W greckiej rezydencji - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
W greckiej rezydencji - ebook
Morgan Copeland przed laty opuściła swojego męża Drakona Ksantisa. Teraz on jest on jedyną osobą, która może zapłacić okup i uratować jej ojca z rąk somalijskich piratów. Morgan chowa dumę do kieszeni i prosi go o pomoc. Reakcja Drakona jest zaskakująca…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1280-9 |
Rozmiar pliku: | 756 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Witaj w domu, żono.
Morgan zamarła bez ruchu w przestronnym, wyłożonym marmurem salonie rezydencji Villa Angelica. Za szklaną ścianą widniały błękitne niebo, strome urwiska i przepiękne lazurowe morze, lecz ona patrzyła tylko na Drakona Ksantisa.
Minęło pięć lat, odkąd ostatnio go widziała, a pięć i pół od wystawnego, kosztującego dwa miliony dolarów ślubu zapoczątkowującego ich małżeństwo, które przetrwało zaledwie sześć miesięcy.
Bała się tego ponownego spotkania po latach, ale Drakon wydawał się taki swobodny i miły, jakby wcale go nie porzuciła, a jedynie wróciła z krótkich wakacji.
– Nie jestem twoją żoną – powiedziała cicho.
Nie kontaktowała się z nim po wystąpieniu o rozwód. Lecz Drakon się na niego nie zgodził. Wydała majątek na proces rozwodowy, jednak nic nie zdołało go przekonać, by zwrócił jej wolność. Utrzymywał, że więzy małżeńskie są święte i nierozerwalne i że ona wciąż należy do niego. A sędziowie greccy podzielili jego pogląd lub, co bardziej prawdopodobne, zostali przez niego przekupieni.
– Owszem, nadal nią jesteś – zaoponował. – Ale nie rozmawiajmy o tym przez całą szerokość salonu. Podejdź do mnie. Napijesz się czegoś?
Morgan się nie poruszyła. Unikając jego wzroku, wyjrzała przez szklaną taflę okna na przepiękny wiosenny dzień na wybrzeżu Amalfi.
– Niczego nie chcę – odparła.
Przeniosła spojrzenie z powrotem na niego. Serce biło jej mocno. Zszokowała ją zmiana, jaka w ciągu tych lat zaszła w wyglądzie Drakona. Dawniej był szczupły, zawsze elegancko ostrzyżony i gładko ogolony. Teraz wydawał się o wiele bardziej barczysty, potargane, gęste ciemnokasztanowe włosy sięgały mu niemal do ramion, a twarz okalała czarna broda uwypuklająca brązową cerę, prosty nos, stanowczy wykrój ust i bursztynowozłote oczy o przenikliwym spojrzeniu.
Włosy miał wilgotne, a skórę lśniącą od wody, jakby przed chwilą wyłonił się z morza niczym grecki bóg Posejdon.
– Jesteś blada i sprawiasz wrażenie zmęczonej – powiedział.
– Mam za sobą długą podroż.
– Tym bardziej powinnaś usiąść.
Zacisnęła pięści. Nie chciała przyjeżdżać do tej rezydencji, w której po ślubie spędzili miesiąc miodowy – najszczęśliwszy okres w jej życiu. Później polecieli do Grecji i wszystko między nimi zaczęło się psuć.
– Postoję – odparła.
– Nie skrzywdzę cię – rzekł miękko.
Wbiła paznokcie w dłonie. Najchętniej by stąd uciekła. Gdyby tylko miała kogoś innego, kto mógłby jej pomóc. Ale nie było nikogo takiego oprócz Drakona – człowieka, który ją zniszczył, niemal doprowadził do załamania nerwowego.
– Już to zrobiłeś – odrzekła.
– Nigdy mi nie powiedziałaś, czym cię skrzywdziłem.
– Nie przyjechałam tu dyskutować o nas i ożywiać upiory przeszłości, tylko po pożyczkę finansową. Wiesz, ile mi potrzeba. Pomożesz mi?
– Sześć milionów dolarów to bardzo dużo.
– Nie dla ciebie.
– Sytuacja się zmieniła. Twój ojciec stracił ponad czterysta milionów dolarów, które mu powierzyłem.
– To nie była jego wina.
Spojrzała Drakonowi w oczy. Wiedziała, że jeśli mu się nie przeciwstawi, on ją złamie, jak przed pięcioma laty. Drakon Sebastian Ksantis, podobnie jak jej ojciec, grał tylko według własnych reguł.
Był potentatem transportu morskiego, opętanym obsesją władzy, panowania, gromadzenia bogactwa i powiększania swojego biznesowego imperium. Opętała go też Bronwyn, oszałamiająco piękna Australijka prowadząca jego interesy w południowo-wschodniej Azji.
Łzy napłynęły do oczu Morgan, lecz się opanowała. Nie, nie będzie myślała o Bronwyn ani zastanawiała się, czy ta smukła blondynka wciąż jest wiceprezeską jego firmy.
– Naprawdę uważasz swojego ojca za niewinnego? – zapytał Drakon.
– Oczywiście. Wprowadzono go w błąd…
– Nie bądź śmieszna. Brał udział w jednej z największych w historii oszukańczych piramid finansowych, w której zniknęło dwadzieścia pięć miliardów dolarów. Twój ojciec przekazał Michaelowi Amery’emu pięć miliardów i zgarnął dziesięć procent prowizji.
– Nigdy nie dostał takich pieniędzy…
– Na litość boską, Morgan, znam twojego ojca i wiem, do czego jest zdolny. Nie rób ze mnie idioty!
Morgan pohamowała łzy, gniew i wstyd. Jej ojciec nie jest aferzystą. Nie okradł swoich klientów. Został oszukany tak samo jak oni i nie dano mu szansy wytłumaczenia się ani obrony. Media osądziły go i potępiły, a im wszyscy wierzą.
– On jest niewinny – powtórzyła. – Nie miał pojęcia, że Michael Amery tworzy piramidę finansową, a wszystkie te obiecywane zyski to kłamstwo.
– To dlaczego uciekł z kraju? Dlaczego nie został i nie walczył, jak synowie i kuzyni Amery’ego, tylko zwiał, żeby uniknąć procesu sądowego?
– Bał się, wpadł w panikę…
– Bzdura.
Morgan potrząsnęła głową w milczącym proteście, spoglądając Drakonowi w oczy. Chociaż tak bardzo się zmienił, wciąż je pamiętała. To właśnie w jego oczach najpierw się zakochała, kiedy poznała go w Wiedniu na dorocznym balu dobroczynnym na rzecz ofiar AIDS. Drakon nie tańczył, ale przyglądał jej się przez cały wieczór. Z początku wprawiało ją to w zakłopotanie, lecz potem jej się spodobało.
W tamtych pierwszych tygodniach i miesiącach, kiedy Drakon o nią zabiegał, uwodził ją i czarował właśnie spojrzeniami swoich pięknych oczu.
Minionych pięć lat po ich rozstaniu było dla niej koszmarem. A gdy odzyskała równowagę i znów z nadzieją patrzyła w przyszłość, jej świat ponownie runął w gruzy. Dowiedziała się, że jej ukochany ojciec Daniel Copeland uczestniczył w aferze finansowej uknutej przez Michaela Amery’ego. A potem ojciec zamiast ze zwykłą pewnością siebie stawić czoło tej kryzysowej sytuacji, załamał się i uciekł, wywołując tym jeszcze większy międzynarodowy skandal.
Odetchnęła drżąco.
– Nie mogę pozwolić, żeby zginął. Ci somalijscy piraci zabiją go, jeśli nie dostaną okupu.
– Zasłużył sobie na to.
– To mój ojciec!
– Chcesz wpaść w długi do końca życia, żeby kupić mu wolność?
– Tak.
– Chociaż wiesz, że nie będzie się nią długo cieszył? Zdajesz sobie sprawę, że zostanie aresztowany w momencie, gdy wjedzie do jakiegokolwiek kraju w Ameryce Północnej lub Europie?
– Tak.
– A wtedy resztę życia spędzi w więzieniu, jak Michael Amery.
– Wiem. Ale stokroć bardziej wolę, żeby trafił do amerykańskiego więzienia, niż przebywał w niewoli u piratów w Somalii. W Stanach Zjednoczonych będzie miał przynajmniej zapewnioną opiekę medyczną w razie choroby, lekarstwa na nadciśnienie.
– Rozumiem. Ale dlaczego miałby go wspierać amerykański podatnik? Niech zostanie tam, gdzie jest. Zasłużył sobie na taki los.
– Mówisz to, żeby mnie zranić, czy dlatego, że straciłeś przez niego tyle pieniędzy?
– Jestem biznesmenem. Nie lubię tracić. Ale ja wniosłem tylko czterysta milionów dolarów z pięciu miliardów, które przekazał Amery’emu. A co z resztą? Większość wpłacili zwykli ludzie, którzy powierzyli twojemu ojcu pieniądze odłożone na emerytury, oszczędności całego życia. A on ich ograbił, zostawił bez grosza, teraz, gdy są starsi i bardziej bezradni.
Morgan zamrugała, by powstrzymać łzy.
– Michael Amery był najlepszym przyjacielem mojego ojca. Tata traktował go jak członka rodziny, bezwarunkowo mu ufał. – Głos jej się załamał. Opanowała się z wysiłkiem. – Kiedy dorastałam, nazywałam go wujkiem Michaelem.
– Tak, mówiłaś mi to, tuż przed tym, zanim dałem twojemu ojcu czterysta milionów dolarów, żeby je dla mnie zainwestował. Proponował jeszcze większą sumę. Prawdę mówiąc, dwa razy tyle.
– Przykro mi.
– Zaufałem twojemu ojcu. – Spojrzał Morgan w oczy. – Zaufałem tobie. Teraz wiem, że się pomyliłem.
Powoli wypuściła powietrze z płuc.
– Czy to znaczy, że mi nie pomożesz?
Przyjrzał jej się uważnie.
– Prawdopodobnie nie.
– Prawdopodobnie? – powtórzyła drżącym głosem.
Wiedziała, że na nikogo innego nie może liczyć. Świat nienawidzi jej ojca. Wszyscy chcieliby, żeby umarł, i to w mękach.
– Zdajesz sobie sprawę, glykia mou, że nie przepadam za twoim ojcem.
– Nie musisz go lubić, żeby pożyczyć mi pieniądze. Podpiszemy umowę i będę ci spłacać dług w regularnych ratach. To potrwa, ale poradzę sobie. Moja firma się rozwija. Otrzymuję zamówienia warte setki tysięcy dolarów. Przyrzekam, że…
– Tak jak przyrzekłaś kochać mnie i szanować? Pozostać ze mną na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie?
Skrzywiła się na ten wyrzut. W istocie kochała go bezgranicznie i właśnie to ją zgubiło.
– Skoro tak bardzo mną pogardzasz, to dlaczego nie rozwiodłeś się ze mną i nie zwróciłeś mi wolności?
– Ponieważ w przeciwieństwie do ciebie dotrzymuję swoich zobowiązań. Pięć i pół roku temu przyrzekłem być wobec ciebie lojalny i jestem.
– To tylko słowa, Drakonie. Twoje czyny mówią co innego. Robisz tylko to, co przynosi ci korzyść. Poślubiłeś mnie, bo uznałeś to za przydatne. A potem, gdy sytuacja się skomplikowała, zniknąłeś. Nie chciałeś dać mi rozwodu, ale nie walczyłeś o mnie. Później zaś, kiedy świat zwrócił się przeciwko mojemu ojcu, nie było cię przy mnie. Nie chciałeś kalać swojego nazwiska związkiem z rodziną Copelandów!
Zmierzył ją przeciągłym spojrzeniem.
– Widzę, że odziedziczyłaś po matce skłonność do dramatyzowania.
– Nienawidzę cię! – wybuchnęła bliska płaczu. – Wiedziałam, że będziesz ze mnie szydził, poniżał mnie, lecz mimo to przyjechałam tu, bo pragnę za wszelką cenę pomóc ojcu. Zmuszasz mnie, żebym cię prosiła, błagało o…
– Wybacz, że przerywam ci tę namiętną tyradę, ale chciałbym coś sprecyzować. Wcale mnie nie błagasz. Po prostu zwracasz się do mnie o pożyczkę, wręcz żądasz pieniędzy.
– Zatem chodzi ci o to, żebym zaczęła cię błagać?
Nie odpowiedział, tylko się jej przyglądał. Przypomniała sobie ich miesiąc miodowy. Poślubiła Drakona, będąc jeszcze dziewicą. To właśnie tutaj poznała miłość, pożądanie, zmysłową rozkosz. Ich seks był gorący, namiętny, nieprzewidywalny, ostry, gwałtowny, niekiedy niemal brutalny. Mąż nawet w tej sferze chciał ją sobie podporządkować.
Nie zawsze było to miłe. Czasami żądał od niej różnych dziwnych rzeczy. Na przykład, żeby się rozebrała i paradowała przed nim tylko w szpilkach lub całkiem naga czołgała się do niego po podłodze. Albo mówił jej, gdzie ma siebie dotykać, i przyglądał się temu.
Nie cierpiała tej jego dominacji, lecz wiedziała, że to stanowi element wstępnej gry, w której się zatracała. A gdy się kochali, przeżywała orgazmy tak intensywne, że zdawały się trwać wieczność. Później, gdy mijały, czuła się wyczerpana, ale też spokojna i uległa.
Drakon kochał ją, lecz tylko fizycznie, dopóki nie stawiała mu żadnych emocjonalnych wymagań, nie domagała się rozmów, jego czasu, energii, cierpliwości czy uwagi.
Na to wspomnienie ból przeszył jej serce. Była wtedy taka młoda, ufna i naiwna. Nade wszystko pragnęła zadowolić swojego przystojnego, zmysłowego greckiego męża. Tamten miodowy miesiąc zmienił ją na zawsze. Widok wnętrza tej rezydencji przypomniał jej, jak Drakon kochał się z nią tutaj wszędzie, na wszelkie sposoby. Brał ją na krzesłach, w łóżkach, na parapetach okiennych, na schodach.
Ogarnęły ją mdłości. On nie tylko ją posiadł, lecz także złamał.
– Pomóż mi – rzekła napiętym głosem. – Nie jestem pewna, czy cię rozumiem, i nie wiem, czy to kwestia odmienności kultur, charakterów czy języka. Chcesz, żebym cię błagała? Mam przed tobą uklęknąć?
– Istotnie chciałbym, żebyś uklękła – odrzekł spokojnie.
Oboje wiedzieli, że to pozycja, w której mógłby ją wziąć od tyłu.
Odetchnęła urywanie.
– Nie zapomniałam – powiedziała, świadoma tego, że znalazła się w tarapatach i powinna natychmiast stąd wyjść, póki jeszcze może. – Chociaż bardzo się starałam.
– Dlaczego miałabyś chcieć zapomnieć? Nasz seks był fantastyczny.
Owszem, ale ich małżeństwo było puste i płytkie. Oczywiście, on się tym nie martwił. Nie przychodziło mu do głowy, że jego żona ma uczucia. On miał znacznie prostsze potrzeby. Chciał ją mieć na każde zawołanie, jakby była wynajętą przez niego amerykańską gwiazdką filmów porno.
– A więc uklęknę – rzekła kpiąco, podciągając spódnicę.
– Wstań – rzucił ostro.
– Czyż nie tego chcesz?
– Nie, nie w ten sposób. Nie wtedy, gdy czegoś ode mnie potrzebujesz. Co innego erotyczne gry, a co innego widok ciebie błagającej mnie na kolanach. Sama myśl o tym napawa mnie odrazą.
Zapadła cisza. Morgan mdliło, czuła się oszołomiona i wytrącona z równowagi własną desperacją. On musi jej pomóc. W przeciwnym razie ojciec zginie.
– Wcale nie pragnę patrzeć, jak moja żona się poniża – dodał cicho. – Zwłaszcza dla ojca. On cię zawiódł. Uciekł, zostawiając na pastwę losu ciebie, twoje siostry i matkę. Mężczyzna powinien chronić swoją rodzinę.
– Jakże miło musi ci się żyć w poczuciu moralnej wyższości. Ale ja nie mam takiego luksusu. Nie mam już zresztą żadnych luksusów. Moja rodzina straciła wszystko: pieniądze, domy, samochody, reputację. Mogę zrezygnować z wygodnego trybu życia. Ale utraciłam o wiele więcej. Moi bliscy są wstrząśnięci, załamani. Żyjemy w chaosie…
Urwała i odetchnęła drżąco, by się uspokoić. Wiedziała, że utrata opanowania w niczym jej nie pomoże. Drakon nie lubi objawów gwałtownych emocji, wycofuje się przed nimi. Woli chłodny, racjonalny dyskurs.
Uświadomiła sobie z goryczą, że znowu myśli o tym, co on lubi, czego chce. A co z jej potrzebami, pragnieniami, emocjami?
– Wybacz ten wybuch, ale jestem zrozpaczona i gotowa na wszystko, by pomóc rodzinie. Nie rozumiesz, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Każde z nas jest zranione, przepełnione bólem i poczuciem winy. Nie potrafimy pojąć, jak mój ojciec mógł tak postąpić. Niczego się nie domyślał, nie ochronił swoich klientów, przyjaciół, bliskich. Nawet nie rozmawiamy ze sobą. Nie potrafimy uporać się ze wstydem. Czujemy się wyrzutkami, pijawkami. Tak więc proszę bardzo, drwij ze mnie z piedestału swoich wzniosłych zasad. Ja po prostu usiłuję uratować, co mogę, a przede wszystkim życie mojego ojca.
– On nie jest tego wart. Przestań się martwić o niego i ratuj siebie.
– Niby jak?
– Wróć do domu, do mnie.
– Ty nie jesteś dla mnie domem. Nigdy nie byłeś.
Zobaczyła, że drgnął na te słowa, ale najwyższa pora, by usłyszał prawdę.
– Zapytałeś mnie, chociaż trochę za późno, dlaczego chciałabym zapomnieć o naszym życiu erotycznym. Otóż dlatego, że nie chcę go pamiętać. Te wspomnienia mnie ranią.
– Ale dlaczego? Przecież było nam ze sobą wspaniale.
– Tak, tak, seks był świetny. Jesteś nadzwyczaj wprawnym kochankiem. Potrafiłeś kilka razy dziennie doprowadzać mnie do wielu kolejnych orgazmów. Ale dałeś mi tylko tyle. Swoje nazwisko, pierścionek ślubny z brylantem wartym milion dolarów i orgazmy. Nie poślubiłam cię wyłącznie dla seksu. Chciałam dzielić z tobą życie, dom, szczęście. Ale po sześciu miesiącach małżeństwa z tobą czułam się pusta, samotna i głęboko nieszczęśliwa.
Wytrzymała jego spojrzenie, zadowolona, że wreszcie wygarnęła mu to, co chciała powiedzieć przez wszystkie te lata. Zarazem jednak wiedziała, że to niczego nie zmieni. To tylko kolejny gwóźdź do jej trumny. Mimo to dorzuciła jeszcze:
– Byłam nieszczęśliwa, a ty chciałeś tylko seksu. Po orgazmach płakałam, ponieważ potrafiłeś kochać tylko moje ciało, ale nie mnie.
– Kochałem cię.
– Nie.
– Możesz zarzucać mi chłód, niewrażliwość, to, że byłem złym mężem, ale nie mów mi, co czułem. Naprawdę cię kochałem. Może nie mówiłem tego często…
– Raczej nigdy.
– Ale sądziłem, że o tym wiesz.
– Jak widzisz, nie wiedziałam.
– To dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
– Ponieważ nigdy nie chciałeś ze mną rozmawiać. Być może wychowałeś się w kulturze, w której kobieta powinna się zadowolić tym, że patrzy się na nią z podziwem, lecz się jej nie słucha. Ale ja jestem Amerykanką. I dorastałam w dużej rodzinie. Mam trzy siostry i brata i przywykłam do rozmów, śmiechów, wspólnych działań. A ciebie interesował tylko seks i nawet w tym nie było między nami równości. Ty rządziłeś, mówiłeś mi, co mam robić. „Rozbierz się, czołgaj, chodź tutaj…” – urwała, odetchnęła głęboko i drżącą dłonią otarła łzy. -Nie bądź zszokowany tym, że błagam cię o pomoc w uratowaniu mojego ojca. Nie mów, że to mnie poniża. Przy tobie wystarczająco poznałam poniżenie.
Powiedziawszy to, wybiegła za drzwi. Po drodze chwyciła swoją torebkę leżącą na zabytkowej komódce w wielkim marmurowym holu. Torbę podróżną miała wciąż w bagażniku wynajętego samochodu. Wczoraj przyleciała z Los Angeles do Londynu, a dziś stamtąd do Neapolu. Była wykończona tą długą podróżą i przygnębiona, ale nie złamana.
Uznaj to za sukces, powiedziała sobie, wychodząc na dwór w oślepiający blask słońca. Przybyłaś tu, zobaczyłaś go i uszłaś cało. Dokonałaś tego. Stawiłaś czoło smokowi i przeżyłaś.
– Witaj w domu, żono.
Morgan zamarła bez ruchu w przestronnym, wyłożonym marmurem salonie rezydencji Villa Angelica. Za szklaną ścianą widniały błękitne niebo, strome urwiska i przepiękne lazurowe morze, lecz ona patrzyła tylko na Drakona Ksantisa.
Minęło pięć lat, odkąd ostatnio go widziała, a pięć i pół od wystawnego, kosztującego dwa miliony dolarów ślubu zapoczątkowującego ich małżeństwo, które przetrwało zaledwie sześć miesięcy.
Bała się tego ponownego spotkania po latach, ale Drakon wydawał się taki swobodny i miły, jakby wcale go nie porzuciła, a jedynie wróciła z krótkich wakacji.
– Nie jestem twoją żoną – powiedziała cicho.
Nie kontaktowała się z nim po wystąpieniu o rozwód. Lecz Drakon się na niego nie zgodził. Wydała majątek na proces rozwodowy, jednak nic nie zdołało go przekonać, by zwrócił jej wolność. Utrzymywał, że więzy małżeńskie są święte i nierozerwalne i że ona wciąż należy do niego. A sędziowie greccy podzielili jego pogląd lub, co bardziej prawdopodobne, zostali przez niego przekupieni.
– Owszem, nadal nią jesteś – zaoponował. – Ale nie rozmawiajmy o tym przez całą szerokość salonu. Podejdź do mnie. Napijesz się czegoś?
Morgan się nie poruszyła. Unikając jego wzroku, wyjrzała przez szklaną taflę okna na przepiękny wiosenny dzień na wybrzeżu Amalfi.
– Niczego nie chcę – odparła.
Przeniosła spojrzenie z powrotem na niego. Serce biło jej mocno. Zszokowała ją zmiana, jaka w ciągu tych lat zaszła w wyglądzie Drakona. Dawniej był szczupły, zawsze elegancko ostrzyżony i gładko ogolony. Teraz wydawał się o wiele bardziej barczysty, potargane, gęste ciemnokasztanowe włosy sięgały mu niemal do ramion, a twarz okalała czarna broda uwypuklająca brązową cerę, prosty nos, stanowczy wykrój ust i bursztynowozłote oczy o przenikliwym spojrzeniu.
Włosy miał wilgotne, a skórę lśniącą od wody, jakby przed chwilą wyłonił się z morza niczym grecki bóg Posejdon.
– Jesteś blada i sprawiasz wrażenie zmęczonej – powiedział.
– Mam za sobą długą podroż.
– Tym bardziej powinnaś usiąść.
Zacisnęła pięści. Nie chciała przyjeżdżać do tej rezydencji, w której po ślubie spędzili miesiąc miodowy – najszczęśliwszy okres w jej życiu. Później polecieli do Grecji i wszystko między nimi zaczęło się psuć.
– Postoję – odparła.
– Nie skrzywdzę cię – rzekł miękko.
Wbiła paznokcie w dłonie. Najchętniej by stąd uciekła. Gdyby tylko miała kogoś innego, kto mógłby jej pomóc. Ale nie było nikogo takiego oprócz Drakona – człowieka, który ją zniszczył, niemal doprowadził do załamania nerwowego.
– Już to zrobiłeś – odrzekła.
– Nigdy mi nie powiedziałaś, czym cię skrzywdziłem.
– Nie przyjechałam tu dyskutować o nas i ożywiać upiory przeszłości, tylko po pożyczkę finansową. Wiesz, ile mi potrzeba. Pomożesz mi?
– Sześć milionów dolarów to bardzo dużo.
– Nie dla ciebie.
– Sytuacja się zmieniła. Twój ojciec stracił ponad czterysta milionów dolarów, które mu powierzyłem.
– To nie była jego wina.
Spojrzała Drakonowi w oczy. Wiedziała, że jeśli mu się nie przeciwstawi, on ją złamie, jak przed pięcioma laty. Drakon Sebastian Ksantis, podobnie jak jej ojciec, grał tylko według własnych reguł.
Był potentatem transportu morskiego, opętanym obsesją władzy, panowania, gromadzenia bogactwa i powiększania swojego biznesowego imperium. Opętała go też Bronwyn, oszałamiająco piękna Australijka prowadząca jego interesy w południowo-wschodniej Azji.
Łzy napłynęły do oczu Morgan, lecz się opanowała. Nie, nie będzie myślała o Bronwyn ani zastanawiała się, czy ta smukła blondynka wciąż jest wiceprezeską jego firmy.
– Naprawdę uważasz swojego ojca za niewinnego? – zapytał Drakon.
– Oczywiście. Wprowadzono go w błąd…
– Nie bądź śmieszna. Brał udział w jednej z największych w historii oszukańczych piramid finansowych, w której zniknęło dwadzieścia pięć miliardów dolarów. Twój ojciec przekazał Michaelowi Amery’emu pięć miliardów i zgarnął dziesięć procent prowizji.
– Nigdy nie dostał takich pieniędzy…
– Na litość boską, Morgan, znam twojego ojca i wiem, do czego jest zdolny. Nie rób ze mnie idioty!
Morgan pohamowała łzy, gniew i wstyd. Jej ojciec nie jest aferzystą. Nie okradł swoich klientów. Został oszukany tak samo jak oni i nie dano mu szansy wytłumaczenia się ani obrony. Media osądziły go i potępiły, a im wszyscy wierzą.
– On jest niewinny – powtórzyła. – Nie miał pojęcia, że Michael Amery tworzy piramidę finansową, a wszystkie te obiecywane zyski to kłamstwo.
– To dlaczego uciekł z kraju? Dlaczego nie został i nie walczył, jak synowie i kuzyni Amery’ego, tylko zwiał, żeby uniknąć procesu sądowego?
– Bał się, wpadł w panikę…
– Bzdura.
Morgan potrząsnęła głową w milczącym proteście, spoglądając Drakonowi w oczy. Chociaż tak bardzo się zmienił, wciąż je pamiętała. To właśnie w jego oczach najpierw się zakochała, kiedy poznała go w Wiedniu na dorocznym balu dobroczynnym na rzecz ofiar AIDS. Drakon nie tańczył, ale przyglądał jej się przez cały wieczór. Z początku wprawiało ją to w zakłopotanie, lecz potem jej się spodobało.
W tamtych pierwszych tygodniach i miesiącach, kiedy Drakon o nią zabiegał, uwodził ją i czarował właśnie spojrzeniami swoich pięknych oczu.
Minionych pięć lat po ich rozstaniu było dla niej koszmarem. A gdy odzyskała równowagę i znów z nadzieją patrzyła w przyszłość, jej świat ponownie runął w gruzy. Dowiedziała się, że jej ukochany ojciec Daniel Copeland uczestniczył w aferze finansowej uknutej przez Michaela Amery’ego. A potem ojciec zamiast ze zwykłą pewnością siebie stawić czoło tej kryzysowej sytuacji, załamał się i uciekł, wywołując tym jeszcze większy międzynarodowy skandal.
Odetchnęła drżąco.
– Nie mogę pozwolić, żeby zginął. Ci somalijscy piraci zabiją go, jeśli nie dostaną okupu.
– Zasłużył sobie na to.
– To mój ojciec!
– Chcesz wpaść w długi do końca życia, żeby kupić mu wolność?
– Tak.
– Chociaż wiesz, że nie będzie się nią długo cieszył? Zdajesz sobie sprawę, że zostanie aresztowany w momencie, gdy wjedzie do jakiegokolwiek kraju w Ameryce Północnej lub Europie?
– Tak.
– A wtedy resztę życia spędzi w więzieniu, jak Michael Amery.
– Wiem. Ale stokroć bardziej wolę, żeby trafił do amerykańskiego więzienia, niż przebywał w niewoli u piratów w Somalii. W Stanach Zjednoczonych będzie miał przynajmniej zapewnioną opiekę medyczną w razie choroby, lekarstwa na nadciśnienie.
– Rozumiem. Ale dlaczego miałby go wspierać amerykański podatnik? Niech zostanie tam, gdzie jest. Zasłużył sobie na taki los.
– Mówisz to, żeby mnie zranić, czy dlatego, że straciłeś przez niego tyle pieniędzy?
– Jestem biznesmenem. Nie lubię tracić. Ale ja wniosłem tylko czterysta milionów dolarów z pięciu miliardów, które przekazał Amery’emu. A co z resztą? Większość wpłacili zwykli ludzie, którzy powierzyli twojemu ojcu pieniądze odłożone na emerytury, oszczędności całego życia. A on ich ograbił, zostawił bez grosza, teraz, gdy są starsi i bardziej bezradni.
Morgan zamrugała, by powstrzymać łzy.
– Michael Amery był najlepszym przyjacielem mojego ojca. Tata traktował go jak członka rodziny, bezwarunkowo mu ufał. – Głos jej się załamał. Opanowała się z wysiłkiem. – Kiedy dorastałam, nazywałam go wujkiem Michaelem.
– Tak, mówiłaś mi to, tuż przed tym, zanim dałem twojemu ojcu czterysta milionów dolarów, żeby je dla mnie zainwestował. Proponował jeszcze większą sumę. Prawdę mówiąc, dwa razy tyle.
– Przykro mi.
– Zaufałem twojemu ojcu. – Spojrzał Morgan w oczy. – Zaufałem tobie. Teraz wiem, że się pomyliłem.
Powoli wypuściła powietrze z płuc.
– Czy to znaczy, że mi nie pomożesz?
Przyjrzał jej się uważnie.
– Prawdopodobnie nie.
– Prawdopodobnie? – powtórzyła drżącym głosem.
Wiedziała, że na nikogo innego nie może liczyć. Świat nienawidzi jej ojca. Wszyscy chcieliby, żeby umarł, i to w mękach.
– Zdajesz sobie sprawę, glykia mou, że nie przepadam za twoim ojcem.
– Nie musisz go lubić, żeby pożyczyć mi pieniądze. Podpiszemy umowę i będę ci spłacać dług w regularnych ratach. To potrwa, ale poradzę sobie. Moja firma się rozwija. Otrzymuję zamówienia warte setki tysięcy dolarów. Przyrzekam, że…
– Tak jak przyrzekłaś kochać mnie i szanować? Pozostać ze mną na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie?
Skrzywiła się na ten wyrzut. W istocie kochała go bezgranicznie i właśnie to ją zgubiło.
– Skoro tak bardzo mną pogardzasz, to dlaczego nie rozwiodłeś się ze mną i nie zwróciłeś mi wolności?
– Ponieważ w przeciwieństwie do ciebie dotrzymuję swoich zobowiązań. Pięć i pół roku temu przyrzekłem być wobec ciebie lojalny i jestem.
– To tylko słowa, Drakonie. Twoje czyny mówią co innego. Robisz tylko to, co przynosi ci korzyść. Poślubiłeś mnie, bo uznałeś to za przydatne. A potem, gdy sytuacja się skomplikowała, zniknąłeś. Nie chciałeś dać mi rozwodu, ale nie walczyłeś o mnie. Później zaś, kiedy świat zwrócił się przeciwko mojemu ojcu, nie było cię przy mnie. Nie chciałeś kalać swojego nazwiska związkiem z rodziną Copelandów!
Zmierzył ją przeciągłym spojrzeniem.
– Widzę, że odziedziczyłaś po matce skłonność do dramatyzowania.
– Nienawidzę cię! – wybuchnęła bliska płaczu. – Wiedziałam, że będziesz ze mnie szydził, poniżał mnie, lecz mimo to przyjechałam tu, bo pragnę za wszelką cenę pomóc ojcu. Zmuszasz mnie, żebym cię prosiła, błagało o…
– Wybacz, że przerywam ci tę namiętną tyradę, ale chciałbym coś sprecyzować. Wcale mnie nie błagasz. Po prostu zwracasz się do mnie o pożyczkę, wręcz żądasz pieniędzy.
– Zatem chodzi ci o to, żebym zaczęła cię błagać?
Nie odpowiedział, tylko się jej przyglądał. Przypomniała sobie ich miesiąc miodowy. Poślubiła Drakona, będąc jeszcze dziewicą. To właśnie tutaj poznała miłość, pożądanie, zmysłową rozkosz. Ich seks był gorący, namiętny, nieprzewidywalny, ostry, gwałtowny, niekiedy niemal brutalny. Mąż nawet w tej sferze chciał ją sobie podporządkować.
Nie zawsze było to miłe. Czasami żądał od niej różnych dziwnych rzeczy. Na przykład, żeby się rozebrała i paradowała przed nim tylko w szpilkach lub całkiem naga czołgała się do niego po podłodze. Albo mówił jej, gdzie ma siebie dotykać, i przyglądał się temu.
Nie cierpiała tej jego dominacji, lecz wiedziała, że to stanowi element wstępnej gry, w której się zatracała. A gdy się kochali, przeżywała orgazmy tak intensywne, że zdawały się trwać wieczność. Później, gdy mijały, czuła się wyczerpana, ale też spokojna i uległa.
Drakon kochał ją, lecz tylko fizycznie, dopóki nie stawiała mu żadnych emocjonalnych wymagań, nie domagała się rozmów, jego czasu, energii, cierpliwości czy uwagi.
Na to wspomnienie ból przeszył jej serce. Była wtedy taka młoda, ufna i naiwna. Nade wszystko pragnęła zadowolić swojego przystojnego, zmysłowego greckiego męża. Tamten miodowy miesiąc zmienił ją na zawsze. Widok wnętrza tej rezydencji przypomniał jej, jak Drakon kochał się z nią tutaj wszędzie, na wszelkie sposoby. Brał ją na krzesłach, w łóżkach, na parapetach okiennych, na schodach.
Ogarnęły ją mdłości. On nie tylko ją posiadł, lecz także złamał.
– Pomóż mi – rzekła napiętym głosem. – Nie jestem pewna, czy cię rozumiem, i nie wiem, czy to kwestia odmienności kultur, charakterów czy języka. Chcesz, żebym cię błagała? Mam przed tobą uklęknąć?
– Istotnie chciałbym, żebyś uklękła – odrzekł spokojnie.
Oboje wiedzieli, że to pozycja, w której mógłby ją wziąć od tyłu.
Odetchnęła urywanie.
– Nie zapomniałam – powiedziała, świadoma tego, że znalazła się w tarapatach i powinna natychmiast stąd wyjść, póki jeszcze może. – Chociaż bardzo się starałam.
– Dlaczego miałabyś chcieć zapomnieć? Nasz seks był fantastyczny.
Owszem, ale ich małżeństwo było puste i płytkie. Oczywiście, on się tym nie martwił. Nie przychodziło mu do głowy, że jego żona ma uczucia. On miał znacznie prostsze potrzeby. Chciał ją mieć na każde zawołanie, jakby była wynajętą przez niego amerykańską gwiazdką filmów porno.
– A więc uklęknę – rzekła kpiąco, podciągając spódnicę.
– Wstań – rzucił ostro.
– Czyż nie tego chcesz?
– Nie, nie w ten sposób. Nie wtedy, gdy czegoś ode mnie potrzebujesz. Co innego erotyczne gry, a co innego widok ciebie błagającej mnie na kolanach. Sama myśl o tym napawa mnie odrazą.
Zapadła cisza. Morgan mdliło, czuła się oszołomiona i wytrącona z równowagi własną desperacją. On musi jej pomóc. W przeciwnym razie ojciec zginie.
– Wcale nie pragnę patrzeć, jak moja żona się poniża – dodał cicho. – Zwłaszcza dla ojca. On cię zawiódł. Uciekł, zostawiając na pastwę losu ciebie, twoje siostry i matkę. Mężczyzna powinien chronić swoją rodzinę.
– Jakże miło musi ci się żyć w poczuciu moralnej wyższości. Ale ja nie mam takiego luksusu. Nie mam już zresztą żadnych luksusów. Moja rodzina straciła wszystko: pieniądze, domy, samochody, reputację. Mogę zrezygnować z wygodnego trybu życia. Ale utraciłam o wiele więcej. Moi bliscy są wstrząśnięci, załamani. Żyjemy w chaosie…
Urwała i odetchnęła drżąco, by się uspokoić. Wiedziała, że utrata opanowania w niczym jej nie pomoże. Drakon nie lubi objawów gwałtownych emocji, wycofuje się przed nimi. Woli chłodny, racjonalny dyskurs.
Uświadomiła sobie z goryczą, że znowu myśli o tym, co on lubi, czego chce. A co z jej potrzebami, pragnieniami, emocjami?
– Wybacz ten wybuch, ale jestem zrozpaczona i gotowa na wszystko, by pomóc rodzinie. Nie rozumiesz, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Każde z nas jest zranione, przepełnione bólem i poczuciem winy. Nie potrafimy pojąć, jak mój ojciec mógł tak postąpić. Niczego się nie domyślał, nie ochronił swoich klientów, przyjaciół, bliskich. Nawet nie rozmawiamy ze sobą. Nie potrafimy uporać się ze wstydem. Czujemy się wyrzutkami, pijawkami. Tak więc proszę bardzo, drwij ze mnie z piedestału swoich wzniosłych zasad. Ja po prostu usiłuję uratować, co mogę, a przede wszystkim życie mojego ojca.
– On nie jest tego wart. Przestań się martwić o niego i ratuj siebie.
– Niby jak?
– Wróć do domu, do mnie.
– Ty nie jesteś dla mnie domem. Nigdy nie byłeś.
Zobaczyła, że drgnął na te słowa, ale najwyższa pora, by usłyszał prawdę.
– Zapytałeś mnie, chociaż trochę za późno, dlaczego chciałabym zapomnieć o naszym życiu erotycznym. Otóż dlatego, że nie chcę go pamiętać. Te wspomnienia mnie ranią.
– Ale dlaczego? Przecież było nam ze sobą wspaniale.
– Tak, tak, seks był świetny. Jesteś nadzwyczaj wprawnym kochankiem. Potrafiłeś kilka razy dziennie doprowadzać mnie do wielu kolejnych orgazmów. Ale dałeś mi tylko tyle. Swoje nazwisko, pierścionek ślubny z brylantem wartym milion dolarów i orgazmy. Nie poślubiłam cię wyłącznie dla seksu. Chciałam dzielić z tobą życie, dom, szczęście. Ale po sześciu miesiącach małżeństwa z tobą czułam się pusta, samotna i głęboko nieszczęśliwa.
Wytrzymała jego spojrzenie, zadowolona, że wreszcie wygarnęła mu to, co chciała powiedzieć przez wszystkie te lata. Zarazem jednak wiedziała, że to niczego nie zmieni. To tylko kolejny gwóźdź do jej trumny. Mimo to dorzuciła jeszcze:
– Byłam nieszczęśliwa, a ty chciałeś tylko seksu. Po orgazmach płakałam, ponieważ potrafiłeś kochać tylko moje ciało, ale nie mnie.
– Kochałem cię.
– Nie.
– Możesz zarzucać mi chłód, niewrażliwość, to, że byłem złym mężem, ale nie mów mi, co czułem. Naprawdę cię kochałem. Może nie mówiłem tego często…
– Raczej nigdy.
– Ale sądziłem, że o tym wiesz.
– Jak widzisz, nie wiedziałam.
– To dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
– Ponieważ nigdy nie chciałeś ze mną rozmawiać. Być może wychowałeś się w kulturze, w której kobieta powinna się zadowolić tym, że patrzy się na nią z podziwem, lecz się jej nie słucha. Ale ja jestem Amerykanką. I dorastałam w dużej rodzinie. Mam trzy siostry i brata i przywykłam do rozmów, śmiechów, wspólnych działań. A ciebie interesował tylko seks i nawet w tym nie było między nami równości. Ty rządziłeś, mówiłeś mi, co mam robić. „Rozbierz się, czołgaj, chodź tutaj…” – urwała, odetchnęła głęboko i drżącą dłonią otarła łzy. -Nie bądź zszokowany tym, że błagam cię o pomoc w uratowaniu mojego ojca. Nie mów, że to mnie poniża. Przy tobie wystarczająco poznałam poniżenie.
Powiedziawszy to, wybiegła za drzwi. Po drodze chwyciła swoją torebkę leżącą na zabytkowej komódce w wielkim marmurowym holu. Torbę podróżną miała wciąż w bagażniku wynajętego samochodu. Wczoraj przyleciała z Los Angeles do Londynu, a dziś stamtąd do Neapolu. Była wykończona tą długą podróżą i przygnębiona, ale nie złamana.
Uznaj to za sukces, powiedziała sobie, wychodząc na dwór w oślepiający blask słońca. Przybyłaś tu, zobaczyłaś go i uszłaś cało. Dokonałaś tego. Stawiłaś czoło smokowi i przeżyłaś.
więcej..