- W empik go
Urszula. Autobiografia - ebook
Urszula. Autobiografia - ebook
Biografia legendarnej gwiazdy polskiej sceny muzycznej!
Mija 40 lat, od kiedy Urszula zaśpiewała Dmuchawce, latawce, wiatr. Wokalistka po raz pierwszy tak wnikliwie wspomina swoje dzieciństwo w rodzinnym Lublinie, szkolne lata i debiutanckie występy na scenie. Opowiada o współpracy z Budką Suflera i zespołem Jumbo, o małżeństwie ze Stanisławem Zybowskim, macierzyństwie, emigracji do USA oraz o wielkim muzycznym come backu.
Urszula to kopalnia barwnych anegdot i porywających opowieści – zarówno tych osobistych, jak i zza kulis estrady. Piosenkarka mówi także o swoich najtrudniejszych chwilach, które „zatrzymały pęd jej muzycznej i życiowej karuzeli”. O demonach, które musiała pokonać, aby uratować siebie i zbudować stabilny związek z drugim mężem, Tomaszem Kujawskim, ale i stworzyć zespół, którego liderką jest od prawie 20 lat.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-9913-5 |
Rozmiar pliku: | 9,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Z okładki patrzy na nas silna kobieta. Jest 1984 rok, dopiero staje się Urszulą…
Zawsze byłam silna. Wbrew pozorom twardo stąpam po ziemi. Gdyby tak nie było, nie utrzymałabym się na rynku muzycznym czterdzieści lat. I nie wydała tyle piosenek i płyt.
Tytuł tej najnowszej wyzwala w tobie nową siłę. Toruje drogę. To swoisty manifest?
Że przedarłam się przez tłum z okrzykiem: „Teraz ja”, by przedstawić swój program? Nie, aż takich ambicji nie mam. Nie jestem Joanną d’Arc. To po prostu tytuł jednej z piosenek z tej płyty. Mogłam ją nazwać Kilka słów, bo właściwie mam coś nowego do powiedzenia. Albo Inna. Ale czy jestem inna? Wiadomo, człowiek cały czas się zmienia, ale czy aż tak bardzo? Chyba nie. A Teraz ja dobrze brzmi na każdym etapie życia. Silnie, odważnie, frapująco. No i jest później o czym mówić w wywiadach dzięki takiej „prowokacji”. „Nazwała pani tę płytę Teraz ja — teraz jest pani czas, tak pani czuje?”, żartowałam, uprzedzając pytania dziennikarzy. Zresztą kilka już takich padło. Odpowiadam: „Czuję, że mój czas jest cały czas”. Teraz ja oznacza, że coś nowego o sobie powiem, coś zaśpiewam i zagram. A okazją do tego jest właśnie promocja płyty.
Teraz już także autobiografii. W niej zdradzisz trochę więcej niż „kilka słów”.
Niebywałe… Przez te ostatnie miesiące ciągle coś wspominałam. Robiłam reedycje płyt, wybierałam okładki i zdjęcia, odkurzałam stare albumy. I właśnie w tym momencie zaczęłam rozmawiać z tobą o moim życiu. I to wszystko, co się działo w pandemicznym, bardzo trudnym czasie, jakby… połączyło się w całość. Nieprzypadkowo. Zobacz, przez tyle lat nie wracałam pamięcią do starych czasów: ani tych z Budką Suflera, ani z Jumbo. A po śmierci Stasia już w ogóle zakopałam w sobie pewne emocje i obrazy. Nie było nawet z kim rozmawiać o takich szczegółach: co, kto, gdzie, jak, po co? Teraz widzę, jak długą drogę pokonałam, aby być w tym miejscu, i jak dużo zdarzyło się przez ten czas.
To historia twojego życia, muzyki, ale także mody. Każda dekada to nowa Urszula?
Tak, jedną z tych dekad (niecałą) spędziłam z Budką Suflera — to było muzyczne wykluwanie się Urszuli, kreowanie wizerunku. W kolejną weszłam już ze Stasiem, zaczęłam karierę solową, wyjechaliśmy do Stanów. Wróciłam jako inna kobieta. I inna Urszula. Później dekada bez Stasia. Z Tomkiem. Coś się zamyka, coś otwiera… „Boże, mam już czterdzieści lat! I co teraz?”, martwiłam się. Wiesz, najgorsza jest ta czterdziestka, potem już człowiek przyzwyczaja się do tego, że się starzeje, czas leci. A teraz? Luz! (śmiech)
A jednak dotąd z całych sił wzbraniałaś się przed publikacją wspomnień. Dlaczego?
Może to nie był ten czas? Może nie było takiej iskry? Poza tym czterdziestolecie pracy na scenie trzeba jakoś uczcić, prawda? Nie tylko muzycznie… Opowiadając ci o moim życiu, miałam nadzieję, że zatrzymam te historie głównie dla mojej rodziny, dzieci, wnuków, fanów i tych ludzi, którzy są ciekawi, jaka jestem. Rozmawiając z tobą, czułam się tak, jakbyśmy siedziały z siostrami w ich altance w Firleju i wspominały różne historie z naszego życia. Niektóre są smutne, ale więcej jest jednak wesołych. Bo takie już jesteśmy. Taka jestem…
A na ile byłaś szczera w tej rozmowie? W pewnym momencie bardzo się otworzyłaś.
Sugerujesz, że mogę tego żałować? (z przymrużeniem oka) Udało ci się wyciągnąć ze mnie tyle rzeczy! Ale skoro już je opowiedziałam, niech tak będzie. Jeśli zdecydowałam się porozmawiać o moim życiu, to po to, żeby przedstawić je takim, jakie było (i jest) naprawdę. Bez ściemy, bez koloryzowania. Nie załatwiam w tej książce żadnych interesów, nie chcę się z nikim rozliczyć, w żaden sposób ani siebie wybielić, ani kogoś pogrążyć. Starałam się być obiektywna. Wiem też, że nie byłabym w stanie jeszcze raz o tym wszystkim opowiedzieć, ogarnąć i opisać słowami całego swojego życia. Dziękuję, że mnie wysłuchałaś i że tak bardzo prawdziwie… urzekła cię moja historia. (śmiech) Ale i tak nie zmienię zdania, że najbardziej podobają mi się biografie znanych ludzi, którzy już nie żyją. Pośmiertne dzieła (które zresztą sprzedają się lepiej). Dlatego kiedy do mnie zadzwoniłaś, w pierwszej chwili pomyślałam: „Nie, no jeszcze… chyba… za wcześnie”.
No ba! Życie zaczyna się po czterdziestce. Gwiazdy robią wtedy résumé?
Akurat ten argument na mnie nie działa. (śmiech) Aczkolwiek cieszę się, że dałam się namówić. Podkreślam: tylko dlatego, że to jest ten czas, to miejsce i ten człowiek, z którym chciałam pogadać o życiu. Gdyby nie ty, poszłabym do grobu z tymi wszystkimi wspomnieniami! Taaa… Życie jest piękne i zaskakujące. Mam nadzieję, że — tak, jak moja mama — będę żyć długo. Na tyle długo, żeby zobaczyć, jak wszystko dalej się potoczy. A na razie… dobrego czytania.