Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej - ebook
Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej - ebook
Niemiecki futbol to synonim potęgi. Reprezentacja gra dziś najnowocześniejszą piłkę świata, Bundesliga od zawsze utrzymuje się w czołówce, a dziś, z wszechmocnym Bayernem Monachium i innowacyjną Borussią Dortmund, ma szansę stać się najlepszą ligą świata. System szkolenia jest niedoścignionym wzorem dla większości europejskich krajów. Niemcy masowo produkują uniwersalnych, znakomitych technicznie piłkarzy, którzy są czołowymi postaciami w najlepszych klubach świata. Ten obraz to jednak ledwie wycinek z pasjonującej historii piłki w kraju naszych zachodnich sąsiadów. Ulrich Hesse, dziennikarz o międzynarodowej sławie, współpracujący z serwisem ESPN, pokazuje jak ciężką drogę przeszli Niemcy by osiągnąć dzisiejszy poziom. Zanim trzy razy sięgnęli po mistrzostwo świata, zanim wychowali całe pokolenia fantastycznych piłkarzy, musieli zmagać się ze złowrogimi Gimnastykami i zatrutymi piórami publicystów, którzy pisali o piłce jako sporcie absurdalnym i brzydkim.
Hesse z wielką dozą ironii i dystansu pokazuje jak bardzo niezorganizowany i nie niemiecki bywał niemiecki futbol. Jak daleko było mu do Ordnungu i jak ten Ordnung wprowadzano, gdy stawało się to wyższą koniecznością. Autor z niesamowitą wnikliwością odkrywa mroczne tajemnice futbolu, opisuje triumfy, dramaty, wielkie rywalizacje, złożone osobowości. W tej historii pojawiają się z zadziwiającą regularnością piłkarze o polsko brzmiących nazwiskach.
Kategoria: | Sport i zabawa |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-937251-5-1 |
Rozmiar pliku: | 4,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
POLITYKA BAYERNU I GLADBACH
Jest ogólnie przyjętą normą, że podczas meczów piłkarskich nie należy uderzać ludzi dłonią w twarz. To oznaka złego zachowania i zapewni każdemu tak czyniącemu złą reputację. Na przykład, gdy Urugwajczyk Horacio Troche podpisał kontrakt z Alemannią Akwizgran w 1967 roku, prasa pośpieszyła przypomnieć, że to właśnie ten zawodnik uderzył w ucho Uwe Seelera podczas ćwierćfinału mistrzostw świata w 1966 roku. Latynos pograł w Bundeslidze tylko przez jeden sezon.
Jednakże to nie Troche jest autorem najsłynniejszego spoliczkowania w historii niemieckiej piłki. Ten tytuł należy do zawodnika zespołu młodzieżowego, który ukrywał tożsamość przez więcej niż pół wieku od swego czynu. Gdy w końcu się ujawnił – w połowie 2010 roku – mówił, że bał się „fanatyków, którzy mogą się włamać do domu, czy coś w tym stylu”. Te obawy nie były bezpodstawne. Istnieją ludzie, i nie zmyślam tego, którzy są przekonani, że to on był osobiście odpowiedzialny za uwolnienie i wypuszczenie w świat Sił Zła. To zbyt duże poczucie winy, by mogła je na barkach dźwigać jedna osoba, więc oczyśćmy sumienie Gerharda Königa z Monachium poprzez przedstawienie spraw w nieco innym świetle. Możemy przecież powiedzieć, że to on sprawił, iż lata 70. były dekadą chwały zachodnioniemieckiej piłki, znaczoną nie tylko sukcesami, ale i pięknym stylem, zarówno w kraju, jak i na arenie międzynarodowej.
Lata 70., jeśli chodzi o futbol, trwały od lata 1968 roku, gdy Branko Zebec został trenerem Bayernu Monachium, do połowy 1978 roku, gdy wydarzyło się kilka wartych odnotowania rzeczy, z których wiele omówimy w tym rozdziale. Na przykład do kin na terenie całego kraju weszły „Gwiezdne Wojny”. Podstawowe wątki tego filmu odgrywane były na boiskach Bundesligi przez minione dziesięć lat. Bayern Monachium, ciemna strona Mocy, przejął panowanie nad światem, a jedyna nadzieja leżała w dzielnych rycerzach Jedi, znanych jako Borussia Mönchengladbach. Wiem, że to porównanie jest nieco kontrowersyjne (nie tylko dlatego, że w futbolu Imperium Zła wygrało), ale trzeba było tam być.
Biorę za pewnik, że większość kibiców piłkarskich spoza Niemiec przynajmniej wyczuwa, że Bayern nie jest zbyt kochany w tym kraju. Prawdą jest, że według sondaży ma więcej kibiców niż którykolwiek inny zespół. Jest jednak klubem, na temat którego każdy ma opinię i niemal wszyscy, którzy mu nie kibicują, nienawidzą go zawzięcie. Kuszące jest argumentowanie, że to z zazdrości do pieniędzy i przepełnionego trofeami muzeum – efekt Manchesteru United. Ale z Bayernem sprawy są nieco bardziej skomplikowane. Między 1968 a 1978 rokiem Bawarczycy zdobyli cztery mistrzostwa. Mönchengladbach pięć – i to Gladbach był faworytem publiczności, drugim ulubionym zespołem większości kibiców.
Trudno jest wskazać dokładny moment, gdy ludzie zaczęli postrzegać Bayern jako wcielenie zła, ale z całą pewnością stało się to znacznie wcześniej, niż dziś się powszechnie uważa. Weźmy ostatni dzień pamiętnego sezonu 1970/1971. Bayern, mając tyle samo punktów co Gladbach, jechał do Duisburga. Bawarczycy nie byli jeszcze supermocarstwem, dotychczas tylko dwukrotnie zdobyli mistrzostwo (jedno z nich pokrywał już czterdziestoletni kurz). Gdy zawodnicy wybiegli na murawę – według słów jednego z rywali – Franz Beckenbauer był „zszokowany nienawiścią” wobec jego zespołu. Wyglądało to tak, jakby cały Duisburg wypełnił stadion, by zobaczyć jak Bayern przegrywa. Ich zespół nie miał w tym meczu nic do zyskania, jednak popychani przez fanatyczną publiczność piłkarze walczyli o każdą stykową piłkę, jakby byli na amfetaminie. Gdy Duisburg wygrał, zespół z Monachium został okrutnie wygwizdany i nie miało znaczenia, że grało w nim dwóch bohaterów narodowych z mistrzostw świata – Sepp Maier i Franz Beckenbauer (Gerd Müller był zawieszony).
Dwa lata później, w grudniu 1973, Bayern wygrał wyjazdowy mecz pucharowy z Bremą 2:1. Piłkarze siedzieli w autobusie, gotowi do odjazdu na lotnisko, gdy nagle: – Na zewnątrz słychać było krzyki. Około 20 chłopaków zablokowało wejście: „Bayern hałastra!”, wydzierali się. Pięściami uderzali w szyby: „Maier gnój, Müller gówno, Beckenbauer szczyny” – wspomina Beckenbauer. Scena zakończyła się tym, że piłkarze wybiegli z autobusu. Sepp Maier powalił jednego z fanów, Franz Roth kopnął innego. Wyzywani przez kibiców Bremy ludzie nie byli wrogami publicznymi, Maier, Beckenbauer, Müller, Paul Breitner, Georg Schwarzenbeck i Uli Hoeness byli słynnymi zwycięzcami mistrzostw Europy z 1972 roku.
To nie były odizolowane przypadki. Sepp Maier wspomina mecz pod koniec lat 70., który Bayern wygrał w Oberhausen. Po nim kilkaset ludzi otoczyło zespół, który zmierzał do autobusu. – To było upiorne uczucie. Jak lincz na Dzikim Zachodzie – opowiada Maier. W piłkarzy rzucano różnymi przedmiotami, a Franz Roth (znowu) wymierzył kilka ciosów. Parę lat wcześniej Maier opuszczając boisko, został zaatakowany przez kibica Hanoweru. „Zabiję cię, ty świnio z Bayernu!” krzyczał człowiek, unosząc parasol. Maier był szybszy, a jego podbródkowy powalił agresora na ziemię. Działo się to w grudniu 1968 roku, w tym samym meczu, w którym Gerd Müller został odesłany do szatni za uderzenie Juppa Heynckesa, a Beckenbauer ukarany grzywną w wysokości tysiąca marek przez DFB, gdyż oficjele twierdzili, że „prowokował publiczność” (schodząc z boiska, Beckenbauer udawał, że oddaje mocz na kibiców).
To nie były oznaki pączkującego chuliganizmu, chociaż ta plaga zaleje ligę w latach 80. Mimo iż pierwsze raporty o rosnącej agresji między fanami dotarły do opinii publicznej w 1971 i 1972 roku, tamte wczesne przypadki koncentrowały się wokół derbów (szczególnie Dortmund vs Schalke). Tylko Bayern mógł pojechać na drugi koniec kraju i wciąż zostać fizycznie zaatakowany.
Historia o tym, jak do tego doszło, i jak lata 70. położyły fundament pod Imperium Zła Bayernu, jest w pewnym sensie historią tego uderzenia dłonią w twarz. Stało się to latem 1958 roku podczas turnieju młodzieżowego w Neubibergu w okolicy Monachium. W finale U-14 spotkali się przedstawiciele 1860 Monachium i maleńkiego SC 1906 Monachium. Napastnik tego drugiego zespołu, mały, ale silny chłopiec, który nazywał się Franz Beckenbauer, strzelił gola w półfinale przeciwko Bayernowi Monachium, i obrońca 1860 wiedział, że musi na niego bardzo uważać. Uznał, że warto będzie pokazać temu Beckenbauerowi, kto tu rządzi, i popchnął go kilka minut po rozpoczęciu meczu. Beckenbauer zrewanżował się spóźnionym wślizgiem i od tamtej pory tych dwóch dzieciaków ścierało się ze sobą z rosnącą częstotliwością.
Franz Beckenbauer nie był i nigdy nie stał się typem piłkarza, który lubił fizyczną stronę futbolu. Ale był bardzo zmotywowany na ten mecz, ponieważ 1860 Monachium był jego ulubionym klubem i wkrótce miał dołączyć do jego zespołu młodzieżowego. – Kibicowałem 1860, nawet gdy spadli z Oberligi. Moim marzeniem było grać dla nich – powiedział później Beckenbauer. A to dlatego, że Franz Beckenbauer pochodził z Giesing, robotniczej dzielnicy Monachium, która tradycyjnie wychowywała Niebieskich (fani i piłkarze 1860), podczas gdy Czerwoni (Bayern) pochodzili zazwyczaj z bogatszych części, takich jak Schwabing. Ojciec Beckenbauera pracował na poczcie, i nie miał ani czasu, ani sympatii dla piłki nożnej, szczególnie jako zawodu. „Spójrz na swojego idola, Fritza Waltera”, powtarzał małemu Franzowi. „Co on będzie robił, gdy już będzie zbyt stary na futbol, a nie nauczył się żadnego porządnego zawodu?”. Gdy syn odpowiadał, że piłkarz może żyć za pieniądze, które zaoszczędzi, ojciec tylko się śmiał: „Piłkarze są zbyt głupi, by umieć oszczędzać pieniądze”.
W wieku siedmiu lat Beckenbauer dołączył do SC 1906, i grał tam przez sześć lat, dopóki nie dowiedział się, że w klubie brakuje pieniędzy na utrzymanie zespołu chłopców w wieku szkolnym. Porozmawiał ze swoimi kolegami z zespołu i zadecydowali, że wszyscy razem przeniosą się do 1860. Później jednak przyszedł turniej w Neubibergu. Istnieją dwie wersje, jak doszło do tego, że Gerhard König, obrońca 1860, uderzył Beckenbauera w twarz. Starsza, a przez to bardziej wiarygodna, mówi, że Beckenbauer sfaulował swego opiekuna, a ten doskoczył do Franza i dał mu klapsa. Druga wersja podaje, że chłopiec z 1860 nazwał Beckenbauera „głupkiem” i poradził mu, by zamiast w futbol grał w szklane kulki. Kilka minut później Franz strzelił gola i skorzystał z okazji, by wyjaśnić bardzo szczegółowo, kto jest, a kto nie jest mentalnie gotowy do gry w piłkę. Na co chłopiec w niebieskim zapracował na czerwień i wszystko zrujnował.
Beckenbauer z miejsca zadecydował, że nigdy nie pójdzie do klubu, którego zawodnicy zachowywali się w ten sposób. Zamiast tego on i jego kumple postanowili aplikować o członkostwo w FC Bayern.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------