Tomaszów Lubelski 1939 - ebook
Tomaszów Lubelski 1939 - ebook
Walki w rejonie Zamościa i Tomaszowa, znane też jako bitwy pod Tomaszowem Lubelskim, to drugie po batalii nad Bzurą największe starcia kampanii polskiej 1939 roku. W pierwszej z nich, stoczonej 17-20 września, połączone siły polskich armii „Kraków” i „Lublin” pod dowództwem gen. Tadeusza Piskora, zgodnie z rozkazem Naczelnego Wodza przebijające się na południowy wschód, uderzyły na oddziały niemieckiej 14. Armii, osłaniające ten ważny węzeł komunikacyjny.
Był to zarazem największy bój pancerny w trakcie całej kampanii: czołgi 7TP i Vickers oraz tankietki Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej zmierzyły się ze zmotoryzowanymi elementami niemieckiej 4. Dywizji Lekkiej i 2. Dywizji Pancernej. W drugiej bitwie, rozegranej 22–27 września, niemiecką obronę pod Tomaszowem próbowały przełamać oddziały Frontu Północnego gen. Stefana Dąb-Biernackiego. Mimo bohaterstwa żołnierzy obie bitwy zakończyły się klęskami strony polskiej. Szczegółowo i zajmująco przybliża te wydarzenia Piotr Greszta.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-17169-5 |
Rozmiar pliku: | 3,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WSTĘP
------------------------------------------------------------------------
Wydarzenia mające miejsce we wrześniu i w październiku 1939 roku, zapisały się w naszej świadomości jako jedna z najdotkliwszych klęsk militarnych w dziejach Polski. Z oczywistych względów do dziś budzą one wiele emocji, czego odbiciem są chociażby liczne dyskusje wśród historyków na temat ich właściwego nazewnictwa¹. Nie może zatem dziwić fakt, iż mimo upływu dziesięcioleci zainteresowanie tymi tragicznymi wydarzeniami zarówno sympatyków historii, jak i samych historyków nie słabnie.
Kampania polska 1939 roku to temat niezwykle często poruszany przez polskich historyków, jednak pewne epizody nadal nie zostały wyczerpująco opisane. Jednym z nich jest przebieg walk oddziałów Wojska Polskiego z częścią niemieckiej 14. Armii na Zamojszczyźnie, które w polskiej historiografii są znane jako bitwy pod Tomaszowem Lubelskim². Obie te batalie oraz bitwa nad Bzurą były najintensywniejszymi starciami w trakcie całej kampanii.
Opisywane w niniejszej pracy zmagania wojenne składają się zasadniczo z dwóch bitew. Pierwsza z nich obejmowała walki 17–20 września połączonych sił Armii „Kraków” i „Lublin” pod dowództwem gen. dyw. Tadeusza Piskora z komponentami 14. Armii gen. płk. Wilhelma Lista. Było to największe starcie pancerne w 1939 roku. Uczestniczyły w nim oddziały Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej, mające za przeciwnika pancerne oraz zmotoryzowane elementy 4. Dywizji Lekkiej i 2. Dywizji Pancernej³. Druga bitwa rozegrała się 22–27 września pomiędzy oddziałami Frontu Północnego gen. dyw. Stefana Dąb-Biernackiego a dywizjami niemieckiej 14. Armii.
Obie batalie wciąż są słabo zbadane przez niemieckich historyków. Wyjątkiem jest artykuł z 1940 roku autorstwa Heinricha Aschenbrandta⁴, noszący znamiona rzetelnego studium przebiegu działań operacyjnych części 14. Armii w ramach drugiej bitwy tomaszowskiej. W 2019 roku ukazała się niewielka książeczka pióra Jürgena Becka o walkach pod Tomaszowem i Lwowem⁵. Niestety, jest ona pełna błędów i ma znikomą wartość poznawczą.
Na rynku wydawniczym dostępne są opracowania, które w większej bądź mniejszej części dotyczą zmagań wojennych w trakcie pierwszej lub drugiej bitwy pod Tomaszowem Lubelskim. Warte odnotowania są zwłaszcza monografie autorstwa Piotra Saji⁶, Stanisława Maksimca⁷, Wojciecha Białasiewicza⁸, a także Michała Kuchciaka⁹. Mimo upływu lat nadal cenna pozostaje publikacja szefa sztabu Armii „Kraków”¹⁰. Mankamentem polskojęzycznej literatury przedmiotu jest wciąż niewystarczające uwzględnienie niemieckich źródeł. Wyjątek od tej niechlubnej reguły stanowi m.in. artykuł o działaniach wojennych 4. DLek. autorstwa Norberta Bączyka¹¹.
W roku 2010 ukazała się praca zbiorowa¹² omawiająca poszczególne zagadnienia związane z bitwami pod Tomaszowem Lubelskim. Nie wyczerpuje ona jednak tematu, a jej poszczególne rozdziały mają różną wartość poznawczą. Spośród nich zdecydowanie na plus wyróżnia się tekst Jana Bańbora¹³, będący przewodnikiem archiwalnym po zbiorach Bundesarchiv-Militärarchiv. Jego autor słusznie zauważa, iż krajowi historycy wciąż niewystarczająco korzystają z niemieckich źródeł, przez co obraz kampanii 1939 roku w naszej literaturze pozostaje w dużej mierze jednostronny.
Publikację oparto na dostępnych opracowaniach monograficznych poruszających tematykę przebiegu walk pod Tomaszowem tudzież ich genezy. Oprócz wspomnianych prac przydatne okazały się zwłaszcza niemieckojęzyczne kroniki poszczególnych związków taktycznych i innych jednostek Wehrmachtu niższego szczebla. Szczególnie wartościowa pod tym względem zdaje się być publikacja autorstwa Franza Straußa, poświęcona 2. Dywizji Pancernej¹⁴. Warte uwagi są też kronika górnośląskiej 8. Dywizji Piechoty¹⁵ oraz _quasi_-monografia niemieckiego 49. pułku piechoty¹⁶.
Do napisania niniejszego tomiku wykorzystano także niektóre pozycje całościowo poruszające problematykę kampanii polskiej. Nie sposób nie wspomnieć o monumentalnej pracy autorstwa emigracyjnych badaczy¹⁷_._ Niestety, ostatnia część pierwszego tomu, poświęcona działaniom lądowym w Polsce, kończy się 18 września¹⁸, a więc w chwili, gdy rozpoczynała się pierwsza batalia tomaszowska. Bardzo pomocny okazał się leksykon bojów kampanii 1939 roku autorstwa historyków z IPN¹⁹. W prześledzeniu działań Wehrmachtu w ogólności przydatne okazało się niemieckojęzyczne opracowanie syntetyczne Nikolausa von Vormanna²⁰.
Bazę źródłową stanowią opublikowane wspomnienia żołnierzy obu stron konfliktu oraz publikacje zawierające zarówno relacje, jak i dokumenty. Jedną z nich jest _Wojna obronna Polski 1939. Wybór źródeł_²¹, w której zamieszczono liczne przekazy, jak również szczątkową dokumentację aktową WP²². Dużą wartość przedstawia także przetłumaczona na język polski²³ praca źródłowa wydana przez niemiecki Sztab Generalny Wojsk Lądowych²⁴.
W kontekście batalii tomaszowskich istotna zdaje się być też praca pamiątkowa²⁵ wydana w 44. rocznicę bitwy, w której odnajdziemy wiele relacji uczestników walk. Choć książka ta – w założeniach jej autorów – miała obejmować całość zmagań militarnych pod Tomaszowem Lubelskim, to w rzeczywistości dominują w niej przekazy dotyczące pierwszej z bitew. Dla lepszego poznania przebiegu próby przebicia się wojsk gen. Piskora przez Tomaszów ważna jest edycja źródłowa poświęcona Warszawskiej Brygadzie Pancerno-Motorowej²⁶. Zawiera ona nie tylko dokumenty wytworzone przez brygadę, lecz także ogromną liczbę relacji jej żołnierzy i oficerów. Uzupełnieniem w tym zakresie jest artykuł autorstwa Michała Kuchciaka²⁷.
W kwestii rekonstrukcji działań polskich wojsk skorzystano z relacji żołnierzy. Dokumentacja aktowa oddziałów i związków operacyjnych WP zachowała się w szczątkowej formie – tuż przed kapitulacją masowo niszczono dokumenty, by nie dostały się w ręce przeciwnika. W tym zakresie wykorzystano istniejące zasoby Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie oraz Instytutu Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie.
Ważna okazała się dokumentacja Wehrmachtu²⁸. Są to głównie zarchiwizowane dzienniki działań, raporty bitewne, rozkazy oraz meldunki²⁹. Pochodzą one w dużej mierze z zasobów Bundesarchiv-Militärarchiv (BA-MA) we Fryburgu Bryzgowijskim. Z części dokumentów niemieckich skorzystano w postaci tzw. mikrofilmów aleksandryjskich, które znajdują się m.in. w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Nie sposób nie wspomnieć tu także o niemiecko-rosyjskim projekcie digitalizacji znajdującej się w Centralnym Archiwum Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej zdobycznej dokumentacji aktowej jednostek Wehrmachtu tzw. Bestand 500 (wwii.germandocsinrussia.org)³⁰.
Pełny wykaz wykorzystanych zespołów archiwalnych wraz z ich sygnaturami, a także dzieł literatury przedmiotu znajduje się w bibliografii.
Celem publikacji jest ukazanie przebiegu obu bitew szerszej grupie odbiorców, z uwzględnieniem działania strony niemieckiej. Misją autora nie jest natomiast dokładne przedstawienie walk w rejonie Zamościa i Tomaszowa Lubelskiego. Monograficzne ujęcie przedmiotu mijałoby się z głównymi założeniami serii. Praca ta stanowi jedynie próbę spopularyzowania wiedzy o obu bataliach tomaszowskich oraz zachętę do dalszych badań nad tematem.
Niniejsza książka składa się ze wstępu, z dziewięciu rozdziałów w ujęciu chronologiczno-problemowym, zakończenia, bibliografii, aneksów, wykazu skrótów, map oraz fotografii. W rozdziale pierwszym dokonano charakterystyki przedwojennej Zamojszczyzny. Kolejny określa jej rolę w systemie obronnym II Rzeczypospolitej. Organizację, uzbrojenie i taktykę obu stron pokrótce przedstawiono w rozdziale trzecim. W następnym została ukazana sytuacja militarna Zamojszczyzny w początkowym okresie wojny aż do momentu zajęcia przez Niemców głównego ośrodka miejskiego regionu – Zamościa. Rozdział piąty jest poświęcony odwrotowi Armii „Kraków”, walkom jej oddziałów z częścią niemieckiej 14. Armii, a także połączeniu się polskich związków operacyjnych pod komendą gen. Piskora. Rozdział szósty traktuje o pierwszej bitwie pod Tomaszowem Lubelskim – od planów polskiego uderzenia na miasteczko aż po poddanie się połączonych sił gen. Piskora. W rozdziale siódmym opisano okoliczności sformowania Frontu Północnego pod dowództwem gen. dyw. Stefana Dąb-Biernackiego. Kolejny rozdział opisuje nieudane próby przyjścia z odsieczą okrążonemu zgrupowaniu gen. Piskora. Ostatni dotyczy już drugiej batalii tomaszowskiej. Kończy się on kapitulacją pozostałości Frontu Północnego i zaprzestaniem walk pod Tomaszowem Lubelskim.
Autor chciałby podziękować wszystkim, bez pomocy których praca ta nie powstałaby w kształcie, w jakim się ostatecznie ukazała. Szczególne podziękowania należą się Michałowi Jungiewiczowi, który udostępnił trudno osiągalne kroniki i monografie poszczególnych jednostek Wehrmachtu. Bez tego wsparcia książka straciłaby na wartości faktograficznej. Podziękowania należą się również Jadwidze Kowalskiej z Instytutu Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie za nieocenioną pomoc w przekazaniu materiałów archiwalnych. Twórca pracy pragnie ponadto złożyć podziękowania Marcinowi Juszczewskiemu za cenne wskazówki oraz merytoryczne porady.ROZDZIAŁ I. CHARAKTERYSTYKA PRZEDWOJENNEJ ZAMOJSZCZYZNY
ROZDZIAŁ I
CHARAKTERYSTYKA
PRZEDWOJENNEJ ZAMOJSZCZYZNY
------------------------------------------------------------------------
Zamojszczyzna to region znajdujący się na południowym skraju Lubelszczyzny, na terenie historycznych ziem: chełmskiej, przemyskiej oraz dawnego województwa bełskiego. Pod koniec XVI wieku hetman wielki koronny Jan Zamoyski skoncentrował tam swoje dobra ziemskie, tworząc ordynację zamojską. Jej odrębność jurysdykcyjna oraz zróżnicowanie religijne i kulturowe jej mieszkańców sprawiały, iż miejscowa ludność posiadała silne poczucie przynależności do tych terenów. Tożsamość regionalna wzrosła pod koniec XVIII wieku, a w kolejnych stuleciach jeszcze się wzmocniła³¹.
Rok po odzyskaniu przez Polskę niepodległości utworzono województwo lubelskie, obejmujące dawne ziemie guberni chełmskiej, lubelskiej i siedleckiej zaboru rosyjskiego. Całość województwa lubelskiego w 1931 roku zamieszkiwało 2 464 600 mieszkańców, co dawało 79 osób na 1 kilometr kwadratowy³². Jego południową część zajmowały powiaty: zamojski, tomaszowski, biłgorajski oraz hrubieszowski, stanowiące umowny obszar Zamojszczyzny. W okresie międzywojennym dochodziło do drobnych zmian terytorialnych województwa, ale nie obejmowały one wymienionych powiatów, wchodzących w skład ziemi zamojskiej. Tereny te graniczyły od południa i zachodu z województwem lwowskim, zaś od wschodu z wołyńskim³³.
Zamojszczyzna jest mocno pofałdowana. Jej północna część znajduje się na południowym skraju Wyżyny Lubelskiej – wyróżnia się tutaj zwłaszcza Wzniesienie Grabowieckie, którego najwyższy szczyt osiąga 311 m n.p.m. Największa liczba wzgórz występuje w pasie Roztocza. Kraina ta dzieli się na kilka odrębnych brył, przedzielonych pasami obniżeń. Na południowym skraju Zamojszczyzny znajduje się tomaszowski odcinek Roztocza, zwany również Roztoczem Środkowym. Jest tam wiele wziesień wysokości 340–350 m n.p.m. Na zachód od Zwierzyńca (Roztocze Zachodnie) następuje spadek górnej powierzchni, przyjmując wartość 310–330 m n.p.m. Na Roztoczu wzniesienia osiągają najwyższe wysokości³⁴.
Sieć rzek na Zamojszczyźnie jest dość słabo rozwinięta, najrzadsza w skali całej Polski. W sprzyjających warunkach jedynie Wieprz i Tanew okresowo mogły tworzyć poważną przeszkodę taktyczną dla działań agresora. Ich stan wód jest wysoki, zwłaszcza wiosną. Lato 1939 roku było jednak wyjątkowo suche, więc rzeki te nie mogły stanowić skutecznej zapory dla napastnika³⁵.
Jednym z największych kompleksów leśnych na Lubelszczyźnie jest Puszcza Solska. Jej północną cześć stanowią Lasy Roztoczańskie, pokrywając niemal 20 proc. powierzchni Roztocza. Południowe i zachodnie części ziem zamojskich są gęsto zalesione. Z tego powodu na tych terenach prężnie rozwijał się przemysł drzewny – powstawały tutaj m.in. tartaki, smolarnie oraz fabryki mebli. We wschodniej oraz północnej części Zamojszczyzny niewielkie kompleksy leśne i zagajniki są porozrzucane na sporych połaciach terenu; był to skutek wycinki lasów pod pola uprawne. Są tam za to urodzajne gleby – czarnoziemy, najwięcej w powiecie hrubieszowskim, ale także na pograniczu powiatów zamojskiego oraz tomaszowskiego. Nieco mniej urodzajne czarnoziemy występują w powiecie biłgorajskim, gdzie znajdują się spore ilości gleb piaskowych.
Przed wojną sieć dróg bitych na Zamojszczyźnie była rzadka. W latach 1923–1939 w powiecie zamojskim wybudowano ich niewiele ponad 145 kilometrów. Dominowały tu drogi gruntowe, nierzadko niedostępne dla pojazdów mechanicznych podczas ulew bądź wiosennych roztopów. Spora część terenów była podmokła, zaś na omawianym obszarze, pozbawionym cenniejszych surowców mineralnych, brakowało kamieni. Przez Zamojszczyznę biegły dwa ważne trakty drogowe: Włodzimierz Wołyński–Hrubieszów–Zamość–Szczebrzeszyn oraz Lwów–Tomaszów–Zamość–Lublin. Tylko ten drugi był utwardzony.
Równie słabo była rozwinięta sieć normalnotorowej kolei żelaznej. Przez Zamojszczyznę biegły bowiem jedynie dwie ważne linie kolejowe: Lwów–Zawada–Rejowiec oraz Zawada–Zamość–Hrubieszów–Włodzimierz Wołyński. Oba te trakty były jednotorowe. Zawada, znajdująca się kilka kilometrów na zachód od Zamościa, była jedną z największych stacji manewrowych na południowej Lubelszczyźnie. Na ziemi zamojskiej było także sporo linii wąskotorowych. W 1919 roku planowano wybudowanie linii kolejowej Lubycza Królewska–Tomaszów–Zamość, odcinka magistrali ze Lwowa aż do Gdańska; projektu ostatecznie nie zrealizowano³⁶.
W dwudziestoleciu międzywojennym Zamojszczyzna była dość słabo zurbanizowana. Jej największym ośrodkiem miejskim był Zamość. Miasto przez stulecia funkcjonowało jako twierdza. W drugiej połowie XIX wieku została uznana za przestarzałą i zlikwidowana dekretem carskim z 1866 roku, a znaczną jej część wyburzono. Od tego momentu ośrodek ten utracił swoje wcześniejsze znaczenie militarne. W międzywojniu Zamość rozwijał się dynamicznie, szybko stając się nie tylko najważniejszym miastem w regionie, ale również drugim (po Lublinie) ośrodkiem miejskim w województwie lubelskim. W przededniu wojny miasto liczyło już niemal 30 tys. mieszkańców³⁷.
Mimo bardzo korzystnych warunków rolnictwo było tutaj zacofane. Wynikało to m.in. z faktu, iż podczas Wielkiej Wojny dwukrotnie przeszedł tędy front. Agresywna polityka okupantów również nie sprzyjała szybkiej odbudowie. Nierzadko stosowano taktykę spalonej ziemi³⁸. Sytuacji rolników nie poprawiły także działania zbrojne w trakcie wojny polsko-bolszewickiej. Ciężkie walki toczono zarówno na wschód od Zamościa, jak i w jego pobliżu – miasto było oblegane przez bolszewików. Pod koniec sierpnia 1920 roku miała miejsce zwycięska dla WP kawaleryjska bitwa pod Komarowem³⁹.
W okresie międzywojennym sytuacja chłopów nie polepszyła się znacząco, a ordynacja zamojska z czasem traciła znaczenie. Wkrótce latyfundium to popadło w poważne tarapaty finansowe, a jego zarządcy nie wypłacali wynagrodzenia zatrudnionym rolnikom. Nadto niemały problem stanowiło przeludnienie. Biedę na prowincji potęgował też monopol miejscowych właścicieli ziemskich, którzy często dyktowali zaporowe ceny swoich produktów. Wreszcie katastrofalny wpływ na sytuację ekonomiczną chłopów miał kryzys gospodarczy lat trzydziestych, który najmocniej uderzył w sektor rolniczy, doprowadzając do jeszcze większej pauperyzacji ludu⁴⁰.
Z powodu agrarnego charakteru i nie najlepszych warunków ekonomicznych mieszkańcy Zamojszczyzny należeli do jednego z bardziej radykalnych elektoratów politycznych. Szczególnie silny był tu ruch ludowy, dużym poparciem cieszyło się PSL „Wyzwolenie”⁴¹. W drugiej połowie lat trzydziestych we wschodniej Zamojszczyźnie doszło do licznych wystąpień chłopów. Rząd premiera gen. dyw. Felicjana Sławoja Składkowskiego bezpardonowo rozprawił się z protestującymi rolnikami, doszło do krwawych starć z policją i wojskiem (największe miały miejsce w okolicach Stanisławki i Miączyna). Pacyfikacja wystąpień ludowców wzmocniła antysanacyjne nastroje wśród chłopów, które utrzymywały się niemal do wybuchu wojny⁴².
Nadziei na poprawę położenia ekonomicznego mieszkańców regionu upatrywano w rozbudowie Centralnego Okręgu Przemysłowego; na Zamojszczyźnie (głównie w powiecie biłgorajskim) miał się znajdować aprowizacyjny rejon COP, jeden z trzech rejonów okręgu. Całość inwestycji ulokowano w tzw. trójkącie bezpieczeństwa, położonym w widłach Wisły i Sanu, z dala zarówno od granicy z Rzeszą, jak i ZSRR. W miarę bezpieczne położenie ziemi zamojskiej było jedną z głównych przesłanek włączenia jej do COP. Największe inwestycje zaplanowano na lata 1936–1942, wybuch wojny pokrzyżował jednak śmiałe próby uprzemysłowienia części ziem Zamojszczyzny⁴³.
Struktura narodowościowa na Zamojszczyźnie w okresie międzywojennym nie była jednolita. Co prawda większość jej mieszkańców stanowili Polacy, lecz odsetek mniejszości narodowych w regionie był spory. Według wyliczeń publicysty i historyka Wojciecha Białasiewicza w 1939 roku na ziemi zamojskiej mieszkało nieco ponad 118 tys. osób pochodzenia ukraińskiego – ok. 23 proc. ludności regionu. Największy odsetek Ukraińców znajdował się w powiatach tomaszowskim (35 proc.) i hrubieszowskim (38 proc.), mniej było ich w powiecie biłgorajskim (14 proc.), a najmniej w zamojskim (7 proc.)⁴⁴. Mniejszość ukraińska przeważała we wschodniej części województwa lubelskiego, a jej przedstawiciele trudnili się w dużej mierze rolnictwem. Dominującą religią wśród nich było prawosławie, o czym mogą świadczyć liczne cerkwie znajdujące się w regionie⁴⁵.
Drugą najliczniejszą mniejszością narodową byli Żydzi. Największy odsetek ludności żydowskiej mieszkał w powiecie hrubieszowskim – w 1934 roku było to niemal 16 tys. osób, czyli 12,1 proc. mieszkańców; w powiecie zamojskim mieszkało ponad 16,7 tys. osób –11,2 proc. mieszkańców⁴⁶. Wojciech Białasiewicz podaje, że w 1939 roku Zamojszczyznę zamieszkiwało ok. 66 tys. osób pochodzenia żydowskiego⁴⁷. W 1939 roku w Hrubieszowie odsetek przedstawicieli tej mniejszości wynosił aż 68 proc.⁴⁸ Najliczniejsza na Zamojszczyźnie społeczność żydowska znajdowała się w Zamościu – mieszkało tam nieco ponad 12 tys. osób pochodzenia żydowskiego, co stanowiło ponad 40 proc. mieszkańców miasta. Był to również trzeci pod względem wielkości gminy żydowskiej ośrodek miejski na Lubelszczyźnie – więcej Żydów mieszkało tylko w Lublinie i Chełmie. Trudnili się oni przeważnie handlem bądź rzemiosłem, wielu z nich było także lekarzami, prawnikami, szewcami⁴⁹.
Zdecydowanie mniej liczni byli Niemcy – głównie potomkowie kolonistów, którzy osiedlali się na tych terenach w latach 1815–1915. Ich większe skupiska znajdowały się zwłaszcza w powiecie biłgorajskim. Początkowo ludność niemiecka zdołała zachować odrębność, tworząc zwarte i dobrze zorganizowane kolonie, jej przedstawiciele szybko się jednak asymilowali, podlegając stopniowej polonizacji. Na tle całego województwa proces ten najszybciej zachodził właśnie na Zamojszczyźnie⁵⁰.
Spośród wyżej wymienionych mniejszości narodowych największe kłopoty sprawiała ludność ukraińska. Napięcia pomiędzy Polakami a Ukraińcami miały miejsce jeszcze na początku dwudziestolecia międzywojennego. W wielu wsiach na wschodnim i południowym skraju Zamojszczyzny, zdominowanych przez ukraińskich mieszkańców, najważniejsze stanowiska w lokalnej administracji sprawowali Polacy, często stosujący ostry kurs polityczny wobec członków mniejszości ukraińskiej. Taka polityka pogarszała stosunki między przedstawicielami obu nacji, czego odzwierciedleniem były m.in. zatargi społeczności wiejskich na tle narodowościowym⁵¹. Mieszkaniec jednej z zamojskich wsi wspomniał, że w miejscowej szkole dochodziło do ciągłych bójek pomiędzy polskimi a ukraińskimi uczniami. Antagonizmy te eskalowały do tego stopnia, iż niektórzy rodzice w obawie o bezpieczeństwo swoich dzieci przenosili je do innych placówek szkolnych, gdzie nie było mieszanych klas⁵².
Istotnym zdarzeniem, które negatywnie wpłynęło na relacje polsko-ukraińskie, była akcja rewindykacyjno-polonizacyjna. Jej celem było nie tylko przymusowe nawrócenie wyznawców prawosławia na katolicyzm, lecz przede wszystkim zwiększenie wpływów kultury i języka polskiego wśród mniejszości ukraińskiej⁵³. Zakładano bowiem, że wyznawana religia odgrywa niebagatelną rolę w określeniu przynależności narodowej. Władze sanacyjne doszły więc do wniosku, iż osoby wyznania prawosławnego nie uważają się za Polaków, zaś ortodoksyjni duchowni stanowili potencjalne zagrożenie, prowadząc antypolską agitację.
W połowie 1936 roku w Ministerstwie Spraw Wojskowych postanowiono radykalniej repolonizować południowo-wschodnią część Lubelszczyzny. W grudniu tego roku utworzono Komitet Koordynacyjny w ramach DOK II z siedzibą w Lublinie, na czele którego stanął gen. bryg. Mieczysław Smorawiński. W styczniu 1938 roku zdołano opracować szczegóły przyszłej akcji repolonizacyjnej. Pierwotnie za jej prawidłowe wykonanie był odpowiedzialny gen. bryg. Bruno Olbrycht, dowódca 3. Dywizji Piechoty Legionów, potem zaś jego następca płk Marian Turkowski. Sztab operacji ulokowano w Zamościu⁵⁴.
Do likwidacji zaplecza wiary prawosławnej na Zamojszczyźnie przystąpiono z zapałem. Do lipca 1938 roku rozebrano 39 cerkwi, najwięcej zlikwidowano w powiecie tomaszowskim. Akcja rewindykacyjno-polonizacyjna wywołała opór mniejszości ukraińskiej. Do akcji protestacyjnych przeciwko represjom szybko dołączyli miejscowi popi, nawołujący do przeciwstawiania się działaniom sanacyjnych władz. Metody stosowane wobec ukraińskiej ludności wywołały zdecydowaną dezaprobatę przedstawicieli polskiej inteligencji, którzy z oburzeniem przyjęli zwalczanie prawosławia. Jednym z protestujących był Zygmunt Klukowski, wpływowy lekarz i społecznik. Dzięki jego interwencji udało się powstrzymać wyburzenie zabytkowej cerkwi w Szczebrzeszynie.
Akcja rewindykacyjno-polonizacyjna znacząco pogorszyła i tak już napięte stosunki polsko-ukraińskie. Skutki bezwzględnej polityki wobec ludności prawosławnej szczególnie stały się widoczne na ziemi zamojskiej w trakcie działań wojennych.
W drugiej połowie lat trzydziestych lokalne władze z niepokojem obserwowały sympatie lewicowe wśród zamojskiego społeczeństwa. Duże obawy budziła zwłaszcza rosnąca popularność ruchu komunistycznego, który uważano za przejaw działalności antypolskiej, mającej na celu zniszczenie państwa polskiego. Ideologia ta była popularna wśród przedstawicieli mniejszości narodowych, zwłaszcza żydowskiej. W 1938 roku Komunistyczna Partia Polski została rozwiązana przez Międzynarodówkę Komunistyczną (Komintern). Tego roku miały miejsce masowe aresztowania działaczy komunistycznych na Zamojszczyźnie. Wśród zatrzymanych było wielu Żydów, co stało się pretekstem do rozpętania antysemickiej nagonki w Zamościu. Z pomocą wojska, jak również i za cichym przyzwoleniem cywilnych władz miasta zorganizowano bojkot żydowskich sklepów. Jego inicjatorem był gen. Olbrycht. Mieszkańcy, którzy nie zastosowali się do wytycznych, nierzadko byli szykanowani przez bojówki prorządowe, czuwające nad przestrzeganiem bojkotu⁵⁵.
Wojsko odgrywało niebagatelną rolę w życiu mieszkańców Zamościa, ogólnie bardzo dumnych z oddziałów stacjonujących w tym mieście. Żołnierze garnizonowi uczestniczyli w różnych inicjatywach kulturalnych i społecznych⁵⁶. Szczególną popularnością cieszył się komendant garnizonu gen. bryg. Bruno Olbrycht⁵⁷. W maju 1938 roku miała miejsce uroczysta ceremonia przekazania dowództwa nad dywizją. Odchodzącego dowódcę entuzjastycznie żegnał kilkunastotysięczny tłum, który bardzo cenił działalność społeczną tego oficera. Generał na tyle zapisał się w pamięci społeczeństwa Zamojszczyzny, że w czerwcu 1939 roku nad Tanwią poświęcono stanicę harcerską, którą na jego cześć nazwano Olbrychtowem. Z kolei włodarze Majdanu Sopockiego nadali byłemu komendantowi garnizonu w Zamościu honorowe obywatelstwo swojej gminy⁵⁸.ROZDZIAŁ II. ZAMOJSZCZYZNA W SYSTEMIE OBRONNYM II RP
ROZDZIAŁ II
ZAMOJSZCZYZNA
W SYSTEMIE OBRONNYM II RP
------------------------------------------------------------------------
Pod koniec lat trzydziestych w Sztabie Głównym Wojska Polskiego rozważano dwa scenariusze na wypadek wojny. Pierwszym z nich plan operacyjny „Wschód” i dotyczył potencjalnego konfliktu zbrojnego ze Związkiem Sowieckim. Panowało wówczas przekonanie, iż to wojna ze wschodnim sąsiadem była bardziej realna niż z Rzeszą Niemiecką. Uznano, iż niemożliwe jest jednoczesne opracowanie dwóch wariantów projektów, jednak radykalna zmiana sytuacji geopolitycznej w Europie Środkowej zmusiła sztabowców do zrewidowania poglądów. Latem 1938 roku rozpoczęto prace nad planem obronnym przed potencjalną inwazją niemiecką, który miał nosić nazwę „Zachód”. Jeszcze jesienią tego samego roku ruszyły intensywne prace nad jego częścią operacyjną. Pod koniec lutego 1939 roku marsz. Śmigły-Rydz przekazał odpowiednie wytyczne i nakazał jak najszybsze przystąpienie do uszczegółowienia projektu.
Wobec rosnącego niebezpieczeństwa przystąpiono do opracowywania planu mobilizacyjnego „W”⁵⁹. Prace nad nim rozpoczęły się już w 1935 roku, zaś w maju 1939 roku powstał uzupełniony plan mobilizacyjny – „W2”. Założono w nim m.in., że trzy czwarte sił zbrojnych Polski zostanie zmobilizowanych w niejawny sposób. Sytuację zmieniło 14 marca 1939 roku ogłoszenie utworzenia – zależnej wobec Rzeszy Niemieckiej – Republiki Słowackiej. Dzień później Niemcy wkroczyli do pozostałej części Czecho-Słowacji oraz utworzyli Protektorat Czech i Moraw pod okupacją Wehrmachtu. Następnie Niemcy przedstawili swoje żądania wobec Polski, a wkrótce zajęli litewską Kłajpedę. Z tego powodu SG WP musiał dokonać szybkich zmian w dotychczasowych założeniach. Szczególnie niepokojąca stawała się sytuacja nowo utworzonej Słowacji, pozostającej pod silnymi wpływami Rzeszy. Pozwoliło to Niemcom na poszerzenie możliwości działań militarnych na południowej granicy Rzeczypospolitej, rozciągając potencjalną linię frontu⁶⁰.
Zarówno w planie operacyjnym „Wschód”, jak i „Zachód” Zamojszczyzna – z powodu centralnego położenia w granicach II RP – była rozpatrywana jako teren _stricte_ tyłowy. Stanowiła tym samym głębokie zaplecze zarówno gospodarcze, jak i szkoleniowe dla przyszłego frontu. W SG WP zakładano, iż ziemia zamojska stanie się obszarem operacyjnym dopiero w drugiej albo trzeciej fazie działań wojennych. Polscy sztabowcy nie przypuszczali, że Zamojszczyzna w ciągu pierwszych dwóch tygodni wojny może się stać areną walk. Początkowo uważano, iż w przypadku konfliktu z Rzeszą omawiany region będzie najbardziej zagrożony z kierunku północnego, w wyniku ataku Wehrmachtu z Prus Wschodnich – stamtąd prowadziła najkrótsza trasa. Po przejęciu przez Niemcy kontroli nad Słowacją powstało ryzyko uderzenia także z południa.
Ponieważ ziemia zamojska była względnie bezpieczna, jeden z wariantów planów sztabowych zakładał rozlokowanie tam jednego ze zgrupowań odwodów Naczelnego Wodza WP. Według tej wersji słabsze zgrupowanie (tzw. mały odwód) w sile czterech dywizji piechoty i dwóch–trzech brygad kawalerii miało znajdować się na północnej Lubelszczyźnie. Główny odwód (w sile ok. ośmiu dywizji piechoty, trzech brygad kawalerii oraz brygady pancerno-motorowej) miał być rozlokowany na Zamojszczyźnie. Ostatecznie koncepcja ta została odrzucona. O tym, że omawiany region miał być głębokim zapleczem dla frontu, dodatkowo może świadczyć fakt, iż w 1939 roku w okolicach lasów Pańskiej Doliny (kilkanaście kilometrów na północ od Zamościa) rozpoczęto budowę obozu dla jeńców wojennych⁶¹.
Ze względu na agrarny charakter ziemi zamojskiej przystąpiono do budowy nowych, jak również rozbudowy istniejących magazynów żywności przeznaczonych dla wojska. Latem 1939 roku do lubelskich obiektów zaczęto zwozić spore ilości zboża z zachodnich oraz północnych krańców Polski. Wytypowano tylko najnowocześniejsze i najbardziej wydajne obiekty w województwie. Wśród nich znalazł się zamojski młyn, który mógł wytworzyć 30 t mąki na dobę, a także obiekt w Hrubieszowie o wydajności 20 t. Zaopatrzenie wojska w cukier zabezpieczały cukrownie w Klemensowie i okolicach Hrubieszowa. W Zamościu mieściły się składnice materiału intendenckiego, a w miejskich magazynach przechowywano rezerwy soli⁶².
W razie niepomyślnego przebiegu walk centralne urzędy państwowe z Warszawy zamierzano ewakuować na Lubelszczyznę. Urzędnicy z MSWojsk. mieli zostać rozlokowani w okolicach Klemensowa i Zawady, nieopodal Zamościa. Jeszcze w kwietniu 1939 roku wojewoda lubelski Jerzy Albin de Tramecourt poinformował senatora Kazimierza Fudakowskiego, że krasnobrodzka posiadłość senatora może być jednym z miejsc, w którym można będzie ulokować prezydenta na wypadek wojny. W sierpniu 1939 roku wydano odpowiednie zarządzenia w sprawie potencjalnej ewakuacji prezydenta do Krasnobrodu. Plan ten nie był jednak właściwie przygotowany, gdyż nie uwzględniał chociażby ochrony głowy państwa przed możliwymi nalotami bombowymi. Do Krasnobrodu wysłano kilku przedstawicieli technicznego personelu zamkowego, aby przygotować miasteczko na ewentualny przyjazd prezydenta Mościckiego.
Podczas obrad Zjazdu Delegatów Związku Muzeów Polskich w czerwcu 1939 roku debatowano m.in. nad zapewnieniem właściwej ochrony zabytkom na wypadek działań wojennych. Postanowiono wtedy, aby część obiektów wywieźć na wschodnie tereny Polski w celu ich ochrony przed nalotami. Jednym z miejsc ewakuacji miał być Zamość. Jeszcze przed wybuchem konfliktu zbrojnego w podziemiach tamtejszej kolegiaty ukryto wartościowe zbiory z katedry w Pelplinie, w miejscowym ratuszu złożono zaś z kolekcje Habsburgów z Żywca⁶³.
Wraz z rosnącym zagrożeniem wybuchu konfliktu zbrojnego w sierpniu 1939 roku Ministerstwo Skarbu zaczęło nalegać, aby Bank Polski wywiózł za granicę jak największą część swoich zasobów złota. Była to jednak decyzja spóźniona, bo ewakuacja tego kruszcu w ówczesnych warunkach okazała się wręcz niemożliwa. Jego przewóz przez terytorium Rzeszy Niemieckiej nie wchodził w grę. Starania, aby przetransportować je do innych państw Europy Zachodniej drogą powietrzną, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, dlatego złoto postanowiono rozmieścić w poszczególnych regionach Polski. Jednym z tych miejsc był oddział Banku Polskiego w Zamościu. Ukryto tam kruszec o wartości 30 mln ówczesnych złotych⁶⁴.
Jurysdykcję na Zamojszczyźnie sprawowało DOK II w Lublinie⁶⁵. W okresie pokoju w Zamościu, Tomaszowie i Hrubieszowie były rozlokowane niektóre oddziały wojskowe. Najwięcej oddziałów stacjonowało w Zamościu. Mieściło się tam m.in. dowództwo 3. DPLeg., jednostki dywizyjne, jak również 3. palleg. oraz 9. ppleg. (bez III batalionu), które wchodziły w skład powyższej dywizji. W Tomaszowie stacjonowały III/9. ppleg. oraz 2. dywizjon taborów. Z kolei w Hrubieszowie znajdował się 2. pułk strzelców konnych, który wszedł w skład Wołyńskiej Brygady Kawalerii⁶⁶.
Zamojskie koszary ulokowane były po prawej stronie trasy Zamość–Lublin. Tuż przy wjeździe do nich znajdowała się wartownia. Stała ona prostopadle do koszarowej drogi, która dzieliła obszar zajęty przez 3. palleg. i 9. ppleg. Przedostatnim dowódcą 9. pułku był płk Stanisław Sosabowski⁶⁷, który na początku 1939 roku został zastąpiony przez ppłk. Zygmunta Bierowskiego. Sosabowski słynął z ostrej dyscypliny, jeden z żołnierzy tak go opisał: „Płk Sosabowski może nie był zbyt lubiany, ale miał respekt jako dowódca. Zamość był siedzibą dowódcy piechoty dywizyjnej. Nawet krążyły słuchy, że Korkozowicz bał się Sosaba. Miał od czasu do czasu swoje pociągnięcia, które nie zwiększały popularności jego osoby. Po odejściu Sosaba oficerowie trochę odetchnęli”⁶⁸.
Coraz bardziej napięta sytuacja międzynarodowa wymusiła na władzach Polski zarządzenie dalszej fazy mobilizacji częściowej, w wyniku której zmobilizowano hrubieszowski 2. psk. Pułk wkrótce opuścił Hrubieszów i został skierowany w rejon Częstochowy. Pozostałe na Zamojszczyźnie oddziały nie zostały wtedy objęte mobilizacją⁶⁹. Marian Sochański⁷⁰ zanotował, że mobilizacja alarmowa przebiegała bez większych zakłóceń: „Od 15 sierpnia rozpoczął się już na dobre okres gorączkowej pracy. Pierwsi rezerwiści otrzymali imienne karty powołania. Powołanie odbywało się sprawnie i szybko. W tym miejscu muszę podziękować tym wszystkim, którzy bezinteresownie i ochotniczo służyli starostwu sobą i swymi autami przy rozwożeniu do urzędów gminnych rozkazów i obwieszczeń mobilizacyjnych”⁷¹.
Zdania wojskowych w kwestii prawdopodobieństwa wybuchu konfliktu z Niemcami były podzielone. Niektórzy sądzili, że przywódca Rzeszy jedynie straszy konfliktem, aby wymusić na Polsce ustępstwa. Inni przypuszczali, iż widmo wojny stało się realne. Ciekawe informacje w tym zakresie przekazał ppor. Roman: „Piętnastego sierpnia byłem świadkiem dyskusji na temat wojny podczas świątecznego obiadu . Dowódca dywizji, pułkownik Turkowski, uważał, że wszystko rozejdzie się po kościach, ponieważ Hitler nie zaryzykuje otwartego konfliktu zbrojnego. Pułkownik Tatar twierdził, że jednak będziemy się bić, być może nastąpi to zaraz po żniwach. Oczywiście, obaj byli spokojni co do wyniku ewentualnego starcia. Wytrzymamy uderzenie, damy Niemcom odpór, Anglicy i Francuzi otworzą na zachodzie drugi front. Wierzyliśmy, że naprawdę jesteśmy «silni, zwarci, gotowi», jak głosiła propaganda”⁷².
Wskutek licznych incydentów granicznych, jak również zagrożenia atakiem, 29 sierpnia 1939 roku zarządzono mobilizację powszechną. W wyniku nacisków aliantów nazajutrz odwołano ją, 31 sierpnia mobilizacja została jednak wznowiona. Mimo to utracono bezcenną dobę na przygotowania do nadchodzącej wojny z Niemcami, doprowadzając jedynie do niepotrzebnego chaosu organizacyjnego. Tego samego dnia urzędy błyskawicznie przystąpiły do prac związanych z ogłoszoną wcześniej mobilizacją powszechną, rozsyłając obwieszczenia oraz odpowiednie zarządzenia wykonawcze⁷³.
Starosta Sochański opisał tamte wydarzenia: „W kilka godzin otrzymałem telefonogram z urzędu wojewódzkiego, że należy oczekiwać pilnych zarządzeń wojskowych. Zrozumiałe; mobilizacja powszechna. Po południu powiadamia mnie telefonicznie kolega z Krasnegostawu, że Chełm otrzymał już rozkaz o mobilizacji powszechnej. Zarządzam alarm starostwa i policji; czekamy dalej. Aż tu dzwoni do mnie dowódca 3. Dywizji Legionowej pułkownik Marian Turkowski, aby bez jego zgody nie wykonywać, względnie nie uruchamiać mobilizacji, gdyż zaszła jakaś pomyłka. Łączę się z wojewodą, który potwierdza słowa pułkownika. Nic nie rozumiem; starostwo chełmskie i inne, które otrzymały depesze, wstrzymują się, co to jest? Byłem nie tylko zdenerwowany, ale wprost przerażony, jak może w tak wielkiej i tak ważnej chwili państwowej szwankować coś w aparacie mobilizacyjnym. Kto zatrzymuje mobilizację? Dlaczego? Rozmaite myśli kotłują się tu głowie. Przecież w sytuacji naszej każda minuta jest droga ”⁷⁴.
Kapitan Janusz Bobkowski tak zrelacjonował sytuację związaną z ogłoszeniem, a następnie odwołaniem mobilizacji powszechnej: „Rozkaz o mobilizacji powszechnej otrzymaliśmy dwa razy. W ślad za jednym telegramem nadszedł następny, odwołujący zarządzoną mobilizację, która jednak w niektórych miejscowościach rozpoczęła się i do oddziałów zaczęli napływać rezerwiści, dopiero następnego dnia zarządzona mobilizacja nie została odwołana. Sądziliśmy, że odwołanie mobilizacji jest równoznaczne z osiągnięciem porozumienia z Niemcami lub istnieją poważne możliwości zażegnania wojny, w której wybuch nie wierzono do ostatniej chwili”⁷⁵.
W stan gotowości bojowej postawiono 3. DPLeg. W zamojskich koszarach stacjonował 3. palleg. pod dowództwem ppłk. Tomasza Nowakowskiego, a także dwa bataliony 9. ppleg.; całością pułku dowodził ppłk Zygmunt Bierowski. W Tomaszowie Lubelskim stał natomiast III/9. ppleg. Wszystkie te formacje miały zostać wysłane na front w pierwszym rzucie mobilizacji powszechnej. Z 9. ppleg. i 3. palleg. zamierzano także sformować III/94. pprez. oraz II/51. pal. Pododdziały te były przeznaczone dla 39. DPRez., nad którą dowództwo objął gen. Olbrycht. Ów związek taktyczny miał być zmobilizowany w drugim rzucie. W Tomaszowie z kadry 2. dywizjonu taborów planowano utworzyć kolumnę wozów taborowych. Zarówno 3. DPLeg., jak i 39. DPRez. weszły w skład Armii Odwodowej „Prusy”⁷⁶.
31 sierpnia ustalono plan transportu poszczególnych jednostek, jak również służb, które wchodziły w skład 3. DPLeg. płk. Turkowskiego. Plan otrzymał kryptonim „Emil”. Zgodnie z jego założeniami jako pierwszy z Zamościa miał wyjechać I/3. palleg., kolejnego dnia garnizon miały opuścić m.in. dowództwo i szefowie służb zamojskiej dywizji, jej kwatera główna, sąd polowy oraz żandarmeria. Ponadto 4 września zamierzano wysłać dowództwa 3. palleg. i 9. ppleg., a także I/9. ppleg. oraz szwadron kawalerii dywizyjnej. W kolejnych dniach planowano przetransportować pozostałe pododdziały wspomnianych pułków. Owe elementy 3. DPLeg. miały zostać załadowane do wagonów na bocznicy kolejowej, która wówczas mieściła się w Nowej Osadzie, zachodniej dzielnicy Zamościa. Opuszczając miasto, zmobilizowane oddziały miały być skierowane przez w Lublin w okolice Dęblina, a następnie w rejon Radomia.
Mobilizacja na ogół przebiegała spokojnie, choć początkowo przejściowe kłopoty sprawiło odebranie specjalistów, których przerzucono do innych jednostek na zachodzie kraju. Był to bowiem efekt wymiany „niepewnych” żołnierzy – głównie pochodzenia niemieckiego. Te braki dość szybko uzupełniono dzięki ofiarnej pracy miejscowych władz wojskowych i cywilnych. W przededniu wojny w zamojskim garnizonie panowała dobra atmosfera. Niemniej pewne zamieszanie wprowadzili, ściągnięci głównie ze Śląska i z Wielkopolski wojskowi, którzy szerzyli defetystyczne nastroje⁷⁷. Podporucznik Władysław Roman napisał: „ W 23. pułku artylerii lekkiej w Będzinie wykryto wśród żołnierzy członków organizacji młodzieży hitlerowskiej Hitlerjugend i przeniesiono ich do pułków w Polsce centralnej. Ja również dostałem takich dwóch politycznie podejrzanych, oddając w zamian bardzo dobrych bombardierów ”⁷⁸.
Duży nacisk kładziono na obronę przed nalotami bombowymi. Pierwsze szkolenia w zakresie biernej obrony przeciwlotniczej⁷⁹ na Zamojszczyźnie rozpoczęły się jeszcze podczas mobilizacji alarmowej. Na jej czele stanął Michał Nowacki, ówczesny wiceburmistrz Zamościa. W ramach przygotowań do powietrznej ochrony miasta zdołano m.in. wykopać ok. 4 tys. m okopów przeciwlotniczych, zorganizowano też wiele schronów w starych zamojskich podziemiach. Istotnym mankamentem zamojskiej OPL był brak stałej broni przeciwlotniczej w mieście. W związku z tym ograniczała się ona jedynie do niwelowania efektów bombardowań poprzez uświadamianie mieszkańców w kwestii zagrożenia lotniczego oraz budowę obiektów, które mogły zapewnić choćby prowizoryczną ochronę ludności cywilnej przed skutkami nalotów.
Starosta Sochański opisał działania władz miejskich zmierzające do zapewnienia właściwej ochrony przed atakami powietrznymi następująco: „ Wiceburmistrz Michał Nowacki jako komendant OPL miasta doprowadził cały teren Zamościa tak pod względem organizacyjnym, jak i rzeczowym do należytego poziomu. Komendę OPL umieszczono w piwnicach powiatowego ośrodka zdrowia przy ul. Piłsudskiego. Odczyszczono strychy z materiałów łatwopalnych, zorganizowano łączność, przygotowano potrzebny sprzęt do obrony biernej w komendach bloków . Gdyby jeszcze ze strony wojska postarano się o dwa działa przeciwlotnicze, byłoby miasto zdolne do przetrzymania nie kilku nalotów, a mogłoby trwać o wiele dłużej w dobrej formie pod względem psychicznym bez załamania się moralnego ”⁸⁰.
Zarówno stała, jak i czynna OPL mieściła się w Zawadzie. Znajdował się tam bowiem ważny węzeł kolejowy, niezbędny do transportu wojsk na front. Jej obsada miała jednak na wyposażeniu jedynie karabiny maszynowe, które, co prawda, były w stanie zwalczać wrogie samoloty na niskim pułapie, lecz były niemal całkowicie nieprzydatne w walce z cięższymi bombowcami horyzontalnymi. Także w Zamościu okresowo pojawiała się czynna obsada OPL, jednak mieściła się ona jedynie w obiektach istotnych z wojskowego punktu widzenia, tj. na terenie dworca kolejowego i koszar. Podobnie jak w Zawadzie, do obrony przed nalotami lotniczymi miały służyć karabiny maszynowe. Warto przy tym podkreślić, iż ochrona przeciwlotnicza kompleksów wojskowych w Zamościu miała charakter improwizowany⁸¹.
Istotną rolę w systemie obronnym odgrywały ośrodki zapasowe, których głównym zadaniem było uzupełnianie strat wojennych poszczególnych formacji. Z powodu szczególnego charakteru pracy ośrodków w ich organizacji nie mogło być większych zakłóceń. Zgodnie z planem mobilizacyjnym ośrodki zapasowe na Zamojszczyźnie miały się znajdować w dwóch miastach, tj. w Zamościu i Hrubieszowie. W tym pierwszym zamierzano umieścić OZ 3 DPLeg. oraz OZ Artylerii Konnej nr 2, zmobilizowany przez 2. dak z Dubna, a ponadto Ośrodek Zbierania Nadwyżek 3. palleg., który podlegał władzom OZ AK nr 2 z siedzibą we Włodzimierzu Wołyńskim. W Hrubieszowie natomiast miał funkcjonować OZ Wołyńskiej BK⁸².