- W empik go
Teka Stańczyka - ebook
Teka Stańczyka - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 337 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Osobne odbicie z "Przeglądu Polskiego".
Nakładem Redakcyi.
Kraków.
W drukarni Uniwersytetu Jagiellońskiego pod zarządem Konst. Mańkowskiego.
1870.
SPIS RZECZY.
Nr. 1. List Stańczyka do Gąski…str. 1
Nr. 2. List Poloniusza (szambelana)…str. 3
Nr. 3. List Sycyniusza (trybuna)…str. 10
Nr. 4. List Stańczyka do Gąski…str. 20
Nr. 5. List Brutusika (ex-ministra)…str. 24
Nr. 6. List Liberyusza Bankrutowicza (kandydata do parlamentu)…str. 30
Nr. 7. List Aldony (kobiety politycznej)…str. 34
Nr. 8. List Optymowicza (właściciela apteki) do Trwożnickiego (urzędnika bankowego)…str. 39
Nr. 9. List Brutusika (ex-ministra)…str. 52
Nr. 10. List Paflagoniusza Tarapacińskiego (prezesa Rady powiatowej w Tarapatowie)…str. 70
Nr. 11. Rozmowa pana Piotra z panem Pawłem…str. 74
Nr. 12. List Napoleona Bałamuckiego (posła sejmikowego) do Paflagoniusza Tarapacińskiego (prezesa powiatowego)…str. 109
Nr. 13. List Ignorancyusza (uczonego)…str. 116
Nr. 14. List Sycyniusza (trybuna)…str. 125
Nr. 15. List Sprycimira (dziennikarza) do Sycyniusza (trybuna)…str. 133
Nr. 16. List Sycyniusza (trybuna)…str. 150
Nr. 17. List Stańczyka do Gąski…str. 151Nr. 1. STAŃCZYKI DO GĄSKI.
Generose, sincere mihi dilecte!
Służby swoje powolne W. M. zalecam z uprzejmem winszowaniem fortunnego na wszem powodzenia i chwalę wiekuistą W. M. Pana Brata mego kochanego w tej jasności niebieskiej z wielką rewerencyą tem niegodnem pisaniem mojem nawiedzam, i zapytuję jako tam W. M. ta wieczność przyjemnie trwa? A żem do W. M. brata mego kochanego dawniej nie pisał, za złe tego mieć nie racz, gdyż za niektóre wolniejsze figielki i krotochwile byłem przydan do tego chóru który jest sub inspectione Królowej Jej Mci Anny, i jest jak to całemu niebu wiadomo, strictissimae obsenantiae. Oddała mnie też miłościwa Królowa księdzu JMci Karnkowskiemu w dozór, a ten mnie ustawicznie na oku miał, żem się i ruszyć nie mógł, jeno musiałem zawsze śpiewać a śpiewać heynały różne cudne a kadzidło palić cały czas. A Królowa Jej Mć zawsze sama prym trzymać raczy, i śpiewa pięknie dosyć jeno że trochę przez nos, jak dawniej zwykła była kiedy się podstarzała. Ale choć to tam poważnie bardzo i po królewsku, przecie mi się przykrzyło nieco, bo jenom kiedy w swoją stronę odleciał albo co pociesznego dojrzał, zaraz mnie strofowali.
Teraz już z łaski Boga Najwyższego odbywszy na wielki swój pożytek te rekolekcye, powróciłem do Króla młodszego miłościwego Pana mego, który też Waszą Miłość wdzięcznie wspomina i w łasce swej chować raczy. A chód się na nas tamten chór trochę niby krzywi i narzeka iż Król Jegomość włoskie obyczaje tu do nieba wprowadził, przecie to prawda że tu ucieszniej jak u nich, a panny z chóru Królowej Jej Mci Barbary choć robią co na nie należy i chwały bożej pilnie przestrzegają, aleć się czasem rozweselą i pośmieją, a Królowa im tego nie broni. Jedno tylko strach wielki żeby się tu u nas nie popsuło, bo Królowa stara wciąż pisze a pisze i prosi żeby ją tu wpuszczono, snać się już babie czyściec uprzykrzył, choć Boże odpuść, jest tam z nią Gamratów i Firlejów dosyć. A Król stary chodzi a chodzi do J. M. Piotra świętego a za nią prosi. A jakby wskórał toby samemu najgorzej było, boby się jęła jako dawniej nad nim przewodzić, ale to już taka jego natura, że wszystko musi dla niej zrobić czego się jeno naprze.
Król Jegomość bardzo na mnie łaskaw i zawsze mnie niegodnego służkę swego do posług swych używać raczy. Co trochę to mnie pośle na ziemię zobaczyć co się u nas dzieje. To ja lecę i zaglądam w każdy kąt, a potem piszę relacyę porządną, żeby się i sam ksiądz Tomicki nie powstydził, A Król Jegomość jak co złego wyczyta, zaraz nas wszystkich ze sobą zabiera i idzie na górę (a przez brata Królewicza JMci Kazimierza ma wstęp o każdej godzinie i prosi) żeby to ustało, ale jakoś dotąd nic nie uprosił.
Byłem ja tam znowu niedawno i na Litwie i na Mazowszu i na Rusi, ale tam dla nas nie ma co robić, bo jeno płakać a płakać, tak tam Moskal gospodaruje. Tylko koło Krakowa i na Rusi tej co ją Cesarz trzyma, to sobie człowiek jeszcze czasem przypomni że kiedyś bywał błaznem i naśmieje się z ludzi. Mówili ludzie za nas, że Polak mądry po szkodzie, ale się pokazuje, że po szkodzie taki głupi jako i przed szkodą. Na pozór to niby inaczej trochę, ale czemu się jeno lepiej przypatrzysz, a to takie same jak za nas albo i gorsze. Co krok to spotkasz takiego co ci się zdaje że to ten warchoł Lupa albo Pudłowski, a który z nich niby mądrzejszy, to coś na tego wywlokę Orzechowskiego zakrawa, jeno że głupszy; a są też i tacy cobyś na nich przysiągł że Kmita abo który z synaczków pana z Rytwian, jeno skromniejszy, bo mu Niemiec trochę rogów przytarł.
Zgoła żem nieraz myślał jakobym nigdy nie był umarł, jeno między tymi samymi ludźmi żyw został co pode Lwowem gardłowali, albo Królowi JMci o małżenstwo się przykrzyli. A iż myślę że W. M. rad będziesz dowiedzieć się jako oni teraz w Polsce myślą: i mówią, przeto posyłam W. M. kopię listów różnych, które dla Króla JMci sporządziłem jakem tam chodził ostatni raz, którą racz W. M. u siebie zachować, a mnie nawzajem: pisaniem swojem pocieszyć, skorobyś W. M. co owego ztamtąd, zasłyszał.
Poruczam zatem siebie i! skaby swe w łasikę W. M. Pana i brata mego miłościwego uprzejmy służebnik Stańczyk były błazen J. K. M.Nr. 2. LIST POLONIUSZA (SZAMBELANA).
Chaopolis 35/19 9681.
Montre'a cher!
Aż dziwno pisać mi do Ciebie pod takiem wrażeniem, i w takiem usposobieniu z tej niegdyś tak uroczej i swobodnej a przedewszystkiem tak ulubionej stolicy. Zdaje mi się że to zły sen jakiś albo zmora.. Wszak pamiętasz: ile razy życie wydała nam się zbyt ciężkiem lub ciasnem w tym nieoświeconym i bezrozumnym kraju naszym, jak skoro zanadto dokuczyli nam krzykliwi demokraci, gardłacze, inteligencya, zebrania, sejmiki, wymagania pseudo-patryotyzmu i tak zwanej opinii publiczney – tu znajdowaliśmy, wytchnienie i pociechę, bezpieczne schronienie od wszystkich kontuszów i czaniarek, burd, zaczepek lub gorszych stokroć, czułości naszych często nieuczesanych, a nigdy nieumytych, braci. Czas to był błogi a bodaj czy nie na zawsze stracony! Zdaje mi się że więcej może przynieść pożytku niejedno słówko rzucone trafnie i na czasie tej lub owej wysoko położonej – osobie, myśl zgrabnie podsunięta, przyjaźń i stosunki, jak wszystkie demokratyczne zebrania, dziennikarskie wyskoki i majaczenia opinii która sama siebie publiczną nazywa. Zresztą ci panowie są dziś u steru i robią co im się… podoba w oszołomionym społeczeństwie, przypisują sobie monopol patryotyzmu, i czegóż dokazali? Nasza myśl była rzeczywiście głęboką, i gdyby nam byli dali wprowadzić ją raz w życie, skutek byłby okazał z której strony rozum i korzyść. Cóż kiedy nam zabrakło siły, spójni a może i odwagi wobec błota, którem pełną garścią bryzgano….
Oto, wszystko co dobrze wychowane a przedewszystkiem dobrze urodzone, powinno było garnąć się do dworu, do stolicy, zapoznawać, przyjaźnić z "elitą" chaopolitańskiej arystokracyi, która, niech mówią co chcą, jest i będzie zawsze szczytem człowieczeństwa – w rozmaity sposób łącząc z ludźmi u władzy będącymi. Mówiono: naszych nie dopuszczą do niczego; ale niechnoby nasi zdobyli miejsca w salonie, w przedpokojach dworu, niechby choć jeden został vortanzerem na kammerbalach lub przypuszczony był ah! do poufałych polowań w małem kółku, niechby się połączyli węzłami rodzinnem!, niechby otwarto domy, dawano doskonałe obiady i świetne bale, inne byłoby znaczenie i łatwość w otrzymaniu czegokolwiek, choćby tej z piekła rodem autonomii. Pora minęła bezpowrotnie, dzisiaj z kim się tu kojarzyć albo na kim budować? Dźwignia arystokratycznych aliansów musi pozostać celem sama przez się, ale środkiem już być przestała.