To nie jest amerykański film - ebook
To nie jest amerykański film - ebook
Matka Oliwii została porwana przez nieznanych sprawców. Kiedy wydaje się już, że nie ma szans odnaleźć jej żywej, niespodziewanie wraca do domu. Odmawia współpracy z policją, a o koszmarze, jaki przeszła, świadczą tylko potworne obrażenia na jej ciele. Oliwia jako psychoterapeutka próbuje nakłonić matkę do złożenia zeznań. Nie wie, że sama także jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Brutalny gwałt, rodzinne tajemnice i niewyjaśniona zbrodnia z przeszłości. Najnowsza powieść Nadii Szagdaj to mocny thriller trzymający w napięciu do ostatniej strony. Nie odgadniesz, jak kończy się ta historia...
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8172-059-5 |
Rozmiar pliku: | 596 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od siedzenia boli mnie kręgosłup. W ciągu ostatniej godziny spacerowałam kilka razy w tę i z powrotem. Ale ile można spacerować po pokoju dwa na dwa? Od światła jarzeniowego dwoi mi się w oczach. Łapie mnie kolejny atak duszności i mam wrażenie, że za chwilę dopadnie epilepsja. Jeszcze ten odgłos. Jedna z żarówek siada. Nie dość, że bzyczy, to jeszcze ten telefon, który dzwoni jak oszalały. Słyszę go od trzech godzin. Uporczywy, przenikliwy, odbierający zmysły. I nikt się nie zjawia. Przy kolejnym ataku duszności kładę się na podłodze. Szara wykładzina, która pamięta lata osiemdziesiąte, śmierdzi. Robi mi się niedobrze. Poza tym ciągnie od ziemi, a ja mam na sobie tylko piżamę i marynarkę brata, którą dostałam, zanim wsadzili mnie do radiowozu.
– Nic się nie martw. Zaraz się tym zajmę – powiedział i zamknęły się za nim drzwi szpitalnego pokoju. On został tam, a mnie wystawiono szybką diagnozę: „zdrowa”, po czym zabrano tutaj. Przynajmniej jego stan wyraźnie się polepszył. To dobrze, bo ostatnią rzeczą, jakiej bym sobie życzyła, to żeby coś mu się stało.
Znów okrutny telefon. Zatykam uszy. Tego po prostu nie da się znieść. Nie wiem, czy robią to celowo, czy nie… Jeśli mają zamiar doprowadzić mnie do obłędu, to są na dobrej drodze. Muszę to stwierdzić, jako psycholog i psychoterapeutka. Teraz powiem wszystko, choć przez jakiś czas nie miałam zamiaru w ogóle z nimi rozmawiać. Najważniejsze, że mój prawnik już jedzie, ale ja przecież nie mam nic do ukrycia. Oczywiście jeśli zechcą, przytrzymają mnie tu dłużej. Dobrze, zgodzę się na to, jeśli zamienią mi ten pokój na celę z łóżkiem i czymś do przykrycia się, co nie śmierdzi jak wykładzina. Pewnie i tak nie zasnę po tym, co się stało, chyba że dadzą mi coś na uspokojenie.
Klamka drzwi szczęka głośno. Nowy dźwięk sprawia, że podskakuję. Do pokoju wchodzi policjantka. Znam ją. To aspirantka Sikora.
– Pani Olu – zaczyna. – Proszę usiąść.
Wyraża się oficjalnie, jak zawsze, ale z dużą dozą współczucia. Siadam, tak jak każe.
– Czy podzieli się pani ze mną wspomnieniami z ostatnich kilku godzin? Może tygodni? – pyta.
– Co z nim? – odpowiadam pytaniem.
– Proszę się teraz przejmować sobą, nikim innym – zbywa mnie.
– Znaleźliście go? Żyje?
Patrzy na mnie zatroskanym wzrokiem.
– Szukamy.
– Jak szukacie? Chodzicie po lesie? Zaglądacie pod kamienie? Tak szukacie, jak tych, którzy…
– Szukamy z powietrza – wchodzi mi w słowo.
Zapada cisza. Zakrywam twarz dłońmi, żeby nie widziała moich łez.
– Szukacie zwłok?
Sikora nie odpowiada. Po chwili podejmuje kolejną próbę.
– Jeśli go znajdziemy, on także będzie musiał odpowiedzieć na parę pytań, bo przekroczył swoje uprawnienia. Chyba pani o tym wie, prawda? Chciał dobrze, rozumiem to. Ma więc pani okazję zacząć za niego i ułatwić nam wszystkim zrozumienie całej sytuacji. Proszę…
– Zgoda – odpowiadam krótko. – Powiem, jak było, tylko wyłączcie ten cholerny telefon.