- W empik go
Tututu odkrywa (nie)zwyczajność - ebook
Tututu odkrywa (nie)zwyczajność - ebook
Książkę nie zawsze łatwo ze sobą zabrać a kto ma czytnik ten wie, że jest on najlepszym przyjacielem podróży. Zabierz Tututu w podróż w każdy zakątek świata.
Właśnie wtedy, kiedy musisz zabrać ze sobą mniej niż więcej, z pomocą przychodzi Tututu. Proste odpowiedzi na trudne pytania to jej specjalność. No dobrze – czasem pomaga jej Dziadek i przyjaciel Bato. Kiedy się usamodzielnić? Skąd wiedzieć co się lubi naprawdę? Po co robić porządki w pokoju? Jedno kliknięcie dzieli Cię od całkiem niezwykłych przygód w zupełnie zwykłym świecie – zapraszamy!
Wiemy, że wiele osób ceni ebooki. Dlatego oferujemy też taką formę książki. Nie zapomnij zaznaczać inspirujących fragmentów! Miłej lektury!
Literaturę jeszcze piękniejszą miej zawsze przy sobie.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-957341-2-0 |
Rozmiar pliku: | 35 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdzieś wśród wzgórz i lasów istnieje pewna Dolina. Każdy, kto w niej mieszkał bądź ją odwiedził, widział ją i czuł po swojemu. Dla jednych była zupełnie niebieska – a byli to ci, którzy ciągle patrzyli w niebo, potykając się czasami, ale nie tracąc przy tym nic z jej niebieskości. Innym kojarzyła się z wodą – tym, którzy wciąż spędzali czas nad rzeką, wpatrując się w jej nurt, i tym, którzy w czasie deszczu wychodzili potańczyć i łapać krople na język. Znaleźli się też tacy, którzy najbardziej kochali wędrówki po lasach i po pagórkach, i między domami, kiedy mogli pozdrawiać sąsiadów. Dla takich była to Dolina wędrowna. Byli i ludzie, którzy uważali ją za Dolinę powrotów, bo tu stał ich dom, do którego wracali po długich podróżach. A dla niektórych była Doliną przemian, gdyż z okna ich sypialni widać było drzewo, które sami zasadzili, by rosło razem z nimi, a które o każdej porze roku wyglądało zupełnie inaczej. Nazwano ją więc po prostu Doliną – i każdy widział w tej nazwie coś bardzo szczególnego.
Znajduje się tam pewien Dom. Jego ściany są białe, a dach – czerwony. Wygląda podobnie do wielu innych domów w Dolinie i w wielu innych miejscach na świecie. W tym Domu z Mamą, Tatą, Babcią i Dziadkiem mieszka pewna rezolutna dziewczynka o imieniu Tututu. Zaraz obok białego Domu z czerwonym dachem, w którym mieszka dziewczynka, stoi drugi biały dom z czerwonym dachem. Ten dach jest trochę ciemniejszy a komin – większy. W tym domu mieszka pewien chłopiec z rodzicami i babcią. Chłopiec ten ma na imię Bato. Dziewczynka i chłopiec są więc sąsiadami, a ich domy dzieli jedynie niewysoki, biały, drewniany płot, który każdej wiosny jest malowany na nowo.
To wszystko mogłoby być zupełnie zwyczajne, ale przecież zwyczajność jest nadzwyczajna! I dlatego wszystko może być bardzo wyjątkowe: jak to w życiu!
***Poznajcie Tututu. Dziewczynka ta nie jest za mała, choć nie sięga żyrafie do ucha. A chciałaby, bo wtedy mogłaby poprosić o kawałek chmury, by zawsze, gdy przyjdzie jej na to ochota, wsiąść w nią jak w latający balon i szybować po niebie. Nie jest też za duża, choć nie mieści się w jaskółczym gnieździe, a bardzo by chciała, by jaskółcza mama nauczyła ją latać. Jest za to, jak na Tututu przystało, w sam raz na tyle, by bujać w obłokach!
Tututu jest podobna do wielu innych dziewczynek. Ma na przykład dwoje uszu. Trzeba je porządnie czyścić, można na nich zawiesić czereśnie i udawać czereśniowe drzewo, można dotknąć ich, gdy się oparzy w palce, i robić z nimi wszystko, co robi się z uszami. Pewnego dnia pomyślała, że gdyby była leniem i długo nie czyściła uszu, tak że całe zalepiłyby się brudem, to mogłaby udawać, że ktoś odebrał jej głos i słuch. Wówczas każdemu pokazywałaby na migi, że głos odebrał jej jakiś indiański szaman i na przykład podarował wiatrowi. Każdy podmuch wiatru mówiłby wtedy głosem Tututu. To Tututu poruszałaby gałęziami drzew i pilnowała, by jesienią liście spadły, wirowały, a potem należycie ułożyły się w kopę, by zimą kupka śniegu z drzewa spadła na złośnika. A wiosną sprawiałaby, że wiatr rozwiewałby włosy i zasłaniał nimi usta, by ludzie, zamiast mówić, mogli patrzeć i marzyć.Tututu nosi wielki czerwony beret, znaleziony przez Prababcię na strychu. Beret podobno jest paryski, choć Tututu nie wie, co to znaczy. Ale to jeszcze lepiej, bo wtedy słowa mogą znaczyć wszystko! „Paryski” więc to „czerwo-ny z białym pomponem”. A po co jest biały pompon? Oczywiście po to, by – w zależności od nastroju – mieć na głowie śnieżkę, obłok albo gniazdo dla ślimaka. Białe można pobrudzić i zanieść Mamie do prania, i opowiedzieć mnóstwo historii o tym, jak to beret sam się pobrudził:
— A tylko na chwilkę spuściłam go z oczu! Ale to nie moja wina, że jest nieposłuszny. Nadal nie znalazłam sposobu, by nauczyć beret bycia posłusznym beretem. Ale ciągle nad tym pracuję — opowiadała z poważną miną Tututu, gdy Mama patrzyła na brudne nakrycie głowy.
Skoro już mowa o głowie Tututu, to nie można pominąć historii jej fryzury. Tututu miała piękne, wcale nie krótkie włosy. Marzyła jednak, by mieć jeszcze dłuższe, dłuższe niż ktokolwiek inny! Wtedy wdrapie się na księżyc i opuści je
w dół, żeby Dziadek i Bato mogli do niej dołączyć. Bo oni dwaj, tak jak Tututu, zawsze marzyli, by usiąść na księżycu i z bliska zobaczyć gwiazdy, a jedną z nich złapać na lasso. Tututu martwiła się bardzo, że jej włosy nigdy nie urosną aż tyle, ile by tego pragnęła, a już na pewno nie na tyle szybko. Ale co dwie głowy, to nie jedna! Razem z Bato wpadli więc na pomysł, który wówczas uważali za wyśmienity.
Bato powiedział, że przecież na wzrost nie ma nic lepszego niż żyzna ziemia i regularne podlewanie. Tak więc zastosowali codzienną kurację: posypywali zacną głowę Tututu ziemią z ogródka i podlewali deszczówką z konewki. Niestety, efektów za wiele nie było – poza tym, że Tututu wracała codziennie do Domu w upaćkanej ziemią sukience.
Postanowili zatem kurację udoskonalić. Bato wykopał w ogródku, pomiędzy grządkami z marchwią i pietruszką, dołek, przy którym dziewczynka się położyła, a do którego Bato włożył jej włosy. Następnie zasypał je i podlał. Niestety, Tututu wierciła się i nudziła, mimo że Bato próbował zaciekawić ją opowieściami wymyślanymi naprędce.
Stwierdzili więc oboje, że plan był doskonały, ale trzeba wymyślić doskonalszy. I tak oto Bato odszedł i wrócił za chwilę z nożycami ogrodowymi, którymi obciął włosy Tututu. Zasadzili je pomiędzy marchwią i pietruszką, po czym sowicie podlali. A Tututu wróciła do Domu wyjątkowo zadowolona zarówno ze znakomitości wspólnego pomysłu, jak i z perspektywy posiadania pięknych, długich włosów. Jedynie Rodzice i Babcia z Dziadkiem, gdy zobaczyli postrzępione resztki czupryny, które nawet nie sięgały ramion dziewczynki, zamarli. Chcieli coś powiedzieć, ale to bardzo trudne, gdy się zaniemówi! Tututu jednak dumnie kroczyła po schodach do swojego pokoju. Nie mogła doczekać się poranka.Gdy tylko się zbudziła, pobiegła do ogródka Bato. Chłopiec już czekał na miejscu, a Tututu z daleka widziała, że nie ma najweselszej miny. Niestety, na grządce ani śladu kiełkujących pięknych włosów. Ale przecież nie wszystko dzieje się z dnia na dzień – pocieszali się wzajemnie. Jednak przez kolejne dni także nic się nie zmieniało, mimo że o zasadzone włosy dbali bardziej niż o cokolwiek innego w tym ogrodzie. Przyszło im na myśl, że może puściły korzenie i rosną w głąb ziemi zamiast do góry. Wystraszeni tą myślą, szybko zaczęli odkopywać swoją sadzonkę. Miny im jednak zrzedły, bo włosy nie urosły w żadną stronę. I tak Tututu musiała polubić swoją nową fryzurę, do której już się nawet przyzwyczaiła, i obmyślić inny plan, jak znaleźć się na księżycu i zabrać tam Dziadka i Bato. I nad tym pomysłem główkuje nadal. Ale wszyscy są pewni, że kiedyś jej się uda.
Tututu, jak większość z nas, ma swoje ulubione ubranie. Jest to sukienka, której – gdyby nie nalegania Mamy – nigdy by nie zdejmowała. Sukienka jest niebieska i ma biały kołnierzyk, i są to kolory idealne, bo Tututu nie może się zdecydować, czy chce zostać policjantem, marynarzem, aniołem czy lekarzem. Pomyślała więc, że niebieska sukienka z białym kołnierzykiem będzie w sam raz. Gdyby przypadkiem zechciała zostać strażakiem, zawsze w zanadrzu ma