Ty mnie nie rozumiesz - ebook
Ty mnie nie rozumiesz - ebook
Książka autorstwa wiodącej psycholog klinicznej z ponad 20-letnim doświadczeniem w dziedzinie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Empatyczny i wnikliwy przewodnik dla nastolatek, młodych kobiet i ich rodzin. Ta książka to najwspanialszy prezent, jaki możesz dać swojej córce. W doskonale przejrzysty i pouczający sposób, wspierając się głęboką wiedzą, ciepłem i humorem, autorka pisze o wszystkich wyzwaniach, przed którymi stoją młode dziewczyny i my wszyscy, i mówi nam, jak je przezwyciężyć. Od egzaminów po przyjaźń, od rodziny po miłość.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-2695-6 |
Rozmiar pliku: | 3,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ty mnie nie rozumiesz mówi o tym, jak poruszać się w świecie młodej kobiecości, zawiera zestaw narzędzi pozwalających dorastać w sposób kompetentny emocjonalnie i pełny pewności siebie. Świat dziewcząt i kobiet w ciągu jednego pokolenia zmienił się nie do poznania. W ciągu 25 lat mojej klinicznej praktyki obserwowałam jak możliwości i moc nastolatek wykładniczo rosły. Wy, dziewczyny, wyprzedzacie chłopców w nauce; równowaga płci, jeśli chodzi o obejmowanie zawodów medycznych i prawniczych, jest dziś zachowana; patrzymy, jak nastolatki i młode kobiety prezentują swoją potęgę – w feminizmie z #metoo i w kwestii zmian klimatu poprzez szkolne strajki. Dzięki rewolucji technologicznej dzisiejsze dziewczyny są pierwszym pokoleniem kobiet, które wychowywały się z ekranami: nie było takich czasów, kiedy Internet nie był częścią waszego życia, a pracę z ekranami wykonujecie instynktownie. Zmiany te powodują, że wiele z was opuszcza wiek nastoletni dysponując wolnością i platformą, które nie mieściły się w głowie kobietom poprzedniego pokolenia.
Jest oczywiste, że niektóre sprawy toczą się dla dziewczyn i kobiet znakomicie, inne jednak wprost przeciwnie. Jasne, że wraz z większą wolnością, możliwościami wyboru i siłą pojawiają się także wielkie wyzwania. Wszyscy wiemy, że wśród młodych ludzi narastają problemy ze zdrowiem psychicznym, ale statystyki potrafią być nieco mylące. Prawda jest taka, że odsetki chorób psychicznych u chłopców i młodszych dziewcząt są stosunkowo stabilne. Tymczasem problemy ze zdrowiem psychicznym wśród nastolatek i młodych kobiet narastają lawinowo. Samookaleczanie się wśród dziewcząt w wieku 16–24 lat skoczyło z mniej więcej 6 procent w roku 2000 do około 20 procent dziś.
To właśnie takie cierpiące dziewczyny spotykam w moim gabinecie. Staram się słuchać ich doświadczeń poprzez pryzmat mojej wiedzy klinicznej i zbiorowej mądrości, jaką zebrałam słuchając innych młodych ludzi – ich rówieśników i poprzednich pokoleń. Staram się pomagać każdej młodej kobiecie zrozumieć jej wewnętrzny świat, żeby była w stanie poruszać się po świecie zewnętrznym. Czasami w moim gabinecie zdarzają się wielkie rzeczy: pomagając tym dziewczynom wykuwać porządek z chaosu panującego w ich umysłach, daję im pole do myślenia w inny sposób, co z kolei pomaga im inaczej się zachowywać, dokonywać innych wyborów, a przez to czuć się lepiej.
W tej książce zestawiam ze sobą wspólne elementy tych doświadczeń, by podzielić się nimi z wami. To, o czym będziecie tutaj czytać, jest sumą ich zbiorowej mądrości połączonej z moimi obserwacjami i refleksjami ze słuchania ich. Chcę ci dać narzędzia pozwalające zrozumieć siebie i traktować ze współczuciem, korzystać z wolności, jaką dziewczyny dzisiaj się cieszą, w sposób mądry i nieobciążający zdrowia psychicznego. Nie chcę, żeby nawet jedna dziewczyna okaleczała się lub głodowała, była sparaliżowana paniką, myślała, że bez niej świat będzie lepszy. Dosyć już tego, naprawdę. Chcę, żebyście były uzbrojone w wiedzę o sobie, abyście nie tylko egzystowały, ale rozkwitały. Żebyście szybowały i latały z pewnością siebie i jasnym umysłem. Chcę, by mój zawód okazał się zbędny.
Do wszystkich moich dzisiejszych i byłych pacjentek: po pierwsze dziękuję, serdecznie dziękuję za podzielenie się ze mną waszymi historiami. Po drugie, żaden z podanych tu przykładów nie odnosi się konkretnie do żadnej z was. Dlaczego? Ponieważ musiałam je zmyślić, by chronić waszą prywatność. Prawdę mówiąc, sporo czasu zajęło mi wymyślenie, jak to zrobić, bo bałam się, że może to uczynić tę książkę mniej prawdziwą lub szczerą. Zrobiłam więc tak: przyjęłam za zasadę, że stworzę przykład tylko wtedy, gdy będę mogła znaleźć dwie lub trzy młode osoby, z którymi pracowałam i które miały pewien konkretny problem, a następnie łączyłam ich historie w jedną. Potem usuwałam wszystkie charakterystyczne szczegóły i dodawałam jakiś nowy dla urozmaicenia. Zrobiłam to, by chronić wasze historie, z których się mi zwierzyłyście, a także dlatego, bo powodem włączenia tu tych przykładów jest zilustrowanie szerszej tezy, i to właśnie ta teza jest tu najważniejsza, a nie to, ile masz lat czy jak wyglądasz. A zatem, aby przykłady odnosiły się do większej liczby ludzi, umieściłam rzeczy, których dowiedziałam się od was wszystkich, w fikcyjnej osobie.
Jeszcze uwaga o języku. Ta książka dotyczy wspólnych kwestii, które obserwowałam, pracując z nastolatkami i młodymi kobietami. Nie wszystko będzie się odnosić do wszystkich dziewczyn i kobiet, ponieważ jesteście oczywiście bardzo zróżnicowaną grupą, a wiele będzie też pasować do niektórych chłopców i młodych mężczyzn. Nie pracowałam z dostatecznie dużą liczbą młodych ludzi, którzy identyfikują się inaczej, ani z młodymi ludźmi przechodzącymi transformację, aby twierdzić, że mam jakąkolwiek specjalistyczną wiedzę na temat ich psychologii. Mam nadzieję, że to, co tu przeczytacie, będzie zawierać jakąś część waszej tożsamości. Uważam, że płeć jest konstrukcją społeczną i jest samodzielnie określana, co w pewien sposób sprawia, że skierowanie książki konkretnie do dziewczyn i młodych kobiet wygląda na sprzeczność. Usprawiedliwiam to jednak tym, że dostępne dane pokazują, iż młode kobiety bardziej dzisiaj cierpią z powodu problemów ze zdrowiem psychicznym (i są bardziej zainteresowane studiowaniem psychologii), co sugeruje pewną potrzebę lub pragnienie istnienia książki profilowanej płciowo. Używam stylu języka, który obserwuję u młodych ludzi, ogólnie dość neutralnego płciowo („ludzie” i osoby, o których można powiedzieć „fiut” albo „kutas”, mogą być dowolnej płci). Używam również słów matka, ojciec i rodzic w sposób dość płynny, aby uwzględnić wszystkie osoby, które odgrywają tę rolę, a więc również rodziców zastępczych, opiekunów prawnych, ojczyma, macochę i tak dalej.
Książka ta oczywiście nie wyczerpuje tematu. Wyrosła z moich doświadczeń klinicznych, a nie badań naukowych, są też pewne tematy i sprawy, co do których nie mam poczucia, bym miała dostateczne doświadczenie kliniczne lub osobiste, aby o nich pisać. Prawdę mówiąc, pisząc tę książkę stałam się boleśnie świadoma istnienia wielu obszarów, w których mam niewielkie doświadczenie lub wiedzę. Na przykład, wiem sporo o anoreksji, dietach i intuicyjnym jedzeniu, ale, jak się okazuje, niewiele o ciałopozytywności. Dlaczego o tym mówię? Bo mam nadzieję, że czytając tę książkę będziesz czasem miała poczucie, że ktoś cię zna i rozumie. Ale ja oczywiście cię nie znam, mogę więc znakomicie chwytać twoje myśli w jednej dziedzinie, a beznadziejnie w innej. Jeden z moich ulubionych artykułów psychologicznych ma tytuł „Wiedzieć to, czego nie wiesz”, a takich rzeczy, o których nic nie wiem, jest sporo. Przepraszam za te przeoczenia i zamierzam dalej się uczyć.
Na końcu książki uwzględniłam też rozdział pod tytułem „Chcesz wiedzieć więcej?”, gdzie umieściłam odniesienia i pewne koncepcje do dalszego zgłębiania, zwłaszcza (mam nadzieję) dotyczące rzeczy, o których niewiele wiem.
I na koniec – ta książka nie jest przede wszystkim o chorobie psychicznej: jest o zdrowiu psychicznym – codziennej psychologii dziewczyn i młodych kobiet. Mam nadzieję, że pomoże tym z was, które cierpią z powodu choroby umysłowej, ale również, że wszystkie znajdziecie tu coś, z czym się identyfikujecie. Mam nadzieję, że pomoże wam to wyrazić słowami coś, co czai się wśród cieni waszego umysłu, ale co trudno wam ubrać w słowa. A przede wszystkim mam nadzieję, że poczujecie się zrozumiane.Zastanawiam się, dlaczego sięgnęłaś po tę książkę. Może ktoś ci ją dał, bo martwi się o ciebie, albo po prostu uznał, że cię zainteresuje. Może myślisz o studiowaniu psychologii i chcesz się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. A może czujesz się nieco zagubiona i chcesz lepiej zrozumieć samą siebie. Być może martwisz się lub jesteś smutna albo nie czujesz się sobą i potrzebujesz pomocy. Ranisz siebie albo innych ludzi.
Kiedy piszę, wyobrażam sobie ciebie. Widzę cię jako kogoś, kogo chciałabym zobaczyć w moim gabinecie – zwykle osobę zainteresowaną terapią, ale często nie bardzo wierzącą w to, że zrozumiem ją, niekiedy smutną i zmartwioną albo zagubioną i samotną, zazwyczaj też trochę zapędzoną w kozi róg – ale czasami idącą w złą stronę, ze spuszczonymi oczami. I zawsze, zawsze wyjątkową. Jest z pewnością bardziej wspaniała, inteligentna i zabawna niż myśli. Ciekawe, czy sobie myślisz: „no cóż, tutaj się myli, nie jestem”. A jednak, całkiem szczerze – jesteś.
Wszystkie młode kobiety, które spotykam, są wyjątkowe, owszem, istnieją jednak pewne cechy wspólne. Tematy. Rzeczy, o których się dowiedziałam i wciąż się dowiaduję słuchając was. Podzielę się tutaj niektórymi z nich, aby zilustrować pewne psychologiczne koncepcje, dzięki czemu łatwiej zrozumiesz, co się z tobą dzieje. Nie wszystkie te historie będą się odnosić do ciebie, a przeglądając spis treści możesz mieć pewne przeczucie, które rozdziały będą dla ciebie najważniejsze, i zapragniesz do nich przeskoczyć. Ten konkretny rozdział może nie być dla ciebie w oczywisty sposób interesujący, ponieważ duża jego część odnosi się do czasu, którego możesz świadomie nie pamiętać. Być może kusi cię, żeby przejść do rozdziału omawiającego twoje bardziej konkretne problemy, na przykład do rozdziału 7: Żywność, jedzenie, waga i sylwetka, czy do rozdziału 5: Lęk i niepokój. Oczywiście możesz to zrobić, chociaż ja myślę, że byłoby to błędem. Podróż w głąb własnej psychologii zaczyna się od tego, co działo się z tobą jako małym dzieckiem. Możesz tego nie pamiętać świadomie, ale uwierz mi, twoje pierwsze dni i miesiące biegną przez ciebie jak wątek w tkaninie. To, co wtedy się z tobą działo, w twoich pierwszych relacjach, jest wdrukowane w twoim mózgu. Ukształtowało cię przez lata rozwoju. Są to bardzo ważne rzeczy i warto je zrozumieć.
W psychologii nazywamy to przywiązaniem. U zwierząt, a zwłaszcza u ssaków, rodzic i potomstwo starają się być blisko siebie po porodzie. Pierwszymi, którzy to odkryli, byli psycholodzy zajmujący się etologią, działający na początku i w połowie ubiegłego stulecia. Może znasz niektóre z tych eksperymentów? Małe gąsiątko poszukuje poruszającego się bodźca począwszy od pierwszego dnia po wykluciu się, i będzie za nim chodzić, nawet jeżeli to będzie dziecięca kolejka czy para kaloszy. Mała małpka odseparowana od matki będzie się dla pocieszenia czepiać szmacianej lalki, nawet jeśli nie będzie od niej dostawać pożywienia. Małe dzieci oddzielone od rodziców w szpitalach lub sierocińcach, pozbawione odpowiednich więzi, wykazują wiele problemów psychospołecznych i emocjonalnych. Czy widziałaś kiedyś filmy z rumuńskich sierocińców z 1989 roku? Setki dzieci trzymano we wstrząsających warunkach. Pomijając już przypadki znęcania się, zaniedbanie emocjonalne i brak rodzica wywoływały przeróżne upośledzenia psychologiczne i intelektualne.
Małpki Harlowa szły po jedzenie do drucianej „matki”, ale zwykle tuliły się do tej miękkiej, by uzyskać pocieszenie
Przywiązanie tworzące się między rodzicami a niemowlęciem i małym dzieckiem badał i popularyzował psycholog John Bowlby. Zarówno rodzic, jak i dziecko mają silny instynktowny popęd do trzymania się blisko siebie, napędzany ewolucyjnym celem, jakim jest przetrwanie gatunku. Podobnie jak niemowlę w naturalny sposób poszukuje rodzica, również większość rodziców jest przyciągana do dziecka, a płynąca z tego obopólna przyjemność tworzy pozytywny cykl. Zdarza się, że rodzic nie jest do tego zdolny, a dzieje się tak zwykle dlatego, że sam nie doświadczył przywiązania w dzieciństwie: nie zostało wdrukowane w jego mózg. Dobre przywiązanie zapewnia spełnienie podstawowych potrzeb dziecka, związanych z pożywieniem, schronieniem, przewidywalnością i pocieszeniem.
Dla dziecka przywiązanie to poczucie, że ktoś będzie się nim opiekował, że ktoś się nim interesuje, że jest po jego stronie. Z wiekiem możesz mniej się zgadzać z tym, w jaki sposób twoi rodzice są po twojej stronie, możesz też myśleć, że ich zasady są głupie – po co masz się uczyć grać na pianinie? Siedzieć prosto? Odkładać telefon? – ale (zazwyczaj) widzisz, że rodzice robią to, co ich zdaniem jest w twoim najlepszym interesie, chcą dobrze. Możesz ich kochać lub nienawidzić albo jedno i drugie na przemian, ale zdajesz sobie sprawę, że są przy tobie.
A może i nie. U niektórych ludzi przywiązanie jest uszkodzone albo zerwane. Być może czujesz się zagubiona, jakbyś unosiła się swobodnie bez żadnej kotwicy.
Mia została do mnie skierowana, kiedy miała 17 lat. Cierpiała na obniżenie nastroju, a nauczyciel w szkole zauważył oznaki samookaleczania się. Na pierwszy rzut oka wciąż dobrze funkcjonowała: chodziła do szkoły, spotykała się z koleżankami, robiła, co do niej należy. Kiedy jednak zajrzałoby się nieco głębiej pod powierzchnię, można by zauważyć, że nie uważała, że jest w czymkolwiek dobra lub wartościowa, myślała, że nie ma przyszłości.
Mia była najmłodszą z trójki dzieci. Miała bardzo silną więź z matką, która zmarła kilka lat wcześniej, kiedy dziewczyna była w podstawówce. Pamiętała matkę tylko jako osobę chorą, a chociaż po jej śmierci było strasznie, żyła mniej więcej tak, jak wcześniej. Mimo że nie była blisko z ojcem, który zawsze pracował do późna jako główny żywiciel rodziny, wraz ze starszym rodzeństwem miała nianię, która była z nimi od bardzo dawna, całe lata przed śmiercią matki, i Mia bardzo się do niej zbliżyła. Niania gotowała dla nich, była w domu, kiedy Mia wracała ze szkoły, podwoziła ją w różne miejsca i cały czas się nią interesowała. Były blisko i Mia czuła, że niania ją kocha. Kiedy skończyła 15 lat i radziła sobie już sama, a całe rodzeństwo potrafiło przygotowywać sobie posiłki, jej ojciec postanowił, że już jej nie potrzebują. Mia mocno jednak za nią tęskniła, często odwiedzała ją i nowe dzieci, którymi teraz się opiekowała. Rok później, kiedy rodzeństwo poszło na studia, Mia została ostatnim dzieckiem w domu. Wcześniej trenowała pływanie, ale miała kontuzję i postanowiła zrezygnować, bo nie robiła żadnych postępów, inni byli lepsi, a zmuszanie się do trenowania bywało trudne.
Pierwsze przywiązanie ma zazwyczaj miejsce między niemowlęciem a rodzicem, a większość młodych ludzi, nawet borykających się z największymi problemami i najbardziej cierpiących, których spotykam w instytucjach zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży, przychodzi na terapię mając więź z wystarczająco dobrym rodzicem. „Wystarczająco dobry” to kolejna koncepcja psychologiczna, którą spopularyzował psychoanalityk Donald Winnicott. Psychoanaliza to rodzaj terapii, który pojawił się na początku XX wieku. Ci wcześni psychoanalitycy uważnie przyglądali się relacji pacjenta z matką, szukając powodu cierpień psychicznych.
Przesłanie Winnicotta było pełne nadziei. Nie wierzył w doskonałego rodzica, a myślał, że zdrowie psychiczne jest wynikiem nieporządnego, lecz pełnego miłości chaosu życia rodzinnego. Wytyczył ścieżkę dla tego, co zostało udowodnione przez późniejsze badania: rodzicielstwo nie musi być „doskonałe”, a nawet więcej – to właśnie w niedoskonałościach rozgrywa się cała praca psychologiczna: to dzięki błędom i ich naprawianiu uczymy się tolerować nawzajem swoje specyficzne cechy. Jest to najlepsze przygotowanie do dorosłego życia. Wiedział, że przywiązanie czasami mocno schodzi z kursu, ale nawet wtedy daje się naprawić. Młodzi ludzie zazwyczaj potrzebują tylko jednej osoby, która ich zdaniem się o nich troszczy i z którą tworzą relację przywiązania zapewniającą im na dłuższą metę zdrowie psychiczne.
Istnieje słynny eksperyment z udziałem matki i dziecka, który ukazuje skomplikowany taniec, jakim jest przywiązanie. Link do niego znajduje się w rozdziale Chcesz wiedzieć więcej? na końcu książki. Nazywa się to eksperymentem „nieruchomej twarzy”. Zaczyna się od tego, że dziecko i matka uśmiechają się do siebie i wchodzą w interakcje – kiedy dziecko coś pokazuje, matka reaguje; kiedy dziecko wyciąga do niej ręce, mama bierze je w swoje. Oboje reagują wzajemnie na siebie, a ich emocje są zsynchronizowane. W części z „nieruchomą twarzą” matka przez dwie minuty ma kamienną twarz i w ogóle nie reaguje na dziecko. Ono stara się, by je zauważyła, ale żadna ze znanych czynności – na przykład wskazywanie – nie przyciąga jej uwagi, przez co maluch coraz bardziej cierpi.
Pokazuję ten film, kiedy uczę, i obserwuję publiczność. Zazwyczaj ludzie są zaskoczeni tym, jak ciężko dziecko pracuje nad ponownym nawiązaniem kontaktu z matką i smucą się, patrząc, jak cierpi, kiedy nic z tego nie wychodzi: ich twarze odzwierciedlają reakcję dziecka. Kiedy niemowlę zaczyna cierpieć, publiczność jękiem wyraża swój ból, brwi się marszczą, a usta wyginają w podkówkę. Czując ból i zagubienie dziecka, demonstrują empatię.
Pocieszę cię, że chwilowe zerwanie więzi między matką a niemowlęciem nie czyni długoterminowej szkody: wszyscy jesteśmy często ignorowani w naszych najmłodszych latach, bo nasi rodzice muszą gotować posiłki, spać i zajmować się innymi dziećmi. Tym, czego ten film nie pokazuje, jest fakt, że przywiązanie odbywa się nie w jednej chwili, ale przez całe lata. Jeśli myślimy w kategoriach tego, czego niemowlę się uczy, jakie połączenia tworzą się w jego mózgu, zgadujemy, że mogą wzmacniać w sobie połączenie dla stwierdzenia: „Mama czasami się mną interesuje”, kiedy matka wchodzi z nim w interakcje i pieści je, a potem, kiedy je ignoruje, dziecko mogłoby stworzyć sobie połączenie rodzaju: „Mama czasami się mną nie interesuje”. Takie połączenia w mózgu to dobra rzecz: odzwierciedlają one prawdziwe życie. O ile tylko mamy połączenie mówiące, że kiedy jesteśmy niemowlęciem lub małym dzieckiem, istnieje ktoś, kto ogólnie rzecz biorąc jest przy nas, jesteśmy w stanie znieść chwile, kiedy go nie ma. Wydaje się, że połączenie mózgowe mówiące „mama czasami nie jest zabawna, dobra i miła” nie niszczy połączenia wskazującego, że czasami taka właśnie jest. Istnieją one równolegle do siebie. O ile przerwa w przywiązaniu nie jest zbyt długa lub poważna, ani też nie zdarza się zbyt często, daje się naprawić.
Twój wzorzec przywiązania opiera się na rozumieniu, komunikacji i reakcjach rodzica lub innego obiektu przywiązania nie w jednym wypadku, ale przez całe dzieciństwo – a nawet przez całe życie. Niektórzy rodzice wybierają sztywną rutynę, inni spanie z dzieckiem. Niektórzy rodzice pracują, inni pozostają w domu. Jedni są spokojni, inni się złoszczą. Dzieci mają wybuchy złości i kłócą się. Wrzeszczą i krzyczą, nie słuchają poleceń i ostro reagują, ale jeśli tylko istnieje jakiś stopień połączenia, dbałości i spójności w czasie, przywiązanie potrafi to przetrwać. Życie rodzinne, nawet szczęśliwe, nie zawsze jest łatwe.
Kiedy mówiłyśmy o smutku Mii, wydawało się, że ona uważa go za coś normalnego. Czuła się pusta w środku. Myślała, że wszyscy czują się tak jak ona. Wiedziała, że trenowanie pływania w pewnym sensie zajmowało ją na tyle, że nie pozwalała sobie na myślenie o tym. Podczas terapii, kiedy przypominała sobie lata spędzone w szkole podstawowej, łzy ciekły jej po policzkach. Jej mama często odbierała ją ze szkoły. Pamiętała, jak matka trzyma ją za rękę i buja – to ciepło, szczęście, zabawę. Myślała wtedy, że świat jest dobrym miejscem. Tęskniła za takimi uczuciami: poczuciem bezpieczeństwa, pewności, ochrony. Również jej niania była pełna macierzyńskich uczuć” w tradycyjnym sensie tego słowa. Jej życie było dobrze prowadzone. Kiedy siedziała w kuchni w domu, gdzie teraz pracowała niania, część tego znów odczuwała. Zazdrościła tym dzieciakom, które wciąż miały to ciepło, ten gwar, ten harmider. Jej dom wydawał się w porównaniu z tym pusty, samotny i zimny.
Przywiązanie jest kołyską, która buja twój rozwój od niemowlęcia do w pełni dorosłej osoby, a zrozumienie tego, czym dla ciebie jest i było, może być kluczem do zrozumienia tego, kim jesteś. Oczywiście nie decyduje o wszystkim, co wiąże się z tobą, ale interakcja między twoją osobowością a twoją relacją przywiązania pomogła stworzyć osobę, którą dziś jesteś. Zapewne słyszałaś o wyrażeniu natura czy kultura, prawda? Natura to coś, z czym się rodzisz, a kultura to w środowisko, w którym dorastasz. Natura twoich wrodzonych cech wchodzi w interakcję z kulturą twojej relacji przywiązania. Dla kogoś, kto urodził się z niezależną osobowością, niezwracanie uwagi na dziecko przez rodziców podczas dorastania może wydawać się korzystne lub dawać poczucie wolności. Dla dziecka bardziej lękliwego może to być niepokojące. Twoja osobowość będzie wzajemnie reagować ze stylem wychowywania, przyjętym przez twoich rodziców, by stworzyć całkowicie niepowtarzalną istotę: Ciebie!
Twój wzór przywiązania będzie decydował o twoich przyjaźniach i intymnych relacjach zarówno dziś, jak i przez dalsze życie. Psychologia nie jest porządną nauką: nie potrafimy izolować zmiennych, jak to jest w chemii czy medycynie, i elegancko przewidywać, że dziecko X wychowywane w sposób Y stworzy przywiązanie Z, ponieważ X, Y i Z to wartości nieskończenie zmienne. Podobnie jak w przypadku odcisków palców, twoja wrodzona osobowość jest niepowtarzalna, a interakcja między nią a twoimi pierwszymi relacjami przywiązania tworzy ciebie. Nawet w mniej więcej podobnym środowisku wychowawczym, na przykład w rodzinie, istnieje nieskończona liczba czynników środowiskowych, które mogą wpływać na dziecko. Identyczne bliźniaki nie będą budzić się o dokładnie tej samej godzinie ani płakać tak samo głośno, nie będą też jednocześnie brane na ręce w celu uspokojenia lub nakarmienia. Tak właśnie powstają nieskończone zmienne, które wywierają na ciebie wpływ, tworząc twoją indywidualność i to, jak odnosisz się do innych.
To, jak czułaś się w swoich relacjach w rodzinie, i to, czego dowiedziałaś się z opowiadanych historii i pokazywanych zdjęć, powie ci co nieco o twoim przywiązaniu do rodziny. Kiedy wyobrażam sobie ciebie, czytelniczko, jako nastolatkę lub młodą osobę, możesz mieć serdecznie dosyć swoich rodziców, ale spróbuj spojrzeć w przeszłość. Czy czułaś się samotna i opuszczona? Otoczona dławiącą miłością? Czy może miałaś do czynienia z czymś pomiędzy tymi dwiema skrajnościami? Czy podobał ci się styl twoich rodziców? Czy chciałaś być bliżej, czy się oddalić? Czy bałaś się i chciałaś w domu zadowalać rodziców i za wszelką cenę unikać konfliktów? Czy też czułaś się dostatecznie bezpiecznie w swoich relacjach, by często sprzeciwiać się rodzicom, i było dużo kłótni? Czy czułaś, że wtrącali się do twojego życia i nie było wiadomo, gdzie kończą się rodzice, a zaczynasz ty? Czy byłaś akceptowana, czy odrzucana? Czy czułaś się odpychana albo miałaś wrażenie, że tylko sprawiasz kłopoty? Byłaś szczególnie traktowana jako ta trudna, ta ulubiona, ta mądra albo ta ładna? Czy słyszałaś, że „jesteś taka jak ja” albo „w tej rodzinie tak nie robimy”? Jest to tylko drobna próbka spośród nieskończonych kombinacji tego, czego mogłaś doświadczać. No i oczywiście jest jeszcze kwestia tego, jak to wszystko współgrało z twoją naturą i w jaki sposób wpłynęło na ciebie. Jak oddziałuje to dziś na twoje przyjaźnie i relacje?
Oto właśnie sedno tej sprawy. Twoje dawne przywiązanie rzuca cień na dzisiejsze i przyszłe relacje. Czy model relacji przywiązania w relacjach z rodzicami ma odbicie w twoich dzisiejszych przyjaźniach i miłościach?
Każda pacjentka, z którą się spotykam, ma historię wychowywania przez rodziców. Nieśmiała, nosząca się w stylu gotyckim dziewczyna, która czuje się pokonana przez blask jej matki i może buntować się jedynie, pozując na jak najbardziej odpychającą. Jedynaczka trzymana w infantylizmie przez nadopiekuńczą matkę-kwokę, żyjącą zastępczo poprzez jej ukochaną córeczkę. Imprezowiczka, która czuje, że rodzice jej nie rozumieją i chce się od nich odciąć, żeby przebywać w kręgu znajomych.
Ojciec Mii nie był zły ani brutalny. Dość dobrze ze sobą żyli. Robił dla córki praktyczne rzeczy – chodzi po prostu o to, że był jakoś emocjonalnie nieobecny. Kiedy Mia próbowała rozmawiać z nim o sprawach dotyczących uczuć, mawiał tylko: „No cóż, na pewno jakoś sobie z tym poradzisz” lub „Życie nie jest sprawiedliwe”, a potem zmieniał temat lub zajmował się czymś innym. Kiedy spotykałam się z nim kilka razy na podsumowaniach, wydawał się emocjonalnie płaski, chociaż w pewien sposób zawsze korzystał z moich rad. Wyczuwałam na przykład samotność Mii, poradziłam więc, by spędzali ze sobą więcej czasu. I on o to zadbał, ale wydawało się to powierzchowne, tak jakby była to rzecz do odhaczenia na liście. Zastanawiałam się, dlaczego tak się dzieje. Czy zawsze był taki, czy też złamała go śmierć żony? Ciągle miałam wrażenie, że on już skończył z byciem rodzicem. Potrzebował, żeby Mia dorosła i poszła dalej ze swoim życiem, co oczywiście z czasem zrobiła.
Terapia była dla Mii ważna. Trzymała ją emocjonalnie „na powierzchni”, pozwoliła odbyć żałobę, nie tylko po matce, ale również po stracie relacji, którą chciała mieć z ojcem. Pozwoliła jej jednak również pójść dalej i dowiedzieć się, czego chce od życia. Terapia przypominała jej o tym, co miała w przeszłości i czego oczekiwała od życia w przyszłości. Dokonywała mądrych wyborów, jeśli chodzi o to, z kim się przyjaźnić i kogo kochać. Kiedy przyszła na naszą ostatnią sesję, nieustannie spoglądała na zegar. Chciała się spotkać z przyjaciółmi, którzy czekali na nią w pobliżu: jej terapia się zakończyła. I tak powinno być: odeszła od tymczasowego przywiązania do mnie i moja praca z nią dobiegła końca.
Często obserwuję, że przywiązanie zrywa się w wieku nastoletnim z powodu niezrozumienia albo przez to, że dzieci i rodzice po prostu zapominają o wzajemnych interakcjach i mijają się jak statki w mroku nocy. No i oczywiście bardzo często się zdarza, że nastolatki czują, że rodzice po prostu ich nie rozumieją (stąd tytuł tej książki!). Czasami jest jasne, że zarówno rodzice, jak i dziecko są wspaniałymi ludźmi, ale jednak bardzo różnymi, i trudno im się nawzajem zrozumieć. Nastolatkom bywa trudno odsłonić się przed kimkolwiek, nawet własnymi rodzicami. Widywałam nieśmiałych, lękliwych i nieudolnych społecznie młodych ludzi, którzy nie są w stanie dopuścić rodziców do swojego życia. Wiedzą, że rodzice ich kochają, ale nie potrafią się „zgrać”. Warto pamiętać, że relacja przywiązania jest dwukierunkowa. Za to, by funkcjonowała, odpowiadają rodzice, ponieważ to oni są dorośli, niezależnie od tego, jaką mają za sobą historię. Jednakże dziecko wnosi do niej swoją własną osobowość: może czuć się niepewnie nawet posiadając najbardziej opiekuńczych rodziców. Istnieje jednak inna grupa dzieci, która pojawia się w placówkach opiekuńczych z powodu całkowitego braku rodzicielstwa lub z rodzicielstwem ujemnym: takim, które wyrządza prawdziwą krzywdę.
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersjiNajbardziej dogłębnie zbadana została więź między niemowlęciem a matką, prawdopodobnie ze względu na bardziej oczywistą więź fizyczną między nimi (ciąża, poród i karmienie piersią), ale również czynniki społeczno-polityczne, takie jak oczekiwania i możliwości, sprawiały, że to kobiety częściej znajdowały się w tej roli. Nie ma dowodów, że niemowlę łatwiej przywiązuje się do kobiety niż mężczyzny, a ja zwykle mówię o rodzicielstwie opisując całe spektrum osób, które w pierwszym rzędzie zajmują się dziećmi, co oczywiście może oznaczać także rodziców zastępczych i dziadków pełniących funkcję rodziców.