The Art of Cross-Examination. Sztuka przesłuchania krzyżowego - ebook
The Art of Cross-Examination. Sztuka przesłuchania krzyżowego - ebook
„The Art of Cross-Examination" wraz z polskim tłumaczeniem najważniejszych jedenastu rozdziałów.
„The Art of Cross-Examination" Francisa L. Wellmana jest kultową pozycją amerykańskiej literatury prawniczej na temat sztuki przesłuchania świadka w realiach amerykańskiego przesłuchania krzyżowego (cross-examination).
Książka, choć napisana w 1903 roku, jest dziełem ponadczasowym i uniwersalnym. „Sztuka przesłuchania krzyżowego" to nie tylko przyjemna i momentami zabawna lektura pozwalająca na spojrzenie na profesję prawnika z odrobiną humoru i przymrużeniem oka. To również niezwykle mądra i ponadczasowa lekcja umiejętnego słuchania oraz zadawania pytań na sali rozpraw, przydatna każdemu adwokatowi oraz radcy prawnemu.
Książka opatrzona została dodatkowo wprowadzeniem adw. Wojciecha Bergiera.
Kategoria: | Prawo |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8198-340-2 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie ma anglosaskiego prawnika, który nie zaznajomiłby się w trakcie przygotowywania do zawodu adwokata ze sztuką prowadzenia przesłuchań krzyżowych, czyli z cross-examination. Wśród bogatej literatury przedmiotu do absolutnie podstawowych pozycji, by nie rzec do kanonu, należy książka, która powstała przed ponad stu laty jako wskazówki doświadczonego adwokata dla jego synów. Jej autorem jest Francis Lewis Wellman – wzięty adwokat procesualista z Nowego Jorku. Chociaż nie był najgłośniejszym adwokatem swoich czasów, dziś jest jednym z nielicznych ze swego pokolenia, którego nazwisko na stałe weszło do dziejów sztuki obrończej, a to właśnie za sprawą książki wydanej po raz pierwszy w 1903 roku nakładem popularnej oficyny The Macmillan Company.
Francis Lewis Wellman urodził się 29 lipca 1854 r. w Brookline w stanie Massachusetts. Był potomkiem Francisa Lewisa, trzeciego sygnatariusza Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych, oraz Morgana Lewisa, m.in. członka Senatu Nowego Jorku, a później gubernatora Nowego Jorku. Ojcem Francisa Lewisa był William A. Wellman, a matką Matilda Gouverneur Ogden (1817–1901). Miał czworo rodzeństwa: braci Williama Augustusa i Arthura oraz siostry Mary Fairlie oraz Ewę1. Zdobył znakomite wykształcenie. Jako najlepszy student w 1878 r. ukończył prawo na Uniwersytecie Harvarda (LL.B. – Bachelor of Laws). Następnie przez kilka lat prowadził zajęcia na macierzystej uczelni, a także w Boston Law School. Równolegle rozpoczął praktykę adwokacką. W 1883 r. przeniósł się do Nowego Jorku i dołączył do New York City Corporation Counsel’s. Reprezentował miasto Nowy Jork w wielu postępowaniach cywilnych. W 1891 r. został powołany na pierwszego assistant district attorney hrabstwa Nowego Jorku. Jako adwokat sądowy występował w wielu głośnych procesach. W prowadzonych przez niego sprawach dochodziło do zaskakujących zwrotów akcji, których dokonywał dzięki przesłuchaniom krzyżowym. Podkreślał zawsze, że nie były one efektem sztuczek, ale solidnego przygotowania.
Wellman był trzykrotnie żonaty. Z pierwszego małżeństwa, z Corą Allan (zm. 1890), miał dwóch synów: Roderica i Allena, z drugiego małżeństwa, z Edith Watson (zm. 1892), córkę Corę Edith. W trzecim małżeństwie, z Emmą Juch, nie miał dzieci2.
Jak wspomniano, prezentowaną książkę autor dedykował synom. Wiemy, że jeden z nich, Roderic, ur. 16 kwietnia 1882 r. w Brooklynie, w 1906 r. ukończył Uniwersytet Harvarda ze stopniem LL.B3. Młodszy z braci, Allen, urodzony w 1884 r., ukończył ten sam uniwersytet ze stopniem LL.B. w 1908 r.4. W czasie pisania książki przez Francisa Lewisa Wellmana synowie nie rozpoczęli jeszcze studiów prawniczych, studiowali dopiero na wydziale sztuk (wstępnym), ale – jak napisał ojciec w dedykacji – „wyrazili wolę wstąpienia do adwokatury”. Gdy kończyli studia, Francis Lewis był członkiem Holmes Law Club oraz adwokatury nowojorskiej, a kancelarię adwokacką prowadził przy Wall Street 54. Rodzina Wellmanów mieszkała wówczas przy tej samej ulicy pod numerem 155. Dziś budynki te nie istnieją.
Francis Lewis Wellman nie mógł się spodziewać, że jego praktyczny poradnik dla adwokatów osiągnie taki sukces i stanie się na pokolenia bestsellerem, podstawą w kształceniu adwokatów, wejdzie do wąskiego kanonu książek, które powinien znać każdy adwokat sądowy. Jeszcze za jego życia był on wielokrotnie wznawiany i uzupełniany. Nie zmieniło się to po jego śmierci, która nastąpiła 9 czerwca 1942 r. – w szacownym wieku 87 lat. Umarł jako spełniony adwokat i autorytet prawniczy.
Wypada odnotować, że poza pierwszym i zarazem najbardziej znanym dziełem o sztuce przesłuchania sądowego Francis Lewis Wellman napisał jeszcze książki: Day in Court or the Subtle Arts of Great Advocates6, Gentlemen of the Jury: Reminiscences of Thirty Years at the Bar7, Luck and Opportunity: Recollections8, Success in Court9 (wspólnie z innymi adwokatami). Żadna z nich nie zdobyła choćby części sławy pierwszej.
W krajach systemu prawnego Common Law książka Wellmana jest stale wznawiana i cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem wśród kolejnych pokoleń prawników. Jest także chętnie cytowana przez autorów współczesnych publikacji z zakresu trial advocacy, sztuki perswazji, a nawet nauk o komunikacji w biznesie czy w poradnikach procesowych dla biegłych lekarzy10. O uniwersalnym charakterze wskazówek w niej zawartych niech świadczy to, że doczekała się kilku wersji językowych, m.in. włoskiej11, rosyjskiej12 i tradycyjnej chińskiej13.
Prace nad polskim przekładem The Art of Cross-Examination rozpoczęliśmy w 2013 r. W pierwotnym założeniu książka miała się ukazać po wprowadzeniu w Polsce modelu tzw. kontradyktoryjnego procesu karnego, który zakładał ograniczenie prawa członków składu orzekającego do zadawania pytań osobie przesłuchiwanej tylko w „wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami”. Jak to zwykle bywa, problemy dnia codziennego uniemożliwiły ukończenie przekładu w czasie epizodycznego obowiązywania tych przepisów. Nie zmienia to jednak faktu, że w sztuce obrończej umiejętności, o których pisze Wellman, są przydatne.
Instytucja przesłuchania krzyżowego (cross-examination) nie została recypowana do większości procedur państw o kontynentalnym systemie prawa, w tym także do polskich ustaw procesowych. W systemach anglosaskich przyjmuje się założenie, że osoba powołana do składania zeznań nie jest „świadkiem w sprawie”, ale jest świadkiem powołującej ją strony. Sprawdzeniu wiarygodności, spostrzegawczości, nieświadomej stronniczości i tym podobnych cech świadka powołanego na wniosek przeciwnika procesowego służy przesłuchanie krzyżowe, w którego toku możliwe jest zadawanie sugerujących pytań. W Polsce zakaz zadawania takich pytań jest unormowany wyraźnie w procedurze karnej, ale uzus sądowy i dość skąpe stanowisko judykatury oraz doktryny rozciągają go także na postępowanie cywilne.
Procesualista polski może się zastanawiać, co – w związku z powyższymi uwagami – lektura książki Wellmana wniesie do jego praktyki. Na pewno służy ona refleksji. Mając węższe możliwości przesłuchania świadków/biegłych, mamy po prostu wyżej postawioną poprzeczkę. Na wynik sprawy często nie wpływają wyłącznie argumenty natury czysto jurydycznej. Tam, gdzie sporny jest stan faktyczny, a jego ustalenie wymaga korzystania z osobowych źródeł dowodowych, z pewnością bardzo ważne są umiejętności adwokackie, o których przeczytamy u Wellmana. Banalne jest stwierdzenie, że adwokat, przygotowując się do prowadzenia sprawy, powinien wiedzieć, co chce wykazać i za pomocą jakich środków dowodowych. Dotyczy to zarówno wydobywania zeznań korzystnych dla klienta, jak i obalania zeznań dla niego niekorzystnych. Nie nazywamy tego przesłuchaniem krzyżowym, ale przecież siłą rzeczy, mniej lub bardziej świadomie, stosujemy techniki znane z cross-examination. To, czy ostaną się zadawane przez nas świadkowi lub biegłemu pytania, czy też zostaną uchylone przez sąd, zależy w dużej mierze od ich formy, stylu, szyku – od warsztatu i sprytu – sztuki oratorskiej. Oczywiście do uwzględnienia na sali sądowej pozostaje wiele innych aspektów, które w znacznej mierze wynikają z doświadczenia. Tego żadna publikacja nie zastąpi.
Książka napisana jest prostym językiem w formule „zasada – przykład” i zawiera wiele elementów humorystycznych – przypadków przesłuchań, których wynik nierzadko zaskakuje. Radzimy ją czytać uważnie, z refleksją nad kontekstem historycznym, w którym jest osadzona. Inaczej ryzykuje się pominięcie niektórych smaczków, szczególnie ze styku „zasady” z „przykładem”.
Tłumacz starał się niekiedy przybliżyć kontekst spraw omawianych przez autora na podstawie własnych poszukiwań. Opisywał ów kontekst w nawiasach w tekście, a gdy wymagało to szerszej prezentacji – w przypisach na dole strony. Przekład nie wszędzie ma charakter dosłowny. Przykładowo w rozdziale poświęconym sylwetkom wybitnych cross-examinerów we fragmencie o Charlesie Russellu na określenie celności zadawanych przez niego pytań użyto zwrotu: Master Charlie is bonding very straight, co można przełożyć na wiele sposobów; dosłownie na: Mistrz Charlie wyjątkowo prosto wyprowadza kulę kręglarską, mniej dosłownie na: Mistrz Charlie wyjątkowo wymierza celne ciosy. Kierując się jednak potrzebą zapewnienia Czytelnikowi wygodnej lektury, zastępowano podobne zwroty związkami frazeologicznymi spotykanymi w języku polskim, a zatem wskazany fragment przetłumaczono: Mistrz Charlie wyjątkowo celnie strzela gole.
Pierwotnie mieliśmy spolszczyć całą książkę Wellmana, pojawił się jednak pomysł, aby wydanie było dwujęzyczne. Z uwagi na fakt, że druga część ma mniejsze znaczenie, postanowiliśmy jej nie tłumaczyć, a wydrukować jedynie w wersji angielskiej. Doszliśmy też do przekonania, że materiały szkoleniowe z części drugiej mogą być uzupełnione pojawiającymi się w ostatnich latach publikacjami współczesnymi. Przykładem może być książka omówiona na łamach „Palestry” (Nr 11 z 2016 r.) – Adwokat diabła Iana Morleya14. Nawiasem mówiąc, Morley napisał, że książkę Francisa Wellmana „z pewnością każdy adwokat powinien przeczytać”, i dodał: „Na początek. Poszukaj tych książek teraz”15 – wskazując na dzieło Wellmana oraz The Art of the Advocate Richarda Du Canna.
Pozostaje nam życzyć Czytelnikowi przyjemnej i pouczającej lektury, a na jej kanwie refleksji nad sztuką obrończą. Liczymy, że choć w małym stopniu książka Francisa Lewisa Wellmana będzie przydatna w praktyce lub – po prostu – w życiu.
SSN, dr hab., prof. UW Adam Redzik, adw. Julian J. Bąkowski
1 The Ogden Family in America, Elizabethtown Branch and Their English Ancestry. John Ogden, the Pilgrim and His Descendants 1640–1906, Their History, Biography & Genealogy, compiled by William Ogden Wheeler, edited by Lawrence van Alstyne and rev. Charles Burr Ogden, Ph.D., J. B. Lippincott Company Philadelphia , s. 156, 276.
2 The Ogden Family in America, Elizabethtown Branch and Their English Ancestry. John Ogden, the Pilgrim and His Descendants 1640–1906, s. 276.
3 Charles Warren, History of the Harvard Law School and of Early Legal Conditions in America, vol. I, New York: Lewis Publishing Company 1908, s. 346.
4 Harvard Alumni Directory, Harvard University 1914, s. 853, 1466.
5 The Ogden Family in America, Elizabethtown Branch and Their English Ancestry. John Ogden, the Pilgrim and His Descendants 1640–1906, s. 276.
6 F.L. Wellman, Day in Court or the Subtle Arts of Great Advocates, New York, The Macmillan Company 1910, s. 257.
7 F.L. Wellman, Gentlemen of the Jury: Reminiscences of Thirty Years at the Bar, New York 1937, s. 298.
8 F.L. Wellman, Luck and Opportunity: Recollections, New York 1938, s. 214.
9 Success in Court, by Francis L. Wellman, we współpracy z dziewięcioma prominentnymi amerykańskimi adwokatami procesualistami, New York 1941, s. 404.
10 Zob. m.in. Terry J. Fadem, The Art of Asking: Ask Better Questions, Get Better Answers, FT Press, 2009, New Jersey; Richard E. Anderson, Medical Malpractice: A Physician’s Sourcebook, New Jersey 2007; George Pullman, Persuasion: History, Theory, Practice, Indianapolis 2013.
11 Francis L. Wellman, L’ arte della cross-examination, Milano 2009.
12 Франсис Люис Веллман, Искусство перекрестного допроса, пер. с англ. К.Адамович, Москва 2011, s. 294 (z serii: Адвокатская практика).
13 Francis L. Wellman, , Taiwan 1999.
14 A. Bąkowski, J. Bąkowski, Rady angielskiego kolegi, Palestra 2016, Nr 11, s. 151.
15 I. Morley, Adwokat diabła. Krótki traktat o tym, jak być naprawdę dobrym w sądzie, Kancelaria Radcy Prawnego Piotr Staroń, Warszawa 2014, s. 15.PODZIĘKOWANIA
Wydanie niniejszego przekładu nie byłoby możliwe bez życzliwości i pracy wielu osób. Gdyby nie oni najprawdopodobniej porzuciłbym ten pomysł. W pierwszej kolejności chciałbym podziękować SSN Profesorowi UW Adamowi Redzikowi, który będąc jeszcze zastępcą redaktora naczelnego „Palestry”, wspierał tę ideę i czynnie jej patronował od samego początku, oraz SSN Profesorowi UW Antoniemu Bojańczykowi, którego merytoryczne i korektorskie uwagi zmotywowały mnie do podniesienia poziomu przekładu.
Dziękuję za cenne uwagi redaktorowi naczelnemu „Palestry” śp. Panu Mecenasowi Czesławowi Jaworskiemu, prezesowi Naczelnej Rady Adwokackiej w latach 1995–2001, Pani Annie Grabowskiej oraz Panu Maciejowi Kwiekowi.
Szczególną wdzięczność pragnę wyrazić mojemu Tacie, Andrzejowi Bąkowskiemu, stawiającemu mi zawsze wysokie wymagania i – co najważniejsze – stanowiącemu dla mnie wzorzec do naśladowania. Dziękuję Mu także za konsultację kolejnych wersji tłumaczenia.
Julian J. Bąkowski
Tłumaczenie to poświęcam pamięci adwokata Czesława Jaworskiego.CZEGO UCZY NAS FRANCIS L. WELLMAN?
Sędzia udzieliła głosu aplikantowi adwokackiemu i poprosiła, aby rozpoczął przesłuchanie świadka.
Aplikant zapytał zdecydowanym tonem: „Czemu świadek nie odchodził z miejsca zdarzenia?”.
Sędzia: „Uchylam pytanie, zawiera ono sugestię, proszę inaczej zadać pytanie”.
Aplikant: „Czemu zatem świadek pozostał na miejscu zdarzenia?”.
Sędzia: „Uchylam pytanie. Proszę nie zadawać sugerujących pytań”.
Aplikant: „Czemu…”.
Sędzia: „Panie mecenasie, proszę inaczej zadawać pytania, na przykład zaczynać od »czy świadek« i tak właśnie pytać. Zrozumiał pan?”.
Aplikant: „Tak, oczywiście, od czy”.
Sędzia: „Proszę zatem zapytać świadka «czy» i postawić pytanie”.
Aplikant: „Czy…mu świadek nie oddalił się z tego miejsca?”.
To nie fragment komedii o prawniku, ale prawdziwe zdarzenie. Co najgorsze, tym aplikantem byłem ja. Do dziś ta opowiastka krąży po jednym z wydziałów krakowskiego sądu rejonowego.
Pokazuje ona, jak trudno nakłonić niektórych do zmiany sposobu pytania. W tamtym czasie, gdy jako aplikant przygotowywałem się do przesłuchania naocznego świadka, starałem się wykazać, że nie było dużego niebezpieczeństwa na miejscu zdarzenia. Czy-mu się tak uparłem, aby w ten sposób zadawać pytania, sam nie wiem. Wiem jednak, że gdybym wówczas miał książkę Wellmana, inaczej poprowadziłbym przesłuchanie świadka. Ale wtedy nie byłoby tej historyjki.
Amerykańscy prawnicy często nazywają cross-examination najbardziej oczekiwanym momentem w procesie. Stąd też w Stanach podczas szkolenia adwokatów kładzie się olbrzymi nacisk na rozwijanie umiejętności jasnego formułowania myśli i konstruowania pytań, tak by przesłuchania świadków czy biegłych przyniosły spodziewany efekt. Stąd też książka Wellmana jest podstawową lekturą amerykańskiego prawnika. Lekka w formie, a zarazem mądra, sprawia wiele przyjemności czytelnikowi.
Szkoda, że w Polsce nie doczekaliśmy się podobnej pracy. Przed wojną nie brakowało głośnych procesów i ciekawych wystąpień. Po wojnie, w nowej rzeczywistości, adwokaci musieli balansować na sali sądowej. Szczególnie w procesach politycznych kultura obrony była jednym z fundamentów odważnej i honorowej adwokatury. Zapomniana została stara, mądra zasada: „staraj się wygrać sprawę z jak najmniejszą szkodą dla przeciwnika”. Dziś dominuje raczej styl andabaty – walenie na oślep w przeciwnika i prymitywny atak na świadka, tylko dlatego, że druga strona sporu go zawnioskowała. A przecież nie o to chodzi.
Wymowne jest, że dotychczas nie powstała w Polsce podobna praca, dostosowana do charakteru naszych procedur sądowych. Są opasłe uniwersyteckie podręczniki do procedury karnej: staroświecki styl, bez polotu, bez przykładów, prawnicze krawiectwo ciężkie.
Czytanie tych książek jest równie zajmujące co lektura książki telefonicznej województwa śląskiego (nota bene książki te mają podobną objętość). A wystarczy poszperać w naszej literaturze, aby odnaleźć podobne przykłady jak u Wellmana.
Bogusław Longchamps de Bérier w swoich wspomnieniach opisuje praktykę sądową, gdy pracował jako protokolant w CK sądzie we Lwowie.
„W obronie karnej wiedli prym trzej adwokaci: Grek, Pieracki i Horowitz. Ten ostatni, mimo że fatalnie mówił po polsku, a zatrącał też żargonem, mówiąc po niemiecku, należał do najlepszych i najszczęśliwszych obrońców. Z największym spokojem i powagą umiał ośmieszyć przeciwnika lub jego argumenty do tego stopnia, że rzetelna ocena tych argumentów stawała się niemożliwa i wartość ich malała do zera. Wykorzystywał każdy najmniejszy błąd przeciwnika, każdy najdrobniejszy szczegół. Opowiadano, że gdy w pewnym procesie o zgwałcenie adwokat, jego współwyznawca, zastępujący stronę poszkodowaną, udowadniał winę oskarżonego tym, że świadkowie stwierdzili braki w jego ubraniu, Horowitz, replikując, powiedział: «To nie jest wystarczającym dowodem, u nas Żydów to poniekąd rytualne. Oto np. mój wielce szanowny przeciwnik – i tu wskazał na niego palcem – to on właśnie ma teraz spodnie rozpięte, a przecież nikogo nie zgwałcił»”.
Ten sam autor, wspominając innego znakomitego lwowskiego adwokata Michała Greka, opisuje sprawę, w której Grek bronił więźnia mającego grozić strażnikowi więziennemu przebiciem nożem. „Dopiero na samym końcu przesłuchania wywiązał się między obrońcą a dozorcą taki dialog:
– Czy pan przestrzegał regulaminu w swoich celach?
– Tak jest, panie mecenasie, jak najściślej.
– W takim razie skąd się wziął nóż w celi?
– Panie mecenasie, w każdej celi jest nóż do jedzenia przytwierdzony do ściany na łańcuszku.
– A czy mocno?
– Tak jest, koń by tego nie wyrwał.
– Dziękuję panu.
Sąd uwolnił oskarżonego «dla braku istoty czynu», ponieważ pogróżka nie mogła wzbudzić uzasadnionej obawy”16.
I tak opowieść sądowa z czasów CK Austrii uzmysławia nam starą adwokacką prawdę: nie pytaj za wiele, postaw kilka kluczowych pytań.
W tym miejscu warto wspomnieć o „złotej zasadzie” wykładanej przez mecenasa Jacka Kulisiewicza:
1. Wiedz, co masz powiedzieć.
2. Powiedz to.
3. Zakończ i nie mów więcej.
Zakończenie pytania świadka w odpowiednim momencie to też sztuka. Wellman w swoich przykładach wielokrotnie wskazuje, że musimy być zdyscyplinowani przy przesłuchaniu świadka. Ileż razy na sali sądowej adwokat ukrywa twarz w dłoniach po zadaniu tego jednego, zbędnego pytania. „No i dopytał się” – cicho szepce wtedy Temida.
Wellman, w uroczy dla siebie sposób, przytacza anegdotę na ten temat: „William Ballantine w swoich Wspomnieniach cytuje proces więźnia oskarżonego o zabójstwo – jeden z bardziej sławnych angielskich barristerów, ponaglany przez drugiego adwokata, wbrew własnemu osądowi, zadał pytanie, które ostatecznie skazało jego klienta. Usłyszawszy odpowiedź, odwrócił się do kolegi i powiedział, cedząc każde słowo: «Idź do domu, podetnij sobie gardło, a kiedy już spotkasz swojego klienta w piekle, to błagaj go o wybaczenie»”.
Praca Wellmana porządkuje adwokackie prawdy o przesłuchaniu świadków, uczy nas, że w tym ważnym momencie procesu adwokat powinien wykazać się:
– pracowitością,
– skupieniem,
– wyczuciem.
Pracowitość
U podstaw każdego przesłuchania leży rzetelne przygotowanie się do sprawy. Warto przypomnieć znany wśród prawniczej braci cytat z Abrahama Lincolna: „Gdybym miał osiem godzin na ścięcie drzewa, poświęciłbym sześć godzin na ostrzenie siekiery”. Każde przesłuchanie świadka poprzedzone jest mozolnym, często nużącym studiowaniem akt sprawy, wyławianiem nieścisłości i niedomówień. Długotrwałe przygotowanie się do rozprawy jest mało spektakularne, niewidoczne dla klienta i obserwatorów procesu. Stanowi jednak konieczny element dyscypliny w naszej pracy. Czy zawsze się udaje? Niekoniecznie. Zdarzają się bowiem sytuacje, gdy pojawienie się za barierką świadka wzbudza konsternację. Nikt z obecnych na sali nie przyznaje się do świadka, nikt nie wie, kim on jest ani kto go zawnioskował. Wówczas sędzia, przyjmując oficjalny ton, zwraca się do świadka: „No i co może nam świadek powiedzieć o sprawie?”. Zdarzyło się nawet, że dopiero w połowie przesłuchania okazało się, że jest on wezwany do kolejnej sprawy na wokandzie. Ponieważ poprzednia sprawa miała znaczne opóźnienie, dostał się w tryby pytań, które wprowadzały go w całkowite zakłopotanie. Na wszystkie pytania odpowiadał: „Ja w tej sprawie nic nie wiem”. I mówił to szczerze. Nawet Wellman nie przewidział, jak wybrnąć z takiej sytuacji.
Skupienie
Ciekawa rzecz, że już ponad sto lat temu Wellman zwrócił uwagę na to, aby bacznie obserwować reakcje świadka. „Podczas całego bezpośredniego przesłuchania wyobrażanego przez nas świadka, o czym trzeba pamiętać, patrzymy na każdy jego ruch i wyraz twarzy. Czy znaleźliśmy punkt zaczepny do przeprowadzenia przesłuchania krzyżowego? Czy namierzyliśmy słaby punkt w jego narracji? Jeśli tak, nie traćmy czasu i zmierzajmy prosto do sedna. Może być tak, że stosunek świadka do stron lub przedmiotu sporu powinien być naświetlony przysięgłym jako jeden z powodów, dla których zeznaje na korzyść jednej ze stron. Może być bezpośrednio zainteresowany przedmiotem rozstrzygnięcia albo ma uzyskać z niego pośrednio jakąś korzyść” (str. 336).
Oderwijmy wzrok od czytania kolejnych pytań, odłóżmy notowanie fragmentów wypowiedzi świadka (Czy ktokolwiek korzystał z tych zapisków? Przecież zawsze sięgamy po wydrukowane protokoły z przesłuchań), przestańmy rysować na kartkach głowonogi i szkice nawiązujące do obrazów Jacksona Pollocka. Skupmy się na świadku – co i jak mówi. Dziś skupienie jako rzadkie zjawisko ma swoją wartość. Podczas wielogodzinnych procesów widzimy, jak pełnomocnicy sprawdzają pocztę e-mail, grają na smartfonie czy też czytają horoskopy. Nie tylko my to widzimy, widzą to sędziowie (siedzą wyżej), widzą to także klienci (zazwyczaj siedzą za nami). Warto odłożyć na moment cuda techniki i przyjrzeć się świadkowi. Być może jeden gest zdradzi jego słabość. A może podświadomie poszuka wzrokiem odpowiedzi u naszego przeciwnika? Nie zauważymy tego, gdy będziemy zajęci swoimi sprawami.
Wyczucie
Stara adwokacka prawda głosi, że świadków możemy podzielić na cztery grupy:
1) świadkowie przychylni,
2) świadkowie nieprzychylni,
3) świadkowie mądrzy,
4) świadkowie głupi.
Zawsze pytajmy świadków przychylnych-mądrych oraz nieprzychylnych-głupich, nigdy zaś świadków przychylnych-głupich i nieprzychylnych-mądrych17.
Musimy wypracować umiejętność wyczuwania, z jakimi świadkami mamy do czynienia. Ileż razy zdarzało się, że nasz kluczowy świadek położył sprawę dzięki naszym pytaniom. Znowu jak dzwon brzmi Wellmanowska prawda: „Idź do domu, podetnij sobie gardło, a kiedy już spotkasz swojego klienta w piekle, to błagaj go o wybaczenie”.
Nie tak dawno w sprawie o zabójstwo jeden z adwokatów ochoczo przepytywał własnego świadka, który pogrążał klienta. Każda kolejna fatalna odpowiedź świadka w praktyce oznaczała dodatkowy rok pozbawienia wolności. Siedzący z tyłu oskarżony syczał i wymyślał kolejne wulgarne związki frazeologiczne. Siedzący obok adwokat starej daty powiedział po przesłuchaniu: „Wolałbym zjeść na śniadanie te pytania, niż zadać je świadkowi”.
Aby uniknąć takich sytuacji, warto ze szczególną uwagą przeczytać rozdział VII tej książki pt. „Nieme przesłuchanie krzyżowe”.
Przystępując do opracowania przesłuchania świadka, należy przesłuchać klienta (i siebie samego), czy warto w ogóle pytać go o cokolwiek. To podstawowa kwestia. Jeśli świadek ma nas zaskoczyć rewelacją ujawnioną pod wpływem emocji czy też za sprawą odpowiedzi na „jedno pytanie za dużo” – lepiej odpuśćmy przesłuchanie.
Wellman słusznie pisze: „Nic nie jest bardziej absurdalne i nie stanowi większej straty czasu niż krzyżowe przesłuchiwanie świadka, który nic przeciwko nam nie zeznał. Jednak, o dziwo, sądy są pełne młodych prawników – co więcej, nie tylko młodych – czujących przymus przesłuchania krzyżowego każdego zaprzysiężonego świadka. Boją się, że inaczej klienci i przysięgli posądzą ich o ignorancję oraz o nieumiejętne prowadzenie sprawy. Nierzadko takie zbędne przesłuchania prowadzą do wykształcenia się nowych wątków sprawy, korzystnych dla przeciwnika, a świadek, którego można by zbyć milczeniem, staje się prawdziwą bolączką”.
Nieme przesłuchanie ma swoją moc procesową i często jest jedynym rozsądnym wyjściem dla pełnomocnika z trudnej sytuacji. Wielokrotnie jest tak, że doskonale przygotowany świadek strony przeciwnej (ten właśnie nieprzychylny-mądry) tylko czeka na nasze pytania, żeby nas ośmieszyć zwróceniem się do sądu: „Nie bardzo rozumiem tak postawione pytanie”, albo do nas: „Proszę precyzyjnie sformułować swoje pytanie”, a nawet dobić znanym: „Co ma pan mecenas na myśli?”. Dlatego tak ważne są wyczucie i decyzja, że na rozprawie nie będziemy się odzywali w ogóle. „Siedź cicho” – podpowiada rozum, ale w tym samym czasie za togę ciągnie klient i podaje kartkę z zapisanymi pytaniami. Zbyt często chcemy zaistnieć przed klientem, któremu wydaje się, że dobry prawnik to ten, który dużo i głośno mówi. Brak pytań powinien być wyjaśniony wcześniej klientowi. Na pewno zrozumie taką taktykę procesową i nie pomyli jej z brakiem przygotowania czy lenistwem. A jeśli nie zrozumie, być może lepiej będzie, jak sam zada pytania. Volenti non fit…18 i tak dalej.
Wreszcie, dzięki lekturze Wellmana, wiemy, że każde pytanie musi być wkomponowane w przesłuchanie. Czytajmy przykłady z tej książki, porównujmy je z naszymi doświadczeniami i ćwiczmy się w sztuce zadawania pytań. Z pewnością dzięki tej lekturze unikniemy takiej wymiany zdań:
Adwokat: „Więc świadek twierdzi, że po wypadku cierpi na zaniki pamięci?”.
Świadek: „Tak, panie mecenasie, nie pamiętam wielu rzeczy sprzed wypadku”.
Adwokat: „Proszę podać przykłady wydarzeń, których pan nie pamięta”.
Adw. Wojciech Bergier
16 B. Longchamps de Bérier, Ochrzczony na szablach powstańczych… Wspomnienia (1884–1918), Warszawa 1983, s. 302.
17 W. Bergier, J. Jacyna, Etyka zawodu adwokata, Warszawa 2018, s. 133.
18 Volenti non fit iniuria – chcącemu nie dzieje się krzywda.PREFACE
In offering this book to the legal profession I do not intend to arrogate to myself any superior knowledge upon the subject, excepting in so far as it may have been gleaned from actual experience. Nor have I attempted to treat the subject in any scientific, elaborate, or exhaustive way; but merely to make some suggestions upon the art of cross-examination, which have been gathered as a result of twenty-five years’ court practice, during which time I have examined and cross-examined about fifteen thousand witnesses, drawn from all classes of the community.
If what is here written affords anything of instruction to the younger members of my profession, or of interest or entertainment to the public, it will amply justify the time taken from my summer vacation to put in readable form some points from my experience upon this most difficult subject.
Bar Harbor, Maine,
September 1, 1903.