Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tynne 1939 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,92

Tynne 1939 - ebook

17 września 1939 roku na Polskę, walczącą od 1 września z niemieckim najazdem, spadła od wschodu agresja sowiecka. Opór Armii Czerwonej stawiły w pierwszej kolejności jednostki Korpusu Ochrony Pogranicza, specjalnej formacji wojskowej utworzonej w 1924 roku do osłony granicy wschodniej. Jednym z symboli walk na Kresach jest obrona linii umocnień nad rzeką Słucz w rejonie wsi Tynne w województwie wołyńskim (dziś na Ukrainie) przez żołnierzy pułku KOP „Sarny” w dniach 18‒21 września. Mimo że polskie schrony nie były w pełni wyposażone, ich załogi bohatersko opierały się oddziałom sowieckiej 60. Dywizji Strzeleckiej wspieranym przez artylerię i broń pancerną ‒ niektóre obiekty zostały wysadzone w powietrze wraz z obrońcami. Sowieci mordowali też jeńców, co potwierdziły prace archeologiczne prowadzone już w XXI wieku. Autor przedstawia ponadto strukturę i służbę KOP na Wołyniu i Polesiu, budowę fortyfikacji oraz szlak bojowy Zgrupowania KOP gen. Orlika-Rückemanna, które z Wołynia, bijąc się z Armią Czerwoną, dotarło aż na Lubelszczyznę i rozwiązało się 1 października 1939 roku.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-17762-8
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

WSTĘP

W 2024 roku mija sto lat od utwo­rze­nia Kor­pusu Ochrony Pogra­ni­cza. W 1924 roku nowa for­ma­cja gra­niczna roz­po­częła służbę. Mimo wielu trud­no­ści zwią­za­nych z odpo­wied­nim wypo­sa­że­niem KOP szybko uspo­koił sytu­ację na wschod­niej gra­nicy Dru­giej Rze­czy­po­spo­li­tej. A była ona ciężka, młode pań­stwo przez kilka lat bory­kało się z pro­ble­mem odpo­wied­niego zabez­pie­cze­nia swo­ich gra­nic. Zanim doszło do wypra­co­wa­nia odpo­wied­niego modelu, trzeba było doko­nać wielu eks­pe­ry­men­tów, które nie zawsze się uda­wały. Sytu­acji nie uła­twiał też wschodni sąsiad, Zwią­zek Sowiecki, który nie­mal bez prze­rwy dążył do eks­portu rewo­lu­cji bol­sze­wic­kiej na sąsied­nie kraje.

Żoł­nie­rze KOP przez 15 lat chro­nili wschod­nią gra­nicę Dru­giej Rze­czy­po­spo­li­tej, nato­miast we wrze­śniu i w paź­dzier­niku 1939 roku musieli sta­nąć w obro­nie jej nie­na­ru­szal­no­ści oraz nie­pod­le­gło­ści całego kraju. Ten egza­min z żoł­nier­skiej powin­no­ści zdali w więk­szo­ści w spo­sób wzbu­dza­jący głę­boki podziw. Szcze­gól­nie doty­czy to obroń­ców gra­nicy wschod­niej po 17 wrze­śnia 1939 roku. W obli­czu miaż­dżą­cej prze­wagi wroga sta­wiali mu opór w bez­na­dziej­nych sytu­acjach. To, że wyż­sze dowódz­two czę­sto nie umiało wyko­rzy­stać ich poświę­ce­nia, obciąża sumie­nia ofi­ce­rów, któ­rzy nie potra­fili dostrzec odpo­wied­niego spo­sobu postę­po­wa­nia. Czę­sto to wła­śnie wyż­sze szarże sta­no­wiły naj­słab­szy ele­ment pol­skiej obrony. Wiele punk­tów pol­skiego oporu zli­kwi­do­wano jesz­cze przed przy­by­ciem sowiec­kich najeźdź­ców.

Takiego pro­blemu nie było w pułku KOP „Sarny”. Zarówno ofi­ce­ro­wie, jak i pro­ści żoł­nie­rze nie mieli wąt­pli­wo­ści co do inten­cji wkra­cza­ją­cych do Pol­ski Sowie­tów. Dla­tego na środ­ko­wym odcinku gra­nicy najeźdźcy odczuli siłę pol­skiej obrony. Nie­stety, obrona Tyn­nego sta­nowi chyba jedyny przy­kład dłu­go­trwa­łego oporu sta­wia­nego przez pol­skie woj­sko Sowie­tom na całej dłu­go­ści gra­nicy pań­stwa. Obrona straż­nic KOP na samej linii gra­nicz­nej nie mogła trwać długo, nato­miast nawet nie­wy­koń­czone schrony pozy­cji for­ty­fi­ka­cyj­nej umoż­li­wiły zwią­za­nie znacz­nych sił sowiec­kich i cza­sowe powstrzy­ma­nie ich mar­szu na zachód. Nie bez zna­cze­nia była rola, jaką ode­grał dowódca pułku, ppłk Niko­dem Sulik, wsła­wiony póź­niej dowo­dze­niem 5. Kre­sową Dywi­zją Pie­choty w 2. Kor­pu­sie Pol­skim gen. Wła­dy­sława Andersa. Pod­puł­kow­nik nie tylko sam podej­mo­wał decy­zje, lecz także sprze­ci­wiał się tym podej­mo­wa­nym przez prze­ło­żo­nego, który naka­zy­wał mu oddać zaj­mo­wane pozy­cje bez walki. Dla­tego w rejo­nie Tyn­nego 19 wrze­śnia miała miej­sce krwawa bitwa; cięż­kie straty ponio­sła w niej strona sowiecka, ale też nie­stety pol­ska. Mimo to bata­lia miała duże zna­cze­nie dla dal­szego prze­biegu kam­pa­nii i umoż­li­wiła kon­cen­tra­cje Zgru­po­wa­nia KOP.

Niniej­sza książka jest próbą opi­sa­nia tych wyda­rzeń. Sta­ra­łem się korzy­stać ze źró­deł obu stron, tak aby opo­wieść była jak naj­peł­niej­sza. Na szczę­ście dotar­cie do źró­deł pro­we­nien­cji sowiec­kiej nie jest dzi­siaj szcze­gól­nie trudne. Wiele doku­men­tów doty­czą­cych kam­pa­nii prze­ciw Pol­sce w roku 1939 opra­co­wano i wydano w języku pol­skim, wiele rosyj­sko-języcz­nych opra­co­wań zna­la­zło się w inter­ne­cie. Nie mamy jed­nak pew­no­ści, czy to już wszyst­kie sowiec­kie doku­menty doty­czące tych wyda­rzeń. Jest bar­dzo praw­do­po­dobne, że wiele mate­ria­łów leży jesz­cze w moskiew­skich archi­wach, a pol­scy histo­rycy nie mają do nich dostępu. Jed­nak w mojej oce­nie prze­bieg kam­pa­nii został w niniej­szej książce opi­sany rów­nież z per­spek­tywy sowiec­kiej. Czy mi się to udało w zado­wa­la­ją­cym zakre­sie, pozo­sta­wiam oce­nie Czy­tel­ni­ków.

Pol­skie źró­dła doty­czące kam­pa­nii na wscho­dzie we wrze­śniu i w paź­dzier­niku 1939 roku są nieco inne. Głów­nie mamy do czy­nie­nia z pozy­cjami wspo­mnie­nio­wymi, mniej nato­miast jest doku­men­ta­cji szta­bo­wej doty­czącej prze­biegu dzia­łań. To jed­nak natu­ralne w przy­padku strony, która tę kam­pa­nię prze­grała – więk­szość doku­men­ta­cji została bowiem znisz­czona lub prze­jęta przez wroga. Kto wie, może takie doku­menty znaj­dują się jesz­cze w zaso­bach moskiew­skich archi­wów, ale obec­nie nie jeste­śmy w sta­nie tego spraw­dzić. Lite­ra­tura wspo­mnie­niowa ma nato­miast, oprócz oczy­wi­stych zalet, tę sła­bość, że może zawie­rać subiek­tywne spoj­rze­nie piszą­cego owe wspo­mnie­nia. Wiele takich rela­cji było pisa­nych po latach od opi­sy­wa­nych wyda­rzeń, toteż cza­sami auto­rów zawo­dziła pamięć. Trzeba brać na to poprawkę, wyko­rzy­stu­jąc tego typu lite­ra­turę. Mam nadzieję, że Czy­tel­nicy, czy­ta­jąc niniej­szą książkę, dostrzegą kry­tyczną ana­lizę wspo­mnień.

Korzy­sta­łem też z opra­co­wań, które doty­czą powyż­szych wyda­rzeń. Po 1989 roku pol­scy histo­rycy chęt­nie się­gali po takie tematy. Powstała w ten spo­sób spora lite­ra­tura, którą można wyko­rzy­stać, by potwier­dzić lub zaprze­czyć prze­ka­zy­wa­nym we wspo­mnie­niach infor­ma­cjom. Także sowiec­kie doku­menty w wielu miej­scach wyma­gają uści­śle­nia. Ze wszyst­kich opra­co­wań, które wyko­rzy­sta­łem pod­czas pisa­nia niniej­szej książki, chciał­bym wymie­nić jedną, szcze­gól­nie ważną pozy­cję, która sta­nowi skarb­nicę wie­dzy na temat pol­skich for­ty­fi­ka­cji w rejo­nie Sarn – mowa o książce autor­stwa Zbi­gniewa Pru­skiego _Bastion Pole­sie. Pol­skie for­ty­fi­ka­cje na Pole­siu w latach 1920–1939_. Jest to praca bez­cenna i nie­zbędna przy pisa­niu o pol­skich umoc­nie­niach na wscho­dzie.

Na koniec wstępu pra­gnę też nawią­zać do innej książki z serii „Histo­ryczne Bitwy”. W pracy Roberta Kisiela _Strze­gom–Dobro­mierz 1745_ zna­la­zło się zna­mienne zda­nie: „Autor, nauczy­ciel histo­rii jed­nego z wro­cław­skich liceów ogól­no­kształ­cą­cych, pra­gnął nawią­zać do tra­dy­cji 20-lecia mię­dzy­wo­jen­nego. Wtedy to powszechne było pisa­nie przez nauczy­cieli mono­gra­fii zwią­za­nych z histo­rią regionu, w któ­rym uczyli i miesz­kali”¹. Popie­ra­jąc niniej­sze zało­że­nie, jako ofi­cer Straży Gra­nicz­nej, a więc for­ma­cji, która prze­jęła zada­nie reali­zo­wane też przez KOP w dwu­dzie­sto­le­ciu mię­dzy­wo­jen­nym, chciał­bym na miarę swych wątłych sił przy­czy­nić się do uczcze­nia set­nej rocz­nicy utwo­rze­nia Kor­pusu Ochrony Pogra­ni­cza. Mam nadzieję, że niniej­sza książka pomoże upo­wszech­nić wie­dzę na temat tej for­ma­cji i god­nie upa­miętni słu­żą­cych w niej żoł­nie­rzy oraz ich poświę­ce­nie w służ­bie ochrony i obrony gra­nicy Rze­czy­po­spo­li­tej. W ciągu stu lat, jakie upły­nęły od powsta­nia KOP, wiele się zmie­niło. Histo­ria nie stała w miej­scu. Dziś inne są warunki geo­po­li­tyczne, ale wśród wielu aspek­tów współ­cze­snych wyda­rzeń można jed­nak dostrzec podo­bień­stwa nie­któ­rych dzia­łań. Jest to szcze­gól­nie zauwa­żalne, gdy wschod­nia gra­nica RP jest zagro­żona dzia­ła­niami hybry­do­wymi. Dla­tego sta­ra­łem się sto­sun­kowo sze­roko opi­sać pro­ces two­rze­nia for­ma­cji chro­nią­cych gra­nice Dru­giej Rze­czy­po­spo­li­tej, które miały jej strzec, i zagro­żeń, które wtedy się ujaw­niły. Czy ist­nieją podo­bień­stwa do dzi­siej­szej sytu­acji? Wycią­gnię­cie wnio­sków pozo­sta­wiam oczy­wi­ście Czy­tel­ni­kom.

Chciał­bym podzię­ko­wać Wal­de­ma­rowi Bocheń­skiemu, pre­ze­sowi Sto­wa­rzy­sze­nia Wete­ra­nów Pol­skich For­ma­cji Gra­nicz­nych, Andrze­jowi Oli­chwi­ru­kowi, wicepre­ze­sowi Sto­wa­rzy­sze­nia Wete­ra­nów Pol­skich For­ma­cji Gra­nicz­nych, oraz por. SG Pio­trowi Waseń­czu­kowi za pomoc mery­to­ryczną pod­czas pisa­nia książki i udo­stęp­nie­nie swo­ich zaso­bów foto­gra­ficz­nych na potrzeby niniej­szej publi­ka­cji.ROZDZIAŁ I. POLSKIE PLANY OBRONY GRANICY WSCHODNIEJ

ROZ­DZIAŁ I.
POL­SKIE PLANY OBRONY GRA­NICY WSCHOD­NIEJ

Kwe­stia ochrony i obrony pol­skiej gra­nicy wschod­niej spę­dzała sen z powiek przed­sta­wi­cie­lom władz Dru­giej Rze­czy­po­spo­li­tej wła­ści­wie od momentu odzy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści. Mimo zakoń­cze­nia wojny z Rosją Sowiecką była ona cię­gle kwe­stio­no­wana i nara­żona na wro­gie dzia­ła­nia sąsied­nich państw. Nie cho­dziło tylko o pań­stwo sowiec­kie, lecz także o Litwę, która nie mogła się pogo­dzić z utratą Wileńsz­czy­zny.

W roz­wa­ża­niach o wschod­niej gra­nicy Dru­giej Rze­czy­po­spo­li­tej nie można pomi­nąć zagad­nień jej ochrony i obrony. Wbrew pozo­rom nie są to toż­same wyra­że­nia. Ochrona gra­nicy odbywa się w cza­sie pokoju, ozna­cza zabez­pie­cze­nie jej nie­na­ru­szal­no­ści i bez­pie­czeń­stwa w stre­fie nad­gra­nicz­nej. Takie zada­nia mogą reali­zo­wać for­ma­cje gra­niczne o cha­rak­te­rze poli­cyj­nym i sto­sow­nie do tego wypo­sa­żone. Nato­miast obrona gra­nicy ozna­cza jej zabez­pie­cze­nie w sen­sie mili­tar­nym. Rów­nież ona jest reali­zo­wana w okre­sie poko­jo­wym, co ozna­cza opra­co­wa­nie pla­nów i odpo­wied­niego przy­go­to­wa­nia do jej obrony pod­czas wojny, nato­miast gdy ta wybuch­nie, obrona gra­nicy, co oczy­wi­ste, reali­zuje się na polach bitew. To zada­nie powinny wyko­ny­wać siły zbrojne pań­stwa. Arty­kuł 1 ustawy o Straży Gra­nicz­nej z 12 paź­dzier­nika 1990 roku sta­nowi: „Straż Gra­niczna jest jed­no­litą, umun­du­ro­waną i uzbro­joną for­ma­cją prze­zna­czoną do ochrony gra­nicy pań­stwo­wej, kon­troli ruchu gra­nicznego oraz zapo­bie­ga­nia i prze­ciw­dzia­ła­nia nie­le­gal­nej migra­cji”². Współ­cze­sna SG jest for­ma­cją gra­niczną o cha­rak­te­rze poli­cyj­nym. W Pol­sce przed­wo­jen­nej pro­blem ochrony i obrony gra­nicy pró­bo­wano roz­wią­zać na miarę wła­snych moż­li­wo­ści i odpo­wied­nio do ówcze­snych zagro­żeń. Kwe­stia gra­nicy wschod­niej była pro­blemem, z któ­rym pol­skie wła­dze musiały roz­wią­zy­wać wła­ści­wie już od chwili odzy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści i dopiero trak­tat ryski z 1921 roku mógł nieść nadzieję na poko­jowe współ­ży­cie naro­dów. Nie miała się ona jed­nak ziścić. Gra­nica wschod­nia RP była stale nego­wana przez wiel­kiego i sil­niej­szego wschod­niego sąsiada, repre­zen­tu­ją­cego dodat­kowo zbrod­ni­czą i agre­sywną ide­olo­gię.

Zaraz po wygra­nej woj­nie 1920 roku wyda­wało się jed­nak, że w naj­bliż­szej przy­szło­ści zagro­że­nie to będzie nieco mniej­sze. Wobec prze­gra­nej Nie­miec w pierw­szej woj­nie świa­to­wej także na zachod­niej gra­nicy zagro­że­nie było nie­wiel­kie. W 1923 roku roz­po­częto prace nad pla­nem „R+N”, opra­co­wy­wa­nym na wypa­dek rów­no­cze­snego zagro­że­nia lub kon­fliktu z Niem­cami i ZSRS. Jed­nak zarzu­cono je już trzy lata póź­niej, gdy oczy­wi­ste stało się, że osła­bie­nie wiel­kich sąsia­dów jest tylko chwi­lowe. O tym, że Sowieci mogą zaata­ko­wać, pol­ski wywiad mel­do­wał już w dru­giej poło­wie 1926 roku. Strona pol­ska śle­dziła roz­wój sowiec­kich sił zbroj­nych. W miarę roz­woju Armii Czer­wo­nej zaczęto zda­wać sobie sprawę, że w przy­szłej woj­nie z ZSRS prze­ciw­nik będzie miał dużą prze­wagę. Sytu­acja była gor­sza niż na zacho­dzie, ponie­waż pod­czas wojny ze wschod­nim sąsia­dem Rzecz­po­spo­lita nie mogła liczyć na pomoc sojusz­ni­czej Fran­cji, ina­czej niż w przy­padku kon­fliktu z Niem­cami. W przy­padku kon­fliktu zbroj­nego z ZSRS Paryż miał zapew­nić Pol­sce bez­pie­czeń­stwo ze strony Nie­miec i udzie­lić pomocy mate­ria­ło­wej. Ile były warte te usta­le­nia, strona pol­ska prze­ko­nała się w roku 1939³. Tym­cza­sem Armia Czer­wona sys­te­ma­tycz­nie się roz­ra­stała. W 1924 roku liczyła 550 tys. żoł­nie­rzy, a ich wypo­sa­że­nie, uzbro­je­nie i wyszko­le­nie stało na niskim pozio­mie. Z upły­wem lat sytu­acja się zmie­niała. Wraz z reali­za­cją kolej­nych pla­nów pię­cio­let­nich liczba sowiec­kich boj­ców stale rosła. W 1930 roku było ich już 940 tys., a w 1936 – ponad 1 mln 100 tys. Stale rosła też liczba cięż­kiego sprzętu. Dla pol­skich pla­ni­stów stało się oczy­wi­ste, że w przy­szłej woj­nie Sowieci będą mieli prze­wagę pra­wie w każ­dej dzie­dzi­nie. Wobec tego przy­jęto słuszne zało­że­nia, że kon­flikt musi mieć cha­rak­ter koali­cyjny. Pod­sta­wo­wym sojusz­ni­kiem, mimo wyra­żo­nych wcze­śniej zastrze­żeń, pozo­sta­wała Fran­cja. Wyda­wało się, że było to mocar­stwo mogące zapew­nić wspar­cie dla pol­skiej armii wal­czą­cej z prze­wa­ża­ją­cymi siłami wroga. Dodat­ko­wym aspek­tem było to, że Fran­cuzi gwa­ran­to­wali Pola­kom bez­pie­czeń­stwo od innego agre­syw­nego sąsiada – Nie­miec. Kolej­nym koali­cjan­tem w przy­padku wojny z Sowie­tami była Rumu­nia – w myśl kon­wen­cji o przy­mie­rzu obron­nym oba pań­stwa gwa­ran­to­wały wza­jemne wspar­cie prze­ciw napa­dowi Sowie­tów. Strony zobo­wią­zy­wały się do natych­mia­sto­wej mobi­li­za­cji i roz­po­czę­cia wojny w przy­padku, gdyby sojusz­nik został zaata­ko­wany przez pań­stwo sowiec­kie. Był to zatem dość kon­kretny zapis zapew­nia­jący pomoc mili­tarną. Należy jed­nak pamię­tać, że armia rumuń­ska nie sta­no­wiła dużej siły, a jej zaco­fa­nie i słabe wypo­sa­że­nie sta­wiało ją w jesz­cze gor­szej sytu­acji niż Woj­sko Pol­skie⁴. Wraz z roz­wo­jem sowiec­kich sił zbroj­nych zaczęto opra­co­wy­wać plany obrony przed tym zagro­że­niem. W 1928 roku w Ści­słym Biu­rze Rady Wojen­nej roz­po­częły się prace nad zało­że­niami do pla­nów ope­ra­cyj­nych na wypa­dek wojny na wscho­dzie. Nad­zo­ro­wał je marsz. Józef Pił­sud­ski, a po jego śmierci gene­ralny inspek­tor Sił Zbroj­nych marsz. Edward Śmi­gły-Rydz. Na początku lat trzy­dzie­stych udało się prze­ana­li­zo­wać warianty obrony gra­nicy wschod­niej.

W 1935 roku można było zacząć opra­co­wy­wa­nie planu ope­ra­cyj­nego „Wschód”. Zasad­ni­czymi prze­słan­kami pla­ni­stów było przy­ję­cie zało­że­nia sto­sunku sił narzu­ca­ją­cego kon­cep­cję wojny obron­nej. Ana­li­zu­jąc poło­że­nie geo­po­li­tyczne Pol­ski i uło­że­nie terenu, łatwo było zauwa­żyć, że siły WP były za małe w sto­sunku do potrzeb. Cho­ciaż ukształ­to­wa­nie gra­nicy wschod­niej nie przed­sta­wiało się tak tra­gicz­nie jak zachod­niej, to jed­nak liczyła ona ok. 1 tys. km, a w linii pro­stej bli­sko 800. Dodat­kowo wypo­sa­że­nie i nasy­ce­nie sprzę­tem tech­nicz­nym pol­skiej armii było znacz­nie mniej­sze niż Armii Czer­wo­nej. Doty­czyło to pra­wie każ­dego rodzaju sił zbroj­nych, naj­więk­szą jed­nak prze­wagę Sowieci posia­dali w broni pan­cer­nej i lot­nic­twie, a więc w tych rodza­jach sił zbroj­nych, w któ­rych ewen­tu­alne nad­ro­bie­nie zale­gło­ści było naj­trud­niej­szym zada­niem. Wobec tego strona pol­ska upa­try­wała roz­strzy­gnię­cia wojny z Rosją Sowiecką w sto­so­wa­niu obrony manew­ro­wej, wyż­szym morale pol­skiego żoł­nie­rza oraz odpo­wied­nim przy­go­to­wa­niu for­ty­fi­ka­cyj­nym strefy nad­gra­nicz­nej⁵. Część wschod­niej gra­nicy prze­bie­gała przez Pole­sie – teren ciężki, pod­mo­kły i bez­drożny. Pole­sie miało kształt nie­re­gu­lar­nego trój­kąta, który opie­rał się na rze­kach Bug i Leśna, a z dru­giej strony na wodo­dzia­łach Dnie­pru mię­dzy Roga­czo­wem a Kijo­wem. Dłu­gość ramion tego trój­kąta wyno­siła 500 km, z czego 300 znaj­do­wało się już w Rze­czy­po­spo­li­tej. Dłu­gość odcinka gra­nicz­nego prze­bie­ga­ją­cego przez Pole­sie wyno­siła 200 km. Była o kra­ina bagien, pod­mo­kłych łąk i lasów, pano­wały tam szcze­gól­nie trudne warunki dla nacie­ra­ją­cych wojsk. Dodat­kowo tereny te były bar­dzo słabo zalud­nione. Pla­ni­ści woj­skowi, zresztą obu stron, musieli to brać pod uwagę.

Przy­szły obszar dzia­łań wojen­nych był podzie­lony na trzy czę­ści. Na pół­nocy tereny Nowo­gród­czy­zny, a na połu­dniu Woły­nia pozwa­lały na roz­wi­nię­cie dzia­łań ofen­syw­nych na więk­szą skalę. Pomię­dzy nimi znaj­do­wało się Pole­sie, gdzie dzia­ła­nia ofen­sywne na więk­szą skalę były bar­dzo utrud­nione, cho­ciaż nie można ich było wyklu­czyć. To wymu­szało na stro­nie ata­ku­ją­cej podział sił na dwa prak­tycz­nie nie­za­leżne od sie­bie teatry dzia­łań wojen­nych. Tak było pod­czas wojny pol­sko-bol­sze­wic­kiej. Ze wschodu ata­ko­wały wtedy dwa bol­sze­wic­kie fronty, które nie umiały ze sobą współ­dzia­łać. Pol­scy dowódcy musieli pamię­tać tę sytu­ację, zatem pol­ski plan obrony musiał zakła­dać podział sił agre­sora i w tym widziano swoją szansę⁶.

Zało­że­nia obronne nale­żało zatem dosto­so­wać do warun­ków geo­gra­ficz­nych i moż­li­wo­ści Woj­ska Pol­skiego. Z powodu prze­wagi prze­ciw­nika musiały to być dzia­ła­nia o cha­rak­te­rze defen­syw­nym. Obrona stra­te­giczna miała być przej­ściowa, zakła­dano wyko­na­nie kontr­ofen­sywy w sprzy­ja­ją­cych oko­licz­no­ściach. Tym zaś było natu­ralne roz­dzie­le­nie zgru­po­wa­nia prze­ciw­nika na dwa nie­za­leżne od sie­bie fronty. W począt­ko­wym okre­sie obrony Polacy musieli zadać ata­ku­ją­cemu jak naj­więk­sze straty i zmu­sić do utrzy­ma­nia roz­dzie­le­nia jego sił. Oczy­wi­ste było też zało­że­nie zacho­wa­nia przez wła­sne woj­ska zdol­no­ści do sil­nych ude­rzeń na flanki nie­przy­ja­ciela. Roz­dzie­le­nie wojsk sowiec­kich umoż­li­wiało stro­nie pol­skiej uzy­ska­nie prze­wagi tam, gdzie zamie­rzano prze­pro­wa­dzić kontr­ofen­sywę. Zda­wano sobie sprawę z nie­do­sta­tecz­no­ści wła­snych sił w sto­sunku do bro­nio­nego terenu. Dla­tego zamie­rzano sto­so­wać obronę manew­rową, a jej pre­fe­ro­wa­nym spo­so­bem walki był szybki, zde­cy­do­wany manewr na skrzy­dła i tyły prze­ciw­nika. Doty­czyło to każ­dego szcze­bla dzia­łań wojen­nych. Uwa­żano, że jest to jeden ze spo­so­bów zrów­no­wa­że­nia prze­wagi wroga. W tym ele­men­cie waż­niej­sze były zasko­cze­nie i szyb­kość dzia­ła­nia niż użyte siły i środki. Pol­ska idea obrony stra­te­gicz­nej gra­nicy wschod­niej opie­rała się na: manew­ro­wo­ści, aktyw­no­ści, czę­stych prze­ciw­u­de­rze­niach i przede wszyst­kim zde­cy­do­wanym dzia­ła­niu odwo­dów naczel­nego wodza. To od jego decy­zji zale­żało, czy kontr­ofen­sywa zosta­nie pod­jęta we wła­ści­wym cza­sie i czy w efek­cie przy­nie­sie ocze­ki­wany prze­łom oraz roz­strzy­ga­jące zwy­cię­stwo⁷. To, że zakła­dano manew­ro­wość pro­wa­dzo­nych dzia­łań, nie ozna­czało, że cał­ko­wi­cie wyeli­mi­no­wano obronę stałą. Wręcz prze­ciw­nie.

Rejon Pole­sia zapew­nia­jący roz­dzie­le­nie sił prze­ciw­nika musiał być bez­względ­nie utrzy­many, od tego bowiem zale­żało powo­dze­nie pol­skich pla­nów. Gdyby prze­ciw­nik uzy­skał połą­cze­nie, nawet przez tak nie­do­godny teren, jakim były błota Pole­sia, obrona byłaby bar­dzo utrud­niona, by nie powie­dzieć – nie­moż­liwa. Zatem ten obszar musiał być utrzy­many jak naj­dłu­żej. Dodat­kowo nie można było zakła­dać, że jest on zupeł­nie nie­do­stępny dla nacie­ra­ją­cych wojsk. Wła­sne doświad­cze­nia mówiły co innego. W lutym 1920 roku miał miej­sce zagon na Mozyrz i Kalen­ko­wi­cze Grupy Pole­skiej gen. Wła­dy­sława Sikor­skiego, nato­miast we wrze­śniu 1920 roku zagon oddzia­łów dowo­dzo­nych przez gen. Sta­ni­sława Bułak-Bała­cho­wi­cza zdo­był Pińsk. Jak widać, pole­ga­nie w zbyt dużym stop­niu na nie­do­stęp­no­ści terenu mogło się źle skoń­czyć dla strony pol­skiej i przy­nieść podobne skutki do zlek­ce­wa­że­nia moż­li­wo­ści obrony Arde­nów przez alian­tów w 1940 i 1944 roku na fron­cie zachod­nim.

W celu przy­go­to­wa­nia planu obrony gra­nica została podzie­lona na sześć odcin­ków. Zostały one nazwane tak jak miały się nazy­wać przy­szłe armie wysta­wione w ramach mobi­li­za­cji. Były to od pół­nocy: „Wilno”, „Bara­no­wi­cze”, „Pole­sie”, „Wołyń”, „Podole”, a także armii rezer­wo­wej „Lida”, leżący na styku odcin­ków „Wilno” i „Bara­no­wi­cze”. Każdy z nich pod­le­gał inspek­to­rowi armii, któ­rzy odpo­wia­dali za przy­go­to­wa­nia obronne na powie­rzo­nym sobie odcinku. Oprócz tych armii, które miały być zmo­bi­li­zo­wane, w głębi kraju zamie­rzano zor­ga­ni­zo­wać odwody, w tym armie odwo­dowe, sta­no­wiąc główną siłę ewen­tu­al­nej kontr­ofen­sywy⁸. Odci­nek „Pole­sie” obej­mo­wał obszar od środ­ko­wego biegu rzeki Horyń na połu­dniu do Jeziora Wygo­now­skiego na pół­nocy. Inspek­to­rem armii na tym odcinku mia­no­wano gen. Józefa Rybaka, któ­rego póź­niej zastą­pił gen. Kazi­mierz Sosn­kow­ski. Armia „Pole­sie” miała za zada­nie utrzy­mać jak naj­dłu­żej Pole­sie w gra­ni­cach odcinka. Zamie­rzano to osią­gnąć przez roz­dzie­le­nie sił prze­ciw­nika oraz utrzy­ma­nie pod­staw do ude­rzeń na skrzy­dła nacie­ra­ją­cych wojsk nie­przy­ja­ciel­skich. Te kie­runki były dwa: na połu­dnie z rejonu Sarn na korzyść bro­nią­cej się tam Armii „Wołyń” oraz pół­nocny z rejonu Han­ce­wicz na nie­przy­ja­ciela naci­ska­ją­cego Armię „Bara­no­wi­cze”. Główna linia obrony Armii „Pole­sie” miała prze­bie­gać wzdłuż rzeki Horyń, dalej wzdłuż Słu­czy, bagien olmiań­skich, prze­ci­nała Pry­peć i przez górny bieg Cny docho­dziła do Jeziora Wygo­now­skiego. Z powodu prze­wagi czyn­nika wod­nego w ukształ­to­wa­niu terenu ważną rolę miała do ode­gra­nia Flo­tylla Rzeczna. Ze względu na siłę ognia można ją było porów­nać do pułku pie­choty, a pod wzglę­dem manew­ro­wo­ści do bry­gady zmo­to­ry­zo­wa­nej. Jej sła­bo­ścią było uza­leż­nie­nie od poziomu rzek oraz wraż­li­wość na ataki lot­ni­cze. Flo­tylla miała dzia­łać na Pry­peci i bro­nić jej, wspie­rać obronę na pół­nocy i połu­dnie od rzeki, a także zwal­czać sowiecką Flo­tyllę Dnie­przań­ską oraz zapew­niać wła­snym woj­skom wspar­cie arty­le­ryj­skie i osła­niać ewen­tu­alny odwrót. Moż­liwe było wysa­dza­nie desan­tów. Jak widać, rola Flo­tylli była bar­dzo duża i wydaje się, że mimo wszystko była ona prze­ce­niana. Trudno sobie wyobra­zić, żeby zdo­łała wyko­nać choć część tych zadań w sytu­acji ogrom­nej prze­wagi lot­ni­czej prze­ciw­nika, a taką trzeba było zakła­dać, ana­li­zu­jąc przy­szłą wojnę z ZSRS⁹.

Dzięki umoc­nie­niom w rejo­nie Sarn Armia „Pole­sie” miała zyskać czas na kon­cen­tra­cję. Prze­wi­dy­wano, że obrona umoc­nień pozwoli na sta­bi­li­za­cję poło­że­nia. Zakła­dano przy tym, że obszar na połu­dnie od Pry­peci należy bez­względ­nie utrzy­mać, by zacho­wać pod­stawy wyj­ściowe do ude­rzeń na woj­ska prze­ciw­nika ata­ku­jące w kie­runku ogól­nym na zachód¹⁰. Gene­rał Sosn­kow­ski, autor planu wstęp­nych dzia­łań Armii „Pole­sie”, prze­wi­dy­wał, że prze­ciw­nik, czyli armia sowiecka, może wyprze­dzić Woj­sko Pol­skie o 36 godzin w roz­po­czę­ciu mobi­li­za­cji. Ozna­czało to, że jed­nostki gra­niczne i Flo­tylla Piń­ska¹¹ musiały być zmo­bi­li­zo­wane już w okre­sie zagro­że­nia, czyli przed ogło­sze­niem alarmu oraz pod­ję­ciem dzia­łań wojen­nych przez nie­przy­ja­ciela. Dodat­kowo liczono się z tym, że owe dzia­ła­nia może poprze­dzić akcja dywer­syjna, utrud­nia­jąca wzmoc­nie­nie KOP. Tym­cza­sem to wła­śnie jed­nostki gra­niczne miały sta­no­wić osłonę głów­nej linii oporu Armii „Pole­sie” do czasu nadej­ścia prze­wi­dy­wa­nych posił­ków. Jeśli cho­dzi o rejon Sarn, to gen. Sosn­kow­ski prze­wi­dy­wał, że KOP jest w sta­nie ochro­nić ten kie­ru­nek przez trzy dni. Przy czym, jak nieco pesy­mi­stycz­nie i smutno kon­sta­to­wał, jed­nostki Kor­pusu naj­praw­do­po­dob­niej zostaną w tej walce roz­bite. Z tego wysnuto następny wnio­sek – załogi umoc­nień muszą mieć wyso­kie stany licz­bowe nawet w cza­sie pokoju, jak też wysoki sto­pień goto­wo­ści bojo­wej. Gene­rał Sosn­kow­ski liczył na to, że sytu­acja na linii umoc­nień sta­łych usta­bi­li­zuje się na dłuż­szy czas. Ponadto prze­wi­dy­wał, że połu­dniowy odci­nek obrony Armii „Pole­sie” będzie naj­bar­dziej zagro­żony. Ufor­ty­fi­ko­wa­nie go miało też spo­wo­do­wać odcią­gnie­cie wiel­kich jed­no­stek nie­przy­ja­ciela z innych kie­run­ków, gdyż umoc­nie­nia w tym rejo­nie mogły sta­no­wić osłonę dla pol­skich oddzia­łów przy­go­to­wu­ją­cych się do kontr­ude­rze­nia na skrzy­dło wroga nacie­ra­ją­cego na zachód¹².

Cały pas dzia­łań przy­szłej Armii „Pole­sie” miał zostać podzie­lony na trzy odcinki, od pół­nocy: „Han­ce­wi­cze”, „Łuni­niec” oraz „Sarny”. Cen­nym akty­wem Armii był teren sprzy­ja­jący obro­nie, jak jed­nak wcze­śniej wska­zano, nie był on zupeł­nie nie­do­stępny. Pol­scy pla­ni­ści uwa­żali, że szcze­gól­nie połu­dniowe skrzy­dło związku będzie zagro­żone. Prze­wi­dy­wano, że nie­przy­ja­ciel zdoła tam skon­cen­tro­wać cztery do sze­ściu dywi­zji pie­choty, dywi­zję kawa­le­rii i bry­gadę zme­cha­ni­zo­waną, na odcinku środ­ko­wym („Łuni­niec”) – dywi­zję pie­choty, nato­miast na pół­noc­nym („Han­ce­wi­cze”) – dwie dywi­zje pie­choty. Były to duże siły. Armia „Pole­sie” miała liczyć trzy dywi­zje pie­choty (w tym rezer­wową), oddziały for­teczne oraz gra­niczne, Flo­tyllę Rzeczną oraz pod­od­działy arty­le­rii. Prze­wagę, i to wyraźną, mieli Sowieci, co już na wstę­pie utrud­niało moż­li­wość obrony sta­łej tego terenu. W związku z tym pod­jęto decy­zję stop­nio­wego wzmac­nia­nia tej linii for­ty­fi­ka­cjami sta­łymi¹³.

Dys­ku­sja na temat ufor­ty­fi­ko­wa­nia Pole­sia toczyła się już od lat dwu­dzie­stych. Ana­li­zo­wano moż­li­wo­ści wyko­rzy­sta­nia umoc­nień z okresu pierw­szej wojny świa­to­wej, które na tym tere­nie zostały posta­wione przez woj­ska nie­miec­kie i austro-węgier­skie. Nie­stety, więk­szość z nich był zbyt znisz­czona lub nie­pa­su­jąca do kon­cep­cji obrony. Oceny ich przy­dat­no­ści doko­nał gen. Sosn­kow­ski, który uznał, że umoc­nie­nia nie­miec­kie na Pole­siu można by było wyko­rzy­stać do osłony sta­łych prze­praw w przy­padku opusz­cze­nia przez woj­ska głów­nej linii obrony. Obsa­dze­nie całej linii tych umoc­nień było już nie­moż­liwe, gdyż wyma­gało znacz­nie wię­cej sił, niż prze­wi­dy­wano. Na zupeł­nie innych zało­że­niach opie­rał się plan gen. bryg. Józefa Bur­hardta. W swoim pro­jek­cie, przed­ło­żo­nym gene­ral­nemu inspek­to­rowi Sił Zbroj­nych 27 marca 1931 roku, zazna­czył, że przede wszyst­kim należy ufor­ty­fi­ko­wać tereny łatwo dostępne – w przy­padku gra­nicy wschod­niej doty­czyło to Wileńsz­czy­zny i Mało­pol­ski Wschod­niej. Nato­miast w kwe­stii Pole­sia gen. Bur­hardt zale­cał tylko zabez­pie­cze­nie linii kole­jo­wej Sarny–Łuni­niec. Zamie­rzano to zro­bić wysu­niętą do gra­nicy linią obrony. Jej pod­stawą miały być forty zapo­rowe i punkty obser­wa­cyjne. W końcu lat dwu­dzie­stych roz­po­częto prace tere­nowe doty­czące ufor­ty­fi­ko­wa­nia Pole­sia. Prze­wi­dy­wano wysta­wie­nie obiek­tów odpor­nych na dłu­go­trwały ostrzał arty­le­ryj­ski kal. 155 mm i poje­dyn­cze tra­fie­nia kal. 220 mm. Zamie­rzano osło­nić nimi kie­ru­nek na Sarny i linię kole­jową Sarny–Łuni­niec. Zało­gami umoc­nień miały być pod­od­działy Kor­pusu Ochrony Pogra­ni­cza. Wszyst­kie te pro­jekty nie zostały jed­nak zre­ali­zo­wane¹⁴.Na początku lat trzy­dzie­stych nad­szedł ogól­no­świa­towy kry­zys, który unie­moż­li­wił reali­za­cję pla­nów więk­szych for­ty­fi­ka­cji rejonu Pole­sia. Sytu­acja zaczęła się popra­wiać pod koniec tej dekady, co umoż­li­wiło powrót do kon­cep­cji umac­nia­nia gra­nicy wschod­niej RP.

12 paź­dzier­nika 1935 roku gene­ralny inspek­tor Sił Zbroj­nych zatwier­dził plan budowy umoc­nień w rejo­nie Pole­sia. Pro­jek­tem, który zyskał uzna­nie naj­wyż­szych władz, był „Plan stu­diów i prac tech­nicz­nych” na Pole­siu opra­co­wany przez gen. Sosn­kow­skiego i prze­słany do szefa Sztabu Głów­nego gen. Janu­sza Gąsio­row­skiego 27 listo­pada 1934 roku. Doty­czył on co prawda dzia­łań wstęp­nych Armii „Pole­sie”, ale także plany budo­wa­nia umoc­nień. Sosn­kow­ski prze­wi­dy­wał, że for­ty­fi­ka­cje te wzmoc­nią główną linię oporu armii¹⁵. Jak widać, wizje for­ty­fi­ka­cji gra­nicy wschod­niej ewo­lu­owały przez dłuż­szy czas, ale w końcu zostały pod­jęte dzia­ła­nia zmie­rza­jące do ich wybu­do­wa­nia, a tym samym wzmoc­nie­nia moż­li­wo­ści obron­nych tam­tego obszaru. Ich kon­cep­cja musiała być przy­sto­so­wana do pol­skiego planu obrony gra­nicy, jed­nak począt­kowo trudno było zapew­nić nawet jej ochronę przed ban­dami dywer­syj­nymi.ROZDZIAŁ II. SYSTEM OCHRONY GRANICY WSCHODNIEJ W LATACH 1920–1924

ROZ­DZIAŁ II.
SYS­TEM OCHRONY GRA­NICY WSCHOD­NIEJ W LATACH 1920–1924

Kwe­stia ochrony gra­nicy wschod­niej była obiek­tem tro­ski władz Rze­czy­po­spo­li­tej już wła­ści­wie od początku odzy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści. Począt­kowo wschod­nia gra­nica RP była tzw. gra­nicą gorącą, na któ­rej toczyła się wojna z bol­sze­wi­kami. Dla­tego pol­skie for­ma­cje gra­niczne, które powsta­wały już od 1918 roku, nie mogły objąć tam służby. Zresztą na gra­nicach zachod­niej i połu­dnio­wej także było to utrud­nione ze względu na ich nie do końca usta­lony prze­bieg i toczące się tam kon­flikty zbrojne. Mimo to roz­po­czął się pro­ces two­rze­nia tych for­ma­cji i dys­ku­sja na temat tego, jak ma wyglą­dać ochrona gra­nicy. Nawet jed­nak przy­go­to­wane do służby gra­nicznej jed­nostki nie­raz były kie­ro­wane na front wojny pol­sko-bol­sze­wic­kiej. Nie zawsze wra­cały z powro­tem na poprzed­nie miej­sce peł­nie­nia służby. Doty­czyło to przede wszyst­kim strzel­ców gra­nicz­nych, któ­rzy pod­czas naj­więk­szego zagro­że­nia dla pol­skiej pań­stwo­wo­ści w więk­szo­ści zostali skie­ro­wani na front. Służbę na gra­nicy zachod­niej i połu­dnio­wej peł­niły wtedy orga­ni­za­cje para­mi­li­tarne, poli­cja i har­ce­rze¹⁶. Było oczy­wi­ste, że to sytu­acja tym­cza­sowa i wkrótce po zakoń­cze­niu wojny należy zapew­nić spo­kój na gra­ni­cach pań­stwa. Należy zazna­czyć, że kon­cep­cja ich ochrony rodziła się w dużych bólach i od odzy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści nie było zgod­no­ści co zasad orga­ni­za­cji i pod­le­gło­ści służ­bo­wej two­rzo­nych for­ma­cji. W efek­cie od 1918 roku co kilka mie­sięcy powsta­wały nowe for­ma­cje, przez co nawet na spo­koj­nych gra­ni­cach, na któ­rych nie toczyły się walki zbrojne, pano­wały chaos i nie­do­wład orga­ni­za­cyjny. Jed­nostki słu­żące ochro­nie gra­nic raz pod­le­gały Mini­ster­stwu Skarbu, raz Mini­ster­stwu Spraw Wewnętrz­nych, raz Mini­ster­stwu Spraw Woj­sko­wych, a cza­sami dwóm lub nawet trzem resor­tom naraz. Sytu­ację pogar­szały strasz­liwe znisz­cze­nie kraju i ogrom zadań sto­ją­cych przed ludźmi, któ­rym powie­rzono zada­nie ochrony gra­nic.

Co oczy­wi­ste, do czasu zakoń­cze­nia wojny pol­sko-bol­sze­wic­kiej na wscho­dzie kraju nie ist­niał sys­tem ochrony gra­nicy. Teren od Grodna, linii Sanu i Bugu na wschód pod­le­gał Naczel­nemu Dowódz­twu Woj­ska Pol­skiego. Zapew­nie­nie bez­pie­czeń­stwa i spo­koju na tyłach wal­czą­cych wojsk powie­rzono bata­lio­nom eta­po­wym. Były to jed­nostki pod­po­rząd­ko­wane dowódz­twom okrę­gów eta­po­wych, a ich struk­tura nie róż­niła się od bata­lio­nów woj­sko­wych. W 1920 roku etat baonu skła­dał się z dowódz­twa, sztabu i czte­rech kom­pa­nii po trzy plu­tony. Baony eta­powe repre­zen­to­wały dosyć dużą siłę. Za ich pomocą dowódz­twa okrę­gów eta­po­wych zapew­niały bez­pie­czeń­stwo pod­le­głym tere­nom eta­po­wym. Zakres dzia­łań w tym aspek­cie był dosyć sze­roki. Baony eta­powe wysta­wiały poste­runki gar­ni­zo­nowe, ochra­niały linie kole­jowe i mosty, kon­wo­jo­wały jeń­ców, orga­ni­zo­wały ochronę obiek­tów, które dziś uzna­li­by­śmy za infra­struk­turę kry­tyczną, nie­zbędną do funk­cjo­no­wa­nia pań­stwa. Jed­nostki roz­miesz­czone na linii demar­ka­cyj­nej lub w stre­fie przy­fron­to­wej wyko­ny­wały wiele dzia­łań z dzie­dziny bez­pie­czeń­stwa i porządku na styku rela­cji władz cywil­nych i woj­sko­wych.

Po zawie­sze­niu dzia­łań wojen­nych resort spraw woj­sko­wych, chcąc oddzie­lić strefę wojenną od pozo­sta­łej reszty kraju, zarzą­dze­niem z 6 listo­pada 1920 roku usta­no­wiło Kor­don Gra­niczny Mini­ster­stwa Spraw Woj­sko­wych. Główną siłą zabez­pie­cza­jącą ten teren miały być baony eta­powe, wspie­rane przez Żan­dar­me­rię Woj­skową Eta­pową oraz Poli­cję Pań­stwową. Kor­don podzie­lono na trzy odcinki pod­le­ga­jące dowódz­twom okrę­gów kor­pu­sów: War­szawa, Lublin i Lwów¹⁷. Jed­nak nawet to roz­wią­za­nie było tym­cza­sowe. MSWojsk. już na prze­ło­mie 1920 i 1921 roku przy­stą­piło do reor­ga­ni­za­cji tego sys­temu. Kor­don Gra­niczny został zli­kwi­do­wany w 1921 roku, a w jego miej­sce utwo­rzono kor­don gra­niczny Naczel­nego Dowódz­twa Woj­ska Pol­skiego. Wobec zbli­ża­ją­cej się demo­bi­li­za­cji rów­nież i to roz­wią­za­nie miało być tym­cza­so­wym. Już w poło­wie maja 1921 roku baony eta­powe zostały prze­ka­zane do dys­po­zy­cji Sztabu Gene­ral­nego Woj­ska Pol­skiego. Celem było prze­mia­no­wa­nie baonów w bata­liony celne, nato­miast Kor­don Gra­niczny Naczel­nego Dowódz­twa Woj­ska Pol­skiego został prze­mia­no­wany na Kor­don Woj­skowy na Byłym Fron­cie Wschod­nim. Zmie­niono też pod­po­rząd­ko­wa­nie spraw ochrony gra­nicy – miało to być zada­nie Mini­ster­stwa Spraw Wewnętrz­nych. W gestii woj­ska pozo­stał tylko odci­nek gra­nicy z Litwą. Działo się tak ze względu na nie­za­koń­czony kon­flikt tery­to­rialny z tym pań­stwem¹⁸. Bata­liony Celne zgod­nie ze swoją nazwą prze­szły w pod­le­głość Mini­ster­stwu Skarbu, które od 1 kwiet­nia 1921 roku objęło ochroną celno-gospo­dar­czą gra­nicę: pół­nocną, zachod­nią i połu­dniową. Peł­niły tam służbę 33 jed­nostki, a kon­trolę nad nimi spra­wo­wała Główna Komenda Bata­lio­nów Cel­nych. 13 sierp­nia 1921 roku na gra­nicy wschod­niej prze­jęto następne 12 bata­lio­nów, nato­miast 1 sierp­nia 1922 roku odci­nek gra­nicy z Litwą. W tym cza­sie los Bata­lio­nów Cel­nych był już jed­nak prze­są­dzony.

W maju 1922 roku zada­nia zwią­zane z ochroną gra­nicy ponow­nie prze­jęło Mini­ster­stwo Spraw Wewnętrz­nych, co ozna­czało kolejną reor­ga­ni­za­cję. Stało się tak w listo­pa­dzie tego roku, gdy w miej­sce Bata­lio­nów Cel­nych powstała Straż Gra­niczna. Jej służba w ochro­nie gra­nicy pań­stwo­wej też nie trwała długo. Była to for­ma­cja o cha­rak­te­rze woj­sko­wym. Utwo­rzono sześć komend woje­wódz­kich SG, komendy powia­towe na pozio­mie powia­tów, nato­miast na gra­nicy umiesz­czono 36 bata­lio­nów. Taki stan utrzy­my­wał się do lipca 1923 roku, gdy ze względu na demo­bi­li­za­cję czę­ści żoł­nie­rzy posta­no­wiono zli­kwi­do­wać tę for­ma­cję. Zamie­rzano to uczy­nić do 1 lipca 1923 roku, jed­nak nie udało się utrzy­mać tego ter­minu i pro­ces został wydłu­żony do połowy sierp­nia. W tym cza­sie zli­kwi­do­wano komendy woje­wódz­kie i powia­towe oraz 30 bata­lio­nów. Sześć pozo­sta­łych stało na gra­nicy litew­skiej. Osta­tecz­nie zostały one roz­for­mo­wane z koń­cem paź­dzier­nika 1923 roku, ale kto miał prze­jąć odpo­wie­dzial­ność za pol­ską gra­nicę wschod­nią?¹⁹.

Pro­ble­mem dotych­cza­so­wych for­ma­cji chro­nią­cych gra­nicę wschod­nią był sys­tem doboru kadr. Wywo­dziły się one bowiem z bata­lio­nów eta­po­wych i jako jed­nostki tyłowe dys­po­no­wały słab­szym zaso­bem kadro­wym niż inne oddziały woj­skowe²⁰. Spraw­ność fizyczna słu­żą­cych w nich żoł­nie­rzy była dosyć słaba, przy­go­to­wa­nie ich do służby gra­nicz­nej rów­nież nie naj­lep­sze. Działo się tak rów­nież dla­tego, że dowódcy mający skie­ro­wać do służby gra­nicz­nej pod­le­głych sobie żoł­nie­rzy wyko­rzy­sty­wali tę oko­licz­ność, by się pozbyć słab­szych i spra­wia­ją­cych pro­blemy jed­no­stek. Mimo wszystko sytu­acja pod tym wzglę­dem powoli, ale sys­te­ma­tycz­nie popra­wiała się, m.in. w celu unie­za­leż­nie­nia się od uzu­peł­nień z woj­ska otwo­rzono szkołę Straży Gra­nicz­nej w Łomży. SG odno­siła coraz więk­sze suk­cesy w walce o bez­pie­czeń­stwo gra­nic i tere­nów przygra­nicznych. Doświad­cze­nie pły­nące z wcze­śniej­szych sys­te­mów ochrony gra­nicy dawało już pewne zało­że­nia orga­ni­za­cyjne, które były wyko­rzy­sty­wane przez Straż Gra­niczną. Linię gra­nicy pań­stwo­wej podzie­lono na odcinki bata­lio­nów, kom­pa­nii i plu­to­nów. Te ostat­nie wysta­wiały warty, które dzie­liły się na poste­runki – były one jed­nak zbyt sta­tyczne i nie osią­gały dobrych wyni­ków. Dowódcy wart mogli jed­nak two­rzyć patrole pie­sze i konne oraz czaty i zasadzki. To czy­niło sys­tem ochrony gra­nicy bar­dziej ela­stycz­nym i wzmac­niało sku­tecz­ność peł­nie­nia służby. Jed­nak cało­ściowe wyniki osią­gane przez tę for­ma­cję nie były zado­wa­la­jące. Żoł­nie­rze byli szko­leni głów­nie w zakre­sie ogól­no­woj­sko­wym, przez co słabo znali służbę gra­niczną. Infra­struk­tura gra­niczna była słabo roz­wi­nięta, a żoł­nie­rze czę­sto gorzej zaopa­trzeni. Dodat­kowy minus sta­no­wiło kadrowe i mate­ria­łowe uza­leż­nie­nie od armii²¹.

Ponie­waż to MSW odpo­wia­dało za ochronę gra­nicy wschod­niej RP, a ze względu na sytu­ację na gra­nicy nale­żało to zro­bić szybko, się­gnięto po zasoby dostępne w resor­cie, czyli Poli­cję Pań­stwową. Wobec krót­kiego ter­minu likwi­da­cji Straży Gra­nicz­nej MSW szybko zor­ga­ni­zo­wało kom­pa­nie gra­niczne, które wsparte przez Żan­dar­me­rię Woj­skową miały chro­nić gra­nicę pań­stwową. Zakła­dano, że tego typu for­ma­cję będzie two­rzyć 20 tys. funk­cjo­na­riu­szy, w tym 500 ofi­ce­rów. Nie zamie­rzano jej jed­nak wydzie­lać, ale umiesz­czono w struk­tu­rach poli­cji. Dużą liczbę funk­cjo­na­riu­szy zamie­rzano pozy­skać z demo­bi­li­zo­wa­nych for­ma­cji gra­nicz­nych, resztę mieli uzu­peł­nić poli­cjanci z innych jed­no­stek. Naj­pierw poli­cjanci prze­jęli ochronę gra­nicy pol­sko-sowiec­kiej oraz pol­sko-łotew­skiej, pol­sko-litew­ską obsa­dzili w paź­dzier­niku 1923 roku, po osta­tecz­nym zli­kwi­do­wa­niu bata­lio­nów Straży Gra­nicz­nej. Gra­nice podzie­lono na odcinki, które pod­le­gały komen­dom okrę­go­wym, te zaś – Komen­dzie Głów­nej Poli­cji Pań­stwo­wej. Odcinki pokry­wały się z obsza­rami woje­wództw wschod­nich. Pod­le­gały im komendy powia­towe, nato­miast linię gra­nicy obsa­dzały kom­pa­nie gra­niczne poli­cji. Każ­dej komen­dzie powia­towej pod­le­gało 2–10 kom­pa­nii, a każda kom­pa­nia wysta­wiała 8–12 poste­run­ków²².

Obję­cie służby na gra­nicy przez for­ma­cję poli­cyjną miało wzmoc­nić bez­pie­czeń­stwo tych tere­nów i zapo­biec naru­sza­niu gra­nicy pań­stwo­wej. Mogło się wyda­wać, że nie było lep­szej for­ma­cji mogą­cej reali­zo­wać takie zada­nia. Tak się jed­nak nie stało. Poli­cja Pań­stwowa miała wtedy swoje pro­blemy, a jed­nym z nich był nie­do­bór kadr. Tym­cza­sem bar­dzo szybko nale­żało zna­leźć nowych funk­cjo­na­riu­szy. Nie było to ani pro­ste, ani moż­liwe do zre­ali­zo­wa­nia w tak krót­kim cza­sie. Ochot­ni­czy zaciąg, któ­rym zamie­rzano uzu­peł­nić nie­do­bory kadrowe, nie mógł przy­nieść efektu od razu. Co prawda liczono na to, że do służby zgło­szą się zde­mo­bi­li­zo­wani żoł­nie­rze Straży Gra­nicz­nej, któ­rzy byli już odpo­wied­nio przy­go­to­wani do służby. Mogli oni liczyć na roz­wój kariery. Byli przyj­mo­wani na sta­no­wi­ska poste­run­ko­wych i star­szych poste­run­ko­wych, lecz po okre­sie prób­nym i oka­za­niu swo­jej przy­dat­no­ści mieli być kie­ro­wani do szkół i otrzy­my­wali awans. Kan­dy­da­tów jed­nak nie było tak wielu, by cał­ko­wi­cie roz­wią­zać pro­blem²³.

Poli­cja prze­jęła po likwi­do­wa­nej Straży Gra­nicz­nej jej infra­struk­turę, jed­nak nie była ona wystar­cza­jąca dla nowej for­ma­cji. Oka­zało się, że jest za mało straż­nic i koszar. Nowi funk­cjo­na­riu­sze musieli być kwa­te­ro­wani w domach pry­wat­nych, co skut­ko­wało obni­że­niem dys­cy­pliny. Miej­scowa lud­ność, czę­sto skła­da­jąca się z mniej­szo­ści naro­do­wych i nie­chętna pań­stwu pol­skiemu, odbie­rała obo­wią­zek zakwa­te­ro­wania jako kolejną szy­kanę władz. Nie­kiedy nisz­czono nawet pomiesz­cze­nia prze­zna­czone na kwa­tery dla poli­cjan­tów. Dodat­kowo funk­cjo­na­riu­sze poli­cji skie­ro­wani do peł­nie­nia służby gra­nicz­nej z innych gar­ni­zo­nów przy­by­wali na tereny uboż­sze i mniej zalud­nione, a odda­le­nie od rodzin powo­do­wało znie­chę­ce­nie i bier­ność. Ponadto chcąc zła­go­dzić braki kadrowe, do służby w kom­pa­niach gra­nicz­nych skie­ro­wano nie mniej niż 15 proc. funk­cjo­na­riu­szy z komend okrę­gów nadgra­nicz­nych. To z kolei spowo­do­wało pogor­sze­nie i tak nie naj­wyż­szego stanu bez­pie­czeń­stwa w rejo­nach przygra­nicz­nych²⁴.

Metody peł­nie­nia służby na linii gra­nicy pań­stwo­wej poli­cjanci prze­jęli od Straży Gra­nicz­nej. Wyko­rzy­sty­wano głów­nie poste­runki stałe, co było dosyć sta­tycz­nym i mało ope­ra­tyw­nym spo­so­bem zabez­pie­cze­nia gra­nicy. Jed­nak, co wydaje się natu­ralne, poli­cja miała lepiej funk­cjo­nu­jący wywiad, co skut­ko­wało więk­szą sku­tecz­no­ścią w zwal­cza­niu prze­mytu. Kata­stro­fal­nie przed­sta­wiało się zabez­pie­cze­nie gra­nicy pod wzglę­dami woj­sko­wym i poli­tycz­nym. Bra­ko­wało wyspe­cja­li­zo­wa­nej kadry dowód­czej. Poli­cjanci kie­ro­wani do służby gra­nicz­nej prze­cho­dzili tylko krót­kie kursy mające przy­bli­żyć pro­ble­ma­tykę gra­niczną. Tak przy­go­to­wani funk­cjo­na­riu­sze musieli sta­wić czoło nara­sta­ją­cej fali prze­stęp­czo­ści i dywer­sji. Mimo to taki dobór kadr był lep­szy niż w przy­padku wcze­śniej­szych for­ma­cji. Nie­stety, nowi funk­cjo­na­riu­sze nie byli w sta­nie okieł­znać postę­pu­ją­cego cha­osu, a stan bez­pie­czeń­stwa na gra­nicy i w tere­nie przy­gra­nicz­nym po roz­for­mo­wa­niu Straży Gra­nicz­nej dra­stycz­nie się pogor­szył. Dało się to odczuć już w pierw­szych tygo­dniach prze­ję­cia przez poli­cję odpo­wie­dzial­no­ści za ochronę gra­nicy. Wyda­wało się, że lata wykształ­ca­nia form peł­nie­nia służby i spo­so­bów zabez­pie­cze­nia linii gra­nicy poszły na marne. Pre­stiż pań­stwa w tym aspek­cie szybko i zna­cząco pod­upadł, co mogło spo­wo­do­wać trwałe obni­że­nie jego pozy­cji mię­dzy­na­ro­do­wej i zachę­cić nie­chętne Pol­sce śro­do­wi­ska do akcji mają­cych na celu wywo­ła­nia nie­po­ko­jów lub nawet powsta­nia. Dawało też pre­tekst naszym sąsia­dom do wska­zy­wa­nia na sła­bość pol­skich insty­tu­cji, które nie mogą sobie pora­dzić z taką sytu­acją. Naj­gor­sze jed­nak dopiero miało nadejść²⁵.

„Już w roku 1923 sto­sunki na kre­sach zaczęły ule­gać stop­nio­wemu pogar­sza­niu. Dla wszyst­kich nie ule­gało wąt­pli­wo­ści, że główne sprę­żyny dzia­ła­jące znaj­do­wały się poza gra­ni­cami Pol­ski – pisał ówcze­sny pre­mier Wła­dy­sław Grab­ski. – Orga­ni­zo­wano w Rosji eks­pe­dy­cje w głąb Pol­ski. Przy­nę­cano mło­dych ludzi do prze­cho­dze­nia z Pol­ski za gra­nicę rosyj­ską i tam ura­biano z nich dru­żyny prze­zna­czone do wpa­da­nia w głąb kre­sów Pol­ski. Jed­no­cze­śnie wśród lud­no­ści miej­sco­wej uro­biono sobie dla takich wypa­dów taj­nych sojusz­ni­ków, któ­rzy dawali wszelką pomoc w dro­dze, kry­jówki na posto­jach i któ­rzy wzmac­niali sze­regi napa­stu­ją­cych”²⁶.

Trzeba przy­znać, że nie było to zbyt prze­sa­dzone. Wręcz prze­ciw­nie – nie oddaje sytu­acji na Kre­sach. Poli­cja, odpo­wie­dzialna za ochronę gra­nicy i bez­pie­czeń­stwo tych tere­nów, nie dawała sobie rady z tym zada­niem. Co wię­cej, poli­cjanci coraz czę­ściej sta­wali się ofia­rami ban­dy­tów, korzy­sta­ją­cych z zamie­sza­nia. Zwią­zek Sowiecki nie­mal od razu po zawar­ciu trak­tatu ryskiego (18 marca 1921 roku) pod­jął dzia­ła­nia zmie­rza­jące do pod­wa­że­nia nie­na­ru­szal­no­ści usta­lo­nej w doku­men­cie gra­nicy. Bol­sze­wicy płyn­nie prze­szli od dzia­łań dywer­syj­nych na tyłach pol­skiej armii w cza­sie wojny do akcji, które dzi­siaj byśmy nazwali hybry­do­wymi lub poni­żej poziomu progu wojny. Zacho­wane mimo zakoń­cze­nia wojny struk­tury wywia­dow­czo-dywer­syjne miały roz­po­cząć dal­szą dzia­łal­ność dywer­syjno-ter­ro­ry­styczną. Celem, któ­rego komu­ni­ści nie kryli, było wywo­ła­nie nie­po­ko­jów w Pol­sce i zaję­cie jej wschod­nich tere­nów w przy­szło­ści, co nazy­wano „wyzwo­le­niem”. Począt­kowo sowiecka agen­tura sku­piła się na pracy orga­ni­za­cyj­nej i agi­ta­cji, ale szybko prze­szła do dzia­łań typowo dywer­syj­nych²⁷.

Ope­ra­cje prze­ciw Pol­sce przy­go­to­wy­wał Zarząd Wywia­dow­czy (Razwie­dupr) Sztabu Gene­ral­nego Armii Czer­wo­nej, czyli wywiad woj­skowy. Dywer­san­tów szko­lono w Miń­sku. Inten­sy­fi­ka­cja dzia­łań została poprze­dzona zręczną akcją zbie­ra­nia danych na temat pol­skich sił bez­pie­czeń­stwa, zdo­by­wa­nia broni i agen­tów. Agenci bez pro­blemu nie­le­gal­nie prze­kra­czali gra­nicę. Prze­ni­kali oni do komu­ni­stycz­nego pod­zie­mia, gdzie peł­nili funk­cje instruk­to­rów i dowód­ców oddzia­łów. Człon­kami kon­spi­ra­cji czę­sto zosta­wali żoł­nie­rze Armii Czer­wo­nej, któ­rzy pocho­dzili z tere­nów nad­gra­nicz­nych i po woj­nie wró­cili do swo­ich domów. Łatwość prze­kra­cza­nia słabo zabez­pie­czo­nej gra­nicy powo­do­wała, że zaczęły przez nią prze­ni­kać coraz więk­sze grupy, sie­jąc ter­ror na dużą skalę. Począt­kowo ata­ko­wano poje­dyn­cze dwory, ple­ba­nie czy fol­warki, a także funk­cjo­na­riu­szy poli­cji. Pierw­szy atak na poste­ru­nek miał miej­sce już w maju 1922 roku, kiedy dywer­sanci zaata­ko­wali w Pusz­czy Bia­ło­wie­skiej. W poło­wie czerwca tego roku napad­nięto na mają­tek ziem­ski we wsi Dobre Drzewo w gmi­nie Lenin (powiat łuni­niecki). Spa­lono dwo­rek księ­cia Druc­kiego-Lubec­kiego, wyko­le­jono też trzy pociągi oraz wysa­dzono most i nasyp kole­jowy na linii Lida–Wilno. Póź­niej zaata­ko­wano poste­ru­nek poli­cji w Sądo­wej Wiszni. W sierp­niu napad­nięto na fol­wark w Szpa­kowsz­czyź­nie w powie­cie wilej­skim. Następny spa­lony fol­wark znaj­do­wał się w Stru­dze w powie­cie sto­liń­skim. W grud­niu zaata­ko­wano poli­cyjny poste­ru­nek we wsi Ilia w powie­cie wilej­skim. Ponadto strefę nad­gra­niczną gnę­biła plaga poża­rów wywo­ła­nych przez dywer­san­tów. Ta krótka wyli­czanka nie wyczer­puje wszyst­kich aktów dywer­sji, któ­rych doko­nano wtedy na Kre­sach. Może jed­nak uzmy­sło­wić skalę zagro­że­nia dla ist­nie­nia pań­stwo­wo­ści pol­skiej na tych tere­nach²⁸.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. R. Kisiel, _Strze­gom–Dobro­mierz 1745,_ War­szawa 2001, s. 8.

2. Ustawa z 12 paź­dzier­nika 1990 r. o Straży Gra­nicz­nej, Dz.U. z 1990 r., Nr 78, poz. 462.

3. Z. Pru­ski, _Bastion Pole­sie. Pol­skie for­ty­fi­ka­cje na Pole­siu w latach 1920–1939,_ Prza­snysz 2000, s. 13; R. Szu­bań­ski, _Plan Ope­ra­cyjny Wschód,_ War­szawa 2010, s. 7.

4. R. Szu­bań­ski, _op. cit._, s. 7, 93.

5. _Ibi­dem_, s. 7, 93.

6. _Ibi­dem_, s. 9–13.

7. _Ibi­dem_, s. 93–96.

8. Z. Pru­ski, _op. cit._, s. 12–13.

9. Cen­tralne Archi­wum Woj­skowe (dalej CAW), Gene­ralny Inspek­tor Sił Zbroj­nych, _Plan dzia­łań wstęp­nych Armii „Pole­sie”_, sygn. 302.4.341, s. 45; Z. Pru­ski, _op. cit._, s. 13–15.

10. CAW, Gene­ralny Inspek­tor Sił Zbroj­nych, _Plan dzia­łań wstęp­nych Armii „Pole­sie”_, sygn. 302.4.341, s. 46.

11. Do 17 paź­dzier­nika 1930 Flo­tylla Rzeczna Mary­narki Wojen­nej.

12. CAW, Gene­ralny Inspek­tor Sił Zbroj­nych, _Plan dzia­łań wstęp­nych Armii „Pole­sie”_, sygn. 302.4.341, s. 46, 58, 74.

13. CAW, Gene­ralny Inspek­tor Sił Zbroj­nych, _Plan dzia­łań wstęp­nych Armii „Pole­sie”_, sygn. 302.4.341, Z. Pru­ski, _op. cit._, s. 14–15.

14. Z. Pru­ski, _op. cit._, s. 16–17.

15. _Ibi­dem_, s. 18–23.

16. https://muzeumsg.stra­zgra­niczna.pl/muz/for­ma­cje-ochrony-gra­nic/rys-histo­ryczny/1918-1939/9400,Strzelcy-Gra­niczni-1920-1921.html (dostęp 05.05.2022); T. Kata­fiasz, _Har­ce­rze w służ­bie ochrony gra­nic pań­stwa pol­skiego 1920 r._, „Biu­le­tyn Cen­tral­nego Ośrodka Szko­le­nia” 2002, nr 3–4, s. 166–177.

17. https://muzeumsg.stra­zgra­niczna.pl/muz/for­ma­cje-ochrony-gra­nic/rys-histo­ryczny/1918-1939/9402,Baony-Eta­powe-1919-1921.html (dostęp 05.05.2022).

18. A. Ochał, _For­ma­cje gra­niczne 1918–1939. Na gra­ni­cach II Rze­czy­po­spo­li­tej_, Szcze­cin 2019, s. 22–23.

19. _Ibi­dem_, s. 26–28.

20. Rejo­nowe komendy uzu­peł­nień czę­sto kie­ro­wały do służby w tych for­ma­cjach pobo­ro­wych kate­go­rii B, C1 i C2; H. Domi­ni­czak, _Gra­nica wschod­nia Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej w latach 1919–1939_, War­szawa 1992, s. 140.

21. _Ibi­dem_, s. 76–86, 140–141.

22. A. Ochał, _For­ma­cje…,_ s. 29–31; _idem_, _Kor­pus Ochrony Pogra­ni­cza 1924–1939_, Szcze­cin 2019, s. 4; H. Domi­ni­czak, _op. cit._, s. 96.

23. A. Ochał, _Kor­pus_…, s. 4, H. Domi­ni­czak, _op. cit._, s. 96.

24. A. Ochał, _Kor­pus_…, s. 7, H. Domi­ni­czak, _op. cit._, s. 100.

25. A. Ochał, _Kor­pus_…, s. 7–9, H. Domi­ni­czak, _op. cit._, s. 100–101.

26. W. Grab­ski, _Dwa lata pracy u pod­staw pań­stwo­wo­ści naszej (1924–1925)_, s. 38; https://wol­ne­lek­tury.pl/media/book/pdf/dwa-lata-pracy-u-pod­staw-pan­stwo­wo­sci-naszej.pdf(dostęp 12.05.2022).

27. С.А Ваупшасов, _На тревожных перекрестках: Записки чекиста,_ http://mili­tera.lib.ru/memo/rus­sian/vaup­sha­sov/07.html (dostęp 12.05.2022).

28. J. Pacior­kow­ski, _Gra­nica w ogniu,_ „Poli­cja 997”, nr 162, 2018, s. 34; C.A. Ваупшасов, _op. cit._; M. Jabło­now­ski, J. Pro­chwicz, _Wywiad Kor­pusu Ochrony Pogra­ni­cza 1924–1939,_ War­szawa 2003/2004, s. 140.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: