Uściski od Paddingtona - ebook
Uściski od Paddingtona - ebook
Opowieść, w której Paddington przekonuje się, że dom jest tam, gdzie są nasi bliscy
Gdy pod dom państwa Brownów podjechała czarna limuzyna, wszyscy otworzyli szeroko oczy ze zdumienia. Takim autem jeździ tylko ktoś ważny. Serce misia zabiło szybciej, kiedy zobaczył, że z samochodu wysiada wujek Pastuzo.
Niespodziewane odwiedziny zasmuciły jednak rodzinę Brownów. Co będzie, jeśli Paddington zechce wyjechać z wujkiem?
Paddington to niezwykły przyjaciel twojego dziecka. Mały niedźwiadek o wielkim sercu. Wielbiciel marmolady, dobrych manier i przygód! Opowieści o nim to klasyka brytyjskiej literatury dziecięcej w najlepszym wydaniu. Seria przetłumaczona na ponad 30 języków, która już od przeszło 60 lat rozgrzewa serca maluchów i pokazuje, że gafy zdarzają się nawet najlepszym. I misiom, i dzieciom.
Dla wszystkich, którzy mają misia w sercu.
A szczególnie dla dzieci w wieku 4+.
W serii ukazały się:
1. „Miś zwany Paddington”
2. „Jeszcze o Paddingtonie”
3. „Paddington daje sobie radę”
4. „Paddington za granicą”
5. „Nowe przygody Paddingtona”
6. „Paddington się krząta”
7. „Paddington przy pracy”
8. „Paddington wyrusza do miasta”
9. „Paddington na wycieczce”
10. „Paddington ma rację”
11. „Paddington zdaje egzamin”
12. „Paddington tu i teraz”
13. „Paddington idzie jak burza”
14. „Uściski od Paddingtona”
15. „Paddington triumfuje”
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-9846-0 |
Rozmiar pliku: | 5,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku,
dzisiaj, kiedy porozumiewamy się głównie za pomocą poczty elektronicznej, przywiązanie Paddingtona do tradycyjnej korespondencji jest czymś wyjątkowym. Oby ta forma komunikacji przetrwała jak najdłużej – nie ma bowiem na świecie milszej niespodzianki niż odręcznie napisany list.
Pisanie na klawiaturze sprawia pewne trudności Paddingtonowi, który jest przecież niedźwiedziem. Każde dotknięcie łapą oznacza uderzenie kilku liter naraz, co do niczego sensownego nie prowadzi. Jedynym rozwiązaniem jest naciskanie klawiszy pojedynczo przy użyciu ołówka, ale jakie to męczące!
Niemal wszystkie napisane przez siebie listy Paddington adresował do swojej cioci Lucy, mieszkanki domu dla emerytowanych niedźwiedzi w Peru. Na szczęście ta starsza dama okazała się na tyle mądra, że zachowała je wszystkie dla potomności. Trafnie bowiem odgadła, że z czasem okażą się bezcenne.
Jeśli to Wasze pierwsze spotkanie z Paddingtonem, znajdziecie tu wiele nowych, zabawnych historii. Jeśli natomiast znacie już opisywane wydarzenia z poprzednich książek, nie martwcie się – i tak wiele rzeczy może was rozśmieszyć, bo zapoznacie się tu z relacją samego Paddingtona, która niekiedy znacznie się różni od spostrzeżeń innych postaci.
Podsumowując, ta książeczka powinna sprawić przyjemność wszystkim miłośnikom ciekawej lektury.
Z pozdrowieniami
Michael BondPRZEDMOWA
Pewnej nocy wiele miesięcy temu liniowiec Karenia wypłynął z portu w peruwiańskiej Limie i wyruszył w długi rejs z Ameryki Południowej do Europy.
Nie było w tym nic szczególnego: Karenia regularnie przemierzała tę trasę, przewożąc na pokładzie wielu pasażerów oraz liczną załogę, czuwającą nad komfortem podróżnych.
Tym razem jednak, w całkowitej tajemnicy przed kapitanem, na okręt wślizgnął się pasażer na gapę. Na pokład przemyciła go ciocia, która ukryła go pod plandeką na jednej z łodzi ratunkowych.
– Obiecaj mi, że będziesz pisał! – poprosiła na pożegnanie, gdy syrena okrętowa dała sygnał do rozpoczęcia podróży. Jej głośne trąbienie odbiło się echem w całej zatoce.
– Napiszę, gdy tylko nadarzy się okazja – przyrzekł młody niedźwiadek.
– Spakowałam ci do walizki marmoladę na podróż – dorzuciła ciocia. – I przekupiłam jednego z członków załogi, by regularnie zaopatrywał cię w świeżą wodę.
Mówiąc te słowa, zawiesiła niedźwiadkowi na szyi jakiś kartonik.
– Zrobiłam podwójny supeł – oznajmiła – więc nie powinien się rozplątać. Ta tabliczka może ci się bardzo przydać, więc dobrze jej pilnuj.
– Dziękuję, ciociu Lucy – odpowiedział niedźwiadek i grzecznie uchylił kapelusza. – To bardzo miłe z twojej strony.
Prawdę mówiąc, wolałby dostać kakao, jednak był stanowczo zbyt uprzejmy, by głośno poruszyć ten temat.
I tak zresztą nie było na to czasu, gdyż odstęp między burtą Karenii a przystanią zaczął się już powiększać. Starsza niedźwiedzica ledwo zdążyła zeskoczyć z pokładu i opuścić się po linie na brzeg.
Cudem uniknęła kąpieli w zatoce. Zanim zdołała odzyskać równowagę i stanąć bezpiecznie na nogi, od łodzi ratunkowej oddzieliła ją ściana mroku.
Otarła łzę i ostatni raz w gęstej ciemności pomachała na pożegnanie.
– Mam nadzieję, że postąpiłam słusznie – westchnęła po powrocie do domu dla emerytowanych niedźwiedzi. – Czuję się, jakbym straciła cząstkę siebie.
– Oczywiście, że dobrze zrobiłaś – pocieszyła ją najstarsza pensjonariuszka. Na chwilę przerwała robienie na drutach i zakołysała się w bujanym fotelu, żeby nadać sobie więcej powagi. – Nasz dom to nie miejsce dla niedźwiadka w wiośnie życia. Młodzi powinni wyruszać w świat, szukać przygód. Niebawem o nim usłyszymy, wspomnisz moje słowa.
– Żałuję, że nie spakowałam mu nic do czytania. – Ciocia Lucy martwiła się dalej.
– To raczej tobie potrzebna będzie książka dla rozrywki, dopóki Karenia nie dotrze do celu – rzucił inny lokator.
– Najtrudniej jest zawsze tym, którzy zostają na miejscu…
Najstarsza niedźwiedzica miała rację. Ciocia Lucy szybko straciła rachubę, ile podkładek z rafii uplotła, oczekując na wieści. Na szczęście trwał akurat sezon turystyczny i wszystkie jej dzieła natychmiast sprzedawały się na stoisku przed budynkiem.
Wreszcie pewnego dnia listonosz wręczył jej kopertę opatrzoną mnóstwem niebieskich naklejek i obco wyglądających znaczków. Widniał na niej adres: „Ciocia Lucy, dom dla emerytowanych niedźwiedzi, Lima”.
Zgodnie z życzeniem wszystkich niedźwiedzica odłożyła na bok podkładkę, którą właśnie wyplatała, i odczytała list na głos.
– „Kochana Ciociu Lucy… – zaczęła i urwała na moment, bo kolejne słowo zostało z jakiegoś powodu skreślone. – Krysię Kreślę te słowa, ażeby Cię powiadomić, iż dotarłem do Anglii i mam już nawet nowy adres!
Zatrzymałem się w domu przy Windsor Gardens pod numerem 32, który zupełnie nie przypomina domu dla emerytowanych niedźwiedzi. Wyobraź sobie, że to bardzo blisko Portobello Road, o której często mi opowiadałaś, kiedy mówiłaś, że powinienem odwiedzić Londyn.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_