- W empik go
Trzy lata strachu - ebook
Trzy lata strachu - ebook
Zbiór 22 kontrowersyjnych opowiadań popularnej autorki, zawierających pokaźną dawkę horroru, brutalności, seksu, grozy, bizzaro fiction, szaleństwa, dewiacji...
UNDERLUK (bramygrozy.pl):
Całość otwiera „Zła myśl”, czyli niezła historia o wampirze chcącym walczyć z degradacją wizerunku jego istoty w dzisiejszych mediach, ale padającego ofiarą takiej właśnie ideologii. No i pewna myśl daje mu się nieźle we znaki na końcu. I ta końcówka jakoś mi tutaj nie pasowała. „Czy boisz się ciemności” to całkiem konkretna opowieść o dziewczynie, która od dziecka bała się tytułowej ciemności, w której wyraźnie czuła czyjąś obecność. Ale ciemności czasami nie da się uniknąć. Niezły tekst, z odpowiednią dawką grozy i niezłą dawką brutalności. Jednak nie tak mocną jak w „Dzieci to ja mam w dupie! - czyli gay fiction”. Mocna opowieść o homoseksualiście, który sięga po mroczne metody by wygrać górę pieniędzy za bycie pierwszym mężczyzną, który urodzi dziecko. Sensu nie ma w tym zbyt wiele, ale zakończenie robi wrażenie. Ciekawie wypada tekst „O mężczyźnie, który żył nadzieją” i oczekuje końca świata. Ale ma swoje powody, których tutaj nie zdradzę. Jeśli pożądacie surrealistycznej, zwichrowanej seksualnie jazdy to „Hotel psychiatryczny” wydaje się dobrym adresem. Pewien lekarz ma bilet do seksualnego raju, ale nie łatwo go uzyskać. „Falowanie” to całkiem niezły horror z klasycznie makabrycznym zakończeniem. Czasami dzieci, które mają wszystko są nie znośne. Tak jak bohaterka opowiadania zatytułowanego „Niekochanie”. Ale ona znajdzie miłość, choć nie do końca taką tradycyjną. Historia całkiem, całkiem z niezłym finałem. „Umieranie” z punktu widzenia umierającego. Coś jak opis sennego koszmaru, ale jakoś szczególnie nie porywa. „Restart umysłu” to z kolei opowiadanie, które podobało mi się tutaj najbardziej. Historia z delikatną warstwą s-f i klasycznym finałem grozy. Napisana dosłownie i bez brania jeńców. „Fashion victim” natomiast piętnuje zakupoholizm i uleganie modzie. Apaszki potrafią być niebezpieczne. Całość kończy „Carpe Diem”, dość smutna historia o chorującej bohaterce, która znajduje dla siebie rozwiązanie.
Pierwsze wydanie tej książki ukazało się w 2015 roku nakładem wydawnictwa Horror Masakra. W niniejszym, elektronicznym wydaniu, pojawiły się dwa, dodatkowe, premierowe opowiadania („Przetrwają najgłodniejsi”, „Voodoo Doll”), a dwa zniknęły („Cisza w eterze”, „Dusze w pudełku”).
Projekt okładki: Przemysław Małachowski.
Spis treści
Przedmowa
Zła myśl
Umieranie
Dzieci to ja mam w dupie! – czyli gay fiction
Przetrwają najgłodniejsi
Czy boisz się ciemności?
O mężczyźnie, który żył nadzieją
Hotel psychiatryczny
Falowanie
Niekochanie
Restart umysłu
Voodoo Doll
Bałwan
Fashion victim
Potwór spod łóżka
Donica
Danse macabre
Zachłysnąć się miłością
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie
Groza życia codziennego
Winda
Kupa
Carpe Diem
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67021-66-1 |
Rozmiar pliku: | 255 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przedmowa
Zła myśl
Umieranie
Dzieci to ja mam w dupie! – czyli gay fiction
Przetrwają najgłodniejsi
Czy boisz się ciemności?
O mężczyźnie, który żył nadzieją
Hotel psychiatryczny
Falowanie
Niekochanie
Restart umysłu
Voodoo Doll
Bałwan
Fashion victim
Potwór spod łóżka
Donica
Danse macabre
Zachłysnąć się miłością
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie
Groza życia codziennego
Winda
Kupa
Carpe DiemPRZEDMOWA
Nigdy nie bałam się książek grozy – aż do teraz. Sięgając po „Trzy lata strachu”, sześć lat od premierowego wydania (2015), nie wiedziałam, co mnie czeka.
Niektórzy autorzy z radością wracają do swoich starych tekstów. Odważę się jednak stwierdzić, że są w mniejszości. Z rozmów z moimi znajomymi po piórze wynika, że stare teksty nas przerażają. Są zapisem naszej drogi, w pamięci urastają do rangi koszmarów, po które nie chcemy sięgnąć, bo uroiliśmy sobie, że to, co pisaliśmy kiedyś, jest dużo gorsze od tego, co tworzymy obecnie. W końcu rozwój jest naturalnym elementem drogi pisarza.
Gdy otrzymałam propozycję wznowienia tej antologii – wahałam się. Wahałam, czy jest dość dobra, by Ci – Drogi Czytelniku – ją zaproponować.
Niepotrzebnie. Powrót do „Trzech lat strachu” okazał się dla mnie fascynującą podróżą w czasie. Choć wyraźnie dostrzegam swój rozwój (na szczęście!), to nie deprecjonuje on wartości poprzednich tekstów. Teraz, po ponownej korekcie i redakcji (ale bez zmian fabularnych, bo zależało mi na wznowieniu jak najbliższemu oryginałowi) – mogę powiedzieć, że czuję dumę. Dumę z przebytej przeze mnie drogi, ale także tego, że nie publikowałam słabych tekstów.
Cieszę się, bo mogę zapewnić Ci czas z naprawdę interesującymi opowiadaniami.
W tej reedycji nie znajdziesz tylko dwóch tekstów, które pojawiły się w oryginalnym wydaniu „Trzech lat strachu”. Są to: „Cisza w eterze”, opowiadanie, które doczekało się późniejszych publikacji, między innymi na rynku zagranicznym i w formie audio oraz „Dusze w pudełku”, które także dostępne są w formie audio. Zamiast nich znajdziesz tu dwa opowiadania, które powstały w tych samych latach, ale nie doczekały się jeszcze publikacji. Na premierę pewnych tekstów pisarz czeka latami… Ale czuję jedno: czasem satysfakcja z publikacji jest warta tego czasu!
Nie jest prawdą, że pisarz pamięta wszystkie swoje teksty – wiele z nich mnie zaskoczyło. Czytając „Trzy lata strachu” czułam grozę, rozbawienie, dławiący strach i tak pożądane w horrorze katharsis. Mam nadzieję, że i Ty je poczujesz.
Z mrocznymi pozdrowieniami
Sylwia Błach
Poznań 20.11.2021Zła myśl
www.horrorreviews.pl z okazji akcji „Listopad miesiącem Brama Stokera” (14.11.2012)
www.exfabula.thetosters.pl (9.08.2013)
„Świetnie, ooo tak, a teraz uśmiechnij się!” – usłyszał, gdy kolejny błysk flesza odbił się setką kolorowych paciorków pod jego powiekami. Nieprzywykły do jaskrawego światła przez chwilę czuł, jakby miał zemdleć, choć wiedział, że w jego stanie to niemożliwe. Ludzie mdleją, gdy ich mózg jest niedotleniony. Jemu od dawna tlen nie był potrzebny do funkcjonowania.
Uśmiechnął się jak mu kazali. Obrócił o dziewięćdziesiąt stopni, lekko pochylił i wyciągnął rękę w stronę obiektywu. Fotograf cicho zapiał z zachwytu, a po chwili flesz ponownie błysnął.
„O tak, doskonale. A teraz obrót i mina, jakbyś mówił: będziesz dobrym obiadem, mała”. Zrobił co mu kazano, nim jeszcze słowa w pełni wypłynęły z ust fotografa.
Polecenia rozbrzmiewały jedno za drugim, a on wykonywał je z zabójczą perfekcją. Wdzięczył się w stronę aparatu, by po chwili wściekle pokazać nienaturalnie długie kły. Wyuzdanym ruchem oblizywał ząbki, a po sekundzie na nowo stawał się dżentelmenem, stojącym z lekko zadartą głową i czekającym na tajemniczą nieznajomą...
„Chwila! Chwila!” – rozhisteryzowany głos wizażystki odbił się echem od ścian studia i sprawił, że wszyscy zastygli w bezruchu. Dziewczyna podbiegła do modela ze szczotką do ubrań i zaczęła czyścić z brokatu idealnie skrojony garnitur. „Osypało się trochę z twarzy...” – powiedziała niepewnie, ważąc na języku każde słowo, jakby jednym niewłaściwym mogła zakończyć swoją karierę. Dopiero zaczynała pracę w mediach, ale wiedziała, że wizaż to jest to, co chce robić do końca życia – i że nie pozwoli, by jakaś zadufana gwiazda to zniszczyła.
Mógł śmiało wniknąć do jej psychiki, jednak nie musiał tego robić, by wiedzieć o czym myśli.
Widział, że się go boi, a jednocześnie go nienawidzi. Była tradycjonalistką, każdy jej nerwowy ruch udowadniał, że nie odpowiadało jej malowanie wampira. Bała się jego błyszczącej zielonkawej skóry, teraz ukrytej pod toną białego pudru i delikatnie połyskujących drobinek brokatu. Bała się jego czerwonych oczu, wypranych z koloru, skrytych jednak pod złotymi soczewkami. Bała się bestii, z którą miała do czynienia... Bestii, która tkwiła głęboko...
Czuł, że gdyby tylko zostali sam na sam, szczotka do ubrań w jej ręku z zadziwiającą łatwością przemieniłaby się w zabójczą broń, kołek wbijany prosto w jego martwe serce...
„No dalej, mała, bo czas nas pogania!” – zawołał fotograf, a dziewczyna wzdrygnęła się, nagle wyrwana z rozmyślań. Wykonała jeszcze jeden ruch szczotką i usunęła się z planu. A Gabriel na nowo wrócił do swej pracy. Obrót w lewo, uśmiech. Obrót w prawo, groźna mina. Ciągła rutyna wampira, który kilka lat temu podjął najlepszą (najgorszą?) decyzję w swoim życiu.
***
Kilka godzin później sesja była zakończona. I choć reflektory już dawno zgasły, to Gabriel nadal odczuwał piekącą biel pod powiekami.
Szedł w deszczu, ze spuszczoną głową, pełen nadziei, że dziś nikt go nie rozpozna. Do jego eleganckiego apartamentu z widokiem na całe miasto pozostało mu kilka kilometrów. Wiedział, że spokojnie mógłby wzbić się w powietrze nie wywołując tym najmniejszego zdziwienia, a mimo to wybrał spacer. Coś, jakaś niepokojąca myśl, która od wielu długich miesięcy kiełkowała w jego głowie, dziś rozkwitła w niej z pełną intensywnością. I choć bał się do niej przyznać, bał się ją wizualizować, to wiedział, że od tego podłego uczucia nie ucieknie. Myśl, ta brudna myśl o sensie istnienia, która prześladowała go od zawsze, teraz nabrała nowej mocy i nowego odcienia... Nie mógł się skupić, bał się swoich uczuć, próbując je od siebie odepchnąć, a jednocześnie tak bardzo ich pożądając.
Sytuacji nie poprawiał fakt, że od rana odczuwał nieodpartą potrzebę krwi...
Przypomniały mu się dzikie czasy, wcale nie tak odległe, a jednak jakby oddalone o lata świetlne od świata, w którym przyszło mu teraz żyć. Początek wieku dwudziestego.
Chodził na bale maskowe. Jego twarz skryta była pod delikatną przepaską, gdy z uwagą lustrował tancerzy i ich partnerki, w szumiących sukniach i ściśniętych gorsetami taliach. Uwielbiał uwodzić piękne damy, by potem z pasją rozrywać ich tętnice i chłeptać krew. Czasem zamiast oddawać się pięknu balu, bawił się w polowanie. To był jego najlepszy okres, jego świat. Wyprowadzał do lasu pięknego młodzieńca, chytrze wdzierając się do jego umysłu i oferując to, czego pragnął, kusząc go skarbami bądź rozkoszami. A gdy byli z dala od miasta, tam, gdzie nikt nie mógł ich usłyszeć – ukazywał mu swe prawdziwe oblicze. Zielonkawe oblicze trupa o gadzich oczach. Dotykał jego dłonią swej dłoni, zimnej i twardej jak marmur. A gdy chłopiec zaczynał uciekać, dawał mu kilka minut przewagi... I ruszał w dziką pogoń. Czerpał radość z wykrzykiwania za nim, że go dopadnie, z naśmiewania się z jego ciągłego potykania o gałęzie i oczu wypełnionych łzami strachu. Taka krew, krew doprawiona przerażeniem, była o wiele smaczniejsza. Serce pompowało ją szybciej, szybciej nawet niż u tych kobiet, które zanim zabił, doprowadzał zgrabnymi dłońmi do orgazmu.
Spijał krew swych ofiar niczym dzikie zwierzę – i czuł radość z tego porównania.
A teraz? Teraz w lodówce czekało na niego kilka saszetek z krwią „najwyższej jakości”, jak gwarantował producent. Ostatni hit – krew smakowa, doprawiana spermą, moczem, czym tylko by sobie życzył, napawała go obrzydzeniem. Skoro jednak ją produkowano, to znaczy, że był popyt. Wiedział zresztą, że tylko bogate wampiry mogą sobie pozwolić na kupowanie krwi... A bogacze mają dziwne upodobania.
Kilka lat temu miał okazję odwiedzić fabrykę krwi. Gdy stał się gwiazdą i ich stałym klientem, zaproponowano mu wycieczkę wraz z możliwością określenia preferencji smakowych. To, co tam zobaczył, zmroziło krew w jego żyłach. To było nieludzkie.
Gdy polował, był bestią. Tam, w fabryce, ujrzał rząd białych foteli, na których leżały nagie kobiety i mężczyźni z podłączonymi do ich ciał przezroczystymi rurkami. Krew pobierano od dawców, ludzi, którzy dobrowolnie się zgłosili do tej odrażającej roli.
KONIEC BEZPŁATNEGO FRAGMENTU
ZAPRASZAMY DO ZAKUPU PEŁNEJ WERSJI