W Jeżynowym Grodzie (wznowienie 2022) - ebook
W Jeżynowym Grodzie (wznowienie 2022) - ebook
Na skraju Kasztanowego Lasu rozpościera się kraina Jeżynowego Grodu…
A tam już od rana rozbrzmiewają radosne popiskiwania i tupot łapek. Niesforny myszorek Fredzio nie może spać, bo dziś są jego urodziny. Nie spodziewa się, że wszystkie myszki uwijają się, by przygotować dla niego przyjęcie-niespodziankę: piknik nad brzegiem strumyka! Każdy obiecał przynieść coś pysznego. Na trawie czekają już kandyzowane fiołki, jagodowy pudding, ciasteczka pierwiosnkowe, wino z płatków róży i herbata z liści jeżyn. Ale gdzie się zapodział urodzinowy tort…?
Odwiedź mieszkańców grodu i przeżyj z nimi wiosenny piknik oraz lato o zapachu poziomek, zrób jesienne zapasy w sekretnych tunelach, spróbuj jeżynowego ponczu i kręć piruety na Śnieżnym Balu.
Klasyka literatury dziecięcej. Mieszkańcy Jeżynowego Grodu po raz pierwszy zdobyli serca małych i dużych czytelników ponad czterdzieści lat temu. Jill Barklem stworzyła ciepły i bezpieczny świat myszek, w najdrobniejszych szczegółach oddając przy tym bogactwo natury oraz mysich zwyczajów. Książka dzieciństwa, bo w bajkowy sposób przenosi do świata dziecięcych radości i beztroski.
„Jeżynowy Gród to mój idealny świat. Myszki żyją w nim zgodnie z naturą, czyli tak, jak moim zdaniem żyć się powinno. Wykorzystują i cenią sobie wszystko, co rośnie wokół nich. Myszki kochają się nawzajem i opiekują się sobą, ale nie są wyłącznie chodzącą zacnością i powagą. Umieją też dobrze się BAWIĆ. Czas upływa im na piknikach, spotkaniach, przyjęciach i wycieczkach.”
Jill Barklem
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-7731-1 |
Rozmiar pliku: | 61 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ludzie często pytają, skąd wziął się pomysł na Jeżynowy Gród, a mnie trudno znaleźć odpowiedź, bo mam wrażenie, że Jeżynowy Gród istniał od zawsze. Ja miałam tylko sprawić, aby stał się widoczny.
Jeżynowy Gród to mój idealny świat. Myszki żyją w nim w zgodzie z naturą, czyli tak, jak moim zdaniem żyć się powinno. Wykorzystują i cenią sobie wszystko, co rośnie wokół nich. Myszki kochają się nawzajem i opiekują się sobą, ale nie są wyłącznie chodzącą zacnością i powagą. Umieją też dobrze się BAWIĆ. Czas upływa im na piknikach, spotkaniach, przyjęciach i wycieczkach.
Wszystko zaczęło się w marcu 1978 roku, kiedy przedłożyłam mój pomysł wydawnictwu HarperCollins i spotkałam się z Jane Fior, która stała się moim redaktorem. Od razu zrozumiała, o co mi chodzi, i z czasem pomogła mi przekształcić moją wizję w serię książeczek dla dzieci. Z naszych rozmów wykluły się przeróżne historyjki.
Zaczęłam je spisywać i rysować Jeżynowy Gród. Jak można było przypuszczać, obrazki na papierze nie dorównywały tym, które snuły się w mojej głowie.
Utrwalanie tego, co widziałam oczyma wyobraźni, przypominało próbę pochwycenia motyla – w chwili gdy cieszysz się zdobyczą, ona znowu odfruwa.
Ponieważ moim zamysłem było napisanie czterech książeczek: o wiośnie, lecie, jesieni i zimie, zanurzałam się w każdej z tych pór roku, gdy nadchodziła.
Przez cały czas zgłębiałam też wszystkie możliwe dziedziny mysiego życia. Na ile tylko było to możliwe, starałam się wyeliminować z niego ludzkie pojęcia. Opracowałam na przykład system miar oparty na ogonkach i łapkach zamiast na stopach i calach. Miarą wagi z kolei stały się żołędzie i różne zboża, a do mierzenia czasu posłużyły myszom zegary słoneczne, wodne i świecowe.
Pierwsze cztery książeczki ukazały się w 1980 roku. Postanowiłam wówczas wyruszyć na spotkanie świata leżącego poza Jeżynowym Grodem i lepiej poznać miejsca, które zaledwie migają nam na obrazkach. Chciałam także wprowadzić do domków wzdłuż jeżynowego żywopłotu następne pokolenie myszek. Pierwsza z tych nowych historii, _Tajemnicze schody_, powstała jako bajeczka na dobranoc dla mojej córki. Lizzy była wówczas o wiele za malutka, by zrozumieć wszystkie szczegóły, ale bardzo lubiła słuchać historii o myszkach, które wspięły się po schodach i znalazły ukryty pokoik do zabawy. Potem pojawiły się _Wysokie Wzgórze, Morska opowieść_ i _Dzidziusie Makóweczki._
Tworzenie książek jest dla mnie wielką przyjemnością, a równocześnie niezwykle ciężką pracą. Dzieje się tak dlatego, że lubię, gdy wszystko w nich jest dokładnie takie, jak ma być. Każdy kwiatek musi rosnąć w odpowiednim dla siebie miejscu, mieć określoną liczbę płatków i kwitnąć we właściwym czasie. Wszystko, co robią myszki, musi być wykonalne w warunkach, w jakich żyją. W końcu Jeżynowy Gród istnieje naprawdę, a ja tylko prowadzę jego kronikę.
W cudny, szklisty poranek wiosenne słońce zajrzało do wszystkich domków wzdłuż jeżynowego żywopłotu, a okienka w pniach drzew pootwierano na oścież.
Wszystkie myszki wstały wcześnie, a najwcześniej Fredzio, który mieszkał z całą rodziną w pniu grabu. Miał dzisiaj urodziny.
Prędko wyskoczył z pościeli, popędził do pokoju rodziców i dotąd po nich skakał, aż dali mu prezenty.
– Wszystkiego najlepszego, Fredziu – życzyli mu pani i pan Żabuchowie zaspanymi głosami.
Fredzio poobdzierał prezenty z ładnych papierków i rozrzucił je po podłodze. Piski radości, jakie przy tym wydawał, obudziły jego braci i siostry.
Rodzice obrócili się na drugi bok i spali dalej. Fredzio natomiast usiadł sobie na schodach i dmuchał w nowy gwizdek.
Tuż obok, w domku Pod Dziką Jabłonką, mieszkali państwo Jabłuszkowie. Przez okno ich sypialni dotarły do nich dźwięki Fredziowej piszczałki. Pani Jabłuszko wstała i rozkosznie się przeciągnęła. Wciągnęła noskiem słodkie poranne powietrze i zeszła na dół, do kuchni, by zaparzyć imbryczek herbaty z czarnego bzu. Była bardzo uprzejmą myszką, a przy tym świetną kucharką. Jej domek zawsze pachniał domowym chlebem, świeżymi ciasteczkami i jagodowym puddingiem.
– Śniadanie! – zawołała. Pan Jabłuszko z westchnieniem wyszedł z łóżka i usiadł z żoną przy stole. Zajadali grzanki z dżemem i słuchali poświstywania Fredzia.
– Ktoś tu chyba powinien wziąć lekcję u kosa – powiedział pan Jabłuszko, strzepując z wąsów okruchy i sięgając po płaszcz.
Pan Jabłuszko był miłym, nieco staroświeckim myszorkiem. Był strażnikiem Składziku w Pniu, gdzie trzymano wszystkie zapasy mieszkańców Jeżynowego Grodu.
Pień znajdował się niedaleko. Pan Jabłuszko właśnie wesoło szedł wśród wysokiej trawy w jego kierunku, gdy ktoś szarpnął go za ogonek. Pan Jabłuszko natychmiast się odwrócił i zobaczył Fredzia z gwizdkiem w łapce.
– Mam dzisiaj urodziny – pisnął Fredzio.
– W rzeczy samej, młody myszaku – potwierdził pan Jabłuszko. – Wszystkiego najlepszego! A czy miałbyś ochotę poszperać ze mną w Składziku? Może razem znajdziemy tam coś ciekawego?
W środku pnia znajdował się ogromny hol, z którego rozchodziły się liczne korytarze i klatki schodowe. Prowadziły one do dziesiątek magazynów wypełnionych orzechami, miodem, dżemem i konserwami. To wszystko trzeba było przejrzeć
i gdy wreszcie skończyli, Fredzia tak bolały nogi, że usiadł w holu przy kominku, żeby odpocząć.
Pan Jabłuszko zdjął z półki słoik z fiołkami w cukrze. Zrobił rożek z papieru i napełnił go słodyczami. Potem wziął Fredzia za łapkę i przez ciemne korytarze wyprowadził go z powrotem na słońce. Fredzio poszedł poszukać brata, a pan Jabłuszko pomknął wzdłuż żywopłotu, żeby złożyć wizytę swojej córce Stokrotce i jej mężowi – lordowi Drewience.
Lady i lord Drewienkowie mieszkali w pałacu Pod Starym Dębem, pośrodku żywopłotu. Z zewnątrz pałac wyglądał jak najzwyklejszy dąb, lecz jego pień był tak wydrążony, że mieścił przepiękną rezydencję z licznymi pokojami.
Najwspanialszym z nich była sala balowa. Lśniące drzwi prowadziły kolejno do eleganckich kuchni, jadalni, sypialni, bawialni, kręconych klatek schodowych i tajnych przejść. Pałac Pod Starym Dębem był od wieków siedzibą rodu Drewienków.
Na pierwszym piętrze, w najokazalszej sypialni, promienie słońca zbudziły właśnie lorda i lady Drewienków.
– Co za cudowny dzień! – westchnęła Stokrotka, pogryzając pierwiosnkowe ciasteczko. Gdy małżonkowie dowiedzieli się, że ojciec Stokrotki przyszedł właśnie z wizytą, zaraz wstali, szybciutko się ubrali i kręconymi schodami zbiegli na dół, by go powitać.
Zastali go w kuchni, gdzie w towarzystwie kucharki, pani Chrupiskórki, pił już miętową herbatkę. Stokrotka ucałowała tatę i usiadła obok niego.
– Witaj, papciu. Co cię tutaj sprowadza o tak wczesnej porze?
– Właśnie spotkałem małego Fredzia – odpowiedział. – Ma dzisiaj urodziny. Może zrobilibyśmy mu jakąś niespodziankę?
– Co za wspaniały pomysł! – podchwycił lord Drewienko, a Stokrotka przytaknęła.
– Upiekę mu specjalny urodzinowy torcik, jeśli zgodzi się na to jego mama – zaproponowała pani Chrupiskórka i pospieszyła sprawdzić, czy ma w spiżarni wszystko, co jej będzie potrzebne.
Oczywiście wszyscy mieli być zaproszeni, więc pan Jabłuszko ruszył wzdłuż żywopłotu w kierunku lasu, a lord Drewienko w drugą stronę, w dół, do strumienia, i po drodze wstępowali do każdej chatki.
Pierwszym domkiem na trasie pana Jabłuszki był domek Pod Dzikim Bzem. W tym miłym krzaku mieszkał sobie Bazyli. Był on strażnikiem piwnic Składziku w Pniu. Akurat wstawał.
– Co? Piknik? Świetnie! Przyniosę trochę wina z płatków róży – powiedział, kręcąc się z roztargnieniem po pokoju w poszukiwaniu spodni. Bazyli miał długie białe wąsiki i zawsze nosił szkarłatną kamizelkę. Miał też zwyczaj zabawiać inne myszki opowiadaniem rozmaitych historii.
– Ach, tu jesteście, dranie! – wykrzyknął na widok spodni, które wypatrzył wreszcie za kanapą.
Następnym domem, do którego dotarł pan Jabłuszko, był grab. Pan Żabuch siedział przed nim na schodkach, jadł chleb i galaretkę z jeżyn.
– Pomyśleliśmy sobie, że byłoby miło zorganizować piknik-niespodziankę dla Fredzia – szepnął mu pan Jabłuszko. – Nie powiemy mu, o co chodzi, i spotkamy się wszyscy w południe przy korzeniach pałacu.
Pomysł zachwycił pana Żabucha, który zaraz zniknął we wnętrzu domku, by o wszystkim powiedzieć żonie. Pan Jabłuszko powędrował zaś dalej, do pana Nornicy mieszkającego w kępie trawy pośrodku pola.
W tym samym czasie lord Drewienko zmierzał ku strumieniowi. Wieści zdążyły go już wyprzedzić, toteż ze wszystkich okien wzdłuż żywopłotu wychylały się podniecone myszki i pytały, kiedy będzie ten piknik.
– Zobaczę, czy mam jeszcze jakieś konserwy – powiedziała stara pani Bystrzycka.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_