- promocja
- W empik go
The Glass Girl - ebook
The Glass Girl - ebook
Rozdzierająca opowieść o nastolatce zmagającej się z nałogiem i o podróży, którą musi odbyć, aby wyzdrowieć.
Każdy w życiu piętnastoletniej Belli czegoś od niej potrzebuje. Mama oczekuje pomocy w domu, tata – żeby nie sprawiała kłopotów, a były chłopak – żeby nie zawracała mu głowy. Jedyną osobą, która nigdy niczego nie chciała, była jej babcia. Ale teraz babcia nie żyje.
Tylko jedna rzecz łagodzi presję: alkohol. To on sprawia, że życie jest łatwiejsze, traci swoje ostre kontury. A przecież to dobrze, w końcu wszyscy piją. Poza tym Bella może przestać, kiedy tylko zechce.
Jednak gdy na przyjęciu z okazji Święta Dziękczynienia Bella traci przytomność i budzi się w szpitalu, dociera do niej smutna prawda – coś jest BARDZO nie tak. Nadszedł czas, aby zmierzyć się z rzeczywistością. A dla Belli rzeczywistość to odwyk...
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788382665130 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Monika Maliszewska @maitiri_books
„Kolejna książka Kathleen, która dosłownie potrząsa duszą. The Glass Girl to nie tylko wstrząsający portret uzależnionej wrażliwości, to także intymna i mocno przenikliwa konfrontacja z zaburzeniami lękowymi oraz destrukcyjnym brakiem wsparcia. Historia Belli to tak naprawdę pamiętnik wielu młodych ludzi, dla których nałóg okazał się zbawienną ucieczką i jednocześnie niszczącą pułapką. Kreacja piętnastolatki ocieka samotnością – przytłoczona bodźcami, zamroczona wlewanymi w siebie procentami, tak bardzo pokruszona, stargana brutalnością życia, przeszyta tęsknotą za ukochaną, choć przecież niedoskonałą babcią. Kathleen Glasgow obnaża szalenie trudne emocje, akcentując w ten sposób bezgłośne wołanie o pomoc”.
Miłka Kołakowska @mozaikaliteracka
„Wstrząsający obraz rozpaczy topionej każdego dnia ukradkiem w alkoholu. Kathleen Glasgow znów złamała mi serce, które jednocześnie oddałam tej historii... To bolesna, bezkompromisowa opowieść, która roztrzaska Was emocjonalnie na tysiące kawałków. Autorka z całą pewnością jest mistrzynią powieści, które niczym tatuaż pozostają w sercu czytelnika na długo. Polecam!”
Joanna Wolf, NIEnaczytanaTUTAJ ZNAJDZIESZ KOGOŚ, Z KIM MOŻESZ POROZMAWIAĆ:
Telefon zaufania Fundacji „Nagle Sami” po stracie bliskiej osoby
(w dni powszednie w godzinach 14-20)
800 108 108
Ogólnopolski Telefon Zaufania – Uzależnienia
(działa codziennie, w godzinach 16-21)
800 199 990
Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży
(działa całą dobę)
116 111
Młodzieżowy Telefon Zaufania grupy „Ponton”
(działa w piątki, w godzinach 16–20)
22 635 93 92
Ze strony www.116111.pl
możesz również wysłać wiadomość.
Ponadto całodobową i bezpłatną pomoc możesz uzyskać
telefonicznie, mejlowo i poprzez czat na stronie:
https://liniawsparcia.pl/
NIE WAHAJ SIĘ POPROSIĆ O POMOC.Gałęzie wbijały się w jej dłonie
Nie przeszkadzała jej krew na rękach
Szła dalej
Wyżej i wyżej
Z liśćmi we włosach
W podartych dżinsach
Nie przeszkadzała jej krew na spodniach
Jakiś ogień w sercu
Pchał ją wyżej
Byle dalej od krzyków
Byle dalej od spojrzeń
Byle dalej od świata
Mocne stopy, bose na gałęziach
Nie przeszkadzała jej krew na stopach
Na samej górze
W niebie
Mogła oddychać
Przepadły krzyki
Przepadły spojrzenia
Oparła policzek o drzewo
Zamknęła oczy
Zebrała wszystko razem
I odrzuciła od siebie daleko, daleko
Jaki piękny ten świat
Kiedy stępiła ostre kanty
Wygładziła poszarpane brzegi
Spiłowała je na proch
I patrzyła, jak przesypuje się między palcami
A potem
Trzask, łoskot i spadała
I spadała
I spadała
I spadała
Drzazgi jej gniazdka całe we krwiCo rano po przebudzeniu myślę, że nie dam rady. A może raczej myślę, że nie chcę już dawać rady. Jestem ociężała po tym, co zrobiłam poprzedniego wieczoru, i jestem ociężała przez to, co we mnie tkwi; czasami jest tego cholernie dużo, nie do udźwignięcia. Czuję takie zmęczenie, jakby moje kości były gołe jak u kościotrupa i rozklekotane. Takie zmęczenie, jakbym miała beton w butach, kamizelkę ołowianą na piersi, cegły przywiązane w pasie. Ale wstaję. Zwlekam się z łóżka, stawiam betonowe stopy na podłodze i rozpoczynam głupie codzienne czynności, bo tak to już jest, jak się ma piętnaście lat: matka wydziera się na ciebie, że spóźnisz się do szkoły; tata wydziera się na ciebie, że jeśli się nie pośpieszysz, to on spóźni się do pracy. Nauczyciel zawstydzi cię przed całą klasą, bo nie uważałaś. Ktoś, ktokolwiek, każdy – zawsze znajdzie się taka osoba, która wpadnie na ciebie na korytarzu i popchnie cię na ścianę, i to nawet nie celowo. Gorzej. Ludzie po prostu cię nie dostrzegają. Nie istniejesz. Nie jesteś nawet maleńkim punkcikiem pulsującym na radarze ludzkości. Zobaczysz osobę, która złamała twoje serce na pół, wepchnęła je sobie do ust i połknęła; chciałabyś mieć je z powrotem, ale myślisz, że nigdy go nie odzyskasz, a kto mógłby żyć bez serca? Albo przypomnisz sobie, że twoja babcia umarła, a ta wielka czarna dziura chce pochłonąć także i ciebie. Kto byłby w stanie tak żyć? Być może będzie dzisiaj próbny alarm i na plastyce będziesz musiała się skulić pod oknem. A może alarm będzie prawdziwy. Pingwiny na Antarktydzie mają plastik we krwi. Pożary. Powodzie. Jeśli mieszkasz na pustyni, to jest gorąco, z każdym rokiem coraz goręcej. Ale musisz wstać z łóżka, bo masz piętnaście lat, i to właśnie robisz. Wkładasz workowate dżinsy. Wkładasz powyciągany podkoszulek. Luźną bluzę. Wszystko zbyt obszerne, ponieważ musisz opuścić pokój, aby twój ból mógł urosnąć. Chronisz siebie. Doprowadzasz do perfekcji maskę z pudru i czarnego eyelinera, twarz dla ludzi, którzy patrzą tylko na to, co na zewnątrz – może to nie jesteś prawdziwa ty, ale kto chciałby oglądać, jaka jesteś w środku? Tego byłoby za wiele, a zarazem nie dość. Ta część ciebie to pustka i szarość, to zdychające serce. Wszyscy twierdzą, że potem będzie lepiej. Kiedy będziesz starsza. Jakby to był wyrok, który trzeba odbyć. Jakby to miało cię zahartować, jeśli przetrwasz. Jakby było warto. Może to i prawda, ale ta perspektywa wydaje się taka odległa, tak długo trzeba dźwigać ten ciężar, że jesteś w stanie przeżyć dzień tylko dzięki świadomości, co możesz zrobić pod jego koniec, aby choć przez krótką chwilę mieć poczucie, że był coś wart, zanim porwie cię kojąca fala, która zmywa wszystko.SOBOTA
Ricci monotonnie chrupie musli.
– Dziwnie wyglądasz – mówi. Kropelki mleka spływają jej po brodzie.
Rzucam jej serwetkę i biorę potężny łyk kawy. Głowa mi pęka z bólu, a oczy pieką.
– Zamknij się. Boli mnie głowa.
Ricci wbija wzrok w miseczkę, miesza musli. Łyżka dzwoni cichutko o wnętrze naczynia.
Zraniłam jej uczucia.
– Przepraszam – mamroczę.
– Ostatnio bywasz czasem okropna – mruczy cicho Ricci.
– A ty czasami bywasz naprawdę irytują…
Mama wchodzi do kuchni, trąc twarz.
– Jestem strasznie zmęczona, byłam na nogach do późnej nocy. Powiem wam, że Grillowany Ser Jezus był bardzo skomplikowany. – Włącza czajnik na herbatę i spogląda na Ricci. – Spakowałaś plecak na pobyt u taty? – pyta. – Zawiozę cię za godzinę czy coś koło tego.
Moje ręce zaciskają się na kubku z kawą. Zapomniałam, że dzisiaj jedziemy do taty.
Ricci wzdycha i wydmuchuje bańkę mleka.
– Taaaaaak.
Matka patrzy teraz na mnie.
– A ty?
– Ja dzisiaj pracuję. Pojadę do niego po pracy. Muszę przede wszystkim skończyć zespołowy projekt na zajęcia plastyczne, spotykamy się z kilkoma osobami w bibliotece, bo jedno z nas było chore i nauczycielka przedłużyła nam termin. Do poniedziałku.
– Będziesz miała obniżoną ocenę z powodu opóźnienia? Przecież to nie twoja wina, że któryś z innych uczniów był chory. Ty sama nie wyglądasz najlepiej.
Matka podchodzi do mnie, jakby chciała położyć mi rękę na czole.
Cofam się. Przygląda mi się.
– Ojej, jaka niedotykalska.
– Po prostu nie rób tego – proszę. – Nic mi nie jest.
– Powinnaś poprosić nauczycielkę o przedłużenie…
Wpadam jej w słowo.
– Proszę, nie zaczynaj…
Ale matka zaczyna. Ściskam kubek tak mocno, że o mało go nie miażdżę.
– A czy napisałaś już wersję roboczą eseju dla ELA? Chyba nie chcesz czekać do ostatniej chwili. Zawsze to robisz. I co się potem dzieje? Zaczynasz panikować. Obecnie twoje stopnie są niepewne…
Zaciskam zęby. Matka ma obsesję na punkcie moich ocen. A najgorsze jest to, że rodzice mogą wszystko sprawdzić na portalu internetowym szkoły i śledzić na bieżąco, których zadań brakuje, a które zostały oddane z opóźnieniem. I od razu widzą oceny. Szczerze? Sama już martwię się o szkołę i nie potrzebuję, żeby niepokój matki potęgował mój własny. Zresztą, co jest takiego złego w otrzymaniu czwórki? Czy nawet trójki? Moja matka przez dłuższy czas wcale nie chodziła do szkoły. Laurel przez wiele lat żyła w artystycznej komunie w lasach na północy stanu Nowy Jork, zanim przeniosła się z córką do miasta. Rodzice na zmianę uczyli dzieciaki w jurcie. Czasami cały dzień poświęcali na naukę pieczenia chleba z trawy. Całe tygodnie mogły zajmować przygotowania do wystawienia Romea i Julii, szycie kostiumów, malowanie dekoracji, budowanie sceny i scenografii z tektury, płyt kartonowo-gipsowych i drewnianych odpadków. Jeśli o mnie chodzi, to brzmi znacznie fajniej niż niekończące się punkty procentowe i zaawansowany poziom tego czy owego z uwagi na odległe, mityczne marzenia o college’u.
– Mam swoją książkę. Mam notatki. Jestem przygotowana. Poradzę sobie. Nie martw się.
– Czy tata odbierze cię po pracy? Wiesz, że nie lubię, kiedy sama jeździsz autobusem o tak późnej porze.
Palcem wskazującym mieszam wystygłą kawę w kubku i próbuję powstrzymać ironiczny uśmieszek. Matkę niepokoi wieczorna jazda autobusem, podczas gdy ja wystaję na chodniku pod podejrzanym sklepem z alkoholem i proszę całkiem obcych ludzi o kupno wódki.
– Tak, wymieniliśmy esemesy w tej sprawie. – W rzeczywistości o tym również zapomniałam.
Czuję, że problemy zaczynają mnie przytłaczać: esej, projekt na plastykę, tata, praca.
A matka nie przestaje naciskać.
– Ale czy on odpowiedział na twojego esemesa? Bo wiesz, jeżeli nie odpowiedział, to może nie przeczytał wiadomości albo…
– Odpowiedział. – Notuję w pamięci, żeby to sprawdzić. No i sprawdzić, czy w ogóle wysłałam do niego esemes.
– A co dokładnie napisał? Podałaś mu godzinę, prawda? To oznacza, że Ricci później pójdzie spać, a to nie jest dla niej dobre…
– Odpisał: „Jasne, o dziesiątej, do zobaczenia, to nie problem”. Czy ty koniecznie musisz przeczytać tę wiadomość? Poza tym to sobota. Ricci może pójść spać później i pooglądać telewizję. Nie jest już niemowlęciem.
Muszę kłamać, żeby dała mi spokój, ale zbytnio podnoszę głos. Przez to głowa boli mnie jeszcze bardziej.
– Bella, twój ton… – zaczyna mama.
– Mój ton jest w porządku. Boże, zejdź ze mnie, mamo. Przez ciebie się spóźnię, a muszę jeszcze wziąć prysznic – mówię, wstając. – Przed wyjściem sprawdzę torbę Ricci i upewnię się, czy wszystko zabrała.
I opuszczam kuchnię, zanim mama powie coś więcej.
* * *