- promocja
- W empik go
Toporowo - ebook
Toporowo - ebook
“Toporowo” to głęboka analiza emocji i pragnień, często tych najciemniejszych. Autor nie boi się eksplorować tabu, wizji apokaliptycznych, czy też groteskowych przekształceń, przez co opowiadania pozostają nie tylko szokujące, ale również wyjątkowo wnikają w psychikę ludzką. Jego narracja, pełna zaskakujących obrazów i metafor, sprawia, że teksty nie są tylko literackim doświadczeniem, ale również powodem do poszukiwania ukrytych metafor. Autor, który w swym życiu przemierzył wiele kilometrów kolejami i samolotami, uwielbia unikatowe poczucie humoru, czarne jak kawa, którą lubi.
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788395382925 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PIOTR BRATKOWSKI (1955-2021)
Po lekturze tych krótkich form, balansujących z gracją na granicy literatury i publicystyki, czujemy się trochę jak po oglądaniu serialu „Black Mirror”: niby wiemy, że to fikcja, a jednak niepokój pozostaje.
MICHAŁ RUSINEK
Groteska i czarny humor, czyli ulubione przyprawy Rolanda Topora, wrzucone przez Jacka Kotarbińskiego w bigos spraw polskich. Smakuje wybornie.
ANDRZEJ SARAMONOWICZ
Oto ciasteczka. Każde inne, inaczej zrobione doprawione i ozdobione. Każde o innym smaku. Topor by się roześmiał i poszedł z Jackiem na piwo. A do piwa, na nudny czas, na smutny czas, na ten czas owe ciasteczka, jak znalazł, bo smaczne! Polecam.
MAŁGORZATA KALICIŃSKA
Jacek Kotarbiński rzucił się z Toporem na polską rzeczywistość. Poczuła się trochę odrzucona, ale nie rzuciła się na kolana, z których nieustannie wstaje. Kotarbiński nie porzucił ani Topora, ani myśli o okiełznaniu polskiej rzeczywistości. Będzie zatem lepiej. W oczekiwaniu na tę chwilę rzućmy się do czytania, bo warto.
PIOTR MOSZYŃSKIKOT AUTOMATION
Rano zobaczyłem na stronie www piękne zdjęcie kota. Kliknąłem. Powiększyłem. Westchnąłem z zachwytu i zamknąłem okno. Aż tu nagle wyskoczyło okienko, takie wyskakujące, i kazało mi ocenić kota, dać mu gwiazdki i zostawić mail, żeby zobaczyć, czy innym też się podobał. Zostawiłem. Zaraz przyszedł kolejny mail: piękne zdjęcia koni i kupon zniżkowy na karmę. Karma dla koni? Czego te startupy dziś nie wymyślą... Przyszedł trzeci mail, napisali, że wylosowali mnie w konkursie. Mam dostać bezpłatne próbki karmy dla koni. Problem w tym, że nie mam konia, ale może jakiś znajomy ma? Zrobię dobry uczynek.
W południe przyjechał kurier z bezpłatną próbką. Wniósł worek 15 kg + dodatkowa próbka 10 kg. Zrzuciłem na taras (przecież nie mam konia) i pytam na fejsie, kto ma. Przyszedł czwarty mail. Skoro mam już karmę, to na pewno potrzebuję mnóstwa końskich akcesoriów. Wywaliłem do spamu. Mam dwa koty, a nie konia! Zauważyli, że nie otworzyłem maila, i zadzwonili. Buka wie, skąd znali telefon. Powiedzieli, że o 15 będzie dla mnie niespodzianka i żebym był w domu. Powiedziałem, że mam już 25 kg karmy dla konia i połowa fejsa szuka gorączkowo konia, więc niech się nie trudzą. Odpowiedzieli, że nie są od karmy, nie wiedzą o co chodzi, a ja na pewno się ucieszę. O 15 przywieziono mi konia, jako dar losu i gratis do gratisowej karmy. Nie mogłem dyskutować z kierowcą, bo gość przywiązał zwierzę do klamki i zwiał. Koń był obanderolowany moim nazwiskiem, adresem, www sponsora i czerwonymi pomponami. Zabrałem go na taras, ze względu na te pompony. Teraz siedzimy z kotami na tarasie. Wcinają karmę dla konia, aż im się uszy trzęsą. Koń ma ją w głębokim poważaniu. Zamiata ogonem i rży na sąsiadów.
Zadzwonili o 22, ci od konia. Przeprosili. Jakiś praktykant się rąbnął i na zdjęciu miał być koń, a nie kot. Taka tam konwersja na właścicieli koni. Źle celownik nastawili i tak jakoś poszło. Automation. Marketing. Czy cuś. Konia zabiorą rano. Dają w ramach rekompensaty dodatkowo 25 kg karmy dla konia gratis. Na fejsie nikt ze znajomych nie znalazł żadnego kopytnego. Nawet osła. Ale może karmę zjedzą koty przyjaciół z fejsa? Tylko jak ich przekonać, że moje sierściuchy żrą tę karmę dla konia jak dzikie? Idę spać. Ale jak spać jak ten wciąż rży na tarasie...SHOW
Państwo miało już po dziurki w nosie roszczeniowego i kapryśnego Narodu. Dość! Niech Naród w końcu ulegnie i zadeklaruje wieczną pokorę. Ale jak Naród zmusić do pokory? Państwo zapytało Doradców.
– Państwo musi z Narodem rozmawiać – podpowiedział Pierwszy Doradca.
Jego głowa szybko spadła w otchłań.
– Państwo musi Naród okiełznać – błyskawicznie dodał Drugi Doradca.
– Jak? – znudzonym głosem zapytało Państwo.
Zbyt długie zastanowienie Drugiego Doradcy zakończyło się odcięciem głowy.
– Trzeba Naród torturować i zmusić do uległości – Trzeci Doradca patrzył Państwu głęboko w oczy.
Państwo pokraśniało. Trzeci Doradca został obsadzony na wakacie Pierwszego Doradcy. Zarządzono Tortury Narodowe. Wszyscy obywatele mogli oglądać je na żywo, w telewizji, internecie, i na wielkich, państwowych telebimach. Urządzono dzień wolny i każdy miał obowiązek dokładnie przyjrzeć się torturom. Sprawdzano listy obecności.
Naród leżał ciasno przypięty na Narodowym Łożu Tortur. Obie ręce i nogi tkwiły w metalowych obręczach. Środek tułowia na wszelki wypadek oplatał gąszcz sznurów.
Państwo w złotym fotelu skinęło głową. Gwizd przeszył powietrze i topór kata obciął Narodowi lewą rękę. Trysnęło posoką, a prawa dłoń, wygięta z bólu, wyprostowała środkowy palec. Narodowa telewizja wyemitowała reklamy, a wątek starannie wycięto. Zanim Obywatele sięgnęli po drugą paczkę chipsów, topór przeszył powietrze po raz drugi, odcinając prawą dłoń. Ponownie wyemitowano reklamy, albowiem lewa i prawa noga, działając wspólnie i w porozumieniu, wbrew scenariuszowi transmisji kopnęły kata w podbrzusze. Pomocnicy obcięli natychmiast obie agresywne nogi, dodatkowo karząc je poćwiartowaniem.
Jednak Naród walczył do samego końca. Z całą siłą walcząca Głowa Narodu splunęła Państwu w twarz, a ohydna plwocina rozlała się Państwu centralnie między oczami. Tym razem Państwo nie wytrzymało takiej potwarzy i osobiście, złotym tasakiem, odcięło Głowę Narodu. Telewizja tak udramatyzowała tę wyjątkową chwilę, by żaden z widzów nie mógł jej zapomnieć do końca życia.
Na zakrwawionym stole tortur został już tylko korpus. Usatysfakcjonowane Państwo zbierało się do wyjścia z salonu. Nagle widzowie usłyszeli narastający, rytmiczny łomot. To walczące Serce Narodu nadawało alfabetem Morse’a proste słowo: – Wol-ność, wol-ność! Obywatele, poruszeni tragedią Narodu, zaczęli powtarzać je jak mantrę. Serce biło coraz mocniej i mocniej, a Obywatele krzyczeli coraz głośniej. Państwo w panice obserwowało, jak sytuacja wymyka się spod kontroli.
Ostatni raz zaświstał topór podniesiony przez kata. Tułów spadł w czeluść. Serce zamilkło.
Na stole został tylko zwykły, pospolity Chuj.
Chuj próbował powstać ostatkiem sił, ale bez Mózgu i Serca Narodu nie był niczym więcej ponadto, czym w istocie był.
Państwo pokraśniało z zachwytu.
– Wszystko gotowe do klonowania?
Naukowcy natychmiast i bez szemrania skinęli głowami.
– To zapierdalać!!PORZĄDEK
Burmistrz miał dość.
Zaśmieconego wszędzie miasta.
Wylewających się zewsząd ulotek i reklam. Przyklejanych na drzewach karteczek. Wywieszanych na krzakach wizytówek. Okręcanych obrzydliwą, przezroczystą taśmą stuletnich dębów. Smętnych klonów z przybijanymi wstrętnymi tabliczkami, opatrzonymi krzykliwymi hasłami fastfoodów, pożyczek i utajnionych burdeli. Fotokodów mewek. Wlepek gejów. Fruwających kawałków papieru z nauką matematyki, tańca zbójnickiego, jogi i tresury kotów bojowych. Wróżek, wróżów, astrologów, magów, i trenerów wizerunku osobistego.
Miał już tego całego tałatajstwa powyżej uszu.
Chwycił telefon. Wystukał numer Zieleni Miejskiej.
– Tu burmistrz. Wyciąć wszystkie drzewa w mieście. Tak, do jutra.OFICER WYWIADU
Był genialnym oficerem wywiadu. Posiadł najskrytsze tajemnice kamuflażu. Nikt nie był w stanie go wykryć. Niczym kameleon wtapiał się w każde środowisko wroga.
Ale nie był zadowolony. Zaczął ukrywać się w środowisku własnego państwa.
Udało się.
Był genialnym oficerem wywiadu. Posiadł najskrytsze tajemnice kamuflażu wśród swoich. Nikt go nie wykrył i wkrótce też nikt nie pamiętał. Ale nie był zadowolony. Zaczął ukrywać się sam przed sobą.
Udało się.
Był genialnym oficerem wywiadu. Poznał własne najskrytsze tajemnice kamuflażu. Wkrótce udało mu się zapomnieć o samym sobie.
Był szczęśliwy.NOWY DZIEŃ
Był piękny słoneczny dzień Nowego Roku.
Pomarańczowo-błękitny blask brzasku ustąpił przed ciepłym światłem słońca.
Przymknął oczy.
W uszy wdarła się delikatna pieszczota wiatru grająca z feerią barw pod powiekami. Poczuł, że ów duet jest niczym narastająca muzyka i grająca preludium orkiestra. Drobiny życiowej siły budziły się do życia. Nabrał powietrza.
W nozdrza wpuścił zapach odległej wody, wymieszany z wonią nagrzewającej się ziemi i wyschniętych traw. Trio zmysłów zagrało pełną parą swój najważniejszy koncert. Poczuł życie całym sobą.
Był szczęśliwy.
– Ognia! – padła komenda.