- W empik go
Testament - ebook
Testament - ebook
Testament Leona XIII to bardzo ważny dokument, w którym papież z troską pochyla się nad tym, co w epoce, w której żyć mu przypadło i w epoce nadchodzącej, spotyka i spotykać będzie Kościół. W znakomity sposób odczytuje znaki czasu i będąc przygotowanym na nadchodzące coraz poważniejsze trudności i prześladowania, w dokumencie przekazuje wierzącym nadzieję, pisząc tak oto: „Nie życzylibyśmy sobie, aby obraz obecnego bolesnego położenia miał osłabić zupełną ufność w pomoc Boską, która spowoduje ostateczny tryumf w odpowiednim czasie i w sposób sobie właściwy. W głębi ducha żywimy smutek głęboki, lecz o nieśmiertelne istnienie Kościoła lęk Nas nie bierze. Prześladowanie jest – jak powiedzieliśmy na początku – dziedzictwem Kościoła, gdyż Bóg, doświadczając i oczyszczając swoje dzieci, wyprowadza wyższe i bardziej wartościowe dobra. A dopuszczając do zwalczania przeciwności, objawia również swoją Boską pomoc, która udziela nowych i nieprzeczuwanych środków dla utrzymania i wzrostu jego dzieła, którego nie pokonają siły, sprzysiężone na szkodę jego. Dziewiętnaście wieków istnienia wśród różnych kolei ludzkości poucza, iż burze nie docierają do podstawy, lecz przechodzą”. Czy tak samo powinni myśleć katolicy również i w obecnej dobie będąc świadkami nieprawdopodobnego wręcz i powszechnego upadku duchowego?
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-448-0 |
Rozmiar pliku: | 476 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Doszedłszy do dwudziestego piątego roku Naszego urzędu apostolskiego, dziwimy się sami przebytej wśród ciężkich, bezustannych trosk, drodze życia i odczuwamy zrozumiałą potrzebę podniesienia serca Naszego do Boga wszechdobrotliwego, który, między tak licznymi dobrodziejstwami, raczył Nam łaskawie udzielić tak długich rządów, jakie trudno znaleźć w dziejach. Do Ojca wszystkich w Niebiesiech, który dzierży w Swej dłoni tajemnicę życia, niechaj wzniesie się zatem z głęboko wzruszonego serca Naszego hymn dziękczynienia. W istocie, oko ludzkie nie jest zdolnym zbadać zupełnie wyroków Bożych, że tak długo, czego zaledwie spodziewaliśmy się, utrzymał życie Nasze. Możemy tylko skłonić przed Nim czoło w cichym uwielbieniu. Jedno atoli wiemy: to, że jeśli Bogu podobało się i podoba utrzymać życie Nasze, to mamy obowiązek działać dla dobra i pożytku Jego niepokalanej Oblubienicy, Kościoła, nie odstraszać się trudami i znojami i ostatnie resztki sił Naszych oddawać na Jej usługi.
Gdyśmy Ojcu Naszemu w Niebiesiech – któremu cześć i chwała na wieki – złożyli winny hołd wdzięczności Naszej, miłym dla Nas obowiązkiem jest zwrócić serce i usta Nasze ku Wam, Bracia czcigodni, których Duch Święty powołał do tego, byście paśli pojedyncze części trzody Chrystusowej i którzy z tego powodu uczestniczycie w walkach i zwycięstwach, bólach i radościach najwyższego urzędu pasterskiego. Nie, nigdy Nam nie zatrą się w pamięci liczne, świetne dowody wiernego oddania się, jakie złożyliście w czasie długiego pontyfikatu Naszego i które powtórzyliście teraz w szlachetnym współubieganiu się. Ponieważ czujemy się jak najściślej zespoleni z Wami obowiązkiem urzędu i ojcowską miłością, przeto są Nam te pobożne objawy posłuszeństwa w najwyższym stopniu pożądane, nie tyle dlatego, że odnoszą się do Naszej osoby, ile raczej, że są dowodem przywiązania do tej Stolicy Apostolskiej, która stanowi punkt środkowy i podstawę wszystkich innych biskupstw świata katolickiego. Jeżeli kiedykolwiek była dla wszystkich członków hierarchii kościelnej potrzebną obopólna miłość, jedność w myślach i zamiarach, iżby przedstawiali jedno serce i jednego ducha, to jest to pożądanym obecnie więcej, niż kiedykolwiek. Któż mógłby ogarnąć, w jakim stopniu rozgałęzione szeroko połączenie się wrogich mocy dzisiaj dąży do tego, aby zniszczyć i zgubić wielkie dzieło Jezusa Chrystusa, gdy z bezgraniczną wytrwałością starają się zniweczyć w porządku intelektualnym skarb prawd Bożych i podkopać w porządku społecznym najświętsze urządzenia chrześcijańskie?
Ale sami mogliście codziennie chwytać rękami te rzeczy, Wy, którzy Nam tak często wyrażaliście swą boleść nad potopem uprzedzeń i fałszywych systemów i błędów, które szerzą się bezkarnie wśród wielkich zastępów ludu. Na ileż to zasadzek są narażone wszędzie dusze wiernych? Iluż to przeszkodami usiłuje się codziennie osłabiać dobroczynne działanie Kościoła i ubezwładnić je, ile możności! A tymczasem, aby poniekąd do krzywdy dodać jeszcze szyderstwo, podnosi się przeciw temuż Kościołowi oskarżenie, iż nie jest zdolny podnieść znowu dawnej cnoty i utrzymać na wodzy dzikich i pustoszących namiętności, które grożą ostateczną zagładą.
Chcielibyśmy chętnie zająć Was, czcigodni Bracia, przyjemniejszymi przedmiotami, które by licowały także więcej z radosną okazją, pobudzającą Nas do zabrania głosu. Ale do tego nie uprawnia Nas ani ciężki ucisk Kościoła, wymagający ulgi natychmiastowej, ani też położenie obecnego społeczeństwa, które po zarzuceniu wielkich tradycyj chrześcijańskich, już cierpi moralną i materialną niedolę, a jeszcze bardziej zsuwa się po pochyłości, ponieważ prawem Opatrzności, jakie potwierdzają także dzieje, jest, że nie można porzucać wielkich zasad religijnych, a równocześnie nie zachwiać posad dobrobytu społecznego. Wobec takiego położenia rzeczy, pożyteczną jest rzeczą dla przejęcia umysłów nową pojednawczością, odwagą i wiarą, aby zastanowić się nad walką, wszczętą ku szkodzie Kościoła, nad jej powstaniem, przyczynami i jej różnymi postaciami, wskazać na jej zgubne następstwa i dać do ręki środki ocalenia.
Niechaj więc, wspominając także słowa, które wypowiedzieliśmy przy innych sposobnościach, zabrzmi głos Nasz daleko, i to nie tylko do pobożnych synów jedności katolickiej, lecz i do stojących na uboczu, a także do tych nieszczęśliwych, którzy nie wierzą! Toż wszyscy są synami jednego Ojca i przeznaczeni do jednego najwyższego dobra. – Oby ten głos brzmiał jak testament, który, będąc bliscy wieczności, chcemy przekazać ludzkości z żądaniem i życzeniem wspólnego dobra.
Święty Kościół Chrystusowy musiał po wszystkie czasy cierpieć przeciwności i prześladowania za prawdę i sprawiedliwość. Ustanowiony przez Chrystusa samego, aby na świecie szerzył Królestwo Boże, za pomocą światła Ewangelii prowadził upadłą ludzkość do przeznaczenia nadprzyrodzonego i aby jej udzielił dóbr nieśmiertelnych, przyobiecanych od Boga, ale przewyższających nasze siły, musiał koniecznie zetknąć się z namiętnościami, które wypływały z dawnego zepsucia, oraz z pychą, ze zmysłowością, z wybujałym pożądaniem rozkoszy ziemskich, z występkami i nieprawidłowościami stąd powstającymi, przeciwko którym zawsze Kościół z największą siłą występował.
A że są prześladowania, nie możemy się dziwić, ponieważ przepowiedział je Pan i Mistrz Nasz. Wiemy, że one i nadal trwać będą, dopóki świat istnieje. Cóż powiedział Pan do uczniów, gdy ich wysłał, ażeby Jego naukę opowiadali wszystkim narodom? Każdy to wie: powiedział: ˝Będziecie prześladowani od miasta do miasta,będziecie nienawidzeni i wzgardzeni dla Imienia mego, przed sądy was wodzić i na największe kary skazywać was będą˝. A chcąc ich wzmocnić na te doświadczenia, wskazywał na Siebie jako na wzór: ˝Jeżeli świat was nienawidzi, wiedzcie, że przed wami mnie znienawidził˝; ˝si mundus vos odit, scitote, quia me priorem vobis odio habuit˝ (Joan. XV, 18). To są radości, to jest zapłata, obiecywana nam tu na ziemi.
Atoli nikt, kto rzeczy sądzi według miary sprawiedliwej i rozumnej, nie będzie mógł sobie wytłumaczyć właściwej przyczyny tej nienawiści. – Kogo obraził kiedykolwiek Zbawiciel Boski, albo w jaki sposób ściągnął na siebie winę? Gdy zstąpił do ludzi z natchnienia nieskończonej miłości, ogłaszał naukę bez skazy, wzmacniającą i zupełnie skuteczną, aby ludzi uczynić braćmi w pokoju i miłości.
Nie pragnął ani ziemskiej wielkości, ani zaszczytów, ani nie przywłaszczał sobie praw drugich. Natomiast był nader miłosierny dla słabych, chorych, ubogich, grzeszników, uciśnionych, tak, że Jego życie było tylko drogą, na której szczodrą ręką rozsiewał dobrodziejstwa wśród ludzi. Dlatego trzeba powiedzieć, że tylko czysty zbytek złości ludzkiej, tym więcej pożałowania godny, im niesłuszniejszy, należy widzieć w tym, iż mimo to, według proroctwa Symeona, stał się istotnie kamieniem obrazy: ˝Signum, cui contradicetur˝. (Łk. II, 34).
Czyż przeto dziwić się trzeba, że Kościołowi katolickiemu, który prowadzi dalej Jego świętą misję i zachowuje bez skazy prawdy wiary, ten sam los zgotowano? Świat pozostaje zawsze ten sam.
Obok dzieci Bożych są zawsze pachołki owego wielkiego przeciwnika rodzaju ludzkiego, który w buncie przeciwko Najwyższemu od początku nazwany jest w Ewangelii księciem tego świata. Dlatego świat wobec prawa i Tego, który je wydaje w Imię Boga, w bezmiernej pysze idzie gorączkowo za duchem niezależności, do której nie ma prawa. O, jak niezliczone razy w czasach burzliwych z niesłychanym okrucieństwem i bezwstydną brutalnością, na oczywistą szkodę całego społeczeństwa, nieprzyjaciele się połączyli w niedorzecznym przedsięwzięciu, zmierzającym do zdeptania dzieła Bożego. A ponieważ żaden poprzedni sposób prześladowania nie doprowadził do celu, próbowano nowego.
Państwo rzymskie przez całe trzy wieki, nadużywając swej brutalnej przemocy, wszystkie swoje prowincje zasiało męczennikami i ich krwią zrosiło każdą piędź ziemi tego wiecznego miasta!
Herezja w przymierzu z nim, usiłowała, czy to w ukryty sposób, czy też z bezwstydną otwartością przez sofizmaty i wszelkiego rodzaju zasadzki zniweczyć przynajmniej harmonię i jedność. Przyszły potem z północy, aby Kościół zburzyć, hordy barbarzyńców, a z południa przyszedł islam, pozostawiając za sobą wszędzie spustoszenie i ruiny.
W ten sposób z wieku na wiek przechodziło smutne dziedzictwo nienawiści przeciwko Oblubienicy Chrystusowej. Nastąpił cezaryzm, podejrzliwy i potężny, niezadowolony z obcej wielkości, choć jego własna wielkość tak bardzo rosła, i ponawiał ustawicznie zaczepki, aby ujarzmić wolność i przywłaszczyć sobie cudze prawa.
Serce kurczowo się ściska na widok Kościoła w tak częstych uściskach i niewypowiedzianych bólach. Tymczasem Kościół, pokonując zwycięsko wszelkie przeszkody, gwałty i zaczepki, coraz dalej i dalej rozszerza swoje namioty pokojowe, a strzegąc pełnego chwały dziedzictwa sztuk, historii, wiedzy i literatury i w społeczeństwo ludzkie zaszczepiając głęboko ducha Ewangelii, wytworzył ową kulturę, którą nazywamy chrześcijańską.
Przez nią narody, które są pod jego wpływem dobroczynnym, mają sprawiedliwe prawa, łagodne obyczaje, opiekę nad słabymi, działalność miłosierną dla ubogich i nieszczęśliwych, poszanowanie praw i godności wszystkich – o ile to możliwym wśród namiętności ludzkich – owo spokojne życie obywatelskie, które wynikło z lepszego stosunku wolności do sprawiedliwości.
A jednak pomimo tak oczywistych, długotrwałych i z powodu jego wewnętrznej doskonałości wzniosłych prób, widzimy Kościół w okresie nam bliższym, nie mniej jak w wiekach średnich i w starodawnych, zawikłany w walki, które pod pewnym względem były jeszcze twardsze i uciążliwsze. Z szeregu przyczyn, znanych w historii, tak zwana reformacja XVI wieku podniosła chorągiew oporu, aby Kościół uderzyć w serce, zaczepiając groźnie Papiestwo.
Gdy zerwany był węzeł dawnej jedności w wierze, – który łączył narody w jednej owczarni pod opieką macierzyńską i tak ciężko przy jednomyślności przedsięwzięć podwajał rozwój sił, wpływ i chwałę Kościoła, – reformacja między stanami chrześcijańskimi wytworzyła godne pożałowania i zgubne rozdwojenie.
Nie chcemy powiedzieć, iżby zaraz od początku tego ruchu zamierzano usunąć ze świata królestwo rzeczy nadprzyrodzonych, ale gdy z jednej strony zaprzeczono prerogatyw Stolicy Apostolskiej, głównego źródła jedności, i z drugiej strony ogłoszono zasadę wolnego badania Pisma św., budowa Boża była zachwiana w fundamentach, i otwarto drogę dla niezliczonych zmian, wątpliwości i negacyj także w rzeczach, mających największe znaczenie, które to zmiany przekroczyły daleko pierwotne zamiary nowatorów.
Gdy tak drogi się rozłączyły, nadeszła pyszna i szydercza filozofia XVIII wieku, która postępowała coraz dalej.
Ośmieszała święte księgi Testamentu i ryczałtem odrzuciła wszystkie prawdy, od Boga objawione, aby na koniec w sumieniu narodów zniweczyć wszelką wiarę i religię i wszelkie tchnienie idei chrześcijańskich. Z tych źródeł powstały smutne i godne pożałowania systemy racjonalizmu i panteizmu, naturalizmu i materializmu, dawne, od Ojców Kościoła i apologetów już zwycięsko odparte, błędy w nowej szacie; tak, że pyszni tych czasów, chcąc sami z siebie wszystko rozpoznawać, błądzą i zwracając się do idei pogańskich, zaprzeczają nawet właściwości własnej duszy i jej przywileju nieśmiertelności, która ją odznacza. Walka przeciw Kościołowi w takich warunkach przybrała gorszą formę, niż przedtem, tak pod względem ostrości, jak i ogólności napaści.
Bo dzisiejsza niewiara nie pozostaje przy wątpliwości albo negacji tej lub owej prawdy wiary, lecz zwalcza również całość