Tango podróżnika - ebook
Tango podróżnika - ebook
Tango podróżniczka to zbiór felietonów, w których zabieram czytelnika w podróż do Argentyny, Norwegii oraz Polski, opowiadając o tangu, rozwoju osobistym i… problemach żołądkowych. Zastanawiacie się, jak to jest być tancerką tanga, podróżniczką z dyplomem magistra turystyki, kobietą, która chce poznać siebie? Dowiecie się tego, sięgając po zbiór moich przemyśleń na temat miłości, akceptacji, przyjaźni, własnego ciała, marzeń, szczerości i strachu. W książce nie tylko zauważam ludzi wychowanych w różnych kulturach i środowiskach, ale także zachęcam do podejmowania rozmów na tematy, które są dla nas ważne, choć nie zawsze wygodne. Sprzeciwiam się turystyce masowej i nadmiernej konsumpcji. Namawiam do prostszego, prawdziwszego i pełniejszego życia. Zachęcam do zmian.
Kategoria: | Podróże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66664-72-2 |
Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przestałam popalać i pić czerwone wino, bo właśnie płacę cenę za to, że używałam tych przyjemności w dość zaawansowanym trybie w czasach młodości. W nagrodę dopadł mnie refluks i zespół jelita drażliwego, zakańczając okres moich bujnych podróży kulinarno-wyskokowych i przeprowadzając mnie tym samym na jaśniejszą stronę mocy. Teraz piję melisę… i jak mi dobrze, że zahamowała natłok myśli napływających do głowy. Leżę. Jest mi miło, że mnie nigdzie nogi nie niosą, a głowa nigdzie nie zabiera. Te obie części ciała dość mocno się napracowały przez ostatnich parę lat. Głowa zabierała mnie w różne zakątki. A nogi były wykonawcą jej zacnych planów. A teraz… leżę, dzięki melisie i wszechobecnym zakazom poruszania się. Jest czas pandemii COVID-19, albo – jak to się mówi po hiszpańsku – _época de corona vírus_. Zawsze mnie śmieszy, jak Argentyńczycy wymawiają to słowo, myśląc o przedziale czasowym dość nam bliskim, a mówią _época_, jakby miało się na myśli coś „z innej epoki”. Po ponad sześciu tygodniach przebywania prawie 24 godziny w jednopokojowym mieszkaniu szlag mnie trafił i zdecydowałam się coś napisać. Tylko… _Que se yo_? (Co ja wiem?), jak to tutaj mówią. Moje siostry są innego zdania, więc łapię za pióro i może coś nabazgrolę.
Od 11 lat studiuję w praktyce mój wyuczony zawód, czyli turysty. W praktyce na jego wykonywanie nie potrzeba mieć papierów, ale ja je mam. Może powinnam się na to powołać, kiedy zamykają granice Argentyny i odbierają mi możliwość powrotu do domu. Powinnam więc złożyć zażalenie, że nie mogę wykonywać swojego zawodu. Kto jak kto, ale ja mam na to papiery!
Zawsze mówiłam, że chcę zwiedzać dalekie zakątki świata, aby potem, w jesieni życia, zaliczać bliższe destynacje. Dzięki Bogu, że to zrobiłam. W obecnej chwili tęsknię za tym, co mi zabrali. Za wolnością, której nie posiadam w tej samej formie! Mam teraz inną wolność. Tę, która mnie właśnie zaciągnęła do stołu i nakazuje pisać. Wolność słowa. I wolność czasu... Choć tego mam po dziurki w nosie przez kolejne cztery tygodnie!* Uzbrajam się więc w cierpliwość, spróbuję przestać sprawdzać, czy kolejne e-maile o zamykaniu granic i odwołanych lotach napływają, i... do dzieła!
O czym będę pisać? Popyt napędza podaż. Skoro więc moja siostra (popyt) twierdzi, że miło by jej się czytało opowieści z mojego życia, to tak też czynię. Pojawią się fragmenty, które napisałam wcześniej, bo to nie pierwszy raz, kiedy nagle poczułam ZEN!
_Patrycja Jabłońska, Oslo, 2020 r._