- W empik go
W blasku obojętnych gwiazd - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
23 grudnia 2020
Ebook
22,00 zł
Audiobook
12,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
W blasku obojętnych gwiazd - ebook
Piotr Natecki – trzydziestoparoletni astrofizyk aspirujący do profesury – budzi się sam w domu dzień po pogrzebie brata, ostatniego członka rodziny. W dodatku męczy go dziwny sen o tym, że na Ziemi został już tylko jeden człowiek. Mimo żałoby, Piotr postanawia niezwłocznie wrócić do pracy. Jego największym marzeniem jest dokończenie projektu, który może mieć realny wpływ na rozwój ludzkości. Tymczasem jego promotora i przyjaciół ogarnia zniechęcenie, a w jego mieszkaniu pojawia się dziwny gość. Ta wizyta sprawi, że Piotr zupełnie inaczej spojrzy na wszystko, co było do tej pory dla niego ważne…
Szybko wrzucił na siebie koszulę i wciągnął spodnie. Przeleciał przez pokój gościnny i wbiegł do przedpokoju, gdy nagle coś spadło mu na twarz i zasłoniło oczy. Zaskoczony i przestraszony, wrzasnął i odruchowo przyłożył dłonie do oczodołów. Poczuł miękkie futerko. Chciał spróbować oderwać lub przynajmniej przesunąć zwierzaka, ale zahaczył o coś nogą i runął w bok. Nagle znów mógł widzieć. Lotopałanka, zniesmaczona niezdarnością właściciela, zeskoczyła z jego twarzy. W sam raz, żeby mógł zobaczyć, że wpada w wieszak z ubraniami. Nic już nie dało się zrobić. Potężny łomot na pewno był słyszalny w całym bloku. Wieszak pękł, a wszystkie wiszące na nim ubrania spadły Piotrowi na głowę.
Maciej Dynieski – urodził się w 1991 roku, pracuje jako tester oprogramowania. Jest introwerty-kiem, a także fanem rugby, kotów i rosyjskiej literatury. Przeświadczenie o tym, że tylko poprzez twórczość może, w choćby minimalny sposób, wpłynąć na innych, pchnęło go do pisarstwa. Uważa, że ludzkość należy nieustannie motywować do rozwoju, bo tylko dzięki nauce i wiedzy możemy spełniać marzenia.
Szybko wrzucił na siebie koszulę i wciągnął spodnie. Przeleciał przez pokój gościnny i wbiegł do przedpokoju, gdy nagle coś spadło mu na twarz i zasłoniło oczy. Zaskoczony i przestraszony, wrzasnął i odruchowo przyłożył dłonie do oczodołów. Poczuł miękkie futerko. Chciał spróbować oderwać lub przynajmniej przesunąć zwierzaka, ale zahaczył o coś nogą i runął w bok. Nagle znów mógł widzieć. Lotopałanka, zniesmaczona niezdarnością właściciela, zeskoczyła z jego twarzy. W sam raz, żeby mógł zobaczyć, że wpada w wieszak z ubraniami. Nic już nie dało się zrobić. Potężny łomot na pewno był słyszalny w całym bloku. Wieszak pękł, a wszystkie wiszące na nim ubrania spadły Piotrowi na głowę.
Maciej Dynieski – urodził się w 1991 roku, pracuje jako tester oprogramowania. Jest introwerty-kiem, a także fanem rugby, kotów i rosyjskiej literatury. Przeświadczenie o tym, że tylko poprzez twórczość może, w choćby minimalny sposób, wpłynąć na innych, pchnęło go do pisarstwa. Uważa, że ludzkość należy nieustannie motywować do rozwoju, bo tylko dzięki nauce i wiedzy możemy spełniać marzenia.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8219-160-8 |
Rozmiar pliku: | 932 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prolog
Listopadowe słońce leniwie wstawało, budząc powoli cały świat do życia. Było chyba niewyspane, bo jakby niezadowolone, że znów musi to robić, niechętnie i niemrawo przebijało się przez poranne, deszczowe chmury. Jeden z promieni przedarł się w końcu przez wszystkie warstwy i oświetlił parkujący samochód.
Pracownik prywatnej firmy pocztowej „PostIt” zgasił silnik służbowego dostawczaka i wyskoczył na zewnątrz. Wprost w kałużę.
„Co za zadupie” – przemknęło mu przez myśl, gdy otrzepywał buty i wyjmował z torby kopertę. „Że też ktoś tu mieszka!”
Śpiesznie przeczytał adres i ruszył w kierunku jednego z czterech bloków tego, znajdującego się o kilka kilometrów od skraju aglomeracji, miniosiedla. Budynki były dość stare, pewnie co najmniej pięćdziesięcioletnie, i było to po nich widać. Zwłaszcza jeden z nich prezentował się tragicznie, z wymalowanym wielkim graffiti prezentującym pokraczny napis „Nie ufaj ekranom” oraz z powybijanymi i pozabijanymi deskami oknami, co wskazywało na ewidentny pustostan.
„Zapomniany, tak jak i całe to wypiździajewo” – w głowie listonosza znów zagościła króciutka myśl. „Ale mi się początek zmiany trafił. Byle tylko pozbyć się tego listu i wrócić do cywilizacji”.
Korespondencja była adresowana do mieszkańca najwyższego z bloków. Drzwi do budynku nie były domknięte, więc nie trzeba było się dobijać przez domofon i uniżenie prosić o łaskawe wpuszczenie pracownika poczty. Wewnątrz brzęczała jarzeniówka oświetlająca przeciętną, utrzymaną w nawet nie najgorszym stanie klatkę schodową, w której po schodach niespiesznie schodził starszy pan ciągnięty przez kundelka.
– Dzień dobry, młody człowieku! – ucieszył się mieszkaniec na widok listonosza. – Masz może coś pod czternastkę?
– Nie. Tylko jeden list do pana Piotra Nateckiego.
– Oj, to ósme piętro, a winda nie działa – tłumaczył staruszek, próbując wyciągnąć za drzwi warczące na niespodziewanego przybysza zwierzę. – No cóż, miłej wspinaczki – mruknął i zniknął w drzwiach wyjściowych. Przez chwilę słychać jeszcze było poszczekiwanie psa.
– Dostarczyć do rąk własnych! – przeczytał na głos listonosz pogrubiony napis na kopercie. Westchnął i w tym momencie zauważył ponumerowane od jeden do czterdziestu skrzynki pocztowe, wiszące na parterze, tuż obok drzwi do niedziałającej windy.
Listopadowe słońce leniwie wstawało, budząc powoli cały świat do życia. Było chyba niewyspane, bo jakby niezadowolone, że znów musi to robić, niechętnie i niemrawo przebijało się przez poranne, deszczowe chmury. Jeden z promieni przedarł się w końcu przez wszystkie warstwy i oświetlił parkujący samochód.
Pracownik prywatnej firmy pocztowej „PostIt” zgasił silnik służbowego dostawczaka i wyskoczył na zewnątrz. Wprost w kałużę.
„Co za zadupie” – przemknęło mu przez myśl, gdy otrzepywał buty i wyjmował z torby kopertę. „Że też ktoś tu mieszka!”
Śpiesznie przeczytał adres i ruszył w kierunku jednego z czterech bloków tego, znajdującego się o kilka kilometrów od skraju aglomeracji, miniosiedla. Budynki były dość stare, pewnie co najmniej pięćdziesięcioletnie, i było to po nich widać. Zwłaszcza jeden z nich prezentował się tragicznie, z wymalowanym wielkim graffiti prezentującym pokraczny napis „Nie ufaj ekranom” oraz z powybijanymi i pozabijanymi deskami oknami, co wskazywało na ewidentny pustostan.
„Zapomniany, tak jak i całe to wypiździajewo” – w głowie listonosza znów zagościła króciutka myśl. „Ale mi się początek zmiany trafił. Byle tylko pozbyć się tego listu i wrócić do cywilizacji”.
Korespondencja była adresowana do mieszkańca najwyższego z bloków. Drzwi do budynku nie były domknięte, więc nie trzeba było się dobijać przez domofon i uniżenie prosić o łaskawe wpuszczenie pracownika poczty. Wewnątrz brzęczała jarzeniówka oświetlająca przeciętną, utrzymaną w nawet nie najgorszym stanie klatkę schodową, w której po schodach niespiesznie schodził starszy pan ciągnięty przez kundelka.
– Dzień dobry, młody człowieku! – ucieszył się mieszkaniec na widok listonosza. – Masz może coś pod czternastkę?
– Nie. Tylko jeden list do pana Piotra Nateckiego.
– Oj, to ósme piętro, a winda nie działa – tłumaczył staruszek, próbując wyciągnąć za drzwi warczące na niespodziewanego przybysza zwierzę. – No cóż, miłej wspinaczki – mruknął i zniknął w drzwiach wyjściowych. Przez chwilę słychać jeszcze było poszczekiwanie psa.
– Dostarczyć do rąk własnych! – przeczytał na głos listonosz pogrubiony napis na kopercie. Westchnął i w tym momencie zauważył ponumerowane od jeden do czterdziestu skrzynki pocztowe, wiszące na parterze, tuż obok drzwi do niedziałającej windy.
więcej..