Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

W cieniu dobrych drzew - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 lutego 2022
Ebook
33,90 zł
Audiobook
44,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

W cieniu dobrych drzew - ebook

„Dwadzieścia dni eterycznej, chwytającej za serce miłości. Dwadzieścia dni otulonych zapachem deszczu i muzyką płynącą spod palców niewidomej dziewczyny.

W czasach, kiedy świat podzielony był żelazną kurtyną, życie na krótką chwilę splotło ze sobą los dziewczyny z Polski i chłopaka z Ameryki.

Herakles Papadopoulos, uwielbiany przez studentów charyzmatyczny profesor Uniwersytetu Harvarda, miał oficjalną przeszłość, którą zaspokajał ciekawość ludzi. Zawierała prawdę, tyle że nie całą. Przyszedł w końcu taki moment, gdy musiał ujawnić część niedopowiedzianej historii, zrzucając z barków lata półprawd i tłumionej miłości.

Joanna była młodą dziewczyną żyjącą wraz z ojcem i babką w domu ocienionym liśćmi kasztana. W dzieciństwie los odebrał jej matkę oraz wzrok, oddając w zamian niezwykły talent muzyczny. Muzykę z zapałem wygrywała pośród nocy. Nocą zaczarowała tajemniczego nieznajomego, który niczym duch wkradł się do serca i zmienił całej jej życie...

Opowieść o istocie miłości zdolnej przełamywać wszelkie uprzedzenia, o przyjaźni na całe życie, o kocie – świadku pewnego sekretu, i o tym, że definiują nas dwie rzeczy: dziedziczenie, czyli przeszłość ukryta w genach, i nasze tajemnice.”

"W cieniu dobrych drzew to wyjątkowa, dobrze napisana historia miłosna z odrobiną tajemnicy, obejmująca całe pokolenie i dwa kontynenty."

SUBLIME BOOK REVIEW

"Przy dźwiękach muzyki klasycznej, w cieniu kasztanu, rodzi się miłość, której wystarczy chwila, by zmieniła całe życie bohaterów. Niezwykle emocjonalna i poruszająca historia. Wzruszająca do granic możliwości. Polecam serdecznie."

Agnieszka Rowka, zlotowlosa.i.ksiazki

"W cieniu dobrych drzew to fenomenalna książka, która wzruszy i rozgrzeje, a serca napełni nadzieją. Historia wraz z pierwszym dźwiękiem fortepianu przynosi ukojenie dla ciała i duszy, ale też czasem pozostawia blizny, które są noszone latami! Jestem oczarowana i gorąco polecam!"
Marta Wiczuk, moja_chwila_noca

"Opowieść o sile miłości osnutej tajemnicą. Odkrywane stopniowo sekrety ujawniają poruszające, pełne wzruszeń wspomnienia. Historia zaskakująca, pełna zwrotów akcji, skłania do refleksji. Jestem przekonana, że będziecie wielokrotnie zastanawiali się i rozważali wybory bohaterów. Gorąco polecam."
Ewelina Kwiatkowska-Tabaczyńska, Zaczytana Ewelka

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65830-89-0
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Ta powieść miała się zakończyć inaczej. Miesiącami płynąłem na jej pokładzie, niesiony znajomymi prądami przez znajome wody. Kiedy już mi się wydawało, że powoli dobijam do brzegu, wyobrażając sobie to przyjazne uderzenie między łopatki – „A nie mówiłem, stary, że to zrobisz, gratuluję!” – wtem rozpętała się burza. Wkurzony na los, na świat, na siebie, na Niego i na Nią, rzuciłem srebrnym piórem w szklaną ścianę i zawyłem jak zranione zwierzę.

Aż trudno uwierzyć, że pomimo tych nieprzewidzianych zdarzeń moja powieść jednak dobiła do brzegu, choć nie jest to ten, do którego dryfowała na początku swej drogi. Dlaczego odłożywszy na bok pretensje, żale i wyrzuty sumienia, zdecydowałem się opowiedzieć wszystko to, za co częściowo byłem odpowiedzialny?

Bo uświadomiłem sobie, że spośród wszystkich historii, jakie noszę w sobie, tą muszę się z wami podzielić.

Stał z rękami w kieszeni, czekając, aż wszyscy usiądą. Kiedy wreszcie zajęli swoje miejsca, powiódł spojrzeniem po audytorium. Młode twarze. Niepokorni zdobywcy przyszłości. Ten widok nastroił go refleksyjnie. Nabrał podejrzeń, że wszyscy patrzą na niego jak na zwęglone drzewo, z którego lada dzień spadnie ostatni suchy liść, z łatwością i elegancją. Uśmiechnął się pod nosem do własnych myśli: nikt nawet nie przypuszcza, że choć utknął w tym świecie prestiżu i osiągnięć naukowych aż po same uszy, w jego duszy wciąż gra muzyka.

Miał już swoje lata, ale czy to wiek wyznacza granicę? Otóż nie! Bo z takim sercem, z taką duszą, z takim umysłem i z takim ciałem stanowił swoistą hybrydę genów dwojga ludzi, których figlarz los odurzył winem i paryską letnią nocą zaledwie na jedno uniesienie, kpiąc sobie przy tym z wszelkich uprzedzeń, stereotypów i podziałów społecznych.

– Panie i panowie – odezwał się wreszcie. – To mój pożegnalny wykład. – Po sali przeszedł jęk niedowierzania i zawodu. – Wasza reakcja bardzo mi schlebia, niemniej jednak gotów jestem sformułować tezę, że po jego wysłuchaniu wszyscy tu obecni, a znam was dobrze, złożycie się na bilet dla mnie i odprawicie na lotnisko, prosząc, bym na Boga do was nie wracał. No chyba że jako turysta…

Kiedy skończył swoją mowę, jak zwykle pełną dygresji i ze skłonnością do zbaczania z tematu, by w finale wyłuszczyć wszystkie punkty, do których metodycznie i przemyślnie od początku zmierzał, nastała podniosła cisza, która wprawiła publikę w bezruch. Zaczął przyglądać się tym twarzom. Przeciągle, czule i z taką intensywnością, jakby szukał w nich zgody, zrozumienia i akceptacji. Niczego bardziej w tej chwili nie pragnął, tu, w tym miejscu, gdzie od lat otwierał duszę na oścież i żonglował niezliczoną ilością młodych szarych komórek w poszukiwaniu prawdy, zmagając się przy tym z moralnymi problemami. Ci młodzi ludzie byli dla niego jak córki i synowie, z którymi buduje się dobre relacje, kształtuje ich, a potem wypuszcza w świat.

Żywiąc nadzieję, że pamięć nie podsuwa mu zniekształconych wspomnień, wzruszeń i uniesień, poruszających niegdyś wszystkie struny jego życia, profesor zapragnął odzyskać chwile. Chwile, które przegapił. Jednak pokrętny los nieźle mu w tym wszystkim namieszał; mimo przenikliwości, intuicji i całej tej fileo-sophii, którą zagrzewał i pobudzał młode niepokorne umysły do myślenia, profesor nie miał pojęcia, że uczyni to w tak nieprawdopodobnie przewrotnej dla ludzkości chwili, kiedy to największym aktem miłości człowieka do bliźniego będzie separacja, izolacja i zakrycie twarzy maską.

Snując się po wnętrzach pozbawionych życia, dotykała niemal każdej rzeczy, jakby oglądała pożółkłe fotografie w rodzinnym albumie; kartka za kartką, szelest pergaminowej bibułki. Zastanawiała się, co z tym zrobić. Z tym budynkiem. Z całą masą spadkową. Pod opuszkami palców wszystko nabierało ostrości wspomnień: tutaj rosła, tutaj marzyła, a potem była zmuszona to miejsce porzucić. Głęboka cisza sprawiała wrażenie, jakby wszystko dookoła powoli i nieuchronnie zapadało się w głęboki bezruch, znikało. Czuła to niemal fizycznie, namacalnie, boleśnie… Pomyślała, że tak właśnie umierają opuszczone domy, grzebiąc ze sobą przechowywane z pokolenia na pokolenie sekrety dawnych mieszkańców.

Ale biały dom z miedzianym dachem okazał się twardym zawodnikiem i zanim wydał ostatnie tchnienie, potargował się jeszcze z losem.

Historia rodzinnego domu Joanny nierozerwalnie wiązała się z konsekwencjami wojennej katastrofy, która niczym apokaliptyczny huragan pogwałciła, anulowała i poprzestawiała terytoria wielu narodów, znajdując akceptację ich niedawnych sojuszników. Granice Polski zostały przesunięte na zachód, a dużą część jej wschodnich terenów wchłonął Związek Radziecki. Mieszkającą tam od wielu pokoleń ludność przesiedlono na tak zwane Ziemie Odzyskane.

Przez te historyczne roszady dziadkom Joanny, Kazimierze i Józefowi Lubczyńskim, przypadła znacząca rola w odbudowie Wrocławia; miasta, które przestało istnieć, gruzowiska, w jakie zmieniła je druga wojna światowa.

Lubczyńscy długo nie mogli przyzwyczaić się do nowego domu, łudząc się, że prędzej czy później powrócą do Lwowa, miasta sacrum, gdzie pozostawili rodzinne groby; do fenomenalnego miejsca, w którym koegzystowało tak wiele kultur i religii; gdzie nawet deszcz z szacunkiem odnosił się do tolerancji, sprawiedliwie dzieląc potok spływający z kościelnych dachów na dwie części: zasilającą ciepłe wody Morza Czarnego i zimne wody Bałtyku.

Z upływem czasu i z nadzieją na lepszą przyszłość, choć wciąż z przeszywającą melancholią w sercach, dziadkowie Joanny zaczęli integrować się z nowym życiem, oswajając obce mury, gruzy i gotyckie napisy. Intelektualna elita, do której należał Józef Lubczyński, przedwojenny profesor Uniwersytetu Lwowskiego, zamieszkała w podmiejskich domach, które przetrwały obronę Festung Breslau, tymczasem mieszkańcy wsi i miasteczek zasiedlili wypalone kamienice w centrum miasta.

Józef, Kazimiera i ich nastoletnia córka Hanna wprowadzili się do niedraśniętej ani jednym pociskiem artyleryjskim poniemieckiej willi w podwrocławskich Pawłowicach, długo dręczeni przez niewyobrażalne wyrzuty sumienia, że zasiadają przy obcym stole i śpią w obcym łóżku. Dopiero przyjście na świat Joanny, córki Hanny, sprawiło, że poczuli się jak we własnym domu. A ten był piękny. O jasnej elewacji, z miedzianym dachem i starym kasztanowcem, którego liście, popychane przez wiatr, wypełniały okna falującą zielenią.

– Mamo?! – Poczuła dotyk Adama na ramieniu. – Wszystko w porządku? – spytał od razu.

– Ach, tak, tak. – Poklepała go po ręce. – Zamyśliłam się… Niepotrzebnie.

– Dlaczego? W końcu to twój rodzinny dom, część historii twojego życia. – Zaczął rozglądać się po salonie. – No, a te meble, obrazy, książki pradziadka… Na pewno chcesz to wszystko sprzedać?

– Sprzedam.

Kiwnął głową na jej stanowczość, starając się jednocześnie wymyślić jakiś taktowny sposób pobudzenia jej do refleksji.

– Tak po prostu? – Tylko to przyszło mu do głowy.

– Tak po prostu. Oczywiście mówimy tylko o budynku, a co do wyposażenia… to… – wzruszyła ramionami – to nie wiem. Na pewno zatrzymam książki – dodała szybko.

– Nie spiesz się tak. Przecież nie musisz podejmować decyzji w tej chwili. To piękny dom. Unikatowy. Takich już się nie buduje.

– Piękny, ale… – szukała w myślach jakiegoś „ale” – ale czuję, że bardzo zaniedbany, wołający o pomoc. Ach! Nie ma się nad czym zastanawiać. Mam nadzieję, że kupiec szybko się znajdzie.

Wiedziała, że w obecności syna może sobie pozwolić na te cierpkie słowa, mimo że mówiła o miejscu, w którym spędziła dzieciństwo i wczesną młodość. Znał przecież mroczną historię związaną z tym domem, choć niecałą.

– O tak! – przytaknął. – Pewnie cała gromada kupców. Ale jak na razie jest tylko jeden, niezłomny wójt Banaszczyk. Miał na to ochotę jeszcze za życia dziadka. Słuchaj, mamo… – Zrobił krok do przodu i wyciągnął rękę, by poprawić sznur pereł na jej szyi: odruch z dzieciństwa, który niezmiennie wzruszał ich oboje. – A może poczekamy trochę, co? Wyremontujemy go i sprzedamy za lepszą cenę. Albo, kto wie, tak ci się spodoba, że zechcesz go zatrzymać?

– Och! Zatrzymać?! Jak sobie to wyobrażasz? Nie planuję przeprowadzki z Warszawy do Pawłowic. Nie ma mowy, abym zostawiła uczniów, ich konkursy… To dezercja! Adasiu. – Pogładziła go po policzku wierzchnią częścią dłoni. – Szczerze powiedziawszy, ja nie potrzebuję pieniędzy za dom, no ale tobie, Zuzi i Konradowi na pewno się przydadzą.

– Oj, mamo, mamo! – westchnął Adam, spoglądając na tę drobną, niską kobietę, której osobowość przyprawiała wielu o lekki zawrót głowy. Nadzwyczajna istota z wrażliwością artystki, a jednocześnie z zimnym tchnieniem realnego życia. – À propos pianina… Chodź! – Chwycił ją za rękę i poprowadził za sobą wąskimi kamiennymi schodami z gładką metalową poręczą na piętro i dalej, przez mały korytarz. – Pokój tajemnic – oświadczył. – Zawsze, kiedy dziadek mnie stąd przepędzał, głowiłem się „dlaczego”. Dlaczego nie pozwala mi tu wchodzić?! – Pchnął lekko białe drzwi, które ze skrzypem zawiasów otworzyły się szeroko. – Moja dziecięca wyobraźnia podsuwała mi wtedy różne odpowiedzi. Łącznie z ukrytym w szafie trupem. Sądzę, że to przez ten fortepian. Nie rozumiem tylko dlaczego. Możesz mi to wyjaśnić? – Delikatnie przyłożył rękę do łokcia matki, jakby tym uprzejmym gestem prosił, by weszła dalej.

Nie zrobiła tego.

Z wnętrza pomieszczenia wyzierała atmosfera niedokończonej ludzkiej historii, zawieszonej w powietrzu zapachem kurzu, naftaliny i słodką wonią zgniłych owoców, zapachem zapomnienia. Pokój tonął w przyćmionym świetle wpadającym przez zakratowane okno. Żelazne pręty, które niczym kły wściekłej bestii ostrzegały intruzów przed wtargnięciem na cudze terytorium, wstawił ojciec Joanny. Zrobił to niedługo po tym, jak wywiózł ją – zrozpaczoną i rozedrganą – do Warszawy, w obawie przed człowiekiem, którego nigdy nie poznał, a mimo to był gotów go zabić. Czarny fortepian z łuszczącym się lakierem i mosiężnymi pedałami dominował nad skromną konstelacją umeblowania: ascetyczne łóżko z żelaznym wezgłowiem, dwudrzwiowa szafa o nieco surowym wyglądzie i jedyne w pokoju krzesło – drewniany thonet z giętym oparciem. Wszystko to nadawało pomieszczeniu dość osobliwego i nieco ekscentrycznego charakteru. Wielki instrument, godny sal koncertowych, stojący na środku mało okazałego pokoju. Jak go tu wniesiono?! Drzwi za wąskie, okno za małe.

Minęła minuta, może dwie, nim Joanna, uspokoiwszy oddech, odważyła się zrobić pierwszy krok. Potem drugi. Trzeci. Popychana wspomnieniami szła w kierunku fortepianu. Kiedy się przy nim zatrzymała, musnęła klawisze, jakby próbując coś zrozumieć, uchwycić. Usiadła na taborecie, uniosła dłonie, wyprostowała nadgarstki, gdy nagle przeniknęło ją na wskroś wrażenie tamtej obecności, onirycznej, tajemniczej. Ręce opadły bezwładnie na kolana.

– Mamo… Wybacz, nie wiedziałem, że tak…

– Halo! Jest tam kto?! – Czyjeś wołanie z dołu wdarło się w ten intymny moment.

– Aha! To chyba Banaszczyk – domyślił się Adam. – Pójdę przywitać szanownego pana wójta. Ledwo powiesiliśmy ogłoszenie, a ten już jest. Musi być zdeterminowany – powiedział kpiąco. – Zobaczymy na ile.

– Nie chcę z nim rozmawiać – odrzekła Joanna, odwracając się na taboreciku, żeby podkreślić swoją stanowczość.

– Oczywiście, rozumiem. Zostań tu, a ja się wszystkim zajmę. Proszę cię tylko o jedno: przemyśl dobrze, czy na pewno chciałabyś to wszystko sprzedać. Mamo – przesunął dłonią po jej ramieniu – w każdej chwili możesz wycofać ofertę. Pamiętaj o tym, okej? – Przeszedł pokój, zapinając guzik marynarki, i zamknął za sobą drzwi.

Znowu była sama w tych czterech ścianach. Siedząc na taboreciku, poczuła się jak w chwili przebudzenia, gdy czas bawi się wrażeniem teraźniejszości, a skołowany człowiek nie wie, czy wciąż śpi, czy już się obudził. Uniosła głowę w kierunku okna, przez które stary, majestatyczny kasztanowiec zaglądał swoimi splątanymi konarami. Ile to już lat upłynęło? Ile lat? Sięgnęła pamięcią wstecz, najdalej jak mogła. Będąc małą dziewczynką, leżała w ciemnościach na żelaznym łóżku i wpatrywała się w ciekawski księżyc miotający się wśród falujących liści. Czekała na dobry sen. „W cieniu dobrych drzew dzieją się dobre rzeczy”, tak pewnego dnia powiedziała jej mama. Ale kiedy sięgnęła po nieco bliższe wspomnienia, dotarła do punktu, w którym stary kasztanowiec pogmatwał jej życie, sprowadzając na nią masę konsekwencji. I znów w głowie to pytanie… Gdyby mogła cofnąć czas i zamknąć okno, albo nie otwierać go w ogóle, to co by wybrała? I znów w głowie ta odpowiedź… Wróciłaby do tamtego deszczowego lata, gdy dni ciągnęły się leniwie, a noce były zbyt krótkie, i postąpiłaby dokładnie tak samo – otworzyłaby okno szeroko, na oścież, i czekała. Czekałaby z tym samym nieokreślonym niepokojem, strachem i szczęściem, pośród dźwięków fortepianu i zacinającego o parapet deszczu, aż dobre drzewo – tajemnica życia, śmierci i płodności – przyniesie jej nie dobry sen, lecz tamtą przenikającą aż do szpiku kości oniryczną, tajemniczą obecność, która wiele lat temu tchnęła w nią nowe życie. Metafizycznie i fizycznie…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: