- W empik go
Urbania. O miastach przyszłości - ebook
Urbania. O miastach przyszłości - ebook
Pierwsza polska książka najsłynniejszego współczesnego włoskiego architekta Stefano Boeri.
Doświadczenie lockdownu stało się dla autora impulsem do rozmyślań nad istotą miasta. W marcu 2020 roku, wsłuchując się we wszechogarniającą ciszę Mediolanu, którego mieszkańcy zostali przymusowo zamknięci w swych domach, Boeri rozpoczął w mediach społecznościowych serię wykładów mających przybliżyć słuchaczom czekającą ich przyszłość. Te rozmyślania w wersji spisanej stanowią coś na kształt notesu architekta. Dowiemy się z niego, między innymi, czym jest antymiasto – „ciągnąca się przestrzeń budynków, bez centrum ani końca”. Tym właśnie, zdaniem autora Urbanii, są przedmieścia. Według niego, aby zaistniało miasto, muszą pojawić się dwa główne czynniki – gęsta zabudowa i zróżnicowana kulturowo społeczność o wspólnej tożsamości lokalnej. Ale to nie wszystko – miasto musi być zielone. Boeri jest przekonany, że przyszłością świata są miejskie lasy wertykalne, czyli wysokie budynki obrośnięte roślinnością, czego przykładem jest jego mediolańska realizacja o nazwie Bosco Verticale (Pionowy Las).
Urbania jest pełna anegdot ze świata twórców i polityki. Jest przesycona miłością do literatury, a także do sztuki, do dziedzictwa architektonicznego Starego Kontynentu, ze szczególnym naciskiem na dziedzictwo krajów śródziemnomorskich. Autor nie stroni również od najbardziej istotnych i bolesnych tematów naszej rzeczywistości, takich jak choćby kwestia uchodźcza. Boeri dostrzega kruchość ludzkiego gatunku i czule pisze o tym, co dla nas najważniejsze – o naszej bliskości, którą pandemia koronawirusa brutalnie zakłóciła. Urbania to erudycyjny wykład o stanie świata, pełen antycypacyjnych teorii. To lektura na tyle niepokojąca, że warto ją przeczytać po to, aby wiedzieć, co nas może spotkać w niedalekiej przyszłości i aby znaleźć w niej inspirację do zmiany otaczającego nas świata.
Kategoria: | Inne |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-966500-1-6 |
Rozmiar pliku: | 6,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wśród wielkich architektów ostatniego stulecia, którzy w decydujący sposób wpłynęli na kształt naszych miast i domów, zaskakująco wielu było ludźmi pióra. Przykładowo Le Corbusier (1887–1965) to autor kilkunastu książek cechujących się wyrazistym, wręcz aforystycznym stylem oraz niezwykłą synergią tekstu i ilustracji. Od dziennikarstwa zaczynał swą karierę Rem Koolhaas (ur. 1944), a jego opasłe tomy, takie jak Delirious New York. A Retroactive Manifesto for Manhattan (Deliryczny Nowy Jork. Retroaktywny manifest dla Manhattanu, wyd. pol. 2013) czy S,M,L,XL stały się bestsellerami i być może wniosły więcej do kultury współczesnej niż zaprojektowane przez niego – skądinąd frapujące – budowle. Pisarzami, a właściwie poetami są tak wybitni projektanci jak np. Peter Zumthor (ur. 1943) czy John Pawson (ur. 1949). W latach 60. i 70. XX wieku kluczową postacią włoskiego środowiska architektonicznego był Bruno Zevi (1918–2000) – nie tylko utalentowany projektant, ale też ważny historyk sztuki, a przede wszystkim publicysta, redaktor naczelny miesięcznika „L’architettura. Cronache e storia” i na dodatek nieco ekscentryczny polityk. W ten profil architekta-pisarza, redaktora i zaangażowanego politycznie działacza wpisuje się Stefano Boeri.
Urodzony w 1956 roku w Mediolanie, ukończył na tamtejszej politechnice studia architektoniczne, a doktorat w dziedzinie urbanistyki otrzymał na słynnym wydziale architektury w Wenecji. Kontynuował tradycje rodzinne – jego matka Cini Boeri (1924–2020) była znaną designerką i architektką. Projektowała dla znanych firm, takich jak np. Rosenthal, a w 1979 roku otrzymała najbardziej prestiżową włoską nagrodę w dziedzinie designu – Compasso D’Oro. Stefano Boeri od 1999 roku prowadzi własne biuro projektowe, które dziś ma siedziby w Mediolanie, Szanghaju i Dosze w Katarze. Lista jego projektów, zwłaszcza tych koncepcyjnych, jest bardzo długa, zróżnicowana tematycznie i geograficznie. Poza wielkimi koncepcjami urbanistycznymi, w tym związanymi np. z Expo 2015 w Mediolanie, na wyróżnienie zasługują szczególnie jego dwie realizacje architektoniczne: Villa Méditerranée – obiekt otwarty w 2013 roku podczas sprawowania przez Marsylię funkcji Europejskiej Stolicy Kultury oraz Bosco Verticale – para wieżowców w Mediolanie, która w 2015 roku otrzymała nagrodę dla najlepszego budynku wysokościowego na świecie (International High-Rise Award). Stefano Boeri pracuje jako wykładowca na politechnice w Mediolanie, ale jako profesor wizytujący odwiedzał najbardziej prestiżowe uczelnie architektoniczne na świecie, takie jak Harvard Graduate School of Design w Cambridge w USA, Berlage Institute w Amsterdamie czy Columbia University Graduate School of Architecture, Planning and Preservation w Nowym Jorku. W latach 2004–2007 zarządzał redakcją międzynarodowego periodyku poświęconego architekturze i designowi pt. „Domus”, a w latach 2007–2011 magazynem „Abitare”. Od 2011 do 2013 roku był szefem departamentu kultury, designu i mody w ratuszu mediolańskim, gdzie obok wielu wydarzeń artystycznych, głównie wystawowych, doprowadził do zmiany warunków ekspozycji Piety Rondanini Michała Anioła w Castello Sforzesco. W latach 2014–2015 doradzał burmistrzowi Florencji w sprawach kultury. Angażował się w wiele przedsięwzięć kulturalnych w różnych częściach świata – od Sao Paolo, poprzez Kair (budowa nowej stolicy kraju) czy podmoskiewskie Skołkowo, do Filadelfii.
Realizacja budynków Bosco Verticale stała się znakiem rozpoznawczym twórczości Boeriego i jednocześnie symbolem nowego Mediolanu. Są to budynki o wysokości 119 i 87 metrów, na których fasadach zalazło się ponad 900 drzew i około 2000 innych roślin. Koncepcja ta została zmultiplikowana w kilku innych realizacjach – w Lozannie i Utrechcie oraz w projektach w innych krajach.
Stefano Boeri jest ogarnięty ideą lasu jako środka, który ma za zadanie uratować Ziemię od katastrofy klimatycznej. Uważa, że dziś nie powinniśmy się już skupiać ani na zatrzymaniu procesu globalnego ocieplenia, ani na jego spowolnieniu, ale na odwróceniu tego trendu. Stąd radykalizm i rozmach skali jego projektów. Architekt podkreśla, że choć istnieje wiele metod ograniczania emisji CO₂, to na razie znamy tylko jeden sposób jego redukcji – las, drzewa, rośliny. Chodzi mu o wywołanie „ruchu drzew w stronę miast i ludzi w stronę lasów”. Celem ma być eksplozja miejskiego zalesienia. Te idee przybierają formę rozwiązań zarówno w makroskali planowania przestrzennego, realizując się w postaci wielkich wstęg lasów pomiędzy głównymi aglomeracjami basenu Morza Śródziemnego albo ogromnych ciągów lasów we Włoszech, jak i w mikroskali za sprawą spektakularnych „lasów pionowych”, czyli lasów na budynkach. Mają one przekształcać budynki z wytwórców CO₂ w kolektory energii odnawialnej. Co więcej, budynki mają być samowystarczalne. Boeri uważa, że powiększanie i chronienie lasów powinno być celem wszystkich państw i miast na całym świecie. Teza ta wydaje się nieco banalna czy naiwna, ale zasługą Boeriego jest uwodzące ukazanie kształtu nowego habitatu realizującego taką ideę (np. w koncepcyjnych projektach dla miast chińskich czy miasta Cancún w Meksyku). Obiekty typu Bosco Verticale traktowane są jako narzędzia przemiany.
W projektowaniu budynków z nową funkcją zieleni Boeri miał znaczących prekursorów i jeszcze liczniejsze grono naśladowców. Do pierwszych realizacji tego typu należały „wiszące ogrody” – zielone ściany elewacji Muzeum w Branly w Paryżu projektu Jeana Nouvela czy muru przy CaixaForum w Madrycie autorstwa zespołu Herzog & de Meuron. Warto wspomnieć w tym kontekście o imponujących realizacjach argentyńsko-amerykańskiego projektanta Emilio Ambasza. Gdy zrealizowano projekt budynku prefektury Fukuoka jego autorstwa, Tadao Andō nazwał go „ojcem, poetą i prorokiem zielonej architektury”. Wielki rozgłos osiągnął też ukończony w 2020 roku biurowiec Kö-Bogen II w Düsseldorfie projektu Christopha Ingenhovena, o szczelnie zielonych elewacjach i dachu. Z kolei Boeri w swojej manierze „pionowego lasu” zaprojektował nawet osiedle na Marsie, przewidziane na rok 2117.
***
Urbania to w istocie książka o pandemii, jej nieoczywistych skutkach i wpływie na sposób widzenia przestrzeni czy wręcz model „bycia w świecie”. Jej problematyka jest szeroka. Boeri uważa, że architektura to nie tylko projekty i budynki. To cała refleksja o zamieszkiwaniu i budowaniu, całość myślenia o architekturze. W pandemicznym wyizolowaniu zagłębia się on w swoją architektoniczną bibliotekę. Zdjęcia książek tematycznie związanych z architekturą i planowaniem miast stanowią główną ilustrację tego tomu esejów. Ta książka stanowi punkt wyjścia do rozważań na temat projektów i wspomnień. To one prowokują do rozmyślania o „niemieście” i „antymieście”, o chorobach współczesnego modelu urbanizacji.
Sytuacja pandemii stała się dla Boeriego szczególnym pretekstem do rozważań nad współczesnym środowiskiem mieszkaniowym człowieka, nad jego miejscem w całym ekosystemie i relacjami z przestrzeniami egzystencji innych gatunków. Jest to sytuacja, w której zostały podważone kanony odległości pomiędzy ludźmi, modele kontaktów międzyludzkich, a także relacje na linii ludzie–zwierzęta.
Sam autor określił tę książkę jako „włóczęgę po tekstach, czasach i przestrzeniach swojego życia, z myślą o przyszłości naszych miast”. Cechą włóczęgi jest wędrowanie bez planu po obrzeżach, nie najprostszą drogą. I właśnie taka jest Urbania – z wieloma dygresjami i wątkami pobocznymi. To nie Bosco Verticale jest jej ideą przewodnią. Co zatem jest jej przedmiotem? Autor powiada wprost – chodzi o miasto, które jest w nas, czyli „ głębokie rejony myśli, gdzie osadzone są, niczym góry i niziny, przekonania, przesądy i obsesje warunkujące nasz sposób obserwowania, nazywania i wyobrażania sobie miasta realnego”.
A kto jest adresatem tego tomu? Jest on wskazany wprost. Boeri pisze: „ten, kto zajmuje się projektowaniem, czyli ten, kto pracuje nad antycypacją przyszłości zamieszkiwania przestrzeni i kto powinien spróbować wyobrazić sobie inną przyszłość”.
Janusz SepiołLOCKDOWN
Od dziś wszyscy Włosi zostali zamknięci w domach. Nie mogę powiedzieć, że się tego nie spodziewałem. Mamy studio w Chinach, w Szanghaju, i od tygodni z niepokojem śledziliśmy, jak w Azji rozprzestrzenia się pandemia, ze świadomością, że niedługo dotrze do Europy, że być może jest już wśród nas.
Stało się – ten nieznany wirus atakuje na całym świecie ciała osobników gatunku ludzkiego. Będąc jednostką biologiczną (nie cyfrową, jak większość współczesnych wirusów), rozwija się, przechodząc z jednego człowieka na drugiego, przyspieszając tam, gdzie jest większe zagęszczenie, i spowalniając tam, gdzie jest dystans, gdzie przeważają puste przestrzenie. Poruszając się między ciałami, zmienia miejsca. Opróżnia je po wykorzystaniu ich niczym pojemników pełnych życia.
Podczas gdy wirus ogranicza naszą obecność i kontakty w przestrzeni, zniekształca również geografię naszych czasów. Teraźniejszość zakażeń, którą przeżywamy we Włoszech, w Chinach jest już czasem przeszłym od około czterdziestu dni. Tak samo jak „dziś” wielu europejskich krajów, wciąż niepewnych, czy zaakceptować wszechobecną nieuchronność pandemii, jest już od czterdziestu dni czasem przeszłym we włoskich domach, a od osiemdziesięciu w tych w Wuhanie.
Tak samo jak spoglądając w gwiazdy, widzimy przeszłość, teraz gdy śledzimy geografię zakażeń, przemieszczamy się w czasie. Zakaźny i pasożytniczy mikrob zjednoczył więc nas, a zarazem brutalnie podzielił – nie tylko poprzez to, że zmusił nas do rozluźnienia więzi społecznych, ale również podzielił nas w naszym pojęciu czasu, rozerwanego uskokami, raczej nie tektonicznymi, tylko biologicznymi.
4 marca 2020 roku zebraliśmy (w większości na odległość) na scenie pozbawionego publiczności teatru Triennale w Mediolanie – Teatro dell’Arte – grupę badaczy i naukowców, których poprosiliśmy o wspólne zastanowienie się nad tematem przyszłej Wystawy Międzynarodowej, która miała rozpocząć się w maju 2022 roku¹. Zacząłem swój wykład w streamingu, czytając list, który wysłałem każdemu z nich. Oto on:
Drogie przyjaciółki i drodzy przyjaciele,
przede wszystkim chciałbym Wam podziękować za to, że jesteście z nami, aby towarzyszyć nam od samego początku ścieżki prowadzącej do XXIII edycji Triennale w Mediolanie w 2022 roku.
Mamy za sobą XXII edycję Triennale (marzec–wrzesień 2019 roku) pod kuratelą Paoli Antonelli, która skłoniła nas do refleksji nad negatywnymi skutkami uprzedmiotawiania przyrody przez człowieka oraz nad możliwymi zmianami przyrody – naruszonej, odrzuconej, rozerwanej, zanieczyszczonej przez ślad człowieka, przez „ludzką skazę” (używając niezwykle dosadnego sformułowania Philipa Rotha).
Broken Nature – taki właśnie był temat przewodni wystawy, która skupiła się na sposobach (artystycznych, technologicznych, projektowych) odtworzenia zerwanej relacji pomiędzy sferą człowieka a sferą natury w celu ponownego ustanowienia pewnej formy szacunku i równowagi pomiędzy nimi, począwszy od gestu wielkiego zaufania kierowanego w stronę pozytywnego potencjału antropocentrycznej kultury projektowania, oświeconego umysłu (którego niezaprzeczalna szlachetność jest nam dziś przypominana przez takich autorów jak Steven Pinker). Wystawa skupiła się również na autokrytycznych i naprawczych zdolnościach kultury projektowania, na perspektywie dominującej dotychczas nie tylko w dyscyplinach projektowych, ale również – jeszcze wcześniej – w naukach o środowisku i tych podstawowych gałęziach wiedzy naukowej (mam na myśli zarówno badania z astrofizyki, jak i fizykę cząstek elementarnych), które skierowały spojrzenie człowieka na zjawiska naturalne, rozszerzając pole jego widzenia lub koncentrując się na zjawiskach niewidocznych ze względu na to, że są tak mikroskopijne bądź oddalone od naszego pola działania, od naszej sfery życia.
Minęło zaledwie kilka miesięcy od zakończenia wystawy, a świat zdaje się inny.
Niebezpieczne jest zbytnie zawierzanie teraźniejszości, wywoływanym przez nią emocjom, które mogą przyćmić nasze spojrzenie; ale również niemal niemożliwe jest nie zastanawiać się dziś, spoglądając na niespodziewane i bezprecedensowe pojawienie się wirusa, pochodzącego z najwyraźniej nieodpowiedniego kontaktu człowieka ze zwierzęciem, nad nagłym obudzeniem się natury, która nie jest już tylko skażona, ale ona sama jest w stanie skazić sferę człowieka.
Jest to natura, w której inne gatunki zdają się pokazywać swoją odmienność, również może dlatego, że za sprawą ekspansji ludzkości i urbanizacji planety muszą współistnieć i przecinać własne ścieżki z naszym gatunkiem; zdają się pokazywać swoją niezgodę na udomowienie, kontrolowanie, choćby tylko ze względu na dążenie do naprawczej równowagi między nimi a człowiekiem. Zresztą trudno obecnie nie zadać sobie pytania, jak to możliwe, że jednym ze skutków pandemii koronawirusa jest niesamowite i szybkie zmniejszenie się emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. To, czego państwa, miasta i stowarzyszenia na rzecz ochrony środowiska nie były w stanie dokonać przez lata kampanii i batalii na temat ryzyka nieodwracalnego globalnego ocieplenia, zostało przeprowadzone w zaledwie kilka tygodni przez wirusa, który przeszedł na nas z małego ssaka. Tak jakby miało miejsce, nie mówiąc „w końcu”, swego rodzaju wywrócenie naszej relacji ze sferą natury ożywionej – flory czy fauny, nie ma to znaczenia – gdzie podmioty, które jeszcze wczoraj wskazywane były jako ofiary antropocenu, biorą odwet za władcze ambicje naszego gatunku. Jakby przywoływały naszą niezaprzeczalną odpowiedzialność za stopniowe wyniszczanie bioróżnorodności planety.
Być może jednak to właśnie w tych przeciwstawnych lub odmiennych relacjach między sferą człowieka a sferą natury ożywionej znajduje się całe nieporozumienie dotyczące naszej kultury ekologicznej. Mimo prób – wyjątkowo uzasadnionych – zdecentralizowania naszego dominującego punktu widzenia, spojrzenia na planetę oczami innych gatunków przyrody, to właśnie z banalizacji charakteru tego, co nazywamy sferą natury, rodzą się główne paradoksy i nieporozumienia współczesnego postrzegania kwestii środowiskowych.
Być może naprawdę nastała chwila, aby zrewidować relacje między n a t u r ą a k u l t u r ą na świecie. Aby w końcu skupić się na zjawiskach naturalnych nie ze względu na to, „gdzie”, ale „jak” się objawiają – jako niespodziewane i nagłe pojawianie się energii, niekontrolowane przez technologię i ludzką wiedzę, czy też nieokiełznane zjawiska, które mogą zachodzić wewnątrz samej sfery ludzkiej, wewnątrz naszej sfery życia codziennego.
Być może dziś powinniśmy sięgnąć po myśli autorów, takich jak Michel Foucault, który zachęcał nas do interpretacji ludzkiej natury jako czegoś analogicznego do szaleństwa – głosu wewnętrznego, a jednak zmienionego, który mówi naszym językiem, ale zarazem burzy kody kulturowe i wymaga odosobnienia człowieka, wyłączenia go (jak to ma miejsce dziś z zakażonymi koronawirusem) z życia codziennego.
Nasze miasta muszą znów zacząć przyjmować wyzwanie nieprzewidywalności, niejednoznaczności. Wyzwanie koegzystencji z życiem drzew, wron, mew, dzików, lisów.
W tej perspektywie sfera człowieka i sfera natury nie są już dwiema formami realizującymi geografię gatunków ożywionych naszej planety, ale raczej fenomenologią istot żyjących we wszystkich swoich postaciach.
Spoglądanie dziś – jak robią to niektórzy – na nowe przymierze między lasem a miastem nie oznacza zatem ustanowienia nowej równowagi między człowiekiem a naturą, między ludźmi a drzewami, między nami a nimi, ale w końcu odkrycie ich w nas i zaakceptowanie tego.
Oznacza to spojrzenie na miasta jak na zjawiska naturalne, na lasy jak na kulturowy przejaw pewnej technologii, którą uważamy za wyzbytą kultury, ponieważ po prostu to nie my ją stworzyliśmy i jej nie znamy. Lasy i miasta, ale moglibyśmy równie dobrze powiedzieć: oceany i miasta, nie są odwróconymi obrazami, ale odmiennymi formami życia. Są przejawem tej ekologii integralnej, którą – spośród wielu – cytuje również papież Franciszek jako żyzną perspektywę spojrzenia na współczesny świat.
Perspektywę, która dziś jest nam odległa, a która niekiedy w minionych epokach odbijała się w sztuce zachodniej, antycypując właściwą postawę we współczesnym świecie.
Za pomocą tego listu, skierowanego do uczestników seminarium podczas Triennale, kilka dni temu starałem się streścić sens ogromnej troski, ale także wielkiego wyzwania.
Począwszy od dziś, wraz z początkiem lockdownu z powodu pandemii, chciałbym powrócić do tych przemyśleń. Codziennie, o tej samej godzinie, na żywo, z tego właśnie pokoju.