W głębokiej konspiracji. Tajne życie i labirynt lojalności szpiega KGB w Ameryce - ebook
W głębokiej konspiracji. Tajne życie i labirynt lojalności szpiega KGB w Ameryce - ebook
Fascynujące wspomnienia agenta KGB – opowieść o podwójnym życiu, trudnych wyborach, rozterkach i zdradzie
Jedna decyzja może zakończyć wszystko… lub doprowadzić do niespodziewanego odkupienia
8 października 1978 roku obywatel Kanady William Dyson wysiadł z samolotu na lotnisku O’Hare w Chicago i skierował się ku kontroli celnej.
Dwa dni później William Dyson przestał istnieć.
Jego tożsamość została wymyślona przez KGB, to dzięki niej młody, ambitny agent z Niemiec Wschodnich miał przedostać się do Stanów Zjednoczonych. Plan się powiódł i tak narodził się nowy szpieg: Jack Barsky. Pracował w konspiracji przez kolejne dziesięć lat, realizując tajne operacje w czasie zimnej wojny… aż w końcu znalazł się w sytuacji, która postawiła pod znakiem zapytania wszystko, w co (jak mu się zdawało) dotąd wierzył.
W głębokiej konspiracji ujawni tajemne życie człowieka bez ojczyzny, i opowie historię, której nikt się nie spodziewał.
Niesamowite spojrzenie na zdumiewającą podróż agenta KGB w czasie zimnej wojny. To wspomnienia, przewodnik i dokument historyczny w jednym, doskonale opisujące paraliżujący charakter życia szpiega.
Joe Weisberg, były oficer CIA, pomysłodawca i producent wykonawczy serialu „Zawód: Amerykanin”
Jako podwójny agent, który pracował przeciwko Rosji, myślałem, że słyszałem już wszystko. Potem usłyszałem historię Jacka.
Naveed Jamali, były podwójny agent i autor książki Jak złapać rosyjskiego szpiega
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8116-374-3 |
Rozmiar pliku: | 4,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Idąc energicznym krokiem w stronę stacji metra na rogu Osiemdziesiątej i Hudson w Queensie, rzuciłem wyćwiczonym przez lata okiem na stalową belkę przy wejściu na stację. Widok z pozoru niewinnej, czerwonej kropki, którą tam zobaczyłem, na chwilę wytrącił mnie z rytmu. Taka kropka to tajna wiadomość od KGB: „Poważne niebezpieczeństwo. Rozpocząć procedurę awaryjną”.
Przez niemal dwa lata udawało mi się oddzielać od siebie różne światy, w których żyłem, ale teraz nadeszła pora decyzji.
Dwa tygodnie później wciąż uparcie odmawiałem wykonania rozkazu i wycofania się. Zamiast wydobyć dokumenty przygotowane na taką sytuację i przedostać się do Kanady, codziennie rano mijałem czerwoną kropkę, wsiadałem do linii A i jechałem do pracy. Grałem na czas, ale wiedziałem, że nie da się tego zatrzymać. Kropka z całą surowością przypominała mi, że nie wypełniam rozkazów, i powaga sytuacji ciążyła mi coraz bardziej, zaciskając się jak pętla, z której nie mogłem się wydobyć. Jak długo jeszcze można będzie odwlekać ostateczną decyzję?
W ten ponury grudniowy ranek, gdy szykowałem się do wyjścia z mieszkania na pierwszym piętrze, bezgłośnie otworzyłem drzwi do pokoju Chelsea, żeby zerknąć na swoją małą księżniczkę. Za oknem jeszcze panowała ciemność, choć światła wystarczało na to, żebym widział te piękne oczy zamknięte w spokojnym śnie i lawinę ciemnych kędziorów, których głaskanie nigdy mnie nie nużyło. Opanowałem chęć nachylenia się i ucałowania Chelsea, woląc nie budzić jej w chwili, gdy naprawdę musiałem się spieszyć na metro. Jak jednak coś tak doskonałego mogło być moje?
To dziecko bez wątpienia zdobyło moje serce. Nie była pierwsza ani jedyna, ale dopiero z nią mogłem spędzać czas, jak do tej pory całe półtora roku. Starczyło, że wyciągnęła do mnie rączki, zasnęła na moim ramieniu albo dotknęła twarzy miękkimi jak puch dłoniami, a w sercu budziła się miłość, jakiej istnienia nigdy nie przypuszczałem: bezwarunkowa i wszechogarniająca.
Rzuciłem okiem na zegarek i wycofałem się z pokoju tak, że drewniana podłoga ni razu nie skrzypnęła. Wziąłem dyplomatkę i zostawiłem Chelsea i żonę śpiące w mieszkaniu, wychodząc w mokry mrok grudnia. Miasto, które nigdy nie śpi, miało czekać jeszcze pół godziny, aż słońce rozjaśni krawędzie porannego nieba.
W drodze na stację myślałem o sieci, którą stworzyłem i z której nie mogłem się teraz wydostać. W Stanach Zjednoczonych, jako analityk komputerowy Jack Barsky, z powodzeniem zajmowałem się szpiegostwem na rzecz Związku Sowieckiego. W Niemczech wschodnich byłem inną osobą o odmiennym nazwisku i prowadzącą odmienne życie. I teraz tamto życie mnie wzywało. Jako agent KGB na obcym terenie miałem słuchać przełożonych i wykonywać rozkazy.
Czerwona kropka kazała mi uciekać – zapewne zostałem zdekonspirowany – ale ta śpiąca w domu dziewczynka zatrzymywała mnie tutaj, tak samo jak coś innego, co nie do końca potrafiłem nazwać.
Po trwającym jak zwykle dziesięć minut spacerze minąłem stalowy dźwigar z czerwoną kropką i wszedłem na peron, skąd odjeżdżały pociągi w kierunku zachodnim. Na stacji znajdowała się tylko garstka pasażerów, którzy jak ja zerwali się wcześnie, żeby uniknąć porannej godziny szczytu.
Gdy spoglądałem w stronę, z której niebawem miał nadjechać pociąg, kątem oka dostrzegłem z prawej strony nietypowe poruszenie – ciemną postać mężczyzny, która nie pasowała wyglądem do ludzi dojeżdżających codziennie do pracy. Miałem wrażenie, że się do mnie zbliża, choć niepewnie, jakby zaczaił się na niepodejrzewającą niczego ofiarę. Nie zdążyłem w pełni zorientować się w sytuacji, gdy znalazł się przy mnie.
– Musisz wracać – wyszeptał z ciężkim rosyjskim akcentem, pochylając się ku mnie – bo inaczej zginiesz.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki