- W empik go
Vade-mecum - ebook
Vade-mecum - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 217 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1
Gdy, z wiosną życia, duch Artysta
Poi się jej tchem jak motyle,
Wolno mu mówić tylko tyle:
"Z i e m i a – j e s t k r ą g ł a - j e s t k u l i s t a !"
2
Lecz gdy późniejszych chłodów dreszcze
Drzewem wzruszą, i kwiatki zlecą,
Wtedy dodawać trzeba jeszcze:
"U b i e g u n ó w - s p ł a s z c z o n a n i e c o…"
3
Ponad wszystkie wasze uroki,
Ty! Poezjo, i ty Wymowo,
Jeden – wiecznie będzie wysoki:
* * * * * * * * *
O d p o w i e d n i e d a ć r z e c z y – s ł o w o!I.
Klaskaniem mając obrzękłe prawice,
Znudzony pieśnią lud wołał o czyny;
Wzdychały jeszcze dorodne wawrzyny,
Konary swemi wietrząc błyskawice.
Było w Ojczyźnie laurowo i ciemno
I już ni miejsca dawano, ni godzin
Dla nieczekanych powić i narodzin,
Gdy Boży-palec zaświtał nade mną:
Nie zdając liczby z rzeczy, które czyni,
Żyć mi rozkazał w żywota pustyni!
*
Dlatego od was' – o! laury – nie wziąłem
Listka jednego, ni ząbeczka w liściu, prócz może cieniu chłodnego nad czołem (Co nie należy wam, lecz – słońca przyściu').
Nie wziąłem od was nic, o! wielkoludy,
Prócz dróg zarosłych w piołun, mech i szalej,
Prócz ziemi, klątwą spalonej, i nudy'
Samotny wszedłem i sam błądzę dalej.
*
Poobracanych w przeszłość nie pojętę,
A uwielbionę – spotkałem niemało!
W ostrogi rdzawe utrafiałem piętę
W ścieżkach, gdzie zbitych kul sporo padało.
Nieraz Obyczaj stary zawadziłem,
Z wyszczerzonymi na jutrznię zębami,
Odziewający się na głowie pyłem,
By noc przedłużył, nie zerwał ze snami.
*
Niewiast, zaklętych w umarłe formuły,
Spotkałem tysiąc – i było mi smętno,
Że wdzięków tyle widziałem – nieczuły! -
Źrenicą na nie patrząc beznamiętną.
Tej, tamtej rękę tknąwszy marmurowę,
Wzruszyłem fałdy ubrania kamienne,
A motyl nocny wzleciał jej nad głowę,
Zadrżał i upadł' i odeszły, senne'
*
I nic – nie wziąłem od nich w serca wnętrze,
Stawszy się ku nim, jak one, bezwładny,
Tak samo grzeczny i zarówno ż a d n y,
Że aż mi coraz szczęście niepojętsze!
–- Czemu? Dlaczego? w przesytu-Niedzielę
Przyszedłem witać i żegnać tak wiele?'
Nic nie uniósłszy na sercu, prócz szaty -
Pytać was – nie chcę i nie raczę: k a t y!'
*
Piszę – ot! czasem' piszę n a B a b i l o n
D o J e r u z a l e m! – i dochodzą listy,
To zaś mi mniejsza, czy bywam omylon
Albo nie?' piszę – pamiętnik artysty,
Ogryzmolony i w sobie pochylon -
Obłędny!' ależ – wielce rzeczywisty!
…………
*
Syn – minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku,
Co znika dzisiaj (iż czytane pędem)
Za panowania Panteizmu-druku,
Pod ołowianej litery urzędem -
I, jak zdarzało się na rzymskim bruku,
Mając pod stopy katakomb korytarz,
Nad czołem słońce i jaw, ufny w błędzie,
Tak znów odczyta o n, co ty dziś czytasz,
Ale on spomni mnie' bo mnie nie będzie!II. PRZESZŁOŚĆ
1
Nie Bóg stworzył p r z e s z ł o ś ć, i śmierć, i cierpienia,
Lecz ów, co prawa rwie;
Więc – nieznośne mu dnie;
Więc, czując złe, chciał odepchnąć s p o m n i e n i a!
2
Acz nie byłże jak dziecko, co wozem leci,
Powiadając: "O! dąb
Ucieka!' w lasu głąb'"
–- Gdy dąb stoi, wóz z sobą unosi dzieci.
3
P r z e s z ł o ś ć – jest to d z i ś, tylko cokolwiek dalej:
Za kołami to wieś,
Nie jakieś tam c o ś, g d z i e ś,
G d z i e n i g d y l u d z i e n i e b y w a l i !'III. SOCJALIZM
1
Ludzie, choć kształtem r a s napiętnowani,
Z wykrzywianymi r ó ż n ą m o w ą wargi,
Głoszą: że oto ź l i już i w y b r a n i,
Że już h o s a n n a tylko, albo skargi'
–- Ze Pyton-stary zrzucon do otchłani:
Grosz? – że symbolem już; harmonią?' – targi!
2
Och! nie skończona jeszcze Dziejów praca -
Jak bryły w górę ciągnięcie ramieniem;
Umknij – a już ci znów na piersi wraca,
Przysiądź – a głowę zetrze ci brzemieniem'
–- O! nie skończona jeszcze Dziejów praca,
Nieprze-palony jeszcze glob, Sumieniem!V. HARMONIA
1
I nerwów gra, i współ-zachwycenie,
I tożsamość humoru -
Łączą ludzi bez sporu:
Lecz b e z w a l k i nie łączy s u m i e n i e!
2
Trudne z łatwym w przeciwne dwie strony
Rozerwą wprzód człowieka,
Nim harmoni doczeka -
Odepchną wprzód, gdzie zmarłych miliony.
3
W gwiazd harmonię poglądać weselej
Przez wiele lat samotnych,
Niż w źrenicach błyskotnych
Wyczytać raz – co? serca rozdzieli!'