Ucha, fochy, tarapaty - ebook
Ucha, fochy, tarapaty - ebook
Z językiem jest jak ze zdrowiem: prawie każdy ma coś do powiedzenia, bo prawie każdego dotyczą sprawy językowe
Ta książka jest skutkiem zaangażowania w tematykę poprawności językowej wielu osób – Agaty Hąci, językoznawczyni od lat występującej w Polskim Radiu jako ekspertka, oraz słuchaczy niestrudzenie pytających o poprawność językową. Spośród kilku tysięcy takich pytań autorka wybrała te najbardziej zaskakujące i pobudzające do myślenia, szperania, szukania. To właśnie one stały się inspiracją do napisania tego poradnika.
Czytelnicy znajdą tu trzy rodzaje odpowiedzi: dla tych, którzy na szybko szukają rozstrzygnięcia. Dla tych, których prosta odpowiedź nie zadowala i chcieliby poznać odpowiedź nie tylko na pytanie: „Jak jest poprawnie?” albo „Czy to poprawne?”, ale też na pytanie: „Dlaczego tak jest?”. I wreszcie dla tych, którzy chcieliby głębiej wniknąć w zjawiska językowe.
Agata Hącia odpowiada na rozmaite pytania związane z pisownią, wymową, odmianą i znaczeniem wyrazów, a także ich użyciem w zdaniu i tworzeniem nowych słów, m.in.:
- Dlaczego w Szwecji jest litera „c”, a w szwedzkim „dz”? Pisze się skserować czy zkserować? Vis-a-vis czy wiz-a-wiz?
- Co z manierą akcentowania wyrazów na pierwszą sylabę? Czy „połykanie głosek” jest poprawne? Dlaczego niektóre kobiety mówią dz-iękuję zamiast
dziękuję?
- Czy wyrazy radio i studio się odmieniają? Schodzimy z roweru czy z rowera? Siatka ma ucha czy uszy? Kiedy odmieniamy nazwiska? Jedziemy do
Włoszczowy czy do Włoszczowej?
- Jak się nazywa kobieta, która robi tapicerkę mebli? Czy survivalowca można nazwać jakoś inaczej? Skoro jest przedmieście, to czy może być
przedwieście?
- Używamy grzebień czy grzebienia? Idziemy na komisariat czy do komisariatu? Gdy pies goni ludzi na rowerze, to kto biegnie, a kto jedzie?
- Czy w zgodzie z etykietą językową jest np. mówienie dzień dobry, gdy za oknem ciemno? Jeśli mówimy: chciałbym życzyć…, to czy naprawdę
życzymy? Kto decyduje o sile wulgaryzmów?
- Mówimy chciałbym kochać czy chciałbym rozkochać? Czy możemy jeździć po alkoholu? Czym się różni mąż od małżonka? Skąd się wzięły tarapaty?
- Dlaczego żart uchodzi płazem, a nie gadem? Kim jest amator kwaśnych jabłek? Czy można strzelić focha?
Kategoria: | Polonistyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-20536-2 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie byłoby Uch, fochów, tarapatów, gdyby nie pytania wielu osób zainteresowanych językiem polskim – nie tylko zawodowo. To właśnie wątpliwości zgłaszane przez tłumaczy, redaktorów, studentów, pracowników banków i urzędów (!), a także słuchaczy Polskiego Radia stały się kanwą książki.
Słuchacze mogli te pytania zadawać dzięki audycjom językowym w Programie 1 Polskiego Radia, Programie 2 Polskiego Radia i w Czwórce Polskim Radiu. Audycji zaś – i mojego wieloletniego w nich udziału – nie byłoby, gdyby nie dziennikarze, a zwłaszcza Pani Redaktor Małgorzata Tułowiecka, która obdarza mnie wciąż zaufaniem i do swoich programów zaprasza.
Pytań zebrało się w moim archiwum przez ten czas kilka tysięcy. Wybrałam spośród nich około stu, tak by reprezentowały i to, co słuchaczy i korespondentów (a mam nadzieję, że także czytelników) najbardziej interesuje, i to, co ma potencjał „biglotwórczy”: co z powodu rzadkości, nietypowości albo istotności mogłoby pobudzać do dyskusji, tak jak pobudziło mnie do poszukiwań językowych, których rezultatami chętnie się dzielę.
Budowa Uch odzwierciedla to, dzięki czemu – i jak – powstawały. Punktem wyjścia jest zawsze autentyczne pytanie słuchacza lub korespondenta (niekiedy również nawiązujące do niego pytania innych osób), na które odpowiadam właściwie trzykrotnie. W części KRÓTKO I NA TEMAT daję odpowiedź tym, którzy chcą się szybko dowiedzieć, jak jest, jak mówić i pisać, którzy nie mają czasu albo ochoty zgłębiać tematu, potrzebują natychmiastowej odpowiedzi. Część JEŚLI TO ZA MAŁO jest głównie dla tych, którzy chcą poznać zasadę odnoszącą się do zjawiska wskazanego w pytaniu. Tę zasadę – lub inne wyjaśnienie – staram się przywołać zwięźle, żeby przejść do części zatytułowanej A poza tym . Tam – oraz w sekcji umieszczonej po tekście głównym – zarezerwowałam miejsce dla wątpliwości, rozważań, dopowiedzeń, uszczegółowień, podsumowań i polemiki. Czyli dyskusji, bo mało co w języku (zwłaszcza w normie językowej) wydaje mi się oczywiste, a właśnie w dyskusjach językowych widziałabym sens tego, czym się zajmuję zawodowo i czego elementem jest ta książka.
W odpowiedziach na pytania pojawiają się często zwroty wskazujące na płeć autora cytowanego listu czy SMS-a. Nie są bowiem dla mnie Państwo – słuchacze i korespondenci – anonimowi. Chciałabym, by te bezpośrednie zwroty pokazały, że jednym z moich celów była kontynuacja rozmowy – albo rekompensata za to, że nie udało mi się na bieżąco na któreś pytanie odpowiedzieć.
Bo właśnie na tym mi zależało: żeby rozmawiać, poprowadzić dyskusję, a nie dawać wykład. Mam nadzieję, że podobnie jak ja poczują Państwo przyjemność meandrowania po polszczyźnie. Że językowe figle-migle, na które czasami sobie pozwalałam, wcale nie są takie złe, a może nawet wręcz odwrotnie. Zresztą: jeśli psotnie zaczepiają mnie Państwo w pytaniach, nie mogę na to nie zareagować… Stąd swobodny czasem ton (choć starałam się, by nie zrobił uszczerbku na meritum).
Mam nadzieję, że dzięki Uchom odczaruje się rola językoznawcy normatywisty, w której występuję, rozumiana często społecznie jako rola strażnika czystości polszczyzny. Nic z tych rzeczy! Raczej bycie obserwatorem i detektywem – takie zadanie sobie wyznaczyłam i mam nadzieję, że dadzą się Państwo wciągnąć w tropienie odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego mówimy i piszemy tak, a nie inaczej?”. Bo to, jak mówimy i piszemy, czyli jaki jest język i jak się nim posługujemy, zależy od kilku czynników. I jego wewnętrznych możliwości, i funkcji, którą mu nadajemy – jako społeczeństwo i jako jednostki. Każdy z nas nosi w sobie jakieś wyobrażenie języka (oraz tego, do czego on służy). Dla każdego z nas z jakichś osobistych powodów jest on ważny. Bardzo często pod tym względem się różnimy. Ale jest też zbiorowe wyobrażenie polszczyzny, które wykuwa się dzięki temu, że język jest narzędziem działania naszej ludzkiej społeczności. Bez niego byłoby nam trudno, jest dla nas zasadniczo ważny, choć może nie wszyscy sobie to uświadamiamy.
Na końcu książki umieściłam wykaz źródeł, do których sięgnęłam, pisząc. Najdociekliwsi z Państwa mogą więc tam zerknąć, jeśli Ucha nie w pełni zaspokoją Państwa apetyty językowe.
W samym tekście wskazywałam te źródła, choć bez przypisów, żeby nie obciążać wyjaśnień formalnymi cechami wywodu naukowego.
Kilka rzeczy technicznych wymaga jeszcze wyjaśnienia.
Po pierwsze, oznaczałam w tekście formy błędne gwiazdką (*). Jest to umowny zapis stosowany w językoznawstwie, a pełni funkcję dodatkowego drogowskazu.
Po drugie, starałam się wszędzie, gdzie to konieczne, podawać wymowę (uproszczoną) wyrazów, które są przedmiotem wywodu. Pogrubieniem zaznaczałam akcentowaną samogłoskę w sylabie (na przykład ), kropką – przedłużoną wymowę wcześniejszej głoski (na przykład ).
Po trzecie, znakami zaznaczałam w tekście miejsca, do których odnoszą się dopowiedzenia z sekcji .
Po czwarte, nie ingerowałam w cytaty, zwłaszcza pod względem pisowniowym. Chciałam, by i Państwo poczuli przyjemność obcowania z tekstem źródłowym. W cytatach ze słowników jedyne zmiany polegały na tym, że oznaczenia graficzne pominęłam lub zastąpiłam odpowiednikami literowymi, tak by cytat dla każdego był zrozumiały.
Ucha zawdzięczają wiele wielu. Serdeczne podziękowania kieruję do znawców polszczyzny i języków obcych, a także znawców literatury, którzy zgodzili się skonsultować trudne bądź wątpliwe kwestie. Niech zechcą przyjąć wyrazy wdzięczności (w kolejności alfabetycznej): Łucja Bańczyk, dr Piotr Bordzoł, Marianna Boros, dr Renata Bronikowska, Anna Filipecka, dr hab. Agnieszka Frączek, Natasza Grosbart, Koichiro Habu, Anna Lentschat, prof. dr hab. Jadwiga Linde-Usiekniewicz, dr Jarosław Łachnik, dr Magdalena Majdak, Konrad Nowak, dr Dawid Osiński, dr Katarzyna Sarek, prof. dr hab. Janusz Siatkowski, dr hab. Izabela Winiarska-Górska, Anna Żurawska.
Ogromną wdzięczność czuję do wszystkich osób, które opiekowały się Uchami w rozmaity sposób i na rozmaitych etapach ich powstawania. Mam nadzieję, że wdzięczność tę czują zwłaszcza Panie Redaktor Renata Bubrowiecka i Barbara Surówka.
W specjalny sposób chcę podziękować Pani Redaktor dr Dąbrówce Gujskiej, która spowodowała, że tarapaty są tylko w tytule książki.
Agata HąciaSkserować czy *zkserować?
Jaką literą pisać BATORACY – małą czy wielką?
Jeśli zostało sto dni do balu, to dlaczego ten bal to stUdniówka, a nie *stÓdniówka? Przeważnie o zamieniamy na ó, jak krOwa–krÓwka, głOwa–głÓwka itd. Proszę o wyjaśnienie.
A jak sen mnie morzy, to przez rz czy ż powinnam napisać?
Wpadłem w poślizg, bo było ślisko. Czemu nie *ślizgo?
Jest kraj Szwecja, a ulica Szwedzka. Ale dlaczego nie Szwecka?
Która forma jest poprawna: bataty czy pataty?
Dlaczego mówimy ruina, choć rujnować?
Chorwacja – dlaczego ch, skoro po chorwacku jest Hrvatska?
Jak się pisze: *acha czy aha – i dlaczego?
Czy można napisać ul. K. Wielkiego? Czy piszemy ul. Kazimierza Wielkiego?
Widziałam szyld z napisem: technik dentysta. Czy to poprawnie?
Jak się pisze: quickstep/ quick-step/ quick step?
Nie chcę lamentować nad poziomem języka, ale czytam dzisiejszą gazetę i w ogłoszeniu widzę: atrakcyjna lokalizacja WIZ-A-WIZ galerii. Przy okazji pytanie: jak pisać zwroty obce, które już się zadomowiły? Na przykład czy dopuszczalny jest mejl?
A jak jest z kropeczkami po cyfrach? Kiedy stawiać? Czy można używać form np. *5-ta, *40-tych?Wpadłem w poślizg, bo było ślisko. Czemu nie *ślizgo?
krótko i na temat
S – bo tak się utarło. K – bo w języku polskim właśnie ten element służy do tworzenia przymiotników (jak śliski), od których na przykład pochodzą przysłówki (jak ślisko).
JEŚLI TO ZA MAŁO
To, że we frapującym Pana wyrazie jest k, a nie g, wynika po prostu z zasad słowotwórstwa. Ale to, że w słowie ślisko piszemy dziś s, jest skutkiem decyzji podjętej ponad sto lat temu; tak właśnie postanowiła Akademia Umiejętności w 1917 roku.
Jeśli dobrze odtwarzam Pański tok myślenia, chciałby Pan pełnej zgody ortograficznej między spokrewnionymi wyrazami. Skoro jest poślizg, a także ślizgawka, to – zgodnie z budową tych wyrazów – powinno być też *ślizgo na *ślizgim lodzie. Zapytam więc: a może powinno być odwrotnie – może powinien być *poślisk na *śliskawce, na której się wszyscy *śliskają …? A może jeszcze coś innego: *ślizko na *ślizkim lodzie?
Niestety, rozwój ortografii nie zawsze współgra z etymologią wyrazów. Na przykład w słowniku języka polskiego z początku XX wieku, tak zwanym słowniku warszawskim, znajdziemy formy: (przestarzałą) ślizać się, ślizawa, ślizgawica, (przestarzałą) ślizawka, ślizgawka, ślizgać się, (rzadką) śliskać się. Podobne formy są odnotowane w słowniku o stulecie wcześniejszym (mamy tam między innymi ślizawicę, ślizgawicę, ślizawkę, ślizgawkę, ślizgacza, a także słowa ślizki, śliski, ślizkość).
O czym to świadczy? Moim zdaniem głównie o tym, że w rozwoju języka wystę powało bardzo wiele form naszych śliskich wyrazów – i ta różnorodność naprawdę niejednego wprawiłaby w konfuzję. Stąd zapewne arbitralne rozstrzygnięcie z 1917 roku, którego skutkiem jest usunięcie wariantów; nawet kosztem ukryciapokrewieństwa wyrazów.
A POZA TYM
Jeśli ciekawi Pana historia burzliwej dyskusji naukowej o śliskim i wyrazach z nim spokrewnionych oraz do niego podobnych pod względem budowy, polecam lekturę broszury Jana Łosia Pisownia polska w przeszłości i obecnie (1917). Zwięźle referuje on (a sięga do początków XIX wieku), jakie stanowisko zajmowali w tej sprawie edukatorzy i reformatorzy ortografii. Fragmenty tej broszury przytaczam poniżej (i zachowuję – dla radości czytelników, a i własnej – pisownię oryginalną):
Feliński (…) nie rozróżnia formacyj na -ki od formacyj na -ski, więc dla niego niski, bliski zarówno jak: francuski, męski, zwycięski (ale Francuzka w odróżnieniu od: grammatyka francuska). Mroziński (…) trzyma się zasady etymologicznej i pisze: nizki, blizki, wązki, ślizki, podobnie też niższy, bliższy, jak również i wyższy (pomimo formy wys-oki). Deputacyja przyjęła tęż zasadę.
Małecki (…) oświadcza się za wnioskiem innym, pisząc: „ Co się tyczy przymiotników: bliski, wąski, grząski, niski, śliski, rzeski : wprawdzie przyznaję bez wahania, że takowe powinnyby się właściwie pisać przez z, a to z tych samych przyczyn, dlaczego piszemy Francuzka, obrazki. Ponieważ jednak… zwyczajny człowiek nie potrafi dać sobie rady w rozróżnianiu takich przymiotników, jak boski, męski, a takich, jak bliski, wąski i ponieważ przeto przewidywać można ciągłe bałamuctwa i wahania się pomiędzy pisownią jednych i drugich przymiotników, na czem tylko cierpieć będą strony obydwie – nie róbmyż przeto różnicy pomiędzy całą masą zakończonych na -ski a tymi sześcioma przymiotnikami i piszmy wszystkie dla zgody i jednostajności powszechnej przez s, zwłaszcza że dobra połowa piszących i tak już bliski, niski, wąski pisze przez s”.
Kryński (…) także zaleca, aby analogicznie do formacyj z sufiksem -ski pisać także bliski, grząski, niski, śliski, wąski oraz rześki i odpowiednie przysłówki: blisko i t. d.
Akademia w r. 1917 uchwaliła w tych wyrazach pisać s, na ankiecie lwowskiej za tąż zasadą oświadczyła się większość 14 głosów przeciw 12.
W innym miejscu tej broszury pisze jednak Łoś (miał swoje poglądy! nie chciał się podporządkować!) tak:
Przy ostatecznem rozważaniu zasad pisowni dość będzie wziąć pod uwagę dwa orzeczenia zbiorowe z czasów ostatnich, częściowo z sobą niezgodne, a mianowicie: „ Zasady pisowni polskiej przyjęte na walnym administracyjnym posiedzeniu Akademji Umiejętności d. 17 lutego 1917, a ułożone d. 15 lutego t. r. w porozumieniu z przedstawicielami Departamentu wyznań religijnych i oświecenia publicznego Tymczasowej Rady Stanu Królestwa Polskiego oraz Galicyjskiej c. k. Rady Szkolnej Krajowej”, wydane w Krakowie r. 1917, oraz „ Uchwały ankiety, odbytej we Lwowie d. 13 i 14 kwietnia 1917 w sprawie ustalenia zasad pisowni polskiej”.
Zdaje się, że gdyby doszło we wszystkich punktach do porozumienia między stronnikami „ Zasad” i „ Uchwał”, wtedy sprawa ujednostajnienia pisowni zostałaby załatwiona.
(…) Wbrew uchwałom Akademii i ankiety lwowskiej byłbym za tem, aby pisać blizki, nizki, ślizki, wązki, grzązki a także rzeźki. Pisanie przez s jest wyjątkowem w naszej pisowni ustępstwem na rzecz zasady fonetycznej, gdy ta kłóci się z etymologiczną. Normalnie dajemy przewagę zasadzie etymologicznej; więc gdy uczeń napisze nizki, blizki, nauczyciel musi mu dać takie objaśnienie: „ Chociaż w innych wypadkach, kiedy etymologiczne z znajduje się przed k i wymawia się jak s, nie piszemy s, lecz z np. Francuzka, to jednak w następujących sześciu przymiotnikach, choć te kończą się na -ki, nie na -ski, mamy pisać s. Pamiętaj jednak, że to znów nie stosuje się do form, w których z wymieniło się na ż, chociaż to ostatnie wymawiamy jak sz ; więc pisz: niższy, węższy, bo nawet przez upodobnienie do tych form piszemy wyższy”. Czy też może postanowić dla konsekwencyi, żeby również pisać: Francuska, niszszy, bliszszy i tem bardziej wyszszy, pomimo: niżej, wyżej.
Może Pana pocieszy, że śliski nie pierwszy padł ofiarą… nie, to źle powiedziane: poddał się wiatrowi historii i zmienił pisownię wskutek pojedynczych decyzji kodyfikatorów. Do najbardziej znanych przykładów należą Jakub (niegdyś: Jakób),żuraw (niegdyś: żóraw), a z ostatnich lat choćby pinezka, która zyskała siostrę pineskę, czy lunch, który ma już brata bliźniaka: lancz.
Nie oburzałabym się jednak szczególnie na takie fikołki ortograficzne (a są ich w historii polszczyzny setki, jeśli nie tysiące! Pomyślmy choćby o zmieniających się zasadach pisowni małą i dużą literą, o pisowni łącznej i rozdzielnej, o pisowni zakończeń -i, -ji, -ii i wielu, wielu jeszcze sprawach). Zaryzykuję nawet tezę, że choć mogą się wydawać z początku niewygodne, z czasem przestają kłuć w oczy. Te zmiany. Bo norma ortograficzna naprawdę w dużej mierze wymaga po prostu tego, by się do niej przyzwyczaić. I tyle.
śliski, ślisko, śliskość
ALE
ślizgać się, poślizg, poślizgowy, ślizg, ślizgacz, ślizgawica, ślizgawka, ślizgowy, poślizgać się, poślizgnąć się, poślizgowy, wyślizgać, wyślizgać się, wyślizgiwać, wyślizgiwać się, wyślizgnąć sięJest kraj Szwecja, a ulica Szwedzka. Ale dlaczego nie Szwecka?
krótko i na temat
Pod wpływem kilku języków.
JEŚLI TO ZA MAŁO
Można by też zapytać odwrotnie: dlaczego mamy w polszczyźnie Szwecję, a nie na przykład Szwedię, skoro przymiotnik ma formę: szwedzki. A stało się tak dlatego, że nazwa Szwecja przywędrowała do polszczyzny nie z języka szwedzkiego (w którym ma postać Sverige), lecz za pośrednictwem łaciny. Dowodu na to dostarcza słownik polsko-łaciński z końca XVIII wieku, który notuje: Szwedzka ziemia – Svecia, Svedia. Polski przymiotnik zaś (szwedzki) nawiązuje i do drugiej przytoczonej wyżej łacińskiej nazwy Szwecji (czyli do formy Svedia), i do nazwy członka narodu: Szwed. Dlatego właśnie w polskim przymiotniku mamy dz (wymieniające się z d w przywołanych formach), a nie c.
Z kolei początkowe sz (a nie s, jak jest i w szwedzkiej, i łacińskiej wymowie) zawdzięczamy prawdopodobnie wpływowi niemieckiej wersji tych nazw.
A POZA TYM
W różnych językach różnie się potoczyły losy Szwecji, Szweda i szwedzkiego. W językach germańskich zachowują one – chyba bezwyjątkowo – d (por. ang. Sweden, Swede, Swedish ; niem. Schweden, Schwede, schwedisch). Inaczej jest w językach romańskich (por. hiszpańskie: Suecia, sueco, sueco ; francuskie: Suède, Suédois, suédois ; włoskie: Svezia, Svedese, svedese) i słowiańskich (por. czeskie: Švédsko, Švéd, švédský ; rosyjskie: Швеция, швед, шведский ; bułgarskie: Швеция, швед, шведски).
W polszczyźnie ostatecznie utrwalił się zestaw Szwecja, Szwed, szwedzki, choć niektóre źródła odnotowały sporadyczne wyjątki. Na przykład w słowniku polsko-niemiecko-francuskim z połowy XVIII wieku (zainteresowanych odsyłam do bibliografii) znajdziemy formy (pisownia oryginalna): Szwecya, Szwed, Szwedzki, ale: szwedskie morze. W słowniku zaś o sto lat starszym są podane dwie formy przymiotnika: szwedzki, szwecki. Te słowniki – pod względem szwedzkim – należą jednak do wyjątków.
Jeśli natomiast odejdziemy na chwilę od ortografii, odkryjemy ciekawostki znaczeniowe związane z omawianymi wyrazami. Na przykład czy wie Pan, że szwedy (pisane małą literą) były nazwą dużych skwarek? A szwedką dziś nazywamy kulę z podparciem na łokieć albo ortalionową wiatrówkę ze ściągaczami w pasie i mankietach, ale niegdyś słowo to oznaczało rodzaj sukni. No i była jeszcze Szwed baba, siostra równolatka herod-baby. Ta druga okazała się jednak silniejsza i tylko ona przetrwała w żywej polszczyźnie do dziś.
-cja, -sja, -zja → -cji, -sji, -zji
Szwecja kończy się na -cja, dlatego w kilku przypadkach gramatycznych (D., C., Ms.) przyjmuje końcówkę -ji. Ta zasada dotyczy bezwyjątkowo wszystkich rzeczowników zakończonych na -cja, a także -sja i -zja. Dlatego:
Szwecja → Szwecji
pasja → pasji
Azja → Azji
lekcja → lekcji
presja → presji
afazja → afazji
likwidacja → likwidacji
agresja → agresji
inwazja → inwazji
nawigacja → nawigacji
misja → misji
wizja → wizji
elegancja → elegancji
koneksja → koneksji
frezja → frezji