Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Tarło. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tarło. Tom 3 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 218 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ XII.

MNICH.

Prócz tego wy­pad­ku od­by­ła się cala po­dróż lcz żad­nej przy­go­dy. Fa­mi­lia kró­lew­ska przy­by­ła do Po­zna­nia w pierw­szych dniach wrze­śnia i tam­że z ozna­ka­mi po­wszech­nej przy­chyl­no­ści przy­ję­tą zo­sta­ła. Tar­ło tak hli­skiem po­kre­wień­stwem z kró­lo­wą po­łą­czo­ny, był jej do­mow­ni­kiem i przy­ja­cie­lem, zwłasz­cza od chwi­li ura­to­wa­nia cór­ki. Zna­lazł on u niej i u mat­ki kró­lew­skiej te tro­skli­we wzglę­dy, któ­re mu przy­chyl­ność wła­snej mat­ki przy­po­mi­na­ły. Je­że­li smu­tek przez wspo­mnie­nie daw­nych nie­szczęść wzbu­dzo­ny na jego ma­lo­wał się twa­rzy, ba­da­no go o przy­czy­nę one­goż, za­chę­ca­no do przy­ja­ciel­skie­go po­wie­rze­nia zgry­zo­ty i sta­ra­no się przy­nieść ulgę stra­pio­ne­mu. Nie­raz już wy­nu­rzył był Tar­ło żale swo­je przed kró­lo­wą, i nie tyl­ko że za­wsze naj­szczer­szy udział w wła­snej nie­do­li wzbu­dził, ale zna­lazł na­wet po­moc w usi­ło­wa­niach, któ­re czy­nił dla po­wzię­cia wia­do­mo­ści o He­le­nie. Kró­lo­wa sama pi­sa­ła w tej oko­licz­no­ści do kró­la i wier­ny

Pa­weł z li­stem do nie­co, do mat­ki Tar­ły i do ojca Am­bro­że­go wy­pra­wio­ny, wy­szedł wpraw­dzie z naj­lep­szą chę­cią słu­że­nia swe­mu panu z Po­zna­nia, lecz wca­le już nic po­wró­cił. Sama tyl­ko przy­chyl­ność i do­broć kró­lo­wej zdo­ła­ła osło­dzić smut­ny los Tar­ły; w jej to­wa­rzy­stwie za­po­mi­nał ono prze­dzia­le, któ­ry był mię­dzy nim a mał­żon­ką kró­lew­ską, i po­czy­ty­wał się za syna domu i za tego szcze­rze ko­cha­ne­go przy­ja­cie­la, któ­re­go sic lo­sem naj­moc­niej zaj­mo­wa­no.

Od­dział któ­re­mu do­wo­dził, bar­dzo so­bie po­do­bał po­byt w Po­zna­niu, gdzie do­bre przy­ję­cie i so­wi­te opa­trze­nie wszel­kich na­wet wy­gód po­ży­cia zna­lazł. Spo­czy­nek i swo­bod­ne ży­cie, sta­ły się po­cząt­kiem roz­pu­sty i Zu­chwa­ło­ści. Nie­raz przy­bie­ra­ła szlach­ta po­wa­gę zwyc­lęz­kie­go żoł­nie­rza, w pod­bi­łem mie­ście prze­by­wa­ją­ce­go i za­po­mi­na­ła o sto­sun­kach bra­ter­skich z miesz­kań­ca­mi do tego stop­nia, iż Tar­ło po­skra­miać mu­siał czę­sto jej za­ro­zu­mia­łość i bą­dżlo ła­god­ne­mi spo­so­ba­mi, bądź tez su­row­sze­nii środ­ka­mi, za­tar­gi przez pod­wład­nych swo­ich w mie­ście wsz­czy­na­ne za­ła­twiać.

Nie­dłu­go trwa­ła wsze­la­koż ta ich roz­pust­na nic­czyn­ność, bo w koń­cu mie­sią­ca wrze­śnia pod­stą­pi­ły woj­ska sa­skie, pod do­wódz­twem je­ne­ra­ła Brand­ta i Pat­ku­la pod Po­znań, któ­re­go za­ło­ga skła­da­ła się oprócz szlach­ty pod do­wódz­twem Tar­ły bę­dą­cej, z kil­ku od­dzia­łów żoł­nie­rzy zam­ko­wych wiel­ko­pol­skich pa­nów, na obro­nę fa­mi­lii kró­lew­skiej przy­sła­nych, i ze zbie­ra­ni­ny miesz­kań

ców mia­sta, „a pred­ce dla d plerw­sze„0 od­po­ru uzbro­jo­nych… p-rwsze­go

Te tak nie­do­sta­tecz­ne siły nie by­ły­by wstrzv mały na­pa­du bit­ne­go i licz­ne­go woj­ska, któ­re się podI mia­stem roz­ło­ży­ło, gdy­by ob­ro­ty woj­ska szwedz­kie­go nie były zmu­si­ły Au­gu­sta do ścią-gme­nia i skon­cen­tro­wa­nia sił swo­ich nad brze­ga­mi Wi­sły. Gdy on bo­wiem w dniu 2 wrze­śnia War­sza­wę opa­no­wał; je­ne­ra­ła Hor­na z garst­ką Szwe­dów w nie­wo­lę za­brał i o uży­ciu środ­ków usta­le­nia swej po­tę­gi za­my­ślał, Lesz­czyń­ski w to­wa­rzy­stwie księ­cia Ale­xan­dra So­bie­skie­go z 6,000 ko­ron­ne­go woj­ska prze­szedł Wi­słę, ob­ró­cił się ku po­łu­dnio­wym wo­je­wódz­twom, złą­czył się z Ka­ro­lem, dzie­lił jego zwy­cięz­twa przy zdo­by­ciu Lwo­wa i nie ma­jąc w tych oko­li­cach nie­przy­ja­ciół do zwy­cię­że­nia, wraz z męż­nym i groź­nym sprzy­mie­rzeń­cem swo­im, śpiesz­nie ku sto­li­cy zmie­rzał. Ten ob­rót dzia­łań wo­jen­nych oca­lił Po­znań i fa­mi­lią kró­lew­ską, bo woj­ska któ­re to mia­sto ob­le­gać mia­ły, od­stą­pi­ły od ła­twe­go zdo­by­cia, aby zmoc­nie siły za­gro­żo­ne­go kró­la swe­go.

Tar­ło z swo­jej stro­ny po­czy­nił był wszel­kie przy­go­to­wa­nia do obro­ny mia­sta, lecz wi­dząc nie­po­do­bień­stwo opar­cia się prze­ma­ga­ja­cej sile, po­sta­no­wił ułu­dzie nie­przy­ja­cie­la wszel­kie­mi po­zo­ra­mi chę­ci bro­nie­nia się, a noc­ną porą upro­wa­dzić ro­dzi­nę kró­lew­ską na za­mek któ­re­go pana, ukryć ją tam, lub w osta­tecz­nym ra­zie do­stać się z nią na Po­mo­rze.

W dniu do wy­ko­na­nia lego za­mia­ru prze­zna­czo­nym, gdy kró­lo­wa po­ta­jem­nie wszel­kie do od­jaz­du czy­ni­ła przy­go­to­wa­nia, dano znać Tar­le, ii cale woj­sko sa­skie jest w po­ru­sze­niu. Pew­nym bę­dąc, ze na­de­szła cli­wi­la roz­strzy­gnie­nie losu Po­zna­nia, po­spie­szy! na wały, aby przez czas nie­ja­ki przy­najm­niej nie­przy­ja­cie­la na­pad wstrzy­mać i przez to kró­lo­wej dać czas do usku­tecz­nie­nia za­mie­rzo­nej uciecz­ki. Ja­kież było za­dzi­wie­nie jego gdy spo­strzegł, iż obóz sa­ski już był zwi­nię­ty, i że woj­ska nie­przy­ja­ciel­skie, za­miast po­stę­po­wa­nia pod mury mia­sta, zda­wa­ły się od­stę­po­wać od zdo­by­cia onc­goż. Uspo­ko­iw­szy przez wy­sła­ne­go dwo­rza­ni­na kró­lo­wę, wy­komcnd­cro­wał Tar­ło dwa moc­ne od­dzia­ły, któ­re mia­ły wyjść z mia­sta dla za­się­gnic­nia ję­zy­ka o ob­ro­tach wojsk nie­przy­ja­ciel­skich. Jed­ne­mu prze­wo­dzi! Or­dę­ga, dru­gie­mu na­miest­nik kon­fe­de­ra­tów wiel­ko­pol­skich. Roz­kaz był dany obu­dwom ro­tom, prze­biedz każ­da osob­ną dro­gę i zwie­dzić do­kład­nie oko­li­cę; po­czem mia­ły się ze­brać obie­dwie w jed­nym punk­cie, to jest w pew­nej karcz­mie o milę od mia­sta od­le­głej. Wy­pra­wiw­szy tę wy­ciecz­kę j ka­zał Tar­ło po­dwo­ić czuj­no­ści na wa­łach, a sam po­śpie­szył do kró­lo­wej, aby ją zu­peł­nie o od­da­le­niu nie­bez­pie­czeń­stwa prze­ko­nać.

Po kil­ku go­dzi­nach ocze­ki­wa­nia wró­ci­ła wy­pra­wa z wy­ciecz­ki bez­sku­tecz­nie od­by­tej, gdyż woj­ska sa­skie cof­nę­ły się były przed świ­tem w po­rząd­nym szy­ku, i Tar­ło już tyl­ko zda­le­ka tyl­ne ich stra­że z obo­zu wy­cho­dzą­ce wi­dział.

ByJ on wła­śnie u kró­lo­wej, gdy uj­rzał przez okno wra­ca­ją­cych ry­ce­rzy. Ich miny za­ma­szy­ste, znu­że­nie kom, kurz któ­ry ich suk­nie po­kry­wał, wszyst­ko to da­wa­ło im po­stać śmiesz­ną dla tego', kto wie­dział bez­sku­tecz­ność ich wy­pra­wy. Lecz mię­dzy nimi spo­strze­żo­no oso­bę w du­chow­nym ubio­rze na ko­niu; co wszyst­kich w za­dzi­wie­nie wpra­wi­ło. Cały od­dział uszy­ko­wał się na uli­cy przed miesz­ka­niem kró­lo­wej; szlach­ta san­do­mier­ska na jed­nej, a kon­fe­de­ra­cy wiel­ko­pol­scy na el­ru­giej stro­nie. Wi­dzia­no że nie­zgo­da mię­dzy dwo­ma od­dzia­ła­mi pa­no­wa­ła, po­znać to moż­na było po mi­nach do­wódz­ców, któ­rzy każ­dy przed swo­im sto­jąc sze­re­giem, żywą z sobą roz­mo­wę to­czy­li. Mię­dzy nimi stal ów mnich na ko­niu, i był, ile się zda­wa­ło, przed­mio­tem kłót­ni, gdyż na­ko­niec sko­czy­ło z obo­jej stro­ny po kil­ku to­wa­rzy­szów, któ­rzy ko­nia z mni­chem każ­dy w swo­je stro­nę cią­gnę­li, i o to już wal­kę roz­po­cząć mie­li, do któ­re­go od­dzia­łu on miał na­le­żeć. Tar­ło po­mi­mo śmie­chu, któ­ry ta sce­na w po­ko­jach kró­lo­wej wzbu­dzi­ła, uznał wsze­la­koż po­trze­bę po­go­dze­nia roz­dwo­jo­nych umy­słów, dla za­gro­dze­nia krwa­wym za­tar­gom i w tym celu wy­bie­gi na uli­cę.

„Nie daj­cie go bra­cia San­do­mie­rza­nie” wo­łał z jed­nej stro­ny Or­dę­ga,– „On nasz jest” wo­ła­li kon­fe­de­ra­cy z dru­giej stro­ny.

„A kto go ka­zał schwy­tać, co?” za­py­tał Or­dę­ga na­miest­ni­ka dru­giej par­tyi „gdy­by me ja… to­by­ścic go byli prze­pu­ści­li.”

„A kto go pierw­szy do­gnał i przy­trzy­mał, je­żeU nie lu­dzie nasi?” od­parł ten­że „wszak­że on jesz­cze na na­szym ko­niu sie­dzi.”

„Weź­cie so­bie ko­nia, a zo­staw­cie nam mni­cha” wo­ła­li San­do­mie­rza­nie.

„Me, my ani ko­nia ani mni­cha nie fopn-ścim” od­po­wie­dzie­li Wiel­ko­po­la­nie, i z obo­jej stro­ny po­rwa­no się do kor­dów, gdy Tar­ło sta­nąw­szy w ich kole o przy­czy­nę kłót­ni i o zna­cze­nie mni­cha na ko­niu za­py­tał.

„Oto tak” od­po­wie­dzie­li dwaj do­wódz­cy ra­zem. „Cze­kaj­cie, ja będę mó­wił” krzyk­nął je­den – Nie, ja pierw­szy mu­szę ga­dać" od­parł dru­gi.

„Po ko­lei, pa­no­wie bra­cia i po star­szeń­stwie” za­wo­łał Tar­ło „mów­cie, pa­nie Or­dę­go, o cóż­to cho­dzi.”

„Oto” rzekł Or­dę­ga kie­dy­śmy na próż­no go­ni­li za ucie­ka­ją­cym przed nami Sa­sem, gdy­śmy już wi­dzie­li że nie było z kim wo­jo­wać, kie­dy ta­kie tchó­rze, po­sta­no­wi­li­śmy po­si­lić się tro­che i dać spo­czy­nek ko­niom w wio­sce o milę ztąd bli­sko. Tam wszedł­szy do karcz­my, za­sta­li­śmy tego bra­cisz­ka, sie­dzą­ce­go so­bie niby po­kor­nie za sto­łem. Ga­da­li­śmy o tem i owem, a mój bra­ci­szek, spe­cies kwe­sta­rza, przy­słu­chi­wał się pil­nie wszyst­kie­mu: i gdy­śmy w roz­mo­wie na­zwi­sko pana wo­je­wo­dzi­ca spo­mnieb:, bar­dziej jak kie­dy­kol­wiek za­ostrzył ucha; wstał z miej­sca, po­czę­sto­wał tego i owe­go ta­ba­ką i zręcz­nie się wy­py­ty­wać za­czął, o ja­kim my Tar­le ga­da­my? czy­by to nie był syn wo­je­wo­dy smo­leń­skie­go? gdzie­by on sic tez znaj­do­wał? co my za jed­ni? i co tam w Po­zna­niu sły­chać Spo­strze­gł­szy ja to po­my­śla­łem so­bie-czy­to me dia­beł w mni­szym kap­tu­rze? i po­mnąc na owe­go dzia­da z przy­praw­ną bro­dą w le­sie za­czą­łem na nie­go z boku pa­trzeć i na­ko­niec zbli­żyw­szy się do nie­go za­czą­łem ba­dać: zkąd­by był bra­ci­szek? co tu robi? i dla­cze­go się tak o pana wo­je­wo­dzi­ca wy­py­tu­je? Zmie­sza! się pta­szek na moje za­py­ta­nia, za­po­mniał o kon­wen­cie, do któ­re­go na­le­żał i spo­mniał o ta­kim klasz­to­rze w oko­li­cy, któ­re­go wszyst­kich księ­ży i bra­cisz­ków je­den z bra­ci kon­fe­de­ra­tów tu­tej­szych znał do­kład­nie. Ja też nie­wie­le my­śląc chcia­łem się za­brać koło nie­go, ale gdym się obej­rzał po po­stron­ki, tak mi się zręcz­nie wy­mknął za drzwi, że­śmy tego wszy­scy nic po­strze­gli. Tym więk­sza snspi­cya, że to szpieg, a za­tem na koń i da­lej za nim w po­goń, roz­bie­gli­śmy się na wszyst­kie stro­ny i nig­dzie wi­dać go nie było; aż go prze­cież któ­ryś z tam­tej par­tyi zna­lazł stu­lo­ne­go pod krza­kiem; przy­sko­czy­li­śmy wszy­scy, wsa­dzi­li na ko­nia i przy­pro­wa­dzi­li tu­taj, ale o to­śmy cer­to­wa­li te­raz, czy­im on jest jeń­cem?"

Gdy skoń­czył, zbli­żył się Tar­ło ku mni­cho­wi, na któ­re­go twa­rzy ra­dość się ma­lo­wa­ła, i gdy go wła­śnie za­czął stro­fo­wać o to, że pod­łe rze­mio­sło pod świę­tą suk­nią wy­ko­ny­wa; do­był bra­ci­szek szka­ple­rzy, roz­pruł je, wy­jął z nich pa­pier i rzekł do nie­go: „Je­że­liś ty jest Mi­chał Tar­ło, wo­je­wo­dzie smo­leń­ski, to nie tyl­ko mi zło­rze­czyć nie bę­dziesz, ale mnie w krót­ce two­im wier­nym przy­ja­cie­lem na­zwiesz. Bogu chwa­ła, żem cię po tylu tru­dach zna­lazł prze­cię. To mó­wiąc od­dał list Tar­le, któ­ry gdy na nie­go spoj­rzał, wy­dał okrzyk ra­do­ści, ka­zał oswo­bo­dzić bra­cisz­ka i z nim do miesz­ka­nia swe­go jioś­pie­szył.

List ode­bra­ny był na­stę­pu­ją­cej osno­wy: „Dro­gi nad ży­cie Mi­cha­le! Ta nie­szczę­śli­wa, któ­ra tak okrut­nie z rąk two­ich po­rwa­ną zo­sta­ła, do­zgon­nie to­bie wier­na He­le­na, raz jesz­cze do cie­bie pi­sać może. Po­cie­sza­ją­cy pro­mień na­dziei za­ja­śniał dla niej na chwi­lę; może wą­tła tyl­ko cie­szy ją dzi­siaj otu­cha, już cie­bie za­pew­ne nig­dy wi­dzieć nie bę­dzie, ale ty przy­najm­niej bę­dziesz się mogł do­wie­dzie, że two­ja He­le­na żyje i że do gro­bu spo­mnic­nie two­jej mi­ło­ści z sobą po­nie­sie.”

„Nie­ste­ty! jak­że mnie nie­szczę­ście moje obłą-kało! jak mało mam mocy nad sobą! gdy nad­uży­wam swo­bo­dy, któ­rej chwi­le są na­przód po­li­czo­ne! Wię­zień na wol­ność wy­pusz­czo­ny na oślep w prze­paść po­bie­gnie, by­le­by wró­co­nej so­bie wol­no­ści mogł użyć, i ja nie umiem się miar­ko­wać w szczę­ściu roz­ma­wia­nia z tobą li­stow­nie; chcia­ła­bym nie­skoń­cze­nie pi­smo moje dłu­giem uczy­nić, wy­nu­rzyć się przed tobą ze wszyst­kie­mi uczu­cia­mi, któ­re ser­ce moje prze­peł­nia­ją, a przy­tem za­po­mnieć może o głów­nym przed­mio­cie tego li­stu, za­po­mnieć o tem, że za pół go­dzi­ny już bę­dzie za­póź­no, Ko­cha­ny Mi­cha­le, ituj sie nad obłą­ka­ną! prze­nieś się w my­śli do cia­snej i okop­co­nej celi, w. któ­rej te wy­ra­zy kre­ślę; wy­staw so­bie, je­że­li mo­żesz, two­je He­le­nę wy­bla­dłą i po­zba­wio­ną tego zni­ko­me­go wdzię­ku, któ­ry nie­gdy oczy two­je ba­wit; wy­staw ją so­bie w Pru­bei sie­ri­mę­dze, boz wszel­kiej po­wierz­chow­nej ozdo­by, po­świę­co­ną po­mi­mo woli usłu­dze Boga, wy­stęp­ną w ten mo­ment, dla tego że śmie do swe­go na­rze­czo­ne­go pi­sać! Acb wy­staw ją so­bie lę­ka­ją­cą się upły­nie­nia kil­ku tyl­ko ty­go­dni, po któ­rych okrop­ne wy­rzec ma ślu­by, wiecz­ny roz­brat ze świa­tem i z tobą uczy­nić!”

„Lecz już wy­bił je­den kwa­drans na klasz­tor­nym ze­ga­rze, a ja ci nic jesz­cze nie do­nio­słam. Krót­ko już, krót­ko wszyst­ko ci po­wiem. Je­stem w no­wi­cy­acie u pa­nien Do­miiii­ka­nek we Lwo­wie. Strze­gą mnie jako naj­pil­niej, z ni­kiem mi mó­wić nie­wol­no. Dziś, tak, dzi­siaj ty­dzień, wi­dzia­łam przez kra­tę klasz­tor­ną ojca Am­bro­że­go… od­pra­wia­ją­ce­go mszę świę­tą w na­szym ko­ście­le, w za­stęp­stwie na­sze­go pro­bosz­cza cho­ro­bą zło­żo­ne­go. Jest on te­raz wła­śnie w na­szym klasz­to­rze. Dal mi znak, abym nic wy­da­la że go znam, ja drża­łam jak liść od trwo­gi i ra­do­ści za­ra­zem. On zna­lazł porę do­god­ną aby mi po­wie­dzieć -.„Ju­tro od­jeż­dżam do War­sza­wy, tam on jest: pół­go­dzi­ny masz cza­su, do­nieś mu O so­bie i żą­daj aby cię wy­ba­wił. Ja tu­taj na list twój po­cze­kam.” Mi­cha­le czy już do­peł­ni­łam jego roz­ka­zu? czy wiesz już wszyst­ko? Ze­gar za­czy­na bić umó­wio­ną go­dzi­nę…..Ach zli­tuj się nad two­ją He­le­ną."

Trząsł się pa­pier w drzą­cem ręku Tar­ły, oko su­che szu­ka­ło po nim moc­niej­szych do­wo­dów cier­pień He­le­ny, jak gdy­by jej wy­ra­zom wia­ry I. Tar­ło II. i III, dać nic na­le­ża­ło; prze­czy­ta! raz, i dru­gi raz czy­ta – za­czy­na i stoi nie­wzru­szo­ny, a naj­żyw­sze uczu­cia ser­cem jego mio­ta­ją….. Na­ko­niec pu­ści­ły się ulgę nio­są­ce Izy po li­cach, rzu­ci! się na krze­sło i twarz w obie­dwie dło­nie scho­wał… „Kil­ka ty­go­dni, we mnie cala na­dzie­ja…. a ja tu­taj, tu przy­ku­ty do miej­sca roz­ka­zem kró­lew­skim!”

Nie­dłu­go jak­by ocu­co­ny my­ślą i na­dzie­ją, któ­ra mu za­ja­śnia­ła, spoj­rzał rap­tow­nie na kle­ry­ka, któ­ry z wy­ra­zem li­to­ści na nie­go po­glą­dal. „Do­bry przy­ja­cie­lu” rzekł do nie­go, „po­wiedz, jak się ten list do rąk two­ich do­stał? jak daw­no przy­nie­sio­ny jest ze Lwo­wa?”

„Oj­ciec Am­bro­ży” od­po­wie­dział du­chow­ny, „przy­był ze Lwo­wa do na­sze­go kon­wen­tu w War­sza­wie w po­nie­dzia­łek po Stej Ro­za­lii, a W wi­gi­lią Wnie­bo­wzię­cia mat­ki bo­skiej wy­je­chał ze Lwo­wa, a za­tem dziś już sześć ty­go­dni.”
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: