- W empik go
Teologia ewolucyjna - ebook
Teologia ewolucyjna - ebook
„Nie ma wątpliwości, że Wojciech P. Grygiel i Damian Wąsek charakteryzują się szczególną wrażliwością na współczesne „znaki czasu”, do których należą między innymi niebywały rozwój nauk przyrodniczych oraz postęp w dziedzinie technologii. Bardzo dobrze rozumieją potrzebę budowania mostów między chrześcijańską teologią a współczesną kulturą intelektualną, zwłaszcza w kontekście niestety wciąż jeszcze propagowanej fragmentarycznej wizji świata. Autorom Teologii ewolucyjnej towarzyszy przy tym głęboka świadomość, że w procesie wzajemnej wymiany wyników badań należy zachować zarówno krytyczną otwartość, jak też stałe dążenie do jedności teologii z naukami przyrodniczymi, z poszanowaniem ich różnorodności i autonomii”.
ks. dr hab. Antoni Nadbrzeżny
Kategoria: | Filozofia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7886-696-1 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Teologia w ewoluującym Wszechświecie
TEOLOGIA chrześcijańska w każdej dekadzie – a już na pewno w każdym półwieczu – musi podejmować wysiłek przystosowywania się do ustawicznie zmieniającego się obrazu świata. I często nie nadąża. Tak jest przynajmniej od momentu, w którym nowożytne nauki empiryczne zaczęły wprowadzać coraz to nowe, i coraz dalej idące, korektury do naszego myślenia o świecie. To nienadążanie teologii za tempem narzucanym przez nauki empiryczne wynika niejako z natury rzeczy. Fundacyjne wydarzenia chrześcijaństwa miały miejsce w odległej przeszłości i teologia, chcąc zachować wierność źródłom, musi spoglądać wstecz. Nauki przyrodnicze mają również swoją historię i muszą na niej budować, ale to, co stanowi ich istotę – postęp, ukierunkowuje je w stronę przyszłości. Gdyby nauki zrezygnowały z postępu, zdradziłyby same siebie. Nie znaczy to, że w teologii nie ma postępu – jest, niekiedy bardzo gwałtowny – ale najczęściej bywa on powodowany tym, że napięcie między teologią a aktualną sytuacją w kulturze (nauka jest częścią kultury) rośnie do tego stopnia, że grozi kryzysem, albo wręcz przeradza się w kryzys. I wtedy trzeba wziąć się do działania.
Każdy myślący człowiek ma swoją prywatną teologię. Nawet zdecydowany ateista, bo przecież jeżeli jest myślący, to musi wiedzieć dlaczego odrzuca wiarę w Boga, a to już jest teologią, choć negatywną. W prywatnej teologii każdego myślącego człowieka także dokonuje się owo napięcie między religijnym nastawieniem skierowanym raczej ku tradycji a tak zwanym nastawieniem naukowym wychylającym się raczej w przód. Wielu ludzi uzasadnia dziś swoje odejście od wiary właśnie tym, że nie nadąża ona za współczesnością. A więc zarzuty przeciwko wierze nie sprowadzają się tylko do zagrożeń ze strony nauki – że pewne jej wyniki sprzeciwiają się niektórym prawdom religijnym, lecz także pochodzą ze strony teologii – że jest ona, w pewnym sensie, niewydolna w stosunku do nauk. Ten pierwszy rodzaj zarzutów tworzy zespół zagadnień, który zwykle określa się mianem „nauka a wiara”; ten drugi nie ma jeszcze swojej ogólnie przyjętej nazwy, chociaż coraz bardziej wybija się na pierwszy plan. Problematyka z zakresu „nauka a wiara” w ostatnich dekadach doczekała się licznych publikacji, wielu wnikliwych opracowań, a nawet miejsca w akademickich programów studiów. Znany filozof nauki Ernan McMullin w jednym z wywiadów stwierdził, że dziedzina ta zaczyna się powoli wyczerpywać, że powiedziano w niej już prawie wszystko, co można było powiedzieć (Giberson i McMullin, 2003). Nawet jeżeli było to prawdą wtedy, gdy McMullin udzielał wywiadu, nie jest to już prawdą dziś. W międzyczasie bowiem niezwykle dynamicznie rozwinęła się dziedzina nauki, którą obecnie nazywa się neuronauką (neuroscience). Generuje ona cały zespół zagadnień z obszaru „nauka a wiara” o kluczowym znaczeniu dla teologii, wchodzi bowiem w dziedzinę duchowej natury człowieka. Myślę, że problematyka ta na długo jeszcze pozostanie z nami. Jest to wymowny przykład na to, że postęp nauki nigdy nie pozwoli uznać problematyki „nauka a wiara” za zamkniętą.
Ten „stan nasycenia” w debacie „nauka a wiara”, który McMullin wziął za wyczerpywanie się problematyki, spowodował jednak pewien zwrot w tej dziedzinie: Teologowie zaczęli uświadamiać sobie, że nie wystarczy tylko zachowywać postawę defensywną w stosunku do nauk, lecz należy także po prostu nauki w teologii wykorzystywać – uprawiać teologię nie w scenerii naszych wyobrażeń o świecie, lecz w świecie, jaki rzeczywiście ukazują nam współczesne nauki. Jeżeli Wszechświat jest księgą, przez którą przemawia do nas Bóg, to należy tę księgę czytać ze znajomością składni, w jakiej została napisana.
Jest tu do wykonania olbrzymia robota. Nic dziwnego, że na pierwszy plan wybija się problematyka ewolucji. W ostatnich ponad stu latach właśnie ta problematyka zdominowała zagadnienie „nauka a wiara”. Najwyższy czas, żeby zastanowić się, jak można uprawiać teologię w świecie, który podlega ewolucji. Nie jest to już tylko teoria Darwina, lecz cały ewoluujący Wszechświat: od Wielkiego Wybuchu, powstawania pierwszych jąder pierwiastków chemicznych, epoki gorącego, ale coraz bardziej stygnącego promieniowania, powstawania galaktyk i gwiazd, formowania się wielkoskalowych struktur i ich ewolucji, aż do ich ostatecznego przeznaczenia – roztopieni się wszystkiego w pustce i termodynamicznej śmierci. I przewijające się w tym wszystkim od samego początku włókno – w ewolucji pierwiastków chemicznych, gwiazd i planet – prowadzące przynajmniej na jednej planecie do Darwinowskiego doboru naturalnego, powstania ludzkiego mózgu i jego pytań pod adresem całego Wszechświata i sięgających nawet jeszcze dalej.
Z wielką satysfakcją przekazuję Czytelnikowi książkę pióra dwóch teologów, z których jeden jest również chemikiem i filozofem przyrody; jako pierwsi w Polsce podjęli oni wyzwanie, rzucone przez pilną potrzebę chwili, zmierzenia się z zadaniem uprawiania teologii w ewoluującym Wszechświecie.
Od dawna wiadomo, że teologia także podlega ewolucji. Wkraczamy teraz w nową jej fazę.
MICHAŁ HELLER
Kraków, 28 października 2022 r.