Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Takie trudne miłosierdzie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 czerwca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
19,99

Takie trudne miłosierdzie - ebook

Przeciw banalizacji miłosierdzia

O, jak bardzo mnie rani niedowierzanie duszy skarżył się Jezus s. Faustynie [] dusza wyznaje, że jestem Święty i Sprawiedliwy, a nie wierzy, że jestem Miłosierdziem; nie dowierza mojej dobroci. [] Powiedz, że miłosierdzie jest największym przymiotem Boga. Wszystkie dzieła Moich Rąk są ukoronowane Miłosierdziem (Dzienniczek, p. 299-301).

Minęło zaledwie kilkadziesiąt lat od tej rozmowy Faustyny z Jezusem, a potoczne rozumienie Miłosierdzia uległo w Kościele Katolickim biegunowej zmianie. Miłosierdzie zostało odczytane jako powszechna abolicja gładząca hurtem nawet najcięższe grzechy, a w sprawiedliwość Bożą wierzą już tylko nieliczni. Jeśli piekło jest puste (Przecież Bóg nie byłby taki okrutny), to niebo też jest do niczego. Jeśli wszystkie winy mają być bezwarunkowo darowane, to stawia to w wątpliwość sens Ofiary Jezusa na Krzyżu, jako ofiary za nasze grzechy. Po co Zbawiciel schodził na Ziemię, nauczał, ustanawiał Eucharystię, dał się przybić do Krzyża, skoro po wstąpieniu do Nieba i tak machnął na wszystko ręką?

Miłosierdzie to współdziałanie grzesznika z Bogiem, otwarcie na Bożą łaskę, w celu złagodzenia Bożej sprawiedliwości. Pseudo-miłosierdzie zwane ostatnio mizerykordyzmem to dyskretne i konsekwentne, ale za to całkowite wygumkowanie Bożej sprawiedliwości z historii zbawienia.

Czy na pewno o tym Jezus mówił Faustynie?

"Jak znaleźć właściwy język dla opisu kryzysu, w którym znalazł się obecnie Kościół katolicki? Czy da się zachować krytycyzm wobec niebezpiecznych zmian w nauczaniu kościelnym i jednocześnie zachować nadzieję na przyszłość? Taką drogę wybrał ksiądz profesor Paweł Bortkiewicz w jego książce na temat fałszywego miłosierdzia, które to rozpanoszyło się w Kościele. Na pewno jest to ważny głos w obecnej debacie na temat kondycji katolicyzmu."

Paweł Lisicki

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8079-892-2
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Jak znaleźć właściwy język dla opisu kryzysu, w którym znalazł się obecnie Kościół katolicki? Nie jest to wcale łatwe, właśnie ze względu na bezprecedensowy – jak mniemam – charakter choroby. Pierwsze niebezpieczeństwo polega na swego rodzaju przyjęciu za własną postawy, powiedzmy, urzędowego optymizmu. Często widzę ją w mediach katolickich. Publicyści, którzy piszą w oficjalnych katolickich pismach, redagują je lub występują w telewizjach i stacjach radiowych, podchodzą do kolejnych osobliwych zdarzeń – nawet tak szokujących, jak specjalna liturgia błogosławienia par homoseksualnych ogłoszona przez biskupów Belgii lub niektóre postulaty tak zwanej drogi synodalnej w Niemczech, na czele z pomysłem wyświęcania kobiet – jakby nic nadzwyczajnego się nie działo. Ot, toczy się dyskusja, jedni mówią to, inni tamto. Uciekają zatem przed tym, co najważniejsze – wielu katolików publicznie odstępuje od wiary – i starają się zachować postawę _business as usual._ Opisują wystąpienia, spotkania, konferencje, audiencje, przedstawiają nominacje i odwołania, cytują stanowisko odnośnych czynników, jednym słowem dbają o wywołanie wrażenia, że o żadnym kryzysie, a tym bardziej o dramacie mowy być nie może. W efekcie rośnie grupa katolików nominalnych, którzy praktycznie odrzucają Tradycję i naukę moralną Kościoła, akceptując z góry wszystko, co przekazują oficjalne dokumenty watykańskie.

Są też tacy, którzy tak bardzo skupiają się na ciemnych stronach obecnego katolicyzmu, że z osobliwym zaangażowaniem zajmują się wskazywaniem afer, błędów, głupoty i słabości ludzi Kościoła. Wszystko jawi się im w mrocznych barwach, wszędzie dostrzegają macki tej czy innej złowrogiej mafii, a to lawendowej, a to masońskiej, która otorbiła i całkowicie opanowała Kościół. Może to ich prowadzić do rozpaczy, a w skrajnym przypadku wręcz do porzucenia wiary. Czy między tymi skrajnościami można znaleźć drogę środka? Czy da się zachować krytycyzm wobec niebezpiecznych zmian w nauczaniu kościelnym i jednocześnie zachować nadzieję na przyszłość? Na pewno taką drogę wybrał ksiądz profesor Paweł Bortkiewicz, co pokazuje jego obecna książka na temat fałszywego miłosierdzia, które rozpanoszyło się w Kościele. Ksiądz Bortkiewicz nie używa mocnych określeń. Raczej analizuje, porównuje, zestawia ze sobą i pozwala czytelnikowi samemu dokonać wyboru i oceny. Na każdym kroku widać, jak bardzo kocha Kościół i z jakim smutkiem przyjmuje szerzące się w nim zepsucie. Dostrzega – inaczej niż wielu polskich teologów – niebezpieczne tony w wypowiedziach obecnego papieża, ale zawsze stara się interpretować jego słowa i gesty z ostrożnością, szukając tego, co da się uratować. Wyraźnie pokazuje, że jego wielkim nauczycielem i przewodnikiem jest Jan Paweł II, który – jak wierzy ksiądz Bortkiewicz – pokazał właściwe rozumienie miłosierdzia. Takie, które chroni przed jego coraz bardziej powszechną banalizacją. Takie, które powinno być drogowskazem również teraz. I jakie pozwoliłoby przezwyciężyć problemy wynikające z nowego rozumienia miłosierdzia, które pojawia się w wypowiedziach Franciszka.

Sam doskonale pamiętam osobliwe wrażenia, jakie miałem po wizycie w Polsce papieża w 2016 roku, kiedy z jednej strony podkreślił on – co było tak piękne i znaczące – rolę babć w przekazie wiary, z drugiej zaś wypowiadał się tak, jakby, używając określenia księdza Bortkiewicza, miłosierdzie uległo całkowitej, totalnej wręcz banalizacji. Czułem wtedy, wsłuchując się w słowa Franciszka, że mimo najlepszej woli nie potrafię dopasować tego, co mówił, do tego, co przekazała mi babcia, a przecież w żadnym razie nie przekazywała ona niczego nowego i nadzwyczajnego, raczej powszechną naukę Kościoła. Pisałem wtedy, komentując wizytę Franciszka: „Jak to się stało, że z kazań papieskich całkowicie zniknęło słowo »sprawiedliwość«”? (…) Podobna anihilacja dotknęła innego słowa – „sędzia”. Otóż nie mam wątpliwości, że – ucząc się z babcią religii – dowiedziałem się, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Proste pytanie brzmi zatem tak: „Dlaczego, mówiąc tyle o miłosierdziu Bożym, papież ani razu nie wspominał o Bożej sprawiedliwości?”. Jeśli Bóg byłby po prostu wyłącznie miłosierdziem, to czym byłby obiektywny porządek moralny? Jaka byłaby różnica między dobrem i złem? Jeśli sprawiedliwość polega po prostu na miłosierdziu, to w jaki sposób Bóg może być jeszcze sędzią? Czym innym jest być sędzią łagodnym, a czym innym zrezygnować w ogóle z sądzenia. Czy można być sędzią i nie móc wymierzać kary? Jak można twierdzić, że Bóg karze za zło, i jednocześnie uznawać, że do żadnego karania zdolny nie jest i być nie może? To są pytania, które musi sobie zadać każdy katolik i które pojawiają się w różnej formie w rozważaniach księdza Bortkiewicza.

W Krakowie Franciszek mówił: „Bóg nas miłuje takimi, jakimi jesteśmy, i żaden grzech, wada czy błąd nie sprawią, by zmienił swoje zdanie”. (…) Czyli żaden grzech człowieka nie ma wpływu na to, że Bóg go kocha. W podobnym duchu Franciszek napisał w _Amoris_ _Laetitia_: „Nikt nie może być potępiony na zawsze, ponieważ nie jest to logika Ewangelii”. Komentowałem wtedy, porównując te nauki z tym, co wyniosłem z domu, także od mojej babci: „Znów chciałbym zrozumieć, czy te słowa są tylko niejasnymi metaforami, czy faktycznie papież uważa, że wieczne potępienie nie istnieje? Jeśli bowiem poważnie wzywa się mnie, żebym był wdzięczny babci za wiarę, jaką mi przekazała, to nie mam wątpliwości, że w jej głowie myśl o niemożności potępienia wiecznego byłaby czymś horrendalnym. Co zrobić z jej nadzieją na uniknięcie grzechu śmiertelnego? Z jej wysiłkiem, by pomóc duszom w czyśćcu?”. Na koniec dodawałem: „Być może za tymi naukami kryje się jakaś nieujawniona głęboka strategia. Może to świadome i celowe podkreślanie miłosierdzia przez papieża ma pozwolić przełamać barierę, jaka oddziela współczesnych ludzi od wiary. Ale czy chrześcijaństwo ma polegać na tym, by ludziom mówić to, co chcą usłyszeć? A jeśli tak, to jaki jest sens wysiłku moralnego, walki ze złem i z grzechem, skoro moja grzeszność niczego w stosunku Boga do mnie nie zmienia?”. Przypominam te fragmenty swojego komentarza po wizycie papieża w 2016 roku, raptem sześć lat temu, bo dokładnie odnoszą się one do rozważań księdza Bortkiewicza i do podstawowego problemu obecnego pontyfikatu. Jeśli Bóg wszystko afirmuje, to Kościół staje się całkowicie bezbronny w stosunku do kolejnych fal rewolucji. Tak tylko można wytłumaczyć niezwykłą karierę jezuity, ojca Jamesa Martina. Wspomina o niej też ksiądz Bortkiewicz. Pisze: „James Martin, przypisując poprzednikom Franciszka język »pogardliwy i oskarżycielski« w stosunku do osób homoseksualnych, stwierdza, że obecny pontyfikat stanowi »otwarcie drzwi« dla osób LGBT”. To prosta konsekwencja przekonania, że Bóg akceptuje każdego takim, jaki jest. Mamy tu przeciwstawienie między dobrym Franciszkiem i złymi poprzednikami. Gorzej: w ostateczności przyjęcie za słuszne słów i działań ojca Martina prowadziłoby do przewrotu doktryny katolickiej. Jak ocenia jego postawę polski autor?

Wspomniałem, że ksiądz Bortkiewicz waży słowa i – co wynika z pewnością z miłości do Kościoła – unika tego, co kiedyś nazywano zgorszeniem. Nie grzmi i nie rzuca klątw, próbuje zrozumieć, umieścić w kontekście. Tak komentuje aktywność jezuity: „Jego działalność, jak świadczy sam amerykański jezuita, spotyka się z wieloma prywatnymi gestami wsparcia ze strony papieża Franciszka. Te słowa nie zostały nigdy ani zweryfikowane, ani sfalsyfikowane przez papieża. Niemniej zdumiewające, a dla niektórych bulwersujące jest właśnie owo milczenie papieża”. Tu można mieć jednak wątpliwości.

Pierwsza dotyczy „prywatności” gestów papieża. Czy choćby przyjęcie jezuity na półgodzinnej audiencji w Bibliotece Watykańskiej, miejscu, gdzie Ojciec Święty przyjmuje głowy państw, było faktycznie gestem prywatnym? Zdjęcie z tego spotkania obiegło wszystkie światowe media. Czy nominacja jezuity na drugą pięcioletnią kadencję na urząd doradcy Dykasterii ds. Komunikacji Stolicy Apostolskiej – rzecz dokonała się w sierpniu 2022 roku – to gest prywatny? Obawiam się, że w obu przypadkach można mówić o co najmniej publicznym wyrażeniu aprobaty.

Po drugie, można pytać, czy Franciszek – jak pisze ksiądz Bortkiewicz – jedynie milczy. W wysłanym do jezuity w sierpniu 2021 roku liście (własnoręcznym!) napisał przecież: „Chciałbym podziękować Ci za Twój duszpasterski zapał i zdolność do tego, by być blisko ludzi – z bliskością, jaką miał Jezus, a która odzwierciedla bliskość Boga”. „Styl Boga ma trzy elementy: bliskość, współczucie, delikatność. W ten sposób zbliża się do każdego z nas”. „Gdy myślę o Twojej pracy duszpasterskiej, widzę, że nieustannie starasz się naśladować styl Boga. Jesteś księdzem dla wszystkich, tak jak Bóg jest ojcem dla wszystkich”. Doprawdy, trudno o mocniejszy wyraz poparcia. Porównanie działalności wspierającej ruch LGBT ojca Martina do działalności Boga – co można jeszcze dodać? „Modlę się, byś dalej szedł tą drogą, będąc blisko, współczując, mając wielką delikatność” – to dalsze słowa z listu. I na koniec: „Modlę się za Twoją wierną trzódkę i wszystkich tych, których Pan umieścił w Twojej pieczy, abyś ich chronił i sprawił, że wzrastać będą w miłości naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Trzódka, o której mowa, obejmuje tęczowych radykałów. Nie wiem zatem, czy można tu mówić o „zdumiewającym milczeniu papieża”. Raczej o szokującym wsparciu dla propagatora ideologii gender.

Ksiądz Bortkiewicz wielokrotnie odwołuje się do nauk Jana Pawła II, wierząc, że to polski papież przezwyciężył opozycję sprawiedliwości i miłosierdzia. To Jan Paweł II – sądzi ksiądz Bortkiewicz – wskazał też drogę dla Kościoła, którą ma być zaangażowanie na rzecz godności człowieka. „Tam, na krzyżu, Bóg potwierdza w sposób absolutnie radykalny godność osoby ludzkiej, wskazując na cenę, za jaką człowiek został odkupiony. Tam, na krzyżu, Chrystus staje się wołaniem, którego już nic nie zdoła zagłuszyć – wołaniem Boga. Sam, będąc niemym krzykiem prośby o miłosierdzie dla cierpiącego Boga, to miłosierdzie okazuje człowiekowi. W ten sposób zachęca człowieka do aktywnego działania na rzecz miłosierdzia”. Cóż, nie mogę pozbyć się wątpliwości. Czy jeśli godność człowieka została – jak twierdzi za Janem Pawłem II ksiądz Bortkiewicz – potwierdzona w sposób „absolutnie radykalny”, to czy nie musi to prowadzić właśnie do banalizacji miłosierdzia? Jeśli Bóg raz na zawsze w absolutnie radykalny sposób potwierdził godność człowieka, to czy ten może ją utracić? A jeśli nie może, to czy miłosierdzie nie musi, z konieczności, stać się nie Bożym wolnym przywilejem, ale prawem człowieka? Jak pogodzić to radykalnie absolutne potwierdzenie godności z porządkiem sprawiedliwości, który zakłada, że człowiek może właśnie swą godność zatracić?

Zostawię już czytelnika z tymi (i z innymi) pytaniami i z książką księdza profesora Bortkiewicza. Na pewno jest to ważny głos w obecnej debacie na temat kondycji katolicyzmu.

Paweł LisickiWPROWADZENIE (DOŚĆ OSOBISTE)

Wokresie Wielkiego Postu 2018 roku głosiłem rekolekcje w parafiach prowadzonych przez moje zgromadzenie zakonne – Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej w Chicago. Były to dwa ośrodki: kościół pod wezwaniem Trójcy Świętej, popularne Trójcowo, i parafia Pięciu Braci Męczenników, szczególna choćby z tego względu, że gościł w niej w czasie swojego pobytu w Stanach Zjednoczonych Święty Jan Paweł II.

To był mój pierwszy pobyt w Chicago i nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że w pierwszej chwili poczułem się zagubiony w tym mieście gigantycznych, imponujących wieżowców, w mieście przecinanym siecią kanałów i zwodzonych mostów, a także krzyżujących się ulic z liniami nadziemnych linii kolejki miejskiej.

Poczucie zagubienia w pewnej chwili minęło, ale o wiele trwalsze pozostawało poczucie zadziwienia. Z dnia na dzień utrwalał się podziw dla polskich emigrantów, którzy – przybywając tu na początku XX wieku dla emigracji zarobkowej – potrafili dzielić zarobione pieniądze na własne utrzymanie, na potrzeby rodzin zostawionych w kraju, ale nie szczędzili też środków na budowę kościołów, w których mogli się gromadzić. Te kościoły do dzisiaj imponują nie tylko swoim ogromem, lecz także bogatym wystrojem wnętrza. Dziś niektóre z nich chylą się ku upadkowi – emigracja ma swoje prawa, dzielnice zamieszkałe niegdyś przez Polaków zmieniają swoją strukturę demograficzną i wyznaniową, Polacy przenoszą się w inne rejony, a niejednokrotnie z tego powodu zmienia się mapa wyznań na danym terenie. Ale pośród tej zmieniającej się panoramy kilkakrotnie spotkałem wielkie obrazy Jezusa Miłosiernego. Sprawiały one, że spoglądało się na miasto i jego mieszkańców przez pryzmat miłosierdzia.

Rozpoczynam jednak to wprowadzenie od wspomnienia tamtej wizyty z jeszcze innego powodu. Otóż w czasie pobytu w Chicago jeden z moich młodszych współbraci, ksiądz Krzysztof Janicki, zaproponował mi odwiedziny w stosunkowo nieodległym ośrodku uniwersyteckim i seminaryjnym – University of Saint Mary of the Lake w Mundelein.

Wędrując ścieżkami tego kampusu uniwersyteckiego, przeżyłem spotkanie, którego nie mogę zapomnieć. Przemierzając obszar posesji uniwersyteckiej, rozmawialiśmy ze sobą oczywiście po polsku. W pewnej chwili strażnik uniwersytecki, zajęty jakąś pracą przy klombie na rondzie kampusu, podniósł głowę i zainteresował się, że słyszy polski język.

Obrzucił nas spojrzeniem i odezwał się do nas. I wtedy – ku mojemu bezbrzeżnemu zdumieniu – powiedział, że mnie poznaje. Okazało się, że regularnie oglądał Telewizję Trwam i stąd rozpoznał moją twarz. Wymieniliśmy kilka grzecznościowych zdań, po czym pan Zbigniew Czapek (bo tak się nazywa) objaśnił, które budynki kampusu warto odwiedzić

Kilkanaście dni później wylatywałem z Chicago do Warszawy. Na lotnisku podszedł do mnie jakiś mężczyzna i przedstawił się. Wytłumaczył, że nie dziwi się, że go nie poznaję, bo jest tym razem bez munduru, ale spotkaliśmy się przecież w Mundelein. Znowu krótka zdawkowa rozmowa. Zajęliśmy miejsca w samolocie, rozdzielone może dwudziestoma, może trzydziestoma rzędami. Prawdopodobieństwo ponownego spotkania było znikome.

A jednak ponownie zetknęliśmy się w jakimś punkcie odprawy na lotnisku. Obaj mieliśmy kilka godzin oczekiwania na samoloty przesiadkowe. Pan Zbigniew leciał do Rzeszowa, ja musiałem czekać na lot do Poznania. Poszliśmy na kawę. Rozpoczęła się rozmowa, która szybko przekroczyła standardy tego typu konwersacji. Usłyszałem pytanie o dokładną datę objawień siostry Faustyny. Mój rozmówca przyznał przy tym, że ma wykształcenie wojskowe, że interesuje się militariami i historią XX wieku, a zwłaszcza historią II wojny światowej i właśnie w kontekście tej historii pytał mnie o datę objawień. Zawstydzony przyznałem, że nie potrafię jej podać. A wtedy on zestawił kilka faktów w interesującym opowiadaniu, a raczej wykładzie. Poprosiłem, żeby te swoje dociekania sformułował pisemnie. Poniżej przedstawiam kilka faktów.

Najpierw 1922 rok. To rok, w którym Helena Kowalska przedstawiła rodzicom wolę wstąpienia do zakonu. W tym także roku, 29 maja, Hitler zaprezentował odczyt dla Berlińskiego Klubu Narodowego 1919 (Berliner Nationalklub von 1919). Zrzeszał on oficerów, urzędników i przemysłowców, którzy po wygłoszonym przemówieniu stali się sponsorami partii hitlerowskiej. Pieniądze i rosnąca rzesza sympatyków zaczęły tworzyć od listopada 1922 roku kult charyzmatycznego wodza – Führera. Hitler zaczął tym samym niejako konkurować z Mussolinim, który w dniach 27–29 października 1922 roku podjął próbę zamachu stanu (tak zwany marsz na Rzym), zakończoną dojściem Duce do władzy.

Nieco wcześniej, bo 3 kwietnia 1922 roku, Józef Stalin został sekretarzem generalnym Wszechrosyjskiej Partii Komunistycznej (bolszewików). Jakkolwiek początkowo funkcja ta miała jedynie formalny charakter, to jednak Stalin uczynił ją platformą stopniowego powiększania zakresu swej władzy. Kilkanaście dni później, 16 kwietnia 1922 roku, zawarty został sowiecko-niemiecki układ w Rapallo, którego konsekwencją stało się podpisane 11 sierpnia tego samego roku porozumienie o współpracy między Rosją sowiecką a Niemcami.

W 1924 roku Helena Kowalska wyjechała do Warszawy, by wstąpić do klasztoru. W tym samym roku Hitler, odsiadując wyrok za pucz monachijski, napisał w więzieniu dzieło swojego życia _Mein Kampf_. 21 stycznia tego roku, po śmierci Lenina, Stalin zaczął starania o przejęcie władzy absolutnej w Związku Sowieckim.

Te dwa lata stanowią niezwykle intrygujący kontekst, na tle którego warto dostrzec najistotniejsze fakty historii objawień danych świętej siostrze Faustynie.

22 lutego 1931 roku siostra Faustyna, przebywając w Płocku, zobaczyła Pana Jezusa. „Wieczorem, kiedy byłam w celi – zapisała w swym _Dzienniczku_ – ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: »Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: _Jezu, ufam Tobie._ Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie«”1.

Jak zauważył pan Zbigniew Czapek, zaledwie pół roku wcześniej, 14 września 1930 roku, NSDAP odniosła pierwszy sukces w wyborach do Reichstagu. Partia zajęła wówczas drugie miejsce w wyborach, uzyskując 107 mandatów. Ten sukces sprawił, że Hitler i jego stronnicy zaczęli być postrzegani jako ludzie o znaczącym potencjale politycznym.

5 stycznia 1931 roku w mieszkaniu Hermana Göringa Hitler spotkał się z Hjalmarem Schachtem, prezesem banku Rzeszy, i Friedrichem „Fritzem” Thyssenem, przemysłowcem. Niedługo potem Schacht zasugerował Heinrichowi Brüningowi, kanclerzowi Rzeszy, wciągnięcie narodowych socjalistów do współodpowiedzialności za rządzenie państwem.

Konkretnym efektem nawiązanych relacji stały się starania o nadanie Hitlerowi niemieckiego obywatelstwa, zakończone sukcesem 25 lutego 1932 roku. Umożliwiło mu to start w wyborach na stanowisko prezydenta. Co prawda wybory wygrał Paul von Hindenburg, ale pogłębiający się zamęt na scenie politycznej Niemiec radykalizował nastroje i poglądy społeczne. Dlatego 30 stycznia 1933 roku Hitler został mianowany kanclerzem.

W tym samym roku w ciągu miesiąca – od 21 lutego do 21 marca – powstały kolejno sądy specjalne, podpalono Reichstag, NSDAP wygrała wybory i wreszcie powstał pierwszy obóz koncentracyjny KL Dachau. W kolejnym miesiącu zostało utworzone Gestapo.

Tymczasem na wschodzie Europy na przełomie 1930 i 1931 roku Związek Sowiecki zaczął tworzyć typowo ofensywny rodzaj wojsk – wojska powietrznodesantowe. W wyniku nielegalnej sprzedaży przez amerykańskiego inżyniera Waltera Christiego Sowieci pozyskali dwa zaprojektowane przez niego czołgi M1930. Z tych prototypów powstała seria czołgów BT. Stanowiły one trzon sowieckich wojsk pancernych, którymi Stalin chciał podbić Europę. Miesiąc przed pojawieniem się Pana Jezusa w celi siostry Faustyny miał miejsce IX Zjazd Komsomołu, który lansował hasło „komsomolec do samolotu”, co oznaczało w praktyce wezwanie do masowego szkolenia pilotów mogących w przyszłości podjąć inwazję na Europę.

Kolejne objawienie miało miejsce z 13 na 14 września 1935 roku. Wtedy Pan Jezus objawił świętej siostrze Faustynie treść _Koronki do Miłosierdzia Bożego_. 13 września siostra Faustyna podczas pobytu w swojej celi ujrzała „anioła, wykonawcę gniewu Bożego. Był w szacie jasnej, z promiennym obliczem, obłok pod jego stopami, z obłoku wychodziły pioruny i błyskawice do rąk jego, a z ręki jego wychodziły i dopiero dotykały ziemi”. Siostra Faustyna, widząc to, zaczęła „błagać Boga za światem słowami wewnętrznie słyszanymi”2 (Dz. 474). Na drugi dzień, to jest 14 września 1935 roku, kiedy weszła do kaplicy, usłyszała w swojej duszy słowa na temat modlitwy, której nauczyła się poprzedniego dnia: „Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu Mojego. Odmawiać ją będziesz przez dziewięć dni na zwykłej cząstce różańca w sposób następujący: najpierw odmówisz jedno _Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo_, i _Wierzę w Boga_, następnie na paciorkach _Ojcze nasz_ mówić będziesz następujące słowa: Ojcze Przedwieczny ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego; na paciorkach _Zdrowaś Maryjo_ będziesz odmawiać następujące słowa: Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego. Na zakończenie odmówisz trzykrotnie te słowa: Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem”3.

Zaledwie dzień później, 15 września, niemiecki Reichstag przyjął pakiet ustaw zwanych ustawami norymberskimi (Nürnberger Gesetzen, Nürnberger Rassengesetze – norymberskie ustawy rasowe). Objęły one ustawę o obywatelstwie Rzeszy, ustawę o ochronie krwi niemieckiej i niemieckiej czci, ustawę o barwach i fladze Rzeszy. Zdaniem takich badaczy jak profesor Michał Leśniewski z IH UW „ustawy norymberskie były krokiem do eliminacji Żydów ze społeczeństwa niemieckiego, a także początkiem ich tragedii, zakończonej Holokaustem”4.

W dniach rozgrywających się wydarzeń, a więc w okresie od 12 do 17 września 1935 roku, w Związku Sowieckim na poligonie pod Kijowem trwały manewry Kijowskiego Okręgu Wojskowego. W ramach tych ćwiczeń 14 września przeprowadzono desant trwający niecałe dwie godziny, który okazał się szokującym doświadczeniem dla obecnych na ćwiczeniach obserwatorów z państw zachodnich. Była to demonstracja siły Armii Czerwonej, a zarazem ukazanie bezbronności państw Zachodu.

Ostatnie objawienie miało miejsce 10 października 1937 roku, kiedy Pan Jezus objawił świętej siostrze Faustynie tak zwaną godzinę świętą. „O trzeciej godzinie błagaj Mojego miłosierdzia, szczególnie dla grzeszników, i choć przez krótki moment zagłębiaj się w Mojej męce, szczególnie w Moim opuszczeniu w chwili konania. Jest to godzina wielkiego miłosierdzia dla świata całego. Pozwolę ci wniknąć w Mój śmiertelny smutek. W tej godzinie nie odmówię duszy niczego, która Mnie prosi przez mękę Moją...”5.

Rok 1937 ma także w swoim kalendarium wydarzenie niezwykle dramatyczne. 5 listopada 1937 roku Adolf Hitler odbył tajną odprawę w kancelarii Rzeszy. Wzięli w niej udział minister wojny feldmarszałek Werner von Blomberg, minister spraw zagranicznych Konstantin von Neurath oraz głównodowodzący trzech rodzajów broni – generał Werner von Fritsch, dowódca Wehrmachtu, admirał generał Erich Raeder, dowódca Kriegsmarine, oraz minister Hermann Göring, dowodzący Luftwaffe. W czasie tej odprawy Hitler przedstawił swój plan zwiększenia przestrzeni życiowej dla Niemców. Ta zapowiedź wojny będzie oznaczać w efekcie zagładę około 80 milionów ludzi.

Mój rozmówca, zestawiając te fakty historyczne – Bożej ekonomii zbawienia i ludzkiej tajemnicy nieprawości oraz historii rodzących się totalitaryzmów – jako klucza interpretacyjnego użył słów Świętego Pawła: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego” (Rz 5,20–21).

Zestawienie tych dwóch historii: Bożej historii zbawienia i ludzkiej tajemnicy nieprawości, _misterium iniquitatis_, tajemnicy bezbrzeżnego zła przekraczającego dolne granice człowieczeństwa samo w sobie godne jest przywołania. Stanowi prowokację w kilku przynajmniej – jak sądzę – płaszczyznach. Chciałbym wydobyć jedną z nich, albowiem stanowi ona zarazem uzasadnienie tej książki.

Objawienie Bożego miłosierdzia dokonało się w czasie eskalacji zła dwóch totalitaryzmów, zła, które zdawało się i zdaje niekiedy do dzisiaj mieć charakter wręcz absolutny. Absolutny, to znaczy nieograniczony, niepokonalny, niezwyciężony. A jednak, jak powiedział Święty Jan Paweł II w książce _Pamięć i tożsamość,_ „jest miara wyznaczona złu”. Tą miarą jest odkupienie, zwycięstwo Chrystusa na drzewie krzyża. To odkupienie jest nam dane poprzez tajemnicę miłosierdzia. Można powiedzieć, że odpowiedzią na diaboliczną ekspansję zła jest miłosierdzie, pozornie bezbronne, a przecież zwycięskie.

Ale to napięcie między tajemnicą nieprawości a Bożym miłosierdziem ukazuje straszliwą cenę, jaką Bóg zapłacił za ludzkie grzechy. Cały ten kontekst historyczny pokazuje, jak wielką cenę, jak niezrównaną cenę ma Boże miłosierdzie. Wszak Pan Jezus zachęcił nas przez świętą siostrę Faustynę, by mówić „dla Jego bolesnej Męki miej miłosierdzie dla nas i całego świata”. „Dla Jego bolesnej Męki…”. Ta Męka jest miarą Bożego miłosierdzia.

Trzeba te słowa przypomnieć dzisiaj, gdy dokonujemy w równej mierze banalizacji zła, jak i banalizacji miłosierdzia.

To może dlatego miłosierdzie jest odnoszone albo do fałszywych dramatów współczesności, takich jak problemy ekologiczne czy klimatyczne, albo do fałszywych rozwiązań realnych ludzkich dramatów, jak to ma miejsce w przypadku tak zwanych osób transseksualnych, czyli osób o zaburzonej tożsamości seksualnej, jak to ma miejsce w odniesieniu do niektórych grup imigrantów idących na wojnę cywilizacyjną, jak to ma wreszcie miejsce w sytuacji osób dotkniętych realnymi dramatami zranionej i zdradzonej miłości małżeńskiej. To właśnie w tych obszarach dokonuje się dzisiaj szczególnie banalizacja miłosierdzia.

Już w czasie pisania tej książki natrafiłem na interesujący artykuł pod znamiennym włoskim tytułem _Misericordia o misericordismo: significato e differenze_6.

Polskim odpowiednikiem włoskiego słowa _misericordismo_ jest słowo „mizerykordyzm”, słowo, które – podobnie jak inne -izmy: ekologizm, feminizm, genderyzm – ma w sobie nośność ideologii.

Pojawiła się zatem myśl, by zatytułować te refleksje Mizerykordyzm a miłosierdzie. Ponieważ jednak mizerykordyzm jest neologizmem mało czytelnym, stąd ostatecznie dokonała się korekta tytułu. Obecny wywodzi się ze słów, które w dramacie Karola Wojtyły _Brat naszego Boga_ wypowiada główny bohater, Adam, odkrywając ostatecznie tajemnicę miłosierdzia w Chrystusie – wyniszczonym, a przecież pięknym, najpiękniejszym… „O, jakież trudne piękno, jak trudne. / Takie piękno nazywa się Miłosierdzie”.

Dziś te słowa nabierają nowego znaczenia…WSTĘP

Jak słusznie zauważa jeden ze współczesnych teologów pastoralistów, miłosierdzie jest bez wątpienia współczesnym znakiem czasu7. Nie jest zatem zaskoczeniem, że Kościół, zaczynając od połowy XX wieku, szczególnie wnikliwie wpatrzony w odczytywanie _kairoi_ – znaków czasu – podąża w głąb tej tajemnicy. Papieże soborowi i posoborowi stawiają kwestię miłosierdzia w centrum nauczania i praktyki Kościoła.

Święty Jan XXIII przypominał, że miłosierdzie stanowi najpiękniejsze imię i najpiękniejszy tytuł Boga. Reorientacja soborowa zapoczątkowana przez papieża Jana XXIII miała na celu między innymi odejście od stylu skoncentrowanego na krytyce i walce wraz z potępieniem błędów przeciwników, a przejście w stronę dialogu i szukania zrozumienia. Słusznie można stwierdzić, że Święty Jan XXIII nakreślił nowy styl pastoralny. Jednak równie słuszne jest stwierdzenie, że cechą tego stylu był integralny i nierozerwalny związek prawdy i miłosierdzia.

Święty Jan Paweł II bywał i jest określany mianem papieża miłosierdzia. Jest wiele powodów, aby tak go tytułować. Charakterystyczny dla osoby i pontyfikatu Świętego Jana Pawła II pozostaje choćby gest okazanego miłosierdzia i przebaczenia człowiekowi, który dokonał zamachu na życie papieża. W okresie Wielkiego Jubileuszu papież zaapelował do przywódców świata o dokonanie spektakularnych gestów miłosierdzia. Jednym z nich było oddłużenie krajów najbardziej zadłużonych, a przez to dotkniętych biedą i patologiami społecznymi. Innym gestem, o który również skutecznie zaapelował papież, było moratorium na wykonywanie kary śmierci. Niezapomniana pozostaje pierwsza w III tysiącleciu kanonizacja zakonnicy i mistyczki, apostołki Bożego miłosierdzia, siostry Faustyny Kowalskiej. Także papieżowi Janowi Pawłowi II zawdzięczamy ogłoszenie pierwszej niedzieli po Wielkanocy Niedzielą Miłosierdzia.

Jakby pieczęcią tych gestów i znaków wpisujących miłosierdzie Boga w życie Świętego Jana Pawła II i całego Kościoła było jego odchodzenie do domu Ojca w wieczór poprzedzający Niedzielę Miłosierdzia. Dokonana sześć lat później, w 2011 roku beatyfikacja Jana Pawła II odbyła się właśnie w tę Niedzielę Miłosierdzia i była jakby znakiem Bożej Opatrzności.

Nie sposób jednak zapomnieć o tym, że Święty Jan Paweł II, będąc żywym świadkiem miłosierdzia i jego gorącym promotorem, dokonał także niezrównanie głębokiej refleksji nad tajemnicą tego niezwykłego przymiotu Boga. Uczynił to w swojej encyklice _Dives in misericordia_, łącząc w ten sposób doktrynę i praktykę pastoralną. Cała konstrukcja encykliki jest medytacją przechodzącą w analizę tajemnicy Bożego miłosierdzia objawionej w nauczaniu Chrystusa poprzez przypowieść o miłosiernym Ojcu, ale także poprzez misterium krzyża. Z tej medytacji i refleksji teologicznej rodzą się praktyczne postulaty i wezwania, które znalazły swój wyraz w przesłaniu wypływającym z Polski do całego świata, przesłaniu o potrzebie „wyobraźni miłosierdzia”.

Papież widział potrzebę Bożego miłosierdzia w perspektywie ogólnoludzkiej i ogólnoświatowej. Jego zawołanie z inauguracji pontyfikatu o otwarciu drzwi Chrystusowi w odpowiedzi na lęki współczesnego człowieka i świata można odczytać jako wołanie o otwarcie się na miłosierdzie Boga. Taka interpretacja wydaje się zasadna w świetle słów encykliki o miłosierdziu:

„wielu ludzi i wiele środowisk, kierując się żywym zmysłem wiary, zwraca się niejako spontanicznie do miłosierdzia Bożego w dzisiejszej sytuacji Kościoła i świata. Przynagla ich do tego zapewne sam Chrystus działający przez swego Ducha w ukryciu ludzkich serc. Objawiona bowiem przez Niego tajemnica Boga, który jest »Ojcem miłosierdzia«, staje się w kontekście zagrożeń człowieka w naszej epoce, jakby szczególnym wezwaniem skierowanym do Kościoła” (DiM, 2).

Dla Świętego Jana Pawła II najgłębszym źródłem ludzkiego lęku było odrzucenie Boga żywego i przyjęcie w konsekwencji postawy życia tak, jakby Bóg nie istniał. W odpowiedzi na te dogłębnie godzące w istotę człowieka procesy sekularyzacji i laicyzacji Święty Jan Paweł II pytał niejako w imieniu współczesnego człowieka z głębokim niepokojem o „rozwiązanie straszliwych napięć, które spiętrzyły się w świecie i zaległy pomiędzy ludźmi. A jeśli nieraz nie odważa się już wypowiedzieć tego słowa »miłosierdzie« albo nie znajduje dla niego pokrycia w swojej świadomości, wypranej z treści religijnej, to tym bardziej trzeba, ażeby Kościół wypowiedział to słowo w imieniu nie tylko własnym, ale także w imieniu wszystkich ludzi współczesnych” (_DiM_, 15).

Następca Jana Pawła II na Stolicy Piotrowej, papież Benedykt XVI, jeszcze jako dziekan kolegium kardynalskiego w czasie Mszy Świętej o wybór nowego papieża podkreślił centralne znaczenie Ewangelii miłosierdzia w misji pastoralnej Kościoła:

„Jezus Chrystus jest uobecnieniem miłosierdzia Bożego: spotkać Chrystusa znaczy spotkać Boże miłosierdzie. Miłosierdzie Chrystusa nie jest tanim darem łaski, nie oznacza banalizacji zła. Chrystus nosi w swoim ciele i w swojej duszy całe brzemię zła, całą jego niszczycielską moc. Spala i przemienia zło w swym cierpieniu, w ogniu swojej cierpiącej miłości”8.

Bardzo mocno, a może wręcz profetycznie wybrzmiały słowa:

„Miłosierdzie Chrystusa nie jest tanim darem łaski, nie oznacza banalizacji zła”.

Sam papież Benedykt XVI uczynił wiele, aby te słowa potwierdzić swoim nauczaniem. Dokonał tego choćby poprzez dwie wielkie encykliki wiążące teologiczną ideę Bożego miłosierdzia z wyzwaniami współczesnego świata. Mowa o encyklikach _Deus caritas est_ (2006) oraz _Caritas in veritate_ (2009).

Proklamując w nich prymat miłości miłosiernej ponad sprawiedliwością, bardzo wyraźnie stwierdził, że nie ma nigdy miłości bez sprawiedliwości. „Kto kocha z miłością bliźniego, jest przede wszystkim sprawiedliwy wobec innych. Sprawiedliwość nie tylko nie jest obca miłości, nie tylko nie jest drogą alternatywną albo paralelną w stosunku do miłości: sprawiedliwość jest nieodłącznie związana z miłością”(_CiV_, 6).

Po abdykacji Benedykta XVI rozpoczął się pontyfikat papieża Franciszka. Już od początku nowy papież mocno akcentował miłosierdzie. Można by było zatem odczytywać ten akcent jako prostą kontynuację myśli i dzieła poprzedników. Ale nie jest żadną tajemnicą, że sam papież dawał wyraźnie do zrozumienia, co skwapliwie wydobywali interpretatorzy i komentatorzy jego wypowiedzi, że jego celem i zamiarem jest zmiana paradygmatu w Kościele.

Jose Antonio Ureta, autor książki _Zmiana paradygmatu papieża Franciszka_, w rozmowie z brazylijskim miesięcznikiem „Catolicismo” na pytanie redakcji, czym jest promowana dziś w Kościele „zmiana paradygmatu”, odparł:

„W tradycyjnym rozumieniu paradygmat to model bądź standard, którego należy przestrzegać. W dziedzinie filozofii nauki termin »zmiana paradygmatu« – będący tłumaczeniem _paradigm shift_: pojęcia przedstawionego przez Thomasa Kuhna – stał się tożsamy z nowym systemem lub modelem pojęciowym, który całkowicie przekierowuje dalszy rozwój badań. Przyjęta w powszechnym użyciu i poza sferą nauki zmiana paradygmatu oznacza – według znanego pisarza George’a Weigla – »dramatyczną, nagłą i nieoczekiwaną zmianę w ludzkiej myśli, a więc coś na kształt nowego początku«”9.

Dopytywany o odniesienie tego określenia do pontyfikatu papieża Franciszka stwierdził:

„Myślenie o nowym modelu pojęciowym dla Kościoła założonego przez Jezusa Chrystusa jest – delikatnie mówiąc – przedsięwzięciem bardzo śmiałym. Kościół katolicki otrzymał w depozycie Boże Objawienie, którego niezmienne treści zostały wyjaśnione przez stałe i spójne na przestrzeni dwudziestu stuleci Magisterium Kościoła. Niemniej jednak to sam papież Franciszek użył owego terminu, wyrażając pragnienie, by »radykalna zmiana paradygmatu zainspirowała odważną rewolucję kulturalną« w katolickiej edukacji akademickiej. Można o tym przeczytać w niedawnej konstytucji poświęconej katolickiemu nauczaniu uniwersyteckiemu.

Pojęcia takie jak »rewolucja kulturalna« i »zmiana paradygmatu« przywodzą na myśl ideę zerwania lub nieciągłości w stosunku do poprzednich modeli. Koncepcję ową odnosi się przede wszystkim do teologii moralnej, ta zaś obejmuje doktrynę społeczną Kościoła, w ramach której określa on swoje relacje ze współczesnym społeczeństwem. Dotyczy to najróżniejszych dziedzin, od nauki po gospodarkę, od polityki po dyplomację. Zgodnie z opinią zuchwałej grupy biskupów i niepozbawionych wpływów uczonych we wszystkich tych obszarach potrzebna jest zmiana paradygmatu”10.

Słowa Jose Antonia Urety, Chilijczyka, założyciela i członka Fundación Roma, jednej z najbardziej wpływowych chilijskich organizacji zaangażowanych w obronę życia i rodziny, wydają się znajdować potwierdzenie. Stwierdzenia dotyczące zmiany paradygmatu, który mocniej akcentuje praktykę duszpasterską niż doktrynę, padają z ust zarówno zwolenników obecnego pontyfikatu, jak i jego krytyków.

Do grona zwolenników można zaliczyć niedawno zmarłego cenionego niemieckiego teologa moralisty, jednego z głównych architektów Drogi synodalnej w Niemczech, księdza Eberharda Schockenhoffa. Komentując spór wokół adhortacji papieża Franciszka o małżeństwie, który doprowadził do dramatycznego aktu prośby o jednoznaczną interpretację wątpliwości związanych z lekturą tego dokumentu, niemiecki teolog przyznaje:

„Od samego początku pontyfikatu daje się zauważyć sceptycyzm Franciszka wobec stosowania zasad ogólnych do skomplikowanych sytuacji duszpasterskich oraz wobec łatwości, z jaką metoda dedukcyjna wyprowadza z norm ogólnych dalekosiężne wnioski dla każdej sytuacji szczegółowej (por. _AL_, 2). Franciszek wyraża przekonanie, że konieczna jedność w nauczaniu i praktyce Kościoła nie stanowi przeszkody, by istniały różne sposoby interpretowania pewnych aspektów nauczania lub niektórych wynikających z niego konsekwencji” (_AL_, 3)11.

Papieskie słowa oczywiście nie są dosłownie i wyraźnie zadeklarowanym sytuacjonizmem etycznym. Nie są jednak zarazem wyraźnym zadeklarowaniem rozstrzygania sytuacji wątpliwych w oparciu o obiektywne i absolutne normy moralne. To właśnie ta niejednoznaczność sprawia, że papieskie nauczanie bywa interpretowane w sposób niezwykle rozbieżny. I to właśnie w tym obszarze interpretacji wydaje się dzisiaj dokonywać dewaluacji wielkich tematów wiary.

Ten proces w sposób szczególny dotyczy sfery miłosierdzia. Niniejsza książka zamierza pobieżnie dotknąć czterech takich obszarów banalizacji: ochrony środowiska naturalnego, problemów osób o zaburzonej tożsamości seksualnej, problemu niektórych migrantów i wreszcie problemu osób żyjących w związkach niesakramentalnych. W każdym z tych tematów ze strony papieża Franciszka płynęły i płyną mocno artykułowane, choć nie zawsze jednoznacznie zrozumiałe treści i apele. Za sprawą ich interpretacji dokonuje się postępująca banalizacja zarówno zła i grzechu, jak i miłosierdzia.

Czy to oznacza, że miłosierdzie ma zostać spłycone albo sprowadzone do prymitywnej tolerancji?

Miłosierdzie pozostaje bezcennym skarbem Kościoła. Dlatego tym bardziej w dobie banalizacji miłosierdzia trzeba sięgać do tych źródeł, które są nieprzemijająco ważne i pewne, do wielkich postaci świadków miłosierdzia.PRZYPISY

1 F. Kowalska, _Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej_, nr 47, https://www.faustyna.pl/Dzienniczek/Dzienniczek.php?token=1661238147Gfm2t9gqN9t6E6DFT#p=I, .

2 Tamże, nr 474.

3 Tamże, nr 476.

4 Cyt. za: https://dzieje.pl/aktualnosci/80-lat-temu-iii-rzesza-przyjela-ustawy-norymberskie-eliminujace-zydow-ze-spoleczenstwa .

5 F. Kowalska, _Dzienniczek_, nr 1320.

6 C. Gnerre, _Misericordia o misericordismo: significato e differenze_, https://www.scholapalatina.it/misericordia-o-misericordismo-significato-e-differenze/ .

7 Por. M. Polak, _Duszpasterstwo miłosierdzia. Miłosierdzie jako paradygmat pastoralnej misji Kościoła_, „Teologia Praktyczna”, tom 15, 2014, s. 7–21.

8 J. Ratzinger, _Ku dojrzałości wiary w Chrystusa_, homilia podczas Mszy Świętej „Pro eligendo Romano Pontifice” 18.04.2005, „L’Osservatore Romano”, wyd. pol. 2005, nr 6 (274), s. 29–30.

9 Cyt. za: https://www.bibula.com/?p=103681 .

10 Tamże.

11 E. Schockenhoff, _Zmiana paradygmatu wewnątrz Tradycji_, https://wiez.pl/2017/07/07/zmiana-paradygmatu-wewnatrz-tradycji/ .
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: