Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Vicksburg 1862-1863 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 lipca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Vicksburg 1862-1863 - ebook

"Atak federalny poprzedził ponad dwugodzinny ostrzał artyleryjski i zmasowany ogień strzelców wyborowych w całym pasie natarcia McClernanda. Około godziny 13.00 ruszyły do ataku dywizje A.J. Smitha i Carra. Gen. Stephen Lee opisał to natarcie w następujący sposób: Nagle (...), jak zaczarowane, wszystkie działa i karabiny wstrzymały ogień (...) przerwanie kanonady tak wielu dział polowych i grzechotu tysięcy karabinów strzelców wyborowych oszołomiło ciszą. Ale trwała ona tylko krótką chwilę. Niespodziewanie, jakby prosto z wnętrza ziemi, wyłoniły się gęste masy federalnej piechoty formujące liczne kolumny, które ? głośno krzycząc ? ruszyły biegiem do ataku z zatkniętymi bagnetami, bez jednego wystrzału, kierując się ku wysuniętym, milczącym pozycjom konfederackich linii (...)." Wnikliwa monografia jednej z najciekawszych, trwającej dziewięć miesięcy, kampanii wojny secesyjnej. W walkach o Vicksburg wykorzystano wszystkie sposoby prowadzenia nowoczesnej wojny, przy użyciu wszelkich rodzajów broni i ówcześnie dostępnych środków. Jednocześnie koordynowano przemarsze wojsk, działania floty, operacje desantowe, akcje dywersyjne, gwałtowne boje spotkaniowe i bitwy lądowe, nie szczędząc uporczywego, kilkutygodniowego oblężenia wygłodzonego miasta. Wygrana Północy pod Vicksburgiem miała ogromne znaczenie dla ostatecznego triumfu nad Południem. Niewątpliwą gratką dla czytelników będą przedstawione na łamach książki biogramy dowódców i ciekawostki z ich życia.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16700-1
Rozmiar pliku: 4,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORA

OD AUTORA

------------------------------------------------------------------------

W sen­sie poli­tycz­nym i mili­tar­nym, do czasu ewen­tu­al­nej inwa­zji jed­nej ze stron na tery­to­rium dru­giej, front ame­ry­kań­skiej wojny sece­syj­nej prze­bie­gał wzdłuż tzw. linii Masona-Dixona (Mason-Dixon Line), sta­no­wią­cej linię roz­gra­ni­cze­nia sta­nów wol­nych i nie­wol­ni­czych. Bie­gła ona od rzeki Poto­mac do Ohio, potem do mia­sta Colum­bus nad Mis­si­sipi i dalej na zachód wzdłuż Mis­so­uri. Geo­gra­ficz­nie łań­cuch gór­ski Appa­la­chów, cią­gnący się z pół­nocy na połu­dnie, a także rzeka Mis­si­sipi roz­gra­ni­czały Połu­dnie na trzy teatry wojny: Wschodni (pomię­dzy górami a Atlan­ty­kiem), Zachodni (pomię­dzy górami i Mis­si­sipi), oraz Trans-Mis­si­sipijski (poło­żony na zachód od rzeki). Ten ostatni, nie miał więk­szego wpływu na rezul­tat cho­ciaż zacięte walki toczyły się tam przez całe cztery lata wojny. Decy­du­jące były fronty wschodni i zachodni.

Na Wscho­dzie głów­nym celem Unii było zapew­nie­nie bez­pie­czeń­stwa swo­jej sto­licy, znisz­cze­nie armii kon­fe­de­rac­kiej i zdo­by­cie sto­licy prze­ciw­nika. Począw­szy od wio­sny 1861 r., wszę­dzie na Pół­nocy sły­chać było okrzyk: „Na Rich­mond!”. Przez następne cztery lata kolejni dowódcy Unii podej­mo­wali despe­rac­kie wysiłki, aby wkro­czyć do Rich­mond i poło­żyć kres rebe­lii. Więk­szość tych usi­ło­wań upar­cie kie­ro­wano na wąski kory­tarz w cen­tral­nej Wir­gi­nii, zawzię­cie bro­niony przez nie­ustę­pli­wych obroń­ców z połu­dnia. Suk­cesy kon­fe­de­ra­tów w pierw­szych trzech latach wojny dawały im oka­zję do prze­nie­sie­nia dzia­łań wojen­nych na teren Pół­nocy, do Mary­landu i Pen­syl­wa­nii, a także zagro­że­nia samemu Waszyng­to­nowi. Obie strony za swój pierw­szy obo­wią­zek uwa­żały obronę wła­snej sto­licy i zgod­nie uzna­wały prawo nie­przy­ja­ciela do tego samego, toteż były prze­ko­nane, że klu­czem do zwy­cię­stwa jest znisz­cze­nie armii wroga. Kon­se­kwen­cją tej stra­te­gii były cztery lata walki na śmierć i życie, toczo­nej w więk­szo­ści na dość wąskim fron­cie wir­gi­nij­skim pomię­dzy Waszyng­to­nem i Rich­mond.

Na Zacho­dzie, oprócz fizycz­nego uni­ce­stwie­nia wroga, armie Unii wal­czyły o zapew­nie­nie sobie kon­troli nad głów­nymi magi­stra­lami wod­nymi, rze­kami Mis­si­sipi, Ten­nes­see, Cum­ber­land i Ohio oraz liniami kole­jo­wymi i por­tami nad Zatoką Mek­sy­kań­ską. O tym, jak wiel­kie zna­cze­nie dla dowódz­twa wojsk fede­ral­nych miały drogi wodne, może świad­czyć fakt, że wszyst­kie więk­sze armie Unii nosiły nazwy pocho­dzące od rzek. Tym­cza­sem wła­dze Kon­fe­de­ra­cji od początku nie doce­niały Zachodu i trak­to­wały go po maco­szemu, kon­cen­tru­jąc naj­lep­sze siły na wąskim odcinku frontu w Wir­gi­nii z zamia­rem odno­sze­nia spek­ta­ku­lar­nych zwy­cięstw, które dałyby im poli­tyczne i dyplo­ma­tyczne popar­cie państw euro­pej­skich.

Główną prze­szkodą na dro­dze Unii do zapew­nie­nia sobie kon­troli nad naj­waż­niej­szą magi­stralą wodną Sta­nów Zjed­no­czo­nych, rzeką Mis­si­sipi, była potężna twier­dza kon­fe­de­ra­tów w Vicks­burgu. Nie­wielu ludzi na Pół­nocy dostrze­gało począt­kowo jej fun­da­men­talne zna­cze­nie, podob­nie jak nie­wielu doce­niało zna­cze­nie rezul­ta­tów walk na zachod­nim odcinku frontu, który w kon­se­kwen­cji oka­zał się decy­du­jący dla wyniku całej wojny.

Bitwa o Vicks­burg była długą kam­pa­nią, trwa­jącą całe dzie­więć mie­sięcy. Jak żadna inna kam­pa­nia wojny sece­syj­nej, łączyła w sobie wszyst­kie spo­soby pro­wa­dze­nia nowo­cze­snej wojny z uży­ciem wszyst­kich rodza­jów broni (cią­głe prze­mar­sze wojsk, dzia­ła­nia floty, ope­ra­cje desan­towe, akcje dywer­syjne, cięż­kie prace inży­nie­ryjne przy budo­wie kana­łów, dróg i mostów, gwał­towne boje spo­tka­niowe i bitwy lądowe, a na koniec upo­rczywe, kil­ku­ty­go­dniowe oblę­że­nie wygło­dzo­nego mia­sta). Cha­rak­te­ry­zo­wał ją umiar­ko­wany roz­lew krwi, ale rów­nież mnó­stwo zmar­no­wa­nego wysiłku ludzi, zaś z punktu widze­nia Pół­nocy – wiele chwil zwąt­pie­nia i roz­cza­ro­wań. Kiedy jed­nak osią­gnięto osta­teczny suk­ces, miał on decy­du­jące zna­cze­nie dla dal­szych losów wojny.

W Pol­sce szcze­góły ope­ra­cji prze­ciwko Vicks­bur­gowi są nie­mal zupeł­nie nie­znane. W Małej Ency­klo­pe­dii Woj­sko­wej nie ma nawet hasła Vicks­burg¹, a naj­peł­niej opi­su­jąca przy­czyny i prze­bieg wojny sece­syj­nej książka Leona Koru­sie­wi­cza Wojna sece­syjna 1860–1865 dzia­ła­niom prze­ciwko Vicks­bur­gowi poświęca zale­d­wie kilka stron². A to prze­cież pod Vicks­bur­giem Unia odnio­sła swoje naj­więk­sze stra­te­giczne zwy­cię­stwo i prze­trą­ciła krę­go­słup Kon­fe­de­ra­cji. W kam­pa­niach na Zacho­dzie ujaw­nił się także w pełni woj­skowy talent i deter­mi­na­cja dru­go­pla­no­wych do tej pory postaci kon­fliktu: Granta, Sher­mana, Tho­masa i She­ri­dana. To oni, a nie fawo­ry­zo­wani gene­ra­ło­wie ze Wschodu, w koń­co­wej fazie wojny ode­grali główne role w armii fede­ral­nej i zwy­cię­sko dopro­wa­dzili do końca czte­ro­let­nie zma­ga­nia wojenne, docho­dząc w rezul­ta­cie do naj­wyż­szych sta­no­wisk w armii, a w przy­padku Granta – pozy­cji pierw­szej osoby w pań­stwie.

Podej­mu­jąc trud przy­bli­że­nia czy­tel­ni­kowi serii „Histo­ryczne Bitwy” prze­biegu walk o Vicks­burg, posta­no­wi­łem nie ogra­ni­czać się do opisu samej kam­pa­nii, ale nakre­ślić także tło wyda­rzeń spo­łecz­nych, gospo­dar­czych i poli­tycz­nych, które dopro­wa­dziły do wybu­chu wojny oraz opi­sać na tyle dokład­nie, na ile pozwo­liły mi umie­jęt­no­ści i ramy niniej­szej książki, prze­bieg dzia­łań na zachod­nim odcinku frontu w latach 1861–1863. Ich kon­se­kwen­cją było wiel­kie zwy­cię­stwo Granta pod Vicks­burgiem. Moim celem było omó­wie­nie tematu Vicks­burga nie jako wycinka wiel­kiego wyda­rze­nia histo­rycz­nego (takim była wojna sece­syjna), ale przed­sta­wie­nie czy­tel­ni­kowi w miarę peł­nego i wier­nego obrazu zda­rzeń, które miały miej­sce w Sta­nach Zjed­no­czo­nych na początku lat sześć­dzie­sią­tych XIX wieku, szcze­gól­nie w sta­nach i tery­to­riach zachod­nich. Mam nadzieję, że taka pre­zen­ta­cja tematu, dopeł­niona krót­kimi życio­ry­sami i mało zna­nymi epi­zo­dami z życia głów­nych boha­te­rów opi­sy­wa­nych wyda­rzeń, pozwoli lepiej zro­zu­mieć rolę, jaką w zwy­cię­stwie Pół­nocy ode­grał Zachód i wscho­dząca gwiazda gene­rała Ulys­sesa S. Granta, a także w pew­nym stop­niu wypełni lukę w świa­do­mo­ści więk­szo­ści pol­skich czy­tel­ni­ków.DOM PODZIELONY

DOM PODZIE­LONY

------------------------------------------------------------------------

Dom podzie­lony nie­zgodą nie może się ostać.

(Abra­ham Lin­coln, 16 czer­wiec 1858 r.)

„Roz­wie­dli­śmy się, ponie­waż tak bar­dzo się nie­na­wi­dzi­li­śmy” – w taki spo­sób Mary Boy­kin Che­snut, pamięt­ni­karka z Karo­liny Połu­dnio­wej, pod­su­mo­wała to, co się stało w Sta­nach Zjed­no­czo­nych na początku 1861 roku.

Pół­noc i Połu­dnie, połą­czone wię­zami histo­rii, krwi i cier­pień, nie mogły już dłu­żej ze sobą żyć. Jak każdy zwią­zek prze­cho­dziły różne koleje losu, a ich wspólny żywot zna­czyły okresy har­mo­nii i współ­pracy, prze­pla­tane momen­tami nie­zgody. Nie­po­ro­zu­mie­nia łago­dzone były przez wza­jemne ustęp­stwa, które nie zado­wa­lały żad­nej ze stron. Roz­dź­więk, który nastą­pił w latach 1860–1861 był jed­nak znacz­nie poważ­niej­szy, skłon­ność do kom­pro­misu mniej­sza, a jego efekty mniej zna­czące. W końcu doszło do tego, co zwy­kło się nazy­wać „róż­ni­cami bez moż­li­wo­ści pogo­dze­nia”, tyle że na skalę ogól­no­na­ro­dową. Tym razem nie było jed­nak sędziego, który wysłu­chałby racji obu stron i wziął na sie­bie cię­żar zaże­gna­nia sporu. Walka o roz­wód Połu­dnia z Pół­nocą miała się odtąd toczyć nie w sali sądo­wej, lecz na polach 10 000 bitew i poty­czek podzie­lo­nego kraju.

Kiedy „Ojco­wie Zało­ży­ciele” (_Foun­ding Fathers_) Sta­nów Zjed­no­czo­nych po raz pierw­szy osią­gnęli zgodę w spra­wie kształtu kon­sty­tu­cji, nie prze­wi­dy­wali, jak waż­nym pro­ble­mem sta­nie się w następ­nym stu­le­ciu walka o utrzy­ma­nie rów­no­wagi sił pomię­dzy eli­tami poli­tycz­nymi Pół­nocy i Połu­dnia. Eks­pan­sja tery­to­rialna i zasie­dla­nie nowych tery­to­riów pro­wa­dziła do powsta­wa­nia nowych sta­nów, stale powięk­sza­jąc począt­kową liczbę trzy­na­stu kolo­nii. Odby­wało się to w ramach jed­nego pań­stwa, ale w prak­tyce Pół­noc i Połu­dnie roz­wi­jały się według innych reguł, na które naj­więk­szy wpływ miały warunki geo­gra­ficzne i liczba lud­no­ści. Na tere­nach poło­żo­nych na połu­dnie od rzeki Ohio zie­mia i kli­mat sprzy­jały roz­wo­jowi wiel­kich plan­ta­cji, a także upra­wie na wielką skalę takich roślin, jak: tytoń, bawełna, ryż, trzcina cukrowa. Prze­mysł ni­gdy nie osią­gnął na Połu­dniu zna­czą­cej roli, głów­nie z powodu małego zapo­trze­bo­wa­nia na wytwory i braku surow­ców mine­ral­nych. Ist­niał nato­miast popyt na wiel­kie ilo­ści taniej siły robo­czej do pracy w polu, co zapew­niała insty­tu­cja nie­wol­nic­twa. Nacisk na roz­wój rol­nic­twa był przy­czyną powsta­nia na Połu­dniu nie­wielu miast, z któ­rych żadne nie było więk­sze od prze­ję­tego w 1803 r. od Fran­cu­zów Nowego Orle­anu (168 000 miesz­kań­ców). Te ist­nie­jące były ulo­ko­wane głów­nie na wybrzeżu atlan­tyc­kim jako porty, z któ­rych wysy­łano rol­ni­cze pro­dukty Połu­dnia do sta­nów pół­noc­nych i do Europy.

Głów­nym źró­dłem docho­dów Połu­dnia był eks­port pro­duk­tów rol­ni­czych, przede wszyst­kim bawełny, któ­rej uprawa obej­mo­wała w pierw­szej poło­wie XIX w. coraz więk­sze tereny na Zacho­dzie: w Ala­ba­mie, Mis­sis­sippi, Arka­na­sas, Luizja­nie i Tek­sa­sie. W 1860 r. eks­port bawełny, głów­nie do Wiel­kiej Bry­ta­nii, przy­niósł 191 mln dola­rów dochodu, pra­wie sto razy wię­cej niż eks­port cukru. W latach 1815––1860 sta­no­wił połowę war­to­ści całego kra­jo­wego eks­portu. Szybki roz­wój prze­my­słu tek­styl­nego w pierw­szej poło­wie XIX w. przy­niósł dobrą koniunk­turę na ten suro­wiec. W latach 1800–1850 pro­duk­cja bawełny podwa­jała się co 10 lat. Nic dziw­nego, że bawełnę nazy­wano na Połu­dniu „kró­lem” (_King Cot­ton_). Wyda­wało się, że szybko roz­wi­ja­jący się prze­mysł i roz­bu­dowa miast, tak jak to było na Pół­nocy, nie są Połu­dniu potrzebne. Powszech­nie wie­rzono, że za bawełnę i inne zie­mio­płody Połu­dnie jest w sta­nie kupić wszystko, czego potrze­buje. Do wybu­chu wojny Połu­dnie pozo­stało regio­nem rol­ni­czym, bez więk­szego prze­mysłu (roz­wi­jały się głów­nie gałę­zie prze­mysłu maszy­no­wego i narzę­dzi rol­ni­czych).

Eks­pan­sja sys­temu plan­ta­cyj­nego wyma­gała ogrom­nego wzro­stu ilo­ści nie­wol­ni­ków, jesz­cze bar­dziej uza­leż­nia­jąc Połu­dnie od nie­wol­ni­czej siły robo­czej. W głów­nych sta­nach nie­wol­ni­czych odse­tek lud­no­ści murzyń­skiej znacz­nie wzrósł i w 1861 r. wyno­sił: w Karo­li­nie Połu­dnio­wej – 59%, w Mis­sis­sippi – 55%, w Luizja­nie – 49%, w Ala­ba­mie – 45%, w Wir­gi­nii – 45%, na Flo­ry­dzie – 45%, w Geo­r­gii – 44%, w Tek­sa­sie – 30%. Han­del nie­wol­ni­kami został zaka­zany przez Kon­gres jesz­cze w 1808 r., toteż głów­nym źró­dłem wzro­stu ich liczby był szybki przy­rost natu­ralny, uzu­peł­niany nie­le­gal­nym impor­tem na dość dużą skalę. O ile w 1820 r. ilość nie­wol­ni­ków wyno­siła pół­tora miliona, o tyle w 1860 r. było ich już około czte­rech milio­nów. Więk­szość z nich zatrud­niona była na plan­ta­cjach (z tego ponad połowa przy baweł­nie), a około jedna czwarta pra­co­wała jako służba domowa, w kopal­niach, leśnic­twie i prze­my­śle.

W prze­ci­wień­stwie do Połu­dnia, słab­sze gleby i chłod­niej­szy kli­mat Pół­nocy stwa­rzały warunki dla gospo­darki far­mer­skiej. Duża ilość surow­ców sprzy­jała także roz­wo­jowi prze­my­słu. To z kolei wpły­wało na urba­ni­za­cję kraju i sty­mu­lo­wało powsta­wa­nie dużych miast, ofe­ru­ją­cych coraz wię­cej miejsc pracy dla milio­nów imi­gran­tów napły­wa­ją­cych z Europy. W cza­sie, gdy Połu­dnie z upo­rem trwało przy swej eks­ten­syw­nej gospo­darce nie­wol­ni­czej i roz­wi­jało się bar­dzo powoli, Pół­noc moder­ni­zo­wała się na nie­spo­ty­kaną w świe­cie skalę. W 1860 r. sam tylko stan Mas­sa­chu­setts wytwa­rzał wię­cej pro­duk­tów prze­my­sło­wych, niż wszyst­kie stany połu­dniowe razem. Nie­wol­nic­two ist­niało począt­kowo także na Pół­nocy, ale szybko znik­nęło, kiedy oka­zało się, że jest zupeł­nie nie­przy­datne dla potrzeb małych gospo­darstw far­mer­skich i prze­my­słu. Stały napływ imi­gran­tów rów­nież dostar­czał wystar­cza­ją­cej ilo­ści rąk do pracy. Nie­małe zna­cze­nie miała także moralna kwe­stia nie­wol­nic­twa, budząca sprze­ciw pro­te­stanc­kich w więk­szo­ści miesz­kań­ców Pół­nocy.

W poło­wie XIX w. Stany Zjed­no­czone były naj­więk­szym na świe­cie pań­stwem nie­wol­ni­czym. Nie były jed­nak pań­stwem jed­no­rod­nym. W ich skład wcho­dziły stany pół­nocne, które były wolne od nie­wol­nic­twa i nie­wol­ni­cze stany na połu­dniu. Tak różne orga­ni­zmy nie mogły funk­cjo­no­wać bez zgrzy­tów. Powsta­jące napię­cia dopro­wa­dzały do kry­zy­sów poli­tycz­nych, czę­sto na taką skalę, że gro­ziło to roz­bi­ciem pań­stwa. Więk­szość tych kon­flik­tów powsta­wała na tle pro­blemu nie­wol­nic­twa. Pierw­szy kry­zys miał miej­sce już pod­czas zgro­ma­dze­nia kon­sty­tu­cyj­nego w 1787 r. i od razu zagro­ził ist­nie­niu powsta­łego pań­stwa. Dzięki talen­towi dyplo­ma­tycz­nemu i doświad­cze­niu Ben­ja­mina Fran­klina udało się osią­gnąć kom­pro­mis. Każdy stan miało repre­zen­to­wać w Sena­cie dwóch sena­to­rów. Repre­zen­ta­cja sta­nów w izbie niż­szej miała być nato­miast pro­por­cjo­nalna do liczby ich lud­no­ści, przy czym przy okre­śla­niu pod­stawy licz­bo­wej brało się pod uwagę także nie­wol­ni­ków. Stany pół­nocne zgo­dziły się ponadto na wpro­wa­dze­nie do kon­sty­tu­cji klau­zul ochra­nia­ją­cych nie­wol­nic­two (m.in. zgo­dziły się na utrzy­ma­nie han­dlu nie­wol­ni­kami przez następne dwa­dzie­ścia lat). Minęło zale­d­wie jedno poko­le­nie od chwili ogło­sze­nia kon­sty­tu­cji, a nacisk spo­łe­czeń­stwa i wzrost popu­la­cji dopro­wa­dził w Sta­nach Zjed­no­czo­nych do nie­uchron­nej próby sił.

Tak długo, jak nie­wol­ni­cze stany Połu­dnia dorów­ny­wały liczbą sta­nom wol­nym, repre­zen­ta­cja poli­tyczna w Waszyng­to­nie i jed­no­cze­śnie wła­dza w pań­stwie pozo­sta­wały nie­za­gro­żone. Każdy stan miał w Sena­cie po dwóch swo­ich przed­sta­wi­cieli i nawet poważ­niej­szy kon­flikt inte­re­sów nie gro­ził osią­gnię­ciem prze­wagi jed­nej strony nad drugą. Sprawa ta miała żywotne zna­cze­nie dla Połu­dnia, gdyż wzrost liczby lud­no­ści i gęstość zalud­nie­nia stop­niowo pozwa­lały osią­gnąć sta­nom pół­noc­nym prze­wagę w Izbie Repre­zen­tan­tów, głów­nie dzięki imi­gran­tom. Na szczę­ście dla Połu­dnia Senat kon­tro­lo­wał poczy­na­nia Izby, a ponie­waż do 1820 r. wszy­scy pre­zy­denci, z wyjąt­kiem jed­nego, pocho­dzili z Wir­gi­nii, Połu­dnie nie musiało się oba­wiać utraty swo­ich wpły­wów w Waszyng­to­nie.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Mała ency­klo­pe­dia woj­skowa, t. 3, War­szawa 1971.

2. L. Koru­sie­wicz, Wojna sece­syjna 1860–1865, War­szawa 1985.

3. Koman­dor David Dixon Por­ter (1813–1891) był synem boha­tera wojny z 1812 r. kapi­tana Davida Por­tera (1790–1843) i jed­no­cze­śnie przy­rod­nim bra­tem Davida Far­ra­guta.

4. Geo­rge McC­lel­lan jako ofi­cer kor­pusu sape­rów brał udział w woj­nie z Mek­sy­kiem. W latach pić­dzie­sią­tych pra­co­wał dla towa­rzystw kole­jo­wych przy wyty­cza­niu linii kole­jo­wej w Ore­go­nie.

5. Ofi­cer fla­gowy (Flag Offi­cer) – sto­pień przy­słu­gu­jący dowódcy zespołu okrę­tów; w daw­nej mary­narce Sta­nów Zjed­no­czo­nych naj­niż­szy sto­pień w kor­pu­sie admi­ra­łów.

6. Gen. Ben­ja­min F. Butler (1818–1893) miał doświad­cze­nie w ope­ra­cjach desan­to­wych. W dniach 27–29 sierp­nia 1861 r. uczest­ni­czył w wal­kach o forty Hat­te­ras i Clark, które pozwo­liły flo­cie Unii opa­no­wać prze­smyk Pamilco Sound w Karo­li­nie Płn. Na początku wojny zasły­nął z tego, że ze swoim puł­kiem bez roz­kazu zajął i spa­cy­fi­ko­wał Bal­ti­more, czym przy­czy­nił się do utrzy­ma­nia stanu Mary­land przy Unii. W nagrodę Lin­coln awan­so­wał go do stop­nia gene­rała bry­gady.

7. Uczest­nik Powsta­nia Listo­pa­do­wego. W 1835 r. osie­dlił się pod Nowym Orle­anem, gdzie doro­bił się majątku, był m.in. wła­ści­cie­lem plan­ta­cji i przę­dzalni bawełny. W marcu 1862 r. objął dowódz­two pułku Chal­mette, zło­żo­nego z luizjań­skich mili­cjan­tów wcie­lo­nych do regu­lar­nego woj­ska (Volun­teer State Tro­ops). Pułk ten nie­mal w cało­ści dostał się do nie­woli Far­ra­guta i Butlera, jed­nak wielu jego żoł­nie­rzy ucie­kło i wal­czyło potem w sze­re­gach innych puł­ków z Luizjany w Vicks­burgu. Po upadku Nowego Orle­anu Szy­mań­ski peł­nił funk­cję agenta rzą­do­wego do spraw wymiany jeń­ców.

8. Ope­ra­tions in W. Flo­rida, S. Ala., S. Miss., and La., Chap­ter XVI, s. 652.

9. Łączne straty w wal­kach o forty Jack­son i St. Phi­lip oraz Nowy Orlean wynio­sły 229 zabi­tych i ran­nych po stro­nie Unii oraz 782 zabi­tych, ran­nych i jeń­ców po stro­nie Kon­fe­de­ra­cji.

10. Depar­ta­ment Wojny zakon­trak­to­wał budowę sied­miu sil­nie opan­ce­rzo­nych i uzbro­jo­nych okrę­tów w sierp­niu 1861 roku. Kon­struk­to­rem pan­cer­ni­ków nale­żą­cych do „klasy miast” był Samuel M. Pook, zaś ich budow­ni­czym słynny inży­nier rzeczny James B. Eads z St. Louis. Każdy z nich miał ok. 58 m dł. oraz 15 m szer., był uzbro­jony w trzy­na­ście dział, roz­wi­jał pręd­kość ok. 15 km/h i był osło­nięty 6,5 cm pan­ce­rzem. Pierw­szy pan­cer­nik Unii „St. Louis” został zbu­do­wany w ciągu 65 dni i zwo­do­wany w Caron­de­let (Mis­so­uri) 12 paź­dzier­nika 1861 r. Ofi­cjal­nie wszyst­kie okręty weszły do służby po 16 stycz­nia 1862 r.

11. Były to tzw. cot­ton­calds („baweł­niane pan­cer­niki”), gdyż ich główną ochronę przed poci­skami sta­no­wiły spra­so­wane bele bawełny peł­niące rolę pan­ce­rza.

12. Budowę CSS „Arkan­sas” roz­po­częto w sierp­niu 1861 r. w oko­li­cach Mem­phis. Okręt miał dłu­gość 50 m i sze­ro­kość 11,5 m; wypor­ność około 10 ton. Pokryty był pan­ce­rzem z roz­kle­pa­nych szyn kole­jo­wych o gru­bo­ści do 11 cm i dodat­kowo osło­nięty spra­so­wa­nymi belami bawełny. Uzbro­jony był w 10 dział i żela­zny pię­cio­me­trowy taran o wadze ponad 3,5 ton. W kwiet­niu 1862 r. nie­wy­koń­czony „Arkan­sas” został odho­lo­wany w głąb Yazoo, gdzie przez dwa mie­siące kon­ty­nu­owano jego budowę i szko­le­nie dwu­stu­trzy­dzie­sto­dwu­oso­bo­wej załogi. Jego dowódz­two 28 maja powie­rzono kmdr. Isa­acowi Brow­nowi.

13. John C. Brec­kin­ridge, poli­tyczny gene­rał z Ken­tucky, był wice­pre­zy­den­tem w rzą­dze Jamesa Bucha­nana i kan­dy­da­tem par­tii demo­kra­tycz­nej w wybo­rach w 1860 r.

14. W bitwie o Baton Rouge obie strony ponio­sły podobne straty. Unio­ni­ści mieli 383 zabi­tych i ran­nych, kon­fe­de­raci stra­cili 453 ludzi. Jed­nym z zabi­tych był wal­czący po stro­nie Kon­fe­de­ra­cji szwa­gier Lin­colna – por. Ale­xan­der Todd.

15. W sierp­niu Far­ra­gut odpły­nął do bazy w Pen­sa­coli. Roz­ka­zem z 16 lipca wraz z trzema innymi ofi­ce­rami mary­narki (Foote’m, Por­te­rem i Samu­elem F. Du Pon­tem) został awan­so­wany do stop­nia kontr­ad­mi­rała (rear-admi­ral). W listo­pa­dzie 1862 r. wró­cił do Nowego Orle­anu, a w marcu 1863 r., gdy Grant nacie­rał na Vicks­burg, wspo­mógł go, mija­jąc Port Hud­son i zatrzy­mu­jąc ruch stat­ków Kon­fe­de­ra­cji na Red River. W sierp­niu 1864 r. zasły­nął bra­wu­rową akcją mającą na celu zdo­by­cie wej­ścia do Zatoki Mobile. 23 grud­nia tego roku został pierw­szym wice­ad­mi­ra­łem (vice-admi­ral) w histo­rii mary­narki USA, a w 1866 r. admi­ra­łem (admi­ral).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: