Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Tłum zbrodniczy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 listopada 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tłum zbrodniczy - ebook

„Tłum zbrodniczy” to pozycja z XIX-wiecznej klasyki psychologii. Opisuje prawa, rządzące tłumem, jego mentalność, zachowanie, a także zagadnienia związane z rewolucją francuską, hipnotyzmem i kontrolą umysłu (która istniała dawniej, chociaż nie nazywano jej w ten sposób).

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8221-818-3
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp. Socjologia i psychologia zbiorowa

„NEI FATTI PSICHOLOGICI LA RIUMONE DEGLI

INDIVIDUI NON DA MAI UN RISULTATO EQUALLE

ALIA SOMMA DI CIAKUNO DI LORO.“

ENRICO FERRI LJ.

I

Dajcie mularzowi -pisze Spencer- cegły twarde, dobrze wypalone, z ostrymi krawędziami, rzemieślnik ułoży z nich mur dość wysoki, trwały bez pomocy cementu; lecz jeśli dostarczycie mu cegieł źle wypalonych, popękanych, nierównych, nikt nie zdoła bez cementu, wystawić z nich ściany równej pierwszej mocą i trwałością. Jeśli robotnik układa w arsenale armatnie kule, nie może ustawić ich w ten sposób, w jaki ustawiał­by cegły.

W faktach psychologicznych zbiór jednostel nigdy __ nie da wypadkowej równej sumie każdej z nich. Określone kształty istnieją dla stosów kul armatnich, są nimi: piramida z podstawą kwadratową, bryła prostokątna. Za pomocą tych kształtów otrzymamy symetrię, niepodobną symetrii kształtów ze ścianami pionowymi, lub bardzo pochylonymi… Wreszcie, jeśli mamy ułożyć stos kamyków różnej wielkości, musimy pożegnać się z nadzieją nadania stosowi określonej formy geometrycznej. Będzie to kupa nietrwała pozbawiona rogów i regularnych powierzchni. Zestawiając powyższe fakty, by wydobyć z nich ogólne prawidło, widzimy, że charakter składowych jednostek określa charakter agregatu. Od tych jednostek widocznych i dotykalnych przejdźmy do jednostek fizyków i chemików, które tworzą masy materii; tutaj skonstatujemy istnienie tegoż samego prawidła. Każdy tak zwany, pierwiastek, każde ciało złożone, każda nowa kombinacja tych ciał posiada sobie właściwy kształt krystaliczny. Kryształy danego ciała różnić się mogą wielkością, możemy je zmodyfikować ścinając rogi i krawędzie, typ pierwotnej budowy pozostaje niezmiennym.

Wszystkie molekuły danego ciała grupują się według specjalnych kształtów krystalicznych. Stałość stosunku między naturą molekuł, a ich systemem krystalizacyjnym jest tak wielką, że biorąc pod uwagę dwa rodzaje molekuł bliskich sobie własnościami chemicznymi można przewidzieć, że ich systemy krystalizacyjne również są do siebie zbliżone. Ostatecznie mamy prawo twierdzić bez wahania, że we wszystkich zjawiskach dotyczących materii nieorganicznej, natura pierwiastków składowych określa pewne rysy charakterystyczne agregatu.

Można też sprawdzić powyższe prawo na agregatach materii organicznej. W treści każdego rodzaju rośliny lub zwierzęcia, istnieje dążność do wytworzenia budowy właściwej całej roślinie lub zwierzęciu, dążność bardzo widoczna we wszystkich wypadkach, w których warunki trwania żywotności są dostatecznie proste i w których tkanki nie nabyły tak delikatnej budowy, że straciły podatność do nowego układu. Wśród zwierząt tylokrotnie cytowany przykład polipa najlepiej tę prawdę uwydatnia.

Pokrajany polip, w każdej swej części okazuje organizacją i właściwości całego zwierzęcia. Pośród roślin jako wybitny przykład posłużyć nam może, begonia; z kawałka liścia wyrośnie cała roślina. Ta sama praw da objawia się w mniej lub więcej określonych społeczeństwach istot niższych. Czy społeczeństwa te dają nam obraz chaotycznej zbiorowości, czy też stanowią rodzaj organizacji z podziałem pracy między członków (wypadek dość częsty) zawsze je określają właściwości składowych pierwiastków. Jeśli rozpatrujemy budowę pewnych osobników wraz z ich instynktami, gromada tychże osobników musi ujawniać pewne, stałe cechy i każda gromada, która te same cechy posiada nie może mieć budowy i instynktów różnych od tych, które widzimy w pierwszej gromadzie. Otóż, kto wie, że dla wszechświata i dla ludzkości istnieje jedno prawo, kto choćby powierzchownie, poznał teorię ewolucji, ten z łatwością pojmie agregaty ludzkie w formach Spencera. Istotnie, kto mówi, że właściwości składowych części określają całość, ten wypowiada prawdę, którą można zastosować do społeczeństwa. Spencer na tej prawdzie, oparł swoją socjologię, stawiając aksjomat naukowy: że zasadnicze rysy ludzkich społeczeństw, odpowiadają zasadniczym rysom człowieka. Ratyfikował on tym sposobem ideę Augusta Comte’a, który streszczając tą samą myśl, powiedział: powinniśmy zapatrywać się na społeczeństwo ludzkie tak, jak zapatrywalibyśmy się na jednego człowieka, który istniałby wiecznie.

Schopenhauer doszedłszy do tego samego wniosku pisze: „od najdawniejszych czasów nazywano człowieka _mikrokosmos,_ odwróciłem zda­nie i dowiodłem, że świat to _macantropos,_ w tym znaczeniu, że wola i wyobrażenie dają nam okre­ślenie człowieka. Wniosek Schopenhauera został opartym na zasadzie zupełnie różnej od tych, które kierowały wnioskami Comte’a oraz Spencera. Istotnie filozofia Schopenhauera, jakkolwiek zawiera wspaniałe karty natchnione metodą pozytywną, jest jednakże teoretyczną opartą na _a priori;_ filozofie zaś Comte’a i Spencera powstały na zasadach obserwacji i doświadczenia. Różny punkt wyjścia, pozwolił im jednak zejść się u celu. Schopenhauer twierdząc, że świat to _macantropos_ wyraża tą samą myśl, którą mieli __ Comte i Spencer. Pomińmy tymczasem kwestię analogii mię­dzy człowiekiem a społeczeństwem, która doprowadzić by nas mogła do uważania tego społeczeństwa jako prawdziwy organizm; nie możemy jednak zaprzeczyć, że istnieją w zbiorowości ludzkiej zjawiska, które są naturalnym wynikiem zjawisk, wywołanych przez jej członków, czyli że agregat przedstawia nam serię właściwości określonych przez serię właściwości jego składników. Zapytajmy tylko, co działoby się, gdyby człowiek otaczał sympatią tych, którzy mu źle czynią, a zrozumiemy, że stosunki społeczne poszłyby w wręcz odmiennym kierunku aniżeli obecnie.

Zapytajmy się dalej, co działoby się, gdyby ludzie szukali nie najkrótszej lecz najdłuższej drogi do osiągnięcia celu, a zrozumiemy, że społeczeństwo straciłoby zupełnie swój obecny wygląd. Analogia budowy, a przez to funkcji między człowiekiem a społeczeństwem jest faktem widocznym i niezaprzeczonym, odnajdujemy ją nie tylko w cechach ogólnych, lecz i w niektórych cechach drugorzędnych, między osobnikami należącymi do danej klasy a tąż klasą pojętą jako istota zbiorowa. Społeczeństwo — to nie całość jednolita z jednoimiennymi częściami, lecz prędzej skała osadowa utworzona powoli ze szczątków naniesionych przez nieskończoną serię istot, to organizm, który na równi ze zwierzęciem, posiada tkanki różnej budowy i różnej czułości. Otóż te tkanki, albo warstwy, albo grupy społeczne z czasem utworzone przez ciągle i postępowe przechodzenie od prostego do złożonego, od jednolitego do różnolitego — co jest podstawą prawa ewolucji, te grupy mają cechy organiczne i psychiczne, każdej z nich właściwe, które odtwarzają specjalne cechy osobników w skład grup wchodzących.

Najprostsza obserwacja może nas o tym przekonać. Rzućmy okiem na historię, a zobaczymy, że dawny przedział między zwycięzcą a zwyciężonym, między panem i niewolnikiem, między patriarchatem i plebsem, nie był jedynie przedziałem politycznym, i ekonomicznym, lecz oznaczał rzeczywiście dwa odrębne światy. Wychowanie, język, nawyknienia, ubranie, sposób bycia, wszystko to miało charakter specjalny, obwarowany bardzo surowymi zwyczajami, a nawet przepisami, od których nikomu uchylać się nie było wolno. Wiemy też, że arystokracja umysłowa, pieniężna czy rodowa, sądownictwo, duchowieństwo, wojsko, lud, wreszcie wszystkie klasy społeczne, które obecnie reprezentują dawne _kasty_, określo­ ne jedynie dziedzicznością, wykazują dokładnie w swym duchu i w zbiorowych objawach, nie tylko cechy ogólnoludzkie, lecz także cechy szczególne arystokraty, sądownika, księdza; któż nie wie, że każdą z tych klas rozpoznać można po jej zwyczajach, ideach, uczuciach, tendencjach? Aksiomat, że cechy agregatu określone są cechami jego składowych części, można zastosować nie tylko do zbiorowego organizmu społecznego, lecz i do poszczególnych jego części.

Inaczej być nie może, bo jeżeli społeczeństwo ludzkie — ułamek wszechświata, a raczej epizod wszechświatowej ewolucji, podlega z konieczności wszystkim prawom naturalnym, które kierują światem organicznym, tym więcej ogólnym prawom społeczeństwa ulegać muszą pojedyńcze jego części, tak jak mineralogiczne charaktery kryształu powtarzają się w każdym jego odłamie jak trafnie wyraża się Henryk Ferri. Socjologja, z tego punktu widzenia rozpatrywana jest w ogólnych zarysach wiernym odbiciem psychologii, tylko nieskończenie więcej rozległym i złożonym. Psychologja bada człowieka, socjologia ciało społeczne; wiemy jednak, że jego cechy zależą od cech pojedynczych ludzi; dla tego to istnieje analogia między funkcjami organizmu społecznego i organizmu człowieka.

Indywidualność społeczna, rzekłby Espinas, jest równoległą do indywidualności człowieczej; socjologia jest rozszerzoną psychologią, w której główne prawa psychologii indywidualnej odzwierciedlają się rozszerzone i dopełnione; według słów Fare’a to _słoneczny mikroskop psychologii._

II

Jak daleko posunąć można analogię między właściwościami agregatu i jego składowych czynników? Czy zawsze istnieje stały stosunek między prawami psychologicznymi, które rządzą osobnikiem a tymi, które rządzą agregatem. Czy rzeczywiście grupa ludzi posiada właściwe sobie cechy wynikłe z cech pojedynczych osób.

Jednem słowem: czy nie ma wyjątku — od tej reguły? Zanim odpowiem na to pytanie, przytoczę tutaj kilka bardzo pospolitych zjawisk psychologicznych, które ułatwią nam odpowiedź, a raczej znajdziemy ją w nich samych zawartą. Każdy zna omyłki popełniane przez sędziów przysięgłych. Omyłki wynikają nieraz z powodu osobistej nieudolności, lub trudności niezwykłej w treści sądzonej sprawy; lecz dość często ludzie inteligentni wydają sąd niedorzeczny w sprawach, które rozstrzygnąć możnaby z łatwością, przy pomocy odrobiny zdrowego rozsądku. Słyszałem na przykład, wyrok uniewinniający trzech młodych ludzi, którzy przyznali się sami do ohydnego postępowania z biedną dziewczyną; znieważyli ją, i umęczyli w najwstrętniejszy sposób. Czyż każdy z sędziów wzięty osobno byłby uniewinnił podobnych zbrodniarzy? Garofalo przytacza próbę, której poddano sześciu wykształconych doktorów (między nimi byli słynni profesorowie); proszeni o wydanie wyroku w sprawie człowieka oskarżonego o kradzież, uniewinnili go, pomimo niezaprzeczonych dowodów przestępstwa, później dopiero przyznali, że osądzili winnego niesprawiedliwie.

Sąd przysięgły uwolnił niedawno w departamencie Haute-Yienne, trzech wieśniaków: ojca, Jana Pauz, jego żonę i syna oskarżonych o zabicie ubogiego chłopca, Piotra Grasaet, ich dawnego służącego, którego udusili, zamordowali w rodzinnym kółku z niesłychanem barbarzyństwem. Pauzy po zduszeniu ofiary ciężarem swego ciała, rzekł z drwiącym śmiechem: _Już chyba umarł. Kto to wie,_ odparła żona, i dla większej pewności rozbiła Piotrowi czaszkę dwoma uderzeniami kija. _Teraz,_ -odezwał się mąż- _już mu się nic nie należy._

Któż uwierzyłby, że podłość tej rodziny mordującej bezbronnego człowieka ujdzie kary? I czegóż dowodzą powyższe, oraz im podobne fakty, które każdy mógł zauważyć? Dowodzą one po prostu, że: dwunastu ludzi rozsądnych, inteligentnych, może wydać wyrok niedorzeczny. Zbiór osobników może wykazać rezultat wręcz przeciwny temu, który wydałby każdy z nich osobno.

Podobne zjawisko ujawnia się w łonie licznych komisji: artystycznych, naukowych lub przemysłowych- jest to jedna z licznych plag administracyjnego systemu. Zdarza się dość często, że wyroki tych komisji zadziwiają, a nawet w osłupienie wprawiają publiczność. Jakim sposobem, mówią profani, tacy wyborowi ludzie mogą dojść do takiej konkluzji? Jakim sposobem, dziesięciu, lub dwudziestu artystów, dziesięciu lub dwudziestu ludzi nauki, może wydać wyrok nie licujący z zasadami sztuki, albo nauki?

Arystydes Gabelli, wybitny pisarz, którego stratę świeżo opłakują Włochy, probował zanalizować przyczyny tego zjawiska. Mówią — pisał Gabelli — że komitety, rady, jednym słowem wszystkie zbiorowe władze, dają gwarancję przeciw nadużyciom. Czyż jednak istotnie spełniają to ostatnie zadanie? Dajemy komuś władzę, by jej używał. Jeżeli gwarancje przeszkadzają tym używaniu, wtedy są zbyteczne. Otóż ilość stanowi tego rodzaju gwarancją przez partyjnego ducha, przez niesnaski wywołane prywatą, różnicą w opinii usposobieniu, jeden z sędziów nie przyjdzie by drugiego nie zobaczyć, ten chory, ów podróżuje i zbyt często cała sprawa zostaje odłożoną, z nieocenioną stratą czasu i dobrego skutku; bo jeżeli trudno we wszystkich odnaleść talent, jeszcze trudniej znaleść można stałość zdania i postanowień; ponieważ na nikim nie ciąży odpowiedzialność osobista, więc każdy woli nie wydawać się ze swem zdaniem; bo ten, który mając władzę, nie używa jej, musi stać na drodze tego, kto powinien by władzy używać, bo wreszcie — siły zgromadzonych ludzi znoszą się wzajem ­ nie nie zaś dodają. Tę prawdę potwierdza fakt, że często rzecz zupełnie mierna wyjdzie z grona ludzi, z których każdy lepiej obrobiłby ją, pozostawiony własnym siłom.

Ludzi -mawiał Galileusz- nie można porównać do koni zaprzężonych, które wóz ciągną razem, lecz do koni biegnących swobodnie; który najpierwej przybiegnie do celu, ten odniesie zwycięstwo.

Zasadniczą i ważną wydaje mi się, krótko wyrażona myśl Gabellego, że zbiorowe siły ludzkie, znoszą się, nie zaś dodają. Myśl tę rozwinął z matematyczną dokładnością i jasnością Max Nordau, człowiek nauki, który zasługuje na większy rozgłos od tego, którym darzą go współcześni. — _Zgromadźcie dwudziestu lub trzydziestu Kantów, Helmholtzów, Shakespearów, Newtonów_- pisze Nordau, i poddajcie ich sądowi, którąkolwiek z bieżących kwestii. Ich wywody zapewne różnić się będą od wywodów jakiegokolwiek innego zgromadzenia (chociaż i za to nie ręczę), lecz co do ostatecznego sądu, ten bez wątpienia wypadłby równie miernie, jak i tyle innych sądów wydanych przez zwykłych śmiertelników. A dlaczego? Bo każdy z tych dwudziestu lub trzydziestu wybranych, poza właściwą sobie swoistością, która czyni z niego doskonałą pod pewnym względem istotę, posiada przymioty dziedziczne rodzaju, które czynią go podobnym nie tylko do wszystkich innych członków zgromadzenia, lecz i do pierwszego lepszego nieznajomego przechodnia. Można powiedzieć, że wszyscy ludzie, w stanie normalnym, posiadają pewne przymioty, które stanowią ich wartość wspólną, identyczną, równą dajmy na to ilości X — wartość ta jest powiększana w osobnikach wybitniejszych inną wartością, różną dla każdego z nich, którą oznaczyć można literam i — a, b, c, d, i t. d. Wynika stąd, że w zgromadzeniu złożonym z dwudziestu ludzi, geniuszów, możnaby zliczyć 20X, a tylko 1b, 1c, 1d, itd. z ko­nieczności więc 20X zwyciężyłoby odosobnione a, b, c, d, mówiąc innymi słowy, esencja ludzkiej natury zwyciężyłaby cechy indywidualne, czapka robotnika pokryłaby doktorskie birety.

Powyższe zdanie, które nazwałbym aksjomatem intuicyjnym raczej niż dowodzeniem, ułatwia nam zrozumienie przyczyny, dla której nie tylko sądy przysięgłe i komisje, ale także zebrania polityczne, popełniają nieraz czyny stanowiące absolutny kontrast z osobistymi zdaniami i dążnościami, większej części ich członków.

Chcąc się przekonać o tym, należy podstawić, w przykładzie danym przez Nordaua, liczbę sto lub dwieście na miejsce jego dwudziestki. Zdrowy rozsądek publiczny dawno już zresztą wypowiedział prawdę zawartą w aksjomacie niemieckiego filozofa. Dawne przysłowie bowiem mówi: — _Senatores boni viri, senatus autem mala_ _bestia. _— lud zaś powtarza ją i w czasach obecnych, gdy mówi o niektórych grupach społecznych, że są złożone z uczciwych ludzi, którzy wzięci razem są łotram i x). Porzućmy teraz powyżej wymienione zgromadzenie, w którym przynajmniej istniał pewien wybór i zwróćmy się do innych przypadkowych zgromadzeń np. widzów w teatrze, tłum u w nieprzewidzianych zebraniach, na placach i ulicach miasta, a odnajdziemy w nich zjawisko, które nas głównie zajmuje. Każdy z nas wie, że zbiorowiska ludzkie nie odzwierciadlają bynajmniej psychologii pojedynczych członków.

Zbiorowisko ludzkie daje zatem bez wątpienia rezultat psychologiczny, różny od rezultatu, któryby nam wskazywała logika. To też bez wątpienia wielokrotnie doświadczenie kłam zadaje zasadzie Spencera, że _cechy agregatu są określone cechami jego składowych części._ Henryk Ferri odczuł tę prawdę, pisząc co następuje: _Zbiór osób uzdolnionych nie zawsze daje pewną gwarancję uzdolnienia zbiorowego; zbiór ludzi rozsądnych może wytworzyć niedorzeczne zgromadzenie, tak jak w chemii dwa gazy płyn mogą wytworzyć_. Dlatego to zauważył, że między psychologią, która bada pojedynczego człowieka i socjologią, która bada całe społeczeństwo, jest jeszcze miejsce na inną gałąź wiedzy, którą możnaby nazwać psychologją zbiorową. Nowa gałąź zajmowałaby się wyłącznie grupami ludzkimi sędziów przysięgłych, komisji, komitetów itp., które w swych objawach nie podlegają prawom psychologii indywidualnej ani też socjologii. Lecz dla jakiegoż powodu niezależnie od przyczyny wskazanej przez Maxa Nordama zgromadzenia ludzkie przeczą Spencerowskiej zasadzie? Powodów wiele naliczyć można, każde zjawisko wynika z licznych przyczyn; jednakże w danym wypadku możnaby je sprowadzić do dwóch przyczyn głównych — a mianowicie: _Zgromadzeniom brak jednolitości, zgromadzenia nie two­rzą całości organicznej._ Istotnie, zbytecznym byłoby prawie zaznaczać, że analogia między cechami agregatu a cechami składowych jednostek, możliwą staje się tylko wtedy, gdy te jednostki są równe sobie albo, wyrażając się ściślej, gdy są do siebie podobne. Zbiór jednostek różnych nie tylko nie może wytworzyć agregatu, któryby odzwierciedlał rożne cechy jednostek, ale nawet żadnego agregatu wydać nie zdoła. Jakiż agregat utworzyć mogą człowiek, koń, ryba i owad? W danym wypadku, sprawdza się arytmetyczne prawo: by otrzymać sumę, trzeba mieć ilość jednego gatunku. Nie można dodawać książek do krzeseł, ani monety do zwierząt. Chociaż możemy je zrachować materialnie, wypadła z nich suma — będzie cyfrą pozbawioną sensu.

Otóż jeśli analogia cech agregatu i jednostek jest możliwą tylko wobec pewnego stopnia ich podobieństwa, łatwo wywnioskujemy, że ta analogia zwiększy się lub zmniejszy, stosownie do większej lub mniejszej _jednolitości_ składników agregatu.

Zgromadzenie kosmopolityczne nie może oddać różnych charakterów osób, które biorą w nim udział, z taką ścisłością, z jaką zgromadzenie Włochow lub Niemców oddałoby charaktery tychże Włochów lub Niemców. Porównajmyż teraz zgromadzenie ekspertów z sądem przysięgłych, w którym ślepy przypadek umieścił sklepikarza obok uczonego; albo salę teatralną, w której znajdziemy osobistości wszelkich stanów z najrozmaitszym poziomem umysłowym. Porównajmy wreszcie w szystkie przeciętne zgromadzenia ludzkie z tymi, w skład których wchodziła tylko jedna klasa ludzi. Różnorodność żywiołów psychologicznych (idei, gustów, zwyczajów, dążeń) uniemożliwia w pierwszym wypadku stosunek cech agregatu do cech jednostek, gdy przeciwnie, jednolitość żywiołów umożliwia je w drugim wypadku. Podobieństwo jednostek nie wystarcza przecież na utworzenie analogii między ich i agregatu cechami, trzeba jeszcze, by te jednostki łączył stosunek stały i organiczny. Spencer w zdaniu przytoczonym na początku tej książki zaznaczał na poparcie swej zasady, że z cegieł dobrze wypalonych, twardych, prostokątnych, można wystawić dość wysoką ścianę bez pomocy wapna, oraz że takiej ściany nikt nie zbuduje z kamieni różnych kształtów. Można jednak zrozumieć łatwo, że tutaj nie tylko kształt cegieł należy brać w rachubę, że ważną rolę odgrywa sposób układania cegieł jedną na drugiej, i jedną koło drugiej w pewnym porządku, który sprawia, że wszystkie są ściśle z sobą złączone. Istotnie gdybyśmy te same cegły zebrali w stos bezładny, otrzymalibyśmy agregat nie różniący się niczym od stosu kamieni różnej wielkości i różnych kształtów. Przenieśmy to porównanie na niwę socjologii a wyciągniemy stąd wniosek, że zebrania przypadkowe i nieorganiczne, na przykład w salach teatralnych, w tłumach, nie mogą odbić w swych objawach cech jednostek składowych, tak jak bezładny zbiór cegieł nie może oddać kształtu pojedynczej cegły równoległego czworoboku; by z cegieł zbudować mur, trzeba je ułożyć w pewnym porządku, by agregat ujawnił cechy składowych jednostek, musi pomiędzy nimi istnieć stały stosunek organiczny, jak to ma miejsce między członkami jednej rodziny, lub osobami, należącemi do jednej klasy społeczeństwa.

III

Powyższe wywody możemy streścić w prostym i logicznym wniosku: zasada Spencera — że agregaty są określone cechami składowych jednostek, jest słuszną i można ją stosować w całej rozciągłości, gdy chodzi o agregaty złożone z jednostek jednakowych i organicznie z sobą połączonych, lecz traci swoją doniosłość i stosowaną być może bardzo oględnie, gdy mamy do czynienia z jednostkami różnorodnymi, między którymi istnieje słaby związek organiczny. W reszcie powyższej zasady nie możemy wcale stosować w tych wypadkach, w których w skład agregatu wchodzą różnorodne i zdezorganizowane pierwiastki.

Ta ewolucja w stosowaniu zasady Spencera do agregatów ludzkich, wskazuje nam jasno, że agregaty jednolite, organiczne podlegają prawom socjologii — które, jak to powiedzieliśmy wyżej od praw psychologicznych różnią się rozciągłością, lecz są im równoległe, gdy zaś w miarę mniejszej jednolitości agregatów zmniejsza się możliwość przystosowania do nich praw socjologicznych, które zastąpić można _prawami psychologii_ _zbiorowej_, najzupełniej różnymi od praw psychologii __ człowieka.

Psychologia zbiorowa posiada więc własne swoje pole i kroczy drogą wręcz przeciwną drodze socjologii; pierwsza przestępuje granice, przed któremi cofa się druga, a jej prawa panują tam, gdzie prawa socjologii tracą swoją władzę. Każda grupa jednostek odchyla się tern więcej od zasady Spencera, im więcej zawiera w sobie pierwiastków przelotnych, nieorganicznych, przypadkowych, przez co wchodzą w sferę psychologii zbiorowej. Otóż sądzimy, że ze wszystkich różnolitych i nieorganicznych zbiorowisk, o których wspominaliśmy powyżej, tłum najmniej podlega prawom socjologii, a przez to najlepiej do niego można zastosować praw a psychologii zbiorowej. Bo też tłum jest doskonale różnolitym agregatem ludzkim, ponieważ składa się z osobników różnego wieku, różnej płci, poziomu i stanowiska społecznego, stoi na różnych stopniach moralności i kultury; jest też doskonale nieorganicznym, ponieważ zbiera się nagle, niespodzianie, bez poprzedniego porozumienia. Badanie psychologii tłumu, będzie jedynie badaniem psychologii zbiorowej w zjawisku, które lepiej od innych wykaże jej prawa, wykryje sposób jej działania. Pragniemy w tej książce przedstawić wnioski wynikłe z tego badania, aby ułatwić dokładne pojęcie o naturze zbrodni przez tłum popełnianych oraz niebezpieczeństw społecznych, które z tych zbrodni wyniknąć mogą._WSTĘP DO SOCJOLOGII._

A COMTE, _SYSTEME DE POLITIQUE POSITIVE._ PARYŻ 1851, STR. 329 I NAST.

SCHOPENHAUER. LE MONDE COMME VOLONTE ET COMME REPRESENTATION.

SPENCER DZIEŁO WYŻEJ WYMIENIONE ROZDZ. III.

SERGI, ANTROPOLOGIA ET SCIENCE ANTROPOLOGICHE. MESSYNA 1889, STR. 128.

PATRZ: SPENCER, PIERWSZE ZASADY ROZDZ. XIV. ARDIGO OPERE FILOZOFICHE, TOM II. L A FORMAZIONE NATURALE NEL FATTO DEL SISTEMA SOLARE.

TĘ PRAWDĘ UZNAJĄ WSZYSCY PISARZE. PATRZ: YACCARO _GENESIC FANZIONE DELLA LEGGE PENALI_. RZYM, BOCCA 1880 ROZ. I-SZY. TOCQUEVILLE MÓWIŁ: „KLASY TWORZĄCE SPOŁECZEŃSTWO — TO ODRĘBNE NARODY.” PATRZ TAKŻE: BAGEHOT; _LOIS SCIENTIFIQUES DU DEVELOPPEMENT DES NATIONS_. PARYŻ 1885, 5 WYDANIE: SPEN­CER, WSTĘP DO SOCYOLOGII ROZDZ. X. PRZESĄDY KLASOWE.

EWOLUCJA TO KONCEPT, MAJĄCY ŹRÓDŁO W RELIGIACH WSCHODU. IDEA JEST PROMOWANA PRZEZ MASONERIĘ- PRZYP. A. L.

R. GAROFOLO, _UN GUIVRI DI PERSONO COLTE_ (ARCHIVIO DI PSICHIATRIA, SCIENZE _PENALI E ANTROPOLOGIA CRIMINALE_, TOM II-GI, STR. 374).

GABELLI — L ’INSTRUCTION ON ITALIE.

MAS NORDAU, _PARADOKSEN_ ROZDZ. III.

DZIEŁO WYŻEJ WYMIENIONE STR. 483.

D. FERRI DZIEŁ. WYŻ. WYM. STR. 351, NOTA I.Rozdział I

Psychofizjologia tłumu

Kwestia odpowiedzialności kanej jest stosunkowo prostą, jeśli jedna osoba popełnia zbrodnię. Staje się więcej zawikłaną jeśli kilka osób bierze udział w zbrodni, bo trzeba wtedy zbadać udział, który każda z nich przyjęła w czynie zbrodniczym. Roztrząsanie powyższej kwestji wtedy przedstawia niezmiernie wiele trudności, gdy zbrodnię spełnia już nie jedna osoba, ani też kilka osób, lecz nieoznaczona ich liczba; wtedy jednem słowem, gdy zbrodnię popełnia tłum.

Kara sądowa, łatwa do wymierzenia w pierwszym wypadku, trudniejsza w drugim, w ostatnim staje się prawie absolutną niemożliwością, bo nikt nie wie gdzie szukać prawdziwych winowajców, kogo ukarać należy. Jakże wtedy postępujemy? Albo stosujemy wojskowe prawa dziesiątkowania, karząc kilka osobników, których udało się pochwycić agentom policyjnym — nieraz najniesłuszniej — albo też idąc za przykładem Tarkwiniusza i jak on wierząc, że można pozbyć się nieprzyjaciół ścinaniem najwyższych makówek — karzemy instygatorów, których nigdy nie brak w tłumie. Sędziowie mając do wyboru dwa nielogiczne i niedostateczne rozwiązania nieraz wszystkich uwalniają uznając, wraz z Tacytem, że _gdzie wielu winnych nie karzą nikogo_. W tym wypadku dochodzi się do bezkarności drogą niedorzecznego rozumowania, mówiąc stylem Pellegrina Rossi. Czy ta bezkarność jest słuszną? I dlaczego? W przeciwnym wypadku, w jaki sposób można oddziałać przeciw zbrodniom popełnianym przez tłumy? Odpowiedź na te pytania jest celem tej pracy.

I

Klasyczna szkoła karna nie postawiła sobie nigdy pytania, czy zbrodnię tłumu należy karać w ten sposób, w jaki karcimy zbrodnię, spełnioną przez jednego człowieka. Było to bardzo naturalne. Studiowano zbrodnię jako _istotę prawną;_ winny pozostawał na drugim planie, występował w charakterze jakiegoś X, którego nie chciano i nie umiano odcyfrować. Czy rodzice zbrodniarza byli epileptykami, pijakami, albo też ludźmi zdrowymi, z jakiej rasy on sam pochodził, w jakim klimacie urodził się, gorącym lub chłodnym, czy poprzednio jego życie odznaczało się lub nieprzykładnością — nic to nikogo nie obchodziło. To też nie troszczono się wcale o poznanie warunków, w jakich spełnioną została zbrodnia. Czy oskarżony działał sam — lub też wśród tłumu, którego krzyki podniecały i upajały winnego, zawsze działał pod wpływem własnej woli.

W obu wypadkach jednakie przestępstwo musiało wywoływać jedną karę. Kto uznawał tę zasadę, nie mógł logiczniej rozumować, lecz kto ją odrzucił, dla tego upadało całe rozumowanie. Tak się też stało.

Szkoła pozytywna dowiodła, że wolna wola to proste złudzenie świadomości. Szkoła ta odsłoniła świat dotąd nieznany czynników antropologicznych, fizycznych, społecznych zbrodni i wzniosła do potęgi zasady prawnej myśl, przez wszystkich bezwiednie odczuwaną, dla której jednak zabrakło miejsca wśród sztywnych formuł prawników, myśl, że zbrodnie popełniane przez tłumy muszą być sądzone odmiennie od tych, które wypływają z winy pojedynczego człowieka, a to dla tego, że tak w jednym, jak w drugim wypadku różny udział biorą dwa czynniki: antropologiczny i społeczny.

Pugliese pierwszy wyłożył w swojej broszurce doktrynę odpowiedzialności karnej w zbrodni zbiorowej. Żądał w końcu zniesienia połowy odpowiedzialności dla tych wszystkich, którzy popełniają przestępstwo w skutek podszeptów tłumu: _Gdy buntuje się tłum,_ pisał_, osobnik nie działa jako taki, lecz występuje w roli kropli wody w potoku wezbranym, a wtedy karcąca ręka staje się bezdusznym narzędziem_.

Postarałem się dopełnić myśl Pugliese’a, objaśniając porównaniem, antropologiczną zasadą jego teorii; dalej porównywałem zbrodnie wynikłe z gwałtowności tłumu ze zbrodnią pojedynczego człowieka, którego zaślepiła namiętność. Pugliese nazwał zbiorową zbrodnią dziwne i złożone zjawisko tłumu, spełniającego przestęp­stwo pod wpływem porywającej mowy demagoga, lub też zrozpaczonego faktem, który wydaje mu się bądź to niesprawiedliwością bądź to obelgą przeciw niemu. Zjawisko takie wolałem nazwać zbrodnią tłumu, bo według mnie, istnieją dwie formy zbrodni zbiorowych, które należy wyraźnie odgraniczyć: zbrodnia z przyrodzenia do których należą caroom, _maffia,_ rozboje zbrodnia z namiętności. Pierwsza odpowiada zbrodni zbrodniarza z urodzenia, druga zaś przestępstwu zbrodniarza z przypadku. Pierwsza jest zawsze rozmyślną; druga — nigdy — w pierwszej przeważa czynnik antropologiczny, w drugiej społeczny. Pierwsza w zbudza dla jego sprawców — bojaźń stałą i poważną, druga bojaźń lekką i przelotną. Półodpowiedzialność naznaczona przez Puglies’a dla zbrodni tłumów jest sprawiedliwą jeżeli nie sama przez się, to przynajmniej jako środek do osiągnięcia zamierzonego celu. Przy naszym kodeksie i wypadku, który posłużył Pugliesem do postawienia swojej teorii, tylko przy pomocy współodpowiedzialności można dojść do kar łagodniejszych dla tłumu, aniżeli dla pojedynczych osobników. Lecz dla ścisłej wiedzy, współodpowiedzialność jest absurdem, szczególniej dla nas pozytywistów, którzy utrzymujemy, że człowiek zawsze w zupełności odpowiada za wszystkie swoje czyny. Teorię pozytywną należy oprzeć na innych podstawach.

Nie powinniśmy zastanawiać się, czy sprawcy zbrodni dokonanych wśród oszalałego tłumu są całkowicie lub w połowie odpowiedzialni — bo są to stare formuły fałszywych idei — lecz powinniśmy tylko pomyśleć, w jaki sposób możemy zbrodniom zapobiec. To zadanie powinniśmy rozwiązać.

II

Chcąc dobrze określić chorobę i znaleźć na nią lekarstwo, musimy najpierw postawić jej diagnozę. Zanim zaczniemy roztrząsać, czym jest zbrodnia tłumu i jakimi środkami można jej zapobiec, musimy wpierw poznać jej objawy.

Tłum- pisze Tarde- jest zbieraniną żywiołów różnolitych, nieznanych sobie wzajem; jednak zaledwie w jednym z nich zaświeci iskra namiętności wnet zelektryzuje tę mieszaninę, wytwarzając w niej nagłą organizacją. Bezładność wytwarza ład, hałas staje się głosem, a tysiące ludzi zamienia się w jedno, jedyne zwierzę potworne i bez nazwy, które idzie naprzód z nieprzepartą celowością. Większość przyszła zwabiona ciekawością, lecz gorączka kilku ludzi ogrania wszystkich i u wszystkich w szał się zmienia. Kto przybiegł jedynie w celu ratowania niewinnej ofiary, pierwszy ulega morderczej zarazie, nie dość na tym, że nie dziwi się temu wcale.

Co jest niezrozumiałego w istocie tłumu, to jego nagła organizacja. Nie ma tu poprzedniego poszukiwania wspólnego celu; dla tego też musiemy zaprzeczyć dziennikowi _The lancet_, który w artykule anonimowym zaznacza w tłumie zbiorową dążność wynikłą z wyższych, pierwotnych zdolności wszystkich składowych mózgów. A jednak widzimy jedność akcji i celu wśród nieskończonej rozmaitości poruszeń tłumu i słyszymy jedną nutę pomimo dysonansu tysiąca głosów. Nawet zbiorowa nazwa _tłum_ oznacza że pojedyńcze jednostki, które go składają ogniskują się w jednej indywidualności i identyfikują się z sobą; musiemy więc uznać w tłumie — chociaż nie zdajemy sobie, z tego dobrze sprawy — akcję _czegoś,_ co tymczasowo odgrywa rolę wspólnej myśli. Owo _coś_ nie jest wybuchem najpośledniejszych sił umysłu i nie może dosięgnąć sfery prawdziwej zdolności umysłowej, możemy je określić zatem tylko tymi słowy: _dusza tłumu._ Skąd ta dusza pochodzi? Czy cudem powstaje? Czy też jest zjawiskiem, którego nigdy pojąć nie zdołamy? A może wynika z jakiejś najpierwotniejszej właściwości człowieka? Jak wytłumaczyć potęgę jednego okrzyku, głosu, gestu jednego człowieka, która pociąga nie raz bezwiednie cały naród do najokropniejszych nadużyć?

Bordier odpowiada — Tą potęgą — naślado­wnictwo, które, tak jak dyfuzja w ośrodku gazowym dąży do zrównoważania prężności gazów, dąży do utrzymania równowagi w środowisku społecznym, we wszystkich jego częściach, dąży do zniszczenia oryginalności, do ujednostajnienia charakterów epoki, kraju, miasta, małego kółka towarzyskiego wreszcie. Każdy człowiek posiada dążność naśladowniczą, która dosięga swego maksimum podczas zebrań ludzkich, a jako najlepszy dowód posłużyć nam mogą: sale teatralne zgromadzenia publiczne, gdzie najlżejszy oklask, najlżejsze sykanie wystarczają, by poruszyć zgro­ madzonych, w jednym, lub w drugim kierunku.

Że naśladownictwo jest jedną z najsilniejszych dążności ludzkiej natury, to prawda niezaprzeczona. Rzućmy tylko wzrokiem wokoło, a przekonamy się, że społeczność jest przędzą _podobieństw_ wytworzonych przez wszelkie formy __ naśladownictwa, przez naśladownictwo w formie mody, zwyczaju, sympatii, posłuszeństwa, wykształcenia, wychowania, przez naśladownictwo samorzutne, lub odruchowe. Społeczeństwo moźnaby porównać do spokojnego jeziora, w które od czasu do czasu wpada kamień, naokoło niego fale rozszerzają się coraz więcej, aż wreszcie uderzą o brzegi. Podobnież dzieje się z geniuszem, który ciska ideę w zatęchły spokój miernych inteligencji, a ta idea, z początku słabo uznana, a nawet zauważona, rozszerza się z czasem jak fale jeziora.

Ludzie, mówi Tarde, przywodzą na myśl stado owiec, wśród których ukazuje się czasem szalona owca — geniusz — a ta samą siłą przykładu zmusza resztę do naśladownictwa. Istotnie wszystko co jest, wszystko co wyszło z rąk człowieka — od przedmiotów materialnych do idei — nosi na sobie niezatarte piętno naśladownictwa, powtórzenia mniej lub więcej przerobionego, idei niegdyś wynalezionej przez wyższą umysłowość.

Wszystkie wyrazy naszego słownika, dziś tak oklepane, były ongi neologizmami; rzeczy dziś zwyczajne odznaczały się niegdyś oryginalnością, były unikatami. Oryginalność jest _premierą pospolitości _— wyraził się bardzo dowcipnie Maks Nordau. Jeśli tej oryginalności brak siły żywotnej, nie znajdzie naśladowców i zginie sama, tak jak ginie w zapomnieniu sztuka wygwizdana na pierwszem przedstawieniu; jeżeli zaś zawiera w sobie zdrowy pomysł, naśladowcy mnożą się nieskończenie. Treść zasadniczą idei obecnie aż do znudzenia oklepanych, bo je wszystkie usta powtarzają, powstały z intuicji — niedgyś cudownych — starożytnych filozofów, a komunały dzisiejsze błyszczały dawniej iskrą oryginalności.

To samo widzimy w historii, to samo — kronice drobnych, codziennych wypadków. Cała ludzkość podlega instyktów i naśladownictwa tego, o czym wie, co widzi i słyszy. Prądami opinii publicznej, tak w polityce, jak i w innych sprawach — kieruje ów instykt naśladowniczy. Dzisiaj każdy giełdziarz działa energicznie, z entuzjazmem, szybko kupuje i rozkazuje swoim agentom; w tydzień później ci sami ludzie chodzą osowiali, niezdecydowani, skłonni do sprzedaży swych walorów. Co spowodowało tę zmianę? Przyczynę znaleść trudno, a gdybyśmy ją nawet znaleźli, zdziwi nas jej błahość. W rzeczywistości zmianę spowodował instynkt naśladowczy. Jakiś drobny fakt rozpalił nadzieje, wtedy odezwali się ludzie obdarzeni umysłem żywym, usposobieniem optymistycznem, a tłum zawtórował im zgodnem echem. W kilka dni później, znowu jakaś drobnostka zachwiała nadzieje, pobudzając do słowa pesymistów, a tłum powtórzył ich zdanie.

Siłę działającą w polityce i operacjach finansowych podziwiamy we wszystkich formach czynności ludzkich. Naśladownictwo istnieje zarówno w kroju ubrania jak i w formie rządu, w czynach uczciwych i w zbrodniach, w samobójstwie i w obłędzie, we wszystkich objawach życia, w drobnych czy wielkich, w bolesnych lub radosnych. Nic to dziwnego, że zdolność, wrodzona każdemu człowiekowi, nie tylko zwiększa, lecz podwaja swoją skuteczność wśród tłumu, tam gdzie wszystkie wyobraźnie są podniecone, gdzie jedność czasu i miejsca przyspiesza w niesłychany i prawie piorunujący sposób wymianę uczuć i wrażeń.

Lecz fakt, że człowiek _naśladuje_, nie tłumaczy dostatecznie naszych wywodów. Musimy wiedzieć, dlaczego człowiek naśladuje, czyli potrzebujemy tłumaczenia, któreby nie zadowolniło się przyczyną powierzchowną, lecz wykryło właściwą przyczynę zjawiska. Wielu pisarzy, zauważywszy występujące czasem ostre formy naśladownictwa tak w natężeniu, jak i w rozprzestrzenianiu się, widząc w nim zarazem więcej nieświadomości niż woli, starali się podsunąć hipotezę _zarazy moralnej._ Doktor Ebrard pisze:

W zjawiskach naśladownictwa istnieje coś tajemniczego, jakiś pociąg, który porównać najlepiej można z tym wszechwładnym, odruchowym instynktem, popychającym nas bezwiednie do powtórzenia czynów, które widzieliśmy i które silnie oddziałały na nasze zmysły i na naszą wyobraźnię. Istnieje rodzaj hipnotyzm u którem u zawsze ulegną słabe umysły.

Jolly mówi jeszcze wyraźniej: _
_

Naśladownictwo to istotna zaraza, której pierwiastek tkwi w przykładzie, tak jak zarazek ospy tkwi w zaszczepianym płynie; w naszym organizmie wegetują zarodki choroby, które rozwinąć może najlżejszy powód, a w naszym umyśle drzemią namiętności, nieme pod wpływem rozsądku a rozwijające się gwałtownie pod wpływem naśladow­nictwa.

Despine, Moreau de Tours i wielu innych przyłączyli się do Jolly i Ebrard’aKARDYNAŁ DE RETZ MÓWIŁ: _KTO ZGROMADZA LUDZI, TEN_ _ICH PORUSZA_ (PROAL, ZBRODNIA I KARA, PARYŻ. ALCAN 1892, __ STR. 209).

JAKOBY OPISAŁ STOPIEŃ MORALNEGO UPOJENIA, UMYSŁOWEGO ALKOHOLIZMU, KTÓRY WYTWARZA WSZECHPOTĘGĘ W LUDZIACH, DZIERŻĄCYCH NAJWYŻSZĄ WŁADZĘ.

H. TAINE, _LES ORIGINES CLE LA FRANCE CONTEMPORAINE._ PARYŻ, HACHETTE, 1878.

WEDŁUG CARLYLE’A: CYWILIZACJA _JEST KORĄ, POD KTÓRĄ ŻYWO MOGĄ PŁONĄĆ PIEKIELNYM OGNIEM DZIKIE NAMIĘTNOŚCI CZŁOWIEKA_.

TUTAJ PRZELOTNIE TYLKO ZAZNACZAMY HIPOTEZĘ, UWARSTWIENIA CHARAKTERU, GDYŻ ZAJMIEMY SIĘ NIĄ OBSZERNIEJ W NASTĘPNYM ROZDZIALE.

CARLIER. DWIE PROSTYTUCJE, STR. 229.

_MEMOIRES CLE M. GISQUET,_ TOM I, STR. 405. BRUKSEL __ LA 1841, MACE, _LE SERVICE DE LA SURETE_ PARYŻ, 1885, ROZDZ XII. CERE, _LES POPULATIONS DANGEREUSES ET LES MISERES SOCIA-LES._ PARYŻ, 1872, ROZDZ. IX I XVIII.

MATTHIEU DUMAS _SOUVENIRS_ TOM 1, STR. 431. MEISSNER NAZYWA WŁÓCZĘGÓW REWOLUCJI FRANCUSKIEJ STOWARZYSZENIEM ZORGANIZOWANYM W CELU RABUNKU I MORDÓW BEZKARNYCH.

DROZ _HISTOIRE DU REGNE DE LOUIS XVI TOM II._

H. JOLY. _LA FRANCE CRIMINELLE._ PARYŻ, 1889, STR. 408. MAKSYM DU CAMP, PRZEDSTAWIAJĄC IDEĘ JOLY’EGO PISAŁ O KOMUNARDACH Z 1870 R.: BANDA ZŁOCZYŃCÓW, KTÓRZY MORDO­WALI POD RÓŻNYMI POZORAMI, GDYŻ NIE MOGLI ZNALEŹĆ DLA SIEBIE SŁUSZNEGO USPRAWIEDLIWIENIA; MORDERCY, UTRZYMYWALI, ŻE WAL­CZYLI Z WROGAMI LUDU, ZABIJAJĄC NAJUCZCIWSZYCH LUDZI; ZŁODZIEJE POD POZOREM ODBIERANIA DÓBR NARODOWYCH, RABOWALI KASY PU­BLICZNE, NISZCZYLI PRYWATNE PAŁACE, OGRABIALI KASY MUNICYPALNE; PODPALACZE, PRZESZKADZAJĄC NIBY POCHODOWI ARMII, WSZĘDZIE WZNIECALI POŻARY; TYLKO PIJACY MÓWILI PRAWDĘ: MIELI PRAGNIE­ NIE WIĘC ODBIJALI BECZKI. WSZYSCY SZLI ZA IMPULSEM WLASNEJ PRZEWROTNOŚCI, ANI DBAJĄC O KWESTIE POLITYCZNE. (_LES CONVUL­_ _SIONS DE PARIS_, TOM __ I, __ STR. __ XII.)

— _LES CONVULSIONS CLE PARIS_ TOM IV, STR. 152. TENŻE __ AUTOR PRZYTACZA PONIŻEJ ZAMIESZCZONY EPIZOD DZIEJÓW KOMU­NY: „STRAŻE SPOSTRZEGŁY CZŁOWIEKA, KTÓRY SZEDŁ PEWNYM KRO­KIEM: _STÓJ!_ ZACZĘTO GO BADAĆ. MIAŁ WĄSY, WIDOCZNIE BYŁ TO ŻANDARM. TŁUM WOŁAŁ: _ROZSTRZELAĆ GO!_ _TO ŻANDARM!_ W BANDZIE NAJGŁOŚNIEJ KRZYCZAŁA KOBIETA, Z FUZJĄ W RĘKU, Z ZAPASEM NABOJÓW PRZY PASKU: NAZYWAŁA SIĘ MARCELINA EPILLY. JEDNOGŁOŚNIE WYDANO WYROK ŚMIERCI. ZAPROWADZONO OFIARĘ NA ULICĘ VACQUERIE I POSTAWIONO KOŁO MURU. NIESZCZĘ­ŚLIWY CZŁOWIEK ENERGICZNIE RZUCIŁ SIĘ NA SWYCH OPRAWCÓW — KILKU Z NICH PRZEWRÓCIŁ. SCHWYTANEGO RZUCONO NA ZIEMIĘ, KTOŚ STRZELIŁ. OFIARA KRWIĄ ZLANA, ZE STRZASKANĄ RĘKĄ POWSTA­ŁA JEDNAK. MARCELINA ZAWOŁAŁA: „ZOSTAWCIE GO MNIE!“ PRZY­ŁOŻYŁA MU FUZJĘ DO PIERSI I WYSTRZELIŁA. GDY UPADŁ, LECZ ŻYŁ JESZCZE, DOBIŁA GO DRUGIM STRZAŁEM. PATRZ TAKŻE MICHELET’A: _LES FEMMES DANS LA REVOLU­TION FRANĘAISE._ NIERAZ JUŻ ZAUWAŻONO (NP. LOMBROSO), ŻE KOBIETA PRZEWYŻSZA W ZŁYM MĘŻCZYZNĘ. GDY ZAPRAWI SIĘ DO ZBRODNI, STAJE SIĘ HIENĄ, NIE ZNAJĄCĄ GRANIC, NI HAMULCA. SPRAWIEDLIWOŚĆ NAKAZUJE NAM DODAĆ, ŻE JEŚLI KOBIETA POTRAFI BYĆ OKRUTNĄ, TO ODWAGA I OKRUCIEŃSTWO MAJĄ WIELE PUNKTÓW STYCZNYCH I JEDNAKIE POCHODZENIE. REWOLUCJA FRANCUSKA DAŁA NAM TYLKO JEDEN WIZERUNEK KOBIETY TCHÓRZA: DUBARRY. PODCZAS KOMUNY, PISZE JEDEN Z HISTORYKÓW, KOBIETY DŁUŻEJ OD MĘŻCZYZN POZOSTAWAŁY NA BARYKADACH.

TEOBALDI. _RAGIONC E PAZZIA,_ STR. 87. MEDYOLAN HOEPLI, 1887.

PATRZ ESQUIROL, _DES MALADIES MENTALES._ PARYŻ, 1838. NA CZWARTEJ STRONIE _ALBUMU_ WIDZIEMY PORTRET THEROIGNE.

Wiele szczegółów o wpływie obłąkanych na rewolucye i o udzia­ le jaki w nich biorą podaje Juliusz Clere w książce: _L es_ _hommes de la Commune_, pełna biografia wszystkich jej człon­ __ ków. Paryż, 1871: de Laborde. _Les liommes de la Commune-de Vinsurrectlon de P aris devant la psychologie morbide._ Pa, __ ryż 1892. M. du Camp, _L a commune d V Hotel de Ville_ (Revue des deux mondes), 1879.

HENRYK TAINE. _LES ORIGINES DE LA FRANCE CONTEM­PORAINE,_ TOM II, STR. 302.

HENRYK TAINE, DZIEŁO CYT. TOM I, STR. 58—60.

LOMBROSO _(DELITTI DI LIBIDINE E DI AMORE, HOMO DE-LINQUENTE,_ TOM I) STUDIOWAŁ ZWIĄZEK ISTNIEJĄCY MIĘDZY ROZPU­STĄ A INSTYNKTAMI MORDERCZYMI, WYKAZUJĄC, ŻE ZABÓJSTWO NIE­ RAZ TOWARZYSZY GWAŁTOWI, JEDNAKO ZADAWALNIAJĄC ZBRODNIARZA. _PEWNE INDYWIDUUM, KTÓRE PROSTYTUTKI NAZYWAŁY KATEM, ZABI­JAŁ ZWYKLE PRZED KAŻDĄ HULANKĄ KILKA KUR, GOŁĘBI, GĘSI. INNY POWAŻNIE ZRANIŁ 15 DZIEWCZĄT W PRZECIĄGU KILKU MIESIĘCY,_ GDYŻ SPRAWIAŁO MU TO ZADOWOLEMIE, JAK TO SAM WYZNAŁ. TA KRWIOŻERCZOŚĆ ROZPUSTY, WEDŁUG LOMBROSA, POCHODZI Z ATAWI­ZMU, Z CZASÓW, GDY MIŁOŚĆ ZYSKIWANO KRWIĄ I WALKĄ. PONIE­WAŻ ÓW ATAWIZM ODRADZA SIĘ ZARÓWNO W ZBRODNIARZACH Z URO­DZENIA, JAK I W TŁUMIE, MAMY TU NOWĄ ANALOGIĘ MIĘDZY PSYCHOLOGJĄ KRYMINALNĄ INDYWIDUALNĄ, A ZBIOROWĄ. PARINI OPIE­WAŁ MATRONY RZYMSKIE KRWIĄ W CYRKU UPOJONE:_
COSI, POICHE DAGLI ANIMI
OGNI PUDOR DISCIOLSE, VIGOR DELLA LIBIDINE
LA CRUDELTA RACCOLSE;
_PATRZ: TEOBALDIEGO DZIEŁO CYTOWANE STR. 71. Z INTUICYĄ POE­ TY OPISYWAŁ TO POŁĄCZENIE DZIKOŚCI I ROZPUSTY, KTÓRE LUDZIE NAUKI ZOWIĄ TERAZ CHOROBLIWEM ZBOCZENIEM UCZUCIA. PATRZ KRAFFT-EBBING’A LE PSICBOPATIE SESSUATE. TORINO, BOCCA 1889.

M. DU CAMP. _LES CONVULSIONS DE PARIS._ IV, STR. 151.

M. DU CAMP, DZIEŁO CYT. M. DESJARDINS W STUDIUM, _LE DROIT DES GENS ET LE LYNCH AUX ETATS- UNIS_ PRZYTACZA FAKT __ ANALOGICZNY: „WE WSI SALINA W COLORADO SCHWYTANO ZŁODZIE­JA, KTÓRY ZNÓW ZABIŁ CHWYTAJĄCEGO. TŁUM WYCIĄGNĄŁ ZABÓJCĘ Z WIĘZIENIA, POWLÓKŁ DO DROGI KOLEI ŻELAZNEJ I POWIESIŁ NA SŁUPIE. W TEJ CHWILI PRZECHODZIŁ POCIĄG; ROZDRAŻNIONY MOTŁOCH DAŁ KILKA STRZAŁÓW I ZRANIŁ KILKU PODRÓŻNYCH, WYGLĄDA­JĄCYCH PRZEZ OKNA WAGONÓW.

KAROL LACRETELLE. _HISTOIRE DU DIX — HUITIEME SIECLE;_ PATRZ: _MEMOIR ES_ _TIRES_ _DES ARCHIVES_ _DE_ _LA POLICE DE PARIS._ PATRZ F. PLEUCHET, TOM II, STR. 129. GISQUET (MEMOIRES ITD. TOM II, STR. 129), PRZYTACZA FAKT ANALOGICZNY, KTÓRY WYDARZYŁ SIĘ W PARYŻU W 1832, PODCZAS EPIDEMII CHOLERYCZNEJ: DWÓCH NIEOPATRZNYCH LUDZI UCIEKAŁO, ZA NIM BIEGŁY TYSIĄCE OSKARŻYCIELI; UCIEKAJĄCY BOWIEM MIELI DAĆ DZIECIOM KAWAŁEK ZATRUTEGO CHLEBA. OSKARŻENI CHRONIĄ SIĘ NA ODWACH, LECZ W JEDNEJ CHWILI OTOCZONO ODWACH I NIC JUŻ NIE OCHRONIŁOBY LUDZI OD ŚMIERCI, GDYBY NIE SZCZĘŚLIWY POMYSŁ KOMISARZY POLICJI JACQUEMIN I HENRICY, KTÓRZY ÓW PSEUDOZATRUTY KAWAŁEK CHLEBA MIĘDZY SOBĄ PODZIELILI I ZJEDLI NA OCZACH TŁUMU. TA PRZYTOMNOŚĆ UMYSŁU ZAMIENIŁA WŚCIEKŁOŚĆ W WYBUCH ŚMIECHU.

GISQUET (MEMOIRES I T. D. TOM II STR. 129), PRZYTACZA FAKT ANALOGICZNY, KTÓRY WYDARZYŁ SIĘ W PARYŻU W 1832, POD­ CZAS EPIDEMII CHOLERYCZNEJ: DWÓCH NIEOPATRZNYCH LUDZI UCIEKA­ŁO, ZA NIMI BIEGŁY TYSIĄCE OSKARŻYCIELI; UCIEKAJĄCY BOWIEM MIELI DAĆ DZIECIOM KAWAŁEK ZATRUTEGO CHLEBA. OSKARŻENI CHRONIĄ SIĘ NA ODWACH, LECZ W JEDNEJ CHWI­LI OTOCZONO ODWACH I NIC JUŻ NIE OCHRONIŁOBY LUDZI OD ŚMIERCI, GDYBY NIESZCZĘŚLIWY POMYSŁ KOMISARZÓW POLICJI JACQUEMIN I HENRICY, KTÓRZY ÓW PSEUDO-ZATRUTY KAWAŁEK CHLEBA MIĘDZY SOBĄ PODZIELILI I ZJEDLI NA OCZACH TŁUMU. TA PRZYTOMNOŚĆ UMY­SŁU ZAMIENIŁA WŚCIEKŁOŚĆ W WYBUCH ŚMIECHU.

MANZONI W X III ROZDZ. _IPROM ESSI SPOSI_ PRZEPYSZNIE OPISUJE OBŁĘD TŁUMU I PRZYCZYNY, DLA KTÓRYCH CZASEM ROZNAMIĘTNIA SIĘ DO ZAPAMIĘTANIA, CZASEM USPOKAJA I ROZPRASZA (…).

EMIL ZOLA, W POWIEŚCI _GERMINAL_ MISTRZOWSKO TEŻ ODDAŁ PATALOGICZNĄ PRZEWROTNOŚĆ TŁUMU.

SZCZEGÓŁY TEJ SPRAWY PODAJĄ: A. BATAIŁLE: _CAUSES_ _CRIMINELLES ET MONDAINES_ DE 1886. _LA GREVE DE DECAZEVILLE,_ STR. 136. ANALOGICZNE EPIZODY ZNALEŹĆ MOŻNA W PROCESIE ANARCHISTÓW LUGDUŃSKICH 1883. PATRZ BATAILLE DZIEŁO WYŻ. WZMIANK. 1883 I _LES PROCES ANARCLIISTES_ WRESZCIE BEZROBOCIE W MONCEAU LES MINES (BATAILLE 1882), Z KTÓREGO ZOLA WZIĄŁ POMYSŁ DO POWIEŚCI _GERMINAL_.

MOGLIBYŚMY ZAPEŁNIĆ TUTAJ WIELE STRONNIC OPISEM __ BEZROBOCIA, PODCZAS KTÓRYCH ROBOTNICY NIE DOPUŚCILI SIĘ ŻADNE­GO PRZESTĘPSTWA WAŻNIEJSZEGO, DLATEGO JEDYNIE, ŻE BYLI TO LUDZIE UCZCIWI. PRZYTACZAMY TYLKO JEDEN FAKT OPISANY PRZEZ GISQUET. W LISTOPADZIE 1831 ROBOTNICY PRACUJĄCY W FABRYKACH MATERII JEDWABNYCH W LUGDUNIE, ZAŻĄDALI PODWYŻSZENIA PŁACY, CZEGO IM ODMÓWIONO. W ODPOWIEDZI PRZESTALI PRACOWAĆ I ZBUN­TOWALI SIĘ PRZECIW POLICJI, KTÓRA NIEPOTRZEBNIE WMIESZAŁA SIĘ W TĘ SPRAWĘ. SZCZEGÓLNYM TRAFEM POZOSTALI PANAMI MIASTA I ZMUSILI WOJSKO DO ODWROTU KU MACON. PRZESTRACH OPANO­WAŁ MIASTO. ZALEDWIE JEDNAK ROBOTNICY ZWYCIĘŻYLI, USPOKOILI SIĘ NATYCHMIAST, ANI JEDNEGO SKLEPU NAWET NIE ROZBITO; A GDY W KILKA DNI PÓŹNIEJ WOJSKO WKROCZYŁO POD WODZĄ KSIĘCIA OR­LEAŃSKIEGO I MARSZAŁKA SOULT, POKÓJ PANOWAŁ W MIEŚCIE, RO­BOTNICY POZWOLILI WŁADZY POWRÓCIĆ TAM SKĄD JĄ WYRZUCILI.

PATRZ ANDROL, _PATHALOGIE INTERNE_ III TOM STR. 59.

PROAL, _LE CRIME ET LA PEINE_ STR. 225.

PATRZ: _LES MYSTERES DE P ARIS._SPENCER: _JEDNOSTKA WOBEC PAŃSTWA_, ROZD. IV.

STUART MILL: _LA LIBERTA_, ROZD. 1, STR. 26.

TARDE. _QUEST CE QU’UNE SOCIETE?_ (REV. PHILOS.) LIST. 1884.

LOC. CIT. ARDIGO UZNAŁ TĘ ZASADNICZĄ IDEĘ TARDEA. PT. ARTYKUŁ: SENSO COMMUNE E SUGGESTIONE. (CRITICA SOCIALE, ROK 1 NR 16) Z KOMENTARZAMI FILIPA TURATI.

STUART MILI PISAŁ: PANOWANIE MIERNOT MOŻE BYĆ TYLKO MIERNYM. ŻADNE PAŃSTWO, W KTÓRYM RZĄDZIŁA, BĄDŹ TO DEMOKRACJA, BĄDŹ TO LICZNA ARYSTOKRACJA, NIE WZNIOSŁA SIĘ PONAD ŚREDNIĄ MIARĘ, ANI W PRAKTYCE, ANI W ZWYCZAJACH LUB OPINIACH, DOPÓKI LUD NIE DAŁ SIĘ POWODOWAĆ RADOM LUB WPŁYWOM JEDNEGO ALBO KILKU ZDOLNYCH LUDZI, KTÓRZY PRZERASTALI OGÓŁ. „GDYBYŚMY CHCIELI POWYŻSZE ZDANIE BRAĆ DOSŁOWNIE, MUSIELIBYŚMY POWIEDZIEĆ, ŻE TO CO S. MILI NAZYWA WYJĄTKIEM, JEST OGÓLNĄ REGUŁĄ, BO LUDEM RZĄDZĄ ZAWSZE LUDZIE WYŻSZYCH ZDOLNOŚCI I WIĘCEJ OD OGÓŁU WYKSZTAŁCENI. JEŻELI JEDNAK WEŹMIEMY POD UWAGĘ DUCHA, KTÓRY TO ZDANIE OŻYWIA, PRZYZNAMY SŁUSZNOŚĆ MILLOWI, BO MUSIMY Z KONIECZNOŚCI PRZYZNAĆ, ŻE GDY NARODEM RZĄDZI GENIUSZ, ŻYCIE TEGO NARODU PŁYNĄĆ MUSI SZERSZEM KORYTEM NIŻ WTEDY, GDYBY NIMI RZĄDZIŁ CZŁOWIEK ZWYKŁYCH ZDOLNOŚCI.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: