieści jestto przywiązanie do Lędzin, gdzie w młodości miłe przepędziłem chwile. Dowiedziawszy się kochani Łędzinianie, że się gorliwie staracie o odnowienie i przyozdobienie sławnego kościoła św. Klemensa, chciałem się też przyczynić do pobożnego dzieła, i napisałem niniejszą powieść, ofiarując pewną, część grosza, który przez wydanie powieści oszczędzę na kościółek św. Klemensa, jak też i was chcę… takirq, zachęcić sposobem do większej miłości ku sławnemu domu Bożemu.
W dzień patrona mojego, świętego Karola Boromeusza.
Autor.WSTĘP DO P0WIEŚCI.
ZKĄD MAM POWIEŚĆ?
Byłem jeszcze młodym, gdy ostatni raz odwiedziłem Lędziny. Po serdecznem z przyjaciółmi pożegnaniu obróciłem się ku górce św. Klemensa, blisko Lędzin położonej, aby oko moje jeszcze raz czarującym nasycić widokiem, który się wędrownemu z szczytu górki pokazuje.
Celem podróży mojej był Kraków a więc z osobliwą" ciekawością! poglądałem ku wschodowi, daleko w polskie okolice, z kąd malownicze krajobrazy z białemi kościołami i powabnie rozrzuconemi wioskami mile mnie witały.
Oj miłoć tu człowiekowi na tej górce, której szczyt zdobi kościółek murowany św. Klemensa! Oko mile spoczywa na rozległym widokręgu a serce z rozczuleniem marzy o przeszłości drogiej ojczyzny naszej!– Tu na górce, już w pogaństwie Sławnej, przodkowie nasi kłaniali się bożkom i ofiary im przynosili. Tu Klemens kapłan chrześciański pierwsze ziarnko zasiał wiary św. w Górnym-Szlązku, bożki za pomocą, niebios, z ołtarzy ztrącił a za lud, w chrzcie św. oczyszczony, pierwszą ofiarę, najświętszą, odprawił.
Myśli moje bujały w przeszłości, zapomniałem na chwilę o podróży i o wszystkiem, nie chciało mi się odejść z miejsca św. Ale stary Wojak, który mój niósł tłumaczek przerwał miłe marzenia, upominając mnie, że jeszcze daleką mamy przed sobą podróż.
Upadłem u drzwi kościoła, aby na podróż opieki uprosić Najwyższego a potem spiesznym ku Gołowcu zstępowałem krokiem.
Słońce sierpniowe paliło nadzwyczajnie gorąco, dla tego wdzięcznie przywitaliśmy cień gaju zielonego i aby nieco ochłonąć, rzuciłem się na trawę chłodzącą.
Stary Wojak, chociaż mu pot zalewał oczy i nie mniej odemnie potrzebował odpoczynku, jednak się jakoś wąchał usiąść przy mnie na starej grobli a nawet bojaźliwie na wszystkie oglądał się strony.
Gdy zadziwienie moje wynurzyłem, odpowiedział nieśmiało: "Wieczornym czasem lub w nocy pewniebyśmy tu spokojnie nie odpoczywali."
"A to dla czego?" zapytałem się ciekawie.
Stary Wojak pokiwał głową i tak się tłomamaczył: "Mój paniczu, nie jestem tchórzem, bo oczy moje w francuzkiej wojnie nie raz śmierci zajrzały do paszczeki, ale na miejscu, gdzie spoczywamy, niegdyś straszne działy się rzeczy a nie jeden raz widzieli tu ludzie białego młynarza, który za mimo przechodzącemi ciskał kamieniami. Oto na tej grobli stał niegdyś młyn bogaty, który Szwedzi podczas trzydziestoletniej wojny spalili i młynarza zabili. Nie znalazł młynarz pokoju po śmierci i nocną porą, ludzi straszy. Teraźniejszy świat nie wierzy w strachy, ale dziadek mój, co to dożył lat sto i ośmnaście, często mi powiadał, co od dziatka swojego na własne słyszał uszy. Oj, wiedzielić to mój dziadek, Boże świeć ich duszy, różne kroniki o Lędzinach, o starym kościółku św. Klemensa, około którego niegdyś cała wieś stała, o Szwedach, jak wieś spalili ale za to pod mieczem wojska biskupiego polegli a tam za kościółkiem w tak zwanej szachcie są pogrzebani!"
Starzec przestał i chociaż go prosiłem, nie chciał na grobli stare o Lędzinach kroniki opowiadać. Lec z w dalszej ku Oświęcimu podróży rozwiązał język i prostemi słowy rozwodził się nad przypadkami, które się podczas trzydziestoletniej wojny w Lędzinach i pobliskich zdarzyły okolicach. Kończąc opowiadanie swoje, oznajmił mi, że na plebanii Lędzińskiej mógłbym się nieco więcej doczytać w książkach kościelnych. Opowiadanie starego Wojaka pamiętam do do dziś dnia zgoła dosłownie. Aby się lepiej informować, skoro do Lędzin powróciłem, prosiłem o bliższe wiadomości ś… p… ks. proboszcza Graleję, który się użalał, że księgi kościelne, chociaż do r. 1440 sięgają, jednak bardzo mało o dawnych wypadkach zawierają, wiadomości!
Doczytaliśmy się przynajmniej, że Lędziny od najdawniejszych czasów należały biskupom krakowskim, że później zamianą, przyszły na własność panien klasztornych w Staniątkach przy Krakowie, które je nareszcie przedały rodzime Promniców, panów na Pszczynie. Dzisiajszy kościół św. Klemensa, wymurowany r. 1770 na miejcu dawnego kościółka starożytnego, który niegdyś był matką kościołów w Chełmnie, w Bieruniu w Bojszowach i w Tychach. Od r 1642 aż do 30 Września r. 1644. był kościół Lędziński zamknięty W czasie, gdy Szwedzi w Lędzinach i całej okolicy sąsiedniej panowali. Odpędził ich biskup krakowski, Piotr Gembicki za pomocą Sygfryda Promnica, pana na Pszczynie i kościół św. Klemensa na nowo poświęcił.
Nie znaleźliśmy więcej w archiwie kościelnem, lecz ks. proboszcz Graleja ś… p… potwierdził wiarogodność opowiadania starego "Wojaka, twierdząc, że zgodnie i od innych ludzi podobne o dawnych losach Lędzin słyszał powieści.
Więc staremu Wojakowi i ks. proboszczowi Galejowi zawdzięczamy mniejszą powieść a ponieważ już obydwaj w grobie odpoczywają, pomódlmy się za ich dusze nabożne nr.
"Wieczny odpoczynek racz im dać Panie,.,A. światłość wieczna niechaj im świeci!" Mam pod ręką i stary kup (kontrakt kupna) z Lędzin z r. 1620 i ten mi nieco dopomógł do skreślenia dawnych stosunków Lędzińskich.I.
LĘDZINY POD PANOWANIEM BISKUPÓW KRAKOWSKICH.
Lędziny wraz z przyległemi wioskami Chełm, Imielin i Kosztów należały od najdawniejszych czasów do biskupów Krakowskich, którzy je rzadko puszczali w dzierżawę, lecz zwykle postawili nad niemi starostów, którzy w imieniu biskupów wioskami rządzili, oraz płat i podatki od poddanych zbierali.
Lędziny między wszystkiemi wioskami oznaczały się pomyślną, zamożnością, bo liczne włościanom od biskupów nadane przywileje uwalniały ich od różnych podatków i ciężarów, które chłopów sąsiednich wiosek uciskały.Żebyście stosunki chłopów Lędzińskich z szesnastego i początku siedemnastego wieku lepiej ocenić mogli, podaję wam spis powinności kmieci. Oddawali siodłacy: (gospodarze zamożniejsi).
1. Poradlne po dwadzieścia dwa groszy srebrnych z łanu. Łan zaś był kawał ziemi, który dwoma końmi dał się obrobić; więc po dzisiajszemu około 80 ćwiertni wysiewu.
2. Osep, sypka, czyli danina dla dworu w ziarnie, z łanu korzec żyta i korzec owsa.
3. Odbywali Łowne , czyli powinność, rocznie dwa razy posłać jednego chłopa na polowanie wilków.
Ogrodnicy, którzy ćwierć łanu posiadali, oddawali rocznie sześć groszy poradlnego, odbywali pańszczyznę pieszą po jednym dniu w każdym tygodniu, i także do łownego byli obowiązani.
Chłopi byli właścicielami i dziedzicami gruntów swoich, sądzili się w sądach królewskich w Oświęcimie, nad któremi przełożony był Kasztelan, powiatowy zarządca królewski. Mielić biskupi od królów przywileje do własnych sądów, lecz szlachetny biskup Jakób Zadzik zrzekł się tego prawa na korzyść swoich poddanych, mówiąc: "Niech poddanym moim wymierzona będzie sprawiedliwość bezwzględna!" Zarządca lub starosta wsi był od r. 1622 Tadeusz Macki ubogi lecz bardzo uczciwy szlachcic. Za młodości walecznym był żołnierzem i nie jednemu Turkowi rozpłatał głowę. Osobliwie w bitwie pod Chocimem r. 1620, gdzie hetman Chodkiewicz wielkie nad Turkami odniósł zwycięztwo, sławnie się popisał Mącki, lecz strzał turecki tak mu skaleczył lewą, nogę, że ochromiał i z wojskowej ustąpić musiał służby. Powrócił do księcia biskupa Marcina Szyszkowskiego, który go był na wojnę wystroił, a biskup w nagrodę zasług około ojczyzny oddał mu zarząd lub starostwo nad Lędzinami.
Jak się odznaczał walecznością na wojnie, tak teraz roztropnością w zawiadowaniu wioski jemu poleconej.
Dla tego, choć już to trzeci biskup zasiadał na tronie książęcym, Macki dla swej poczciwości został na starostwie, poważany od biskupów, szanowany od szlachty sąsiedniej, a kochany od swoich poddanych.
Jednak do śmierci nie zaparł się swej natury żołnierskiej, bo nie tylko, że najchętniej rozprawiał o wyprawach wojennych, w których niegdyś czynny brał udział, ale też po żołniersku trzymał porządek, posłuszeństwo i każdemu bezwzględnie wymierzał karę lub nagrodę, jak kto zasłużył. Bali się go więc źli, lecz kochali go dobrzy, wiedząc, że potrzebującemu starosta Macki nigdy nie odmówił dobrej rady i w potrzebie ratunku.
Najukochańszym przyjacielem jego był proboszcz miejscowy, ksiądz Walenty Sadanus, dawniej towarzysz jego wojenny, który później służbę wojskową porzuciwszy, stan obrał duchowny.
Sam Macki sprowadził go do Lędzin a to takim sposobem: Gdy przed dziesięciu laty Macki ostatni raz był u księcia biskupa w Krakowie, niezmiernie się uradował, spotkawszy na dworze biskupim najlepszego przyjaciela swego, Walentego w duchownej szacie.
Prawie probostwo Lędzińskie było przez śmierć plebana swego osierociałe. Macki znalazłszy u księcia łaskawe względy a zapytany, co sobie za łaskę wyzwala, prosił za Walentem przyjacielem swoim, aby go książę biskup na probostwo Lędzińskie posunął, jak też prośba jego pożądany odniosła skutek.
Mieszkali więc starzy przyjaciele blisko siebie a miłość wzajemna osładzała im znoje życia codziennego. Ile razy dozwoliła służba, bywali jeden u drugiego a osobliwie wieczory z żołnierską akuratnością przepędzali na odmianę, raz u księdza, raz u starosty, i tylko najosobliwsze wypadki mogły tu przeszkadzać.
Zgadzali się jak najlepiej! Obaj jak najsumienniej wypełniali powinności służby, obaj największemi pijaństwa byli nieprzyjaciółmi, obaj byli najlepszemi wioski ojcami i starali się o poddanych jak o dzieci, od Boga i od biskupa im powierzone.
Obaj przyjaciele i w sposobie życia domowego byli sobie podobni, bo Macki samotne jak ksiądz prowadził życie a o małżeństwie nie chciał ani słówka słyszeć, ponieważ go pierwsza kochanka za młodszych lat dla chromej nogi porzuciła.