Twarze 1863 - ebook
Twarze 1863 - ebook
Władysław Terlecki jest zaliczany do grona najważniejszych polskich twórców literatury XX wieku. W swoich książkach rozważał problemy kluczowe dla indywidualnej egzystencji człowieka i życia społecznego. Szczególnie istotne były dla niego zagadnienia wolności i zniewolenia oraz różnorodność, intensywność i zmienność relacji międzyludzkich. Terlecki tworzył oryginalny świat literacki charakteryzujący się obsesyjną powtarzalnością typów bohaterów, sytuacji fabularnych, konfliktów dramatycznych. Stawiał protagonistów w sytuacji wyboru pomiędzy zdradą a lojalnością, wyborem pragmatycznym a wiernością abstrakcyjnym ideom. Terlecki w sposób oryginalny wykorzystywał konwencje powieści kryminalnej, romansu, powiastki filozoficznej. W warstwie fabularnej wielokrotnie powtarzały się sytuacje przesłuchania, rozpoznawania i uświadomienia winy, lokowania jej źródeł w błędnych decyzjach podjętych w przeszłości, dążenia do ekspiacji za zaniechania i czyny popełnione. Terlecki stworzył swoistą odmianę powieści rozrachunkowej, której racją bytu uczynił temat śledztwa prowadzonego w celu „odkrycia i wyjaśnienia przyczyn klęski ponoszonej przez współczesność, przez zniewoloną zbiorowość i zdeterminowaną jej rytuałami jednostkę”.
Najnowsze wydanie „Twarzy 1863” jest pierwszą edycją cyklu prozatorskiego o powstaniu styczniowym obejmującą wszystkie jego części. „Spisek”, „Powrót z Carskiego Sioła”, „Dwie głowy ptaka”, „Rośnie las” i „Lament” po raz pierwszy ukazują się zgodnie z intencją Autora – w jednym tomie.
Spis treści
SPISEK
POWRÓT Z CARSKIEGO SIOŁA
Zamach
Powrót z Carskiego Sioła
Pożegnanie
Kapitulacja
Przerwa w podróży
Spowiedź
Spotkanie
Na Smolnej
Liść
DWIE GŁOWY PTAKA
ROŚNIE LAS
Przybysz
Drezno
Śledztwo
Wyspa
LAMENT
Pisarz poważny. Anna Jamrozek-Sowa
Przypisy
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66272-87-3 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
do drugiego wydania Twarzy 1863
Po wydaniu Drezna, nim opowiadanie to znalazło się w zbiorze zatytułowanym Twarze 1863, pewien życzliwy Czytelnik z Lublina przysłał autorowi list, w którym zacytował ręczny dopisek pierwszego właściciela dziewiętnastowiecznej encyklopedii, na jaki natknął się przy haśle: Miniszewski. Z dopisku tego wynikało, iż na wiadomość o zasztyletowaniu usłużnego dziennikarza rządowej prasy margrabia Wielopolski, na którego zlecenie – dodajmy – Miniszewski pisywał swoje artykuły, miał rzekomo oświadczyć: „Szkoda. Złamało się piórko. Trzeba zatemperować nowe”. Margrabia Wielopolski jest postacią często pojawiającą się w różnych zresztą sytuacjach na kartach tej książki. Autor przyznaje, że postać ta fascynowała go od dawna i że nie sprostał dotąd przyjętemu kiedyś założeniu napisania książki, której byłby on postacią centralną. Czemu więc tej książki nie napisał? Czy dlatego, że Wielopolski stał się bankrutem politycznym? Czy też dlatego, że zbankrutować musiała koncepcja polityczna niezależnie od tego, kto był jej rzecznikiem? Oto węzłowe pytania, za którymi kryją się dylematy dotyczące sytuacji współczesnego również Czytelnika tej książki. Czy może stało się tak z powodu niechęci, jaką wśród swych biografów – obok niezaprzeczalnego podziwu – budzi ów mąż stanu sprzed stu z górą lat? Z czego ta niechęć wynika? – powtórzmy. Przecież nie z cech charakteru. Scena – nawet jeśli wymyślona, to przecież na swój sposób prawdziwa – z margrabią dywagującym po śmierci dziennikarskiego sługi – wiele z tych cech ilustruje. Ale to raczej powód do fascynacji.
Osobowość Wielopolskiego stanowi z pewnością dostateczną przynętę, aby pokusić się o opowiadanie bardzo doprawdy dramatycznych losów tego człowieka. A zatem jednak racje polityczne. Tak, to właśnie sfera poglądów politycznych budzi taką niechęć. Spytajmy: czy margrabia Wielopolski chciał być niewolnikiem? Nie ma, niestety, odpowiedzi na podobne pytania. Czy jego koncepcje były akceptacją niewoli? No cóż, były. Były z pewnością. Niewoli oświeconej, w granicach rozumnego prawa. Były przyjęciem kategorycznego poddaństwa. Poddaństwa władzy zaborczej, poddaństwa wobec istniejących struktur społecznych, zgody wreszcie na wygodne – jeśli to tylko możliwe – urządzenie życia w niewoli. Może więc dlatego nie starczyło autorowi sił, aby książkę, której bohaterem byłby ów polityk, dziś napisać.
Czytelnik spotka w tej książce również inne postacie historyczne. Romuald Traugutt, stający na czele przegranego powstania, Aleksander Waszkowski, załamujący się w perfidnym śledztwie, jakiemu zostaje poddany w Cytadeli Warszawskiej, Stefan Bobrowski, ginący w sprowokowanym przez przeciwników politycznych pojedynku. Pojawiają się i inni. Być może należałoby przedstawić zaraz na wstępie zwięzłe polityczne życiorysy wszystkich tych osób. Jeśli jednak autor – mimo rad, których mu udzielono – nie skorzystał z tego pomysłu, to dlatego, by Czytelnika, którego dramaty wymienionych tu postaci zaciekawią, odesłać do innych źródeł. Książka ta bowiem jest zaledwie przypomnieniem historii, która się zdarzyła. Zawiera też prawdę o autorze, który nie chciał uczyć historii, ale usiłował odtworzyć niepokój, jaki ona budzi. Współczesnym „pozytywistom” na koniec warto przypomnieć, że nie ma żadnych odwołań do postaw, które historia ujawniła. Ponieważ odmienna jest rzeczywistość, w której przyszło nam żyć i pracować. A także dlatego, że zasadniczo odmienna stała się perspektywa historyczna. Patrzenie zaś w przyszłość tak, jak widzieli ją poprzednicy dzisiejszych zwolenników pozytywistycznych idei, jest widzeniem umarłego czasu. Jeśli miary tego czasu chcą odnosić do przyszłości, to przypominać będą ślepców, którzy przywołane z historii obrazy biorą za wizerunek jutra.
Władysław Terlecki, maj 1982