Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ten, którego szukam. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
7 lipca 2021
Ebook
31,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
31,90

Ten, którego szukam. Tom 3 - ebook

John Bishop nie jest typowym samotnym ojcem.
Jest zdystansowany, niecierpliwy i nieporadny.

Prowadzenie rodzinnego pensjonatu B&B ma pewne zalety, lecz nie należą do nich długie godziny pracy, sprzątanie po gościach i słuchanie przez całą noc energicznie kochających się par. Za to chodzenie do łóżka z panienkami, które przyjeżdżają na ranczo, by uczuć się konnej jazdy, zdecydowanie tak.

Tak jest się do chwili, gdy na schodach swojego domu John znajduje dziecko z karteczką, iż jest jego. Dorastając na ranczu, przywykł do ciężkiej pracy, lecz opieka nad noworodkiem jest najtrudniejszym zadaniem, przed jakim w życiu stanął. Porzucając kawalerskie życie, skupia się na znalezieniu opiekunki, która nauczy go tego i owego o opiece nad maluchem. Nie spodziewa się, że będzie to piękna i ekscentryczna dziewczyna, mająca niezdrową obsesję na punkcie futbolu...

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-1730-5
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

JOHN

DZIESIĘĆ MIESIĘCY WCZEŚNIEJ…

– Ale śmierdzisz – mówi mój durny brat bliźniak, gdy wchodzę bocznymi drzwiami do pensjonatu, który prowadzę.

– Dzięki, że zauważyłeś – mamroczę, ściągając przepocony i brudny podkoszulek i wycierając nim czoło oraz kark. – Może gdybyś choć raz się nie spóźnił, nie musiałbym pracować za ciebie.

– Wszystko bym zrobił – protestuje, lecz ja wiem lepiej. Konie muszą zostać nakarmione na czas, szczególnie gdy po południu są na przejażdżce. Jackson postanowił jednak pospać po całonocnej imprezie, co zdarza się regularnie. Prowadząc rodzinny pensjonat B&B, nie mogę pozwolić sobie na taki luksus, ponieważ goście raczej zauważają, kiedy są karmieni za późno. Jeżeli nie byłoby mnie przez całą noc, i tak rano musiałbym ruszyć tyłek i zabrać się do pracy.

– Nie miałbyś na to czasu, bo za półtorej godziny musimy jechać do San Angelo przymierzyć smokingi – przypominam mu, a widząc wyraz jego twarzy, uświadamiam sobie, że o tym zapomniał. – Posiedź w recepcji, a ja pójdę wziąć prysznic.

Wychodzę, nie dając mu szansy na odpowiedź. Śniadanie jest podawane w jadalni na dole, więc wymykam się bocznymi drzwiami, żeby ktoś nie zatrzymał mnie na pogawędkę.

Na szczęście ja i Jackson mieszkamy niedaleko pensjonatu, więc biegnę do domu, zrzucam kopnięciem buty i wchodząc do holu, zdejmuję resztę ciuchów.

Biorę szybki prysznic, ubieram się, zgarniam Jacksona, proszę moją asystentkę, żeby mnie zastąpiła przez resztę dnia, i wyruszamy.

Alex, nasz najmłodszy brat, wkrótce się żeni i mama wierci nam dziurę w brzuchu, pilnując, żeby wszystko było gotowe. Wie, że Jackson jest walnięty, więc uznała, że to ja mam pilnować, by ogarnął to, co ma do ogarnięcia.

Wyglądamy niemal identycznie – ciemnobrązowe włosy, które latem jaśnieją do ciemnego blondu, tak jak zarost na twarzach – mamy nawet takie same tatuaże, które zrobiliśmy sobie, gdy skończyliśmy osiemnaście lat. Jeśli jednak chodzi o osobowość, zdecydowanie się różnimy. Gdyby nie to, że mamy takie same rysy twarzy i budowę ciała, przysiągłbym, że Jackson został adoptowany.

– To jakiś żart! – gdera, gdy wychodzi z przymierzalni ubrany w dopasowany smoking i kowbojski kapelusz. – Wyglądam jak ćwok.

– Bo jesteś ćwokiem. – Prycham, kręcąc głową.

Evan, mój najstarszy brat, oraz Alex wciąż są w przymierzalni, a kiedy wychodzą, patrzę na naszą czwórkę i chichoczę. Evan ma długie ciemnoblond włosy, które, gdy pracuje na SOR-ze, związuje z tyłu, Alex jako jedyny jest blondynem i strzyże się krócej niż my. Odkąd po pijaku przekłuł sobie uszy, nazywamy go ślicznym chłopaczkiem. Można by pomyśleć, że wyjmie kolczyki, lecz on lubi drażnić naszą matkę, która ich nienawidzi. Jego narzeczonej natomiast niespecjalnie przeszkadzają.

– Wyglądamy jak… – zaczynam.

– …gromadka odstawionych wsioków – kończy za mnie Evan, śmiejąc się z naszego wyglądu. – Chociaż ja prezentuję się szykownie – dodaje z wyższością ten bezczelny drań. Jako jedyny z nas naprawdę tak się ubiera. Kurde, w szafie ma pewnie kilka smokingów i garniturów.

– No i jak wam idzie? – pyta słodki głos za moimi plecami. Zerkam przez ramię i widzę piękną dziewczynę o brązowych włosach – tak ciemnych, że prawie czarnych – splecionych w długi warkocz. Ma na sobie obcisłą ołówkową spódnicę i falbaniastą bluzkę. Wbija we mnie zielone oczy, gdy ja studiuję każdy centymetr jej ciała. Zatrzymuję spojrzenie na opalonych nogach, lecz moją uwagę odwraca czyjś paskudny kaszel. Podnoszę wzrok i stwierdzam, że Alex się na mnie gapi.

Wzruszam przepraszająco ramionami, że tak nachalnie zlustrowałem naszą specjalistkę od ślubów. Brat mi o niej opowiadał, zapomniał jednak wspomnieć, jaka z niej laska.

– Macie może coś mniej idiotycznego? – pyta Jackson, rozładowując napięcie.

Evan kręci głową, nie sprawia wrażenia rozbawionego, lecz Alex go ignoruje.

– Uważam, że wszyscy wyglądacie wspaniale – mówi dziewczyna, krzyżując ręce na piersi. – Może zmieńcie nastawienie? – Uśmiecha się, zadowolona z siebie, a ja jestem gotów paść jej do stóp za to, że pokazała Jacksonowi, gdzie jego miejsce. Niewielu kobietom się to udało, no, może z wyjątkiem jego młodzieńczej miłości – Kiery.

– Och, widzę, że masz charakterek. Jak ci na imię, kochanie? – pyta Jackson, włączając ton do gadki-szmatki, na dziewczynę to jednak nie działa, a ja jestem nią zafascynowany.

– Przestań ją molestować – wtrącam się, robiąc krok do przodu, żeby odsunąć Jacksona, zanim zacznie gwałcić jej nogę.

– Nie martw się o mnie – rzuca dziewczyna uspokajająco. – Nie jest pierwszym kowbojem, który tu wparował, sądząc, że jest Johnem Wayne’em. – Chichocze, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Mam na imię Bailey.

Wyciąga rękę, a ja ściskam ją i przedstawiam siebie i Jacksona, a ona nie daje się nabrać na jego sztuczkę z zamianą. Mój brat lubi wkręcać ludzi, ale to śmieszyło, kiedy byliśmy dziećmi, teraz jednak, gdy dobijamy do trzydziestki, jest tylko irytujące.

– Ja oczywiście jestem tym przystojnym bliźniakiem. – Jackson puszcza oko i wyciąga rękę, zamierzając przeszkodzić nam w rozmowie.

– Naprawdę? – rzuca Bailey, niechętnie ściskając jego dłoń. – A skąd wiesz?

Evan i Alex się śmieją, widząc, jak usadziła Jacksona, który najwyraźniej nie przywykł do takiego traktowania.

– No cóż, może z pozoru wyglądamy tak samo, lecz, kochanie, dziś wieczorem chętnie pokażę ci, że tylko z pozoru. – Znów puszcza do niej oko.

Bailey unosi brwi, zdecydowanie nie złapała przynęty, ale to zabawne patrzeć, jak Jackson się pogrąża.

– Choć propozycja brzmi kusząco, nie mogę jej przyjąć. Mam zasadę, że nie umawiam się z klientami. – Dziewczyna wzrusza ramionami i ściąga usta, jakby naprawdę była bardzo rozczarowana.

– Spoko, kochana. Nie jestem twoim klientem, tylko drużbą twojego klienta, więc…

– …więc rób, co mówię – wypalam, zaciskając zęby. Kładę rękę na jego ramieniu i popycham w stronę Evana i Aleksa. – Przebierz się i możemy iść.

– Daj mi swój numer! – krzyczy Jackson, gdy Evan ciągnie go do przymierzalni.

Na szczęście Bailey, zamiast krzywić się z niezadowolenia, co powinna właściwie zrobić, kręci z uśmiechem głową. W dodatku ma poczucie humoru!

– Zwykle zostawiamy go w domu, ale raz w miesiącu musimy go wyprowadzać, żeby pobył na świeżym powietrzu i się socjalizował – żartuję, a Bailey wybucha niepohamowanym śmiechem.

– Jesteś zabawny. – Podchodzi bliżej, nasze spojrzenia się spotykają. – Smoking wygląda na tobie doskonale. – Mruga szybko, gdy orientuje się, że nie jesteśmy sami. – Na was wszystkich – dodaje pospiesznie.

Wkrótce pojawiają się pozostali drużbowie i Bailey dobiera im smokingi. Przez cały czas gawędzimy, a kiedy mówię jej, że prowadzę pensjonat Circle B, aż piszczy z ekscytacji.

– O rany, zawsze chciałam sprawdzić, jak tam jest!

– Tak? – Uśmiecham się. – Musisz wpaść, oprowadzę cię po ranczu.

Jackson prycha, a ja rzucam przekleństwo, gdy orientuję się, że stoi za mną.

– Nie wątpię, że to zrobisz.

– Zamknij się – warczę do niego. – Z przyjemnością zabiorę cię na konną przejażdżkę i wszystko ci pokażę – zwracam się do Bailey, która promienieje jak świąteczna choinka.

– Właściwie… – wtrąca się Jackson. Znowu! – To ja jestem instruktorem jazdy konnej w naszym pensjonacie. Będę szczęśliwy, mogąc zabrać cię na wycieczkę. – Mruga do niej znacząco i przygryza dolną wargę.

Daję słowo, że gdyby nie był moim bratem, walnąłbym go bez zastanowienia. Zaciskam dłonie w pięści, lecz zmuszam się do zachowania spokoju. Gdybym podbił mu oko przed ślubem Aleksa, moje życie zamieniłoby się w piekło niezależnie od tego, czy na to zasłużyłem, czy nie.

– Dobra, Jackson – wtrąca się Evan w samą porę, zaciskając rękę na jego ramieniu. – Chodźmy się przebrać, zanim John da ci w gębę.

Bailey znów się śmieje i ten słodki dźwięk sprawia, że odwracam się w jej stronę. Przymierzalnia opustoszała i teraz jesteśmy tylko my dwoje. Daję jej swój numer.

– Tak się cieszę! Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale nigdy nie jeździłam konno.

Uśmiecham się, kręcąc głową.

– Wcale nie tak trudno. Wychowałaś się w mieście? – pytam, unosząc brew.

– Tak – potwierdza moje przypuszczenia. – To takie oczywiste? – Przygryza dolną wargę.

– Cóż… – Mierzę ją wzrokiem od stop do głów, jakbym ją bezczelnie oceniał. – Właściwie tak. Ale nie martw się, wybiorę ci odpowiedniego konia. – Puszczam do niej oko, a ona się czerwieni, co na na jej opalonej skórze wgląda uroczo.

Tydzień później Bailey dzwoni, a kiedy ją zapraszam, jazda konna nie jest jedyną rzeczą, której zamierzam ją nauczyć. Gdy wprowadzamy konie do stajni, jej usta i ręce są wszędzie. Przyciskam ją do ściany, sięgam ustami do jej warg, czując, jak ją to podnieca, gdy ociera się o moją pierś stwardniałymi sutkami. Jęcząc, wsuwam ręce w jej spodnie i moje przypuszczenia się potwierdzają: jest cholernie mokra i podniecona.

Zabieram Bailey do domu, gdzie ściąga ciuchy, a ja mogę zapamiętać każdy centymetr jej słodkiego ciała. Przesuwa paznokciami po moim twardym brzuchu i wykrzykuje moje imię, gdy przytrzymuję jej ręce nad głową i daję rozkosz, jakiej nigdy nie zapomni.

Następnego ranka, gdy odprowadzam Bailey do samochodu i się żegnamy, Jackson zawraca mi dupę. Jest wkurzony, że przez całą noc nie dawałem mu spać, a mnie nie jest ani trochę przykro, bo on odstawia coś takiego co tydzień. Wiem jednak, że jeszcze bardziej wkurza go to, że Bailey zainteresowała się mną, a nie nim. Jego biedne małe ego jest poobijane.

– Przez ciebie będę dziś do niczego – gdera, trzaskając drzwiami szafki i szukając czegoś w kuchni.

Parskam, uśmiechając się.

– Jak każdego dnia, więc nie wiem, o czym mówisz.

– Wal się, dupku. Nawet nie dajesz lekcji, aż tu nagle robi się z ciebie Kowboj Bajerant.

Przewracam oczami, słysząc to głupie przezwisko.

– To korzyści płynące z pracy na ranczu. – Kładę rękę na jego ramieniu. – Laski lubią facetów, którzy nie starają się aż tak bardzo.

Jackson potrząsa ramieniem i zrzuca moją dłoń.

– Powiedział facet, który poznał babkę do bzykania w sklepie ze ślubnymi ciuchami – kwituje.

Wzruszam ramionami. Nie chcę, żeby jego gorycz popsuła mi nastrój.

– I skończyła w moim łóżku. A o to chodzi – kpię. – Lepiej zainwestuj w zatyczki do uszu, bo może zaproszę ją na drugą rundkę! – dodaję, ruszając korytarzem. – Chyba że lubisz podsłuchiwać!

– Spierdalaj! – To ostatnie, co słyszę, zanim wskoczę pod prysznic. Zaczynam dzień w cholernie dobrym nastroju.

* * *

koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: