- W empik go
W cieniu kolonializmu. Oblicze polityczne Kościoła francuskiego w Afryce Północnej. Wiek XIX - ebook
W cieniu kolonializmu. Oblicze polityczne Kościoła francuskiego w Afryce Północnej. Wiek XIX - ebook
Książka W cieniu kolonializmu. Oblicze polityczne Kościoła francuskiego w Afryce Północnej. Wiek XIX jest drugim wydaniem pracy habilitacyjnej Profesor Aleksandry Kasznik-Christian. Minęły cztery dekady od prowadzonej kwerendy źródłowej, a mimo upływu czasu, monografia nic nie straciła na znaczeniu. W tym okresie bowiem Kościół w Algierii w XIX stuleciu nie był obiektem specjalnych badań. W książce ukazano nowatorski problem budowania przez francuski Kościół pozycji w kolonialnym świecie i osiągania w nim znaczącej roli. Jej walorem jest analiza wielorakich źródeł kościelnych zgromadzonych w Algierii. Pozwoliły one scharakteryzować francuski, aczkolwiek wielonarodowy kler, który podjął się podwójnej misji chrystianizacji – wobec muzułmanów i wobec ludności Czarnej Afryki. Bezmiernie oddany Francji, opowiadał się po stronie kolonialnych przedsięwzięć, dawał im moralne uzasadnienie i praktyczne wskazówki do ich realizacji. Przyczynił się do wypracowania doktryny protektoratu i wspierał politykę opanowania Tunezji. Dostarczył wreszcie Francji kościelną podbudowę ekspansji w głąb kontynentu afrykańskiego. Niedawne prace historyczek algierskich oraz rozprawy Profesor Aleksandry Kasznik-Christian pozwalają wzbogacić obraz społeczności europejskiej, na którą tak niebagatelny wpływ miał Kościół francuski. Dysponując nową wiedzą, dodano do monografii Posłowie, które rzuca nieco światła na rezultaty pracy algierskiego Kościoła w kolonii.
Spis treści
Wstęp
Rozdział I. Kościół Neoafrykański i jego kler
Rozdział II. Podwójna misja
a. Służba koloniom
b. W stronę muzułmanów i dla czarnej Afryki
Rozdział III. Wobec kolonializmu
a. Świadomość kolonialna
b. Polityczność misji
c. O francuską Tunezję
Zakończenie
Posłowie
Przypisy umieszczone w tekście książki w nawiasie kwadratowym
Aneks
Resume. A l’ombre du colonialisme. L’image politique de l’eglise de france en afrique du nord. Xix siècle
indeks osób
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-242-6792-7 |
Rozmiar pliku: | 4,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tytułem wprowadzenia, winna jestem Czytelnikowi kilka słów wyjaśnień. Czytelnikowi, który ma prawo zapytać, jakie autorka miała zamierzenia i czy im sprostała, prezentując tę oto monografię.
Otóż, zgodnie z moimi zainteresowaniami – a wiążą się one z francuską doktryną kolonialną – pragnęłam zgłębić poglądy i koncepcje środowiska, które od początku swego istnienia bardzo zdecydowanie opowiadało się po stronie kolonialnych przedsięwzięć i które wniosło niebagatelny wkład w ich ugruntowanie. Tym środowiskiem był francuski Kościół w Algierii – kraju, którego zdobycie zapoczątkowało dziewiętnastowieczne francuskie imperium kolonialne.
Ponadto narzuciłam sobie ramy chronologiczne, które wydzielają z większej całości pewien logicznie zamknięty okres. Sam zabieg zubaża wprawdzie prezentację zagadnienia – o wiele bardziej rozciągniętego w czasie – nie na tyle jednak, aby czynił ją bezwartościową. Podtytuł rozprawy sugeruje, iż treść jej pokrywa się z wiekiem XIX, lecz jest to konstatacja nieprecyzyjna i wymaga uściślenia. W istocie praca ogranicza się do analizy postawy Kościoła w okresie, który otwiera erekcja biskupstwa w Algierze – chodzi więc o rok 1838 – a zamyka śmierć kardynała Lavigeriego, to znaczy rok 1892.
Tego rodzaju ograniczenie czasowe, z punktu widzenia stukilkudziesięcioletnej perspektywy imperium osadzonego w XIX i XX wieku, prowadzi do okrojenia bogatej problematyki rozwoju i przemian idei kolonialnej. Niemniej jest ono możliwe i uzasadnione. Jego zasadność polega na tym, iż właśnie w latach 1838–1892 ukształtowały się koncepcje i postawy polityczne, które – przechodząc niezbędne wówczas modyfikacje – stanowiły zamkniętą całość i były charakterystyczne dla dziewiętnastego stulecia. W tak ukształtowanej postaci będą kontynuowane przez następne lata – aż po pierwszą wojnę światową, którą możemy uznać za kres poszerzonego, XIX wieku.
Wiek następny, XX – choć przez sporą liczbę lat spięty z wiekiem poprzednim klamrą tego samego systemu kolonialnego – pozostaje już poza zasięgiem naszych rozważań. Dzieje się tak dlatego, iż jakościowo inne problemy stanęły przed ówczesną, kolonialną Francją i do nich przede wszystkim musiał się Kościół ustosunkować. Do podstawowych zagadnień XIX wieku należały: zajmowanie, podział i zagospodarowywanie nowych terytoriów oraz problem współżycia z krajowcami. Natomiast w wieku XX osią, wokół której będą biegły rozważania, stanie się perspektywa przyszłej dekolonizacji imperium, związana z narastaniem narodowych, antykolonialnych tendencji. W tym momencie Kościół wystąpił – nie on jeden zresztą, albowiem istniała zbieżność między jego opinią a poglądami części racjonalistycznej lewicy – ze spójnym wykładem humanitarnego kolonializmu. Ten zaś, nic nie roniąc z wierności dawnym przekonaniom o misji kolonialnej Francji, był jednocześnie świadomy nowych aspiracji podległych ludów i uznawał je. Chciał tylko sprząc je z dorobkiem cywilizacyjnym Francji i doprowadzić do tego, aby metropolia i kolonizowani pospołu pracowali na rzecz przyszłych, ewolucyjnych rozwiązań. Kolonializm był, w myśl tej idei – inspirowanej wypowiedziami papieży Benedykta XV i Piusa XI – faktem teologicznie i moralnie uzasadnionym, który zobowiązywał Europejczyków do godnej postawy i przestrzegania kolonialnej moralności. Ponieważ kolonializm został nieuchronnie skazany na wygaśnięcie, zatem punktem odniesienia do dalszych rozważań stało się przygotowanie krajowców do samodzielności. Samodzielności, która przejawi się bądź w odrębnym państwie, bądź w zachowaniu federacyjnych więzów z metropolią, bądź wreszcie – w integracji z nią w drodze uzyskania równych praw i przyjmowania równych obowiązków.
Dwudziestowieczna myśl kościelna nie jest jednak treścią naszych rozważań; i jest to zgodne z założeniem monografii. Jeśli wspominam o niej pokrótce, to po to tylko, aby Czytelnikowi uzmysłowić, ku jakim wnioskom Kościół będzie zmierzał, przez co – tym bardziej stanie się wyrazista różnica między dwoma etapami jego przemyśleń. Kolonialna myśl XIX wieku stanowi odrębną całość, całość jakościowo odmienną – dostatecznie ciekawą, aby jej samej tylko poświęcić uwagę.
Założeniem moim było uchwycenie narodzin tej myśli, prześledzenie dróg, przez które przechodziła, oraz polityki i metod działania Kościoła. Kolonialne koncepcje Kościoła – to jeden z fundamentalnych problemów. Ich poznanie – to eksploracja doktryny i praktyki kolonialnej w ogóle. Znane są i powszechnie powtarzane sądy o powiązaniu Kościoła z kolonializmem. I jest to prawdą; lecz nim tę prawdę powtórzę, pragnęłabym zobrazować ją przykładem szczególnie wyrazistym – francuskim Kościołem w Afryce, o którym można z powodzeniem powiedzieć, iż żył w cieniu kolonializmu. W dwojakim sensie – zakorzenił się bowiem i rozwijał dzięki ekspansji kolonialnej, a jednocześnie jego oblicze polityczne było znaczone tą wszechwładną ideą, która była udziałem wielu społeczeństw. Być kolonialistą oznaczało wówczas: być, po prostu, po stronie rozwoju i postępu – tak było bowiem głębokie przeświadczenie o cywilizacyjnej misji pełnionej przez Europejczyków, a zarazem o konieczności ich ekspansji. Ekspansji, która – zdaniem ówczesnych – miała doprowadzić do tego, iż cały glob ziemski zostanie poddany rozumnej działalności człowieka. Kolonistami byli wówczas wszyscy – od socjalistów po Kościół. Fakt kolonialny był zawsze oceniany przez Kościół w kategoriach dobrodziejstwa, z którego czerpią obydwie strony, kolonizujący i kolonizowany. Nie bez znaczenia był religijny punkt odniesienia, to, iż kolonialna penetracja stanowiła sposobność do udostępnienia wiary krajowcom. Ale mogło być i tak – i tak było w przypadku antyklerykalnej Francji – iż władztwo kolonialne stawało się zjawiskiem uciążliwym dla kościelnej działalności.
Kościół w Algierii od początku pozostawał w dwuznacznej sytuacji, albowiem inne były wobec niego plany Rzymu, a inne Paryża. Dla papiestwa miał być wskrzeszeniem antycznego kościoła afrykańskiego, swoistym kościołem neoafrykańskim, z szeroką perspektywą misyjną; dla Francji – podległym jej Kościołem konkordatowym, powołanym li tylko do zaspokajania potrzeb duchowych Europejczyków. Z tej dwuznaczności wynikały liczne zderzenia z władzą, niemniej kler pozostawał wobec niej lojalny i ugodowy, na co dawał dziesiątki dowodów, zaś w samej Tunezji – przykłady doskonałej współpracy z antyklerykalną republiką. Tym właśnie różniło się duchowieństwo w Afryce od kleru w metropolii.
Ale na początku był to Kościół słaby, ten kolonialny Kościół neoafrykański1. Zaczynał wręcz od niczego, aby przez lata znojnego budowania dojść do pozycji liczącej się siły politycznej, zwalczanej niejednokrotnie, ale i takiej, która przez ogrom swojej pracy na rzecz Francji była doceniana przez laickie władze Paryża.
Kościół francuski w Północnej Afryce2 od początku posiadał wyraźną świadomość kolonialną. Miał ją już wówczas, kiedy we Francji tylko nieliczne grupy nacisku opowiadały się zdecydowanie za ekspansją. Bezmiernie oddany ojczyźnie, przejęty potrzebą utrwalania jej potęgi, piętnował błędy, które popełniały władze, a które opóźniały bezpieczne władanie Algierią. Dawał także moralne uzasadnienie kolonializmu i praktyczne wskazówki co do jego realizacji. Przyczynił się do wypracowania doktryny protektoratu i wspierał politykę opanowania Tunezji. Dostarczył wreszcie Francji kościelną podbudowę kolonialnej ekspansji, albowiem kardynał Lavigerie – arcybiskup Algieru i Kartaginy – był jednocześnie prefektem apostolskim na Saharę i Sudan Zachodni oraz zawiadywał misjami w Czarnej Afryce, a pod koniec życia uzyskał godność prymasa Afryki.
Duchowieństwo w Algierii – zrazu niespójne, wielonarodowe nawet, wnet ujęte w karby solidnej dyscypliny i wykształcone w duchu oddania Francji i tradycji antycznego Kościoła w Afryce – wzięło na siebie podwójną misję, rozumianą w kategoriach kapłańskiej służby i patriotycznego obowiązku.
Z jednej strony, była to praca z kolonami i dla nich, duszpasterska opieka nad nimi, a zarazem poparcie ich poczynań gospodarczych i żądań politycznych. Jednocześnie – praca na rzecz Francji, Kościół bowiem, poprzez swój autorytet religijny i opiekę społeczną, uprawiał politykę asymilacyjną, cementującą różnonarodową populację kolonialną.
Z drugiej strony, wziął na siebie Kościół obowiązek najbardziej naturalny ze wszystkich – chrystianizację muzułmańskich krajowców, Berberów i Arabów, oraz misje wśród czarnych mieszkańców interioru. Chrystianizacja była, w jego rozumieniu, niezbędnym warunkiem europeizacji krajowców – nie tylko bowiem stała się równoznaczna z cywilizacją, ale stanowiła jej ukoronowanie. Chrystianizacja jawiła się jako moralne uzasadnienie kolonializmu, który tym samym nabierał cech posłannictwa cywilizacyjnego. Islam wyznawany przez ludność był rozpatrywany w kategoriach przeciwnika religijnego oraz siły blokującej dostęp cywilizacji do społeczności islamskiej. Ta zaś, w zamierzeniu Kościoła, powinna się rozpaść w swych pierwotnych strukturach i zintegrować z systemem kolonialnym. Kościół przez długie lata uważał, że bez religijno-cywilizacyjnej asymilacji krajowców niemożliwa jest pokojowa koegzystencja kolonizowanego i kolonisty. Dopiero brak sukcesów na niwie misyjnej spowodował odroczenie apostolstwa i utrwalenie postawy pełnej tolerancji dla innowierczych krajowców. Chrystianizację uznano za rzecz wtórną, pierwszeństwo dając pozyskaniu muzułmanów dla szeroko pojętej kultury europejskiej. Zjednywano ich działalnością charytatywną, medyczną i – choć w niewielkiej części – francyzowano poprzez misyjne placówki i kongregacyjne szkoły.
Prezentowana praca w żadnym wypadku nie pretenduje do miana wyczerpującej monografii postaw politycznych Kościoła w Afryce. Mimo to zebrany materiał źródłowy pozwolił mi przedstawić to, co nazywam jego obliczem politycznym, a co oscyluje niezmiennie wokół zagadnień kolonialnych. Praca, w zasadzie, nie prezentuje historii wrastania i rozrastania się Kościoła w Afryce, jego dziejów ukazywanych przez pryzmat poszczególnych parafii, diecezji czy życia zakonnego. Poza niezbędnymi informacjami z historii Kościoła, przedstawiam przede wszystkim proces formowania się kleru, kształtowania jego mentalności i postawy. Obecność Kościoła w życiu społecznym i politycznym kolonii przeplata się z ówczesną szeroko pojętą historią francusko-afrykańską.
Ośrodkiem zainteresowania stała się diecezja algierska, ona była bowiem diecezją pierwotną, a po powstaniu biskupstwa w Oranie i Konstantynie nadal Algier – siedziba arcybiskupia – nadawał ton całemu Kościołowi afrykańskiemu. Działo się tak dlatego, ponieważ na jego stolcu zasiadał polityk tak dużej miary, jak kardynał Lavigerie. Jemu też poświęcam więcej uwagi aniżeli innym dostojnikom.
Materiał źródłowy, na którym się opieram, to przede wszystkim setki przeglądniętych kościelnych enuncjacji – listów pasterskich, cyrkularzy, allokucji, tekstów homilii i instrukcji dla misjonarzy. To one pozwoliły mi wyrobić sobie zdanie o tym, na ile Kościół w Afryce był oddany Francji, ojczyźnie nie zawsze wdzięcznej wobec niego, i społeczności kolonialnej, pośród której żył i dla której pracował, a która często bywała wobec niego obojętna lub wroga. Zebrane materiały uzupełniłam dokumentami z Archiwum Ministerstwa Wojny w Vincennes, Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Archives Nationales w Paryżu. Z literatury, która w wielu wypadkach była mi bardzo pomocną, pragnę wyróżnić następujące pozycje: Xavier de Montclos, Lavigerie, le Saint-Siège et l’Eglise de l’avènement de Pie IX à l’avènement de Léon XIII (1846–1878), Paris 1965; Francois Renault, Lavigerie, l’esclavage africain et l’Europe (1868–1892), Paris 1971, t. I–II; Pierre Soumille, Européens de Tunisie et questions religieuses (1892–1901). Etude d’une opinion publique, Paris 1975; Alphonse Georger, Contribution à l’histoire des paroisses en Algérie. La paroisse de Cherchell (1840–1910). Aspects historiques et canoniques (praca doktorska obroniona na Uniwersytecie w Strasburgu w 1977 roku).
Wspomniane tu monografie mają ten walor, iż są oparte na archiwaliach i prasie, nieznanych mi lub niedostępnych. Pragnę zwrócić uwagę na fakt, że w przeciwieństwie do literatury poświęconej politycznym, społecznym i gospodarczym aspektom kolonializmu francuskiego, Kościół, który odegrał tak ważną rolę w procesie jego wspierania, zajmuje skromne miejsce w dorobku historycznym. Literatura z zakresu jego dziejów, którą cytuję w przypisach, ze względu na jej zawartość – erekcje parafii, misje, działalność medyczna, szkolna i charytatywna – wykazała niewielką przydatność przy pracy nad monografią. Brak było opracowania, które by traktowało o całokształcie polityki francuskiego Kościoła kolonialnego w Afryce w XIX stuleciu. Tytułem uzupełnienia tej luki pokusiłam się o prezentację tego problemu, opierając się na obszernej bazie źródłowej.
Czuję się szczególną dłużniczką księdza A. Georgera, który pełni aktualnie funkcje wikariusza apostolskiego w arcybiskupstwie Algieru3, a którego pracy zawdzięczam cenne inspiracje. Wprawdzie nie istnieje zbieżność między poruszanymi przez nas tematami, niemniej szeroka panorama i wnikliwa analiza stanu i działalności parafii w Cherchell – przeprowadzone na podstawie drobiazgowej kwerendy archiwalnej dokonanej w Algierii, Francji i Włoszech – złożyły się na to, iż praca księdza Georgera, właśnie ta a nie inna, dała mi ogólny obraz funkcjonowania ówczesnego Kościoła w Afryce.
Ze względu na rygory wydawnicze zmuszona byłam do maksymalnej zwięzłości przypisów. Ponieważ tytuły cytowanych dokumentów są częstokroć długie i podobne do siebie, w całości zatem zostały umieszczone w załączonym na końcu aneksie; w przypisach natomiast zaznaczam osobę wydającą dokument, pierwsze wyrazy jego tytułu oraz numer pozycji zajmowanej w aneksie.
Pragnę na końcu złożyć serdeczne podziękowania pracownikom Centre d’Etudes Diocésain w Algierze, którzy okazali mi nadzwyczajną życzliwość i pomoc przy zbieraniu materiałów, oraz księdzu A. Georgerowi, który udostępnił mi swoją pracę.Rozdział I
KOŚCIÓŁ NEOAFRYKAŃSKI I JEGO KLER
Północna Afryka w starożytności była schrystianizowana i pokryta gęstą siecią biskupstw. Ta dawna rzymska prowincja stała się ojczyzną świętych i znakomitych Ojców Kościoła. Natomiast w średniowieczu ze starożytnego Kościoła afrykańskiego nie pozostało już śladu, ponieważ położyła mu kres inwazja arabska. Wprawdzie chrześcijaństwo przez dłuższy czas utrzymywało się wśród berberyjskich autochtonów, zepchniętych w góry przez najeźdźców, niemniej i oni po pewnym okresie ulegli całkowitej islamizacji . W XVI wieku Północna Afryka – z wyjątkiem Maroka – dostała się pod panowanie Turków, religijnych pobratymców ludności maghrebińskiej. Dopiero w XIX wieku, dokładnie w 1830 roku, w wyniku francuskiej inwazji, część Maghrebu zwana Regencją Algieru4 przeszła w ręce europejskie i wówczas na porządku dziennym pojawiło się zagadnienie powrotu Kościoła do Afryki.
W Afryce Północnej od XII wieku nie istniał zorganizowany katolicyzm, niemniej przez następne wieki zachowały się, tu i ówdzie, niewielkie wspólnoty chrześcijańskie złożone z europejskich kupców, jeńców bądź niewolników – i tylko można przypuszczać, iż od czasu do czasu przychodził im z pomocą duchową zabłąkany kapłan, którego los rzucił w tamte strony. Natomiast od wieku XV rzymska Kongregacja Rozkrzewiania Wiary oficjalnie roztoczyła opiekę nad nielicznymi chrześcijanami z Algieru i sąsiedniego Tunisu, wysyłając tam księży i wikariuszy apostolskich, wówczas bez przysługującej im godności biskupów.
Na ziemiach późniejszej francuskiej Algierii od 1648 r. działali ojcowie lazaryści . Uchodzili za znawców problematyki północnoafrykańskiej i lewantyńskiej, a jednocześnie znani byli ze swych sympatii do Francji, która doceniała ich takt i umiejętność łączenia interesów Kościoła z jej własnymi. Dlatego po 1830 r. lazaryści byli poważnie brani pod uwagę i przez Rzym, i przez Paryż jako kandydaci do zorganizowania kultu katolickiego w zajętym Algierze. Ze względu na odmienność założeń politycznych obydwu stron, implantacja Kościoła odwlekła się o osiem lat. Zakończyła się porażką Rzymu, a wraz z nim lazarystów, ponieważ w Algierze w 1838 r. erygowano biskupstwo opierające swą działalność na ustroju konkordatowym. Było zatem kontrolowane i podległe francuskiej administracji, a nie – jak pragnął tego papież – pozostające w ścisłej zależności od Kongregacji Rozkrzewiania Wiary.
Osiem lat dyplomatycznych przetargów między Rzymem a Paryżem, niepozbawionych trudnych do przezwyciężenia impasów, wskazuje na to, iż sprawa katolicyzmu w zajętej Regencji – kraju skądinąd muzułmańskim i nieopanowanym całkowicie – stanowiła problem natury politycznej, który zazębiał się głęboko z francuskim kolonializmem. Odmienność koncepcji Paryża i Rzymu oznaczała przede wszystkim odmienność interesów i celów pojmowanych w wymiarze węższym: nacjonalistycznym, francuskim, bądź szerszym: uniwersalistycznym, kościelnym. Dopiero przyszłość miała pokazać – może nie ta najbliższa, lecz ta o kilkadziesiąt lat oddalona – iż obie koncepcje sprowadzały się do jednego punktu odniesienia, jakim była ekspansja cywilizacji europejskiej i jako takie, z powodzeniem realizowane na gruncie afrykańskim, uzupełniały się wzajemnie. Niezależnie od tego, czy owa cywilizacja była pojmowana w sensie laickim – jak rozumiały to władze francuskie – czy jako produkt kultury chrześcijańskiej, pod ideą ekspansji europejskiej mogły podpisać się obydwie strony. Sprawą zgoła odmienną pozostaje problem interesów nie tyle Kościoła pojmowanego jako instytucja społeczno-polityczna, ile interesów religii jako takiej, reprezentowanej jednak przez tę instytucję. Błędy i opaczne pojmowanie tak trudnych problemów, które można wpisać w schematy: metropolia–kolonizowani, Kościół–kolonizowani, Kościół–islam, Kościół–metropolia, spowodowały, iż instytucja Kościoła, a wraz z nim chrześcijaństwo, uległy w oczach muzułmanów zupełnemu zasymilowaniu z kolonializmem.
Francuski desant na plażach Sidi Ferruch, nieopodal Algieru, odbył się 14 czerwca 1830 r. . Wojska pod dowództwem generała Bourmonta rozgromiły przeciwnika kilka dni później i 5 lipca dej Husajn – władca Regencji – podpisał akt kapitulacji. Nie stanowił on definitywnego zakończenia krótkotrwałej wojny, albowiem Francuzi stanęli naprzeciw ludności – zwaśnionej wprawdzie, rozbitej na plemiona, ale gotowej walczyć z nimi za wszelką cenę. Walką przeciwko najeźdźcom będzie kierował emir Abd el-Kader, którego dopiero w 1847 r. uda się wziąć do niewoli i tym samym spacyfikować sporą część Algierii.
Ekspedycja z 1830 r. była wynikiem długotrwałego zainteresowania Francji Afryką Północną. Jej zajęcie zapewniało możliwość kontroli nad częścią basenu Morza Śródziemnego, co było rzeczą istotną wobec pozycji Brytyjczyków w tym regionie. Francja była w dogodnej sytuacji ze względu na niewielką odległość od Afryki i ożywione kontakty gospodarcze z Regencją algierską. Handel z nią przynosił duże korzyści kupcom francuskim, przede wszystkim marsylskim.
Już w czasach Napoleona istniały plany podboju Algierii, i tylko klęska w Hiszpanii i Rosji uniemożliwiła ich realizację. Francja w tym czasie poważnie zadłużyła się u deja, zakupując w Regencji duże ilości zboża. W okresie Restauracji rząd uciekał się do intryg i prowokacji, zmierzając do anulowania długów, które w miarę lat przybrały ogromne rozmiary. W 1827 r., w wyniku gwałtownej sceny między dejem a francuskim konsulem, który został trzykrotnie uderzony packą na muchy, doszło do zerwania stosunków, blokady Algieru i zniszczenia francuskich faktorii handlowych u wschodnich wybrzeży Regencji. W trzy lata później Paryż przystąpił do „pomszczenia honoru narodowego”, przygotowując ekspedycję wojskową. Rozpoczęła się w okresie ministerium ks. Polignaca, na kilka tygodni przed wybuchem rewolucji lipcowej, w czasie, gdy kraj był pochłonięty walką przedwyborczą. Pomimo iż Polignac – snując rozległe plany odnośnie do przebudowy mapy Europy – od dawna myślał o zapewnieniu Francji silnego wsparcia na południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego, Paryż podjął ryzyko wyprawy przede wszystkim ze względu na sytuację wewnętrzną. Konflikt między zwolennikami konstytucji a obrońcami absolutyzmu przybrał bardzo ostry charakter, a ponadto monarchii zarzucano zbyt pasywną politykę zagraniczną. Istotną przyczyną wyprawy było zapewnienie prestiżu rządowi Karola X, prestiżu nieodzownego do zduszenia opozycji i przeprowadzenia korzystnych wyborów, co – w dalszej konsekwencji – miało dać zniesienie gwarancji konstytucyjnych.
Po kapitulacji deja generał Bourmont ogłosił w Algierze suwerenność króla francuskiego. Wkrótce rewolucja lipcowa zmiotła rządy Restauracji, stawiając sprawę Algieru w zawieszeniu. Do władzy doszli ludzie, którzy przed ekspedycją byli jej przeciwnikami, ponieważ uważali, że nowa kolonia będzie zbyt wielkim obciążeniem ekonomicznym dla Francji, a jednocześnie zaostrzy stosunki z Anglią. Rząd lipcowy zdecydował jednak podtrzymać okupację, uważając, iż rezygnacja z uzyskanych wyników byłaby niebezpieczna dla prestiżu nowej monarchii.
Z wyjątkiem Wielkiej Brytanii i Turcji, reakcje państw europejskich i Stanów Zjednoczonych na francuską ekspedycję były pozytywne. Rzym również powitał ją z radością. Na wiadomość o zajęciu Algieru kardynał Albani, sekretarz stanu, wyraził życzenie, „aby ten podbój mógł obrócić się całkowicie na korzyść cywilizacji i krzewienia wiary katolickiej w krainie, która dostarczyła niegdyś tylu znakomitych doktorów Kościoła”. Jednocześnie wyraził przekonanie, iż w obliczu rywalizacji angielsko-francuskiej, przejawiającej się na każdym szczeblu polityki, należy szukać takiego rozwiązania, które przede wszystkim będzie mieć na względzie interesy religii katolickiej . Takim rozwiązaniem było władztwo francuskie na ziemiach wydartych Turcji, a nie rezygnacja z nich.
Rzym miał swój własny program odnośnie do ziem północnoafrykańskich . Propaganda Rozkrzewiania Wiary czuła się w prawie działać w byłej Regencji algierskiej tak jak na innych terenach misyjnych, czyli organizować Kościół pod swoimi auspicjami. Latem 1831 r., poprzez ambasadę francuską, przekazała swoje uwagi co do tej kwestii, które sprowadzały się do propozycji zwiększenia liczby misjonarzy i stworzenia wikariatu apostolskiego powiązanego z godnością biskupią .