- W empik go
Tajemnica pochodzenia życia. Nieustające kontrowersje - ebook
Tajemnica pochodzenia życia. Nieustające kontrowersje - ebook
W 1984 roku trzech odważnych naukowców – Charles Thaxton, Walter Bradley i Roger Olsen – przedstawiło wnikliwą ocenę ówczesnych teorii naukowych dotyczących pochodzenia życia. Główna teza ich pracy była zaskakująca – próby rozwiązania tego problemu to ciąg kolosalnych porażek i dlatego należy ponownie przemyśleć to zagadnienie. 35 lat później problemy przedstawione przez tych naukowców są nie tylko nadal aktualne, ale i przybrały na sile.
Tajemnica pochodzenia życia. Nieustające kontrowersje to nowe wydanie tej klasycznej już pracy. Książka pokazuje, że powstanie życia z „nieżycia” pozostaje jedną z największych i nadal nierozwiązanych zagadek współczesnej nauki. Autorzy – Charles B. Thaxton, Walter Bradley, Roger L. Olsen, David Klinghoffer, James Tour, Brian Miller, Guillermo Gonzalez, Jonathan Wells i Stephen C. Meyer – przedstawiają i omawiają najnowsze doniesienia naukowe w tej sprawie. Uczeni pokazują, dlaczego rozwiązanie tajemnicy pochodzenia życia wciąż wymyka się współczesnej nauce. Omawiają nie tylko teorię abiogenezy, ale także wskazują na problemy związane z termodynamiką struktur biologicznych i wąskim zakresem warunków środowiskowych umożliwiających powstanie i rozwój życia. Książka przedstawia także największe pomyłki darwinizmu, który nadal są powtarzane na kursach biologicznych jako świadectwa przemawiające na rzecz materialistycznej teorii ewolucji. Wnioski autorów zainspirowały nowe pokolenie uczonych do poszukiwania nowych podejść do tajemnicy pochodzenia życia. Badacze coraz częściej dochodzą do wniosku, że rozwiązanie tej tajemnicy jest nieosiągalne na gruncie darwinizmu, ponieważ dane empiryczne wskazują, że w przyrodzie znajdują się wyraźne ślady celowości.
Prezentowana publikacja jest wyrazem ciągle nierozwiązanego problemu genezy życia. Zajmują się nim od dawna przedstawiciele nauk przyrodniczych, filozofii i teologii. Ich propozycje rozwiązań różnią się od siebie, a czasem są nawet wzajemnie sprzeczne. Z jednej strony rozwój techniki i nowe metody badawcze dają nadzieję na rozwiązanie tego ważnego problemu, z drugiej zaś – zwiększają liczbę propozycji. Jest to publikacja, którą powinien zainteresować się każdy Czytelnik zastanawiający się nad odpowiedzią na pytanie: skąd się wzięło życie? Dociekliwy Czytelnik znajdzie w tej książce bogaty przegląd różnych stanowisk w tej kwestii reprezentowanych przez biologów, chemików, fizyków, filozofów i teologów. Zainteresuje się licznymi opisami eksperymentów, doświadczeń i symulacji wykorzystujących wiedzę z najnowszych badań naukowych. Znajdzie też propozycje odpowiedzi na tytułową tajemnicę i opinie dotyczące problemu genezy życia formułowane przez wybitnych uczonych. W książce jest podana rzetelna bibliografia. Czytelnik pragnący znaleźć argumenty na rzecz własnych przekonań lub dopiero poszukujący odpowiedzi na pytanie o genezę życia – może tu znaleźć pomoc w odkrywaniu tajemnicy życia.
Prof. dr hab. Anna Latawiec
Seria Inteligentny Projekt to pierwsza tak ambitna i bogata propozycja na polskim rynku wydawniczym, w ramach której ukazują się książki dotyczące teorii inteligentnego projektu – Intelligent Design (ID).
Autorzy zastanawiają się: czy różnorodność życia na Ziemi może być wyjaśniona wyłącznie przez procesy czysto przyrodnicze? Czy złożone struktury biologiczne mogły powstać drogą przypadku i konieczności, bez udziału inteligencji? Czy Ziemia jest tylko jedną z wielu niczym niewyróżniających się planet?
Teoria inteligentnego projektu jest ogólną teorią rozpoznawania projektu. Rozpoznawanie projektu ma szerokie zastosowanie w takich dziedzinach nauki, jak kryminalistyka, historia, kryptografia, astronomia i inżynieria. Seria Inteligentny Projekt pokazuje, że koncepcja ID powinna być stosowana również w zagadnieniach pochodzenia i rozwoju różnych form życia, a także w próbie zrozumienia nas samych.
Spis treści
Wstęp do drugiego wydania książki 9
Wprowadzenie do pierwszego wydania książki 13
Część 1 Debata i dyskusja poprzedzająca publikację 37
Przedmowa 39
Wstęp autorów 43
Rozdział 1. Kryzys w chemii początków życia 45
Rozdział 2. Teoria ewolucji biochemicznej 57
Rozdział 3. Symulacja prebiotycznej syntezy monomerów 65
Rozdział 4. Mit zupy prebiotycznej 93
Rozdział 5. Wczesna Ziemia i jej atmosfera 125
Rozdział 6. Wiarygodność eksperymentów a ingerencja badacza 157
Rozdział 7. Termodynamika układów żywych 173
Rozdział 8. Termodynamika a powstanie życia 180
Rozdział 9. Wyszczególnienie sposobu wykonania pracy 207
Rozdział 10. Protokomórki 237
Rozdział 11. Podsumowanie i wniosek 255
Rozdział 12. Epilog 263
Dodatek 1.Obliczenia alternatywne 299
Dodatek 2. Aktualizacja z 1997 roku 300
Część 2Aktualny stan debaty 327
Rozdział 13. Wciąż nie znamy odpowiedzi na pytanie jak powstało życie 329
Rozdział 14. Trudności termodynamiczne związane z powstaniem życia 365
Rozdział 15. Czego o powstaniu życia uczy nas astrobiologia 381
Rozdział 16. Podręczniki wciąż błędnie przedstawiają powstanie życia 399
Rozdział 17. Dowody na istnienie inteligentnego projektu w powstaniu życia 419
O autorach 477
Bibliografia 483
Indeks osobowy 527
Indeks rzeczowy 533
Kategoria: | Nauki przyrodnicze |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67363-80-8 |
Rozmiar pliku: | 3,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dean H. Kenyon
_Tajemnica pochodzenia życia_ przedstawia nową, niezwykłą analizę odwiecznej kwestii: „Jak rozpoczęło się życie na Ziemi?”. Autorzy błyskotliwie i śmiało biorą na warsztat główne problemy, przed którymi stoją dziś naukowcy poszukujący początków życia. Zdają sobie doskonale sprawę z impasu panującego w obecnych badaniach teoretycznych oraz eksperymentalnych, podpowiadając, jak z niego wybrnąć. Ich argumenty są logiczne, oryginalne i przekonujące. Książka z pewnością pobudzi ożywioną dyskusję wśród naukowców i laików. Gdy profesjonaliści przeczytają tę ważną pracę, jest bardzo prawdopodobne, że badania nad pochodzeniem życia pójdą w nieco innych kierunkach.
Współczesne badania eksperymentalne dotyczące narodzin pierwszego życia na Ziemi wkraczają obecnie w czwartą dekadę, jeśli za ich początek przyjąć pionierską pracę Stanleya Millera we wczesnych latach pięćdziesiątych XX wieku. Od czasu zidentyfikowania przez Millera kilku (racemicznych) aminokwasów tworzących białka w mieszaninie gazów poddanych wyładowaniom elektrycznym przeprowadzono liczne dalsze eksperymenty idące tym samym tropem. W różnym stopniu zgodne z wymaganiami tak zwanego „paradygmatu symulacji” pozwoliły uzyskać wykrywalne ilości większości głównych rodzajów związków biochemicznych, a także różnorodne organiczne struktury mikroskopowe sugerowane jako podobne do prekursorów pierwszych żywych komórek.
Ten program badań można uznać za naturalne rozszerzenie ewolucyjnych poglądów Darwina z ubiegłego wieku. Jego celem jest znalezienie wiarygodnych mechanizmów odpowiadających zasadzie aktualizmu stojących za stopniowym spontanicznym generowaniem żywej materii ze stosunkowo prostych cząsteczek, które, jak się sądzi, występowały obficie na powierzchni prymitywnej Ziemi.
Dotychczasowe wyniki eksperymentów najwyraźniej przekonały wielu naukowców, że uda się ostatecznie znaleźć naturalistyczne wyjaśnienie powstania życia, niemniej istnieją poważne powody, aby w to wątpić. Od czasu publikacji książki _Biochemical Predestination_, coraz bardziej uderzała mnie pewna osobliwa cecha wielu takich eksperymentów. Nie odnoszę się tu do badań przeprowadzonych mniej lub bardziej zgodnie z oryginalną pracą Millera, chociaż istnieją mocne podstawy do krytycznej oceny także i takich badań. Mam na myśli eksperymenty projektowane w celu wyjaśnienia możliwych ścieżek syntezy prebiotycznej niektórych związków organicznych o znaczeniu biologicznym, takich jak puryny i pirymidyny lub polipeptydy.
W większości wypadków warunki eksperymentalne w takich badaniach zostały do tego stopnia sztucznie uproszczone, że nie mają praktycznie żadnego związku z jakimikolwiek rzeczywistymi procesami, które mogły zachodzić na pierwotnej Ziemi. Na przykład, jeśli ktoś chce znaleźć możliwy prebiotyczny mechanizm kondensacji wolnych aminokwasów do polipeptydów, raczej nie będzie dodawał do mieszaniny reakcyjnej cukrów lub aldehydów. Jakie jednak mamy prawdopodobieństwo tego, że aminokwasy (lub jakakolwiek inna przypuszczalna substancja prekursorowa) występujące gdziekolwiek na prymitywnej Ziemi były wolne od substancji zanieczyszczających, zarówno w roztworze, jak i w stanie stałym? Trudność polega na tym, że gdyby w roztworze były również cukry, nigdy nie doszłoby do utworzenia się polipeptydów i zamiast tego zachodziłyby ZAKŁÓCAJĄCE REAKCJE KRZYŻOWE między aminokwasami i cukrami, dając złożony, nierozpuszczalny materiał polimerowy o bardzo wątpliwym znaczeniu dla ewolucji chemicznej. Problem POTENCJALNIE ZAKŁÓCAJĄCYCH REAKCJI KRZYŻOWYCH był i jest w dużej mierze ignorowany w wielu opublikowanych pracach poświęconych chemicznemu pochodzeniu życia. Możliwe implikacje takiego ignorowania zasługują na dokładne zbadanie.
Moje wątpliwości dotyczące teorii ewolucji chemicznej wzrosły także z powodu innych aspektów badań nad powstaniem życia. Jeden z nich to ogromna przepaść oddzielająca najbardziej złożone modelowe układy „protokomórkowe” wytwarzane w laboratorium od najprostszych żywych komórek. Każdy, komu jest dobrze znana ultrastrukturalna i biochemiczna złożoność na przykład rodzaju _Mycoplasma_, będzie miał pewnie poważne wątpliwości co do znaczenia któregokolwiek z różnych „protokołów” laboratoryjnych dla rzeczywistego powstania komórek w odległej przeszłości. Moim zdaniem możliwość zasypania tej przepaści na drodze symulacji laboratoryjnej zdarzeń chemicznych, które prawdopodobnie zachodziły na pierwotnej Ziemi, to szalenie odległa perspektywa.
Inny trudny problem dotyczy spontanicznego pochodzenia preferencji izomerów optycznych występujących powszechnie w żywej materii (występowanie w białkach tylko L-aminokwasów, w kwasach zaś nukleinowych tylko D-cukrów). Mimo ogromnego wysiłku wkładanego na przestrzeni lat w próby uporania się z tą ogromną zagadką w rzeczywistości nie jesteśmy dzisiaj bliżej jej rozwiązania, niż byliśmy 30 lat temu.
I wreszcie w tym krótkim podsumowaniu powodów moich rosnących wątpliwości dotyczących spontanicznego powstania życia na Ziemi wyłącznie w wyniku działania sił czysto chemicznych i fizycznych pojawia się problem pochodzenia informacji genetycznej, to znaczy ISTOTNEJ BIOLOGICZNIE, w biopolimerach. Żaden dotychczas opracowany układ eksperymentalny nie dostarczył najmniejszej wskazówki podpowiadającej, w jaki sposób w prebiotycznych polinukleotydach lub polipeptydach mogły powstać biologicznie znaczące sekwencje podjednostek. Opublikowano dane empiryczne wskazujące na pewien stopień spontanicznego uporządkowania sekwencji, nic jednak nie wskazuje na to, że taka nielosowość jest biologicznie znacząca. Dopóki takie dane nie zostaną przedstawione, z pewnością nie można twierdzić, że udało się wykazać możliwość naturalnego pochodzenia życia.
W związku z tymi oraz innymi uciążliwymi problemami pojawiającymi się w badaniach nad pochodzeniem życia istnieje od kilku lat potrzeba szczegółowej, systematycznej analizy wszystkich głównych aspektów tej dziedziny. Nadszedł czas na ponowne zbadanie podstaw tych badań w taki sposób, aby były jednocześnie widoczne wszystkie najważniejsze kierunki skierowanej pod ich adresem krytyki. _Tajemnica pochodzenia życia_ doskonale wypełnia tę potrzebę. Autorzy książki zajęli się nieomal wszystkimi wymienionymi tu problemami, a także kilkoma innymi równie istotnymi. Uważają, a ja się z nimi zgadzam, że wszystkie obecne teorie chemicznego powstania życia obarczone są podstawową wadą. I chociaż ich książka ma wydźwięk krytyczny, napisali ją z nadzieją, że przedstawiona przez nich analiza pomoże nam znaleźć lepszą teorię wyjaśniającą powstanie życia. Takie podejście jest oczywiście całkowicie zgodne z dotychczasowym rozwojem nauki.
Wyjątkowym walorem książki jest przedstawione w rozdziale szóstym omówienie względnej wiarygodności geochemicznej różnych rodzajów eksperymentów symulacyjnych opisanych w literaturze dotyczącej biogenezy. Według mojej wiedzy to pierwsza systematyczna próba opracowania formalnych kryteriów dopuszczalnego stopnia ingerencji badacza w takie eksperymenty. Inną szczególnie przydatną zaletą książki jest szczegółowe omówienie implikacji zasad termodynamiki dla problemu biogenezy (rozdziały siódmy, ósmy i dziewiąty). W większości innych publikacji na temat chemicznego powstania życia ta istotna kwestia jest albo całkowicie pomijana, albo traktowana po macoszemu. Autorzy mogli co prawda omówić bardziej szczegółowo problem preferowania przez organizmy żywe konkretnych izomerów optycznych, jednak to niedociągnięcie tylko w niewielkim stopniu pomniejsza ogólną siłę ich argumentacji.
Jeśli krytyka autorów jest słuszna, można zapytać, dlaczego badacze biogenezy jej nie uznali lub nie uwypuklili? Podejrzewam, że jest tak po części dlatego, że wielu z nich wahałoby się, gdyby mieli opowiedzieć się za konkluzją autorów, iż jest zasadniczo nieprawdopodobne, aby materia i energia bez jakiejkolwiek pomocy mogły zorganizować się w układy żywe. Być może badacze ci obawiają się, że zaakceptowanie tego wniosku otworzyłoby drzwi przed możliwością (lub koniecznością) nadprzyrodzonego pochodzenia życia. W obliczu tej perspektywy wielu badaczy wolałoby kontynuować poszukiwania naturalistycznego wyjaśnienia powstania życia zgodnie z kierunkami wytyczonymi w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci mimo wielu poważnych trudności, których obecnie jesteśmy świadomi. Być może błąd scjentyzmu jest bardziej rozpowszechniony, niż nam się wydaje.
Założenia dotyczące powstania życia, a zwłaszcza to, że problem ostatecznie uda się rozwiązać, jeśli będziemy stosować wytrwale obecną metodologię, mogą z pewnością wpływać na to, które linie dowodów i argumentów zdecydujemy się podkreślić, a które zbagatelizujemy lub całkowicie zignorujemy. Autorzy książki przedstawili nam zasadniczo wszystkie istotne kierunki krytyki w jednym ciągłym twierdzeniu i zaprosili, byśmy się z nią zmierzyli. Wszyscy naukowcy zainteresowani problemem powstania życia powinni uważnie przestudiować tę książkę i ocenić własną pracę w świetle jej argumentów.
Dean H. Kenyon,
profesor biologii, Uniwersytet Stanowy San FranciscoWstęp autorów
Charles Thaxton, Walter Bradley, Roger Olsen
_Tajemnica początków_ to książka, która musiała zostać napisana. W każdej rozwijającej się dyscyplinie naukowej mamy do czynienia z decydującą dla niej koniecznością testowania koncepcji proponowanych przez badaczy oraz poddawania rygorystycznej analizie stosowanych przez nich procedur eksperymentalnych. Nauka, która tego nie robi, jest skazana na porażkę. Tymczasem okazuje się, że koncepcji ewolucji prebiotycznej lub chemicznej nigdy wcześniej nie poddano takim rygorom. Niniejsza książka nie tylko przedstawia ich całościową krytykę, odwołując się do ustalonych zasad fizyki i chemii, lecz wprowadza także kilka nowych narzędzi analitycznych, szczególnie w rozdziałach szóstym i ósmym.
Nie twierdzimy, że naukowcy nie przedstawili dotychczas żadnej krytyki pomocnej innym badaczom zajmującym się problemem pochodzeniem życia. Przedstawiali taką krytykę i można ją znaleźć rozsianą w literaturze dotyczącej ewolucji chemicznej. Nie pojawiło się jednak jak dotąd całościowe zestawienie takich krytycznych uwag, ich starannie uporządkowane przedstawienie zbierające je w jednej publikacji pozwalającej ocenić ich łączne znaczenie. Tej istniejącej już od kilku lat potrzebie ta właśnie książka, miejmy nadzieję, pomoże zaradzić. Nie należy sądzić, że autorzy konkretnych krytycznych głosów, na których się tutaj powołujemy i których cytujemy, zgodziliby się z ogólną przedstawianą w tej książce tezą. W większości wypadków tak nie jest.
Fakt, że teoria ewolucji chemicznej nie została do tej pory poddana dogłębnej ocenie, nie oznacza, że jest fałszywa, a jedynie tyle, że nierozsądne jest budowanie na niej czegokolwiek lub jej rozszerzanie, dopóki nie będziemy pewni, że da się ją obronić. Dogłębna krytyka teorii ewolucji chemicznej ma kluczowe znaczenie, zwłaszcza że z tej koncepcji wyrasta duża część optymizmu związanego z poszukiwaniem życia w Kosmosie i poszukiwaniem inteligencji pozaziemskiej (program SETI).
Najbardziej kompetentnymi krytykami danej dyscypliny są badacze, którzy się z niej wywodzą. Bywa jednak, że świeże spojrzenie i oryginalny wkład mogą wnieść także naukowcy ze specjalistycznym wykształceniem w dziedzinach częściowo się z nią pokrywających. Poniższe rozdziały zostały napisane przez chemika (CT), materiałoznawcę (WB) i geochemika (RO). Jeśli nasza ocena teorii ewolucji chemicznej okaże się trafna, będzie to oznaczało konieczność zasadniczych zmian w badaniach nad pochodzeniem życia. Jednak nawet jeśli nasza krytyka okaże się niewystarczająca i uda się obronić scenariusz ewolucji chemicznej, być może niniejsza praca pomoże skłonić badaczy do przedstawienia bardziej klarownych i mocniejszych argumentów na jego obronę.
Autorzy chcieliby podziękować następującym wydawnictwom za zgodę na cytowanie tekstu lub reprodukcję rysunku z ich publikacji: Gordon and Breach, Science Publisher, Inc.: Lynn Margulis (ed.), _Origins of Life: Proceedings of the First Conference_, 1970; Simon & Schuster, Inc.: F. Hoyle, N.C. Wickramasinghe, _Evolution from Space_, 1981; Marcel Dekker: S.W. Fox, K. Dose, _Molecular Evolution and the Origin of Life_, revised edition, 1977; prof. A.E. Wilder-Smith, _The Creation of Life_, 1970; MIT Press: J. Neyman (ed.), _The Heritage of Copernicus_, 1974; American Chemical Society: S.W. Fox, K. Haxada, G. Krampitz, G. Mueller, „Chemical Engineering News”, 1970, 22 June.
Chcielibyśmy podziękować w tym miejscu za pomoc, radę, krytykę i zachętę wielu naszym kolegom i przyjaciołom. Bardzo wątpliwe, czy ta książka zostałaby napisana bez ich wsparcia. Niemniej wszelkie błędy dotyczące faktów lub ich interpretacji należy przypisać wyłącznie nam. Niektóre osoby przeczytały cały maszynopis i przedstawiły do niego swoje uwagi, za co chcemy im szczególnie podziękować. Są to: Frank Green, Robert L. Herrmann, Dean Kenyon, Gordon Mills, G. Shaw, Grahame Smith, Peter Vibert i John C. Walton. Osoby, którym pragniemy podziękować za fachowe komentarze do poszczególnych rozdziałów to: Greg Bahnsen, Art Breyer, Tom Cogburn, Preston Garrison, Norman Geisler, Harry H. Gibson Jr, Charles Hummel, Glenn Morton, Francis Schaeffer, David Shotton i Hubert Yockey.
I wreszcie nasze serdeczne podziękowania kierujemy do naszych żon: Carole, Ann i Candace, które zniosły cierpliwie siedem lat badań, pisania i nanoszenia poprawek. To właśnie im, których lojalność i miłość nigdy nie osłabły, dedykujemy tę książkę.
Dallas, Teksas, Boże Narodzenie 1983 roku
C. Thaxton, W. Bradley, R. OlsenRozdział 1
Kryzys w chemii początków życia
W 1953 roku pojawiły się dwa niezmiernie ważne doniesienia naukowe, które zyskały z czasem szeroką akceptację badaczy. Pierwszym był zaproponowany przez Jamesa Watsona i Francisa Cricka model podwójnej helisy kwasu deoksyrybonukleinowego, czyli DNA. Zgodnie z ich słynnym dzisiaj modelem informacja dziedziczna jest przekazywana z pokolenia na pokolenie za pomocą prostego kodu ukrytego w sekwencji określonych składników cząsteczki DNA. Wcześniej sądzono, że spektakularna różnorodność życia wynika po części z odpowiadającej jej różnorodności materiału znajdującego się w jądrze komórkowym. Crick i Watson dokonali przełomu, odkrywając konkretny klucz do różnorodności życia. Była nim niezwykle złożona, ale uporządkowana architektura cząsteczki DNA. Obaj badacze ustalili, że w ten „zwój życia” jest wpisany pewien kod, co zaowocowało znaczącym postępem w naszym rozumieniu niezwykłej struktury życia.
Jak na ironię, niemal w tym samym czasie ukazał się inny raport, autorstwa Stanleya Millera, stanowiący wsparcie eksperymentalne dla tego, co zaczynało jawić się jako coraz bardziej oczywista sprzeczność. Wyniki badań Millera miały stanowić argument za neodarwinowską teorią ewolucji prebiotycznej, zgodnie z którą niewiarygodna złożoność organizacji molekularnej żywych komórek miałaby się w jakiś sposób wyłonić ni mniej, ni więcej, tylko z prostych związków chemicznych wchodzących w przypadkowe reakcje w pierwotnym ziemskim oceanie.
W 1953 roku niewielu badaczy przejmowało się trudnością pogodzenia odkrycia Cricka i Watsona z jednej strony z wynikami eksperymentu Millera z drugiej. Możliwe zresztą, że nikt jej jeszcze nie dostrzegał. Crick i Watson zajmowali się przecież STRUKTURĄ życia, a Miller jego POWSTANIEM. Większość obserwatorów żywiła absolutne przekonanie, że te dwa podejścia badawcze ostatecznie się zbiegną. Sukces eksperymentalny będącego wówczas w młodym wieku Millera był właśnie tym, czego oczekiwano zgodnie z ogólną teorią ewolucji. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z darwinowską, neodarwinowską czy jeszcze inną teorią ewolucji, wyraźnie jest wymagany ewolucyjny wstęp do biologicznej fazy ewolucji. EWOLUCJA CHEMICZNA zatem to prebiologiczna faza ewolucji, w której powstały najwcześniejsze organizmy żywe. Te brzemienne w skutki narodziny życia były wynikiem zmienności sił przyrody oddziałujących w długich okresach – do tysiąca milionów lat, a może dłużej – na materię nieożywioną.
W ciągu kilkudziesięciu lat, jakie upłynęły od doniesień Millera oraz Cricka i Watsona, pojawiły się jednak sygnały, że w królestwie biologii nie wszystko wygląda tak różowo. Mamy dzisiaj znacznie głębszą świadomość niesłychanej złożoności makrocząsteczek takich jak białka i kwasy nukleinowe. Lepsze zrozumienie tych złożoności zrodziło przypuszczenia, że mechanizm DNA może być bardziej skomplikowany, organizacja molekularna zaś bardziej zawiła i bogatsza w informację, niż wcześniej sądzono.
Imponującą złożoność białek, kwasów nukleinowych oraz innych cząsteczek biologicznych obserwuje się obecnie w przyrodzie tylko w organizmach żywych. Jeśli nie zakładamy, że taka złożoność była zawsze obecna w nieskończenie starym Wszechświecie, musiał istnieć w przeszłości czas, kiedy życie pojawiło się _de novo_ z pozbawionej życia, biernej materii. W jaki sposób jednak zwykłe wzajemne oddziaływanie prostych związków chemicznych w pierwotnym oceanie mogło wytworzyć życie, tak jak je dzisiaj rozumiemy? Oto jest pytanie. Dostrzegane znaki nie wróżą dobrze standardowym odpowiedziom, zaś niektórzy badacze sugerują, że dwa wspomniane podejścia nigdy nie dadzą się pogodzić.
Rola przypadku odchodzi w niebyt
Przez kolejne kilkanaście lat w myśli naukowej zaszły istotne zmiany i w 1966 roku w Filadelfii odbyło się sympozjum zorganizowane przez Wistar Institute, mające na celu podkreślenie ich znaczenia. Właśnie tam po raz pierwszy pojawiły się oznaki nadchodzącego kryzysu. Uczestnicy sympozjum zebrali się, aby przedyskutować neodarwinowską teorię ewolucji. Jednym z wniosków była konieczność – jak wyraził to Murray Eden z Massachusetts Institute of Technology – „zdegradowania pojęcia przypadkowości” w teoriach powstania życia „do niewielkiej i nieistotnej roli”. Wniosek ten opierał się na teorii prawdopodobieństwa przedstawiającej na gruncie matematyki możliwość przypadkowego utworzenia się wysoce złożonej struktury molekularnej potrzebnej do życia. Wykorzystując bardzo szybkie komputery, stworzono programy symulujące trwający miliardy lat proces oparty na neodarwinowskim modelu ewolucji. Wyniki tych symulacji pokazały, że złożoność świata biochemicznego nie mogłaby się wyłonić wskutek przypadku, nawet gdyby ten proces ciągnął się przez 10 miliardów lat. Wniosek Edena, nawet jeśli niepokojący, był racjonalny.
Inni uczestnicy sympozjum wyrazili podobne poglądy na temat przypadku lub przypadkowości. V.F. Weiskopf zauważył, iż „można podejrzewać, że wciąż nam brakuje czegoś istotnego ”. Eden wysunął przypuszczenie, że brakującym elementem w układance powstania życia są „nowe prawa”. Przewodniczący sympozjum biolog i noblista sir Peter Medawar otwierając je, powiedział: „Obserwujemy dość powszechne poczucie niezadowolenia z tego, co zaczęto uważać za akceptowaną teorię ewolucji w świecie anglojęzycznym, czyli z tak zwanej teorii neodarwinowskiej”. Jednak prawdziwą skalę rozwijającego się kryzysu przedstawił Marcel Schutzenberger z Uniwersytetu Paryskiego, wyrażając przekonanie, że problemu powstania życia „NIE DA SIĘ ROZWIĄZAĆ W RAMACH OBECNEJ KONCEPCJI BIOLOGII”.
Te komentarze odzwierciedlają bezsilność przypadku jako twórczego mechanizmu dającego początek życiu. Nie wszyscy jednak podpisywali się pod tym wnioskiem. Niektórzy uczestnicy sympozjum, na przykład C.H. Waddington, odrzucali go, twierdząc, że problemem było wadliwe oprogramowanie zastosowane w symulacji komputerowej, a nie przypadek. Stanowisko Waddingtona ilustruje podstawowy dylemat zawsze towarzyszący obliczaniu prawdopodobieństwa. W przypadku takich obliczeń trzeba najpierw założyć prawdopodobny ciąg reakcji chemicznych lub zdarzeń, a następnie obliczyć jego prawdopodobieństwo, licząc na to, że uzyskany wynik będzie przynajmniej w przybliżony sposób przedstawiał prawdopodobieństwo RZECZYWISTEGO przebiegu wypadków. Problem w tym, że istnieje duża niepewność co do rzeczywistego ciągu reakcji chemicznych, a mówiąc krócej, ścieżki chemicznej mającej prowadzić do rozwoju życia. W konsekwencji obliczenia wskazujące na skrajne nieprawdopodobieństwo przypadkowego powstania życia naukowcy przyjmowali jako mało znaczące.
Takie kalkulacje prawdopodobieństwa zostały jednak obecnie uzupełnione przez bardziej definitywny rodzaj obliczeń niewymagających znajomości szczegółowego procesu lub dokładnej ścieżki zdarzeń prowadzących do powstania życia. Ostatnie postępy dotyczące zastosowania pierwszego i drugiego prawa termodynamiki do układów żywych dostarczają podstaw do tych obliczeń. Dzięki nim można obliczyć dokładne prawdopodobieństwo spontanicznej syntezy złożonych związków chemicznych bez względu na ścieżkę, która doprowadziła do ich powstania. Jedyne, czego potrzebujemy, to informacja o początkowym uporządkowaniu chemicznym i złożonym uporządkowaniu tych związków w organizmach żywych. Te obliczenia termodynamiczne zgadzają się co do rzędu wielkości z wcześniejszymi obliczeniami prawdopodobieństwa zależnymi od ścieżki powstawania takich związków. Na przykład niektórzy badacze, w tym uhonorowany Nagrodą Nobla fizykochemik Ilya Prigogine, wykorzystali obliczenia oparte na termodynamice równowagowej, aby wykazać możliwe prawdopodobieństwo spontanicznych narodzin życia. Prigogine i jego zespół ujmują to następująco:
Prawdopodobieństwo tego, że w zwykłych temperaturach zbierze się makroskopowa liczba cząsteczek, dając początek wysoce uporządkowanej strukturze i skoordynowanym funkcjom charakteryzującym organizmy żywe jest bliskie zeru. Koncepcja spontanicznych narodzin życia w jej obecnej postaci jest zatem wysoce nieprawdopodobna nawet w skali miliardów lat trwania ewolucji prebiotycznej.
Zgodność zachodząca między dwoma rodzajami obliczeń prawdopodobieństwa wzmogła rosnącą świadomość kryzysu w chemii początków życia.
Predestynacja biochemiczna
Z powodu rosnącego rozczarowania rolą przypadku w późnych latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zaczął zyskiwać popularność pogląd, że życie było w jakiś sposób rezultatem działania praw przyrody w bardzo długim okresie. Do literatury naukowej weszły takie terminy, jak „ukierunkowany przypadek” i „predestynacja biochemiczna”, mające wskazywać, że życie było w jakiś sposób wynikiem nieodłącznych właściwości materii. Obfite korzystanie z tych terminów oznacza zmianę myślenia. Wielu badaczy uważa, że w powstaniu złożonych struktur molekularnych życia znaczącą rolę odegrały właściwości wiązania atomów. Inni, w tym Michael Polanyi, sugerują jednak, że gdyby za rzeczywistą strukturę DNA, włączając w to rozkład zasad nukleotydowych, odpowiadały właściwości wiązania atomowego, „wówczas taka cząsteczka DNA nie miałaby żadnej zawartości informacyjnej. Jej podobieństwo do kodu uległoby zatarciu z powodu przytłaczającej redundancji”. Tak więc tajemnica kryjąca się za pochodzeniem życia wciąż pozostaje nieodkryta pomimo niewzruszonej pewności niektórych naukowców, że jesteśmy blisko jej rozwiązania. Pokazują to również wyniki badań amerykańskiego programu eksploracji kosmosu.
W 1974 roku Stanley Miller, który nie ustawał w staraniach, by osadzić współczesne badania nad pochodzeniem życia na solidnych podstawach eksperymentalnych, stwierdził:
Jesteśmy pewni, że podstawowe procesy zostały zidentyfikowane poprawnie; do tego stopnia pewni, że wydaje się nieuchronne, iż podobny proces zaszedł na wielu innych planetach Układu Słonecznego . Jesteśmy na tyle pewni naszych idei dotyczących biogenezy, że w 1976 roku wyślemy na Marsa statek kosmiczny, który wyląduje na powierzchni planety i którego głównym celem będzie poszukiwanie żywych organizmów.
W 1976 roku, w przededniu pierwszego udanego lądowania na Marsie, główny biolog NASA, Harold P. Klein, wyjaśnił, że jeśli nasze teorie dotyczące powstania życia są słuszne, powinniśmy znaleźć potwierdzające je dane empiryczne na Marsie. Teorie, o których mówił, zakładały działanie takich samych nieubłaganych sił chemii i fizyki nie tylko na Ziemi, lecz także na Wenus, Marsie i niezliczonych innych planetach w całym Kosmosie. I chociaż niewielu naukowców zajmujących się badaniami Kosmosu spodziewało się znaleźć życie na Marsie, panowała powszechna zgoda co do tego, że uda się tam natrafić na organiczne związki chemiczne odpowiadające jakiemuś etapowi formowania się życia. Rzecz jasna, koszt wysłania lądownika na Marsa był znaczącym opowiedzeniem się za tą pewnością i nadarzała się istotna okazja, by znaleźć dla niej potwierdzenie. Jednakże eksperymenty dotyczące powstania życia przyniosły rozczarowanie, gdyż skład chemiczny Marsa wskazywał na warunki środowiskowe niekorzystne dla ewolucji chemicznej.
W szczegółowym raporcie z analizy danych z Marsa opublikowanym w czasopiśmie „Journal of Geophysical Research” stwierdzono, że „wyniki analizy organicznej nie powinny stanowić zachęty dla osób mających nadzieję na znalezienie życia na Marsie”.
Również wyniki przelotu Voyagera I obok Jowisza (1979) i Saturna (1980) oraz późniejszej misji Cassini-Huygens na Saturna nie mogły napełniać optymizmem wszystkich mających nadzieję na odkrycie w Kosmosie życia innego niż ziemskie. Początkowo sądzono, że bardziej przyjazny dla życia może być jeden z księżyców Saturna, Tytan. Dzisiaj wydaje się, że Tytan jest zimny i martwy, a jego atmosfera to 94 procent azotu, 6 procent metanu i 0,1 procent wodoru.
Kłopotliwą i nierozstrzygniętą kwestią jest nie tylko to, czy słuszne są zastrzeżenia zgłoszone podczas sympozjum zorganizowanego przez Wistar Institute w 1966 roku, ale – jeśli brać pod uwagę wyniki badań, którymi obecnie dysponujemy – czy istnieją powody do optymizmu, co do zasadności „ukierunkowanego przypadku” jako wyjaśnienia powstania życia. Dlaczego nie sprawdziły się nasze oczekiwania dotyczące znalezienia życia najpierw na Księżycu, potem na Wenus, Marsie, Jowiszu, a teraz na Saturnie i jego księżycu, Tytanie?
Nie sposób zaprzeczyć, że przedstawianie biogenezy w kategoriach „czystego przypadku” opiera się wyłącznie na wierze. Nurtująca nas obecnie trudność polega na tym, że również zmodyfikowana wersja tego stanowiska w postaci „ukierunkowanego przypadku” nie radzi sobie zbyt dobrze. Musimy zadać sobie pytanie, czy w naszym rozumieniu ewolucji chemicznej nie kryje się jakaś ułomność – ułomność na tak podstawowym poziomie, że nie do obrony staje się zarówno teoria „czystego przypadku” jak i teoria „kierowanego przypadku”.
Taka ułomność dotycząca rozumienia początków życia nie musi wcale napawać pesymizmem. Filozof nauki Heinz R. Post w pouczającym artykule wskazuje, że może nas ona w rzeczywistości doprowadzić do nowej, lepszej teorii, jeśli tylko nauczymy się rozszyfrowywać płynące z niej wskazówki. Post pisze:
Najlepsi badacze to ci, którzy są mistrzami w zauważaniu pęknięć, anomalii w istniejącej strukturze starej teorii – nie niezgodności z (nowymi) danymi eksperymentalnymi, ale anomalii w obrębie samej teorii. Te pęknięcia są bardzo silnymi wskazówkami sugerującymi strukturę nowej teorii: wnioskujemy niejako naturę nowej – trójwymiarowego zwierzęcia z jego dwuwymiarowych śladów. To ślady nowej teorii skrywające się w starej teorii.
Tak więc na razie twierdzimy, że we wszystkich obecnych teoriach biogenezy rysuje się jakieś pęknięcie. Jego kontury nakreślimy w głównej części książki, co, jak mamy nadzieję, pomoże nam lepiej zrozumieć jego genezę.
Rekonstrukcje spekulatywne
Zanim jednak do tego przejdziemy, warto zastanowić się, jak badania nad pochodzeniem życia mają się do nauki. Bo przecież gdy powstawało życie, nie było przy tym żadnych obserwatorów. Zdaniem niektórych dlatego właśnie pytań o jego początek nie należy traktować jako uprawnionych dociekań naukowych. George Gaylord Simpson zauważył przy innej okazji, iż:
nieodłącznym elementem każdej akceptowalnej definicji nauki jest to, że twierdzeń, których nie da się zweryfikować obserwacyjnie, nie sposób w rzeczywistości uznać za mówiące O czymkolwiek – a przynajmniej nie sposób uznać ich za naukę.
To przede wszystkim z powodu braku możliwości obserwacyjnego potwierdzenia teorii nauka nie może dostarczyć żadnej EMPIRYCZNEJ wiedzy o powstaniu życia i może jedynie sugerować prawdopodobne scenariusze będące próbą rekonstrukcji zdarzeń, które doprowadziły do jego pojawienia się na Ziemi.
Siła nauk przyrodniczych leży w tym, że potrafią wyjaśniać i przewidywać różne zjawiska na podstawie ich obserwowalnych i powtarzających się wystąpień i zgodnie ze znanymi prawami. Nauka natomiast wyjątkowo kiepsko radzi sobie z badaniem zdarzeń wyjątkowych i niepowtarzalnych. Komentując to ograniczenie nauki wpisane w jej istotę, w czasopiśmie „Nature” zauważono:
Badacze przedstawiający hipotezy dotyczące biogenezy nie mają siłą rzeczy możliwości oparcia ich na solidnym fundamencie, co w znacznym stopniu wyjaśnia, dlaczego ta dziedzina nauki jest tak często traktowana z dużą podejrzliwością. To prowadzi do mnożenia się spekulacji, bywało że dość szalonych. Niektóre próby wyjaśnienia powstania życia na Ziemi, jakkolwiek pomysłowe, miały więcej wspólnego z fantazjami literackimi, a znacznie mniej z wnioskowaniem teoretycznym, które można skonfrontować z dowodami obserwacyjnymi tego czy innego rodzaju.
Zgadza się, naturalistyczne wyjaśnienia biogenezy opierają się na spekulacji. Ale czy to od razu znaczy, że takie dociekania nie mają żadnej mocy ani wartości? Tę samą krytykę można odnieść do każdej próby rekonstrukcji jednorazowych zdarzeń z przeszłości. Nie powstrzymuje to jednak Scotland Yardu ani FBI od wykorzystywania, niejednokrotnie ze spektakularnym powodzeniem, kryminalistyki w celu ustalenia sprawcy jakiegoś przestępstwa, w którym nic nie wydaje się oczywiste. Plamy krwi i odciski palców to dane śledczych stanowiące w sądzie dowody poszlakowe. Nie opowiadają własnej historii, więc należy je dopasować do jakiegoś spekulatywnego, ale wiarygodnego scenariusza i zrekonstruować w ten sposób to, co zdarzyło się w przeszłości. Taki scenariusz jest jednak tylko spekulacją i bez względu na to, jak bardzo jest przekonujący, prawda kryjąca się za plamami krwi i odciskami palców może być zupełnie inna od tego, co twierdzą śledczy. Z tego powodu ilekroć ława przysięgłych uznaje kogoś winnym na podstawie poszlak, nie można mówić o całkowitej pewności. Mimo to ława przysięgłych i w takich przypadkach wyrokuje o czyjejś winie i trzeba jedynie, aby można jej było dowieść ponad wszelką wątpliwość. W tym właśnie kryje się wartość spekulatywnej rekonstrukcji jakiegoś przeszłego zdarzenia. Taki spekulatywny scenariusz może czasami skłonić oskarżonego do przyznania się do winy lub pozwoli ujawnić nowych świadków, jednak jego podstawowa wartość polega na tym, że zręczny prawnik potrafi dzięki niemu przekonująco przedstawić całą sprawę ławie przysięgłych, która musi ją ostatecznie rozstrzygnąć.
Badanie ewolucji chemicznej jest uderzająco podobne do kryminalistyki. Zgodnie z tym, co głosi aktualizm, życie pojawiło się w wyniku procesów, które możemy obserwować także dzisiaj i dlatego liczni badacze informują nas o obserwacjach laboratoryjnych oraz eksperymentach mających ich zdaniem stanowić poszlaki wspierające naturalistyczny scenariusz narodzin życia. Nawet jeśli przyjmują oni, że warunki panujące na wczesnej Ziemi różniły się od dzisiejszych, zakładają równocześnie identyczność procesów zachodzących w przyrodzie. Zgodnie z tą logiką, jeśli uda się nam odtworzyć takie warunki laboratoryjnie, powinniśmy oczekiwać pojawienia się zmian, jakie zaszły wówczas. Na tym opierają się SYMULACJE PREBIOTYCZNE opisywane w literaturze naukowej dotyczącej ewolucji chemicznej.
„W tym założeniu przyjmuje się milcząco wymóg, iż w czasie powstawania życia nie »wkroczył w przyrodę« żaden nadprzyrodzony byt sprawczy, by odegrać w tamtej chwili kluczową rolę, a następnie wycofać się z historii”. (Prawdę mówiąc, to założenie wymaga jedynie przyjęcia tego, że w czasie powstania życia lub od chwili jego narodzin nie doszło do jakiejś inteligentnej – celowej – interwencji lub manipulacji w odniesieniu do działania sił przyrody. Twórcy teorii ewolucji chemicznej uznają jej spekulatywny charakter, przedstawiają jednak równocześnie bardzo prawdopodobny scenariusz powstania życia. Zgadzamy się, że próby takich rekonstrukcji mają wartość naukową i nie należy ich z góry odrzucać.
Co więcej, nie ma większego znaczenia, co przyjmiemy za ŹRÓDŁO naszych początkowych założeń. Mamy pełne prawo wywodzić nasze przypuszczenia dotyczące warunków panujących na wczesnej Ziemi z wnioskowania retrospektywnego wychodzącego od warunków obecnych, z intuicji czy nawet z jakiejś świętej księgi. Kryterium naukowości jest jedynie to, czy ten spekulatywny scenariusz odpowiada dostępnym nam danym i czy jest wiarygodny. W tym miejscu należy się pewne wyjaśnienie. Zgodnie ze znaną popperowską definicją teorię uznaje się za naukową, jeśli można ją zweryfikować eksperymentalnie, odwołując się do obserwowalnych i powtarzalnych zjawisk. Na tej podstawie teoria względności, teoria atomowa, teoria kwantowa, teoria mówiąca, że niektóre choroby są wywoływane przez zarazki, zostały uznane za naukowe. Ponieważ wszystkie te teorie wypracowane przez naukę zajmują się różnymi aspektami DZIAŁANIA Wszechświata, możemy je nazwać teoriami operacyjnymi nauki. I dlatego chcemy podkreślić w tym miejscu różnicę między teoriami operacyjnymi a teoriami dotyczącymi pochodzenia czegoś, na przykład pochodzenia życia. Co prawda, na podstawie danych zebranych w eksperymentach laboratoryjnych możemy testować różne spekulatywne scenariusze powstania życia, nie jest jednak możliwe przetestowanie tych modeli w odniesieniu do rzeczywistego zdarzenia, o którym tu mowa. Takie scenariusze muszą więc pozostać na zawsze spekulacjami, a nie wiedzą. Nie ma po prostu sposobu na to, by dowiedzieć się, czy wyniki tych eksperymentów mówią cokolwiek o tym, jak powstało życie. W sensie ścisłym te spekulatywne rekonstrukcje nie są falsyfikowalne i mogą być jedynie ocenione jako prawdopodobne lub nieprawdopodobne. W rzeczywistości jednak, podobnie jak w przypadku spekulatywnych scenariuszy przedstawianych w sali sądowej, brak możliwości uznania scenariusza za niewiarygodny wspiera jego wiarygodność i zwiększa możliwość tego, że rekonstrukcja ma autentyczną wartość wyjaśniającą i jest prawdziwa.
Książka ta jest w dużej mierze poświęcona ocenie spekulatywnych scenariuszy ewolucji chemicznej w świetle obecnych, istotnych dla niej danych. Rozdział drugi to krótki opis historii i statusu teorii ewolucji chemicznej. W rozdziale trzecim dokonamy przeglądu reprezentatywnych eksperymentów symulujących zdarzenia chemiczne na poziomie monomeru. Rozdział czwarty rozpoczyna główną część książki będącą krytyką istniejących teorii ewolucji chemicznej.
Naszym zdaniem teorie ewolucji chemicznej mające wyjaśnić początek życia przechodzą obecnie kryzys. Czytelnik zrozumie, dlaczego tak twierdzimy, po lekturze całej książki. Ale ostrzegamy! Nawet jeśli nasze twierdzenia są choćby tylko częściowo słuszne, oznacza to, że teorie ewolucji chemicznej czeka kilka znaczących zmian. A jeśli okaże się, że mamy rację w znacznym stopniu, wówczas... Na razie jednak zajmijmy się tematem, który interesuje nas w pierwszej kolejności.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------Dotychczas w serii ukazały się:
Jonathan Wells
Ikony ewolucji.
Nauka czy mit?
Phillip E. Johnson
Darwin przed sądem
Michael J. Behe
Czarna skrzynka Darwina.
Biochemiczne wyzwanie dla ewolucjonizmu
Michael J. Behe
Granica ewolucji.
W poszukiwaniu ograniczeń darwinizmu
Jonathan Wells
Zombie-nauka.
Jeszcze więcej ikon ewolucji
Guillermo Gonzales
Jay W. Richards
Wyjątkowa planeta.
Dlaczego nasze położenie w kosmosie umożliwia odkrycia naukowe
William A. Dembski
Wnioskowanie o projekcie.
Wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw
Michael Denton
Kryzys teorii ewolucji
Douglas Axe
Niepodważalne.
Jak biologia potwierdza naszą intuicję, że życie jest zaprojektowane
Michael Denton
Teoria ewolucji.
Kryzysu ciąg dalszy
Stephen C. Meyer
Podpis w komórce.
DNA i świadectwa inteligentnego projektu
Stephen C. Meyer
Wątpliwość Darwina.
Kambryjska eksplozja życia jako świadectwo inteligentnego projektu
William A. Dembski
Nic za darmo.
Dlaczego przyczyną wyspecyfikowanej złożoności musi być inteligencja
Jonathan Wells
Mit śmieciowego DNA
Granville Sewell
Na początku
Eseje o teorii inteligentnego projektu
Michael J. Behe
Dewolucja
Odkrycia naukowe dotyczące DNA wyzwaniem dla darwinizmu
Pod redakcją
Davida Klinghoffera
Kontrowersyjny podpis
Odpowiedź na krytykę książki Podpis w komórce
Marcos Eberlin
Dalekowzroczność
Jak biochemia ukazuje plan i celowość życia
Michael J. Denton
Przeznaczenie natury
Co prawa biologii mówią o naszym miejscu we Wszechświecie
Eric Cassell
Algorytmy zwierząt
Ewolucja a tajemnica zadziwiających instynktów
Michael J. Behe
Pułapka na Darwina
Michael J. Behe odpowiada krytykom
Pod redakcją
Davida Klinghoffera
Spór o Wątpliwość Darwina
Kontrowersja naukowa, której nie sposób zaprzeczyć