Upiorne opowieści po zmroku - ebook
Upiorne opowieści po zmroku - ebook
WITAMY W PRZERAŻAJĄCYM ŚWIECIE UPIORNYCH OPOWIEŚCI.
CZY JESTEŚ WYSTARCZAJĄCO ODWAŻNY, BY JE PRZECZYTAĆ?
Upiorne opowieści po zmroku zawierają jedne z najbardziej przerażających opowieści o makabrze, mrocznej zemście i nadprzyrodzonych wydarzeniach wszech czasów. Chodzące zwłoki, tańczące kości, szaleńcy z nożami i ucieczki krętymi uliczkami przed śmiercią – wszystkie te motywy znajdziemy w tym mrożącym krew w żyłach zbiorze opowieści o duchach.
Klasyczna kolekcja niesamowitych opowieści, zebranych i opowiedzianych przez zbieracza folkloru Alvina Schwartza i zilustrowanych przez cenionego artystę Stephena Gammella.
Połączenie klimatu serialu Stranger Things z motywami znanymi z klasyki opowieści grozy spod znaku Stephena Kinga
Na podstawie książki nakręcono jeden z najbardziej oczekiwanych horrorów 2019 roku, powstały ze współpracy Guillermo del Toro (Kształt wody i Labirynt fauna) oraz André Øvredala (Autopsja Jane Doe i Łowca trolli).
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8116-764-2 |
Rozmiar pliku: | 14 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozrywką dawnych osadników było opowiadanie przerażających historii. Wieczorami gromadzili się oni zazwyczaj w jednej z chat albo wokół ogniska, i licytowali się, kto kogo bardziej przestraszy.
Część dziewcząt i chłopców z mojego miasta bawi się w ten sposób do dziś. Zbierają się w czyimś domu, gaszą światła, jedzą popcorn i próbują wystraszyć się wzajemnie na śmierć.
Opowiadanie przerażających historii to rozrywka, której ludzie oddają się od tysięcy lat, bo większość z nas po prosto lubi być w ten sposób straszona. Ponieważ w rzeczywistości nic nam nie grozi, uważamy to za świetną zabawę.
Istnieje mnóstwo strasznych historii do opowiedzenia. Są opowieści o duchach. Są opowieści o czarownicach, diabłach, lichach, straszydłach, zombie i o wampirach. Są opowieści o potworach, straszliwych stworach i o innych niebezpieczeństwach. Są także opowieści, które, chociaż przerażają, równocześnie nas śmieszą.
Niektóre z nich są bardzo stare i ludzie opowiadają je sobie na całym świecie. Większość ma identyczne korzenie. Ich źródłem są rzeczy, które ludzie widzieli, słyszeli lub których doświadczyli — albo przynajmniej tak im się wydawało.
Wiele lat temu pewien młody książę stał się sławny z powodu przerażającej historii, którą zaczął opowiadać, lecz jej nie dokończył. Miał na imię Mamillius i liczył sobie prawdopodobnie dziewięć albo dziesięć lat. William Szekspir zdał nam o nim relację w Zimowej opowieści.
Pewnego ponurego zimowego dnia jego matka, królowa, poprosiła go, żeby coś jej opowiedział.
— Na zimę najlepsza jest smutna historia — odparł książę. — Znam pewną o duchach i chochlikach.
— Tylko się postaraj mnie nią wystraszyć — powiedziała matka. — Zresztą doskonale to potrafisz.
— Będę mówił cicho — kontynuował książę — żeby nie usłyszały mnie świerszcze.
I rozpoczął:
— Pewien mężczyzna mieszkał niedaleko przykościelnego cmentarza.
Nie powiedział jednak ani słowa więcej, ponieważ w tym momencie wszedł król, aresztował królową, a później wydalił ją z dworu. A Mamillius wkrótce zmarł. Nikt nie wie, jak miała zakończyć się jego historia. Gdybyś to ty rozpoczął swoją opowieść jego słowami, jak byś ją zakończył?
Większości przerażających historii, oczywiście, należy słuchać, a nie czytać. Wtedy przerażają najbardziej. Jednak bardzo ważny jest sposób, w jaki je opowiadamy.
Już Mamillius wiedział, że najlepiej jest opowiadać cichym, spokojnym głosem, aby słuchacze pochylili się ku tobie, chcąc rozumieć poszczególne słowa, i mówić powoli, bowiem wtedy twój głos może najbardziej przerazić słuchacza.
Najlepiej jest snuć te opowieści w nocy. W ciemnościach ktoś, kto ich słucha, najłatwiej wyobrazi sobie najdziwniejsze i najbardziej przerażające rzeczy.
Princeton, New Jersey
ALVIN SCHWARTZ
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiAaaaaaaaaach!
Ten rozdział zawiera historie pełne nagłych zwrotów akcji. Możesz je opowiadać, jeśli chcesz, by twoi przyjaciele nagle podskoczyli ze strachu.
Wielki paluch
Mały chłopiec kopał dziurę na skraju ogrodu, kiedy zobaczył wielki paluch. Spróbował wyrwać go z ziemi, ale paluch był do czegoś przyczepiony. W końcu jednak szarpnął raz a dobrze i paluch został mu w ręce. Jednocześnie usłyszał czyjś jęk i szybki trucht.
Chłopiec zabrał paluch do kuchni i pokazał go matce.
— Jest ładny i pulchny — powiedziała. — Włożę go do zupy i ugotuję na kolację.
Wieczorem ojciec chłopca podzielił paluch na trzy części i wszyscy troje zjedli po kawałku. Następnie umyli naczynia i kiedy zapadł zmrok, poszli spać.
Chłopiec zasnął niemal natychmiast. Ale w środku nocy obudził go jakiś dźwięk dobiegający z ulicy. To czyjś zrozpaczony głos wołał zza okna.
— Gdzie jest mój paluch? — jęczał głos.
Kiedy chłopiec to usłyszał, bardzo się przestraszył. Pomyślał jednak: „Głos przecież nie wie, gdzie jestem. Nigdy mnie nie znajdzie”.
Ale po chwili głos rozległ się znowu. Teraz jednak wydawał się znacznie wyraźniejszy i bliższy.
— Gdzie jest mój pa-l-u-u-u-u-ch? — niemal wył.
Chłopiec naciągnął kołdrę na głowę i zamknął oczy.
— Muszę zasnąć — pomyślał. — Kiedy się obudzę, głosu już nie będzie.
Po chwili jednak usłyszał, jak otwierają się drzwi od podwórza, i głos rozległ się ponownie:
— Gdzie jest mój pa-l-u-u-u-u-ch?
Wtedy do chłopca dotarł dźwięk czyichś kroków przemieszczających się z kuchni do jadalni, a potem do salonu i wreszcie do holu. Następnie bardzo powoli kroki zaczęły się wspinać po drewnianych schodach.
Z każdą chwilą słychać je było coraz bliżej. Wreszcie zatrzymały się na piętrze. Stanęły przed drzwiami sypialni, w której leżał chłopiec.
— Gdzie jest mój pa-l-u-u-u-u-ch? — zajęczał ponownie głos.
Drzwi się otworzyły. Drżąc ze strachu, chłopiec nasłuchiwał, jak kroki powoli suną w ciemności w kierunku jego łóżka. Wreszcie się zatrzymały.
— Gdzie jest mój pa-l-u-u-u-u-ch? — jęknął głos.
(Teraz następuje chwila ciszy. Nagle opowiadający rzuca się w kierunku osoby, która siedzi najbliżej niego i krzyczy:)
— A WEŹ GO SOBIE!
Wielki paluch ma również inne zakończenie.
Gdy chłopiec słyszy głos dopominający się zwrotu palca, dostrzega dziwnego stwora wyłaniającego się z kominka. Chłopiec jest tak przerażony, że nie może się ruszyć. Po prostu staje przed kominkiem i gapi się wprost na stwora.
Wreszcie rzuca pytanie:
— Po… po… co masz takie wielkie oczy?
Stwór odpowiada:
— Żebym mógł cię dokładnie przejrzeć na wyyyylot!
— A po… po… co masz takie wielkie pazury?
— Żeby wydrapać w ziemi twój gróóóóób!
— A po… po… co masz takie wielkie usta?
— Żeby cię połknąć w całoooooości!
— A po… po… co masz takie ostre zęby?
— ŻEBY SCHRUPAĆ TWOJE KOŚCI!
(Wypowiedziawszy ostatnie słowa, opowiadający rzuca się na jednego ze słuchaczy).
Spacer
Pewnego dnia mój wujek spacerował odludną piaszczystą drogą. W pewnej chwili natknął się na mężczyznę, który również nią spacerował. Mężczyzna popatrzył na mojego wujka, a wujek popatrzył na mężczyznę. Mężczyzna przestraszył się wujka, a wujek przestraszył się mężczyzny.
Ruszyli spacerowym krokiem dalej w tę samą stronę, jeden za drugim, a wkrótce zaczęło się ściemniać. Mężczyzna spoglądał na mojego wujka, a wujek spoglądał na mężczyznę. Mężczyzna bardzo się bał mojego wujka, a mój wujek bardzo bał się mężczyzny.
Nadal jednak szli, aż dotarli do wielkiego lasu. Było coraz ciemniej. Mężczyzna popatrzył na mojego wujka, a mój wujek popatrzył na mężczyznę. Mężczyzna już strasznie bał się mojego wujka, a mój wujek strasznie bał się mężczyzny.
Wciąż jednak obaj szli przed siebie, aż dotarli do leśnej gęstwiny. Tutaj było jeszcze ciemniej. Mężczyzna popatrzył na mojego wujka, a mój wujek popatrzył na mężczyznę. Mężczyznę p r z e r a ż a ł mój wujek, a mojego wujka p r z e r a ż a ł…
(Teraz KRZYKNIJ!)
„Po co przyszedłeś?”
Daleko od ludzi żyła pewna stara kobieta, bardzo, bardzo samotna. Pewnej nocy siedziała w kuchni i powiedziała:
— Och, jak bardzo chciałabym mieć towarzystwo.
Jej słowa jeszcze dobrze nie wybrzmiały, kiedy z komina wypadły dwie gnijące stopy. Stara kobieta wytrzeszczyła oczy z przerażenia.
Następnie z komina wypadły na palenisko dwie nogi i połączyły się ze stopami.
Wkrótce z komina wypadł korpus, potem dwie ręce i na końcu głowa mężczyzny.
Stara kobieta patrzyła, jak poszczególne części łączą się w postać bardzo wysokiego, tyczkowatego mężczyzny. Mężczyzna zaczął tańczyć w pokoju, z każdą chwilą szybciej. Nagle zatrzymał się i popatrzył starej kobiecie w oczy.
— Po co przyszedłeś? — zapytała go cichym, drżącym z przerażenia głosem.
— Po co przyszedłem? — Mężczyzna powtórzył jej słowa. — Przyszedłem po CIEBIE!
(Po tych słowach opowiadający zrywa się na równe nogi i skacze na kogoś spośród słuchaczy).
Wędruję przez las, kończy się twój czas!
Na skraju lasu stał sobie nawiedzony dom, w którym każdej nocy z komina wypadała zakrwawiona głowa. A przynajmniej tak mówili ludzie. Nikt nie chciał więc w tym domu spędzić nawet jednej nocy.
Któregoś dnia bogaty człowiek zaoferował dwieście dolarów śmiałkowi, który mimo wszystko w nim przenocuje. I wkrótce znalazł się chłopiec, który zgodził się spędzić noc w nawiedzonym domu, ale pod warunkiem, że będzie mógł mu towarzyszyć pies. Szybko dobito targu.
Najbliższego wieczoru chłopiec wszedł do domu razem ze swoim psem. Chcąc poczuć się pewniej, rozpalił ogień w kominku. Następnie usiadł przed ogniem i czekał, a pies czekał razem z nim.
Przez długi czas nic się nie działo. Jednak krótko po północy chłopak usłyszał dobiegający z lasu cichy i smutny śpiew. Słowa smutnej pieśni brzmiały mniej więcej tak:
— Wędruję przez las, kończy się twój czas!
— Po prostu ktoś sobie śpiewa — powiedział chłopiec sam do siebie, jednak wystraszył się nie na żarty.
Lecz niespodziewanie głosowi z lasu odpowiedział jego pies. Cicho i smutno zaskowyczał:
— Tere-fere ku-ku!
Chłopiec nie mógł uwierzyć własnym uszom. Jego pies nigdy dotąd nie wypowiedział przecież ani słowa. Po kilku minutach znowu usłyszał śpiew. Teraz brzmiał z bliska i znacznie głośniej, jednak słowa były wciąż te same:
— Wędruję przez las, kończy się twój czas!
Tym razem chłopiec spróbował powstrzymać psa przed reakcją. Bał się, że ktokolwiek śpiewa, usłyszy głos psa i zaatakuje człowieka i zwierzę.
Pies jednak nie zwrócił na niego uwagi i znowu zawył:
— Tere-fere ku-ku!
Pół godziny później chłopiec usłyszał śpiew jeszcze raz. Teraz rozbrzmiewał z podwórza, ale pieśń była ta sama:
— Wędruję przez las, kończy się twój czas!
I znów chłopiec starał się uciszyć psa. Jednak pies zawył głośniej niż poprzednio:
— Tere-fere ku-ku!
Wkrótce śpiew rozległ się znowu. Teraz dobiegał z komina:
— Wędruję przez las, kończy się twój czas!
Pies natychmiast odpowiedział:
— Tere-fere ku-ku!
Nagle z komina wypadła zakrwawiona głowa. Ominęła ogień i upadła tuż przed psem. Pies popatrzył na nią i przewrócił się — martwy z przerażenia.
Głowa odwróciła się i popatrzyła na chłopca. Powoli otworzyła usta i…
(Teraz opowiadający odwraca się ku jednemu z słuchaczy i krzyczy:)
— Aaaaaaaaaaach!
Człowiek, który mieszkał w Leeds
Niektórzy twierdzą, że ten prosty wierszyk nic nie znaczy. Ale inni wcale nie są tego tacy pewni.
Był sobie człowiek, który mieszkał w Leeds,
Co obsiał cały ogród.
A gdy nasiona zaczęły kiełkować,
Ogród wyglądał, jakby spadł śnieg.
Ale kiedy śnieg zaczął się topić,
Upodobnił się do statku bez sternika.
A kiedy statek zaczął żeglować,
Był jak ptak bez ogona.
A kiedy ptak zaczął fruwać,
Był niczym orzeł na niebie.
A kiedy niebo przeszył grzmot,
Było jak lew u moich drzwi.
(Teraz przycisz głos).
A kiedy drzwi zaskrzypiały,
Były jak scyzoryk w moich plecach.
A kiedy moje plecy zaczęły krwawić…
(Wyłącz światła).
Byłem martwy, martwy, naprawdę martwy!
(Teraz skocz na któregoś ze słuchaczy i wrzaśnij:)
AAAAAAAAAAAAACH!
Stara kobieta, tylko skóra i kości
Była sobie stara kobieta, tylko skóra i kości,
Która mieszkała samotnie przy cmentarzu.
O-o, o-o, o-o!
Pewnego dnia zapragnęła pójść do kościoła,
Aby usłyszeć, jak modli się pastor.
O-o, o-o, o-o!
A kiedy przeszła przez próg cichego kościoła,
Zapragnęła zostać w nim i odpocząć.
O-o, o-o, o-o!
Kiedy podeszła do drzwi,
Zapragnęła zatrzymać się i odpocząć dłużej.
O-o, o-o, o-o!
Ale kiedy odwróciła się i rozejrzała,
Zobaczyła na ziemi zwłoki.
O-o, o-o, o-o!
Z ich nosa i ust
Wypełzały robaki.
O-o, o-o, o-o!
Powiedziała kobieta do pastora:
„Czy tak będę wyglądać, kiedy umrę?”
O-o, o-o, o-o!
Pastor odparł:
„Tak będziesz wyglądać, kiedy umrzesz”.
(Teraz opowiadający krzyczy:)
AAAAAAAAAAAAACH!
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki