- W empik go
Tylko jeden dzień - ebook
Tylko jeden dzień - ebook
Wyobraź sobie – jesteś panią prezes, twoja firma odnosi sukcesy, a mężczyźni jedzą ci z ręki, spełniając każde życzenie. Wszystko idzie jak po maśle. Aż tu nagle z konta znika półtora miliona. Bez ostrzeżenia i bez wyjaśnień.
Klara, właścicielka spółki technologicznej, staje właśnie przed takim problemem. Uporządkowany świat wywraca się do góry nogami, budowane latami imperium zaczyna zmierzać w kierunku katastrofy, konkurencja ostrzy zęby na klientów, a zarząd knuje za plecami. Jej przyszłość staje pod znakiem zapytania. Klara musi zdobyć nowe zlecenie, i to nie byle jakie, bo warte miliony złotych – tylko to wyciągnie firmę z kłopotów.
Wtedy pojawia się Diego, ekscentryczny przedsiębiorca, którego tajemniczy projekt może uratować Klarę od bankructwa. Niestety współpraca wcale nie zapowiada się kolorowo. Diego podpisze umowę tylko pod warunkiem, że wyrafinowana pani prezes weźmie udział w obozie przetrwania. A przynajmniej tak to wygląda z jej perspektywy — pobyt w odciętej od cywilizacji wiosce, brak WiFi i kawy na wynos brzmią jak nieśmieszny żart, a joga, mindfulness i sensualny taniec kojarzą się jej z abrakadabra urządzanym przez zwariowanych szamanów z Dalekiego Wschodu.
Ale skoro duchowe praktyki to tylko kolekcja wymyślonych bajek, dlaczego Klara wcale nie chce wracać do miasta, a do jej serca coraz częściej zaglądają uczucia, które tak długo próbowała ukryć?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-962428-1-5 |
Rozmiar pliku: | 1 016 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdyby ktoś ją zapytał, czy odniosła sukces, bez wahania odpowiedziałaby, że tak. Mimo że ledwo skończyła trzydziestkę, lista jej dokonań mogłaby zawstydzić niejednego emerytowanego rekina biznesu. Własna firma? Odhaczone. Tytuł lidera branży? Odhaczone. Okładka Forbesa? Odhaczone. Milionowy majątek i zarządzanie kilkudziesięcioosobowym zespołem? Odhaczone. Krok po kroku spełniała marzenie o stworzeniu własnego imperium.
Jedyne, na co mogła narzekać, to brak dodatkowych godzin w ciągu doby, które mogłaby poświęcić na dalszy rozwój swojego skarbu, brylantu cierpliwie ciosanego z surowego diamentu, swojego dziecka – Clever Softu SA.
Klara wysiadła z samochodu i zastukała wysokimi obcasami o betonową posadzkę parkingu. Zatrzasnęła drzwi czarnego mercedesa GLE coupé, poprawiła pikowaną chanelkę na ramieniu i skierowała się do windy. Wcisnęła przycisk na kluczyku w kształcie rybki i pojedynczy wysoki dźwięk poinformował ją, że auto się zamknęło. Wkroczyła do metalowej puszki, wybrała numer dwadzieścia sześć, przyłożyła kartę autoryzacyjną do czytnika, a gdy drzwi się zasunęły i podnośnik ruszył gwałtownie, przymknęła oczy, bo jej żołądek wywinął salto.
Używała tej windy od pięciu lat, ale lekkie szarpnięcie nadal wywoływało sensację w jej organizmie. Zastanawiała się, czy nie pójść schodami, ale skorzystała z tego rozwiązania tylko raz. Wysokie szpilki i ciasna sukienka skutecznie odwodziły ją od tego pomysłu.
Wysiadła z osobowego dźwigu po zaskakująco krótkim czasie. Rezydenci wrocławskiego Sky Tower mogli się skarżyć na wiele niedogodności, ale na pewno nie na system wind. Uśmiechnęła się na widok samodzielnie zaprojektowanego loga Clever Softu wygrawerowanego na szybie przeszklonych drzwi. Ponowiła wyćwiczony ruch z kartą wstępu, złapała za uchwyt i przekroczyła próg, stając na miękkiej jasnoszarej wykładzinie. Wypięła klatkę piersiową do przodu, napawając się potęgą przedsiębiorstwa, które własnoręcznie zbudowała.
– Dzień dobry, pani Klaro! – przywitał ją ochroniarz Darek, z którym współpracowała od sześciu lat i którego traktowała jak niezbędnego członka zespołu.
– Dzień dobry, panie Darku! – odpowiedziała z uśmiechem. – Jak korzonki? – zagadnęła, nawiązując do jego problemów z kręgosłupem.
Ubrany w sprany trzyczęściowy garnitur sześćdziesięciolatek lekceważąco machnął ręką.
– Jak zawsze, ni to lepiej, ni to gorzej. Byle do przodu! – krzyknął z optymizmem i skrzywił się lekko, jakby coś jednak go ukłuło. – Zaczyna się nasz ulubiony dzień!
– A jakże. Poniedziałek! – Entuzjazm mężczyzny szybko jej się udzielił. – Biegnę do biura. – Zerknęła na błyszczący na nadgarstku srebrny zegarek. Dochodziła siódma. – Mam nadzieję, że wszyscy przyjdą na czas. Niech się pan nie przemęcza. I weźmie ciacho z kantyny, dzisiaj są jagodowe muffinki!
Podobno regularne docenianie pracowników, uznanie nawet małych zasług i niezobowiązujący small talk z kierownictwem firmy działały lepiej na morale niż cała gama drogich benefitów. Lata eksperymentów i skrupulatnego śledzenia wskaźników produktywności kazały jej sądzić, że ta reguła sprawdzała się w praktyce lepiej niż kosztowne rady HR-owych konsultantów zza oceanu.
Klara ruszyła w stronę wyciszonego open space’u1, odwiesiła płaszcz na wieszak przy wejściu i odetchnęła zapachem plastikowych kabli, klimatyzacji i kawy. Ożywiła się na myśl o tym ostatnim. Codziennie zaczynała dzień od kofeiny, więc nie mogła się doczekać, aż weźmie w dłoń papierowy kubek z logiem modnej kawiarni i usiądzie za sterami przedsiębiorstwa, za które oddałaby własną duszę.
Włączone komputery szumiały cicho, wprawiając ją w bojowy nastrój. Clever Soft. Firma, którą razem z byłym mężem zbudowali od zera, a która niedawno weszła na giełdę z siedmiocyfrową wyceną kapitału i od razu zaczęła zdobywać serca oraz portfele inwestorów.
W samej wrocławskiej centrali zatrudniali ponad pięćdziesięcioro pracowników, a licząc oddziały w pozostałych miastach i zdalnych kontraktorów2, uzbierałby się z tego mały pułk. Klimat biznesowy dla firm technologicznych nigdy nie był lepszy, ale czarne chmury gęsto gromadziły się na horyzoncie.
Hossa na rynku sprawiła, że konkurencja wyrastała jak grzyby po deszczu i Clever Soft stracił w tym roku kilku kontrahentów. Co najgorsze, nie byle jakich, bo wartych miliony. Klara bała się, że jeszcze jeden lub dwa podobne numery i inwestorzy stracą zaufanie, a szybująca wzwyż cena akcji zacznie spadać na łeb, na szyję. Rok temu nie miałoby to znaczenia, ale teraz mogło ją kosztować coś więcej niż konieczność zwolnienia paru pracowników – pozycję.
Nie mogła się poddać i usunąć w kąt. Nie miała na to najmniejszej ochoty. Musiała walczyć, by wrócić z firmą na sam szczyt.
– O, jesteś już – powiedziała Anka, jej osobista asystentka i prawa ręka, wynurzając się zza rogu. – Proszę – dodała, wciskając jej kubek opatrzony logiem Starbucksa. – Poniedziałkowa migdałowa latte ze szczyptą cynamonu. Śniadanie czeka w twoim gabinecie.
– Dzięki – mruknęła Klara, przyjmując napój i z lubością upijając łyk. – Jaki mamy plan na dziś?
Anka zrównała się z nią i obie ruszyły w stronę sześciu przeszklonych biur zarezerwowanych dla CEO3, CTO4 i pozostałych menedżerów firmy. Na otwartej przestrzeni pracowali specjaliści od programowania, graficy i marketingowcy. Wydawało się, że taki rozkład sił odpowiadał zatrudnionym w organizacji. A przynajmniej nikt nigdy nie zgłaszał jej żadnych zastrzeżeń.
– O ósmej cotygodniowe spotkanie zarządu – zaczęła sekretarka rzeczowym tonem. Poranny briefing5 stał się rytuałem, bez którego Klara nie potrafiła funkcjonować. – O dziesiątej przychodzi ten cały Andrzej na rozmowę kwalifikacyjną. Jarek prosił, żebyś przy tym była, bo gość zażądał dosyć wysokiego wynagrodzenia.
Klara pokiwała głową, pokonując w milczeniu kolejne metry i omiatając wzrokiem opustoszałe pomieszczenie. Zawsze przychodziła przed wszystkimi. Wyprzedzali ją tylko ochroniarz Darek, otwierający biuro o szóstej, i Anka, która zazwyczaj zjawiała się pół godziny po nim. Klara parkowała samochód w piwnicy wrocławskiego drapacza chmur punktualnie o siódmej.
– O jedenastej zrobiłam ci przerwę na lunch i maile. O trzynastej widzisz się z trenerem. Masz czas do czternastej trzydzieści, żeby się ogarnąć. Później przychodzą Donald i Konrad. Chcą z tobą obgadać potencjalne inwestycje. Podobno wpadł im do głowy pomysł na rozwój biznesu z zakresu R&D. Będzie trzeba wrzucić w to parę milionów, ale połowę projektu sfinansuje Unia.
Klara zmarszczyła brwi i weszła do swojego gabinetu. Odłożyła kawę i torebkę na szklany stół, po czym obeszła biurko dookoła. Anka zatrzymała się w progu i popatrzyła na nią w milczeniu.
– Parę milionów? – powtórzyła Klara, marszcząc czoło. – Nie wiem, czy to dobry pomysł w tym momencie.
Asystentka wzruszyła ramionami.
– To samo im powiedziałam, ale oczywiście i tak chcą porozmawiać z tobą osobiście. Żeby w ogóle ruszyć z miejsca, trzeba kupić dużo sprzętu, znaleźć nowe biuro i zatrudnić przynajmniej dwa nowe zespoły, co dodatkowo obciąży budżet sześciocyfrową kwotą każdego miesiąca.
– Jarek o tym wie?
Z ich dwojga to właśnie jej były mąż i jednocześnie CTO znał się na technologiach. Gdy dopiero zaczynali raczkować w biznesie, to on znał się na programowaniu, komputerach i potrzebach rynku. Mimo że teraz rzadko samodzielnie dłubał przy kodzie, ciągle śledził wszystkie nowinki i czuwał nad bieżącymi projektami z precyzją i oddaniem samego Steve’a Jobsa.
– Wie. Też przyjdzie na to spotkanie.
Klara pokiwała głową.
– Coś jeszcze?
– Tak. O szesnastej zjawi się ktoś z Business Insidera. Chcą wiedzieć, jakie masz pomysły na poprawienie sytuacji firmy w dobie kryzysu.
– Nie mamy żadnego kryzysu – wymamrotała pod nosem, zaklinając rzeczywistość.
Nie mogła pozwolić, by dziennikarze finansowego periodyku choćby pomyśleli słowo „kryzys” w murach jej firmy. Klara osobiście dbała o wszystkie medialne wzmianki na temat Clever Softu i surowo karała każdego, kto nazbyt chętnie wypowiadał się na temat ich działalności w social mediach. Jakby wysokie kary zapisane w NDA6 nie były wystarczającą przestrogą.
Anka wzruszyła ramionami.
– O siedemnastej masz rezerwację w Alyki. I to by było na tyle – zakończyła, odrywając wzrok od tabletu z wyświetlonym grafikiem.
– Dzięki.
Klara zignorowała obecność dziewczyny, wybudziła iMaca ze stanu hibernacji i przysunęła do siebie papierową torebkę ze świeżym bajglem. Anka skinęła jej głową i bez słowa wycofała się do swojego biurka. Przez długie lata Klara robiła wszystko sama, ale musiała przyznać, że zatrudnienie asystentki było jedną z najlepszych biznesowych decyzji, jakie kiedykolwiek podjęła.
Zarządzała firmą w królewskim stylu – to ona była Słońcem, wokół którego orbitowała reszta organizacji. I nie przeszkadzało jej nawet to, że taka rola wymagała ścisłego planu dnia, który nie pozostawiał czasu praktycznie na nic innego. Jednocześnie wydawało jej się, że tego czasu nie potrzebowała. Nie musiała gotować, sprzątać, opiekować się dziećmi ani wynosić śmieci. Treningi personalne zaliczała w ciągu dnia, jadała tylko w restauracjach i firmowej kantynie. Fryzjerka, kosmetyczka i masażystka też przychodziły do biura w Sky’u, dzięki czemu Klara mogła jednocześnie podejmować pomniejsze decyzje i odpisywać na niektóre maile.
Odchyliła się na krześle i założyła nogę na nogę. Odpaliła skrzynkę i zjadła skromny posiłek, uważając, by nie nakruszyć. Przejrzała nieodczytane wiadomości i ucieszyła się, że poświęciła niedzielne popołudnie, by nadrobić zaległości w korespondencji. Mimo wszystko ilość notatek, ofert, propozycji spotkań i chęci nawiązania współpracy ją przytłoczyła. Klienci ze Stanów i Azji Południowo-Wschodniej rzadko respektowali różnicę czasową.
Westchnęła głośno, gdy członkowie zespołu Clever Softu powoli docierali do swoich miejsc z firmowymi kubkami w dłoniach. Czasem nadal nie mogła uwierzyć, że zbudowała tę firmę, bazując tylko na własnych umiejętnościach, sprycie i determinacji. Zerknęła na lewą ścianę wypełnioną zdjęciami z okładek branżowych magazynów oraz hucznych eventów, podczas których opowiadała o swoim sukcesie.
Dopiła kawę kilkoma łykami i otworzyła najnowszy raport fiskalny. Monitorowanie ceny akcji i kontrola najważniejszych wskaźników finansowych każdego ranka zastępowały jej pacierz, mimo że zatrudniała dyrektora finansowego, który teoretycznie powinien robić to za nią. Odnosiła wrażenie, że nawet bez kierunkowego wykształcenia radziła sobie z tym zadaniem zdecydowanie lepiej.
Spędziła dziesięć minut, rutynowo przeglądając skomplikowane dane w Excelu, wyciągając bilanse z tabel przestawnych i dokonując szybkich kalkulacji. Uśmiechnęła się z satysfakcją. Od piątkowego popołudnia wartość firmy osiągnęła prawie dwuprocentowy wzrost, a była pewna, że nowy projekt naukowo-badawczy przyciągnie kolejnych inwestorów chcących uszczknąć kawałek drogocennego tortu.
Przejrzała pobieżnie resztę danych i zatrzymała się przy kolumnie z wydatkami biura. Zwykle tej części zestawienia poświęcała najmniej uwagi. Interesowały ją grube kwoty, a nie ta kolekcja drobnicy. Owoce, słodycze, dopłaty do lunchu i tak dalej, i tym podobne, przez całą stronę. Miesięczny koszt kawy i artykułów spożywczych w Clever Sofcie osiągał czasem cenę małej kawalerki na Psim Polu, więc rzadko zwracała uwagę, na co dokładnie szły pieniądze z socjalnego budżetu. A przynajmniej dopóki, dopóty biura działały bez zarzutu i jej programiści, znani również jako kury znoszące złote jaja, mogli pracować we względnym komforcie i skupiać się wyłącznie na kodzie.
Dokończyła pobieżne oględziny i przesunęła magiczną myszkę w lewo. Kursor zawisł nad czerwoną kropką zamykającą dokument, a Klara zmarszczyła brwi. Coś jej nie pasowało. W wierszu oznaczonym jako „inne” ktoś wrzucił pojedynczą fakturę opiewającą na ponad półtora miliona. Wszystkie wydatki powyżej stu tysięcy złotych zatwierdzała sama, a nie przypominała sobie, by Magda, główna księgowa, prosiła ją o autoryzację tego przelewu.
Zmieniła kilka parametrów wyszukiwania i sprawdziła wewnętrzny system ERP, chcąc się upewnić, że Michał nie pomylił się przy tworzeniu raportu. Ale nie, CFO7 odrobił zadanie domowe śpiewająco, bo podsumowanie zgadzało się z tym, co jej przesłał, do dwóch miejsc po przecinku.
Klara potarła czoło i zacisnęła usta. Wyszukała feralną fakturę, ale software odmówił jej dostępu do dokumentu. Walnęła ze złością w blat biurka.
– Co, do cholery…
Jako CEO mogła prześwietlić wszystko i wszystkich, łącznie ze sprawdzeniem korespondencji wychodzącej ze służbowej skrzynki mailowej. Czy to tylko błąd aplikacji? Kliknęła inną fakturę, która otworzyła się bez problemów. Kliknęła znów tę podejrzaną – i znów nie mogła jej wyświetlić. Ktoś zataił przed nią transfer na gigantyczną kwotę, a do tego zablokował jej konto w systemie.
Poczuła przypływ rosnącego gniewu i zamrugała, próbując się uspokoić. Nie miała pojęcia, kto odpowiadał za ten fakap, ale zamierzała znaleźć winnego i dowiedzieć się, jaki miał powód, by wydać firmową kasę za jej plecami.
Wtedy w głowie zaświtała jej myśl o spotkaniu z Insiderem. Przeszedł ją dreszcz, kiedy wyobraziła sobie artykuł, w którym dziennikarze opisują nieprawidłowości w finansach spółki albo co gorsza wyciągają błędny wniosek, że CEO straciła panowanie nad firmą. Siedziała w biznesie dziesięć lat i nie po raz pierwszy spotykała się z wewnętrznym sabotażem.
Wstała, podeszła do drzwi i wychyliła głowę w stronę Anki.
– Konferencyjna za dziesięć minut. Poinformuj Jarka, Michała, Magdę i Paulinę.
– Ale…
– Dziesięć minut.
Zamknęła za sobą drzwi, wydrukowała rozrachunki, po czym poszła do salki konferencyjnej, nastawiając się na zażartą walkę.
------------------------------------------------------------------------
1 Open space – otwarta przestrzeń wspólna.
2 Kontraktor – pracownik na umowie B2B.
3 CEO – Chief Operation Officer, czyli Dyrektor Zarządzający, osoba na najwyższym stanowisku w firmie.
4 CTO – Chief Technology Officer, czyli Dyrektor Działu Technologii, zajmuje się planowaniem strategii technologicznej firmy.
5 Briefing – krótkie podsumowanie nadchodzących/przeszłych wydarzeń.
6 NDA – Non-Disclosure Agreement, umowa zachowania poufności.
7 CFO – Chief Financial Officer, osoba sprawująca pieczę nad finansami firmy.2.
Oósmej w biurze byli już wszyscy. Mimo że prowadzili politykę elastycznego czasu pracy, większość ich pracowników zjawiała się na stanowiskach nawet wcześniej, niż to było potrzebne, dostosowując się do trybu pracy narzucanego przez dyrektor zarządzającą. Klara cieszyła się, że korzystali z wolnego czasu na integrację w kantynie i dyskusje przy PlayStation po to, by później dawać z siebie wszystko i zaskakiwać nowymi pomysłami.
Mimo że starała się utrzymywać przyjazne kontakty ze wszystkimi, dzisiaj nie miała ochoty przybijać piątek, wymieniać uprzejmości z zespołem i wypytywać o wrażenia z weekendu. Wypatrywała nerwowo pozostałych uczestników alarmowego spotkania, czekając samotnie w salce. Anka pojawiła się przy niej jak cień.
– Jarek i Magda już idą, a Michał jest jeszcze w drodze – oznajmiła rzeczowym tonem asystentka.
– Mhm – przytaknęła Klara.
Nie tolerowała spóźnień, a już szczególnie tych przytrafiających się najważniejszym osobom w firmie. Oczekiwała, że tak jak ona poświęcą pół godziny dodatkowej drzemki na rzecz wypełniania obowiązków, za które słono im płaciła.
Zauważyła, że Michał ostatnio spóźniał się coraz częściej. Pracował dla nich bez zarzutu od trzech lat, ale podczas ostatniego przyjęcia bożonarodzeniowego w siedzibie firmy próbował ją pocałować, więc przypuszczała, że nie przyjął odrzucenia tak obojętnie, jak zaręczał. Czy to był wystarczający powód, żeby majstrować przy finansach spółki, od której zależała kariera ich wszystkich?
Pojawienie się Jarka wyrwało ją z zadumy.
– Dobrze, że jesteś – powiedziała na widok byłego męża wkraczającego do pomieszczenia z kubkiem świeżo zaparzonej kawy. – Mamy problem.
Jarosław westchnął teatralnie, po czym rozsiadł się w jednym z foteli, poprawiając na zapadniętej piersi flanelową koszulę w kratę.
– Jest poniedziałek rano. Co, u licha, mogło się wydarzyć tak wcześnie, że zwołałaś sztab kryzysowy?
Położyła przed nim wydrukowany raport z zaznaczonymi żółtym markerem nieprawidłowościami.
Jarek zmarszczył brwi, wpatrując się w ciąg cyferek.
– Na co właściwie patrzę? – mruknął pod nosem.
Klara ugryzła się w język, żeby nie przekląć, pochyliła się nad jego ramieniem i pokazała palcem nadprogramową fakturę.
– Ktoś wydał półtorej bańki bez mojej wiedzy.
Jarek zrobił zaskoczoną minę.
– Nie powinnaś porozmawiać o tym z Michałem?
„A czego dotyczy to spotkanie, geniuszu?”, pomyślała, ale nie powiedziała tego głośno. Jej eksmałżonek był ekspertem w swojej dziedzinie, więc nie mogła go winić za brak zdolności w innych obszarach zarządzania biznesem.
– Nie ufam mu aż tak, żeby zostawić wszystko w jego rękach – stwierdziła, przypominając sobie jego nieudolne próby zaproszenia jej na randkę po godzinach. – Nie mam pojęcia, dlaczego zatwierdził raport, nie informując mnie o tym wcześniej.
Jarek wzruszył ramionami i w tym samym momencie drzwi otworzyły się po raz kolejny, a Klara urwała. Do salki weszły Magda i Paulina. Klara posłała im uspokajający uśmiech i nie mówiąc nic więcej, wróciła na swoje miejsce u szczytu podłużnego stołu. Zastukała niecierpliwie palcami, bacznie im się przyglądając. Zatrudnili Paulinę zaledwie dwa miesiące wcześniej i to ona odpowiadała za wszystkie zamówienia w firmie.
Klara wielokrotnie słyszała o przekrętach w działach zakupów innych przedsiębiorstw, ale jeszcze nigdy nie spotkała się z taką bezczelnością u siebie. Czy dziewczyna posunęłaby się do kradzieży na taką kwotę, zdając sobie sprawę z konsekwencji? Wątpiła w taki scenariusz, choć w tym momencie nie zamierzała rezygnować z żadnej hipotezy.
Magda zaczęła pracować dla niej jako księgowa prawie dekadę wcześniej i rozwijała się w tym samym tempie co Clever Soft, zarządzając rachunkami bankowymi. Czyżby teraz, gdy ruchy na kontach wynosiły miliony złotych, trochę się zapomniała?
Po kolejnych dwóch minutach paraliżującej ciszy w progu zjawił się zdyszany Michał. Pod pachą trzymał niedomkniętą torbę z laptopem, a zza paska wystawała mu wyciągnięta koszula. Klara uniosła brwi na jego widok.
– Sorry za spóźnienie – powiedział pospiesznie mężczyzna. – Wskoczyłem do samochodu, jak tylko usłyszałem, że mamy spotkanie, ale były korki…
– Cotygodniowa operatywka zaczyna się punktualnie o ósmej – przerwała mu Klara, zerkając demonstracyjnie na zegarek. – Zamierzałeś sobie odpuścić dzisiejsze spotkanie?
Michał popatrzył po zgromadzonych, szukając pomocy. Nikt nie pospieszył mu na ratunek.
– Możemy zaczynać czy chcesz nam opowiedzieć historię swojego życia i przebieg poranka?
Skrzyżowała ręce na piersi, a CFO bez słowa zajął miejsce obok pogrążonego w zadumie Jarosława. Klara odczekała kilka sekund, odchrząknęła i rozdała zestawienia pozostałym zgromadzonym. Z minuty na minutę jej ograniczony zapas cierpliwości nieubłaganie się wyczerpywał.
– W zeszłym tygodniu ktoś wyprowadził z firmy półtora miliona złotych – zakomunikowała sucho, a Michał wzdrygnął się nerwowo. – Mam nadzieję, że ten ktoś ma dobre wytłumaczenie, bo nie zamierzam tolerować podobnej samowolki.
W salce zapadła grobowa cisza przerywana jedynie szelestem kartek. Klara pozwoliła słowom wybrzmieć, wpatrując się w twarze zebranych, by rozpoznać winowajcę.
– Chcecie mi powiedzieć, że żadne z was nie zamierza przyznać się do fakapu, czy jesteście tak niekompetentni, że nie wiecie nawet, o czym mówię?
Przestraszona Magda powoli podniosła rękę. Klara dosłownie widziała, jak krtań kobiety podnosi się szybko podczas przełykania śliny.
– To ja zrobiłam ten przelew – powiedziała cicho księgowa.
Klara uśmiechnęła się bez cienia wesołości, choć cieszyła się, że przynajmniej identyfikacja sprawcy zamieszania poszła dosyć sprawnie.
– Więc może wyjaśnisz nam wszystkim, za co właściwie tyle zabuliliśmy?
Magda zamrugała i nabrała powietrza do płuc.
– Paulina wysłała mi tę fakturę.
Klara przeniosła spojrzenie na najmłodszą stażem uczestniczkę zebrania, która momentalnie poczerwieniała.
– Ja tylko wystawiłam zamówienie! – obroniła się kobieta, skubiąc brew. – Wszystko zgodnie z procesem, tak jak o tym rozmawialiśmy na ostatnim spotkaniu zarządu!
Klara machnęła lekceważąco ręką.
– Czego dotyczył ten order8?
Paulina wzruszyła ramionami.
– Jakieś artykuły biurowe, sama nie wiem…
– Twierdzisz, że wydaliśmy półtora miliona na spinacze? To z czego one były zrobione? Z pieprzonego palladu?
Paulina poruszyła się niespokojnie i zacisnęła usta, a jej skóra przybrała barwę pergaminu, jakby ktoś momentalnie wypompował z niej całą krew.
– Spokojnie, Klara, jestem pewien, że wszystko uda się wyjaśnić – włączył się Jarek, a Klara przełknęła kolejne przekleństwo.
Może były mąż miał rację? Nie powinna reagować tak emocjonalnie w otoczeniu współpracowników. Mimo sygnałów zdrowego rozsądku gniew totalnie ją zaślepiał. Nie mogła uwierzyć, że ktoś zamierzał ją wykiwać, szczególnie teraz, gdy tracili klientów, a pozytywne wskaźniki giełdowe były zasługą wyłącznie jej umiejętności budowania nieskazitelnego wizerunku transparentnej korporacji.
– Od kogo dostałaś to zamówienie?
Pracownica działu zakupów wzruszyła ramionami.
– Nie wiem, leżało na moim biurku, więc pomyślałam…
– I nie przyszło ci do głowy, żeby to z kimś skonsultować?
– Ja, ja…
– Zamierzasz to wyjaśnić czy potwierdzasz po niemiecku?
W oczach kobiety zalśniły łzy, a Klara odetchnęła donośnie. Nikt nie odważył się odezwać.
– Do końca dnia chcę znać wszystkie szczegóły tej transakcji. Natomiast ty, Magda, możesz się spakować. Dziękuję za dotychczasową współpracę, ale nie mogę tolerować jawnych naruszeń wewnętrznych procesów. Poproszę Ankę, żeby odprowadziła cię do HR-u.
Główna księgowa zachłysnęła się powietrzem.
– Ale… ale jak to?!
„Zasadne pytanie”, pomyślała cierpko Klara.
– Jak brzmi procedura wykonywania przelewów opiewających na kwoty wyższe niż sto tysięcy polskich złotych? – zapytała znudzonym tonem.
– Autoryzacja przebiega trzystopniowo – wyrecytowała Magda łamiącym się głosem. – Najpierw transakcję akceptuje bezpośredni przełożony, później główna księgowa, a następnie CEO.
– A więc jednak wiesz, jak to się robi! – wypaliła Klara, klaszcząc w ręce. – Radzę o tym pamiętać w kolejnej pracy.
Kobieta wybuchnęła płaczem, a Klara poczuła nagłe wyrzuty sumienia. Nie była dumna z tego, jak rozegrała tę sytuację, ale nie mogła pozwolić, by pracownicy ujrzeli w niej choćby cień słabości. Poszła do recepcji ze ściśniętym gardłem, poprosiła asystentkę o załatwienie formalności związanych ze zwolnieniem księgowej i wróciła na miejsce.
Magda czekała na nią przed salką konferencyjną, a jej przekrwione oczy i trzęsące się ręce przyciągały uwagę pracowników beztrosko popijających kawę w kantynie.
– Klara, ja nie wiedziałam, czego dotyczył ten przelew – zaczęła kobieta błagalnym tonem. – Dostałam zamówienie, sprawdziłam wszystko pod względem rachunkowym i wysłałam pieniądze! Ktoś inny musiał zaakceptować transakcję, naprawdę!
Klara przewróciła oczami. Tylko Magda miała dostępy do wszystkich kont i tylko ona mogła wyłączyć dyrektor zarządzającą z obiegu. Nie zamierzała wysłuchiwać tłumaczeń kobiety.
– To niczego nie zmienia – stwierdziła. – A jeśli doszukamy się w twoim działaniu złej woli, wejdziemy na drogę prawną – dodała chłodno. – Teraz przepraszam, muszę dokończyć spotkanie.
Magda chwyciła ją za nadgarstek, kompletnie się rozklejając.
– Zapytaj Jarka! Może to on puścił transfer!
Klara uśmiechnęła się pobłażliwie. Jarek i akceptacja przelewów? Znała go od dwunastu lat i nie pamiętała, by mąż kiedykolwiek palił się do zarządzania domowym budżetem. Jego awersja do finansów była rozwinięta do tego stopnia, że wolał oddawać jej całe swoje wynagrodzenie, by logicznie rozdzielała środki na codzienne wydatki, do skarbonki z oszczędnościami i do koperty „na czarną godzinę”. Nawet teraz, cztery lata po rozwodzie, doradzała mu czasem w tych kwestiach.
Poza tym Jarosław nigdy nie zrobiłby czegoś takiego za jej plecami. A nawet gdyby, od razu przyznałby się do błędu, oszczędzając wszystkim zachodu. Ta firma to było przecież ich wspólne dziecko.
– To koniec, Magda. Przykro mi.
– Myślałam, że się przyjaźnimy! – wrzasnęła księgowa.
Klara przyjrzała jej się badawczo. A więc jej płomienne przemowy naprawdę odnosiły zamierzony skutek.
– To nic osobistego – mruknęła, rozkładając ręce.
Skinęła głową i wycofała się do salki. Atmosfera w pomieszczeniu przypominała tę w domu pogrzebowym. Klara odchrząknęła i zwróciła się do przerażonej trójki.
– Paulina, znajdź, proszę, szczegóły tego zamówienia – powiedziała, a dziewczyna skinęła posłusznie głową. – To wszystko, dziękuję.
Pracownica zostawiła ich samych.
– Michał, musisz zatrudnić kogoś na miejsce Magdy – zwróciła się do CFO. – I zabezpieczyć system tak, by podobne błędy nie zdarzały się w przyszłości. Jasne?
Dyrektor finansowy zaakceptował zadanie i wyszedł bez pożegnania. Klara opadła na fotel naprzeciwko Jarosława, pocierając skronie chłodnymi palcami.
– Nie musiałaś jej zwalniać w taki sposób – odezwał się eksmąż, przerywając ciszę.
Klara przekrzywiła głowę, przyglądając mu się na wpół ze współczuciem, na wpół z niedowierzaniem. Jarek zawsze miał miękkie serce. Za miękkie. Dlatego to ona musiała przyjmować rolę złego gliny za każdym razem, gdy działo się coś poważnego.
– Musimy się dowiedzieć, kto jest odpowiedzialny za to bagno – odrzekła. – Jeśli Magda była z kimś w zmowie, to właśnie mamy jeden problem z głowy. A jeśli nie… Może i pozbycie się jej było radykalne. Ale mam nadzieję, że temu, kto faktycznie przytulił tę kasę, zapali się dupa, co doprowadzi go do błędu.
Jarosław nie skomentował tej uwagi. Był programistą z krwi i kości, a skrajny introwertyzm sprawiał, że rzadko dawał po sobie poznać emocje. Klara wydęła usta, myśląc gorączkowo.
– Nie wiemy nawet, czy podobne rzeczy nie zdarzały się wcześniej. Nie wiemy, ile pieniędzy mogli wyprowadzić. Nie wiemy nic – powiedziała po chwili milczenia. – Musimy przeprowadzić wewnętrzny audyt. Tylko tak, żeby nikt z zewnątrz o tym nie usłyszał. Jeśli akcjonariusze wyczują pismo nosem, stracimy nie tylko kolosalną kasę, ale przede wszystkim zaufanie kontrahentów. Nie możemy sobie na to pozwolić.
Jarosław przyglądał jej się z kamienną twarzą.
– Nie ufam Michałowi – oznajmiła. – Może to nie on autoryzował przelew, ale wątpię, by przegapił tę kwotę, przygotowując zestawienie.
Eksmałżonek przytaknął powoli, a Klara wyjęła komórkę i wysłała krótką notkę do działu prawnego, prosząc o pilne spotkanie. Dopiero po tym nieco się uspokoiła. Miała jakiś plan, wiedziała, jaki będzie jej kolejny krok. Ktokolwiek ich okradał, miał za to odpłacić z nawiązką. Już ona zamierzała o to zadbać. Nie mogła pozwolić, by cokolwiek zagroziło jej imperium.
O dziesiątej zawołała Ankę i poprosiła, by ta ściągnęła pozostałych uczestników cotygodniowych spotkań operacyjnych. Kiedy zaproszeni zajęli miejsca, Klara domyśliła się, że wszyscy już dowiedzieli się o zwolnieniu Magdy. Pytanie o powód wisiało niemo w powietrzu, ale nikt nie odważył się go zadać. Klara nie zamierzała im się spowiadać sama z siebie.
– Zaczynajmy – powiedziała krótko i oddała głos szefom poszczególnych działów.
Patrzyła w przestrzeń, ledwo rejestrując sprawozdania menedżerów, przytakiwała, machinalnie odgrywała swoją rolę moderatora. Za bardzo zajmowała ją jedna myśl: co może jej grozić, co może grozić jej firmie, jeśli sprawa wycieknie na zewnątrz?
Głos Patryka z działu Customer Service brutalnie wyrwał ją z zamyślenia.
– Straciliśmy trzech dużych klientów – powiedział patykowaty mężczyzna w okularach Harry’ego Pottera. Za każdym razem, gdy na niego patrzyła, nie mogła uwierzyć, że dobijał do pięćdziesiątki. – Dwie aplikacje i jeden kompletny soft.
Klara skrzywiła się mimowolnie.
– Z jakiego powodu? – wtrąciła, a Patryk popatrzył na nią wyzywająco.
– Odeszli do konkurencji.
Patryk nigdy nie owijał w bawełnę. Klara nie przepadała za jego towarzystwem, ale doceniała jego bezpośredniość w sytuacjach biznesowych. Tym razem jego słowa sprawiły, że coś utknęło jej w gardle. Nie mogła uwierzyć, że znów jakiś młody start-up wyprzedził ich w walce o kontrahenta. Powinna się spodziewać, że wraz ze wzrostem korporacji zwiększą się również ich ceny, ale nie sądziła, że klienci tak łatwo przedłożą pieniądze nad jakość. Clever Soft dysponował najwybitniejszym zespołem w całym kraju.
Patryk wytłumaczył pokrótce, że przegrali w walce z największym konkurentem, i jej nastrój jeszcze się pogorszył. Pieprzeni rywale mieli zdecydowanie mniej imponujące portfolio, więc nie miała pojęcia, co skłoniło klientów do skorzystania z ich usług. Podziękowała mężczyźnie zdawkowo. Musiała jakoś zmotywować zespół do wzmożonej pracy. Podniosła się powoli z miejsca i obdarzyła mężczyzn uspokajającym uśmiechem.
– Zanim przejdziemy dalej, chciałabym wspomnieć, że udało nam się uzyskać kilku potencjalnych zleceniodawców. – Pogrzebała w komputerze i wyświetliła na białym ekranie za swoimi plecami loga firm.
– To świetnie, bo jeśli będziemy ich tracić w takim tempie, zostaniemy bez pracy – mruknął chudzielec.
Klara posłała mu ostrzegawcze spojrzenie.
– Musimy kogoś zwolnić – włączył się Marcin z działu personalnego. – Warszawski zespół przynosi więcej strat niż zysków.
Klara uniosła rękę we władczym geście, dając im do zrozumienia, by się zamknęli. Owszem, zmagali się z pewnymi problemami, ale nie zamierzała pozwolić, by puszczone dziko wodze fantazji podwładnych wprowadziły chaos do porządku obrad.
– Nie będziemy nikogo zwalniać. W tym tygodniu mamy spotkania z czterema dużymi klientami – podkreśliła, celowo nie wspominając, że żaden z nich nie zadeklarował jeszcze współpracy na piśmie. – Musimy zacisnąć pasa, przekonać ich do wartości naszych usług, wykonać kawał dobrej roboty i zachęcić do tego, by zostali na stałe. Jasne?
Mężczyźni pokiwali w milczeniu głowami, a Klara przełączyła pstryczek w swojej głowie – ten sam, który przełączała podczas publicznych wystąpień, wywiadów przed kamerą, prelekcji na TEDx i wszystkich innych okazji, kiedy mogła pokazać tylko jedną twarz: pewnej siebie bizneswoman. Odsunęła na bok niepokoje i wygłosiła płomienną mowę o dotychczasowych dokonaniach firmy, ostatnich giełdowych wzrostach i fantastycznych prognozach na przyszłość. Wspomniała o dokonaniach każdego z obecnych na spotkaniu menedżerów. Przemilczała tylko kwestię transparentności w spółce.
– A więc do pracy – zakończyła spotkanie, rozsyłając wszystkich do swoich stanowisk, i złapała za telefon, chcąc uniknąć dodatkowych pytań.
Przewróciła oczami, widząc nadchodzącą Ankę. Asystentka wiedziała, że po każdej operatywce Klara potrzebowała chwili samotności, by w spokoju przetrawić informacje na temat kondycji organizacji.
– Code Club Polska9 przesłało nam przed chwilą fakturę – oznajmiła dziewczyna, wpatrując się w powiadomienie na ekranie smartfona.
– To jest robota dla księgowej – burknęła Klara z westchnieniem.
– Na milion złotych.
Klara drgnęła, sądząc, że się przesłyszała. Gdy Anka położyła przed nią telefon z wyświetlonym dokumentem, krew zabuzowała jej w żyłach. Miała serdecznie dość komplikacji jak na jeden dzień.
– Pytałaś, czy to nie pomyłka? – zapytała, choć doskonale wiedziała, co kryło się za gigantyczną kwotą na rachunku.
– Tak. To nie pomyłka. Ustawić ci calla z ich menedżerką?
– Nie – zaprotestowała Klara. Nie dogadywała się szczególnie dobrze z innymi kobietami piastującymi wysokie stanowiska. – Umów mnie z Chojnackim. Przemówię mu do rozsądku.
Nie zamierzała wspominać, że zdążyła poznać prezesa Code Club Polska nieco lepiej, niż wskazywałyby na to ich relacje zawodowe.
– Okej – potwierdziła Anka i zanotowała jej życzenie, stukając w ekran z prędkością karabinu.
– W dobrej restauracji – dodała.
Asystentka przyjrzała jej się z nagłym zainteresowaniem.
– I odwołaj spotkanie o osiemnastej – poleciła.
Kolejne instrukcje znalazły się w telefonie.
– Coś jeszcze? – zapytała Anka tonem kelnerki obsługującej zamożnych gości.
Klara zastanowiła się przed chwilę i popatrzyła na zasnute wiosenną mgłą miasto leżące u stóp Clever Softu.
– Mam nadzieję, że nie – mruknęła, a asystentka obróciła się na pięcie i przyłożyła smartfon do ucha, realizując poszczególne elementy planu.
------------------------------------------------------------------------
8 Order – zamówienie.
9 Code Club Polska – fikcyjna spółka należąca do Tomasza Chojnackiego.5.
Klara przemknęła przez biuro jak burza, stawiając kroki z impetem północnokoreańskiego żołnierza. Wpatrzyła się w cel swojej podróży i nie zwracała uwagi na zaaferowane spojrzenia współpracowników obserwujących ze strachem jej gwałtowną eskapadę. Odetchnęła dopiero, gdy wpadła do swojego przeszklonego gabinetu, podeszła do panoramicznego okna i wpatrzyła się w rozmyty horyzont.
Jarek pojawił się w pomieszczeniu dziesięć sekund później, a Klara momentalnie go zaatakowała, odwracając się na pięcie i podchodząc do biurka.
– Jesteście szaleni – wycedziła przez zęby i walnęła notatnikiem w blat. – Chcecie mnie wysłać w podróż z jakimś wariatem tylko po to, by mógł udowodnić swoją wyższość i zdecydować się na usługi kogoś innego.
– Słyszałem o nim, Klara – powiedział uspokajająco Jarek. – Jest specyficzny, to prawda, ale…
– Specyficzny!? Do cholery, ten facet robi sobie z nas wolne żarty! Jestem prezesem firmy technologicznej, a on próbuje mnie zmusić szantażem do ustąpienia ze stanowiska, wzięcia udziału w jego spirytystycznej przygodzie i zniszczenia wszystkiego, na co pracowaliśmy przez dziesięć lat.
– Po pierwsze, nie ma mowy o ustępowaniu ze stanowiska. Tylko o krótkim urlopie – odrzekł eksmałżonek. – Poza tym to spirytualna przygoda, a nie spirytystyczna. Nikt nie będzie cię zmuszał do wywoływania duchów.
Na jego twarzy zabłądził uśmiech. Klara prychnęła niecierpliwie, szukając czegoś, czym mogłaby rzucić dla wzmocnienia efektu swoich słów.
– A po drugie? – zapytała, doskonale wiedząc, co Jarosław zamierzał powiedzieć.
– To nasza jedyna szansa.
Zacisnęła ze złością zęby i opadła na fotel. Jarek miał rację. W obliczu topniejącego kapitału, rosnących wydatków i gigantycznego kryzysu wizerunkowego za rogiem nie mieli zbyt wielkiego pola manewru. Czasy, gdy Klara mogła kręcić nosem i dobierać partnerów biznesowych według własnego widzimisię, dawno minęły. Kierowała poważną instytucją, a to, oprócz niewątpliwego prestiżu, oznaczało również odpowiedzialność.
– Załóżmy, czysto teoretycznie – podkreśliła – że wezmę udział w tym jego nawiedzonym projekcie. Kto zajmie moje miejsce? Nie będę mogła odpisywać na maile naszych kontrahentów, relaksując się przy dźwiękach góry Tibidabo.
– Wzgórza – poprawił ją automatycznie Jarek. – A poza tym… Ania może cię zastąpić – wypalił.
Klara popatrzyła na niego, jakby właśnie urwał się z choinki i odrobinę zbyt mocno grzmotnął głową o podłogę.
– Żarty sobie stroisz?
Mężczyzna pokręcił głową.
– Mówię całkiem poważnie. Pomyśl – powiedział. – Ania doskonale zna twój zakres obowiązków i rozkład dnia, a poza tym towarzyszy ci na każdym kroku. Już teraz jest małą kopią ciebie.
Klara posłała mu nienawistne spojrzenie, ale zaraz się zreflektowała.
– Pilnuje mojego kalendarza i planuje spotkania, a czasem chodzi po kawę. Nigdy nie uczestniczyła nawet w zebraniu zarządu – wymamrotała z niezadowoloną miną.
Jarek potarł czoło i usiadł na krześle przy stole, składając przed sobą ręce. Popatrzył jej w oczy, a Klara miała wrażenie, że mężczyzna prześwietla ją na wylot, odkrywając jej karty jedna po drugiej. Czasem zapominała, że niepozorny pasjonat komputerów odpowiadał za sukces Clever Softu w takim samym stopniu jak ona.
– I nie będzie musiała. Znam cię, Klara, i obiecuję, że nie podejmę żadnej decyzji bez ciebie. Nie zrobimy nic, co mogłoby narazić na szwank naszą reputację w oczach akcjonariuszy. Ania będzie odpowiadać na maile, a te ważniejsze prześle do mnie albo do Patryka. Poinformuje też wszystkich, że tymczasowo zajmuje się twoją działką.
– To nie jest dobry pomysł – powiedziała Klara, kręcąc głową jak w transie. – Zarządzam wszystkim od dekady. Nie możesz wierzyć w to, że zwykła asystentka jest w stanie zająć moje miejsce.
– Przecież nikt nie mówi o zajmowaniu twojego miejsca! Ania będzie po prostu jak MVP.
MVP. Minimal Value Product17. Uznała ten argument za wystarczający na tyle, by nie ciągnąć dalej dyskusji. Co nie zmieniało faktu, że pomysł ugięcia się pod żądaniami Podolskiego był idiotyczny, a już szczególnie teraz, gdy wisiała nad nimi czarna chmura w postaci kreta wynoszącego ze spółki pieniądze. Nie po raz pierwszy gorący temperament Klary ścierał się z pacyficznym spokojem racjonalnych argumentów eksmałżonka, zamierzała więc przynajmniej wysłuchać, co Jarek miał do powiedzenia.
– Co myślisz o tym typie? – zapytała odrobinę spokojniej.
Eksmąż wydawał jej się jedyną osobą, która potrafiła ocenić drugiego człowieka w miarę bezstronnie.
– Na pewno różni się nieco od naszego przeciętnego klienta – zaczął, patrząc na nią wymownie. – Dorobił się fortuny na giełdzie zupełnie legalnie, zarobił dostatecznie, by przejść na emeryturę, a później zajął się rozwojem duchowym i szczęśliwym życiem.
– A więc wierzysz w te bzdury o filozofii, karmie i innych pierdołach?
Jarek zarechotał gardłowo, gładząc kołnierzyk czerwonej koszuli. Szkocka kratka nie wychodziła z informatycznej mody.
– Ty chyba nigdy się nie zmienisz – ocenił krytycznie.
– Co masz na myśli?
– To, że religia, duchowość i wiara są dla ciebie pojęciami nie tylko abstrakcyjnymi, ale również głupimi i pozbawionymi sensu, nie znaczy, że mentalność wszystkich jest tak samo ograniczona. Może naprawdę ten wyjazd ci się przyda.
Klara popatrzyła na niego spode łba.
– Oboje wiemy, jak funkcjonuje świat. Naprawdę uważasz, że zawdzięczamy to wszystko jakiemuś niewidzialnemu bóstwu z brodą Mikołaja obserwującego nas z różowego obłoczka?
Jarek nie odpowiedział, co tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że miała rację. Podolski mógł wpajać swoje uduchowione bzdury spragnionej sensacji i wyższego celu gawiedzi, ale nie mógł oszukać jej. Wiedziała, że w życiu liczyły się sukces, władza i pieniądze. Tylko to wiązało się z poczuciem wolności, możliwością wyboru. Mając pieniądze, nie musiała się martwić inflacją, idiotycznymi decyzjami rządu i kredytem. Wolała żyć jak szczytowy drapieżnik w duchu zasad teorii Darwina, zamiast zdać się na los i bez grosza przy duszy liczyć na szczęście, wmawiając sobie, że to właśnie jest sens istnienia.
– Nie podoba mi się to, Jarek – oznajmiła po kilkunastu sekundach przytłaczającej ciszy.
Były mąż zapatrzył się na otwartą powierzchnię wspólną. Między biurkami przechadzali się programiści, marketerzy i graficy. Klara przełknęła ślinę, na nowo doceniając ogrom pracy, który włożyli w rozwój tego miejsca, i zrobiło jej się słabo na samą myśl o tym, że mogłaby to stracić.
– Musimy porozmawiać z Marcinem – stwierdził Jarosław.
Klara zmarszczyła czoło, zakładając kosmyk włosów za ucho.
– Co masz na myśli?
– Nie możemy utrzymać takiego teamu przy tych zleceniach, które aktualnie mamy. Trzeba zamknąć oddział w Warszawie.
Klara zamrugała jak ryba ogłuszona tępym narzędziem tuż przed wigilią. Kochała być CEO w każdych warunkach. Z jednym wyjątkiem. Nienawidziła przegrywać, przyznawać się do porażki i zwalniać swoich ludzi bez dobrego powodu. Inwestowała w ich rozwój grube miliony, a teraz miała ich oddać konkurencyjnej firmie na srebrnej tacy?
– Zostaw to mnie – powiedziała przez ściśnięte gardło.
Nie drgnęła jej nawet powieka, choć instynkt podpowiadał, że postępuje niewłaściwie. Jarek skinął głową i chwycił za klamkę.
– Porozmawiam z Michałem na temat cięcia pozostałych kosztów. Rezygnacja z kilku benefitów powinna wspomóc budżet.
Klara zgodziła się z nim bez słowa i po chwili została sama. Anka chyba wyczuła jej kiepski nastrój, bo nie przyszła przypomnieć o spotkaniu z zespołem PR-owców, które miało się zacząć za dziesięć minut. Klara zapatrzyła się w swoją ścianę chwały. Szeroki uśmiech na zdjęciach z licznych okładek zdawał się z niej kpić. Czy dziennikarze Business Insidera zechcą z nią porozmawiać, gdy okaże się, że postawiła własną dumę wyżej niż dobro spółki, której poświęciła dziesięć lat życia?
Clever Soft był jej największym osiągnięciem. Nie miała dzieci i nie planowała ich mieć, ale firma, którą zbudowała z byłym mężem, w pełni zaspokajała jej ambicję, potrzebę zawodowego spełnienia i społecznego prestiżu. Kochała swoją pozycję, wygodne życie i wszystkie aspekty, które nieodłącznie wiązały się z zajmowaniem stanowiska CEO.
Przez całe życie marzyła tylko o tym – by zasiąść kiedyś w fotelu prezesa własnego królestwa, zarabiać wystarczająco, by realizować nawet najdziksze marzenia, i żyć wyłącznie na świeczniku, godnie reprezentując firmę.
Popatrzyła przez przeszkloną szybę gabinetu i przyjrzała się współpracownikom. Anka dała jej niewerbalny sygnał, że powinna pójść na spotkanie, ale Klara zbyła ją machnięciem ręki. Zignorowała dwa połączenia przychodzące, uruchomiła komputer i wstukała nazwisko Diega Podolskiego w wyszukiwarkę. Przygryzła wargę, czytając o jego licznych dokonaniach na rynku akcji, nagłym zniknięciu i aktualnej działalności.
Mężczyzna był jak cień; zaskakiwał spontanicznym i oryginalnym podejściem do twardego niczym beton środowiska finansów, a później rozpływał się w powietrzu z pieniędzmi bogatych spółek. Dlaczego człowiek o takich umiejętnościach chciał się bawić w zakładanie platformy i aplikacji? To wymagało ogromu pracy, grubych inwestycji i ciągłej uwagi. A może Podolski po prostu próbował się jakoś rozerwać, szukając nowych wyzwań po tym, jak zarobił wystarczająco, by położyć się na rajskiej plaży i nie musieć nigdy więcej kiwnąć palcem?
Klara pomasowała pulsujące skronie. Upiła kilka łyków zimnej wody ze szklanej butelki. Renoma, niepodważalny autorytet i tytuł lidera branży. Czy była gotowa je poświęcić, odrzucając absurdalną ofertę Podolskiego? Odpowiedź nasuwała się sama. Zrobiłaby wszystko, by zostać dokładnie w tym miejscu, na które pracowała tyle lat.
Przełknęła wielką gulę, która uformowała się w jej krtani, i skierowała się do sąsiedniego pokoju. Weszła bez pukania.
– Na twoją odpowiedzialność – oznajmiła, wsuwając głowę do ascetycznie urządzonego gabinetu.
Jarek tylko się uśmiechnął.
------------------------------------------------------------------------
17 Minimal Value Product – termin używany w branży IT, który określa działający produkt z minimum użyteczności, ale pozwalający przetestować rentowność i funkcjonalność przedsięwzięcia w oczach użytkowników.11.
Spędzili dwie godziny, tłocząc się przy ognisku, dyskutując i jedząc przygotowane wcześniej przysmaki. Klara siedziała między Wincentem a Karolem, byłym menedżerem w firmie lotniczej, który porzucił korporacyjną karierę na rzecz prostszego życia. Nie rozumiała jego wyboru. Z tego, co opowiadał mężczyzna, wywnioskowała, że posiadał apartament na Złotej w Warszawie, zespół złożony z dwudziestu osób oraz znakomity plan emerytalny. Na jego miejscu otworzyłaby własną działalność i pielęgnowała finansowe drzewko, ciesząc się życiem, zamiast uciekać w głąb dziczy.15.
Wincent zapukał do jej drzwi punktualnie o dwudziestej pierwszej.
– Pięknie wyglądasz – przywitał się, pochylił i cmoknął ją w policzek.
Napięcie w jego głosie wystarczyło, by Klara zorientowała się, że ich wspólny spacer nie zakończy się niczym więcej niż wspólną obserwacją gwiazd. Z jednej strony nie mogła się doczekać jakiejś rozrywki, a z drugiej obawiała się konsekwencji randki ze sportowcem. Widziała w Wincencie romantyka, dlatego martwiła się, że jeśli wykona jeden fałszywy ruch, atleta odwróci uwagę od atrakcyjnej tancerki i zainteresuje się nią, zmieniając niewinny romans w koszmar ze złamanym sercem w roli głównej.23.
Osiedemnastej Klara stanęła przed lustrem w garderobie i przyjrzała się sobie krytycznie. Czy Diego zaprosił ją na randkę? Robił jej jakiś test? A może chciał sprawdzić jej intencje? Po trzykrotnym przejrzeniu wszystkich wieszaków wbiła się w elegancką małą czarną, włożyła popisowe szpilki od Louboutina i złotą bransoletkę na kostkę, a usta pomalowała lśniącą szminką. Oceniła efekt na powalający, ale po chwili ze złością zdjęła kieckę przez głowę i starła resztki ciemnoczerwonego barwnika chusteczką do demakijażu. Seksowna bielizna podzieliła los ubrania na stosie na podłodze.27.
Klara opuściła pomieszczenie konferencyjne dwie godziny później i pomaszerowała do swojego gabinetu jak na autopilocie. Nie tylko nie dowiedziała się, kto odpowiadał za gigantyczny fakap, ale odkryła, że to nie pierwszy raz, kiedy z firmowego konta zginęły siedmiocyfrowe kwoty. Poprzedni przelew na półtora miliona wykonano miesiąc temu; jeszcze wcześniejszy przed sześcioma tygodniami. W ten sam sposób, na to samo konto, wypływały również mniejsze sumy, które nie wzbudziły niczyjego niepokoju.Podziękowania
Dziękuję przede wszystkim Spiskowi Pisarzy – Angeli za zegarmistrzowską dokładność na wszystkich etapach procesu wydawniczego, niezrównaną kreatywność i wiarę w mój pomysł, a Tomkowi za wybitną redakcję tekstu, cierpliwość i świetne pomysły. Jestem Wam wdzięczna za zaufanie, profesjonalizm i kupę dobrej zabawy przy tak poważnym przedsięwzięciu, jakim jest praca nad książką.
Dziękuję moim wspaniałym dziewczynom – mamie Justynce, mojej małej siostrzyczce Dadze, która musi poczekać jeszcze parę lat, zanim weźmie tę lekturę do ręki, Kasiuli, Klaudii i pani Marzence – za niekończące się wsparcie i dobre słowo.
Dziękuję mojemu Ukochanemu (konkubent jakoś kiepsko brzmi :D) – jesteś moją inspiracją, a Twój optymizm, wytrzymałość i poczucie humoru skutecznie rozganiają nawet najciemniejsze chmury nad naszymi głowami.
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu tej książki: Sylwii Chojeckiej z Od słowa do słowa za fantastyczną korektę i skład, Agnieszce Zawadce za genialne opracowanie graficzne, Marcie Filipczyk za piękne zdjęcie autorskie, Kasi Skoczylas za świetny makijaż, dzięki czemu nie wyglądam jak zjawa na okładce własnej książki, a całemu wydawnictwu za dopięcie wszystkiego na ostatni guzik.
Dziękuję.
Do następnego!Kiedy zwykła podróż zmienia się w podróż życia…
Trzydziestoletnia Ida jest pracoholiczką i właścicielką niewielkiej firmy marketingowej. Wraz ze swoją dziewczyną, beztroską artystką Salmą, i psem Pędzelkiem żyją na krakowskich przedmieściach. Kobiety są ze sobą już lata, ale mają wrażenie, że przez ten czas oddaliły się od siebie. Pewnego dnia Salma wpada na pomysł, aby zmienić ich najbliższe tygodnie w przygodę – kupuje kamper i namawia Idę do caravaningu. Ta z trudem się zgadza, nie rozumie jednak postępowania partnerki.
Kobiety podróżują od Krakowa do Borów Tucholskich. Podczas objazdu po kraju zaczynają dostrzegać, że ich związek został wystawiony na próbę. Kiedy dojeżdżają do Wiśnicy, na obydwie czeka ogromne, emocjonujące zaskoczenie.
Kamper to obyczajowa, jedyna w swoim rodzaju tęczowa książka polskiej autorki o wieloletniej więzi między paniami. To powieść drogi, pokazująca, jak mało mamy czasu na realizację swoich marzeń i planów. To w końcu pozycja dla wszystkich nieheteronormatywnych kobiet, które tęsknią za literaturą o nich i dla nich.Zaskakujący romans w cieniu secesyjnych kamienic!
Marika jest zdeterminowana. Kupuje mieszkanie w bytomskiej kamienicy. Chce je odnowić jak najniższym kosztem i sprzedać z zyskiem. W tym celu zatrudnia lokalną firmę remontową. Nie przypuszcza jednak, że zamiast doświadczonego pana Stanisława do pracy stawi się Aleksander – młody brygadzista z talentem do odnawiania starych lokali i umiejętnością uwodzenia każdej klientki. Ale nie to jest najgorsze.
Dziewczyna ma dużo więcej problemów na głowie – zaczynając od kłopotliwej rodziny i niestabilnych finansów, na wymagającej szefowej kończąc. Z trudem realizuje swój życiowy plan, a obecność Aleksa tylko komplikuje sprawy. Im częściej mężczyzna się do niej zbliża, tym bardziej Marika jest przekonana, że nie może zaufać samej sobie.
W końcu miłość to coś, na co nie powinna sobie pozwolić.
Nie teraz, nie tutaj, nie z nim.
Wejdź do świata flippingu i przeżyj metamorfozę nie tylko zaniedbanego mieszkania, ale i samych bohaterów!