- promocja
Trucking Girl - ebook
Trucking Girl - ebook
Dziewczyna i szesnastokołowa ciężarówka.
Chciała być dentystką, startowała w konkursie Miss Polonia. Prowadzić samochód nauczył ją pierwszy chłopak. Pokochała ciężarówki i długie trasy, chociaż jej rodzina nigdy nie podróżowała. Poczucie prawdziwej wolności dało jej dopiero przewożenie najtrudniejszych, wielkogabarytowych ładunków.
Dziś wideorelacje "Trucking Girl" z trasy oglądają miliony osób, a drobna blondynka stała się jedną z najbardziej znanych Polek za granicą. To jej firma Mattel przyznała wyjątkowy tytuł "Barbie Shero" - ambasadorki akcji pomagającej dziewczynkom na całym świecie uwierzyć, że mogą być, kim tylko chcą.
Jak powstrzymać nerwy, gdy łapiesz kapcia trzy razy z rzędu? Dlaczego w Kanadzie ciężarówkę odpaloną jesienią można zgasić dopiero wiosną? Jak znaleźć bezpieczne miejsce na nocleg ciągnąc za sobą 60-metrowy ładunek? Nawet jeśli na co dzień prowadzisz wyłącznie "małe auto", z Iwona Blecharczyk poczujesz się częścią fascynującego świata truckerów.
Kategoria: | Reportaże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-1520-2 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zanim wyruszysz swoją ciężarówką w trasę, powinieneś się upewnić, czy wszystko działa jak trzeba. W Stanach Zjednoczonych opracowano nawet specjalną procedurę, która pomaga kierowcom sprawnie przeprowadzać circle check swoich maszyn. Dla przypadkowej osoby czynności te mogą wyglądać jak taniec godowy kierowcy i pojazdu. Klękasz przed swoim wozem, zapuszczasz sondę i przybierasz jeszcze tysiąc innych póz, żeby dotrzeć do elementów wpływających na niezawodność i bezpieczeństwo. Jeśli są okej, to spokojnie siadasz za kierownicą i ruszasz w drogę. Właśnie tak planowałam rozpocząć rok 2020. To mój dziewiąty rok za kółkiem w roli zawodowego kierowcy i wiązałam z nim wiele nadziei. Wszystko się układało, okoliczności sprzyjały i mogłam liczyć na życzliwych ludzi gotowych zaangażować się w moje przedsięwzięcia.
Kto mnie zna, ten wie, że z każdym przejechanym kilometrem w mojej głowie rodzi się nowy pomysł. Mogłabym wyruszyć w trasę z pustą naczepą i załadować ją nowymi projektami, jeszcze zanim dojechałabym do granicy Polski z Czechami. Niektóre z nich dowożę do celu, inne przepadają, a jeszcze inne czekają na rozładunek we właściwej bazie.
Jednak moje plany i pomysły musiały wyhamować, tak jak wyhamowuje ruch na niemieckiej autostradzie: nagle i gwałtownie, przez co łatwo się roztrzaskać. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie miała pasa awaryjnego. Tym pasem awaryjnym jest książka, którą właśnie zaczynacie czytać, a ja mam nadzieję, że dowiozę was aż do końca tej lektury – nie tylko bezpiecznie, ale też szczęśliwie.
Od wielu lat prowadzę swoje kanały w mediach społecznościowych jako Trucking Girl. Mam niezastąpioną publiczność: wspieracie mnie w mojej pracy, a ja dzielę się z wami truckerską codziennością i zwyczajnym życiem. Jesteście ciekawi, jak wygląda rzeczywistość zawodowego kierowcy, i zadajecie mi mnóstwo pytań. Nie na wszystkie byłam w stanie odpowiadać na bieżąco w internecie i nie na wszystkie miałam od razu gotową odpowiedź. Poza tym, kiedy wasza ciekawość dotykała sfery prywatnej, nie byłam gotowa dzielić się bardziej osobistymi wątkami swojej historii. Skoro rzeczywistość stawia znak „stop” przed jednymi moimi projektami, postanowiłam wziąć się za inne – te bardziej czasochłonne i wymagające skupienia. Zdecydowałam, że napiszę książkę.
Pierwszy raz taki pomysł pojawił się już jakiś czas temu, później odezwało się do mnie wydawnictwo, ale wówczas odmówiłam. Szkoda drzew, pomyślałam. Kolejny wydrukowany kawałek internetu? Przecież to bez sensu. Ale ta idea we mnie dojrzewała. Kiedy pojawił się koronawirus, zawodowi kierowcy dostali po tyłku, a ja się przebudziłam: „Zaraz, zaraz, przecież ta książka może być o tym, o co muszę teraz walczyć!”. Wzięłam miesiąc bezpłatnego urlopu w firmie, w której jeżdżę z gabarytami, i zatrudniłam się na ten czas w innej, w której dostałam możliwość przejechania całej Europy ze zwyczajnym zestawem. Ta podróż miała mi przynieść świeże doświadczenie pracy na kontynencie – wszystkie te radości, jak wiosenne słońce i bryza w Hiszpanii, wszystkie obawy, jak strach nocą na francuskim parkingu. Przerwy w trasie poświęcałam głównie na sporządzanie notatek i pisanie, którym zajmowałam się później jeszcze niemal przez całe lato.
Starałam się opowiedzieć i nieco uporządkować te sprawy, które na bieżąco pokazuję w swoich filmach i relacjach. Pozwoliłam sobie też na nieco podróży sentymentalnych, skoro właśnie zamykam swoją pierwszą truckerską dekadę. A nawet odsłoniłam nieco więcej, bo jest tu też trochę niedyskrecji. Zawsze jesteście ciekawi, kim jestem i skąd się wzięłam w tym męskim motoryzacyjnym świecie. Stwierdziłam, że faktycznie to także jest część tej samej opowieści. Tak samo jak moja własna historia, bo przecież nie wzięłam się znikąd i niewątpliwie moje życie osobiste ściśle splata się z przygodą zawodową.
Kiedy dzielę się z wami swoją pasją, mogę liczyć na gorący odzew. To mnie utwierdza w przekonaniu, że misja związana z odczarowaniem wizerunku typowego truckera i pozwolenie ludziom na wgląd w ten tajemniczy świat na szesnastu kołach to coś superciekawego. Wydaje mi się to wręcz niemożliwe, a jednak. Mimo milionów przejechanych kilometrów nie znudziłam się swoją pracą i nadal mogę o niej opowiadać bez końca.
Bardzo się cieszę, że jesteście razem ze mną. Poznacie mnie od nieco innej strony niż dotąd, ale pamiętajcie, żeby nie wysiadać z pędzącej ciężarówki. Nawet jeśli boidupa z Podkarpacia okaże się kimś, kogo nie spodziewaliście się tu spotkać
No dobra, zaczynajmy. Żeby wysiedzieć z kimś w kabinie, trzeba się poznać i polubić. Dlaczego? To proste: gdyby kabinę ciężarówki uznać za mieszkanie – bo przecież pracuje się w niej, gotuje, je i śpi – a jej wyposażenie za meble, to cała ta przestrzeń życiowa będzie mieć zwykle około czterech, w porywach do pięciu metrów kwadratowych. To naprawdę nie są warunki do bycia z kimś, z kim ci nie po drodze.
Długo byłam traktowana jak dziwadło. Kobieta za kierownicą ciężarówki? To tylko wstęp do bardziej rozbudowanego procesu powątpiewania: „Młoda blondynka jako zawodowy kierowca prawdziwej ciężarówki?”. A gdy jeszcze niedowiarek dowiadywał się, że specjalizuję się w gabarytach, czyli w przewozie załadunków tak wielkich, że nie mieszczą się na drodze – to łapał się za głowę i zbierał szczękę z ziemi. Gdy przetrawił już tę niedorzeczną według niego informację, reagował rozmaicie – czasem życzliwie, czasem mniej życzliwie. Rzecz jasna, na te reakcje największy wpływ mają stereotypy.
Życzliwość, z którą się spotykałam i spotykam, najczęściej też zasadza się na dużym uproszczeniu. „Taka ładna dziewczyna, a jeździ ciężarówką!” Na samym początku śmiałam się z tego i traktowałam takie głosy raczej jak komplement. Zakładam, że nikt w ten sposób nie próbuje kwestionować moich kompetencji, a już na pewno nie pozwala sobie na seksizm, bo to naprawdę nie te czasy. Najzwyczajniej w świecie, tak sobie myślę, człowiek doznaje dysonansu poznawczego. Faktycznie, nie znam innej dziewczyny, która jeździ na gabarytach, więc będąc tak chlubnym wyjątkiem, mogę wprawiać ludzi w konfuzję. Ale przyznam, że dobrze mi z tym!
Jest jednak pewna granica, za którą nie znajduję już dobrej woli u komentującego moją płeć. I muszę ją wyraźnie zaznaczyć. Niech no tylko ktoś mi powie: „To nie jest praca dla kobiet” – wścieknę się nie na żarty! Kobiety są tak samo dobrymi kierowcami zawodowymi jak mężczyźni. Nie trzeba tu nikomu niczego udowadniać.
Tak naprawdę tylko jeden aspekt tej pracy sprawia większą trudność przeciętnej kobiecie niż przeciętnemu mężczyźnie. To sytuacje, które wymagają użycia siły fizycznej. Powszechne wyobrażenie na temat zawodowego kierowcy to mężczyzna w kabinie ciężarówki. Facet siedzi, kręci kółkiem i buja się na swoim pneumatycznym fotelu. Ale już mało kto widzi, jak ten sam facet musi potem na załadunku i rozładunku wykonać kawał ciężkiej fizycznej roboty przy naczepie i zabezpieczaniu towaru, który wiezie. Kobieta musi w takich chwilach dać z siebie nieco więcej niż mężczyzna, ale to nie oznacza, że coś jest dla nas niewykonalne.
Dobra, mam nadzieję, że w ten sposób zabezpieczyliśmy najbardziej ryzykowny ładunek, jaki mógł nam się trafić podczas tej wspólnej przygody.
A teraz ruszajmy!
Ruszamy?
Każdy moment jest dobry na pisanie. Przygotowuję notatki do książki.
Pakuję swoje rzeczy po czterech tygodniach w trasie, żeby zdać posprzątane auto kolejnemu kierowcy. Po tygodniu przerwy wprowadzę się do nowej ciężarówki.
Szczęśliwa po założeniu podwójnych łańcuchów z kolcami na koła w ciągniku.
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji