- W empik go
Ucieczki z Sybiru - ebook
Ucieczki z Sybiru - ebook
Książka ukazująca koleje losu polskich uciekinierów z Sybiru, którzy zostali zesłani za udział w powstaniach narodowych XIX wieku. Autorka pisze o ludziach znaczących w ruchu niepodległościowym, jak Piotr Wysocki czy Jarosław Dąbrowski, ale też o tych mniej znanych wcześniej z historii, choćby o Rufinie Piotrowskim czy Szymonie Tokarzewskim.
W kręgu jej zainteresowań są nie tylko historie ucieczek samotnych i zbiorowych, ale także wzruszające losy ludzi walczących o powrót do kraju oraz szczegóły życia na wygnaniu: kary, warunki materialne, stosunki z miejscową ludnością, funkcjonowanie carskiej machiny śledczej i urzędniczej.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-244-0280-9 |
Rozmiar pliku: | 4,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Legenda Beniowskiego – spopularyzowana dzięki wydaniu jego pamiętników i literaturze romantycznej – przyświecała tym wszystkim dziewiętnastowiecznym wygnańcom, którzy snuli projekty ucieczek i wierzyli w ich realność, pozwalała nie tracić nadziei.
Więźniom i zesłańcom kościuszkowskim pozwolił wrócić do ojczyzny – na przekór znienawidzonej matce Katarzynie II – Paweł I. Jeńcy z kampanii napoleońskich, wyprawy 1812 roku do Rosji, zarówno Francuzi, jak i Polacy, ostatecznie opuścili Rosję – i to nie wszyscy – dzięki ułaskawieniom Aleksandra I.
Za każdym razem jakaś ich część pozostawała na zawsze w Rosji: jedni zakładali rodziny, drudzy znajdowali intratne zajęcie, jeszcze innych nie ciągnęła perspektywa odrabiania pańszczyzny w kraju rodzinnym. Syberia nie znała wszak poddaństwa, a ziemi było tu pod dostatkiem. Innym po prostu nie udało się w porę wyjechać… Stąd też każde kolejne pokolenie polskich zesłańców spotykało w miejscach odosobnienia – za i przed Uralem – swych poprzedników z minionych dekad.
Powstanie Królestwa Kongresowego i nadanie oktrojowanej konstytucji 1815 roku zmieniło sytuację. Odtąd, zgodnie z obowiązującym prawem, mieszkańcy tego państewka połączonego unią personalną z Rosją – car Wszechrosji koronował się wszakże na króla polskiego – mieli odbywać kary wyłącznie we własnym kraju, nie mogli być zsyłani w głąb Imperium. Tak też się stało z członkami kółek spiskowych, którymi się zajął Nikołaj Nowosilcow, i członkami Towarzystwa Patriotycznego z Królestwa postawionymi przed Sądem Sejmowym, notabene nader łagodnie przezeń potraktowanymi. Inaczej rzecz się miała z Polakami pochodzącymi z tzw. Ziem Zabranych: byli oni poddanymi cara (a nie króla polskiego) i obowiązywały ich prawa cesarstwa, a nie konstytucja Królestwa. Dlatego też na zesłaniu syberyjskim znaleźli się np. Seweryn Krzyżanowski, który nigdy z guberni tobolskiej do domu nie powrócił, zmarł po ciężkiej chorobie na wygnaniu, czy Piotr Moszyński – opiekun zesłańców – odbywający także karę w Syberii Zachodniej, założyciel biblioteki dostępnej dla wszystkich tamtejszych Polaków, protektor utalentowanego artysty Ignacego Ceyzyka, i inni.
Podobnie proces wileński filomatów i filaretów, a także związanych z nimi pośrednio kółek uczniowskich w Kiejdanach, Krożach, Swisłoczy zaowocował licznymi zesłaniami w głąb cesarstwa. Kary, jakie spadły na uczestników, były zróżnicowane: od łagodnych przenosin na uniwersytet w Kazaniu, które zapewniały niekiedy możliwość błyskotliwych karier naukowych, poprzez nauczanie w rosyjskich szkołach prowincjonalnych, po więzienie w Bobrujsku (Cyprian Janczewski), czy wreszcie wysłanie na katorgę nerczyńską, gdzie ślad po nich zaginął, jak to miało miejsce w przypadku Jana Mollesona czy Józefa Tyra.
Osobną grupę stanowili uznani za najbardziej winnych przewodnicy duchowi młodzieży wysłani na tzw linię orenburską: Tomasz Zan do Orenburga, Jan Czeczot – do Ufy, Jan Witkiewicz i Adam Suzin – do Orska, Wiktor Iwaszkiewicz – do Troicka, Alojzy Pieślak – do Wierchnieuralska. Czeczot, Suzin i Zan znaleźli się – pod odbyciu kary więzienia w miejscowych twierdzach – na zesłaniu; uczniowie kroscy, Iwaszkiewicz, Pieślak, Witkiewicz, wcieleni zostali do wojska do Specjalnego Korpusu Orenburskiego.
Ogród spacerowy i łazienki do kąpieli solankowych w Usolu urządzone przez polskich zesłańców
Jak się zdaje, w owym gronie wygnańców lat dwudziestych nie kiełkowały myśli o ucieczce²⁸. Dominowało raczej przeświadczenie o konieczności godnego przeżycia trudnych lat, zajęcia się pożyteczną pracą w nadziei, iż pozwoli ona w jakimś momencie „zasłużyć” na łaskę cesarską i legalny powrót do kraju. W każdym razie nie zachowały się żadne świadectwa o snuciu przez nich takich planów, poza – być może – jednym Janem Witkiewiczem, którego intensywne uczenie się „języków ludności miejscowej, koczowniczej, jak również języka perskiego, częściowo arabskiego, a także języka pusztu, którym posługiwały się dalekie ludy afgańskie”, pozwala jego biografowi przypuszczać, iż skłaniała go ku temu „właśnie myśl o ucieczce”²⁹. Dalsze losy Jana Witkiewicza przekonują, iż od takiego zamiaru – jeśli się w ogóle z takowym nosił – odstąpił i wybrał inną drogę: kariery wojskowej, świetnie się zapowiadającej, zakończonej wszelako śmiercią, najprawdopodobniej samobójczą, w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Drogę kariery wojskowej obrali także dwaj jego koledzy, Iwaszkiewicz i Pieślak, obaj pozostając na stałe w Rosji.
Sytuacja ulega zasadniczej zmianie po klęsce powstania listopadowego i zatwierdzeniu Statutu Organicznego. Wszyscy przestępcy – pospolici i polityczni – mogli być teraz wywiezieni z Królestwa dla odbywania kary w głębi Imperium Rosyjskiego. Panowanie dwóch carów – despoty Mikołaja I i liberalnego Aleksandra II – to okres najliczniejszych wędrówek polskich przestępców politycznych na zesłanie. I najliczniejszych prób – podjętych z różnym skutkiem – wyrwania się z niewoli. Poświęcone im zostały kolejne rozdziały.
– Warto przypomnieć, co groziło uciekinierom poza niespodziankami w drodze – spotkanie z rozbójnikami, z drapieżnikami w lasach, śmierć głodowa lub zamarznięcie. Kodeksy – wojskowy i cywilny – poświęcały dezerterom i zbiegom z zesłania sporo miejsca, różnicując kary na wiele sposobów. Ustawa o zesłańcach (włączona do XIV tomu zbioru praw) też o uciekinierach nie zapominała.
W pierwszej połowie XIX stulecia przede wszystkim czekała ich kara chłosty, a następnie sąd wojskowy. Szły w ruch batogi i kije w ilości od kilkuset do kilku tysięcy. Jeżeli trafiono na słabszego fizycznie i psychicznie, mogło to oznaczać karę śmierci. 1 stycznia 1864 roku karę ciężkiej chłosty zniesiono, pozostawiając zamiast tego rózgi (do 50 dla osób cywilnych, do 200 w wojsku!) oraz oddanie pod sąd wojskowy. Ten z kolei miał – tak jak i poprzednio – nader szerokie pełnomocnictwa: mógł skazać na katorgę lub na osiedlenie w miejscach odległych, wcielić do batalionów stacjonujących na krańcach cesarstwa. Prawodawca podkreślał, że żadna z dezercji, choćby najkrótsza, choćby żołnierz sam zgłosił się do swojej jednostki, nie może zostać bezkarna³⁰
Nie mniej surowo obchodzono się z uciekinierami z zesłania. Poszczególne paragrafy dotyczyły zarówno zbiegostwa z Syberii, jak i z wewnętrznych guberni, obejmowały wszystkie kategorie skazańców, od katorżników po osiedleńców: im wyższą odbywał karę, tym więcej dodatkowych lat ciężkich robót czy osiedlenia miał szansę otrzymać. Dziesiątki paragrafów nie tylko określały szczegółowo wymiar kary, ale wprowadzały dodatkowo rozróżnienia: im częściej obwiniony podejmował próby ucieczki, tym surowiej go traktowano (dotyczyło to i chłosty, kiedy jeszcze była najczęściej stosowanym sposobem wychowywania przestępców wszelkiego rodzaju, i lat kazamatów, ciężkich robót itd.). Wprowadzony w „Ustawie o zesłańcach”⁸¹ – i obowiązujący nadal – podział na ucieczkę i oddalenie się bez zezwolenia (otłuczka biez dozwolenija) wprowadzał możliwość traktowania zbiegów w zależności od tego, na jaką odległość zdołali uciec, na jak długo (kilka dni czy miesięcy) się oddalili od miejsca stałego pobytu, czy było to przewinienie popełnione pierwszy raz czy kolejne. Umożliwiało to miejscowym władzom pewną dowolność w wymierzaniu kar, a takoż ułatwiało łapownictwo: należy to brać pod uwagę, kiedy napotykamy różne traktowanie zbiegów, którzy popełnili identyczne przestępstwo. Trudno nawet streścić sensownie wszystkie te paragrafy, zajęłoby to zbyt wiele miejsca: pozostaje więc jedynie stwierdzić, że kary – zwłaszcza dla katorżników – były bardzo surowe, a na pobłażanie mogło liczyć niewielu.
Wypada jeszcze wspomnieć o zjawisku, które w jakimś stopniu wiązało się ze zbiegostwem, mianowicie o zamianie personaliami, które bądź miało na celu odmianę statusu zesłańca (np. z katorżnika na osiedleńca), bądź pozwalało mu łatwiej zniknąć, rozpłynąć się w masie przestępców pospolitych. Zamiana – za którą także groziły kary zróżnicowane – dokonywała się najczęściej za pieniądze lub inne walory (dobre ubranie itp.), często nie znamy ani ceny, ani powodu transakcji. Ujawniano takie przypadki albo wskutek zbiegu okoliczności, albo kiedy ukrywający się pod cudzym nazwiskiem dochodził do wniosku, że na zamianie przegrał, np., jako poddany austriacki czy pruski stracił możliwość powrotu do domu. Uznaliśmy jednak, że szczegółowe omówienie nawet najciekawszych przypadków nadto poszerzyłoby objętość książki.
Jedno jest pewne: decydujący się na ucieczkę – zbiorową czy indywidualną – doskonale wiedzieli, co im grozi. Więcej nawet: jak wynika ze wspomnień, długo jeszcze żywili przeświadczenie, że czekają ich – jak dawniej – i batogi, i wieloletnia katorga.
Byłoby błędem sądzić, że uciekinierów i buntowników społeczność zesłańcza traktowała jak bohaterów. W okresie, o którym mowa, wśród polskich „sybiraków” można wyróżnić – i starać się zrozumieć – kilka charakterystycznych postaw:
Pierwsza – najbardziej rozpowszechniona – nakazywała czynne przystosowanie: znaleźć w nowych warunkach taki modus vivendi, który pozwalałby na możliwie najbardziej niezależne bytowanie, połączenie zajęć zarobkowych i zaspokajania potrzeb duchowych z zakrojoną na szerszą skalę pomocą dla innych. Sybiracy przestępcy polityczni byli pierwszymi autentycznymi społecznikami, organicznikami patriotami przeświadczonymi o swej misji; ich godne zachowanie, wiedza, pracowitość i uczciwość stanowić miały wzorzec dla innych, budzić szacunek miejscowej ludności i zwierzchników. Julian Sabiński, wyrażając się w swym dzienniku z aprobatą o kolegach zabajkalskich: „Żyją w zgodzie, pracują pożytecznie, wspierają się nawzajem, najlepszy duch wszystkich ożywia i szanowani są w całej okolicy”³², wyjątkowo celnie określał zasadnicze elementy tej postawy. On też – najpełniej ucieleśniający taki model zachowania – z satysfakcją odnotuje napis na jednym z nagrobków pochowanych w Irkucku konarszczyków:
„Stój, przechodniu, i uczcij proch, co tu spoczywa:
Cnota w okowach – to cnota prawdziwa”³³.
Podobny stosunek do wygnańczej rzeczywistości daje się bez trudu zauważyć wśród zesłańców postyczniowych. Dawał jej wyraz Jakub Gieysztor i wielu innych. Oczywiście nie należy przymykać oczu na spore grono zesłańców, zwłaszcza postyczniowych, nieprzestrzegających owych zasad, pijących na umór, wszczynających awantury, oskarżanych niebezpodstawnie o kradzieże i poważniejsze przestępstwa kryminalne. Nie oni jednak na szczęście kształtowali opinię o polskich wygnańcach.
Postawa druga – kontemplacyjno-filozoficzna – wyrastała z uznania Syberii za szkołę charakteru, dającą nieograniczone możliwości doskonalenia wewnętrznego. Jej wykładnię wyraża najlepiej list Antonilli Roszkowskiej, żony konarszczyka Adolfa, jednej z najpiękniejszych postaci kobiecych, nazywanej nie bez kozery „królową nerczyńską”, do rodziców pozbawionego prawa korespondencji katorżnika Aleksandra Bielińskiego, który tak został przez nią scharakteryzowany: „nie szemrze przeciwko woli Bożej, zgadza się z losem. Czas swego wygnania przywykł uważać względem siebie za to, czym w dawnych czasach dla pobożnych ludzi było przebywanie na pustyni – czasem wytępienia wad, utwierdzenia się w dobrem, czasem wzrostu w duchową potęgę”³⁴. Owe pogodzenie się z losem, doskonalenie wewnętrzne i czynienie dobra nie oznaczało zaaprobowania niewoli, było jej zaprzeczeniem, o czym przekonują koleje życia księdza Krzysztofa Szwernickiego, który skazany w 1850 roku na zamieszkanie w guberni irkuckiej nie skorzystał z amnestii 1856 roku, pozostał dobrowolnie na Syberii i był do samej śmierci w 1894 roku proboszczem parafii irkuckiej, oraz przyszłego błogosławionego ojca Rafała, Józefa Kalinowskiego, skazanego w 1864 na 10 lat katorgi w twierdzach, już na zesłaniu otoczonego powszechną czcią, o którym „sami Moskale mówili, że to święty Polak”³⁵.
Postawa trzecia – to nieustanny bunt przeciwko przemocy, niepogodzenie się z losem, snucie marzeń o kolejnym powstaniu zbrojnym, próby wcielania w życie projektów wydostania się z niewoli, organizowanie ucieczek zbiorowych i indywidualnych. Przejawiała się wszędzie: w wojsku i rotach aresztanckich, na katordze i na osiedleniu, od razu na początku, już w drodze na zesłanie, i po latach, niemal do ostatniego tchnienia życia, pod przemożnym pragnieniem złożenia swych kości w ojczyźnie.
Ta ostatnia postawa nie tylko nie była powszechna, ale spotykała się wśród przedstawicieli dwóch pierwszych z wyraźną dezaprobatą.
Uważano – nie bez podstaw – że każda taka próba, niezależnie od jej wyniku, powoduje jedynie wzrost represji, poczytywana była najczęściej za awanturnictwo, niepotrzebne narażanie siebie i innych. Po doświadczeniach spisku omskiego Bronisław Zaleski z satysfakcją konstatował, że z biegiem czasu wśród zesłańców „miejsce awanturniczych nieraz i rozpaczą natchnionych projektów zastępował poważniejszy pogląd na położenie i obowiązki”³⁶.
Szymon Tokarzewski z kolei uważał zbiegostwo za postępek niemoralny z racji tego, że uciekiniera w jego przekonaniu czekał z reguły los włóczęgi, niegodny polskiego zesłańca. Włóczęgostwo w Rosji było zjawiskiem jedynym w swoim rodzaju i miało ono rzeczywiście charakter masowy. „Niepomni imienia i nazwiska” (niepomniaszczije), niemający domu ani rodziny, z wiosną masowo porzucali miejsca odosobnienia (chociaż włóczęgostwo było w Rosji karane) i wędrowali po kraju, żywiąc się, czym popadnie. Chłopi syberyjscy wystawiali dla nich jedzenie, by się uchronić przed rabunkiem, nie zawsze zresztą skutecznie. Społeczność włóczęgów rządziła się własnymi prawami, miała swoją hierarchię, swoje obyczaje. Polscy zbiegowie starali się je poznać, by wykorzystać w potrzebie.
Warzelnie na Wielkiej wyspie, Mała wyspa i most łączący obie wyspy w Usolu. Widać brzeg stałego lądu
Ucieczkę Zygmunta Mineyki i Aleksandra Okińczyca, a także kilka innych nieudanych prób zbiegostwa Benedykt Dybowski tak skomentował: „Co do mnie, to uznawałem nie bez racji tych, co się odważyli na ucieczkę, za strasznych egoistów, niedbałych o to, że ucieczką swoją kompromitują kolegów, że narażają pozostałych na represje ze strony władz więziennych”³⁷. Istotnie ucieczka ta i fakt pomocy otrzymanej w Permie (zob. rozdział VIII) spowodowały zarządzenie o wysiedleniu polskich zesłańców w głąb guberni, daleko poza uczęszczane szlaki, co znacznie pogorszyło ich sytuację. Częściej jednak nie tyle wprowadzano nowe zaostrzone przepisy, co ściślej przestrzegano już istniejących: zamykania cel, zwiększania eskorty, zakazu mieszkania na kwaterach itp. Po powstaniu 1866 roku na trakcie okołobajkalskim, powszechnie przez większość potępianym, Wacław Lasocki odnotował: „Serca nasze krwawiły się, boleliśmy nad losem kolegów, niemniej potępiać musieliśmy lekkomyślny i bezcelowy krok, którego następstwem było zwiększenie cierpień całej masy wygnańców w granicach Syberii Wschodniej. Takt i roztropność naszego komendanta Turowa sprawiły, iż nasze stosunki miejscowe nie uległy prawie zmianie, ale w innych miejscowościach dostrajano się szybko do danego z Irkucka hasła, by stopę polakożerstwa wzmocnić na wszystkich punktach”³⁸.
Wymownym świadectwem drobiazgowego zaostrzania przepisów kontroli nad zesłańcami jest znaleziona przez Ludwikę Kasznicką – już po zakończeniu prac nad kartoteką zesłańców XIX wieku – w archiwum III Oddziału Kancelarii Własnej JCMości korespondencja w sprawie „przekazanego z Austrii Stanisława Łapińskiego zbiegłego z Irkucka”³⁹.
Jak wynika z raportu dowódcy Warszawskiego Okręgu Żandarmerii z 15 czerwca 1872 roku, zatrzymany w Krakowie 5 czerwca 1872 bez dokumentów i oddany 15 czerwca w punkcie granicznym Granica w ręce przedstawicieli władz rosyjskich, Łapiński zeznał, że ojciec jego miał na imię Jan, że liczy sobie lat 28 i jest rodem z Włoszczowej w Kieleckiem, stanu miejskiego, że za udział „w buncie 1863 roku” w jednym z oddziałów skazano go na 12 lat ciężkich robót na Syberii; wysłany z Warszawy we wrześniu 1863 przebywał w guberni irkuckiej, skąd w sierpniu 1869 wraz ze Stanisławem Dobrowolskim i Antonim Nowickim zbiegł w czasie obiadu, korzystając z tego, że nie zakuto ich w kajdany. „Lasami i ścieżkami” dotarł w listopadzie lub grudniu tego samego roku do Krakowa, gdzie otrzymał zajęcie kucharza w restauracji Wojciecha Drylewskiego; w grudniu 1871 przeniósł się, także jako kucharz, do mieszkańca Krakowa, niejakiego Markiewicza. W poniedziałek 5/17 czerwca następnego roku zatrzymała Łapińskiego policja krakowska i odstawiła do granicy. O losach Dobrowolskiego i Nowickiego nic mu nie było wiadomo. Zeznanie podpisał trzema krzyżykami.
Następny raport do III Oddziału, noszący datę 19 czerwca 1872 roku, powiadamiał, że po drodze do Będzina, we wsi Niemcy, Stanisław Łapiński, powierzony opiece włościanina Piotra Welugi, zbiegł w niewiadomym kierunku, za co Welugę oddano pod sąd. Szczegóły ucieczki „przestępcy politycznego” opisano w uzupełniającym doniesieniu pod tą samą datą: „9 czerwca Łapiński przekazany został przez strażnika ziemskiego powiatu będzińskiego, Siergiejewa, na nocleg sołtysowi wsi Niemcy, który wyznaczył na strażnika włościanina Piotra Welugę. O północy Łapiński poprosił o wyjście na dwór za potrzebą. Weluga wypuścił go, a sam powoli poszedł za nim. Korzystając z tego oraz z nocnych ciemności, Łapiński wymknął się do pobliskiego lasku i mimo wszczętych poszukiwań nie został schwytany”.
Cmentarz w Usolu. Polskie groby
Sama historia tej ucieczki, jakże podobna do wielu innych, nie zasługiwałaby na wzmiankę w przedmowie, gdyby nie spowodowane nią cyrkularze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Pierwszy, z połowy 1872 roku, podpisany przez samego ministra, generała-adiutanta Aleksandra Timaszewa, przypominał w związku z nasilającym się zbiegostwem „przestępców politycznych” o nieprzestrzeganym cyrkularzu MSW z 17 sierpnia 1863 nr 137 w sprawie roztoczenia ścisłej kontroli nad osobami wysłanymi pod dozór policji za przestępstwa polityczne; minister zwracał naczelnikom guberni uwagę na konieczność zapobieżenia ucieczkom i zalecał w tym celu „albo zobowiązać zesłańców do meldowania się codziennie u naczelników policji albo też nakazać urzędnikom policji często odwiedzać pomienione osoby w ich mieszkaniach”, co umożliwi przynajmniej „ustalenie faktu ucieczki we właściwym czasie”.
W kolejnym cyrkularzu, z 13 lutego 1874 nr 20, czytamy, co następuje:
„Do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nader często docierają informacje o ucieczkach aresztantów z różnych więzień resortu cywilnego, bliższe zaś rozpatrzenie okoliczności ucieczek przekonuje, że prawie we wszystkich przypadkach wina leży po stronie władz więziennych nie przestrzegających zasad porządku wewnętrznego i dozoru w podległych im więzieniach. Cyrkularze Ministerstwa, zalecające, aby nad aresztantami wypuszczanymi dla potrzeb naturalnych roztoczyć szczególnie baczny dozór i aby w tym czasie towarzyszył im konwój, pozostawały dotąd bez praktycznego zastosowania. Nieprzestrzeganie obowiązującego porządku prowadzi do tego, że aresztanci chodzą bez skrępowania po budynku więziennym”. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przypomina, że wartownicy winni każdego z aresztantów mieć pod nieustannym baczeniem, a „tego, który pojawia się bez eskorty, uważać za przestępcę, noszącego się z zamiarem ucieczki, i zobowiązani są strzelać do takowego, jeśli nie da posłuchu pierwszemu wezwaniu wartownika”.
Cyrkularz nr 21 z 16 lutego 1874, znowu wywołany nasilającymi się ucieczkami oraz zamieszkami w więzieniach, nakazywał – zgodnie z zarządzeniem z 5 marca 1866 roku nr 42 – zamykać cele, w których przebywają aresztanci, „dniem i nocą”.
Rozporządzenia i nagany przez jakiś czas wywierały skutek (stąd zdziwienie zesłańców pamiętnikarzy, kiedy po przeniesieniu do kolejnej guberni dowiadywali się, że obowiązuje tam surowszy reżym niźli na katordze), potem jednak „wziątki” i wrodzone lenistwo (każdorazowe wizyty zabierały czas! Wartownicy nie byli w stanie mieć na oku każdego więźnia) sprawiały, że wszystko wracało do poprzedniego stanu rzeczy. I znowu powiadamiano III Oddział, że w marcu 1879 roku z miasta Kirsanowa „zbiegł nie wiadomo gdzie” pozostający pod dozorem policyjnym szlachcic guberni radomskiej, Witold Korulski, liczący lat około 55, którego ujęto jednak już 10 kwietnia…⁴⁰. W 1879 i 1880 roku poszukiwano bezskutecznie Faustyna Kochańskiego (vel Kochanowskiego), mieszczanina z Lubelszczyzny o bogatym życiorysie (wcielony do wojska odmówił złożenia przysięgi wiernopoddańczej, w powstaniu zabajkalskim znalazł się wśród „mocno podejrzanych”, od 1873 roku przebywał na osiedleniu w okręgu nerczyńskim, skąd zniknął…). Nie było takich przypadków wiele. Przeważały raczej „oddalenia” bez zgody władz, na które z reguły nie zwracano przewidzianej prawem uwagi. Z upływem lat zesłańcy postyczniowi byli coraz starsi i coraz mniej liczebni, nadzieje na kolejną amnestię kazały rezygnować z myśli o ucieczce…
Kolejne pokolenia rewolucjonistów porzucały wyznaczone im miejsca zesłania bez większego trudu: sieć kolejowa, łatwość sprokurowania fałszywych dokumentów, a także pobłażliwy stosunek społeczeństwa do ludzi będących w konflikcie z władzą na gruncie przekonań, pogarda dla donosicieli – wszystko to sprzyjało zbiegom. Z czasem ucieczki z zesłania przestały budzić sensację, stając się codziennością, nieodłącznym elementem życia działaczy ruchu socjalistycznego.
PRZYPISY
¹ S.T. Peszke, Mój pobyt w niewoli rosyjskiej, odbitka z „Biblioteki Warszawskiej”, Warszawa 1913.
² Przedruk w: W. Sliwowska, Zesłańcy polscy w Imperium Rosyjskim, w pierwszej połowie XIX wieku, Warszawa 1998, ss. 755-767 (tytuł tego spisu został przy publikacji omyłkowo skrócony).
³ M. Janik szacuje „liczbę samych zesłanych żołnierzy ” na około 30 tysięcy, do czego, jego zdaniem, dodać należy około 20 tysięcy „innej ludności skazanej lub przesiedlonej na Syberię w związku z powstaniem listopadowym”, ostatecznie zaś – po omówieniu różnych źródeł – przychyla się do około 60 tysięcy Dzieje Polaków na Syberji, Kraków 1928, ss. 114-115). W. Caban próbował ustalić dane o represjonowanych za udział w powstaniu 1831 r. i po żmudnych kwerendach archiwalnych doszedł do wniosku, że jedno, co nie ulega wątpliwości, to fakt, że z Królestwa Polskiego pochodziło około 38 tysięcy; toteż sądzi, że szacunkowe dane M. Janika dla wszystkich ziem polskich uznać należy za wielce prawdopodobne (W Caban, Służba rekrutów z Królestwa Polskiego w armii carskiej w latach 1831-1873, Warszawa 2001, ss. 87-88).
⁴ Zob. R. Bielecki, Słownik biograficzny oficerów powstania listopadowego, t. I-II (A-K), Warszawa 1995-1996; t. III (L-R) Warszawa 1998; por. aneksy w: W Sliwowska, Zesłańcy polscy ss. 733-775.
⁵ Służba wojskowa w Rosji trwała 25 lat, jednakże polscy żołnierze po 15 latach mieli prawo do urlopu i jako „urlopnicy” wracali do kraju, gdzie cieszyli się z reguły złą sławą jako gorliwi wiernopoddani na służbie władz.
⁶ List W Jurkowskiego z 30 VI 1841 r., Biblioteka Kórnicka, rkps 1663, k. 21.
⁷ Ten fragment, opuszczony w tomie Społeczeństwo polskie i próby wznowienia walki zbrojnej w 1833 roku (Wrocław 1984, s. 556), opublikowany został w rozprawie: W Sliwowska, Księdza Jana droga do Polski, „Przegląd Wschodni”, 1991, zeszyt 1, s. 173.
⁸ Sąd wojskowy w Bobrujsku skazał P Wysockiego 29 XI 1831 na karę śmierci przez ćwiartowanie, zamienioną przez gen. D. von Osten-Sackena na powieszenie; Mikołaj I wyroku nie zatwierdził; postawiony wraz z innymi przywódcami przed Najwyższym Sądem Kryminalnym uznany za winnego „zbrodni buntu”, skazany został ponownie na karę śmierci na szafocie. Mikołaj I – zgodnie z wcześniejszą opinią Komitetu do Spraw Królestwa Polskiego – zamienił szubienicę na ciężkie roboty, mimo iż Wysocki odmówił podpisania prośby o laskę. Skutego w kajdany przywieziono 2 VI 1835 r. do Irkucka. Niestety akta sądu spłonęły w czasie ostatniej wojny.
⁹ Cyt. wg J. Trynkowski, Polskie krajobrazy Sybiru, „Przegląd Wschodni”, 1991, zeszyt 2, s. 37.
¹⁰ Zob. W. Sliwowska, Pierwsze organizacje pomocy dla więźniów i zesłańców syberyjskich w zaborze rosyjskim, (Ośrodek wołyńsko-podolski pod patronatem Ksawery Grocholskiej i Róży Sobańskiej), „Przegląd Historyczny”, 1987, z. 3, ss. 411-449.
¹¹ Omawia ją szczegółowo H. Skok w monografii Polacy nad Bajkałem, 1863-1883, Warszawa 1974.
¹² E. Tabeńska, Z doli i niewoli. Wspomnienia wygnanki, Kraków 1897, ss. 57-58; z Ibian zesłano 30 rodzin, ogółem 136 osób.
¹³ Inne dane przytacza „Gazeta Warszawska”, twierdząc, jakoby „liczba zesłanych na osiedlenie w Syberii wynosi obecnie około 70 tys. osób”, z czego „z liczby 28 828 zesłańców przypisanych do okręgów wiejskich guberni tomskiej dwie trzecie nie ma żadnego majątku i znajduje się w stanie biedy”. Pierwsza liczba obejmuje z pewnością także przestępców pospolitych, druga mieści w sobie skazanych na osadzenia za sprzyjanie powstaniu. Budzi wątpliwość dalsza informacja, iż „około 10 000 zesłańców zbiegło” („Gazeta Warszawska” 1882, nr 3).
¹⁴ GARF, zesp. 109, I eksp., 1870, vol. 14, cz. 305, kk. 32, 36.
¹⁵ Tamże, 1868, vol. 211, kk. 1-2, 8-8v, 10-12.
¹⁶ Obliczono na podstawie zachowanych spisów wysyłanych z Królestwa Polskiego w soldaty; w spisach tych wiele nazwisk powtarza się parokrotnie (AGAD, zesp. 200, vol. 4-5); wg obliczeń W. Cabana: tylko około 2670 osób, w ramach branki zaś wcielono około 4 tys. poborowych (Służba rekrutów, s. 95, 97); nie wiadomo jednak, czy liczby te należy sumować, czy też w drugiej mieści się już pierwsza. Ponieważ branka miała charakter karny, prowadzono ją wszak wg sporządzonych wcześniej spisów, mających wyeliminować prawdopodobnych uczestników ruchu niepodległościowego, można wyciągnąć uprawomocniony wniosek, iż armię jedynie w pierwszej połowie 1863 r. traktowano jako tradycyjne miejsce reedukacji „buntowników”.
¹⁷ AGAD, ZGP, vol. IV, kk. 748-748v; TK, vol. VII, kk. 372v-373.
¹⁸ GARF, zesp. 109, I eksp., 1866, vol. 8, 122v, 123, 286, 289v; vol. 30, k. 36; 1867, vol. 79, k. 8; zesp.29, inw. 6, vol. 6, k. 337.
¹⁹ GAIO, zesp. 24, inw. 3, vol. 37, k. 161-163; tamże, pudlo 1763, t. I, poszyt 33 „b”, k. 58v.
²⁰ Pamiętnik K. Borowskiego (noszącego pseudonim Rinaldo) opublikował S. Kieniewicz: Z. Starorypiński, K. Borowski, Między Karniewem, a Archangielskiem. Dwa pamiętniki powstańców z 1863 roku, Warszawa 1986, ss. 281-338.
²¹ W. Piczugina, Polacy w kazańskiej rocie aresztanckiej, w: Powstanie styczniowe 1863-1864. Walka i ’uczestnicy. Represje i wygnanie. Historia i tradycja, pod red. W. Cabana i W Sliwowskiej, Kielce 2005, ss. 129-132.
²² GARF, zesp. 109, I eksp. 1865, vol. 209.
²³ Akty te nosiły daty: 16 IV 1866, 17 V 1867 (pozwalał na wyjazd z cesarstwa wszystkim cudzoziemcom), 25 V 1868, 13 V 1871 (dotyczył uczestników powstania zabajkalskiego), 21 V 1873, 9 I 1874, 9 III 1877 i 15 V 1883. Omawia je szczegółowo H. Skok, konkludując, iż „można historię postyczniowego zesłania zamknąć 1883 r.” (Polacy nad Bajkałem , ss. 297-322).
²⁴ Pierwsze wydanie pamiętnika J. Ciszka pt. Wspomnienia powstańca z roku 1862 ukazało się w 1927 r. na lamach „Gazety Podhalańskiej”, nr 5-6; przedruk w: Wspomnienia chłopów-powstańców 1863 roku, Kraków 1983, ss.11-25.
²⁵ I. Drygas, Wspomnienia chłopa-powstańca, Grabonóg 1992, s. 77. (Istnieje kilka wydań tego pamiętnika, poczynając od pierwszego z 1892 r., wydanego w cz. 3 Historyczno-humorystycznych obrazków z roku 1863 W Zakrzewskiego). S. Helsztyński podawał w wątpliwość „historyczność” Drygasa, uważając go za fikcję stworzoną przez W. Zakrzewskiego, także powstańca styczniowego. Kwerenda przeprowadzona dla potrzeb kartoteki przyniosła wystarczające materiały, by dowieść, że I. Drygas rzeczywiście za udział w powstaniu znalazł się na Syberii, a następnie w Niemczech.
²⁶ Zob. E. Niebelski, Duchowieństwo lubelskie i podlaskie w powstaniu 1863 roku i na zesłaniu w Rosji, Lublin 2002.
²⁷ E. Kaczyńska – z przyczyn od niej niezależnych – musiała pominąć te sprawy w swych książkach, do których odsyłamy czytelnika, nie omawiając już szczegółowo kar – głównych i poprawczych – grożących przestępcom pospolitym i politycznym. Zob. Człowiek przed sądem,. Społecznie aspekty przestępczości w Królestwie Polskim, (1815-1914), wyd. 2, Warszawa 1994 (wyd. 1 – 1982); Ludzie ukarani. Więzienia i system kar w Królestwie Polskim, 1815-1914, Warszawa 1989; Syberia – największe więzienie świata, Warszawa 1991, a także obszerny wstęp do antologii Zesłanie i katorga na Syberii w dziejach Polaków, Warszawa 1992, ss. 5-166.
²⁸ Materiały tzw. spisku orenburskiego, w związku z którym przesłuchiwano m.in. Tomasza Zana, nie potwierdzają tezy o planowanym przezeń udziale w takich zamiarach.
²⁹ W. Jewsiewicki, Batyr. O Janie Witkiewiczu 1808-1839, Warszawa 1983, s. 58.
³⁰ Połnoje sobranije zakonow Rossijskoj impierii. Sobranije wtoroje (zakony 1863 g.) t. XXXVIII S.-Pietierburg 1866, ss. 354-355.
³¹ Zob. Swod zakonow Rossijskoj impierii, S.-Pietierburg 1857, ss. 123-133 (dotyczą zbiegostwa z drogi na zesłanie i miejsca zesłania).
³² J. Glaubicz-Sabiński, Dziewiętnaście lat wyrwanych z mojego życia, czyli dziennik mojej niewoli i wygnania od roku 1838 do 1857 włącznie, Zakład im. Ossolińskich, rkps 14465, kk. 282-283.
³³ Tamże, k. 1010 (tekst po francusku).
³⁴ M. Bielińska, Dwa pokolenia, Kraków 1909, ss. 282-283.
³⁵ , Edward z Sulgostowa (pseud.), Wilia w Usolu na Syberyi 1865 roku, nadbitka bez miejsca i daty, s. 5.
³⁶ B. Zaleski, Wygnańcy polscy w Orenburgu, „Rocznik Towarzystwa Historyczno-Literackiego za rok 1866”, Paryż 1867, s. 107.
³⁷ B. Dybowski, Pamiętnik dra… od roku 1863 zacząwszy do roku 1878, Lwów 1930, s. 41.
³⁸ W Lasocki, Wspomnienia z mojego życia, opr. M. Janik i F Kopera, t. II, Na Syberji, Kraków 1934, s. 169. Nie wydaje się, by mial rację P Kropotkin twierdzący, że wydarzenia 1866 r. za Bajkałem przyczyniły się do polepszenia sytuacji polskich zesłańców.
³⁹ GARF, zesp. 109, I eksp., 1872, vol. 51 (całość).
⁴⁰ Tamże, 3 eksp., 1879, vol. 54, cz. 1, kk. 117-119v, 127-129.