- W empik go
Twórca religii Iranu Zaratusztra i jego nauka - ebook
Twórca religii Iranu Zaratusztra i jego nauka - ebook
Zaratusztra – Kapłan, Prorok i Twórca Monoteizmu. Poznaj fascynującą historię Zaratusztry, perskiego kapłana, proroka i reformatora religijnego, który ogłosił jedną z najstarszych monoteistycznych (inni twierdzą, że dualistycznych) religii na świecie – zaratusztrianizm. W wieku 30 lat Zaratusztra doświadczył wizji, w której pojawiła się jaśniejąca istota imieniem Wohu Manah (Dobra Myśl). Ta boska postać wprowadziła go przed oblicze Ahura Mazdy (Pana Dobra), który objawił mu zasady nowej religii. Mimo początkowego braku akceptacji wśród rodaków, Zaratusztra znalazł schronienie w królestwie Chorezmu, gdzie zyskał wsparcie króla Wisztaspy. Dzięki wsparciu króla, zaratusztrianizm stał się dominującą religią, a jego wpływy rozciągnęły się na tereny dzisiejszego północnego Iranu, Turkmenistanu i części Kirgistanu. Zaratusztra, oprócz szerzenia nowej wiary, poślubił córkę najważniejszego doradcy króla, Dżamaspy, zyskując tym samym potężnego sprzymierzeńca i przyjaciela. Odkryj, jak Zaratusztra zreformował religię i obyczaje, wprowadzając zasady, które odmieniły życie ludzi na przestrzeni wieków. Ta książka autorstwa Pawła Hulka-Laskowskiego „Twórca religii Iranu Zaratusztra i jego nauka” to nie tylko historia proroka, ale także wnikliwe spojrzenie na rozwój jednej z kluczowych religii starożytnego świata.
Spis treści
I. Iran i Irańczycy II. Religia Irańczyków przed Zaratustrą III. Reformacja religijna i społeczno-obyczajowa Zaratusztry IV. Zaratusztra V. Awesta VI. Ahura Mazda i Angro Mainyu VII. Kult VIII. Rytuały, oczyszczanie i obyczaje IX. Śmierć i życie pozagrobowe X. Rzeczy ostateczne. Koniec świata
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7639-618-7 |
Rozmiar pliku: | 136 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Trudno sobie wyobrazić jaskrawszą różnicę w organizacji duchowej dwóch spokrewnionych z sobą jak najbliżej ludów, niż ta, która w perspektywie historycznej przedstawia się oku badacza przy porównywaniu Indusów i Irańczyków. Badania nad zamierzchłą przeszłością obu tych, tak do siebie niepodobnych ludów wykazywały, że niegdyś zamieszkiwały one ten sam kraj, mówiły wspólnym językiem i wyznawały tę samą religję. Z biegiem czasu wszakże nastąpiło między niemi rozdwojenie tak zasadnicze, że dzisiaj wydaje nam się wprost niepodobieństwem, aby te dwa odnoża ludzkości mogły były wyrosnąć z tego samego pnia.
W biegunowo przeciwnych kierunkach potoczyły się fale ich dziejów i gdy historja Irańczyków przedstawia się nam jako olbrzymi tysiącletni dramat, życie Indusów grzęźnie w jakiejś rozpacznej bezdziejowości. Indus dość wcześnie grążyć się zaczął w rozmyślania nad istotą i celem bytu, oddał się jałowej spekulacji i rychło doszedł do wniosków pesymistycznych. Życie wydało mu się pasmem mąk i cierpień, rodzących się bezustannie z pragnień i pożądań człowieczych, postanowił więc nie pragnąć i nie pożądać, stargać wszystkie nici, wiążące jaźń ze światem zewnętrznym, i w kontemplacji samotnej znaleźć drogę wybawienia z błędnego koliska męczeńskiego istnienia. Pesymizm i asceza Buddy były ostatecznemi wnioskami z tych założeń zaprzecznych.
Inaczej myśleli i czuli Irańczycy. Ich pojawienie się na widowni dziejowej to szereg wiekopomnych czynów męstwa, odwagi i optymizmu. Jeśli Indus odwracał się od życia, dlatego że ono jest ciężkie i nieznośne, to Irańczyk właśnie w trudnościach istnienia znajdował bodziec do wysiłków, wierząc, że zło pokona i dopomoże dobru do zwycięstwa ostatecznego. Nietylko więc nie unikał przeszkód, nie schodził z drogi trudnościom, ale je rozmyślnie wyszukiwał, aby im stawić harde czoło. Stanąwszy twardo na nieurodzajnej i ubogiej ziemi Iranu, potrafili Irańczycy w przeciągu paru pokoleń rozszerzyć swoje panowanie na wszystkie stare państwa Azji zachodniej, wybiegając poza jej granice do Europy i Afryki. Ale zwycięstwami swemi nie upajali się nadmiernie i, panując nad licznemi ludami, nie przestawali panować nad sobą. Zostali wiernymi swojej twardej kolebce i nie wymienili jej na kraj żyzny i łagodny, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie ciężkie warunki bytu wychowały ich na władców świata.
Ciekawym i charakterystycznym dowodem tej ich świadomości jest ustęp końcowy IX-ej księgi Historji Herodota. Gdy Artembares uczynił zwycięskim Persom propozycję przeniesienia się z ich nieurodzajnej i ubogiej ojczyzny do kraju bogatego i piękniejszego, Persowie propozycję tę przyjęli i powtórzyli ją Cyrusowi, prawiąc: „Oto Zeus odjął Astjagesowi władzę zwierzchniczą i dał ją Persom, a przed wielu innymi mężami tobie, o Cyrusie. Gdy więc ziemia nasza mała jest i twarda, opuśćmy ją i osiądźmy na lepszej. Wszak dosyć jest krajów żyznych daleko i blizko. Jeśli zajmiemy jeden z nich, podniesiemy powagę swą wobec świata. Słuszna to zresztą, aby naród panujący tak uczynił. Bo kiedyż znajdziemy lepszą po temu sposobność, jeśli nie teraz, gdy nad tylu ludami i nad całą Azją władamy”.
„Słysząc to, nie zdziwił się Cyrus tej ich propozycji i rzekł, że mogą uczynić wedle swej woli, jednakże radzi im przygotować się na to, że z panów staną się niewolnikami, bo kraje łagodne rodzą zniewieściałych mężów. Ten sam kraj nie wydaje jednocześnie owoców wspaniałych i wojowników dzielnych. Wtedy poznali Persowie, że Cyrus miał słuszność i zarzucili swój zamiar. Woleli raczej zostać panami na ziemi nieurodzajnej, niż na najżyźniejszej równinie stać się niewolnikami”.
Z tych słów Herodota widać, że sami Persowie oceniali trafnie wpływ dodatni właściwości swego ubogiego kraju, z jego ostrym a zmiennym klimatem, na ich charakter.
Ciężkie warunki istnienia były dla Irańczyków niezrównaną szkołą dzielności fizycznej i hartu ducha. Ziemię, zamieszkaną przez nich, słusznie nazwano krajem ostrych przeciwieństw. Śnieżyste szczyty górskich olbrzymów spoglądają tam na gorejące piachy rozległych pustyń, wśród których rozściełają się oazami obszary ziemi rodzajnej. Po upalnem, suchem lecie, w ciągu którego nie brak ostrych zmian atmosferycznych, przychodzi ciężka, mroźna zima. Lud, który dobrowolnie zamieszkiwał taką niegościnną ziemię, musiał być i był rzeczywiście nad zwykłą miarę dzielny, odważnie, mężnie stawiał czoło wszelkim przypadłościom życia. Był to lud jakby stworzony i wychowany na władcę licznych ludów i pana olbrzymiego państwa, które uległo dopiero potędze Aleksandra Macedońskiego. Zwycięski Macedończyk uczynił r. 330 przed naszą erą koniec świetnemu panowaniu dynastji Achemenidów (od 630 do 330 prz. Chr.). Ale Persowie przetrwali tę klęskę. Państwo ich, okrojone przez najeźdźcę greckiego, zyskało na spoistości i umocnieniu wewnętrznem tyleż, ile straciło na rozległości terytorjalnej. Pod kilkudziesięcioletniem panowaniem Seleucydów zyskała Persja bardzo wiele dzięki wpływom kultury greckiej i nie przestała się snadź rozwijać pod późniejszem panowaniem partyjskich Arsacydów (od 250 przed Chr. do 226 po Chr.), bo, gdy zwycięscy Sasanidzi (226—651 po Chr.) zajęli ich miejsce, byli w możności zgotować Persom wspaniałe odrodzenie narodowe w państwie Nowoperskiem. W ciągu czterech przeszło stuleci istniało to państwo, rozwijając się kulturalnie, aż wreszcie w połowie VII-go stulecia uległo ostatecznie najeźdźczym Arabom muzułmańskim.
Potężny dramat tego wielkiego narodu aryjskiego skończył się wtedy pod względem politycznym, ale kultura perska, nauka i poezja żyły dalej pod obcemi formami, zapładniając ducha zwycięskich wyznawców Proroka.
Dzieje zewnętrzne Persów świadczą wymownie o ich charakterze, stateczności, męstwie, rozwadze i trzeźwym a praktycznym zmyśle. Nie byli oni narodem marzycieli, których życie upływałoby na jałowych spekulacjach, jak się to działo w sąsiednich Indjach. Zamiast indyjskiego pesymizmu i zniechęcenia do życia, widzimy tu nie tylko teoretyczny, lecz przede wszystkiem czynny optymizm, wiarę w owocność czynu i ukochanie pracy życiotwórczej. Te strony dodatnie ducha perskiego jaśnieją nietylko na kartach ich własnego piśmiennictwa, lecz znajdują potwierdzenie dobitne w pełnych zachwytu opisach pisarzy starożytnych. Odpowiednio do wysokiego wzrostu i mocnej budowy ciała, posiadali Persowie wielką dzielność fizyczną, rozwijaną bezustannie w walkach z przeciwnościami losu, energiczną wolę i wytrwałość godną podziwu. Gdy Indus czuł się ofiarą i biernym uczniem ciężkiego życia, Irańczyk wychował się na pana i mistrza tego życia.
W niczem może nie zaznaczyły się te przymioty tak wyraziście, jak w ich religji, która dzisiaj liczy zaledwie około 90,000 wyznawców, mieszkających przeważnie w Indjach zachodnich, w Bombaju, a w naszych czasach zaczyna budzić coraz większe zainteresowanie i zasłużony podziw. Jak z życiem i religją Indusów kojarzy się nierozerwalnie imię wielkiego ascety i pesymisty, Buddy, tak z życiem i religją Persów wiąże się imię wielkiego optymisty i miłośnika pracy życiotwórczej, Zaratustry.II. Religja Irańczyków przed Zaratustrą.
O religji Irańczyków w czasach przedzaratustrowych nie posiadamy wiadomości bezpośrednich. Wiemy tylko, że religje tak doskonałe, jak czysta nauka Zaratustry, powstają drogą przeobrażeń twórczych na podstawach niższych wyobrażeń religijnych. Pośrednio z tekstów świętych ksiąg perskich dowiadujemy się, że religją Irańczyków, poprzedzającą naukę Zaratustry, był naturalizm, t. j. cześć oddawana uosobieniom sił przyrody.
Jak wszystkie księgi święte różnych ludów, tak i perskie ulegały z biegiem czasu dopełnieniom, redakcjom i pewnym modyfikacjom tekstów, i dlatego, chociaż nauka Zaratustry ma pozory monoteizmu, pojmowanego dualistycznie tylko pod względem etycznym, to jednak w tekstach świętych, obok wezwań Boga jedynego i najwyższego, spotykamy się z wezwaniami ciał niebieskich i żywiołów. Tak np. w jednym z hymnów liturgicznych po inwokacji jedynego Boga, czytamy w dalszym ciągu: „Składam ofiarę gwiazdom, tworom świętego Ducha, Tisztrji (Syrjuszowi), gwieździe jasnej i wspaniałej, księżycowi, posiadającemu nasienie buhaja, i promiennemu słońcu z jego szybkiemi rumakami, oku Ormuzda; składam ofiarę duchom-stróżom sprawiedliwych i tobie, ogniu, synu Mazdy, wraz z każdym innym ogniem; dobrym wodom i każdej wodzie, przez Boga stworzonej, jak również każdej, przez Boga stworzonej roślinie”.
Taką mieszaninę pojęć zrozumiemy łatwo, gdy sobie uświadomimy, że wyobrażenia twórców religji ulegają niemal zawsze spaczeniom, gdy się dostają w masy niedość przygotowane pod względem umysłowym i obyczajowym do ich przyjęcia i przyswojenia. Konserwatyzm mas wierzących niełatwo się wyzbywa wierzeń dawnych na rzecz nowych, choćby te nowe były doskonalsze i szczytniejsze, albo właśnie dlatego, że są one zbyt niedostępne dla umysłów prostaczych przez swoją abstrakcyjność lub subtelność moralną.
W świętych pismach Persów widzimy tedy coś w rodzaju pokładów geologicznych: starsze pokłady przezierają tu i owdzie z pod formacji nowszych. Trzeba tu pewnej orjentacji krytycznej, aby odróżnić czystą naukę Zaratustry od naleciałości późniejszych, spaczeń myśli Proroka, zgrubień subtelności pojęciowych, a nadewszystko powrotu wskrzeszonych przeżytków.
Już wyżej nadmieniliśmy o blizkiem pokrewieństwie Irańczyków i Indusów. Pokrewieństwo to było tak blizkie, iż najznakomitsi znawcy przedmiotu, na podstawie dociekań religijno-porównawczych i filologicznych, nie wahają się głosić, że oba te ludy były niegdyś ludem jednym. Gdzie i kiedy lud ten mieszkał, oraz kiedy i z jakich powodów się rozdwoił, tego dzisiaj ustalić niepodobna, natomiast pewnem jest, że w zaraniu swego istnienia miał on wspólną religję. Według wyobrażeń tej jego pierwotnej religji, cały świat był zaludniony istotami niewidzialnymi, które wywierały wpływ na życie i losy ludzi i nazywały się dewami i ahurami. Czy więc lud ten rozdwoił się skutkiem rozdwojenia religijnego, czy też rozdwojenie religijne było następstwem rozejścia się, dość, że Persowie w ahurach czcili nadal duchy dobre, widząc w dewach duchy złe; a Indusi przeciwnie, duchy dobre nazywali dewami, ahury (asury) zaś uważali za duchy wrogie. Wobec stwierdzonego ponad wszelką wątpliwość blizkiego pokrewieństwa między Irańczykami a Indusami, oraz wobec dokładniejszej znajomości religji pierwotnej tych ostatnich, możemy śmiało twierdzić, że religja Irańczyków w czasach przedzaratustrowych nie różniła się zasadniczo od wierzeń pierwotnych Indoeuropejczyków wogóle i że dualizm etyczny Zaratustry miał poprzednika w staroaryjskim dualizmie mitycznym. Dualizm taki występuje zresztą w mniej lub więcej ostrej formie we wszystkich religjach pierwotnych. Już na najniższym stopniu rozwoju umysłowego odróżnia człowiek rzeczy pożyteczne od szkodliwych, a ponieważ, dzięki naiwności swojego na świat poglądu, antropopatyzuje wszystkie otaczające go przedmioty, w rzeczach więc pożytecznych widzi istoty dobre i oddaje im cześć, jako spłatę należną długu wdzięczności, rzeczy zaś szkodliwe wydają mu się istotami złemi, których złośliwości należy zapobiegać przez składanie im ofiar i oddawanie czci religijnej.
W kraju takim, jak Iran, gdzie nie było rzek, zraszających ziemię, gdzie w ciągu długich i ostrych zim ogień musiał być uważany za żywioł szczególnie przyjazny, oba żywioły: ogień i woda, odgrywały w wyobraźni ludu niezawodnie rolę bardzo ważną. To samo trzeba powiedzieć o ziemi-karmicielce, roślinach pożytecznych i zwierzętach domowych. W kraju ubogim i nieurodzajnym roślina i zwierzę domowe z natury rzeczy cieszą się większym szacunkiem, niż w kraju żyznym i obfitującym we wszystkie potrzeby życia codziennego. Dowody szacunku tego mamy jeszcze i w religji Zaratustry, której pisma święte pełne są czci dla ziemi, wody i ognia przedewszystkiem, a Boga najwyższego nazywają „Panem Zakonu i krowy”. Wyrażenia takie, jak: „dusza krowy”, „stwórca krowy” są dawnemi wyobrażeniami mitologicznemi, które przedostały się nawet do pism świętych, przypisywanych bezpośrednio Zaratustrze. Krowę i psa uważali Irańczycy za świętości, wierząc, że zwierzęta te rozporządzają siłami nadnaturalnemi.
Zdaje się, że uwzględniwszy warunki geograficzno-klimatyczne Iranu, możemy śmiało przypuścić, że religja Irańczyków przed Zaratustrą nie różniła się zasadniczo od religji naturalistycznych innych ludów pierwotnych. W wyżej przytoczonej inwokacji widzieliśmy, że Irańczyk wzywał nietylko gwiazdy, księżyc i słońce, lecz i duchy-stróże sprawiedliwych sprawiedliwych. Mamy tu więc do czynienia z przeżytkiem animistycznym, czyli z wiarą w obcowanie niewidzialne duchów opiekuńczych zmarłych przodków, mówiąc po naszemu „dziadów”, z żywymi potomkami. Wiara ta rozpowszechniona jest po całym świecie, a w ludzie naszym żyje dotąd, jako zjawisko szczątkowe dawnych wierzeń pogańskich, pomimo tysiącoletniej tradycji chrześcijańskiej, jak żyje zresztą u Czechów, u Słowian wschodnich, a zwłaszcza południowych. Dawni Irańczycy zaludniali tedy przyrodę — jak i inne ludy pierwotne — duchami niewidzialnymi, z których jedne uważali za dobre, t. j. przyjazne, inne za złe, czyli wrogie ludziom.
W świetle chronologji krytycznej dostrzeżemy z łatwością, że niektóre części pism świętych Persów są tylko luźno związane z imieniem Zaratustry i że naturalizm perski jeszcze na długo przed jego wystąpieniem zaczął się przekształcać w religję wyższą, zaś Zaratustra przyśpieszył ten proces przeobrażeniowy w sposób potężny, nadając całej religji piętno swojego genjuszu oraz imię swoje. Z najważniejszych części tekstów świętych wynika nad wszelką wątpliwość jasno, że religja, związana z imieniem Zaratustry, rodziła się na rozgraniczu między życiem koczowniczem a osiadłem. Otóż gdy część ludu osiadała, biorąc w ten sposób pewne części ziemi w trwałe posiadanie, inna koczowała w dalszym ciągu i, nie uznając prawa trwałej własności, dopuszczała się napaści i rabunku. Osiedli rolnicy i spokojni hodowcy bydła widzieli, zgodnie ze sposobem swego myślenia, w takich napaściach swoich sąsiadów i braci dzieło złych duchów, sprzymierzonych z równie złymi ludźmi, dla zniszczenia ich poczynania pokojowego i uniemożliwienia nowych form bytowania, które z koniecznością kojarzyły się z nowopowstającemi i doskonalszemi pojęciami religijnemi.
Wzruszający jest widok tego kiełkującego życia kulturalnego, w którem rolnik bronić musi nietylko owoców swojej pracy, ale i samejże możności zdobywania chleba powszedniego pracą na roli. Legenda perska w arcyludzki sposób przedstawia ucisk tych pjonierów cywilizacji i ich tęskne rozglądanie się za obrońcą na ziemi i na niebie. Coraz głośniej rozbrzmiewają skargi uciśnionych, aż wreszcie powstaje dla nich obrońca ziemski w osobie króla Wisztaspy, który prawdopodobnie wtedy właśnie zbudował swą władzę królewską na obronie spokojnych rolników. Z nim zaś połączył się kapłan Zaratustra, który przeciwko złym duchom, sprawcom niszczycielskich zajazdów, po raz pierwszy wezwał najpotężniejszej opieki niebieskiej: jasnego, jedynego i najpotężniejszego Boga, Ahura Mazdy.
Tak więc praca kulturalna, szczególnie zaś rolnictwo, skojarzyło się w samem zaraniu powstania religji Zaratustry z wiarą w najwyższego Boga, Ahura Mazdę, a rozmnażanie dóbr kulturalnych pracą wytrwałą stało się kultem w ścisłem znaczeniu tego słowa, czynnością religijną i świętą. Religja ta obowiązywała jednocześnie wszystkich swoich wyznawców do krzewienia dobra i tępienia wszelkiego zła w jakiejkolwiek postaci. Wierzenia pierwotne w duchy, pod których osłoną dokonywali przeciwnicy nowych form bytowania swoich napadów niszczycielskich, musiały upaść, i objawiciel woli jasnego Ahura Mazdy, Zaratustra, znalazł wdzięczne pole do szerzenia nowej, doskonalszej religji.III. Reformacja religijna i społeczno-obyczajowa Zaratustry.
Przedzaratustrowej religji Persów odpowiadały bardzo pierwotne stosunki społeczne i obyczajowe, i reformacja Zaratustry nabiera w dziejach starożytnego Iranu dlatego tak olbrzymiego znaczenia, że razem z nową, wyższą religją daje jej wyznawcom nowe i doskonalsze formy życia. Jakie stosunki społeczne panowały w Iranie przed przyjęciem mazdeizmu, o tem poucza nas pośrednio „wyznanie wiary“ zwolenników Zaratustry. Wyznanie to przechowało się w jednej ze starszych części księgi świętej Persów, Awesty, a ponieważ jest ono ogromnie pouczające, warto poświęcić mu trochę uwagi. Zdaje się, że każdy Irańczyk, porzucający niższych bogów przyrodzonych i życie koczownicze dla najwyższego i wszechmądrego Boga, Ahura Mazdy, i życia osiadłego, składał to wyznanie wiary, będące jednocześnie uroczystem wyrzeczeniem się łączności z dawnemi, za fałszywych uznanemi bogami i przysięgą na wierność względem jedynego i prawdziwego Boga, którego głosił Zaratustra.
„Wyrzekam się być nadal czcicielem dewów — brzmi początek tego wyznania — i oświadczam, żem jest czcicielem Mazdy, zaratustryjczykiem, wrogiem dewów, prorokiem Pana, chwalcą i czcicielem nieśmiertelnych Świętych. Panu mądrości przyrzekam wszystko dobre; jemu, dobremu, dobrotliwemu, sprawiedliwemu, wspaniałemu, jasnemu, obiecuję wszystko najlepsze, od niego bowiem pochodzi krowa i zakon, jego są dziełem światła niebieskie, z których wypływa wszelka szczęśliwość. Dobrą, świętą Armaiti (pokorę) wybieram sobie, aby ze mną była. Wyprzysięgam się kradzieży i rabunku bydła, plądrowania i niszczenia wsi, zamieszkałych przez czcicieli Mazdy.
„Przyrzekam, że posiadaczom domostw nie będę przeszkadzał w używaniu swobody, aby mogli spokojnie mieszkać na ziemi ze swemi stadami. Z czcią i drżeniem przysięgam Aszy (zakonowi) na święconą wodę, co następuje: nie dopuszczę się odtąd plądrowania i niszczenia wsi wyznawców Mazdy, nie będę nastawał na ich życie i mienie.
„Wyrzekam się wspólności ze złymi, niegodziwymi, zło czyniącymi, prawo gwałcącymi dewami, pełnemi fałszu, zepsucia, niegodziwości; zrywam z dewami i z ich zwolennikami: czarownikami i zwolennikami czarowników, z każdym złym, kimkolwiek on jest, zrywam w myślach, w słowach, w uczynkach..”.
Już sam fakt, że nowy wyznawca Ahura Mazdy wyrzeka się uroczyście kradzieży i rabunku bydła, oraz plądrowania i niszczenia wsi, zamieszkałych przez współwyznawców, poucza nas, na jak nizkim poziomie rozwoju kulturalnego stali Irańczycy przed reformacją Zaratustry. Kradzieże, rabunki, plądrowanie i niszczenie dobytku musiały być zjawiskami dość powszechnemi, niejako smutną regułą, z której wyłamywał się wyznawca nowego Boga. Przejście ze stanu koczowniczej anarchji i wojny wszystkich przeciw wszystkim, do stanu kultury osiadłej i pracy na roli, odbyło się tu pod opieką Mazdy, Pana mądrości; jednocześnie zaś przyczynę wszelkiego zła dawniejszego bezładnego i nieuporządkowanego życia zaczęto widzieć w dawnych bogach pełnych fałszu i podstępu. Rzecz prosta, że nowa religja i nowe formy życia zapanowały nad Iranem nie bez walki; starcia zwolenników nowego życia z jego zachowawczymi przeciwnikami musiały wywołać w umysłach Persów, zgodnie ze sposobem ich myślenia, wyobrażenie walki bogów. Wyobrażenie to ze wszystkiemi wnioskami następczemi pogłębiało przepaść pojęciową między dobrem a złem i zmuszało człowieka do czynnego udziału w walce po jednej lub drugiej stronie. Otóż stronnicy nowego, doskonalszego sposobu bytowania grupują się pod sztandarem jedynego, wszechmądrego i wszechmocnego Boga, którego prorok wiedzie ich nowemi drogami do jaśniejszych celów. Według ich wyobrażeń, Bóg ten jest nietylko inicjatorem i nauczycielem lepszego życia, ale i najpotężniejszym jego obrońcą. Wyrzekając się dawnych bóstw przyrodzonych, zaratustryjczycy przechodzą na stronę najwyższego i najlepszego Pana, który stworzył krowę i dał zakon, jak o nim mówi święta księga Persów. Przyrzekają mu też ze swej strony wszystko najlepsze.
Gdybyśmy do sądzenia o reformacji Zaratustry posiadali wyłącznie źródła perskie, moglibyśmy się zachwycać pięknemi nakazami moralnemi, nie wiedząc oczywiście, o ile one znalazły praktyczne zastosowanie w życiu. Na szczęście pisarze greccy, współcześni Persom, w opisach swoich stwierdzają, że przykazania moralne Zaratustry były przez nich przestrzegane gorliwie, z czego widzimy, jak ta piękna religja, narodzona z nowych potrzeb mężniejącego ducha szlachetnych Arjów, odpowiadała tym potrzebom. Nietylko że wskazywała szczytny ideał, ale jeszcze dawała doskonałe środki do osiągnięcia tego ideału.
Zanim zajmiemy się z kolei wielką postacią reformatora i jego księgą świętą, przyjrzyjmy się jego dziełu, jak się nam ono przedstawia na tle koczującej gromady, którą on ukształcił na obraz i podobieństwo swego ducha, obyczajowo i społecznie.
Po przyjęciu przez Irańczyków mazdeizmu dawni ich bogowie bywają przez nich nazywani bóstwami fałszu, kłamstwa i podstępu. Z tego należałoby wnosić, że lud, który, przyjąwszy nową religię, z takiem obrzydzeniem odwracał się od dawnych bogów fałszywych i nieprawdziwych, był gorliwym czcicielem prawdy w każdej postaci. I rzeczywiście, wniosek ten znajduje zupełne potwierdzenie. Już starożytni Grecy z uznaniem podnosili prawdomówność Persów. Herodot (I, 136—137) opowiada, że czego Persom robić nie wolno, o tem nie wolno im też mówić. Za największą hańbę uchodzi u nich kłamstwo, a następnie robienie długów, a to dla różnych powodów, szczególniej zaś dlatego, że według ich mniemania musi kłamać ten, kto się zadłuża. Synowie Persów byli wychowywani od 5 do 20 roku życia tylko w trzech rzeczach, w jeździe konnej, strzelaniu z łuku i w mówieniu prawdy. Za pierwszy z pięciu grzechów śmiertelnych uważa Awesta obmawianie bliźniego w celu obniżenia jego wartości i wyrządzenia mu szkody.
Obok prawdomówności odznaczali się Persowie wysokiem poczuciem sprawiedliwości. I tu nie chodzi o jakąś piękną teorję, która mogłaby być bez znaczenia dla życia praktycznego, lecz właśnie o ścisłe dbanie, aby się sprawiedliwości nigdy i w niczem ujma nie działa. Wymownym przykładem, jak wysoko cenili Persowie sprawiedliwość, jest znane opowiadanie o Kambyzesie, który niesprawiedliwego sędziego kazał obedrzeć ze skóry i na powleczonym nią stołku posadził syna tegoż sędziego, jako następcę w urzędzie. Czyn Kambyzesa jest po wschodniemu brutalny, a jako hołd, oddany sprawiedliwości, jest niesprawiedliwy, ale bądź co bądź jest on wyrazem fanatycznej czci dla pojęcia sprawiedliwości. Herodot z uznaniem podnosi obyczaj Persów, zabraniający każdemu, nawet królowi, zgładzić człowieka za przewinienia. Nawet ze sługą swoim musi się Pers obchodzić łagodnie, a w razie jakiejś winy może go ukarać dopiero po gruntownej rozwadze, gdy się okaże, że win jego jest więcej, niż zasług.
Ale Persowie byli nietylko sprawiedliwi, lecz i miłosierni, przyczem miłosierdzie rozciągali nietylko na ludzi, lecz i na zwierzęta. Jeśli za jedno z najpiękniejszych opowiadań ewangelji słusznie uchodzi sąd Jezusa nad jawnogrzesznicą, to Awesta posiada piękny odpowiednik do tego opowiadania ewangelji. Zaratustra zobowiązuje wyznawców swej nauki do miłosierdzia i wyrozumiałości względem dziewczyny, która wykroczyła przeciw surowym nakazom czystości obyczajów, iżby nieszczęśliwa do grzechu popełnionego nie dodała nowego, podnosząc w rozpaczy rękę na życie własne lub dziecka. Bardzo często spotykamy się w Aweście z zapewnieniem, że królestwo Boże jest dla tych, którzy są miłosierni, zaś synami fałszu nazywani są ci, którzy proszącym odmawiają jałmużny. Godnem najwyższej uwagi jest też to, że złe pielęgnowanie psa grozi winowajcy skutkami grzechu śmiertelnego. Gdy ktoś rzuci psu niepotłuczone kości lub poda mu gorące pożywienie, tak, iż pies uszkodzi sobie zęby lub skaleczy gardło, albo wreszcie poparzy sobie pysk, wtedy winny krzywdy zwierzęcia dopuścił się grzechu śmiertelnego.
Czystość obowiązywała Persów nietylko w rzeczach rytualnych, lecz w życiu codziennem wogóle, a czystości obyczajów przestrzegano żarliwie. Największą udręką i przykrością dla Ahura Mazdy jest według świętej księgi Persów djablica nieczystości, mieszająca z sobą bałwochwalców i wiernych, grzeszników i czystych. Rzecz prosta, że dla prostytucji świątynnej, tak powszechnej u ludów starożytnych, w religji Zaratustry nie mogło być miejsca. Dopiero razem z wpływami semickiemi pojawiają się w Iranie zachodnim kapłanki bogini Anahity, które zapewne nie przejmowały się zbytnio nakazami życia surowego i czystego. Prócz ścisłego przestrzegania czystości obyczajów w życiu rodzinnem, dbano też o to, aby i poza rodziną obyczajność nie była na szwank narażoną. Wszelkie wykroczenia przeciw obyczajności, szczególniej zaś przeciw naturze, były karane z bezprzykładną surowością. Ideał czystości etycznej był wzniosłym celem, do którego winien był dążyć bezustannie każdy wyznawca Mazdy; chodziło zaś nietylko o czyn moralnie nienaganny, lecz także o dobre słowa i dobre myśli.
Nad wiernością w dotrzymywaniu umów i przyrzeczeń nietylko swym współwyznawcom, lecz i obcym, czuwał bóg Mitra, a wiarołomstwo uchodziło w mazdeizmie za rzecz stokroć gorszą od kacerstwa. Oczywiście historyk mógłby zauważyć, że polityka starożytnych Persów w stosunkach z sąsiadami niezawsze kierowała się nakazem dotrzymywania wierności, ale zarzut ten stałby się ważkim dopiero wtedy, gdyby się udało dowieść, że dyplomaci dzisiejszych państw chrześcijańskich dotrzymują kiedykolwiek i komukolwiek wierności, gdy złamać wiarę można bezkarnie, lub nawet z korzyścią.
Natomiast możemy twierdzić z całą pewnością, że w żadnej bodaj religji nakaz pracowitości nie był powtarzany z takim naciskiem, jak w mazdeizmie i dodać trzeba, że nakaz ten przestrzegano z bezprzykładną gorliwością. Ubóstwo i nędza, spowodowane przez opieszałość i lenistwo, uchodziły za hańbę i karę zasłużoną. Praca, pomnażająca dobra kulturalne i tępiąca nędzę, uchodzi w mazdeizmie za rzecz równą świętym obrzędom i posiada znaczenie chwały oddawanej bezustannie jasnemu Bogu, nie usty, lecz czynami. Człowiek leniwy, nie miłujący pracy, jest wrogiem Mazdy i stronnikiem ciemnego Ahrimana. Praca jest osobistym, czynnym udziałem wiernego w walce, która toczy się między Ahura Mazdą a Ahrimanem; wyniki pracy owocnej to widome dowody zwycięstwa, odniesionego nad złemi duchami. Lenistwo i próżniactwo uważa Awesta za cechy biernych stronników Ahrimana; próżniacy, nie biorąc udziału w budowaniu Królestwa Bożego, tem samem wyłączają się od uczestnictwa w niem. Kto zaś nie ma miejsca w Królestwie Bożem, ten jest własnością szatana i w ostatniej, rozstrzygającej walce dobrego Ahury ze złym Ahrimanem poniesie haniebną potępieńczą porażkę.
Szczególnego zaznaczenia godzien jest jeszcze jeden rys charakteru Persów, przejawiający się w ich etyce. Ten dzielny i waleczny naród, pełny wielkich przymiotów i cnót żołnierskich, w etyce swojej wielbi usposobienie pokojowe a nawet pokorę. Imię bogini Spenta Armaiti daje się przetłómaczyć jako „święta pokora”, chociaż, rzecz prosta, nie chodzi tu o pokorę w znaczeniu chrześcijańskiem, t. j. o samowyzbywanie się godności człowieczej w sensie słów Apostoła Pawła, że „głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie; a mdłość Boża jest mocniejsza, niż ludzie (1 Kor. I, 25).
Gdy po wyliczeniu tych górnych ideałów etycznych Zaratustry jeszcze raz rzucimy okiem na wyznanie wiary mazdeisty, w którem ten wyrzeka się łączności ze złymi duchami i przyrzeka, że nie będzie kradł i rabował bydła, niszczył i plądrował wsi zamieszkałych przez współwyznawców, oraz że nie będzie nastawał na ich życie i mienie, to nie bez podziwu stwierdzimy, jaką to olbrzymią i doniosłą pracą cywilizacyjną na tle anarchji koczowniczej była reformacja religijno-społeczna Zaratustry. Prawdomówność sprawiedliwość, miłosierdzie, czystość obyczajów, pracowitość, pokojowość — oto cnoty, które wyhodował wielki twórca na twardym gruncie pierwotnych serc koczowniczych Arjów, a które, jak wiemy, nie pozostały jałowemi teorjami, lecz wcieliły się w życie. Wprawdzie etyka Zaratustry, powstając na tle walk z przeciwnikami, odróżniała wiernego od niewiernego, ale szlachetny duch Arjów zaczynał już zataczać szersze kręgi, czego dowodem Jaszt Farwardia, poświęcony czci Frawaszi (duszom zmarłych). Czytamy w nim: „Cześć Frawaszi (duszom) ludzi czystych wszystkich krajów!” A w Fargardzie XVIII księgi Wendidad spotykamy się z pięknem błogosławieństwem i wezwaniem do mazdeisty: „Rozwijaj się i kochaj przez cały ciąg życia twego, kochaj, dopókić życia stanie!”
Jaka szkoda dla kultury wszechludzkiej, że dzielni wyznawcy tak pięknej religji ulegli niegdyś miażdżącej nawale dzikich wyznawców Mahometa, że jasnego Ahura Mazdę wyparł fanatyczny Allah i że przezroczy duch aryjski został zamącony mrocznym duchem semickim!