- W empik go
Ta miłość - ebook
Ta miłość - ebook
Dla Klary, młodej nauczycielki języka angielskiego, przeprowadzka do Warszawy ma być sposobem na ucieczkę od toksycznego związku. Nowe miasto, nowa praca, nowe mieszkanie - to wszystko pozwala dziewczynie myśleć, że zostawiła za sobą dotychczasowe życie. Szybko jednak okazuje się, że rzeczywistość jest zupełnie inna, a od miłości nie da się uciec. Nagła zmiana wakacyjnych planów przynosi nowe uczucie. Marcin, przystojny biznesmen, jest Klarą wyraźnie zauroczony. Jednak również ta relacja wkrótce okazuje się pełna nieszczerości, intryg i kłamstw. Czy oboje będą umieli tak pokierować swoimi emocjami, by uniknąć rozczarowania i bolesnej porażki?
Gdy wszedłem za nią, nie odezwałem się ani słowem. Dobijał mnie jednak fakt, że nie chciała ze mną rozmawiać. Postanowiłem to przerwać.
– Chciałbym, abyś dzieliła ze mną swe smutki, pozwól mi być częścią swojego życia – powiedziałem, przytuliłem ją mocniej i pocałowałem w płatek ucha. Poczułem, jak ścisnęła mi rękę, którą ją obejmowałem.
– Miałeś nic nie mówić – odrzekła.
Po tych słowach stwierdziłem, że jednak nie ma sensu jej teraz męczyć i już nic nie powiedziałem. Też byłem zmęczony czekaniem na telefon, nie spałem i nie jadłem. Nie chodziłem na siłownię i trochę się zapuściłem. Po chwili zauważyłem, że Klara oddycha miarowo. Miałem nadzieję, że w końcu się wyśpi i powiedziałem, że będę nad nią czuwał, ale tak się uspokoiłem, że sam zasnąłem u jej boku.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8147-872-4 |
Rozmiar pliku: | 607 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dzisiaj jest ostatni dzień szkoły, ostatni dzień czerwca, ostatni dzień miesiąca, który muszę przeznaczyć na robotę papierkową w pracy. Jestem bardzo podekscytowana, że po raz pierwszy w życiu będę miała wakacje, będąc po drugiej stronie barykady. Tak, jestem nauczycielką języka angielskiego w szkole podstawowej. Dzisiaj jest dzień, w którym to ja dostaję kwiaty, czekoladki i inne drobiazgi. W końcu nadszedł dzień, na który czekałam z utęsknieniem. Od razu po studiach zaczęłam szukać pracy, ale nie było to proste zadanie. Etaty pozajmowane, a stara kadra nie odchodziła jeszcze na emeryturę. W końcu dostałam się do dobrej szkoły w Warszawie. To tutaj zaczęłam wszystko od nowa. Mieszkanie wynajęte razem z przyjaciółką, która przyjechała ze mną ze Śląska. Nowy samochód, bo niestety poprzedni się zepsuł. Nowe, jak dotąd nudne życie chcę zamienić w wiele dobrych wspomnień. To, co się dzieje od dziś, to nowy rozdział w moim w życiu – statystycznej, młodej dziewczyny, pragnącej przeżyć wiele przygód.
Nigdy nie byłam zbyt rozrywkowa, oczywiście wychodziłam z koleżankami i na piwo czy jeździłam nad wodę, ale to nie było to. Zawsze to było takie oczywiste i przewidywalne. Teraz zmieniłam otoczenie, zaczęłam nowy etap zupełnie nowego życia. Dzisiaj wychodzę z budynku szkolnego z uśmiechem. Nigdy nie czułam się lepiej. Odkąd pamiętam, zawsze wychodziłam ze szkoły z płaczem, ponieważ wszystko było niesprawiedliwe. Dostawałam średnie oceny. Nigdy nie byłam orłem. Nauczyciele mieli do mnie bardzo różny stosunek. Jedni uważali mnie za debila, drudzy modlili się, żebym zdała, a jeszcze inni udawali, że mnie nie ma. Nie byłam niczyim pupilem, ani osobą mającą wysoką pozycję w rankingu koleżeńskim. Zawsze na uboczu, cicha myszka siedząca i robiąca wszystko, aby życie ułożyło jej się lepiej. Dzisiaj, mając 25 lat, wspominam to, co dały mi dotychczasowe wydarzenia.
– Klara!!! – usłyszałam wołanie.
– Klara! Wołam cię i wołam, a ty nic, jakbyś była zaczarowana.
– Tylko zamyślona – uśmiechnęłam się grzecznie.
– Co się stało?
– Musisz wejść do sekretariatu, nie wypełniłaś jednej ankiety nauczycielskiej, a wiem, że nie będzie cię przez wakacje – odpowiada Ania, sekretarka.
– Już idę – odpowiedziałam i zamknęłam samochód. Po chwili usłyszałam dźwięk swojej komórki. Gdy spojrzałam na wyświetlacz, uśmiechnęłam się i odebrałam telefon.
– Słucham cię, zgredku – powiedziałam z radością.
– Nie nazywaj mnie tak, dobrze? Wiesz, że nienawidzę, kiedy mnie tak nazywasz – usłyszałam odpowiedź w telefonie.
– Oj tam, oj tam. Co się dzieje?
– Kiedy będziesz w domu? – zapytała Sandra.
– Muszę podpisać jeszcze jakieś papiery w sekretariacie. Powinnam być w ciągu godziny.
– Dobra, a możesz podjechać po mnie do pracy? – zapytała odważnie.
– Nie wzięłaś samochodu?
– Nie chciało mi się prowadzić.
– Ty leniu…
– To co? Podjedziesz czy nie? – zapytała poirytowana.
– Jasne, nie ma sprawy, jak będę pod przedszkolem, dam ci znać.
– Okej, super, w takim razie do zobaczenia.
– Pa – rozłączyłam się i weszłam do budynku szkoły. Skierowałam się do sekretariatu i tam wypełniłam wszystkie dokumenty, o które poproszono.
Gdy skończyłam, pożegnałam się z wszystkimi raz jeszcze i ponownie udałam się do samochodu. Odpaliłam silnik i ruszyłam swoim passatem w kierunku przedszkola.Rozdział 2
Oczywiście musi się spóźniać. Ileż można siedzieć w tej robocie. Czekam pod przedszkolem już ponad 15 minut, a jej nie ma. Chyba zaraz tam wejdę. Nagle na horyzoncie pojawiła się Sandra. Obładowana kwiatkami i innymi pierdołami, podobnie jak ja. Wyszłam z samochodu.
– Dłużej nie mogłaś tam siedzieć? – wzięłam od niej największy bukiet róż.
– Przecież sama wiesz, jak to jest. Tu coś załatwić, tam coś podpisać. Nie jest tak łatwo wyjść bez opóźnienia. A poza tym, masz lepsze rzeczy do roboty? Dziecko ci płacze, czy mąż czeka na ciebie z obiadem? Odpowiem za ciebie – NIE! Nic z tych rzeczy.
– Dobra, dobra, już się tak nie unoś – odpowiedziałam z irytacją. – Wkładaj to do bagażnika i jedziemy do domu.
– Dzisiaj jedziemy do Marcela.
– Znowu? Po co? – zapytałam zdziwiona. Marcel to przyjaciel Sandry. Można uznać, że bardzo przystojny. Brunet z zielonymi oczami o bardzo delikatnych rysach twarzy. Jest wyższy od nas obu, ale niezbyt umięśniony. Marcel jest gejem. Tak, nie kryje się z tym i nie przeszkadza mu, jak zwracają się do niego inni. Jest naprawdę kochany, zawsze pomocny, kiedy Sandra go potrzebuje, ale ile można przebywać wciąż z jedną osobą?
– Zadzwonił dzisiaj i zaprosił nas do siebie. Ma nam coś ważnego do powiedzenia, przy okazji może coś zjemy…
– Nam?
– Tak – potwierdziła Sandra.
No cóż. Już się nie odzywam. Droga powrotna do domu minęła w ciszy. Żadna z nas nie powiedziała nic więcej. Mnie się odechciało gadać po informacji, że znowu mamy jechać do Marcela. Nie mówię, że go nie lubię, ale akurat dzisiaj chciałam się zrelaksować, poleżeć w wannie z lampką wina. Kiedy dojechałyśmy do naszego mieszkania na Służewcu, wypakowałyśmy wszystko. Musiałyśmy obrócić dwa razy.
W mieszkaniu panował ład. Nie było ono jakoś wybitnie duże. Trzy pokoje z kuchnią. W małym przedpokoju zagospodarowałyśmy wieszak na ubrania i szafeczkę na buty. Dalej, po prawej stronie była kuchnia z wyspą połączona z salonem, w którym na ścianie wisiał telewizor, oprócz tego znajdowały się narożnik i stolik kawowy. Wydawało nam się z Sandrą, że idealnym rozwiązaniem będzie minimalizm w salonie, w kuchni i przedpokoju. Nie potrzebowałyśmy wielu rzeczy, a dawałyśmy sobie bardzo dobrze radę. Co do pokoi, tu było trochę inaczej. Mój pokój był po prawej stronie, a Sandry po lewej. Chociaż mieszkałyśmy obok siebie, często siedziałyśmy pozamykane w swoich pokojach, bo miałyśmy siebie dość. Tak, można mieć siebie dość po całym roku wspólnego mieszkania. Mamy różne charaktery, które często prowadzą do kłótni, chociaż właściwie to są bardziej docinki niż kłótnie. Wracając do pokoi. W moim pokoju jest duże łóżko z pikowaną ramą w kolorze szarym, po jednej stronie znajduje się nocna szafka z lampką w tym samym kolorze co łóżko. Duża szafa z lustrzanymi, przesuwnymi drzwiami i małe biurko pod oknem, żebym miała gdzie sprawdzać kartkówki i sprawdziany. Pokój Sandry ma podobne ustawienie. Duże łóżko z drewnianą ramą i tak jak u mnie, szafka z beżową lampką. Szafa Sandry tak samo jak moja ma przesuwne drzwi z lustrem. Z tą różnicą, że u niej jest regał na różne dokumenty. Sandra jest dyrektorem przedszkola, potrzebuje więc więcej miejsca na szpargały niż ja. Ja mam wszystko w szufladach biurka i to mi wystarcza.
– Klara!!! – usłyszałam głos Sandry.
– Co?
– Nie mam się w co ubrać do Marcela.
– Jak nie masz się w co ubrać, przecież wczoraj kupiłaś dwie kiecki. Co z nimi zrobiłaś?
– One nie pasują – weszła do mnie do pokoju.
– Przecież to jest tylko obiad, po co chcesz się tak stroić. Załóż spodnie i koszulkę i będzie okej – odpowiedziałam.
– Wiesz, że on zwraca uwagę na to, jak jesteś ubrana, a ja nie chcę źle wypaść – powiedziała naburmuszona.
– Czy nie zbliża ci się okres? – zapytałam.
– Skąd wiesz? – odpowiedziała pytaniem.
– Zawsze marudzisz, jak masz okres – stwierdziłam.
– I ty się uważasz za moją przyjaciółkę? – oburzyła się i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
– Też cię kocham – cmoknęłam w powietrzu.
– Możesz skorzystać z mojej szafy, może tam coś znajdziesz.
– Dzięki!!! – krzyknęła i pobiegła do mojego pokoju. Ja w tym czasie wyszłam, żeby dać jej chwilę na przekopanie mojej szafy.