Tajemnica miłości romantycznej. Zygmunt Krasiński i Delfina Potocka - ebook
Tajemnica miłości romantycznej. Zygmunt Krasiński i Delfina Potocka - ebook
Książka to studium psychoanalityczne, wnikające w ukryte, głębokie treści szczególnej więzi emocjonalnej Zygmunta Krasińskiego z Delfiną Potocką, w powiązaniu z analizą wagi tragicznych okoliczności biograficznych poety: utraty matki w dzieciństwie i uwikłania przez całe życie w relację z niszczącym ojcem. Przedstawia określony sposób rozumienia zjawiska zwanego miłością romantyczną, pojawiającego się w literaturze romantycznej i w biografiach jej twórców, i zarazem poszerza nowe spojrzenie na romantyzm, wnoszone przez autorkę od wielu lat w poprzednich pracach. Osobna rozprawa poświęcona jest problemom edytorskim, przede wszystkim procederom uznanym przez autorkę za edytorską przemoc.
Spis treści
Myśli, które tu przedstawiam…
Tajemnica miłości romantycznej. Zygmunt Krasiński i Delfina Potocka
Wstęp
Przeciw zasadzie
Współpodsądna
„Tak rozumieją, tak czytają w sercu człowieka!”
Dwoistość w miłości romantycznej i inne spojrzenie na romantyzm
Prawda żywa. Żałoba po matce
Wolne kojarzenia w podziemnej krypcie kościoła św. Krzyża
Żałobny lęk, żałobna niemoc
Myśli dalsze o mniemanym szaleństwie wyobraźni
Przeniesienia
Pytanie
Tajemnicze powiewy i najgłębsze uniesienia
Wiersz i obraz
Człowiek nie żyje, wszystko dozwolone. Jeszcze o przemocy edytorskiej
Nota
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8325-028-1 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Agresji przeciwstawiam tu ducha rozumienia. Arogancji i ignorancji, na których agresja ta jest oparta – wiedzę o człowieku, jaką przyniosły podstawowe, dotyczące niezmiernych zawikłań naszej rzeczywistości wewnętrznej, odkrycia i pojęcia klasycznej psychoanalizy. Bez tej wiedzy trudno choćby w pewnej mierze, takiej, w jakiej to w ogóle możliwe wobec rzeczywistości wewnętrznej drugiego człowieka, zrozumieć kogoś, kto napisał o sobie: „Nie na scenie otwartej, ale w ukrytej głębi, wewnątrz duszy mojej, odbyły się wszystkie dzieje moje”._
_Skądinąd, Krasiński był zadziwiająco bliski niektórych najważniejszych odkryć psychoanalitycznych, borykając się w sobie przez całe życie z „nieznanymi cierpieniami”, „boleściami bez nazwy”, „fenomenami serca, na które nie ma słów w ludzkim języku”._
_Do fenomenów takich należy też egzystencjalne doświadczenie międzyludzkie zwane przez nas miłością romantyczną._TAJEMNICA MIŁOŚCI ROMANTYCZNEJ.
ZYGMUNT KRASIŃSKI I DELFINA POTOCKA
Psychoanaliza jest jedynym współczesnym podejściem do ludzkiej psychiki i ludzkiego życia, które pozwala na zrozumienie jego tragicznego wymiaru.
James Gilligan
Nie ma tragedyj okropniejszych nad te, co się odbywają koło ognisk domowych.
Zygmunt Krasiński
Kto nie zstępuje we własne głębie, do tego głębi nic także nie przenika.
Eliza Orzeszkowa
Wstęp
Będąc w Opinogórze, dowiedziałam się, że znajdującą się tu w krypcie cmentarnej trumnę ze szczątkami Krasińskiego pod koniec wojny rozbito i ograbiono.
Do czegoś takiego można przyrównać ograbianie go z jego prywatności. Z prywatności, do której prawo przyznaje każdemu Europejska konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Wyłącznie człowiekowi żywemu? A kiedy umarł, wtedy na jego prywatność mają prawo rzucać się wszelakie hieny cmentarne?¹
Przeciw zasadzie
Poprzedzając PIW-owskie wydanie części listów Krasińskiego do ojca wyjaśnieniami edytorskimi, Stanisław Pigoń pisał w 1963 roku, że „stało się już bezspornie przyjętą zasadą, niekwestionowanym postulatem naukowym, żeby korespondencję literatów traktować nie jako dziedzinę ich wypowiedzi prywatnych, chronionych osłoną dyskrecji, ale właśnie jako część integralną ich twórczości, konieczną do poznania zarówno dzieł, jak osobowości pisarza”; owa zasada daje nam prawo do tego, że „skrupulatnie rejestrujemy, nierzadko ogłaszamy uratowane zespoły listów”². Uratowane oczywiście po śmierci osoby, która je napisała i która nie tylko nigdy nie wyraziła zgody na ich upublicznianie, ale nieraz ich upubliczniania _expressis verbis_ zakazała. Także właśnie listy najściślej prywatne.
Sprzeciw wobec tej zasady zaczął się we mnie pojawiać przed wielu już laty, kiedy w tomach listów Krasińskiego reedytowanych i edytowanych w ich PIW-owskiej serii czytałam, na jakie komentarze pozwala sobie w przypisach edytor większości owych tomów (uzurpując sobie prawa, które do żadnych tego rodzaju przydawanych komentarzy interpretacyjnych edytora nie upoważniają). Sprzeciw ten we mnie narastał w miarę zapoznawania się z tym, w jaki sposób prywatna epistolografia Krasińskiego bywa wykorzystywana w pracach jemu poświęcanych: bo jak się okazywało, najczęściej w większej mierze do odprawiania sądu nad nim i wykazywania niebosiężnej wyższości sędziów niż do jego poznawania. Przybrał formę zdecydowaną, gdy stwierdziłam, jaki fragment listu Krasińskiego do przyjaciela umieszczony został w publikacji dla młodzieży szkolnej.
Toteż z zasadą, o której mowa, absolutnie już się nie zgadzam. _Skoro człowiek nie żyje, wszystko dozwolone_ – tak? Jest to bezprawie, oparte na przewadze ludzi jeszcze żyjących nad bezsilnym już człowiekiem umarłym. Jest to przemoc. Zamienianie człowieka, dlatego, że umarły, w przedmiot. Ma on tracić – wstecz – swoje elementarne ludzkie prawa. Tracić prawa do wyrażanej czy przejawianej za życia własnej woli, do stanowienia o sobie, do siebie. Każdy może go teraz traktować jak swoją własność, z którą wolno robić, co się chce. Jego najintymniejszą prywatność wolno wywlec na plac publiczny i czynić obiektem nawet najbardziej niewybrednych komentarzy, z jego najgłębszych tragedii, przypłaconych życiem, można zrobić obiekt szyderstw, ironizowania i kpin, można je poddawać demaskatorskim w mniemaniu sprawców procederom, tropiąc w nich rzekome fałsze, udania, gry, kopiowanie wzorów literackich, w najlepszym razie – egzaltację i nadmiar bujnej wyobraźni (te ostatnie opinie są identyczne z pogardliwymi sądami generała Wincentego o synu). Cierpienia psychiczne Krasińskiego wcale nie były autentyczne: był to tylko rezultat „zbytkownej kuchni, kawy, tytoniu”, więc „wadliwości przemiany materii”. Albo próżniactwa. Bo jako człowiek majętny, Krasiński „nie pracował”: „mając zawsze przed sobą dzień wolny”, „czuł pustkę, nudę”, dlatego wymyślał sobie nieszczęścia. Stąd też, z próżniactwa, pustki i nudy, „ustawiczne, do grafomanii posunięte pisywanie długich listów”.
Tak, listy Krasińskiego dowodzą, że całe życie miał się wcale dobrze; tylko wydawało mu się, że nie.
Jak dzieweczce w _Romantyczności_ – zdaniem mędrca – tylko wydawało się, że widzi Jasieńka, bo on, mędrzec, nie widział, tak – zdaniem wielu mędrców płci obojej – Krasińskiemu tylko wydawało się, że cierpi z powodu tragedii swojego życia; żadnych w jego sposobie przeżywania własnej biografii nie było p r a w d ż y w y c h.
Dlatego bliska mi jest postawa dawniejszych edytorów, którzy, jak wiadomo, uważali, że ludzie żyjący nie mają prawa do tego rodzaju gwałtu nad umarłymi, jakim jest upublicznianie, gdy nie było ich zgody, listów najściślej prywatnych, i którzy dawali sobie prawo do publikowania tylko takich epistolarnych fragmentów, które w owe ściśle osobiste sprawy nie wkraczały. Choć wiążą się z tym oczywiste i wielekroć podnoszone problemy.
Nie unieważniają one wszakże obiekcji, które wyraził w 1873 roku Stanisław Tarnowski, publikując fragmenty listów Krasińskiego do Adama Sołtana, dotyczące relacji między Krasińskim a Joanną Bobrową:
Drukując te słowa doznaje się pewnej obawy. Co innego czytać w _Niedokończonym poemacie_ o tych samych uczuciach i dziejach, poetycznie przerobionych, a co innego chwytać je żywcem w listach poety, i tak, jak były, tak jak każdej chwili w sercu jego biły, wywlekać i pokazywać. Czy się nie robi źle? Czy to nie profanacja? Nie okrucieństwo, którego wprawdzie nie czuje ten, kto pisał, ale którego za życia nie byłby darował? On pisał z głębi swego żalu, każde słowo jest jękiem, każda litera łzą, a my patrzymy na to i wystawiamy na widok publiczny chłodno, dlatego że te listy piękne? Czyż wielcy ludzie, dlatego, że wielcy, nie mają tego prawa, jakie ma każdy, do poszanowania tajemnicy najtajniejszych uczuć? Nie tylko pogarda, każde uczucie prawdziwe „ma swe panieństwo” i przed ludźmi pokazywać się nie lubi, a cóż dopiero miłość! Poeta może tym razem „znamiętniłby się w przekleństwo”, gdyby wiedział, że jego rozkosze i skargi dostały się do rąk wszystkich, jak rzeczy powszednie, obojętne, jak gazeta³.
Rzecz znamienna, że właśnie Stanisław Tarnowski, w przeciwieństwie do tylu innych, nie dopatrywał się w życiu psychicznym Krasińskiego, znajdującym wyraz w jego listach, żadnego udania:
Ten bezład myśli, te skargi i jęki, to najprawdziwszy, najwymowniejszy język rozpaczy i język prosty. O prawdzie ówczesnych uczuć Krasińskiego wątpić nie podobna. Tak nie mówi miłość udana ani miłość wmówiona w siebie, ani umyślnie przesadzona, tak mówi prawda i to, co się udawać nie daje, cierpienie⁴.
Do niezwykle trafnej uwagi Stanisława Tarnowskiego, dotyczącej sposobu, w jaki listy Krasińskiego są pisane: „bezład myśli”, jeszcze wrócę.
Co jednak czynić w sytuacji, kiedy owe prywatne listy już dostały się do rąk wszystkich? Kiedy w ciągu lat, które od słów Stanisława Tarnowskiego upłynęły, upubliczniono kilkanaście tomów, zawierających prywatne listy Krasińskiego do różnych adresatów i całą zachowaną część jego listów do Delfiny Potockiej, a więc najosobistsze listy, jakie kiedykolwiek do kogokolwiek napisał? I kiedy, traktując owe listy jako obciążający materiał dowodowy, czyni się z Krasińskiego podsądnego trybunału mędrców? A mówiąc wprost – obiekt bezprecedensowej agresji?
Pozostaje, chodząc na palcach około ran cudzych, jakby to były własne, mieć serce i patrzeć w serce. Tylko to umożliwia widzenie w owych listach prawd żywych. Bo kto nie zstępuje we własne głębie, do tego głębi nic także nie przenika.
Współpodsądna
W trwającą bodaj od Ferdynanda Hoesicka rywalizację komentatorów, kto dowcipniej będzie sobie z uczuć i myśli Krasińskiego, wyrażanych w listach, czynił igraszki (książkę Stanisława Wasilewskiego _O miłości romantycznej_ ktoś słusznie określi jako „żakowskie żarciki”), włączona została oczywiście także osoba Delfiny Potockiej. Skoro w Krasińskim miało być tyle wszelakiego udawania, również w jego rzekomej przecież tylko miłości do Delfiny Potockiej (miały to być jedynie pozy i „nakazy romantycznej stylizacji uczuć”, chodzić miało wyłącznie o „romantyczny stereotyp przeżywania miłości”, a nie o cokolwiek autentycznego), to także jej osobie przypisać należało wszelakiego rodzaju udawanie: pozy, stylizacje i stereotypy.
Zdaniem Hoesicka, Delfina Potocka „zorientowała się szybko, że trzeba się stroić w pióra nieszczęścia i smutku, żeby go zainteresować sobą”; „że trzeba w jego oczach uchodzić za smutną i nieszczęśliwą”, więc „kokietowała go w ten sposób, że mu się zwierzała ze swoich cierpień moralnych”⁵. „Stroić się”, „uchodzić” – czyli w rzeczywistości wcale nie była smutna i nieszczęśliwa; nie miała do tego żadnych powodów. Podobnie pozy, tragizowanie i wszelką inną nieszczerość, a w ogólności lichą wartość moralną przypisuje Delfinie Potockiej Tadeusz Pini w swojej monografii o Krasińskim. Stanisław Tarnowski w swojej po prostu o Delfinie Potockiej fantazjuje (oczywiście w sposób ją deprecjonujący)⁶.
Nie miała tych powodów kobieta, która straciła pięcioro dzieci, zmarłych wkrótce po urodzeniu (jedno dożyło do około trzech lat), w małżeństwie (wydano ją za mąż, gdy miała lat osiemnaście) z człowiekiem, który „słynął z bezwzględności, mściwości i okrucieństwa”, „zasługiwał na miano moralnego potwora” i posądzany był nawet o morderstwa⁷. Bił żonę, również w obecności osób trzecich (w zachowanej relacji jednej z nich mowa o biciu kijem), prawdopodobnie także zamykał ją i głodził⁸. Była ofiarą takiej przemocy domowej, która w owych czasach w wyższych warstwach społecznych, jak podkreśla biograf Delfiny Potockiej, stanowiła coś zupełnie wyjątkowego. Trudno przypuścić, aby sadystyczne traktowanie żony nie rozciągało się także na współżycie seksualne⁹.
Zdołała jednak wyzwolić się z tej sytuacji, bo choć jeszcze przez lata, nim doszło do rozwodu, pozostawała formalnie zamężna, a tylko w separacji, zyskała niezależność (co, jak dobrze już obecnie wiemy, ponieważ przemoc domowa przestała być tabu społecznym, nie wymazuje wcale zaznanych cierpień; ich skutki pozostają na całe życie). Więc dla Hoesicka to „awanturnica” i kobieta, przejawiająca „nienasycone żądze zmysłowe” (PIW-owski edytor listów Krasińskiego do Delfiny Potockiej stwierdził wysoce kompetentnie, że Krasińskiego cechował „wzmożony popęd seksualny, tak charakterystyczny dla gruźlików” i że to zbliżyło go do Delfiny Potockiej jako „kobiety zmysłowej”). Cały zaś sposób, w jaki Hoesick pisze o Delfinie Potockiej, cechuje, by posłużyć się słowami jej współczesnego nam biografa, „pobudzenie niezdrowej imaginacji”¹⁰. I daje się to odczuć nie tylko u niego jednego.
Inny autor współczesny powiada o uwagach pewnego biografa Krasińskiego, dotyczących jego relacji uczuciowych z Joanną Bobrową, że „słowom oburzenia badacza-moralisty towarzyszy niezdrowe zainteresowanie «grzechem» i swoista wręcz ekscytacja «upadkiem»”¹¹.
Istotnie, czuje się nieraz, że ten i ów z piszących chętnie by z takiego grzechu i upadku, czy to Joanny Bobrowej, czy Delfiny Potockiej, skorzystał. Nie, nie każdy: Delfina Potocka „miała brzydkie paznokcie”, studził siebie któryś z nich, wytykając to „jednej z najpiękniejszych i najbardziej utalentowanych dam swoich czasów”, jak pisał pewien uczestnik ówczesnego życia kulturalnego w Paryżu. Ten szczegół (skąd go ów autor wziął?) miał w ogóle dezawuować jakąkolwiek osobistą wartość Delfiny Potockiej. I była już stara. Żonie Krasińskiego, „ufnej w swoją młodość i urodę”, przypadnie nad tą starą zwycięstwo – tryumfuje jeden z sędziów trybunału mędrców.
W stosunku niektórych badaczy do adresatek osobistych listów Krasińskiego bywa coś wręcz obleśnego. Niektórzy pisanie o nich traktują jako okazję do dania upustu nienawiści do kobiet i swojej dla nich pogardzie. A niekiedy są zwyczajnie nikczemni. Hoesick na przykład tak jeszcze pisze o Delfinie Potockiej:
Źródłem jej nie tyle nieszczęsnej, ile kłopotliwej doli, w którą się drapowała, jak w żałobny chiton, przekonana, że w nim wydaje się bardziej interesującą, było jej złe pożycie z mężem, z którym, nawiasem mówiąc, miała pięcioro dzieci. Dzieci te, dziwna rzecz, wszystkie pomarły w dziecinnym, prawie niemowlęcym wieku, co wzbudza podejrzenie, że matka nie bardzo troszczyła się o nie, że ich sama nie pielęgnowała dostatecznie. Niemniej jest się skłonnym do przypuszczenia, że gdyby Delfina okazała się była troskliwszą jako matka, gdyby więcej czuwała nad zdrowiem swych dziatek, może by jej mąż, nie pozbawiony pociech ojcostwa, mniej się dał opanować zwyrodniałemu samolubstwu…¹²
Tak, w życiu Delfiny Potockiej nie tylko nie było żadnej rzeczywistej tragedii, żadnego autentycznego cierpienia: była winna śmierci swoich dzieci i zwyrodnienia męża.
Wszystko wobec niej dozwolone – bo już nie żyje.
I oczywiście tym bardziej wszystko dozwolone, że była kobietą.
By zdać sobie z tego ostatniego sprawę, przedstawię dla porównania, z jakim szacunkiem, zrozumieniem i głębokim współczuciem wspomniany już Stanisław Pigoń traktuje pozamałżeńskie relacje mężczyzny: Mickiewicza. Apeluje, aby nie być w ocenie tych relacji „nieludzkim” i „nie bawić się z urągliwym uśmieszkiem plotką, że udręczony swoim małżeństwem, pozwolił sobie Mickiewicz mimochodem spojrzeć żywiej w twarz czy to Ksawery, czy Margarety”¹³. Tam grzech i upadek, i jeszcze, gdy chodzi o Delfinę Potocką, „awanturnica”, a tu: nie należy być nieludzkim. Tam „nienasycone żądze zmysłowe”, a tu przesubtelne, wyrafinowane arcydziełko stylistyczne!
Jeśli ktoś nie pamięta, czego to arcydziełko stylistyczne dotyczy, przypomnę, że w owej plotce o spojrzeniu przez Mickiewicza mimochodem żywiej w twarz Ksawery chodziło o sytuację: dwie kobiety jednocześnie w jednym domu i dzieci z dwiema kobietami jednocześnie w jednym domu. I należy jeszcze dopowiedzieć, że zdaniem Pigonia Mickiewicz był swoim małżeństwem udręczony, ale nie dlatego, że żona biła go, zamykała, głodziła i dokonywała na nim gwałtów seksualnych, tylko dlatego, że zachorowała psychicznie. Pigoń zawyrokował, że była to choroba z premedytacją: wciskanie Mickiewiczowi korony cierniowej na głowę¹⁴. Dlatego to ona winna była wiarołomstw, a w pewnym okresie faktycznej w istocie bigamii męża.
Oto jak działają trybunały mędrców. A osoby podsądne leżą w grobach i nic już nie mogą.------------------------------------------------------------------------
¹ Podczas konferencji _Intymistyka a edytorstwo_, która odbyła się w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu w listopadzie 2018 roku, referent przeczytał fragmenty pozostającego w rękopisie dziennika pewnego pisarza, opatrzone przez niego zastrzeżeniem, że nie są przeznaczone do druku, czyli do upublicznienia. Jeden z tych fragmentów, odczytany z uśmieszkiem na twarzy i wywołując śmiech słuchaczy, był niezwykle intymny, a dotyczył nie tylko owego pisarza, lecz także osoby trzeciej, i to jej cierpienia.
² S. Pigoń, _Wstęp_, w: Z. Krasiński, _Listy do ojca_, opracował i wstępem poprzedził S. Pigoń, Warszawa 1963, s. 5.
³ S. Tarnowski, _Z listów Zygmunta Krasińskiego do Adama Sołtana_, „Przegląd Polski” 1877, z. VII, s. 84.
⁴ Tamże, s. 83.
⁵ F. Hoesick, _Miłość w życiu Zygmunta Krasińskiego_, Kraków 1909, s. 384, 382.
⁶ Fantazjowanie Tarnowskiego na temat Delfiny Potockiej i deprecjonowanie jej przez niego bardzo się podoba autorowi wstępu do dokonanej w 2014 roku reedycji monografii Tarnowskiego z 1912 roku, pisze bowiem, że Tarnowski tłumaczy „z psychologiczną intuicją, w jaki sposób to poeta został w roku 1838, w Neapolu, uwiedziony przez romantyczną, «nieszczęśliwą» piękność” (A. Waśko, _Wstęp_, w: S. Tarnowski, _Zygmunt Krasiński_ , Kraków 2014, s. XXII), choć po stu latach autor ten ma już dostęp do źródeł, którego nie miał Tarnowski. W reedycji tej, w nocie biograficznej poświęconej Delfinie Potockiej w przypisach (sporządzonych przez Zespół Ośrodka Myśli Politycznej, który wydał książkę) nie ma ani słowa o jej wykształceniu muzycznym i podziwianym przez współczesnych talencie wokalnym, podano natomiast taką informację: „Miała również innych kochanków ze sfer artystycznych i arystokratycznych” (tamże, s. 643).
⁷ E. Rudzki, _Delfina Potocka_, Warszawa 1990, s. 28–30. Do doświadczeń małżeńskich Delfiny Potockiej nawiązują pewne fragmenty _Niedokończonego poematu_ Krasińskiego, ukazujące piekło kobiet, zwłaszcza nie- znających życia, wcześnie wydawanych za mąż młodych dziewcząt, zmuszanych do pozostawania w związku z niegodnym mężczyzną.
⁸ Tamże, s. 297.
⁹ Daje to do zrozumienia Jerzy Łojek w pracy poświęconej Mieczysławowi Potockiemu i jego matce, na co powołuje się Rudzki, tamże, s. 29.
¹⁰ Rudzki, tamże, s. 297.
¹¹ J. Ratajczak, _Romantyczni kochankowie. Zygmunt Krasiński, Fryderyk Chopin, Artur Grottger_, Poznań 1989, s. 43. Autor pisze też: „Nie wiadomo dlaczego przyjął się pogląd, że to nie ona była przez Krasińskiego zdobywana, lecz że sama musiała poetę zdobywać, stosując cały system rozmaitych wyrafinowanych sposobów ” (s. 58).
¹² Hoesick, _Miłość w życiu Zygmunta Krasińskiego_, s. 377.
¹³ S. Pigoń, _Zawsze o Nim. Studia i odczyty o Mickiewiczu_, Kraków 1960, s. 256.
¹⁴ Tamże.