- nowość
Ta jedna magiczna noc - ebook
Ta jedna magiczna noc - ebook
Alicja nie wierzy w magię świątecznych tradycji... aż do tego wieczoru. Dzięki upartemu mężowi, Aleksowi, na ich stole zawsze stał pusty talerzyk dla niespodziewanego gościa. Dla Alicji to tylko symbol, lecz dla Aleksa zwyczaj pełen nadziei i dobroci, który przekazuje swoim córkom. Ale co, jeśli ten wieczór nagle zmieni wszystko? Drzwi ich domu otwierają się przed nieznajomym, którego opowieść wstrząsa Alicją do głębi. Mężczyzna przypomina jej, że za każdym człowiekiem kryje się historia przepełniona bólem i trudnymi doświadczeniami. Jego słowa budzą w niej empatię, której dotąd nie znała. Czy Alicja zdoła otworzyć swoje serce? Czy jedno spotkanie może odmienić całe życie? Przekonaj się sam, jak magia świąt może przynieść przemianę i odkryć prawdziwe wartości ludzkie, czytając tę wzruszającą opowieść o empatii, nadziei i miłości.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8290-633-2 |
Rozmiar pliku: | 6,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
To już dzisiaj.
Dzisiaj jest ten magiczny dzień, który potrafi łączyć zwaśnione rodziny, godzić pokłócone osoby czy dawać odwagę tym, którym jej brak.
Mówi się, że w tę magiczną noc zwierzęta mogą przemówić ludzkim głosem.
Czy tak się stanie?
Wytężcie swój słuch, byście nie przegapili tego wyjątkowego zjawiska.
Pamiętajcie, że w Wigilię wszystko może się zdarzyć!
Życzę Wam udanego, pełnego rodzinnego ciepła popołudnia!*
Głos wydobywający się z radia stojącego na szafce kuchennej był przyjemny dla ucha. Świąteczne melodie przeplatane słowami, które zapadną w pamięć niejednej osobie, to było to, co uwielbiałam w świętach i tej stacji radiowej. Głos prowadzącego był tak wyjątkowy, że mogłabym go słuchać godzinami.
Zawsze wyobrażałam sobie, jak może wyglądać mężczyzna o tym anielskim głosie. Oczami wyobraźni widziałam go jako wysokiego przystojnego pana o brązowych oczach i czarnych włosach. Mógł mieć jakieś czterdzieści lat i był zadowolony z życia.
Tak właśnie go odbierałam. Każda jego audycja była przepełniona radością i miłością. Był do wszystkiego pozytywnie nastawiony, co mnie bardzo dziwiło. Bo jak można cieszyć się z tego, że coś się nie udaje? Ale w jakiś dziwny sposób wierzyłam, że ten mężczyzna mówi to, co czuje… Nie opowiadał wszystkich historii tylko dlatego, aby mieć lepsze statystyki w radio, on to robił z pasji, a być może mówił również o własnych doświadczeniach.
Uwielbiałam też czytane przez niego historie, które przysyłali słuchacze. Tych historii było mnóstwo, każda z nich wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Ludzie pisali o cudach, jakich doświadczyli w ten magiczny wieczór. A cuda to nie tylko zjawiska nadprzyrodzone, lecz także na pozór zwykłe rzeczy, które w ciągu roku nie miałyby miejsca.
Wygrana w konkursie radiowym, pogodzenie się z kimś, z kim się było pokłóconym ładnych parę lat, czy otrzymanie wymarzonego prezentu. Dla niektórych mogły to być błahostki, ale przecież każdy jest inny i to, co dla jednej osoby jest mało ważne, dla drugiej może być czymś niespotykanym i wyjątkowym.
Ja sama na początku dziwiłam się, że ludzie wypisują do radia takie głupoty. No bo kto by się tak bardzo cieszył, otrzymując nowy odkurzacz bezprzewodowy? To przecież normalna rzecz jak każda inna. Nie widziałam powodu, dla którego miałabym okazywać radość. Jak coś się psuje, to logiczne, że człowiek idzie do sklepu i kupuje nowe. Ale właśnie ten prowadzący tak pięknie tłumaczył wszystko, że sama zaczęłam zastanawiać się nad tym, co ja zawsze dawałam i otrzymywałam na święta od najbliższych, próbowałam sobie przypomnieć, jaka była moja reakcja na podarunek.
Dla mnie robienie prezentów to przykry obowiązek. Nie dość, że człowiek traci pieniądze, to jeszcze nie ma się pewności, czy prezent się spodoba. I jeszcze ta paplanina, że dawanie prezentów to wielka sztuka, tak samo jak ich przyjmowanie.
– Taaa… sztuka – prychnęłam. – To sztuczne uśmiechanie się przy rozpakowywaniu papieru prezentowego. I dziękowanie przez zaciśnięte zęby, gdy prezent mi się nie spodoba.
Zupełnie nie pojmowałam, jak można tak zachwycać się zakupami. I to w dodatku dla kogoś. Ja rozumiałam, że czasami coś trzeba dać, ale… osobiście zdecydowanie wolałam wręczać pieniądze. Wówczas przynajmniej wiedziałam, dana osoba kupi sobie coś, czego naprawdę potrzebuje, a nie tak jak ja… Ja wiele razy dostawałam rzeczy, które zaraz lądowały w śmietniku.
Pan z radia wciąż tłumaczył, że są ludzie, którzy przywiązują dużą uwagę do wyszukania prezentu, a następnie zapakowania go tak, by osoba, której go podarują, była zachwycona. Ja nigdy tak na to nie patrzałam. Dla mnie prezent to prezent, a opakowanie? Wystarczyła mi zwykła torebka z jakąś świąteczną grafiką. A nawet w ostateczności nie musiało być żadnego opakowania. Po co marnować papier, skoro zaraz i tak będzie on w koszu na śmieci.
Osobiście szłam na łatwiznę i kupowałam torebkę, w którą pakowałam prezenty dla rodziny. Nigdy nie szukałam papierów kolorowych ani wstążek ozdobnych. Chybaby mnie coś strzeliło, gdybym miała jeszcze poświęcać czas na pakowanie tych wszystkich dupereli. W ogóle nie przyszło mi do głowy, że ktoś może zwracać uwagę na takie rzeczy. Niby w czym lepszy jest prezent zapakowany od tego bez opakowania? Nie wiedziałam i chyba nie chciałam wiedzieć.
Prowadzący wciąż mówił o prezentach. Najchętniej to przełączyłabym na inną stację, ale ten jego głos był tak kojący, że postanowiłam wysłuchać tych bredni. Dopiero pod koniec swojej wypowiedzi mężczyzna powiedział coś, co dało mi do myślenia. Uświadomił mi niezwykle ważną rzecz, a mianowicie – „Nigdy nie oceniaj kogoś przez pryzmat tego, jaką osobą jesteś ty sam”. Miał rację… Bo ja też nie lubiłam być porównywana do innych osób.
Po kilku piosenkach o tym niby-magicznym czasie, znowu go usłyszałam…
Jest zima, śnieg sypie, mróz rysuje na szybach różne obrazki.
My siedzimy w ciepłych mieszkaniach i domach, a gdzieś, być może obok nas, są ludzie i zwierzęta, którym brakuje nie tylko ciepła i miłości, ale i jedzenia czy odrobiny gorącej herbaty.
Drodzy słuchacze, zadam wam jedno pytanie, możecie odpowiedzieć sobie sami albo wysłać do mnie wiadomości z odpowiedziami.
Uwaga – oto pytanie!
Co byście zrobili, gdyby podczas kolacji wigilijnej do waszych drzwi zapukał bezdomny albo zwyczajnie jakiś potrzebujący człowiek?
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad taką sytuacją?
Przecież chyba każdy ze słuchaczy zostawia jedno wolne miejsce przy stole, prawda?
Zostawiam was z myślami oraz moim pytaniem i zapraszam do posłuchania kolejnych świątecznych piosenek.
– Co za bzdura! Też mi coś, bezdomny i tradycja.
Wyłączyłam radio.
– Kochanie, a ty co? Sama do siebie gadasz? – zapytał mąż, wchodząc do kuchni, gdzie kończyłam szykować kolację wigilijną.
– Nie do siebie, ale do tego prezentera w radio. Zapytał o wolne miejsce przy stole i o to, czy słuchacze przyjęliby kogoś pod swój dach – odpowiedziałam.
– I to cię oburzyło? Przecież to nie tylko tradycja, ale również piękny gest wobec bliźniego – powiedział z uśmiechem mój ukochany.
– Gesty, sresty. – Wykrzywiłam się i kontynuowałam: – Spójrz na nas i nasz dom. – Pokazałam ręką. – My, wykształceni ludzie na poziomie, nasze dzieciaki co prawda jeszcze małe, ale widać, że inteligentne. Dom, w którym mieszkamy, nie dość, że duży, to jeszcze modnie i co najważniejsze drogo umeblowany.
– A co to ma do rzeczy? – zdziwił się.
– Aleks, czy ty taki głupi jesteś, czy tylko udajesz? – Nie wytrzymałam już. – Naprawdę wyobrażasz sobie, że tu razem z nami przy stole siedziałby jakiś śmierdziel?
– Kurwa, Alicja! Jak ty tak możesz mówić?! Są święta, czas radości, jedności i czynienia dobra dla drugiej osoby! – Aleks uniósł głos. – Tak to pomagasz starszym ludziom z domu starców, a teraz używasz takich słów?
– Bo starsi ludzie to nie bezdomny śmierdzący chłop. Tam chociaż dbają o nich, myją przed naszym przyjściem. A poza tym to ja tam chodzę tylko na chwilę, i to przez prezesa, on wybrał mnie, bym raz w miesiącu spędzała z nimi kilka godzin. Sam wiesz, że u niego liczy się dobre imię firmy.