W co wierzy ten, kto nie wierzy? - ebook
W co wierzy ten, kto nie wierzy? - ebook
Trwają na przeciwnych krańcach spectrum – jeden jest światowej sławy pisarzem, autorem „Imienia róży” i samozwańczym człowiekiem świeckim; drugi, hierarchą Kościoła Katolickiego, wymienianym w gronie potencjalnych następców obecnego papieża. W tej przyjacielskiej, lecz zaciętej szermierce listów i idei, Umberto Eco i Carlo Martini dyskutują nad kwestią aborcji, rolą kobiet w Kościele, etyką i Apokalipsą. Stawiają czoła najtrudniejszym dylematom nowego milenium, świadomi dzielących ich różnic, wiary i niewiary. Rezultat? Jest oszałamiający. Jakie bowiem są granice wiary? I w co wierzy ten, kto nie wierzy?
Jeśli mamy wieść dialog, to musi on obejmować także obszary, na których nie ma zgody. Ale to nie wszystko; jeśli na przykład laik nie wierzy w "rzeczywistą obecność", katolik zaś - co naturalne - i owszem, to fakt ten nie oznacza wzajemnego niezrozumienia, lecz po prostu szacunek dla przekonań partnera.
Umberto Eco: „Słusznie przywołuje Pan cel tej naszej epistolarnej rozmowy. Chodzi nam mianowicie o zakreślenie wspólnego dla laików i katolików pola dyskusji obejmującego również punkty, w których nie ma zgody. Zwłaszcza te, z których powstają głębokie nieporozumienia, znajdujące wyraz w konfliktach na płaszczyźnie politycznej i społecznej.”
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7392-641-7 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
.
Drogi Carlo Maria Martini,
faktu, że zwracam się do Pana po nazwisku, nie wspominając o piastowanej przez Pana godności, proszę nie poczytywać mi za brak szacunku. Owszem, proszę rozumieć to jako akt hołdu i roztropności. Hołdu, gdyż zawsze uderzał mnie sposób, w jaki Francuzi, przeprowadzając wywiad z pisarzem, artystą czy osobistością polityczną, potrafią unikać nazw redukujących, jak profesor, eminencja czy minister. Są osoby, których kapitał intelektualny zawarty jest w nazwiskach, jakimi firmują własne idee. Francuzi zatem, zwracając się do osoby, której najznakomitszym tytułem jest jej własne nazwisko, używają zwrotu w rodzaju: „dites-moi, Jacques Maritain” albo „dites-moi, Claude Lévi-Strauss”. Oznacza to uznanie autorytetu, który pozostałby taki sam, nawet jeśliby dana osoba nie była ambasadorem czy członkiem Akademii Francuskiej. Gdybym musiał zwrócić się do świętego Augustyna (również i teraz proszę nie sądzić, że jestem nazbyt bezczelny), nie przemówiłbym doń „Ekscelencjo Biskupie Hippony” (bo przecież po nim biskupem tego miasta było wiele innych osób), lecz „Augustynie z Tagasty”.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------