Utraceni - ebook
Utraceni - ebook
„Mówią, że mężczyźni nie płaczą, a kapłani szybko oswajają się z cierpieniem i śmiercią. Czy to prawda? Być może w wielu przypadkach tak, ale moje doświadczenia są zgoła odmienne. Jestem mężczyzną i kapłanem, który nie oswaja się z cierpieniem. Choć widywałem je codziennie, nie potrafiłem się do niego przyzwyczaić.” – o. Marek Donaj
Proboszcz parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Krakowie, kapelan krakowskiego szpitala, lecz przede wszystkim człowiek o wielkim sercu. Augustianin o. Marek Donaj w przejmującym wyznaniu opisuje swoją pracę i pokazuje, że każde cierpienie ma konkretne imię.
To opowieść o utracie, pamięci, a w pierwszej kolejności – spotkaniach z drugim człowiekiem, które stają się przestrzenią obecności Boga. O. Marek wspomina początki swojego kapłaństwa oraz szpitalne rozmowy z ks. Józefem Tischnerem, prof. Andrzejem Szczeklikiem czy Czesławem Miłoszem. Pogodne anegdoty z tych spotkań przenikają się z medytacjami o wierze, bólu i największej chorobie człowieka – miłości.
Ta książka udowadnia, że pożegnanie nie jest końcem, a człowieczeństwo nie podlega śmierci – choćby wszystko inne umarło.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-4426-9 |
Rozmiar pliku: | 3,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niniejsza książka jest zbiorem historii, które żyją w pamięci ojca Marka Donaja OSA – kapelana szpitalnego, posługującego przez dwadzieścia pięć lat w II Katedrze Chorób Wewnętrznych im. prof. Andrzeja Szczeklika Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego przy ulicy Skawińskiej 8 w Krakowie. Znanego wielu krakowskiego kapelana i proboszcza parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Krakowie oraz człowieka o wielkim sercu, co zaobserwować mogą wrażliwi czytelnicy tej książki.
W niektórych momentach lektura Utraconych może wzbudzać przygnębienie. Nic dziwnego. Przecież jest to książka pisana przez życie. Zachęcam jednak, by przyjrzeć się jej nieco wnikliwiej, ponieważ zawiera w sobie wiele radosnych promyków.
Koniecznie powinniśmy zdawać sobie sprawę również z tego, że wydarzenia wspomniane w książce nie wyczerpują tematu, lecz obejmują zaledwie znikomą, choć niezmiernie ważną część posługi ojca Marka w szpitalu przy ulicy Skawińskiej. Ważną nie tylko dla niego, ale również dla czytelników. Towarzyszenie ojcu w procesie powstawania tej książki, trwające zaledwie kilka miesięcy, było dla mnie podróżą do świata, obok którego tak często przechodziłam obojętnie, przemierzając ulice Kazimierza. Autor otworzył mi oczy na przestrzeń niezmiernie istotną, w której prędzej czy później i ja spędzę część swojego życia. Dzięki temu zrozumiałam, że człowieczeństwo nie podlega śmierci, choćby wszystko inne umarło. W tych szpitalnych spotkaniach nie było pierwszego, drugiego i ostatniego miejsca. Jezus jest obecny w każdym człowieku. Każde spotkanie było inne, każde uchodziło za najważniejsze. Niektóre rozciągnęły się na kilka lat, inne trwały ulotną chwilę. Nieważne, czy pacjentem był znamienity pisarz, czy zwykły sklepikarz. To doświadczenie pomogło mi odkryć, czym jest agape w praktyce.
Dominującymi tematami opisanych tu historii – choć nienazwanymi wprost – są miłość i tęsknota. Często zaskakiwało mnie to, że ojciec Marek nie musiał się długo zastanawiać nad przytoczeniem tej czy innej szpitalnej opowieści. Odnosiłam wówczas wrażenie, że otwieram tylko kolejną szufladę z ukrywającą się w niej tajemniczą wartością, dla której właśnie nadszedł czas, by „postawić ją na świeczniku”.
Kształt książki i różnorodność przedstawionych w niej treści pokazują, że historia wcale się nie skończyła. Bo jak można zamknąć dwadzieścia pięć lat na kilkudziesięciu stronach? Jak można w jednym tomie oddać odczucia, emocje, sytuacje, spotkania, rozmowy, całe życie?
Angelika Kolassa
HISTORIA PEWNEGO ZESZYTU
Mówi się, że mężczyźni nie płaczą, a kapłani szybko oswajają się z cierpieniem i śmiercią. Czy to prawda? Być może w wielu przypadkach tak, ale moje doświadczenia są zgoła odmienne. Dwadzieścia pięć lat posługi w szpitalu obaliło ten mit. Jestem mężczyzną i kapłanem, który nie oswaja się z cierpieniem, lecz pamięta. Choć widywałem je codziennie, nie potrafiłem się do niego przyzwyczaić. Od początku swojego kapłaństwa odkrywałem, że cierpienie ma imię. Bardzo konkretne.
Pierwszy raz sakramentu namaszczenia chorych udzieliłem 9 stycznia 1995 roku w szpitalu przy ulicy Skawińskiej na oddziale intensywnej terapii. Nie wiedziałem wówczas, że to miejsce było już wcześniej zaplanowane i pomyślane przez człowieka o wielkim sercu dla chorych – profesora Andrzeja Szczeklika – jako „ziemia obiecana”. W ten nieodgadniony sposób stałem się częścią rzeczywistości, która stanowiła realizację jego marzeń. Właśnie tam – zaledwie dziewięć miesięcy po otrzymaniu święceń kapłańskich i niesamowitej władzy odpuszczania grzechów – wypowiedziałem pierwsze imię człowieka chorego. Edward. Bez zbędnych wstępów… Potem były następne spotkania; imiona, które wypowiadałem. Co za tym się kryje? Imię ma niezwykłe znaczenie. Wyraża osobowość, charakter, przeszłość i przyszłość. Oznacza, że ten, kto je nosi, istnieje. Władysław. Katarzyna. Kazimierz. Ewa. Teresa. Leokadia. Wanda. Stefania. Anna. Józef. Jan. Bronisław. Romana. Krystyna. Marek. Tadeusz. Stanisław. Olga. Marian. Elżbieta. Halina. Andrzej. Zofia. Tadeusz. Władysław. Iwona. Kazimierz. Felicja. Anna. Krzysztof. Jerzy. Elżbieta. Irena. Grzegorz. Tadeusz. Józef. Marcin. Ewelina.
To zaledwie niektóre z nich. Dziewiętnaście imion zapisanych na jednej stronie. Trzydzieści osiem na jednej kartce. A takich kartek jest sześćdziesiąt pięć. Łącznie dwa tysiące czterysta siedemdziesiąt osób. Prawie co trzeci dzień kalendarzowy wpisywałem nowe imię. Sto trzydzieści imion rocznie przez dziewiętnaście lat. A do dwudziestu pięciu brakuje jeszcze sześciu nieudokumentowanych lat.
Oni są we mnie. Każdego dnia ożywiani we wspomnieniach. Nie chodzi tylko o to, żebym zaświadczył o ich cierpieniu – chodzi o pamięć o konkretnych osobach, którą jestem im winien. O czym będzie ta książka? O utracie, która nie może przerodzić się w oddanie. O pamięci, której wymazać nie sposób. O osobach, które oddychały, choć już z ogromnym trudem. O miłości, która dojrzewała w bólu. O pragnieniach, które wydawać się mogły niemożliwe do spełnienia…
To historia o spotkaniu człowieka z człowiekiem w okolicznościach zapewne niewymarzonych, a jednak w jakiś sposób wyjątkowych.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_