- W empik go
Tamtej nocy w LA - ebook
Tamtej nocy w LA - ebook
Nina śmiało może nazywać się prawdziwą kobietą sukcesu. Mimo młodego wieku zdobyła pozycję dyrektorki w jednej z największych korporacji jubilerskich w kraju. Cena? Samotność i pustka, jakiej nie potrafi wypełnić nawet ukochana muzyka.
Przypadkowe spotkanie na zawsze zmienia jej los. Poznaje Wandę, aktorkę, która podbiła w 1969 roku Hollywood, ale w tajemniczych okolicznościach wycofała się z życia publicznego i wróciła do Polski. Zapomniana gwiazda kina zostaje zaangażowana do promocji biżuterii. By zrealizować sesję zdjęciową, powraca do fabryki snów, gdzie czeka na nią nierozliczona przeszłość i pewne zdjęcie.
Jaką tajemnicę skrywa kadr niepozornej fotografii?
Tamtej nocy w LA to nie tylko pobrzmiewający echem złotej ery Hollywood zaskakujący romans z wątkiem kryminalnym, lecz także zaproszenie do nastrojowego świata jazzu, bluesa, popu, a nawet muzyki klasycznej.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66573-85-7 |
Rozmiar pliku: | 904 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1. 1. Me and Mrs. Jones – Michael Bublé
2. 2. Etiuda nr 13 – György Ligeti
3. 3. Basin Street Blues – Sidney Bechet
4. 4. It Was a Very Good Year – Frank Sinatra
5. 5. The Way We Were – Barbra Streisand
6. 6. Together Again – Dave Koz
7. 7. Who Wants to Live Forever – Queen
8. 8. I Will Talk, Hollywood Will Listen – Robbie Williams
9. 9. When the Saints Go Marching In – Louis Armstrong
10. 10. Midnight Healing – Gene Deer
11. 11. I’ve Got the World on a String – Ella Fitzgerald
12. 12. What Are You Doing the Rest of Your Life? – Chris Botti / Sting
13. 13. Lily Was Here – Candy Dulfer / David A. Stewart
14. 14. Purple Rain – Prince
15. 15. Diamonds – Rihanna
16. 16. Smells Like Teen Spirit – Leszek Możdżer / Lars Danielsson / Zohar Fresco
17. 17. Ballad for Bernt – Krzysztof Komeda
18. 18. Layla – Eric Clapton
19. 19. Etiuda c-moll op. 10 nr 12 – Fryderyk Chopin
20. 20. A Song for You – Michael BubléPROLOG
lato...
Me and Mrs. Jones
Michael Bublé
Nina, wracając do hotelowego pokoju, znalazła leżącą pod drzwiami kopertę. Rozejrzała się i po chwili wahania wzięła ją do ręki. Wewnątrz znajdowała się złożona na pół gazeta z czarno-białym zdjęciem na pierwszej stronie. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie, by dostrzec w nim coś niepokojącego.
Fotografia przedstawiała elegancko ubraną kobietę i mężczyznę w smokingu idących do samochodu. Ona – skulona pod obszerną etolą, jednocześnie podtrzymywała dół wąskiej sukienki, żeby ułatwić sobie poruszanie. On – przemykał w jej cieniu, osłaniając ją szeroko rozpostartym ramieniem. Nie patrzyli w obiektyw. Ułożenie ich sylwetek sugerowało duży pośpiech. Twarze ściągało skupienie. Nie zwracali najmniejszej uwagi na imponującą feerię sztucznych ogni rozjaśniającą niebo ponad budynkiem, który mieli za plecami.
Na drugim planie rysowały się szerokie schody z lśniącego wapienia. Barierkę zdobiły kwiaty i szyld powitalny z okazji dorocznego przyjęcia charytatywnego. Zamieszczona na nim data wskazywała na tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty dziewiąty rok.
Artykuł opatrzono krótkim nagłówkiem:
ONA TAM BYŁA!
Zdjęcie było niewielkie, ale ujętą na nim kobietę dało się rozpoznać bez najmniejszych wątpliwości. Ona naprawdę tam wtedy była, pomyślała Nina. Z jakiego powodu to ukryła? Czy to możliwe, że wydarzenia sierpniowej nocy tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego dziewiątego roku rozegrały się według zupełnie innego scenariusza, niż wszyscy do tej pory sądzili?
Nina włączyła telewizor. Chciała obejrzeć serwis informacyjny, ale kiedy usłyszała piosenkę Me and Mrs. Jones, zrezygnowała z poszukiwania newsów. Co prawda utwór ten zdecydowanie wolała w oryginalnym wykonaniu Billy’ego Paula, jednak w tej sytuacji musiała zadowolić się wersją Michaela Bublé.
Muzyka podziałała kojąco. Mimo to Niny nie opuściły złe przeczucia. Walcząc z nimi, zrzuciła buty i wyszła na taras, z którego rozciągał się widok na ocean.
Czerń nocy zatarła granicę horyzontu. Niebo zlewało się z wodą w nieprzeniknioną ciemność. Po prawej stronie górowały nad nią światła Los Angeles. Tego samego Los Angeles, które od wielu lat wiernie strzegło tajemnicy zamrożonej w kadrze niepozornej fotografii.rozdział 1
Czasem najbardziej zaskakujące scenariusze pisze samo życie. Wchodząc na ponurą klatkę schodową starej, wrocławskiej kamienicy, Nina mogła spodziewać się wielu rzeczy, ale z pewnością nie tego, że z wyższego piętra spadnie na nią lawina pomarańczy. Chwyciła za balustradę i z trudem utrzymała równowagę. Miała wrażenie, że owoce sypią się na nią jak grad z nieba. Wiedziała, że nie może się przewrócić. Niosła walizkę, którą musiała ochronić za wszelką cenę.
Po chwili nawałnica ustała.
Jeszcze przez moment pomarańcze odbijały się od posadzki i ścian jak piłki do tenisa. Potem zapadła cisza.
Nina odwróciła się do kolegi, który szedł zaraz za nią. Maks był równie zdezorientowany jak ona.
– Co to, do cholery, było? – zapytał.
Nie odpowiedziała. Nagle kątem oka dostrzegła przemykający wzdłuż ściany cień. Zaniepokojona, próbowała kalkulować swoje szanse na ucieczkę. Mocniej ścisnęła walizkę i już zamierzała zbiec na parter, kiedy usłyszała ciche pytanie:
– Nic się państwu nie stało?
Gdy tylko podniosła wzrok, zobaczyła wychodzącą z mroku kobietę. Starsza pani zeszła na półpiętro i zatrzymała się przy oknie. Wskazała na roztrzaskane owoce.
– Bardzo przepraszam, to moja wina – powiedziała. – Jest pani cała?
Nina odetchnęła z ulgą.
– Tak, wszystko w porządku.
Teraz kobieta popatrzyła na Maksa.
– A pan?
– Jest OK. – Mężczyzna uważnie sprawdził aparat, który trzymał w ręce. – Sprzęt też w porządku.
– Jeszcze raz bardzo przepraszam.
Maks rozluźnił się i próbował pozbierać myśli.
– Co się właściwie stało? – spytał.
– W sklepie była promocja i kupiłam dwie pełne siatki pomarańczy. Ile tylko mogłam udźwignąć! Potknęłam się i oto efekt…
W smugach wpadającego przez wysokie okno światła wirowały drobiny kurzu. Klatkę schodową wypełnił zapach cytrusów. Był tak intensywny, że zdominował nawet unoszącą się z piwnicy woń stęchlizny. Starsza pani bezradnie powiodła wzrokiem po rozsypanych owocach. Nina uśmiechnęła się do niej i powiedziała:
– Zaraz sobie z tym poradzimy!
Jedną ręką trzymając walizkę, drugą wyjęła płócienną torbę na zakupy i zaczęła zbierać do niej pomarańcze, które utkwiły pomiędzy szczeblami balustrady.
Starsza pani natychmiast zaprotestowała.
– Proszę to zostawić! Ubrudzi się pani.
– Nic mi nie będzie. Trochę ruchu nie zaszkodzi, zwłaszcza że większość życia spędzam za biurkiem.
– Jest pani aniołem.
Nina z Maksem pomogli kobiecie zanieść zakupy do mieszkania. Potem pożegnali się zdawkowo i szybko wbiegli na najwyższe piętro kamienicy.
Usłyszeli głuche dudnienie kroków roznoszące się po drewnianych stropach, rozmowy i śmiech. Jeszcze kilka stopni i dotarli na poddasze. W drzwiach stał szczupły mężczyzna ze złotą blendą w rękach.
– Witamy panią dyrektor! – rzucił odrobinę uszczypliwie. – I pana fotografa również!
– Przepraszamy za spóźnienie – odparł Maks. – Korki.
– Ach, te korki… W dzisiejszych czasach są takie trudne do przewidzenia.
– Janusz, zejdź z nas! – jęknęła błagalnie Nina.
– Już dobrze. Dość żartów. Najważniejsze, że w końcu do nas dotarliście. Modelka jest już prawie gotowa. Światła ustawione. Właściwie możemy zaczynać.
Mężczyzna się odsunął. Nina z Maksem mogli wejść dalej, żeby przywitać się z makijażystką, fryzjerem i wszystkimi innymi osobami obecnymi na planie zdjęciowym.
– Pierwsze próbne ujęcia zrobiliśmy już wczoraj – Maks zwrócił się do Niny. – Chcesz zobaczyć?
Stanęli przed laptopem i Janusz, który był jego asystentem, zaprezentował im kilka kadrów.
– O to chodziło? – spytał fotograf.
Nina nie mogła oderwać wzroku od monitora. Tak jak wcześniej przypuszczała, strych przedwojennej kamienicy stanowił perfekcyjne tło dla zdjęć promocyjnych. Wizerunek modelki w nieskazitelnej, biznesowej stylizacji doskonale kontrastował z poczerniałym ze starości, pokrytym kurzem i pajęczynami drewnem belek stropowych. Prześwity słońca, które gdzieniegdzie przebijało zza brudnych, małych okien, dodatkowo budowały w kadrze enigmatyczny nastrój.
Nina z aprobatą pokiwała głową.
– Myślę, że to będzie strzał w dziesiątkę.
Janusz mruknął z zadowoleniem.
– Ta miejscówka jest rewelacyjna.
Maks zaklaskał donośnie i skinął na modelkę.
– Zapraszam przed obiektyw, kochana! Raz, dwa, raz, dwa! Zabieramy się do roboty.
Przy jednym z okien stało biurko, z którego odchodziła farba. Musi wystarczyć, pomyślała Nina. Położyła na nim walizkę. Zrobiona z czarnej skóry, w aluminiowej oprawie, wyposażona była w szyfrowy zamek i wyglądała jak staromodny neseser dyplomaty z czasów zimnej wojny.
Nina dmuchnęła w grzywkę opadającą jej na oczy, która od upału przykleiła się do czoła, po czym otworzyła zamek. Wewnątrz znajdowało się aksamitne etui, a w nim brylantowa kolia. W półmroku naturalne kamienie zdawały się drżeć jak krople rozlanej rtęci. Kobieta włożyła bawełniane rękawiczki i ostrożnie zapięła naszyjnik na modelce.
Maks zaczął robić zdjęcia.
Dopiero teraz Nina mogła pozwolić sobie na krótką przerwę. Znalazła pierwsze lepsze wolne krzesło – błagała w duchu o chwilę spokoju. Chciała, żeby świat pozwolił jej odetchnąć.
Jednak nawet kiedy siedziała w ciemnym kącie strychu, świat pędził, a ona pędziła z nim. Żyła w pośpiechu. W stresie. Pod przygniatającym naporem odpowiedzialności. Taka była cena, którą jako dyrektor do spraw reklamy i promocji w jednej z największych w kraju firm jubilerskich płaciła za sukcesy zawodowe. Zaabsorbowana pracą zupełnie nie dostrzegła, że tamtego popołudnia jej świat się zatrzymał. Zatrzymał się zaledwie na ułamek chwili, zanim znów wprawił w ruch swoje diabelskie koło. Ale to wystarczyło, by zmienić bieg losu. Stało się to za sprawą błahego zbiegu okoliczności. I kilku pomarańczy. Na razie zupełnie nie zdawała sobie sprawy z tego, jak ważnym momentem w jej życiu było zwykłe potknięcie się starszej pani.