Tam kiedyś była Rzeczpospolita. Ziemie ukrainne - ebook
Tam kiedyś była Rzeczpospolita. Ziemie ukrainne - ebook
Ziemie ukrainne są pełne śladów polskości. Na Rusi Czerwonej, Wołyniu, Podolu, w województwie bełskim, na Bracławszczyźnie, Czernihowszczyźnie, w Kijowskiem – wszędzie Polacy bądź spolonizowani kniaziowie i szlachta ruska odcisnęli swe piętno w historii i kulturze. Pałace, zamki, miasta, miasteczka, kościoły, cerkwie – obecnie często w zupełnej ruinie – powstawały z inicjatywy „polskich panów”, a ziemie zagospodarowywane były dzięki przywilejom polskich królów.
Książka przybliża dzieje, miejsca, rody i postaci ziem ukrainnych mniej więcej do końca trwania Rzeczypospolitej szlacheckiej. Dotyka też kwestii kozackiej i wpływu mołojeckich powstań na los poszczególnych miejscowości. W dziejach ukrainnych przewija się ponadto wątek bezustannych najazdów tatarskich, walk wewnętrznych między atamanami kozackimi, zwolennikami Rzeczypospolitej i Rosji, co doprowadziło Ukrainę do czasów „Ruiny” w końcu XVII w. Skorzystała z tego głównie Rosja, przyłączając Zadnieprze z Kijowem w 1667 r., co potwierdził „wieczysty pokój” zawarty przez wojewodę Krzysztofa Grzymułtowskiego w 1686 r.
Podobnie jak w Polsce wyniszczające wojny doprowadziły na Ukrainie do zrujnowania bądź zawłaszczenia polskich dóbr kultury, które dopiero teraz są powoli odnawiane lub rekonstruowane. Niech zatem ta książka będzie również cegiełką przypominającą o polskiej obecności i polskich korzeniach dziejów Ukrainy.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65676-39-9 |
Rozmiar pliku: | 7,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ukraina jest pełna śladów polskości. Choć nadal niektórzy historycy ukraińscy szukają korzeni jak najgłębiej, we wczesnośredniowiecznych dziejach Rusi albo w XIII wieku, w czasach księcia Daniela Romanowicza — to ciągłość tych korzeni budzi uzasadnioną niepewność. Jeśli nawet istniała, to została bez wątpienia zerwana.
Świadomość odrębności ukraińskiej, związanej z prawosławiem, narodziła się dopiero w toku rewolucji 1648 roku Bohdana Chmielnickiego, który podjął próbę stworzenia namiastki państwowości (козацька держава). Potem czekała zrujnowaną Ukrainę długa droga, nim w XIX wieku narodził się nacjonalizm, pojawiły się próby stworzenia alfabetu ruskiego przez Jakiwa Gołowackiego, a narodowi wieszczowie zaczęli pisać wiersze po ukraińsku, jak Taras Szewczenko i Iwan Franko. Historiografowie, jak Mychajło Hruszewski, usiłowali poświadczać powstanie narodu ukraińskiego i prawa do odrębnego państwa. Na fali nacjonalizmu, który skrajny kształt przybrał w wywodach Dmytra Doncowa, doszło jednak w latach II wojny światowej do okrutnych czystek etnicznych. Szczególnie mocno dotknęły one Polaków i Żydów, od wieków żyjących na ziemiach od Zadnieprza po Bug.
A przecież to polscy królowie i panowie, wywodzący się często z rodów ruskich, przyczynili się do rozwoju szeroko pojętej kultury materialnej i duchowej ziem ukraińskich. Miasta, zamki, pałace, kościoły, cerkwie, kamienice, obecnie często w stanie ruiny, były i pozostaną świadectwem wielkiego dzieła polskich wojewodów, kasztelanów, starostów, podstarościch, którzy kolonizowali te ziemie, zatrudniając ruskich chłopów i rzemieślników i zapewniając im robotę. Często była to praca niesprawiedliwa, pańszczyźniana, ale taka była feudalna Europa.
Na Ukrainie pełniącej funkcję przedmurza chrześcijaństwa rozgrywały się też wielkie bitwy polskie, kozackie, tatarskie, tureckie, mołdawskie. Chorągwie polskie i kozackie osłaniały ludność tych ziem, które nasiąkły polską i kozacką krwią. Ukraina kulturowo wyrosła w znacznej mierze z polskiego pnia, o czym świadczy także liczba unickich świątyń i wiernych uznających władzę papieża. I mimo że potem nacjonaliści UPA i OUN wyrzynali zarówno Polaków, jak i Rosjan i Żydów, a dwa narody przedzieliła rzeka krwi, to wahadełko ukraińskiej życzliwości przechyliło się obecnie w stronę Rzeczypospolitej.
Stało się tak w znacznej mierze wskutek agresji Putinowskiej Rosji, gdzie wracają wymyślone w XIX wieku podziały na Wielkorusów (Rosjan) i Małorusów (Ukraińców) stanowiących rzekomo „jedną ruską rodzinę”. W tej sytuacji Unia Europejska stała się dla Ukrainy wyśnioną oazą dobrobytu i spokoju. W punktach poboru do wojska widnieją wprawdzie napisy Chwała bohaterom UPA, gdyż Ukraina szuka swych tradycji antyrosyjskich, jednak bardziej przekonujący jest rysunek wykonany spontanicznie jakąś, młodą zapewne, nieporadną ręką na moście prowadzącym do twierdzy w Kamieńcu Podolskim. Wymalowane gwiazdeczki okalały napis (zresztą z błędem) West is Best, a poniżej widniało czerwone serduszko.
Ten West to również Polska, część zachodniej Europy i kultury łacińskiej, która na Ukrainie pozostawiła tak wiele śladów.Rozdział 1
Ruś Czerwona
Lwów, rynek
Dzieje
„W leto 6489 poszedł Włodzimierz ku Lachom i zajął grody ich, Przemyśl, Czerwień i inne grody, którą są i do dziś dnia pod Rusią”, czytamy w Powieści minionych lat. Według tradycji napisał ją w XII wieku mnich Nestor.
Z tego tekstu wynikałoby, że warownie zwane Grodami Czerwieńskimi były pod panowaniem Mieszka I. Zostały zabrane w 981 roku przez wielkiego księcia kijowskiego Włodzimierza Monomacha. Pytań w związku z tym rodzi się sporo: czy owi Lachowie byli rzeczywiście poddanymi księcia Mieszka I, czy może Czechami, którzy w 981 roku władali Krakowem? Wiemy też z kronikarskiej wzmianki, że gród w Haliczu (ukr. Galicz) w 866 roku należał do Węgrów. Poza tym — czy Nestor wymienił Przemyśl, czy może Peremyl nad górnym Styrem, z czego wynikałoby, że Grody Czerwieńskie to ziemie między Styrem a Huczwą?
Nie rozstrzygniemy tego do czasu pojawienia się nowych źródeł historycznych, licząc głównie na znaleziska archeologiczne. Wiemy tylko z pewnością, że na terenach zajętych przez wielkiego księcia kijowskiego Włodzimierza po rozpadzie Rusi Kijowskiej w 1054 roku narodziło się księstwo halicko-wołyńskie. Stolicą stał się Halicz, budzący podziw ówczesnych. W początkach XIII wieku kronikarz węgierski zanotował bowiem słowa swego króla Andrzeja II z dynastii Arpadów: „Grodu takiego nie widziałem nawet w germańskich ziemiach”.
Oczywiście mógł to być kronikarski chwyt literacki, mający podkreślić pozycję władcy madziarskiego, który zdobył tak ważną warownię. Jednak z opisów i badań archeologicznych wynika, że Halicz był grodem wyróżniającym się obronnością na ziemiach księstwa i zasłużenie pełnił funkcję stolicy. Polski dziejopis Jan Długosz dowodził, że nazwa Halicz wzięła się od określenia góry, na której stanął zamek. Pierwsza wzmianka o Haliczu pochodzi z 1131 roku, a gród leżał na terenie obecnej wsi Kryłos. Wały obronne zostały tam jednak rozrzucone na rozkaz zwycięskiego wodza mongolskiego Burundaja po 1241 roku. Pozostało pięć po wiekach ledwo zaznaczonych linii wałów, świadczących, jak bardzo obronnym grodem był Halicz położony na wzgórzu, skąd roztacza się piękna panorama.
Halicz znajdował się na ziemiach Rusi Czerwonej. Nie wiemy jednak, od kiedy upowszechniła się ta kolorowa nazwa, jak i skąd się wzięła. Bo termin łaciński Russia rubra w polskich i węgierskich kancelariach pojawia się znacznie później, w XV–XVI wieku i na ogół pod nazwą Russia. Jak się wydaje, nie należy jej łączyć z nazwą grodu Czerwień, czy też Grody Czerwieńskie, których nazwa zanika już w XI wieku, podczas gdy nazwa Ruś Czerwona rodzi się znacznie później. Czy Czerwień to późniejszy Czerwonogród na styku Rusi i Podola? Sama barwa w określeniu księstwa ruskiego nie jest przy tym zadziwiająca, gdyż ludy turecko-mongolsko-tunguskie (ałtajskie) używały kolorów na określenie stron świata. Czerwony oznaczał południe, czarny — północ, biały — zachód, złoty — wschód.
Niewykluczone, że właśnie takie rozróżnienia przyczyniły się do powstania nazw Biała Ruś (późniejsza Białoruś), Czarna Ruś (dorzecze Prypeci i Bugu), Ruś Czerwona i na przykład Złota Orda. Stąd mogła się narodzić nazwa Rusi Czerwonej, choć inne tłumaczenie dowodzi, że czerwień zaznaczona w nazewnictwie tej ziemi brała się od Chorwatów (Chrobatów) osiedlonych od strony Beskidu, zwanych „czerwonymi”. Różnili się oni od „białych Chorwatów” osiedlonych od strony Krakowa. Dziejopis Adam Naruszewicz na przełomie XVIII i XIX wieku domniemywał, iż termin „czerwona Ruś” mógł też pochodzić stąd, „że te ziemie w czasie tylu wojen wiele krwi ludzkiej oblało. Ostatnia przyczyna zdawałaby się najbliższa do prawdy . Wiadomo jest z historii, jakie tam z sobą, z Polakami, Tatarami, Połowcami i Pieczyngami wojny wiedli książęta ruscy”.
I wreszcie — trudno oprzeć się poetyckiej interpretacji, że nazwa bierze się od koloru buków w Beskidach i na górzystym Pokuciu, które w jesiennym słońcu płonęły i płoną dotąd przepiękną rdzawą czerwienią.
Jak wszędzie, tak i o Ruś Czerwoną w średniowieczu prowadzono zaciekłe walki. Dodatkowo sytuację miało skomplikować tu przyjęcie przez wielkiego księcia Rusi Kijowskiej Włodzimierza Rurykowicza wiary chrześcijańskiej w obrządku wschodnim. Akt ten dokonał się pod symboliczną datą 988 roku. Ozłocony został legendą: książę miał wysłać gońców w różne strony świata, by zdali następnie relację, która wiara jest najlepsza. Okazało się, że ta wywodząca się z Bizancjum, gdyż była przepełniona złotem, barwami i „niebiańsko brzmiąca chórami”, które tak mocno oddziaływały na zmysły, że gwarantowały oczarowanie i przychylność przyszłych wiernych. Po wysłuchaniu tych rewelacji na temat wiary Włodzimierz Rurykowicz miał około roku 988 wpędzić cały lud do Dniepru i tam go ochrzcić.
Raczej nikt mu się nie opierał, gdyż jak na potomka wikinga przystało, Włodzimierz słynął z okrucieństwa, wojowniczości i rozpusty uprawianej z kilkunastoma żonami i podobno 800 konkubinami. Książętom płodzącym dzieci wydawało się, że w ten sposób tworzą solidne struktury władzy dynastycznej oparte na silnym spoiwie, jakim pozornie są więzy krwi. W rzeczywistości władza suwerena kusiła i książęta, ledwo dorośli, prowadzili między sobą bezustanne walki, które potem nauka interpretowała jako wojny o wpływy polityczne, gospodarcze, religijne, społeczne itd. Tak też się miało dziać na Rusi. Niemniej jednak płodność tamtejszych władców sprawiła, że zarówno w dziejach Rusi moskiewskiej, jak i Rusi polskiej wprost zaroi się od Rurykowiczów, być może o jasnej karnacji, z włosami blond.
O ile Ruś Włodzimierza Rurykowicza i jego następców przyjęła chrzest w obrządku wschodnim (zwanym greckim), o tyle sąsiednie „państwo gnieźnieńskie” podporządkowane Mieszkowi przyjęło chrzest w obrządku łacińskim, rzymskim w 966 roku. Między Polską a Rusią została od razu stworzona granica wyznań, która w dziejach dzieliła narody bardziej niż inne przyczyny. Jednak z początku granica ta wcale nie była oczywista, a może i nie istniała, gdyż wschodnia Małopolska i Kraków zajęty przez Czechów wyraźnie ciążyły ku wyznaniu słowiańskiemu, związanemu z „apostołami Słowiańszczyzny” Cyrylem i Metodym. Czyli ku głagolicy, ikonom, cerkwiom, jak na to wskazują wzmianki kronikarskie i wiele ksiąg starocerkiewnosłowiańskich butwiejących w krakowskich piwnicach kościelnych jeszcze w XV wieku. Wspominał o nich najwybitniejszy kronikarz polski Jan Długosz.
Ruś Halicka, sięgająca od klina na Pokuciu zapewne po obecny Chełm, Bełz, Rzeszów, stała się obiektem zaciekłych starć. W 1018 roku Grody Czerwieńskie odzyskał Bolesław Chrobry, dochodząc do Kijowa, gdzie miał wyszczerbić swój miecz o Złotą Bramę, co jest legendą. W 1031 roku książę kijowski Jarosław Mądry i Mścisław, syn Włodzimierza Wielkiego, wspierani przez bitnego Haralda norweskiego „zebrali wojów mnogich, poszli na Lachów i zajęli Grody Czerwieńskie znowu, i spustoszyli ziemię lacką, i mnóstwo Lachów przywiedli, i rozdzielili ich. Jarosław osadził swoich nad Rosią”, prawym dopływem Dniepru, czytamy w kronice Nestora. Wnioskujemy z tego, że nastąpiła akcja wysiedleń Lachów na ziemie kijowskie, a na zajętą Ruś Czerwoną Jarosław wysłał swych poddanych.
Jak podaje Jan Długosz, w 1069 roku ziemie te odbił Bolesław Śmiały. Przez dziewięć lat miały należeć do jego królestwa. Jednak badania historyków polskich, Józefa Widajewicza i Tadeusza Grudzińskiego, nie potwierdziły tego. Potem Grody Czerwieńskie stały się częścią księstwa halicko-wołyńskiego, o które nadal toczono wojenne i polityczne boje. Sama Ruś dzieliła się nadal: Halicka to odpadała od Wołynia, to do niego wracała.
Zaciekłe i długie walki o następstwo tronu rozpoczęły się w 1187 roku po śmierci księcia halickiego Jarosława Ośmiomysła. Ruś Czerwona zaczęła nabierać cech niespokojnego pogranicza, gdzie życie ludzkie niewiele znaczyło, gdy władza centralna spała. Otwierało to drogę ingerencji innych władców — węgierskich, polskich, cesarzy. Na przykład w 1189 roku książę piastowski Kazimierz Sprawiedliwy nie dopuścił do objęcia tronu w Haliczu przez Andrzeja, syna króla węgierskiego Beli III. Książę piastowski interweniował tam na zlecenie cesarza Fryderyka Barbarossy, wprowadzając na tron halicki wygnanego syna Jarosława Ośmiomysła, Włodzimierza. Odtąd książę ten panował w spokoju do śmierci w 1199 roku.
Po nim Halicz zajął książę włodzimiersko-wołyński, od 1203 roku kijowski, Roman Mścisławowicz (Roman II Halicki). Usiłując prowadzić aktywną politykę, wdał się jednak w spory między Piastowiczami i w rezultacie 19 czerwca 1205 roku zginął w bitwie pod Zawichostem. Wdowa po księciu Romanie Mścisławowiczu (Maria bizantyjska?), obawiając się utraty praw do tronu, usiłowała zapewnić go swym małym synkom Danielowi i Wasylkowi. Aby tego dokonać, musiała zyskać poparcie największej siły na tym obszarze, jaką były wówczas Węgry. Na spotkaniu w Sanoku powierzyła zatem swe dzieci królowi Andrzejowi II Arpadowi, a ten skorzystał z okazji, przyjmując w 1206 roku tytuł rex Galiciae et Lodomeriae, króla Halicza i Włodzimierza (ukr. Wołodymyr-Wołynśkyj). Wydarzenie to i tytuł stały się cezurą w dziejach Rusi Czerwonej, gdyż odrębność tej krainy została mocniej zaakcentowana.
Dominacja Węgrów i Romanowiczów na Rusi Czerwonej wywołała jednak opór zagrożonych Olgowiczów czernihowskich, Igorewiczów siewierskich i Ruryka kijowskiego. Zaprosili oni do koalicji księcia krakowskiego Leszka Białego Piasta, który nadciągnął z wojskiem pod Włodzimierz Wołyński. Tamże schroniła się księżna wdowa. Zagrożonych Romanowiczów we Włodzimierzu uratował monarcha węgierski, zawierając z Leszkiem układ, zgodnie z którym, jak sądzi historyk Bronisław Włodarski, przeprowadzono podział Rusi Halickiej. W rezultacie władzę we Włodzimierzu Wołyńskim objęli Romanowicze, a w Haliczu Igorewicze siewierscy. Niebawem ci ostatni wygnali Romanowiczów także z Wołynia.
Jednakże po wycofaniu się Węgrów z Halicza znów na ziemiach Rusi Czerwonej zapanował zamęt. Skłóceni książęta kolejny raz szukali wsparcia na Węgrzech i wśród Piastów. Król Andrzej II wprowadził więc księcia dźwinogrodzkiego Romana Igorewicza z Siewierszczyzny na tron halicki. Jednakże bojarzy ruscy go wygnali i „posadzili na kniażeniu” syna władcy kijowskiego Rościsława Rurykowicza. Niebawem, także niezadowoleni z jego rządów, wygnali Rościsława i na tron wrócił Roman Igorewicz.
Jego rządy wzbudziły z kolei niechęć Węgrów. Król Andrzej II rozkazał w końcu uwięzić Igorewicza i obsadził Halicz madziarską załogą Benedykta Bora. Roman Igorewicz zdołał jednak zbiec z węgierskiej niewoli, pogodzić się z braćmi i objąć rządy nad Rusią Halicką. Bracia wymyślili też, zresztą starą jak świat, metodę pozbycia się opozycji „do korzenia”, czyli wyrżnięcia wszystkich opornych. W tym celu w 1208 roku Igorewicze podobno zwabili na rozmowy do Halicza 500 bojarów wołyńskich, po czym ich podstępnie wymordowali.
Musieli jednak kimś rządzić, więc pozostawili przy życiu braci wyrżniętych bojarów. Był to błąd miłosierdzia lub zaniechania, gdyż ocalali wielmoże sprzysięgli się i w odwecie w 1210 roku podstępnie zaprosili i powiesili trzech Igorewiczów, księcia Rościsława, Romana i Światosława. Kara była dotkliwa, gdyż powieszenie uznawano wówczas za śmierć szczególnie haniebną.
Zamęt trwał nadal, albowiem pogłębiały go interwencje węgierskie i polskie. Wreszcie jesienią 1214 roku, po okresie sporów madziarsko-polskich, książę krakowski Leszek Biały zawarł w Spiszu umowę z Andrzejem II. Na jej mocy władzę w Haliczu miał objąć syn Andrzeja, Koloman, zaślubiając jednocześnie córkę Leszka, Salomeę. Jak zauważa historyk Ryszard Grzesik, Halicz miał być podniesiony „do godności królestwa”.
Jednakże starania o koronę i utrzymanie się Kolomana na tronie przerwał książę nowogrodzki Mścisław Udały. W 1216 roku zajął on Halicz. Zdaje się, że do wyprawy na ten gród namówił Mścisława Leszek Biały, zrywając tym samym układ w Spiszu. Leszek uczynił tak z obawy przed wzrostem potęgi węgierskiej na Rusi. Kiedy jednak Piast zaczął ponosić klęski w sporze o ziemie między Bugiem a Narwią i Wieprzem, wrócił do sojuszu z Węgrami i ożenku Kolomana z Salomeą. Dzięki temu w 1219 roku wojska polsko-węgierskie usunęły Mścisława Udałego i wprowadziły parę małżeńską Arpadów do Halicza.
Panowali tam tylko dwa lata. W 1221 roku Mścisław Udały obległ załogę węgierską w cerkwi Bogarodzicy, zdobył Halicz, wziął do niewoli parę książęcych małżonków i wywiózł ich do Toczerska, najprawdopodobniej grodu na rzeką Stuhną w księstwie kijowskim. Król Andrzej II był zajęty zwalczaniem opozycji na Węgrzech, więc według zawartego porozumienia Mścisław miał zachować dożywotnią władzę w Haliczu, po czym miała ona przejść na najmłodszego syna Andrzeja II, Andrzeja III Arpada. Był on mężem córki księcia Mścisława, Marii. Natomiast starsza córka księcia Mścisława Anna była już wydana za księcia Daniela Romanowicza. Tym samym Koloman i jego żona Salomea Piastówna zostali odsunięci od tronu halickiego.
Kolejne komplikacje dynastyczne w Haliczu wywołały wyprawę węgierską. W jej wyniku Mścisław wycofał się do Toczerska, gdzie zmarł w 1228 roku. Dwa lata później wrócił z Wielkopolski książę Daniel Romanowicz i w marcu 1230 roku zdobył Halicz. „Jednak bojarom, jak zwykle, wnet znudziły się rządy Daniela”, pisze historyk Ryszard Grzesik. Na tron przywołali księcia Andrzeja węgierskiego, syna króla. Ledwo się zjawił w Haliczu, został oblężony przez Daniela Romanowicza i prawdopodobnie zmarł w czasie oblężenia. Węgierska badaczka Márta Font zauważa, że ówczesne starania węgierskie o tron halicki kończą się fiaskiem, bowiem w 1235 roku zmarł król madziarski Andrzej II, a jego następca Bela IV nie był aż tak zainteresowany Haliczem. Powodem był straszliwy najazd mongolski na Europę rozpoczęty około 1239 roku oraz przegrana bitwa króla węgierskiego i jego polskich sojuszników pod Jarosławiem w 1245 roku w starciu z siłami księcia Daniela.
Jak widzimy, zmiany na tronie halickim następowały w zawrotnym tempie. Dzieje tych ziem wyglądają z dystansu wieków jak prawdziwy koszmarny sen Thomasa Hobbesa, w którym trwa bellum omnium contra omnes, wojna wszystkich przeciw wszystkim. W jakimś stopniu tak było, z tym zastrzeżeniem, że podobnie działo się w innych państwach, a ziemie ruskie nie były szczególnie stygmatyzowane powodzią bezsensownych z pozoru walk o trony. Były to starcia stosunkowo mało krwawe, a ich powodem najczęściej była walka o feudum, włości, gdyż bogactwo polegało na posiadaniu jak największego areału ziem uprawnych. Nieużytki przewidziane były do kolonizacji, w puszczach zdobywano drewno, miód, zioła i zwierzynę łowną, zakładane miasta dawały pracę rzemieślnikom, od których można było pobierać podatki, daniny, myta od kupców itd., a z twardego drewna budowano domy, dwory, zamki, mosty. Bez wątpienia do przyśpieszenia tej wirówki zmian na tronach ruskich przyczyniali się władcy węgierscy, choć być może ich intencje były zacne, gdyż usiłowali zapanować nad chaosem. A przy okazji przejąć Halicz dla Arpadów.
W XIII wieku u bram Europy zjawiła się siła gotowa zmiażdżyć pod kopytami bachmatów starodawne cywilizacje, państwa i narody. Mongołowie Złotej Ordy, stosując oryginalny, niezwykle mobilny i okrutny sposób wojowania, najpierw pokonali i podporządkowali sobie ziemie ruskie. W 1241 roku Orda przewaliła się także przez księstwo halicko-włodzimierskie, paląc i niszcząc wszystko po drodze, a zdolnych do pracy i zdolne do rodzenia uprowadzając w jasyr. Na spalonej Rusi zastygła dobrze rozwinięta gospodarka. Jednakże dla Mongołów był to stan nieopłacalny, gdyż żyli oni nie tylko z podbojów, lecz także ze zbierania danin z zajętych ziem. Utrzymanie podbitych księstw w stosunkowo dobrym stanie było korzystne dla Ordy, gdyż dzięki temu mogła ściągać haracze.
Dlatego Mongołowie pozostawiali wielu książąt na ich tronach, w zamian domagając się opłat składanych na ręce specjalnych zarządców tatarskich zwanych baskakami. Tak też stało się na Rusi Czerwonej: w 1250 roku chan uznał księcia halicko-włodzimierskiego Daniela Romanowicza za władcę ziem ruskich przed Dnieprem. I to właśnie Daniel Romanowicz stał się ruskim „mężem opatrznościowym”, który powstrzymał zamęt na Rusi Halickiej i włodzimierskiej. Jak zwracano wielokroć uwagę, jego sukcesy wynikały ze zgody z bratem Wasylką: „nigdy też pomiędzy nimi nie było żadnych nieporozumień — nieczęsto zdarzało się to wśród książąt ruskich”, ocenia polski badacz Aleksander Swieżawski.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiRozdział 2
Bełszczyzna
Sokal, klasztor bernardynów
Dzieje
Czy gród Bełz istniał w 981 roku, kiedy Włodzimierz Rurykowicz zajmował Grody Czerwieńskie? Nie jesteśmy do końca pewni.
Badania Henryka Paszkiewicza udowodniły, że nazwa Bełz jest pochodzenia polskiego. Na kartach kronik Nestora pojawia się ta warownia w 1030 roku, kiedy to wielki książę kijowski Jarosław odbił Grody Czerwieńskie z rąk polskich i wraz z Bełzem włączył je do swego państwa: „Jarosław Bełz wziął”, czytamy w Powieści minionych lat. Po śmierci księcia Jarosława ziemie te ogarnął zamęt, nastąpiły podziały, spiski i otrucia gmatwające niemiłosiernie tamtejszą scenę polityczną. W wyniku podziałów pierwszym księciem wyodrębnionego niewielkiego księstwa bełskiego został Wsiewołod I Mścisławowicz z Rurykowiczów i Agnieszki z Piastów. Pożegnał się ze światem w 1195 roku, pozostawiając dwóch synów: Wsiewołoda II i Aleksandra.
Wsiewołod I panował 25 lat i przyczynił się do podniesienia znaczenia Bełza ze względu na jego położenie strategiczne i handlowe. Zamek bełski leżał wśród błot, ziem tłustych i ciężkich do tego stopnia, że wiosną i jesienią drogi były nie do przebycia. W skład księstwa Wsiewołoda wchodził Czerwień, obecnie zapomniana wieś Czermno w Polsce, niegdyś główna warownia Grodów Czerwieńskich.
Jednakże już w XII wieku Czerwień zaczął z wolna ustępować znaczeniem Bełzowi, pomimo że był silnie obwarowany i tutaj odbywały się targi ściągające kupców z Rusi i Polski. Początek wieku XIII to ciągłe niemal walki, także o Bełz i Czerwień, łącznie z interwencjami węgierskimi, książąt ruskich, Piastów i pustoszącymi najazdami Litwinów. W pamięć Bełza szczególnie dotkliwie wryła się nocna napaść księcia Daniela Romanowicza w 1222 lub 1223 roku. W akcie zemsty na stryjecznym bracie, księciu bełskim Aleksandrze Wsiewołodowiczu, który zawarł przymierze z księciem krakowskim i mazowieckim Leszkiem Białym Piastem oraz Węgrami, Daniel wtargnął w czasie „złej nocy” do miasta. Tam jego wojowie wyrżnęli wszystkich poddanych Aleksandra bez względu na stan społeczny.
Na odwet Aleksander nie miał wystarczających sił i możliwości, gdyż Daniel Romanowicz, współpracując zgodnie z rodzonym bratem Wasylką, wzmocnił swą władzę. W 1230 roku po opanowaniu Halicza Daniel dowiedział się o spisku bojarów halickich paktujących z Węgrami i Aleksandrem. To zmobilizowało go do rozprawy ze stryjecznym bratem: Daniel wysłał Wasylkę, aby usunął Aleksandra z Bełza. Ten wycofał się do Przemyśla, a potem, na wieść o pochodzie sił samego Daniela, do Sanoka, wreszcie schronił się na Węgrzech.
Sukcesy Romanowiczów nie spodobały się jednak węgierskiemu królowi Andrzejowi II. Jego wyprawa, zapewne w 1232 roku, doprowadziła do zdobycia Halicza i przywrócenia grodu bełskiego i czerwieńskiego księciu Aleksandrowi. Dalsze zamieszanie i porażki Węgrów w starciach z Danielem skłoniły jednak Aleksandra do ugody ze stryjecznymi braćmi. Wsparł on nawet Daniela w próbie odbicia Halicza w 1233 roku.
Jednak Aleksander znów zaczął nieczystą grę, co zresztą nie odbiegało od wczesnośredniowiecznych norm. Do porzucenia Daniela namawiał Aleksandra bojar halicki Sędzisław. Obiecywał księciu bełskiemu w imieniu królewicza węgierskiego Andrzeja księstwo halickie. Królewicz Andrzej jednak zmarł, Halicz się poddał, a książę Aleksander z Bełza pomknął do Kijowa po pomoc, spodziewając się słusznie, że brat stryjeczny dowie się o jego zdradzie, zechce go ująć i zatrzymać w niewoli. Tak też się stało i po trzech dniach i nocach pościgu Aleksander dostał się w ręce siepaczy Daniela pod Połonną nad rzeczką Chomorą. Z niewoli już nie wyszedł, a jego śmierć po 1234 roku zapewne przyśpieszono, jak często czyniono na Rusi i Litwie.
Aleksander nie był władcą wybitnym: „traktował swój odziedziczony po ojcu kraj jak prywatny majątek”, pisze polski historyk Aleksander Swieżawski. W porównaniu z księciem Danielem „nie widać nie tylko troski o poddanych, ale i jakiejkolwiek planowej działalności”. Jego księstwo było w ruinie, a na dodatek nie wiemy, co się działo po jego śmierci na tych ziemiach poza tym, że zawładnął nimi Daniel lub Wasylko Romanowicz. Innym śladem była interwencja księcia mazowieckiego Konrada I Piasta, który usiłował wykorzystać walki między księciem czernihowskim Michałem Wsiewołodowiczem a Romanowiczami. Konrad Mazowiecki podszedł w 1236 roku pod Czerwień, ale poniósł porażkę w starciu z Wasylką, tracąc też wojów podczas przeprawy przez rzekę Wieprz.
Te upiorne walki między książętami przerwał wróg o wiele groźniejszy: Mongołowie. W 1241 roku wycięli do ostatniego mieszkańców Włodzimierza Wołyńskiego, paląc miasto, po czym przejechali także przez ziemię bełską, niszcząc okolice Czerwienia. Daniel schronił się na Mazowszu u księcia Konrada. Po odniesieniu zwycięstw na ziemiach polskich, pod Turskiem, Sandomierzem, Chmielnikiem, Tarczkiem, Legnicą, zdobyciu bez walki Krakowa, i pobiciu Węgrów na równinie Mohi nad rzeką Sajό straszny huragan mongolski był bliski podbicia Europy Środkowej. Zawrócił jednak w tymże 1241 roku wskutek poniesionych strat i na wieść o śmierci chana Ugedeja. Książę Daniel Romanowicz wrócił na tron halicki i włodzimierski. Prawdopodobnie oddał on tron książęcy w Bełzie prawowitemu dziedzicowi Wsiewołodowi III.
Po jego śmierci Romanowicze w 1245 roku dokonali podziału: Daniel objął księstwa halickie, bełskie oraz ziemie chełmską i drohicką. Natomiast Wasyl oprócz ziemi łuckiej otrzymał Włodzimierz Wołyński. Książę Daniel udał się do tatarskiego wodza Batu, aby ten uznał podział; jednocześnie bracia prowadzili rozmowy z posłem papieża Janem Piano di Carpini w sprawie pomocy papiestwa i Zachodu w zorganizowaniu krucjaty antymongolskiej za cenę unii kościelnej.
Zabiegi te spowodowały zawarcie unii i koronację Daniela na króla Rusi w 1253 roku. Uroczystość odbyła się w Drohiczynie, a koronatem był Opizo, opat benedyktyński z klasztoru św. Pawła w Mezano. W skład „królestwa Daniela” weszła też ziemia bełska.
Władza Daniela, jak wiemy, nie była trwała. Podkopał ją najazd tatarski Burundaja, który nakazał zniszczyć grody ruskie, oraz odwetowa wyprawa litewskiego księcia Mendoga. Po śmierci Daniela w 1264 roku Bełz, Czerwień i Drohiczyn otrzymał jego syn Szwarno: sprawa przejęcia tych ziem jednak jest niejasna. Ziemia bełska, wokół Bełza, Czerwienia i Grabowca, została wtedy zniszczona w toku walk prowadzonych między książętami Wasylką i Szwarną z jednej strony a księciem piastowskim Bolesławem Wstydliwym z drugiej. Po śmierci w 1269 roku Szwarny, który przez krótki czas był nawet władcą Litwy i zachodniej Rusi, władzę objął jego starszy brat Lew I, ponownie przyłączając księstwo bełskie do halickiego.
Za jego panowania w Latopisie ipatiewskim po raz pierwszy został wymieniony Wasylko jako właściciel Bełza. Prawdopodobnie dowodził on posiłkami wysłanymi przez syna Lwa I, Jerzego, na pomoc księciu czerskiemu Konradowi II Piastowi. Po czym długo trzeba było czekać na kolejną wzmiankę o mieszkańcu Bełza: dopiero po upływie ponad pół wieku, w 1335 roku, pojawi się kolejny bełżanin, tym razem w dokumencie krzyżackim. Był nim pierwszy znany nam wojewoda bełski, Michał Jelezarowicz.
Poza tym o losie ziemi bełskiej w czasach średniowiecznych wiemy bardzo mało. Na przełomie XIII i XIV stulecia Jerzy I Romanowicz podjął starania o podkreślenie znaczenia swej władzy. Przyjął tytuł królewski po swym dziadku Danielu i usiłował stworzyć niezależną metropolię w Haliczu. To się nie powiodło, a na dodatek po jego śmierci w 1304 roku następcy i synowie Jerzego I, Andrzej i Lew II zostali najprawdopodobniej otruci przez własnych bojarów w porozumieniu z ordą. Taką wersję wydarzeń podawał kronikarz szwajcarski Vitoduranus. W związku z tym Władysław Łokietek wysłał nawet poselstwo do papieża Jana XXII, zawiadamiając go o śmierci książąt Włodzimierza, Halicza i Bełza — „obronnej tarczy” Polski od wschodu.
Wymarcie Romanowiczów i brak pretensji do tronu ze strony pozostałych Rurykowiczów, w tym moskiewskiego Iwana Kality, książąt z linii suzdalskiej, twerskiej, rostowskiej, riazańskiej itd., miały ogromne konsekwencje. Jak zauważa Aleksander Swieżawski, „wygaśnięcie Romanowiczów oznaczało równocześnie szerokie otwarcie Rusi dla wpływów zachodnich, dla penetracji kultury łacińskiej i religii katolickiej”. Ziemie Rusi halicko-włodzimierskiej, a szczególnie ziemia bełska, stały się terenem ostrej rywalizacji Polski, Litwy i Węgier. Ze względu na dawną przynależność do monarchii piastowskiej jeszcze w XI wieku i z uwagi na bliskość Mazowsza księstwo bełskie skłaniało się w stronę książąt piastowskich. Tym bardziej że w 1325 roku księciem halicko-włodzimierskim został „srogi katolik” Bolesław Jerzy, książę Mazowsza.
Kłopot w tym, że Mazowsze wprawdzie mazurzyło po polsku, ale nie było wówczas częścią Polski. Co ciekawe, po śmierci księcia halicko-włodzimierskiego Bolesława Jerzego II, który został otruty 7 kwietnia 1340 roku, władcy Mazowsza nie wszczęli wojen o tron Rusi Czerwonej. Jednocześnie uważali się za jej władców, gdyż do XVI wieku używali tytulatury dux Masoviae et Rusiae, książę Mazowsza i Rusi. W rzeczywistości ich władza nigdy nie sięgnęła poza Bełz, Drohiczyn i przejściowo Żydaczów. I wreszcie o schedę ruską, jak wiemy, wystąpił zdecydowanie Kazimierz Wielki. Wiele wskazuje, że król polski wynagrodził książętom mazowieckim w pieniądzu zrzeczenie się przez nich praw do Rusi halickiej. W rezultacie wojska mazowieckie nie występowały przeciw królewskim, lecz wspomagały je.
Dzieje Bełszczyzny od dawna wtapiały się w powikłaną historię Rusi halicko-włodzimierskiej i Mazowsza. W XIV i XV wieku dzieje te stają się trudne do jednoznacznego odtworzenia. Nie jest wykluczone, że jeszcze przed wyprawą Kazimierza Wielkiego w 1340 roku, gdy książę litewski Lubart Giedyminowicz opanował Wołyń, a Kiejstut Giedyminowicz Podlasie, wraz z tymi podbojami Litwini wchłonęli także ziemię bełską. Ale na krótko, gdyż wyprawa Kazimierza Wielkiego w 1349 roku doprowadziła do zajęcia Rusi halicko-włodzimierskiej, w tym Bełszczyzny.
Jak wspomnieliśmy, wywołało to odwetowe najazdy Litwinów. W ich rezultacie książę Lubart Giedyminowicz dostał się do polskiej niewoli, więc tym razem ziemia bełska przypadła bratankowi tego księcia Jerzemu Narymuntowiczowi. „W ten sposób po przeszło stu latach ziemia bełska stała się ponownie odrębnym księstwem”, pisze Swieżawski. „Mimo że tym razem zasiadł na tronie bełskim nie przedstawiciel rodu Ruryka, ale dynastii litewskiej, ruski charakter ziemi nie uległ zmianie. Nowy książę był zresztą zruszczony, wyznawał prawosławie”, posługiwał się zapewne językiem ruskim i „był bliższy poddanym niż przebywający w dalekim Krakowie i wyznający katolicyzm król polski”.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki