Teatr komediowy - ebook
Teatr komediowy - ebook
Prezentowany po raz pierwszy w tłumaczeniu na język polski Teatr komediowy Goldoniego powstał w roku 1750. Wraz ze Wstępem autora do pierwszego zbioru komedii stanowi nie tylko manifest reformy włoskiego teatru komediowego, ale także istotny dokument w historii osiemnastowiecznej sceny weneckiej. Goldoni splata nowoczesność z tradycją dell’arte, przedstawia na scenie „poetykę w akcji”, polemizuje z rywalami scenicznymi, komentuje własny dorobek oraz walczy o godność nowej kategorii literatów, czyli poetów komediowych, do których sam się zalicza.
Kategoria: | Kino i Teatr |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7453-361-4 |
Rozmiar pliku: | 3,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1. Ulegając namowom i gorącym życzeniom moich patronów i przyjaciół, których zarówno opinia, jak i autorytet są dla mnie ważne, oddaję do druku komedie napisane przeze mnie dotychczas, jak i te kolejne, pisane na użytek teatrów włoskich.
2. Wielu zapewne oczekiwać będzie, że umieszczę na początku wstęp pełen erudycji i mądrości, w którym rozprawiając o sztuce komediowej na podstawie zasad antycznych i nowoczesnych mistrzów, zadeklaruję swoją pełną uległość wobec ich nauk w komponowaniu dzieł teatralnych. Bardzo się jednak myli ten, kto oczekuje ode mnie tej zbytecznej fatygi. Czy po kilku stuleciach pisania całych tomów na ten temat przez wielce szacownych ludzi różnych mądrych nacji miałbym i ja jeszcze odważyć się uchodzić za mistrza i pedantycznym tonem głosić jako nowe wyrocznie rzeczy tyle razy wypowiedziane i powtórzone przez wielu? Czy też pod płaszczykiem zachowawczej obrony miałbym sam chełpić się swymi komediami?
3. Prawdę powiedziawszy, niewiele wysiłku kosztowałoby mnie zebranie to tu, to tam trzech lub czterech cytatów z pisarzy, którzy mej sprawie mogliby się przysłużyć, a gdybym lepiej lub gorzej je zestawił, mógłbym udowodnić, jak wielu to czyni, iż jestem człowiekiem głębokiej doktryny, obytym z literaturą światową. Ale ponieważ jestem naturalnym wrogiem powierzchowności i chełpliwości, brzydzę się fałszem i nie potrafię trwonić tak beztrosko czasu, który z większym pożytkiem mogę i powinienem poświęcić na kompozycję nowej komedii, tym bardziej że zadeklarowałem napisanie szesnastu nowych sztuk w ciągu tego roku².
4. Rozsądek jednak nie pozwala, abym oddał swe komedie drukowane widzom tak całkowicie gołe, jak te pisane dla teatru. Każdy autor winien jest swym czytelnikom szacunek i nie może sądzić, iż jego dzieła obejść się mogą bez jakiegokolwiek uzasadnienia. Arogancją zdałoby mi się uznanie ich w publicznej apologii za doskonałe w każdym miejscu, czy też pozostawienie ich samym sobie, dowodząc w ten sposób tego, że uznaję je za znakomite i nie obawiam się, iżby było tam coś godnego nagany.
5. Moją intencją jest tylko dopełnienie obowiązku wobec szacownej publiczności, której należy się wyjaśnienie, dlaczego podjąłem się tego zadania, jakich metod używałem i używam, aby móc służyć, jak najlepiej potrafię, szlachetnym widzom moich komedii³.
6. Należy wiedzieć, że każdy człowiek rodzi się z pewnym szczególnym dla siebie darem⁴, który popycha go bardziej do tej niż innej profesji czy materii, a gdy się jej poświęci, z wielką łatwością mu ona przychodzi. Ja od najwcześniejszych lat dzieciństwa poczułem oczywiście wewnętrzną nieodpartą siłę pociągającą mnie ku studiom teatralnym. Gdy tylko wpadały mi w ręce komedie lub dramaty, rozczytywałem się w nich z rozkoszą, pamiętam też, że w wieku lat około ośmiu, nie widząc nigdy wcześniej żadnej sztuki na scenie, wzorując się na jednym z utworów Cicogniniego⁵, napisałem swoją pierwszą komedię, o ile można ją tym mianem obdarzyć, o czym zaświadczyć może mój drogi przyjaciel, pan Jacopo Valle⁶.
7. Dar ten rósł wewnątrz mnie w siłę, odkąd zacząłem bywać często w teatrach, nigdy mnie też nie opuścił w wielu moich podróżach po różnych miastach włoskich, gdzie przebywałem a to z powodu studiów, a to towarzysząc memu ojcu w jego rozlicznych obowiązkach profesji medycznej. W Perugii, w Rimini, w Mediolanie, w Pawii, pośród niemiłych zajęć medycznych, a potem prawniczych, zawodów, do których siłą mnie sposobiono, zawsze jednak w jakiś sposób mój pociąg ku poezji dramatycznej znajdował swoje ujście, czy to w pisanych dialogach, czy w komediach, czy też w przedstawianych na scenach znamienitych akademii postaciach teatralnych.
8. Wreszcie powróciwszy do Wenecji, mej ojczyzny, zmuszony byłem poświęcić się sprawom adwokatury, aby po śmierci mego ojca⁷ zapewnić sobie egzystencję, otrzymawszy pierwej w Padwie dyplom doktora⁸ oraz przez czas jakiś odbywając służbę w kancelariach kilku szanowanych miejscowości Najjaśniejszej Republiki poza Wenecją⁹. Dar mój jednak ciągnął mnie do teatru, dlatego też niechętnie wypełniałem wszelkie inne obowiązki wielce szanowanego urzędu. W tym właśnie czasie z wielką uwagą i starannością obserwowałem kompozycje dramatyczne, które w znanych teatrach były przedstawiane. Tak więc, choć początki mojej kariery adwokackiej dawały całkiem przychylne prognozy co do mojej przyszłości w tejże profesji, opuściłem ojczyznę i dałem się porwać tej wewnętrznej sile, która pchała mnie ku poezji dramatycznej¹⁰. Poznawszy wiele włoskich miast, z uwagą śledziłem różne zwyczaje i obyczaje, które odmiennie rozkwitają w różnych miastach tej naszej powabnej części Europy, osiadłem w końcu w Mediolanie i tam zacząłem pisać z zamiarem służenia włoskim teatrom.
9. Wszystko to chciałem zreferować jedynie w celu ukazania prawdziwego i jedynego bodźca, który pchnął mnie całkowicie w stronę tego typu studiów. Nic to innego jak tylko nieposkromiona siła mego talentu teatralnego, której nie mogłem się oprzeć. Nie może więc dziwić, że we wszystkich mych podróżach, miejscach zamieszkania, we wszystkich zdarzeniach mego życia, obserwacjach, a nawet zwykłych przyjemnostkach dusza ma zawsze i niezmiennie nie przestawała myśleć o teatrze, co sprawiło, że obficie zaopatrzyłem się w materię zdatną do opracowania scenicznego, która, jak muszę wyznać, jest niewyczerpaną kopalnią tematów dla moich kompozycji teatralnych. I tak oto stopniowo oddałem się mej dzisiejszej profesji, profesji komediopisarza. Zaiste, jak ktoś może się chwalić, że bez tego szczególnego daru Natury udało mu się zostać dobrym i płodnym twórcą i autorem komedii?
10. „Najważniejszą rzeczą w komedii – jak pisze pewien uczony Francuz^() – jest komizm. Odnaleźć komizm w słowach, komizm w rzeczach – ten szlachetny i ten błazeński. To prawdziwy dar Natury umieć odnaleźć komizm we wszystkim. To rodzi się tylko i wyłącznie z daru Natury. Sztuka i norma na nic się tu zdadzą, sam Arystoteles, który tak dobrze nauczał, jak wzruszać ludzi, nie podaje żadnych formalnych zasad, jak ich rozśmieszyć”.
11. Cóż więc może począć ktoś, kto nie posiada tego daru Natury? Będzie jedynie mógł, o ile wykształci w sobie dobry smak lekturami, dobrze oceniać dzieła innych w tym samym gatunku, ale niczego własnego nie napisze z powodzeniem. Być może będzie mógł, o ile dobrze wyćwiczy swój umysł za pomocą książek znakomitych mistrzów, którzy nadali sztuce komedii dobre zasady na przykładzie wybitnych poetów komediowych wieków minionych, być może, powtarzam, będzie mógł tworzyć dzieła zgodne z zasadami, poprawnie napisane, lecz nie znajdzie poklasku w teatrze. A bez poklasku nie będzie przecież mógł nauczać, a to właśnie nauka ma płynąć ze sceny ku ludowi, osłodzona wdziękiem i przyjemnością poezji, a skoro widz przychodzi do teatru dla miłego spędzenia czasu, sztuka musi się mu podobać.
Nam… Pueris abscynthia tetra medentes
Cum dare conantur, prius oras pocula circum
Contingunt mellis dulci flavoque liquore
Ut puerorum aetas improvida ludificetur
Labrorum tenus; interea perpotet amarum
Absynthi laticem, deceptaque non capiatur,
Sed potius tali facto recreata valescat.^()
12. Tak więc ten, kto nie będzie posiadał owego daru komediowego, nie będzie w stanie nadać swym myślom urokliwego kształtu, radosnej werwy, co umie podtrzymać wesołość bez popadania w oziębłość lub w błazeństwo, nie będzie też umiał wprowadzić delikatnego żartu, który zdaniem wspomnianego już wcześniej Rapina owocem jest bystrego umysłu i daru niezbędnego w sztuce komediowej.
13. Tenże dar sprawił właśnie, żem stał się bacznym obserwatorem komedii wystawianych w różnych włoskich teatrach od osiemnastu czy dwudziestu lat, żem poznał i opłakiwał jego zły gust, a jednocześnie pozwolił mi pojąć, jak wiele pożytku może dać widzom – a i na pochwałę zasłużyć, gdyby odniósł sukces – ten, kto obdarzony talentem komediowym, zdołałby podnieść upadły teatr włoski. Ta złudna chwała sprawiła, żem podjął się tego zadania.
14. Upadły był nasz teatr komediowy w Italii od ponad stulecia, stał się on wstydliwym przedmiotem szyderstw obcych nacji. Na scenach publicznych można było jedynie zobaczyć bezwstydne arlekinady, śmiałe i skandaliczne flirty i oszustwa, intrygi źle wymyślone i jeszcze gorzej grane, bez dobrego smaku i umiaru, co zamiast naprawiać wady, bo przecie to jest głównym zadaniem komedii, wzmacniały je, śmiech wywołując wśród bezmyślnej gawiedzi, lekkomyślnej młodzieży i największych bezwstydników, nudę zaś i złość wśród wyedukowanej i porządnej publiczności, która jeśli nawet czasem uczęszczała do tych złych teatrów, przywiedziona bezczynnością, to jednak bacznie strzegła się przywieść do nich niewinnych członków rodziny¹¹, aby serc ich do złego nie skłonić, gdyż po prawdzie w przedstawieniach tych: Pudictiam saepe fractam, semper impulsam vidimus… multae inde domum impudicae, plures ambiguae rediere: castior autem nulla^(). Z tegoż powodu teatry zwane były przez Tertuliana świątynią Wenery^(), Chryzostom zaś twierdził, że w miastach, wznoszone przez diabła, rozsiewały zarazę złych obyczajów^(); tak więc słusznie święci oratorzy gromili z ołtarzy grzeszne komedie, zasadny przedmiot wzgardy mędrców.
15. Wielu jednak w ostatnich czasach postanowiło naprawić teatr i przywrócić w nim dobry smak. Niektórzy starali się to robić, tłumacząc dla scen włoskich komedie hiszpańskie lub francuskie¹². Zwykłe tłumaczenie nie mogło jednak wywrzeć dobrego wrażenia w Italii. Gusta narodów są tak różne, jak ich zwyczaje i języki. Dlatego też nasi zawodowi komedianci, instynktownie przeczuwając skutki owej prawdy, zaczęli je zmieniać, a wystawiając improwizowane, tak je przeinaczali, że nie można już było rozpoznać dzieł wielkich poetów, takich jak Lope de Vega czy Molier, którzy sukces odnieśli w krajach, gdzie lepszy gust rozkwitał. Ten sam okrutny proceder sięgnął komedii Plauta i Terencjusza, nie oszczędzono też innych komedii, dawnych czy nowych, tych, które niegdyś zostały napisane, lub też w naszych czasach powstawały w Italii, zwłaszcza tych ze szkoły toskańskiej, co w ręce ich wpadały. Tymczasem wykształceni widzowie drżeli, lud się niecierpliwił, wszyscy zgodnie krzyk podnosili przeciwko złym komediom, ale większość nie miała pojęcia o tych dobrych.
16. Gdy komedianci spostrzegli to powszechne oburzenie, po omacku szukali zysku w nowinkach. Wprowadzili maszynerie, metamorfozy, okazałe dekoracje, lecz wzrosły tylko wydatki, a widzowie szybko odpłynęli. Gdy maszyneria się nie sprawdziła, chcieli wspomóc komedie intermediami muzycznymi; rozwiązanie to na jakiś czas okazało się trafne, ja sam, jako jeden z pierwszych, dostarczyłem wielu intermediów, wśród których pamiętam, że wielki sukces odniosła Pupilka, Gagatek, Filozof, Hipochondryk, Kawiarenka, Miłośnik kabały, Hrabianka, Gondolier¹³. Jednakże komedianci to nie śpiewacy, toteż widzowie prędko się spostrzegli, jak niewiele wspólnego ma komedia z muzyką. W końcu tragedie i dramaty, pisane do muzyki, a wystawiane przez komediantów, utrzymywały teatry¹⁴. I rzeczywiście, nasi zdolni komedianci wspaniałe tragedie i cudowne dramaty wystawili w wielce chwalebny sposób i odnieśli ogromny sukces. Jakże wspaniale zostały przyjęte dramaty słynnego pana Metastasia¹⁵, znamienitego pana Apostolo Zeno¹⁶, tragedie wielce uczonego patrycjusza weneckiego Contiego¹⁷, Merope wielkiego erudyty markiza Maffei¹⁸, Elektra i wiele innych, czy to oryginalnych, czy to tłumaczonych z francuskiego przez wielce uczonego hrabiego Gaspara Gozziego¹⁹, a także i inne, zarówno dawnych, jak i współczesnych poetów włoskich, francuskich i angielskich, których wymienić tu wszystkich nie sposób. Niech mi wolno będzie jeszcze wspomnieć o moich utworach, czyli o Belizariuszu, Errico, Rosmondzie, Don Giovannim Tenorio, Giustino, Rinaldzie z Montalbano²⁰, choć nie ośmielę się wymienić tytułów tragedii, jako że sam uznałem je w wielu miejscach za nieudane. Ale to właśnie oklaski dla tragedii i dramatów wystawianych przez komediantów przynosiły największy wstyd komedii, gdyż stanowiły najbardziej przekonujący dowód jej całkowitego upadku.
17. Ja tymczasem w duchu ją opłakiwałem, lecz nie posiadłem jeszcze wiedzy dostatecznej, aby podjąć się jej reformy. Od czasu do czasu widziałem, że nawet w tych złych komediach można znaleźć coś, co wzbudza poklask uniwersalny i przyzwolenie najlepszych umysłów, spostrzegłem, iż dzieje się tak przy okazji poważnych i pouczających rozważań, przy pewnych wyważonych żartach, dobrze umotywowanych zdarzeniach, sugestywnych obrazach, godnych charakterach, czy też delikatnej krytyce współczesnych zwyczajów wymagających naprawy, nade wszystko jednak upewniłem się, że bardziej niż cudowność ludzkie serce zdobywa prostota i naturalność.
18. Kiedy to odkryłem, zabrałem się natychmiast do pisania komedii. Zanim jednak powstały te niezłe, a potem te dobre, stworzyłem kilka złych. Kiedy zgłębia się księgę Natury i Świata, a także tę doświadczenia, szczerze mówiąc, nie od razu osiąga się mistrzostwo; pewne jest jednak, że nigdy się tego nie osiągnie, jeśli nie pochyli się człowiek nad tymi księgami. Stworzyłem kilka komedii na modłę hiszpańską, zwanych komediami intrygi, i niespodziewanie odniosły one sukces ze względu na umiar i harmonię, co odróżniało je od innych, a także ze względu na pewną naturalność, którą dało się w nich zauważyć. Spośród nich na myśl mi przychodzi jedna napisana dla teatru, pod tytułem Sto i cztery wypadki jednej nocy²¹, która przez wiele wieczorów powtarzana ogółowi przypadła mu do gustu. Nie byłem z niej jednak całkowicie zadowolony. Spróbowałem napisać komedię charakteru, zatytułowałem ją Momolo światowiec²². Niezwykle się ona spodobała, wielokrotnie była powtarzana, zawsze przy pełnej widowni, wtedy też ośmieliłem się uznać ją za doskonałą komedię zgodnie z wykładnią pewnego mądrego komentatora²³ tych wersów Horacego:
Haec amat obscurum, solet haec sub luce videri
Iudicis argutum quae non formidat acumen:
Haec placuit semel, haec repetita placebit.^()
Wyjaśnia on je w następujący sposób: komedia może być pokazana widzom tak jak doskonały obraz, bez obawy krytyki surowego sędziego, o ile dziesięć razy powtórzona, nadal się podoba. Potem jednak zrozumiałem, że można napisać o wiele lepsze komedie. Jednakże to ona dodała mi odwagi, a widząc, że komedie charakterów bardziej niż inne się podobają, napisałem Momolo nad Brentą²⁴ i jeszcze jedną, zatytułowaną Momolo podwójny bankrut²⁵, które też dobrze zostały przyjęte. Pomyślałem wówczas, że skoro tak dobrze udały się komedie, w których jedynie główny bohater wyposażony był przeze mnie w dobre obyczaje, słowa i dowcip, innym postaciom zaś pozwoliłem na improwizację, przez co okazały się niejednorodne i nieobyczajne, pomyślałem wówczas – jak mówię – że łatwiej byłoby uczynić komedię lepszą, bardziej moralną, godną aplauzu, pisząc role wszystkich postaci, wprowadzając różne charaktery, a wszystkie naturalne i ukształtowane zgodnie z gustem narodu, dla którego miały być wystawiane na scenie.
19. Tak więc w roku 1742, podążając za swym postanowieniem, dałem do wystawienia Dzielną kobietę²⁶, której nadaję miano mojej pierwszej komedii i która jako pierwsza pojawi się w tym zbiorze, gdyż w rzeczy samej jest to pierwsza komedia z tekstem całkowicie napisanym. Wszędzie tam, gdzie była grana, zwłaszcza w Wenecji i we Florencji, znakomicie została przyjęta i dobrze oceniona, choć jeszcze brakuje jej wielu zalet, będących w mej ocenie ozdobą kolejnych mych komedii, które po niej napisałem, gdy porzuciłem wszelkie inne profesje przeze mnie sprawowane, na przykład adwokaturę cywilną i kryminalną w Pizie, i całkowicie poświęciłem się poezji komediowej, pisząc dla wielce szanowanego Girolama Medebacha, dyrektora zespołu zdolnych komediantów, którzy grając w najlepszych teatrach Italii obyczajne komedie, dają widzom edukację i rozrywkę. Dwaj bliźniacy weneccy, Ostrożny człowiek, Sprytna wdówka²⁷ to kolejne trzy komedie, które odniosły sukces, po nich przyszły Uczciwa dziewczyna, Dobra żona, Kawaler i dama, Adwokat, Teściowa i synowa²⁸, które wystawiane przez wiele wieczorów w różnych miastach przy wielkim aplauzie, korzyść przyniosły wspomnianemu uprzednio zasłużonemu aktorowi, a mnie przepełniły radością, gdyż nabrałem pewności, iż niedaremne były me starania, aby przywrócić teatrowi włoskiemu komedię obyczajną i w dobrym guście. I dzień po dniu upewnia mnie w tym sądzie fortuna moich komedii, które wystawiane są tak, jak je napisałem.
20. Nie będę się chełpił, że doszedłem do tego, co być może da się nazwać sukcesem, poprzez pilne i skrupulatne studiowanie dzieł i zasad komediowych najlepszych pisarzy i poetów, zarówno antycznych, jak i współczesnych, greckich czy łacińskich, francuskich czy włoskich lub innych mądrych nacji, lecz z naiwnością powiem, że choć nie zaniedbałem lektury najzacniejszych i najznamienitszych autorów, od których jak od najlepszych mistrzów można czerpać użyteczne tematy i przykłady, to jednak dwie są księgi, nad którymi rozmyślałem i nigdy nie będę żałował, że się nad nimi pochyliłem, a są to Księga Świata i Księga Teatru. Pierwsza ukazuje mi wiele, i to wielce różnych charakterów ludzkich, odmalowuje mi je tak naturalnie, iż zdają się stworzone, aby dostarczać mi obficie tematów do wdzięcznych i pouczających komedii; ukazuje mi oznaki, moc i skutki wszelkich ludzkich namiętności, dostarcza interesujących zdarzeń, informuje mnie o współczesnych obyczajach, naucza o najczęściej spotykanych w naszych czasach w naszym narodzie nałogach i wadach, które zasługują na naganę lub ośmieszenie mądrzejszych, a jednocześnie pokazuje mi w cnotliwych osobach, jak oprzeć się owemu zepsuciu obyczajów. Tak więc to z tej księgi czerpię wiedzę, korzystam z niej w różnych momentach swego życia i nad nią rozmyślam, co jest rzeczą absolutnie niezbędną dla kogoś, kto chce chwalebnie wykonywać moją profesję. Gdy zaś korzystam z drugiej, czyli z Księgi Teatru, uczę się, jakimi barwami przedstawiać na scenie charaktery, namiętności, wydarzenia, które w Księdze Świata wyczytałem, jak je cieniować, aby nadać im odpowiednią doniosłość, które barwy czynią je bardziej przyjemnymi dla delikatnych oczu widzów²⁹. Uczę się więc z Księgi Teatru odróżniać to, co mocniejsze wrażenie wywiera na ludzkich umysłach, co wzbudza zdziwienie, śmiech czy ten rodzaj miłego poruszenia serca, gdy wsłuchując się w komedie, odnajdujemy wady i śmieszności wzorowane na naturze i ukazane z dobrym smakiem, takie same jak w ludziach wokół nas, lecz bez intencji urażenia kogokolwiek.
21. Teatr nauczył mnie – i nadal mnie uczy przy każdej mojej kolejnej komedii – szczególnego gustu naszego narodu, odmiennego w wielu sprawach od gustów innych nacji, a ja przecież dla naszego narodu muszę pisać. Częstokroć widziałem, jak wielkie pochwały wzbudzały drobne rzeczy, przeze mnie nawet niezauważone, a inne mało poklasku zbierały, a czasem nawet krytykę, choć ja wielkiego aplauzu dla nich oczekiwałem, dlatego też nauczyłem się, chcąc użytecznymi widzieć swe komedie, dostosować własny gust do tego uniwersalnego, któremu przede wszystkim mam służyć, nie przejmując się gadaniem tych, czy to ignorantów, czy wścibskich, czy wybrednych, którzy chcieliby narzucić swój gust wszystkim widzom, całemu narodowi, a może nawet i całemu światu po wsze czasy wedle swego widzimisię, nie zastanawiając się nad tym, że w niektórych sprawach gusta mogą się z łatwością zmieniać i trzeba pozwolić, aby ludzie sami decydowali zarówno o sposobie ubierania się, jak i mówienia.
22. Z tego też powodu, gdy niektórzy miłośnicy starożytności wymagają ode mnie, wzorując się na greckich i rzymskich komediach, skrupulatnego przestrzegania stałej sceny³⁰ bądź tego, aby więcej niż cztery osoby nie zabierały głosu w tej samej scenie³¹, i innych tym podobnych rygorów, ja, w rzeczach tak mało istotnych dla piękna utworu komediowego, przeciwstawiam im autorytet odmiennej praktyki, usankcjonowany wielowiekową tradycją. Wiele takowych przykładów znaleźć możemy w antycznych komediach, przede wszystkim w greckich, a zwłaszcza Arystofanesa, wystawianych na montowanych podestach, tak jak nasze farsy. Bardzo się one wówczas podobały, lecz w naszych czasach byłyby nie do przyjęcia, sądzę więc, że bardziej niż zasadom Arystotelesa czy Horacego podlegać one winny zasadom widzów, którym przedstawienie ma służyć jako nauka poprzez rozrywkę i przyjemność. A tych miłośników rzeczy starożytnych, którzy nienawidzą nowości, można porównać do lekarzy, którzy nie chcą przy sezonowych gorączkach aplikować chininy tylko dlatego, że Hipokrates lub Galen jej nie używali.
23. Oto czego nauczyłem się z moich dwóch wielkich ksiąg: Księgi Świata i Księgi Teatru. Moje komedie zgodne są z zasadami – a przynajmniej starałem się je tym zasadom podporządkować – które w obu tych księgach wyczytałem; księgach, które z pewnością służyły pierwszym autorom poezji komediowej i nadal służyć będą każdemu jako wiarygodne podręczniki tej sztuki. Natura jest uniwersalnym i wiarygodnym mistrzem dla tych, którzy ją obserwują. „To, co przedstawia się w teatrze – pisał pewien sławny autor^() – nie ma być niczym innym, jak tylko kopią tego, co zdarza się w świecie. Komedia – uściślił – wtedy jest taka, jak powinna, gdy zdaje się nam, jakbyśmy byli w towarzystwie sąsiadów albo brali udział w rodzinnej rozmowie; wówczas jesteśmy w prawdziwym teatrze, gdy widzimy w nim to, co codziennie widzimy wokół. Meander – dodał – właśnie dlatego odniósł sukces wśród Greków, a i Rzymianie czuli się, jakby brali udział w codziennej rozmowie, gdy słuchali komedii Terencjusza, gdyż znajdowali w nich to, co zwykli znajdować wokół siebie”. Również wielki Lope de Vega, jak twierdzi ten sam autor, pisząc swoje komedie, nie podążał za radami Mistrzów, lecz kierował się gustem publiczności.
24. Ja jednak, gwałtownie owładnięty darem, śmiem twierdzić podobnym do daru tego znamienitego hiszpańskiego poety, podzielając jego opinie, napisałem swoje komedie. Traktatów poetyckich, tragedii, dramatów, komedii wszelakiego rodzaju i ja przeczytałem wiele, lecz najpierw zbudowałem własny system, a budowałem go w świetle nauk dwóch wymienionych wcześniej ksiąg: Księgi Świata i Księgi Teatru, i dopiero potem spostrzegłem, że w większości dostosowałem się do najważniejszych zasad sztuki zalecanych przez wielkich mistrzów, wcielonych w życie przez znakomitych poetów, wcześniej jednak nie znając ani tych pierwszych, ani drugich, tak więc jak lekarz, który przypadkowo w wyniku doświadczeń wynajdzie uzdrawiający środek, potem dopiero szukając dla niego uzasadnienia w sztuce, odkrywa w niej zasadę i metodę.
25. Niech nikt nie myśli, że śmiem uznać swoje komedie za wolne od błędów. Daleki jestem od tego przekonania, tym mocniej podejmuję codziennie wysiłki, aby ulepszyć swój gust. Zda mi się jedynie, iż dotarłem już do takiego punktu, że nie muszę się wstydzić ich napisania i mogę oddać je do druku z nadzieją na zasłużone pobłażanie.
26. Zostawię je takimi, jakimi je napisałem i wystawiłem. Nie chcę, aby mówiono, że poprawiając je, starałem się podnieść walor swoich pierwszych prac ponad ten rzeczywisty, wręcz przeciwnie – pragnę, aby świat poznał różnicę, jaką dostrzec można między pierwszymi a ostatnimi, jak stopniowo, w wyniku obserwacji i praktyki, robiłem postępy. W tym właśnie celu oddaję je do druku w takiej kolejności, w jakiej zostały napisane, rezygnując tym samym z większego rozgłosu, jaki mogłaby zdobyć moja książka, gdybym mógł pierwsze, najsłabsze utwory poprzedzić tymi ostatnimi, moim zdaniem mniej niedoskonałymi, zwłaszcza Kawalerem i damą³², utworem, który pośród innych odniósł największy sukces, a któremu poświęciłem naprawdę dużo uwagi i wysiłku.
27. Ponadto zawsze chętnie słuchałem zarówno pochwał, jak i krytyk, którym poddawane były moje komedie z okazji ich wystawienia, jako że te pierwsze zachęcały mnie do pisania, drugie zaś uczyły mnie pisać lepiej, tak więc bez lęku gotów jestem i teraz przyjąć krytykę, która towarzyszyć będzie mym komediom w druku, a moim jedynym zamiarem jest skorzystanie z dobrych nauk z nich płynących; tym samym deklaruję, iż nie czuję się zobowiązany odpowiadać na nie kiedykolwiek. Bezwartościowe utwory nie są nawet godne stać się przedmiotem krytyki. Dlatego też, skoro moje komedie doczekały się tejże, lub też w przyszłości się doczekają, będzie to dla mnie niezbity dowód, iż godne są uwagi i mają jakieś zasługi. W rzeczy samej, skoro ci, którzy jeszcze dwa lub trzy lata temu tolerowali w teatrach wszelkie niestosowności, głupstwa, arlekinady, wywołujące mdłości nawet u najmniej wykwintnych widzów, teraz nagle stali się tak delikatni, że nawet najmniejszy cień nieprawdopodobieństwa, najmniejsza niedoskonałość, zdanie lub słowo nie po toskańsku przeszkadza im i wadzi, to mnie bez przechwalania się należy przypisać zasługę, że wzbudziłem w nich tę delikatność swoimi komediami, nad którymi niektórzy z nich w sposób niewybredny i bezduszny, czasem nawet bez uzasadnienia, pastwili się lub pastwić będą.
28. W kwestii języka uznałem, że bez skrupułów wprowadzić mogę wyrażenia i słowa lombardzkie, gdyż to właśnie do mieszkańców miast lombardzkich³³, nawet tych niskiego pochodzenia, skierowane są moje komedie. Do niektórych błahostek weneckich i komedii, które napisałem specjalnie dla mej ojczyzny, będę musiał dodać przypisy, aby grację tego dźwięcznego dialektu mógł pojąć każdy, kto go nie zna. Doktor, który na scenie mówi w języku bolońskim, mówi u mnie w potocznym języku włoskim.
29. Styl wybrałem taki, jaki przystoi komedii, czyli prosty, naturalny, a nie akademicki, czyli wysoki. Na tym polega wielka sztuka poety komediowego, aby we wszystkim dostosować się do Natury, nigdy się od niej nie oddalać. Namiętności muszą być prawdziwe, naturalne, a nie wyszukane, ich sposób wyrażania zaś – dostępny dla wszystkich; w tej kwestii cytowany już wcześniej przeze mnie Rapin twierdzi: „trzeba dobrze wbić sobie do głowy, że najbardziej zwykłe cechy naturalne podobają się zawsze bardziej od tych najdelikatniejszych, lecz nienaturalnych”.
30. Zda mi się, że wykroczyłem poza swoje zapowiedzi i że napisałem, choć tego nie chciałem, wstęp do moich komedii, może nie erudycyjny, ale za to długi. Kończę więc już bez rozwlekania, prosząc moich czytelników, aby w kolejnych tomach, które po tym pierwszym przyjdą, oczekiwali komedii mniej niedoskonałych od tych czterech³⁴, które oddaję im teraz, i aby byli wobec nich tym bardziej pobłażliwi, im bardziej w duszy zda im się, iż lepszych sami by nie napisali.