W londyńskiej galerii - ebook
W londyńskiej galerii - ebook
Jako nastolatka Bryn zakochała się w Gabrielu D’Angelo i marzyła o wspólnej przyszłości z nim. Te marzenia rozwiały się jednak, gdy jej ojciec został oskarżony o fałszerstwo obrazu, a Gabriel – właściciel galerii sztuki – wystąpił jako główny oskarżyciel. Bryn nie może mu tego wybaczyć. Po kilku latach wygrywa konkurs malarski, w którym nagrodą jest wystawienie swoich obrazów w londyńskiej galerii D’Angelo. To oznacza ponowne spotkanie z Gabrielem…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1830-6 |
Rozmiar pliku: | 686 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Nie martw się, Mik, on na pewno się zjawi.
– Zabierz te swoje kopyta z mojego biurka – odwarknął Michael, nawet nie podnosząc głowy znad dokumentów, które właśnie przeglądał w gabinecie rezydencji Archangel’s Rest, otoczonym lasami domu rodziny D’Angelo. – Poza tym wcale się nie martwię.
– Akurat! – Rafe nawet nie poruszył stopami w czarnych butach, opartymi o krawędź biurka starszego brata.
– Naprawdę się nie denerwuję, chłopie – rzucił Michael.
– Nie wiesz, czy…
– Chyba nie umknęło twojej uwadze, że próbuję czytać. – Michael westchnął ze zniecierpliwieniem.
Ubrany był formalnie, jak zwykle, w jasnobłękitną koszulę ozdobioną krawatem z ręcznie tkanego granatowego jedwabiu, ciemną kamizelkę, marynarkę i doskonale skrojone spodnie.
Członkowie rodziny często żartowali sobie, że matka trzech braci D’Angelo nadała im imiona Michael, Raphael i Gabriel, aby idealnie współgrały z nazwiskiem. Nie ulegało wątpliwości, że chłopcy musieli znieść sporo niewybrednych dowcipów na swój temat w szkole z internatem, lecz teraz, będąc już trzydziestokilkuletnimi mężczyznami, cieszyli się ogólnym szacunkiem jako właściciele renomowanych domów aukcyjnych oraz galerii sztuki w Londynie, Nowym Jorku i Paryżu.
Ich dziadek, Carlo D’Angelo, zdołał przywieźć ze sobą spory majątek, kiedy blisko siedemdziesiąt lat wcześniej uciekł z Włoch i osiadł w Anglii, gdzie poślubił Angielkę i spłodził syna, Giorgia, ojca Michaela, Raphaela i Gabriela.
Giorgio odziedziczył po ojcu głowę do interesów i przed trzydziestu laty otworzył w Londynie dom aukcyjny Archangel, pomnażając rodzinną schedę. Kiedy dziesięć lat temu Giorgio przeszedł na emeryturę i razem z żoną Ellen przeniósł się na Florydę, ich trzech synów przeistoczyło coś, co można by śmiało nazwać „zamożnością”, w najprawdziwszą fortunę, otwierając galerie Archangel w Nowym Jorku i Paryżu.
– I nie nazywaj mnie „Mik” – mruknął Michael. – Dobrze wiesz, że tego nie znoszę.
Rafe doskonale o tym wiedział, uważał jednak, że rolą młodszego brata jest doprowadzanie starszego do szału. Całe szczęście, że ostatnio praktycznie nie miał szans na uprawianie tego „sportu”, ponieważ prowadzący domy aukcyjne w różnych częściach świata bracia spotykali się tylko z okazji Bożego Narodzenia oraz urodzin. I tego właśnie dnia przypadały trzydzieste piąte urodziny Michaela; Rafe był o rok młodszy, a Gabriel kończył niedługo trzydzieści trzy lata.
– Ostatni raz rozmawiałem z Gabrielem jakiś tydzień temu. – Rafe skrzywił się lekko.
– Skąd ta mina? – Michael pytająco uniósł brew.
– W zasadzie bez powodu. Wszyscy wiemy, że Gabe jest w fatalnym humorze od pięciu lat, chociaż ja osobiście zupełnie nie rozumiem przyczyny. Moim zdaniem dziewczyna wyglądała jak myszka i tylko te duże…
– Rafe! – ostrzegawczo warknął Michael.
– I tylko te duże szare oczy dodawały jej uroku – niewinnie dokończył Rafe.
Michael zacisnął usta.
– Ja rozmawiałem z nim dwa dni temu.
– I? – Rafe nie potrafił ukryć irytacji.
– Powiedział, że przyjedzie dziś na kolację.
– Dlaczego nie mogłeś wcześniej zdradzić mi tego straszliwego sekretu? – Rafe zdjął nogi z biurka i podniósł się z krzesła.
Przeczesał palcami gęste ciemne włosy i zaczął spacerować po pokoju, wysoki i szczupły, w dopasowanej czarnej koszulce i spranych dżinsach.
Trzej bracia byli podobnego wzrostu i budowy, wszyscy mieli też czarne jak krucze pióra włosy. Michael zawsze strzygł się krótko, a jego oczy lśniły tak ciemnym brązem, że wydawały się prawie czarne, natomiast włosy Rafe’a sięgały ramion, a oczy były jasnobrązowe, prawie złociste.
– Więc jak on się ma? – zagadnął Rafe.
Michael wzruszył ramionami.
– Jak zwykle jest w marnym humorze, sam mówiłeś.
– To samo można powiedzieć o tobie – prychnął Rafe.
– Nie jestem w podłym nastroju, mój drogi, ja tylko nie znoszę głupców.
– Mam nadzieję, że nie uwzględniasz mnie w tej kategorii!
– W żadnym razie – Michael uśmiechnął się lekko. – My trzej mamy po prostu dość intensywne temperamenty, i tyle.
Rafe odpowiedział bratu niechętnym uśmiechem, w głębi duszy przyznając, że być może Michael dość celnie sprecyzował właśnie, dlaczego żaden z nich nigdy się nie ożenił. Kobiety, które spotykali na swojej drodze, łączyło upodobanie do ryzyka oraz oczywistego bogactwa braci D’Angelo.
– Możliwe, że masz rację – mruknął. – Co to za dokumenty, które przeglądasz od początku naszej rozmowy?
– Ach…
Rafe rzucił bratu czujne spojrzenie.
– Dlaczego mam nieodparte wrażenie, że twoje wyjaśnienia raczej mi się nie spodobają?
– Bo pewnie to wrażenie ma solidne podstawy. Dokumenty dotyczą Bryn Jones i wystawy dzieł sztuki nowoczesnej, która ma się odbyć w londyńskiej galerii w przyszłym miesiącu.
– Cholera jasna, to dlatego wiedziałeś, że Gabriel dzisiaj wróci! – Rafe uderzył się otwartą dłonią w czoło. – Kompletnie wyleciało mi z głowy, że Gabriel przejmuje od ciebie organizację tej wystawy.
– Ponieważ na jakiś czas wyjeżdżam do Paryża, tak.
– Zamierzasz spotkać się z piękną Lisette? – zagadnął Rafe.
– Z kim?
Ton głosu Michaela mówił wszystko: jego związek z piękną Lisette nie tylko dawno dobiegł końca, ale też został już zapomniany.
– Więc kto to jest ten cały Bryn Jones? – westchnął Rafe.
– Nie ten, lecz ta Bryn Jones.
Rafe uniósł brwi.
– Rozumiem…
– Wątpię. – Michael lekceważąco machnął ręką i podał bratu czarno-białą fotografię. – Może to zdjęcie trochę ci pomoże. Poleciłem naszej ochronie ściągnąć je z jednej z kamer, która uchwyciła tę dziewczynę, gdy przyszła do londyńskiej galerii, aby osobiście wręczyć swoją teczkę Ericowi Sandersowi.
Rafe wziął fotografię do ręki, aby lepiej się przyjrzeć młodej kobiecie, stojącej w wyłożonym marmurowymi płytami holu. Musiała mieć dwadzieścia kilka lat, jej krótkie, sięgające ucha włosy wyglądały na jasne. Ubrana była bardzo oficjalnie, w ciemny kostium i jasną bluzkę, lecz ten strój bardzo skutecznie podkreślał kuszące linie jej zgrabnej sylwetki. Miała piękną twarz w kształcie serca, jasne oczy, lekko zadarty nosek, wysokie kości policzkowe, pełne, zmysłowe wargi i smukłą szyję.
Była to przykuwająca uwagę i chyba znajoma twarz.
– Dlaczego wydaje mi się, że ją znam? – Rafe podniósł głowę znad zdjęcia.
– Pewnie dlatego, że rzeczywiście ją znasz – sucho rzucił Michael. – Wszyscy ją znamy. Wyobraź sobie tę samą dziewczynę, tylko trochę okrąglejszą, w ciężkich okularach i z długimi włosami w mysim odcieniu.
Rafe podejrzliwie zmrużył oczy.
– Niemożliwe! – zawołał. – Nie chcesz mi chyba wmówić, że ta piękna kobieta to Sabryna Harper?
– Tak, to ona.
– Córka Williama Harpera?
– Ta sama. – Michael ponuro pokiwał głową.
Rafe zacisnął zęby. Pięć lat temu William Harper wystawił jakoby wcześniej nieznany obraz Turnera na sprzedaż w londyńskiej galerii braci D’Angelo. W normalnych okolicznościach istnienie obrazu zostałoby podane do wiadomości publicznej dopiero po wieloetapowym potwierdzeniu jego autentyczności przez ekspertów, lecz wiadomość w niewyjaśniony sposób przeciekła do prasy, wywołując burzę spekulacji i domysłów. Galerią w Londynie kierował wtedy Gabriel, który kilkakrotnie gościł w rodzinnej rezydencji Harpera i poznał jego żonę oraz córkę. Poważnie skomplikowało to sytuację Gabriela w momencie, gdy musiał oświadczyć, że obraz, zbadany przez zespół międzynarodowych specjalistów, został sfałszowany. Co gorsza, dochodzenie policyjne wykazało, że za fałszerstwo odpowiada sam William Harper, który w rezultacie trafił do więzienia. Żona i nastoletnia córka Harpera zostały praktycznie zaszczute przez dziennikarzy podczas procesu, a cała historia odżyła, gdy cztery miesiące później Harper umarł w celi, a jego żona i córka zniknęły.
Nikt nie widział żadnej z nich po pogrzebie fałszerza, aż do tej pory.
– Jesteś całkowicie pewien, że to ona? – ostrożnie zapytał Rafe.
– Materiały, które masz przed sobą, pochodzą od prywatnego detektywa, którego wynająłem zaraz po tym, jak wczoraj zobaczyłem ją w galerii.
– Rozmawiałeś z nią?
Michael potrząsnął głową.
– Przechodziłem przez hol, kiedy mnie minęła, w towarzystwie Erica. Byłem gotowy założyć się, że to ona, a detektyw ustalił, że Mary Harper wróciła do swego panieńskiego nazwiska parę tygodni po śmierci męża i w tym samym czasie tego samego nazwiska zaczęła używać córka.
– I ta Bryn Jones to naprawdę ona?
– Tak.
– Więc co zamierzasz z tym zrobić?
– Z czym?
Z piersi Rafe’a wyrwało się pełne irytacji westchnienie.
– Jak to, z czym? Nie możemy wystawić jej obrazów w Archangel w przyszłym miesiącu, to proste.
– Dlaczego nie? – Michael uniósł ciemne brwi.
– Po pierwsze dlatego, że jej ojciec trafił do więzienia za fałszerstwo i próbę zaangażowania jednej z naszych galerii w sprzedaż sfałszowanego dzieła sztuki, stary!
– A twoim zdaniem grzechy ojców spadają na dzieci, tak?
– Nie, oczywiście, że nie, ale skąd można mieć pewność, że córka takiego ojca nie oszukuje, podając cudze obrazy jako własne!
– To jej własne obrazy, bez cienia wątpliwości – oświadczył Michael. – Dokładnie przejrzałem jej teczkę. Dziewczyna zrobiła dyplom jednej z najlepszych akademii sztuk pięknych i od dwóch lat bez wielkiego powodzenia próbuje sprzedać swoje obrazy innym galeriom. Nikt prawie nic od niej nie kupił, ale moim zdaniem jest naprawdę dobra, więcej, jest bardzo oryginalna, i pewnie właśnie dlatego inni nie chcieli podjąć ryzyka. I bardzo dobrze, ich strata, nasz zysk. Obrazy Bryn Jones podobają mi się do tego stopnia, że zamierzam kupić jeden z nich do mojej kolekcji.
– I Bryn Jones będzie jedną z sześciu wystawianych w galerii artystów?
– Na sto procent.
– Ale co z Gabrielem?
– O co ci chodzi?
– W czasie tej historii z Harperem ostrzegaliśmy go kilka razy, ale nie chciał nas słuchać – rzekł Rafe. – To z jej powodu od pięciu lat jest w podłym nastroju, więc jak się poczuje, kiedy dotrze do niego, kim naprawdę jest Bryn Jones, co?
– Chyba się zgodzisz, że w ciągu tych pięciu lat jej uroda ogromnie zyskała na wartości – sucho zauważył Michael.
Tak, co do tego nikt nie mógł mieć żadnych wątpliwości, faktycznie.
– No i właśnie o to mi chodzi, do cholery! – wybuchnął Michael.
Starszy D’Angelo zacisnął usta.
– Bryn Jones jest bardzo utalentowaną malarką i w pełni zasługuje na szansę, jaką będzie dla niej wystawa w galerii Archangel.
– Przyszło ci może do głowy, z jakiego powodu starała się o tę szansę? – Rafe gniewnie ściągnął brwi. – Że może kieruje nią jakiś starannie skrywany motyw, na przykład chęć wprowadzenia w życie jakiegoś planu, dzięki któremu mogłaby zemścić się na nas lub na Gabrielu za to, co spotkało jej ojca?
– Tak, przyszło mi to do głowy. – Michael spokojnie skinął głową.
– I co?
– Na tym etapie wydarzeń jestem gotowy uznać jej dobre intencje.
– A Gabriel?
– Wielokrotnie zapewniał mnie, że jest dorosły i nie potrzebuje, aby starszy brat wtrącał się w jego życie.
Rafe skrzywił się ze zdenerwowaniem i stanął naprzeciwko brata.
– Naprawdę nie zamierzasz mu powiedzieć, kim ona jest? – zapytał.
– Nie na tym etapie, już mówiłem. A ty?
Rafe nie miał zielonego pojęcia, co zrobi z tą informacją.