Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

W obronie wypraw krzyżowych - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 stycznia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
24,90

W obronie wypraw krzyżowych - ebook

O średniowiecznych krucjatach napisano wiele książek, w których aż roi się od jawnych i celowych kłamstw, mniej lub bardziej świadomych przeinaczeń oraz uprzedzeń, kompletnie nie oddających ducha idei krucjatowej. Wielotomowe publikacje specjalistów okazują się niewystarczająco pojemne, by obejmować rzeczywistość w sposób całościowy, przez co zostawiają miejsce ideologicznie zaangażowanym twórcom kultury na zapełnienia luk własnymi wyobrażeniami.

Książka, którą oddajemy do rąk czytelników, ma przyczynić się do odrzucenia usankcjonowanych polityczną poprawnością krucjatowych paradygmatów. Stanowi ona swoisty zbiór wątpliwości, z jakimi autor mierzył się niemalże od początku zainteresowania problematyką wypraw krzyżowych. Czy krucjaty rzeczywiście zaczęły się od wyprawy na Jerozolimę? Czy krzyżowcy faktycznie dokonali niesławnej rzezi? Czy Saladyn okazał miłosierdzie pokonanym łacinnikom?

 

Bartosz Ćwir (ur. w 1992 roku), absolwent historii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II w Lublinie. Laureat wielu konkursów literackich. Zadebiutował w styczniu 2013 na łamach e-zina „Fahrenheit” tekstem W cieniu templariuszy, podejmując po raz pierwszy problematykę wypraw krzyżowych. W dalszych latach publikował artykuły o tematyce historycznej w takich czasopismach, jak „QFant” czy „Libertas”. Aktywny publicysta. Prowadzi własny kanał na YouTube poświęcony tematyce gier wideo (GalzagGaming).

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65546-55-5
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Czy Ko­ściół ka­to­lic­ki prze­pra­szał za kru­cja­ty? Dziś więk­szość wy­znaw­ców Chry­stu­sa, któ­rzy przy­zna­ją się do ka­to­li­cy­zmu, jak rów­nież wszy­scy ci, któ­rych by­naj­mniej o po­dob­ną przy­na­leż­ność nie da się po­są­dzić, nie mają ra­czej więk­szych wąt­pli­wo­ści, że rze­czy­wi­ście do ta­kie­go aktu skru­chy do­szło. Sto­li­ca Apo­stol­ska wy­par­ła się za­tem swo­jej nie­wła­ści­wej tra­dy­cji i za po­mo­cą So­bo­ru Wa­ty­kań­skie­go II skie­ro­wa­ła wspól­no­tę Ko­ścio­ła na zu­peł­nie inny, no­wo­cze­sny, to­le­ran­cyj­ny tor. Pierw­sze skrzyp­ce w tym pro­ce­sie od­gry­wać miał św. Jan Pa­weł II, za co z jed­nej stro­ny zbie­rał grom­kie bra­wa, z dru­giej zaś so­len­ną kry­ty­kę. Nie ule­ga naj­mniej­szej wąt­pli­wo­ści, że nie­któ­re po­czy­na­nia pa­pie­ża Po­la­ka wy­da­ją się być co naj­mniej kon­tro­wer­syj­ne (jak np. uca­ło­wa­nie Ko­ra­nu czy też prze­pro­wa­dze­nie spo­tka­nia mo­dli­tew­ne­go w Asy­żu w 1986 roku). Z dru­giej jed­nak stro­ny, czę­sto­kroć oce­ny nie­któ­rych wy­po­wie­dzi Ojca Świę­te­go for­mu­ło­wa­ne są na­pręd­ce i w kon­se­kwen­cji pro­wa­dzą do po­waż­nych nad­in­ter­pre­ta­cji.

Roz­po­czy­na­jąc roz­wa­ża­nia na te­mat dzie­jów wy­praw krzy­żo­wych, nie mo­głem po­mi­nąć ca­łej spu­ści­zny, jaką w tym aspek­cie po­zo­sta­wił po so­bie św. Jan Pa­weł II. Z tego też wzglę­du za­nim w ogó­le za­bra­łem się za pi­sa­nie pierw­sze­go roz­dzia­łu, spę­dzi­łem dłu­gie go­dzi­ny na prze­szu­ki­wa­niu In­ter­ne­tu w celu od­na­le­zie­nia ja­kich­kol­wiek kon­kret­nych da­nych zwią­za­nych ze wspo­mnia­ny­mi prze­pro­si­na­mi, któ­re to Oj­ciec Świę­ty miał wy­gło­sić w ju­bi­le­uszo­wym roku 2000. War­to przy tym pod­kre­ślić, że rze­czy­wi­ście w owym cza­sie Sto­li­ca Apo­stol­ska wie­lo­krot­nie pró­bo­wa­ła ka­jać się i pro­sić o prze­ba­cze­nie, jed­nak­że ro­bi­ła to na tyle umie­jęt­nie, aby nie po­tę­pić z góry przy tym ca­łej ła­ciń­skiej tra­dy­cji. W każ­dym ra­zie w prze­past­nych od­mę­tach In­ter­ne­tu trud­no jest dziś od­na­leźć ja­kie­kol­wiek kon­kret­ne cy­ta­ty, w któ­rych to Jan Pa­weł II czy też jego po­przed­ni­cy lub na­stęp­cy po­tę­pia­li­by wprost tra­dy­cję wy­praw krzy­żo­wych. Prze­pro­si­ny mia­ły nie­jed­no­krot­nie zu­peł­nie ogól­ni­ko­wy cha­rak­ter, zaś prze­mó­wie­nia pod­cho­dzi­ły do te­ma­tu zu­peł­nie okręż­ną dro­gą. Nic w tym za­ska­ku­ją­ce­go. Od­rzu­ce­nie idei kru­cjat wią­za­ło­by się z ko­niecz­no­ścią sta­nię­cia w opo­zy­cji do św. Au­gu­sty­na czy św. Grze­go­rza VII oraz od­rzu­ce­niem se­tek, je­śli nie ty­się­cy ofi­cjal­nych do­ku­men­tów wy­da­nych on­giś przez Sto­li­cę Apo­stol­ską.

Praw­do­po­dob­nie wy­gło­sze­nie ta­kich sto­no­wa­nych prze­pro­sin mia­ło z jed­nej stro­ny udo­bru­chać wszyst­kich wro­gów Ko­ścio­ła, zaś z dru­giej stro­ny nie obu­dzić zde­cy­do­wa­ne­go sprze­ci­wu śro­do­wisk wier­nych tra­dy­cji ła­ciń­skiej. Mó­wiąc pro­ściej: cho­dzi­ło o po­pra­wę i tak dość zszar­ga­ne­go wi­ze­run­ku Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go w świe­cie. Pro­blem w tym, że osią­gnię­to efekt wręcz od­wrot­ny. An­ty­kle­ry­ka­ło­wie, jak i wy­znaw­cy in­nych re­li­gii (przede wszyst­kim ju­da­izmu), wciąż po­zo­sta­ją nie­za­do­wo­le­ni, o czym świad­czy cho­ciaż­by ofi­cjal­ne sta­no­wi­sko Mię­dzy­na­ro­do­we­go Ko­mi­te­tu Ży­dow­skie­go ds. Kon­sul­ta­cji Mię­dzy­na­ro­do­wych, we­dług któ­re­go Ko­ściół ka­to­lic­ki przez stu­le­cia swo­jej dzia­łal­no­ści stwo­rzył ,,wro­gą at­mos­fe­rę”, z po­wo­du któ­rej moż­li­we było za­ist­nie­nie Ho­lo­cau­stu. Mó­wiąc wprost: Ko­ściół stwo­rzył pod­wa­li­ny dla za­gła­dy Ży­dów pod­czas II woj­ny świa­to­wej!

Moż­na się tyl­ko do­my­ślać, jaka for­ma za­dość­uczy­nie­nia do­pro­wa­dzi­ła­by do rze­czy­wi­ste­go po­jed­na­nia. Za­pew­ne wszyst­kie an­ty­kle­ry­kal­ne or­ga­ni­za­cje, ma­ją­ce bar­dzo czę­sto le­wi­co­we ko­rze­nie, po­czu­ły­by się usa­tys­fak­cjo­no­wa­ne, gdy­by Sto­li­ca Apo­stol­ska za­pro­po­no­wa­ła pie­nięż­ną gra­ty­fi­ka­cję za do­mnie­ma­ne szko­dy, ja­kie po­noć wy­rzą­dzi­ła. Taką re­gu­lar­ną, do­ży­wot­nią pen­sję dla każ­de­go wro­ga ka­to­li­cy­zmu, żeby ci nie mu­sie­li już wię­cej pra­co­wać i aby mo­gli sku­pić się na ,,wal­ce z fa­szy­zmem”.

Tym­cza­sem Jan Pa­weł II wie­lo­krot­nie pod­kre­ślał, że ko­niecz­ne jest za­ist­nie­nie wza­jem­ne­go prze­ba­cze­nia, a za­tem obie stro­ny mu­szą dą­żyć do skru­chy, co nie­zwy­kle istot­ne jest przede wszyst­kim w kon­tek­ście wy­praw krzy­żo­wych. Dziś kru­cja­ty po­strze­ga się jako ka­to­lic­ką agre­sję, przez co cał­ko­wi­cie po­mi­ja­ny jest wą­tek is­lam­skiej in­wa­zji na Eu­ro­pę oraz cią­głe­go za­gro­że­nia, ja­kie wi­sia­ło nad Sta­rym Kon­ty­nen­tem w cza­sie, gdy do Zie­mi Świę­tej wy­ru­sza­ła pierw­sza zbroj­na piel­grzym­ka. Jed­no­cze­śnie po­mi­ja się przy tym hisz­pań­ski te­atr dzia­łań wo­jen­nych, zaś dla lep­sze­go efek­tu stwo­rzo­no na­wet osob­ny ter­min (re­kon­kwi­sta), by­le­by tyl­ko nikt nie pró­bo­wał łą­czyć obro­ny pół­wy­spu Ibe­ryj­skie­go z ru­chem kru­cja­to­wym. Wy­pra­wy krzy­żo­we wsze­la­ko sta­no­wi­ły od­po­wiedź dla cią­głe­go za­gro­że­nia ze stro­ny is­la­mu, z cze­go za­pew­ne zda­wał so­bie spra­wę Jan Pa­weł II, kie­dy wie­lo­krot­nie mó­wił o ko­niecz­no­ści wza­jem­ne­go prze­ba­cze­nia. War­to przy tym pod­kre­ślić, że stro­na ka­to­lic­ka wy­ko­na­ła zna­czą­ce kro­ki w tym za­kre­sie, zaś stro­na mu­zuł­mań­ska nie. W kra­jach is­lam­skich wciąż do­cho­dzi do zbrod­ni na tle re­li­gij­nym, wy­mie­rzo­nych bez­po­śred­nio w wy­znaw­ców Chry­stu­sa. Nie­ste­ty arab­scy ucze­ni po­tra­fi­li osten­ta­cyj­nie od­mó­wić pa­pie­żo­wi spo­tka­nia w 1982 roku w Ni­ge­rii i w 1995 roku w Ke­nii, lecz nie po­tra­fią uczy­nić żad­nych rów­nie sta­now­czych ge­stów wo­bec zbrod­ni wciąż po­peł­nia­nych przez ich współ­bra­ci.

Nie­wąt­pli­wie wszyst­kie te ka­ja­nia Sto­li­cy Apo­stol­skiej po­dzia­ła­ły ni­czym woda na młyn śro­do­wisk an­ty­kle­ry­kal­nych i do­pro­wa­dzi­ły do po­wsta­nia w ra­mach sa­me­go Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go praw­dzi­wej gan­gre­ny fał­szu i za­kła­ma­nia. Do­praw­dy trud­no jest obec­nie dys­ku­to­wać z tzw. prze­cięt­ny­mi ludź­mi na te­mat wy­praw krzy­żo­wych, bo­wiem nie prze­ma­wia­ją do nich ab­so­lut­nie żad­ne ar­gu­men­ty. Sko­ro za kru­cja­ty prze­pra­szał sam Jan Pa­weł II, to zwal­nia ich to nie­ja­ko z obo­wiąz­ku my­śle­nia i do­cie­ka­nia praw­dy. Prze­cież świę­ty pa­pież nie mógł się my­lić! Do prze­cięt­ne­go od­bior­cy za­zwy­czaj nie do­cie­ra­ją ja­kie­kol­wiek ar­gu­men­ty o tym, że fak­tycz­nie prze­pro­si­ny owe nie mia­ły nic wspól­ne­go z za­ne­go­wa­niem słusz­no­ści zbroj­nych piel­grzy­mek, czy tym bar­dziej cał­ko­wi­tym ich po­tę­pie­niem. Oj­ciec Świę­ty wy­ra­ził bo­wiem skru­chę je­dy­nie za po­szcze­gól­ne jed­nost­ki, któ­re mo­gły do­pu­ścić się pod­czas tych przed­się­wzięć uczyn­ków jed­no­znacz­nie złych.

Dys­ku­sja na te­mat kru­cjat obar­czo­na jest za­tem pew­ny­mi mi­ta­mi, któ­re wpro­wa­dza­ją nie­ja­ko a prio­ri pew­ne ak­sjo­ma­ty o co naj­mniej wąt­pli­wej praw­dzi­wo­ści. Pierw­szym i za­sad­ni­czym jest za­ło­że­nie, że wy­pra­wy krzy­żo­we były z na­tu­ry złe, zaś ich ogól­na oce­na wią­że się z pew­ną stop­nio­wal­no­ścią zła (pew­ne okre­ślo­ne zja­wi­ska czy wy­da­rze­nia mogą być za­tem bar­dziej lub mniej złe). Dru­gim błęd­nym pa­ra­dyg­ma­tem jest przy­ję­cie mo­ral­ne­go punk­tu wi­dze­nia jako je­dy­ne­go do­pusz­czal­ne­go spoj­rze­nia na pro­blem.

I tu­taj świa­do­my czy­tel­nik po raz ko­lej­ny zde­rzy się z górą lo­do­wą, je­śli tyl­ko przyj­dzie mu dys­ku­to­wać z oso­ba­mi nie ma­ją­cy­mi naj­mniej­sze­go po­ję­cia o te­ma­cie. Wy­mu­sza­nie etycz­ne­go spoj­rze­nia na wy­pra­wy krzy­żo­we to jak­by fun­da­ment kru­cja­to­we­go kłam­stwa. Bez nie­go, stwo­rzo­na mi­to­lo­gia nie by­ła­by w sta­nie się utrzy­mać. Spoj­rze­nia stra­te­gicz­no–mi­li­tar­ne, eko­no­micz­ne, po­li­tycz­ne czy spo­łecz­ne pro­wa­dzą do ab­so­lut­nie jed­no­znacz­ne­go wnio­sku – Eu­ro­pa sko­rzy­sta­ła na wy­pra­wach krzy­żo­wych i to wła­śnie dzię­ki nim do­ko­nał się nie­wia­ry­god­ny po­stęp, za­pew­nia­ją­cy Eu­ro­pej­czy­kom bez­pie­czeń­stwo. Ode­pchnię­cie arab­skie­go za­gro­że­nia od ser­ca Sta­re­go Kon­ty­nen­tu do­pro­wa­dzi­ło do go­spo­dar­cze­go roz­kwi­tu, do otwar­cia szla­ków han­dlo­wych oraz po­wsta­nia eu­ro­pej­skiej kul­tu­ry ry­cer­skiej, o któ­rej za wszel­ką cenę pró­bu­je się dziś za­po­mnieć.

Ape­lu­ję za­tem do każ­de­go, kto za­mie­rza prze­czy­tać ni­niej­szą pu­bli­ka­cję, aby od­rzu­cił przy­naj­mniej na ja­kiś czas pa­ra­dyg­mat etycz­ne­go ba­da­nia zja­wi­ska wy­praw krzy­żo­wych i przy­jął uję­cie nie­co bar­dziej prag­ma­tycz­ne, opie­ra­ją­ce się na bi­lan­sie zy­sków i strat. Wę­dro­wa­nie utar­ty­mi szla­ka­mi z całą pew­no­ścią nie jest tak fa­scy­nu­ją­ce, jak od­kry­wa­nie no­wych ście­żek na wła­sną rękę.

Na za­koń­cze­nie mu­szę na ręce czy­tel­ni­ka zło­żyć prze­pro­si­ny i kil­ka słów wy­tłu­ma­cze­nia. Otóż prze­pra­szam za wszyst­kie uprosz­cze­nia, uogól­nie­nia czy skró­ty my­ślo­we, któ­rych mu­sia­łem użyć, aby opi­sać w tak skon­den­so­wa­nej for­mie wie­lo­set­let­nią tra­dy­cję wy­praw krzy­żo­wych. Nie­ste­ty, nie­kie­dy nie mia­łem in­ne­go wyj­ścia, jak zwy­czaj­nie prze­sko­czyć pew­ne istot­ne ele­men­ty, czy też przed­sta­wić je w na­zbyt ba­nal­ny spo­sób. Chcia­łem, aby książ­ka była krót­ka oraz aby obej­mo­wa­ła zja­wi­sko ca­ło­ścio­wo, zaś wy­bra­nie ta­kie­go, a nie in­ne­go po­dej­ścia wy­mu­sza­ło za­ist­nie­nie pew­nych na­tu­ral­nych wad. Mam jed­nak na­dzie­ję, że ni­niej­sza pra­ca jest je­dy­nie otwar­ciem na nowo dys­ku­sji o kru­cja­tach, w ra­mach któ­rej bę­dzie moż­li­we przyj­rze­nie się każ­de­mu frag­men­to­wi dzie­jów ze zde­cy­do­wa­nie więk­szą do­kład­no­ścią i dba­ło­ścią o szcze­gó­ły.Roz­dział I Dla­cze­go de­fi­ni­cje są waż­ne?

Czte­ry lata temu, 24 kwiet­nia 2014 roku, na ka­na­le YouTu­be’owym sur­ge­po­lo­nia uka­zał się pią­ty od­ci­nek z se­rii „Ję­drek o hi­sto­rii”. Od­ci­nek ma­ją­cy do­ty­czyć, zgod­nie opi­sem za­war­tym w ty­tu­le, wy­praw krzy­żo­wych. Tym­cza­sem wi­dzo­wie, za­miast rze­tel­nej ana­li­zy, otrzy­ma­li ja­kąś dzi­wacz­ną in­for­ma­cyj­ną pap­kę, któ­ra w pew­nym ogól­nym prze­kro­ju do­ty­czy­ła przede wszyst­kim ru­chów chłop­skich, ja­kie oży­wi­ły się w okre­sie tzw. I wy­pra­wy krzy­żo­wej. Zresz­tą, gdy­by głów­ny bo­ha­ter wspo­mnia­ne­go ma­te­ria­łu fil­mo­we­go ogra­ni­czał się wy­łącz­nie do prze­ka­za­nia wi­dzom tej­że ,,pap­ki” nie upstrzo­nej wła­sny­mi opi­nia­mi, to za­pew­ne da­ło­by się ją ja­koś prze­tra­wić. Świa­do­my widz na­ba­wił­by się ewen­tu­al­nie de­li­kat­nej, in­te­lek­tu­al­nej nie­straw­no­ści. Pry­wat­ne opi­nie „Ję­dr­ka” za­czy­na­ją jed­nak prze­wa­żać już od pierw­szej mi­nu­ty i są one po pro­stu skraj­nie ab­sur­dal­ne i nie­praw­dzi­we.

Nie ma po­trze­by zbyt głę­bo­ko brnąć w treść ma­te­ria­łu, bo wła­ści­wie już na wstę­pie do­sta­je­my jak­że cie­ka­wy cy­tat pod­su­mo­wu­ją­cy tzw. I kru­cja­tę, po któ­rym po­zo­sta­je się tyl­ko zła­pać za gło­wę. Otóż „Ję­drek” opi­su­je wspo­mnia­ną wy­pra­wę jako „be­stial­stwo, lu­do­bój­stwo, lu­do­żer­stwo i ma­sa­krę”. Taki opis może oso­bie świa­do­mej i obe­zna­nej w te­ma­ty­ce przy­spo­rzyć nie­ma­łe­go dy­so­nan­su po­znaw­cze­go. Czym bo­wiem wspo­mnia­na wy­pra­wa wy­róż­ni­ła się na tle in­nych wo­jen śre­dnio­wiecz­nych, aby za­słu­ży­ła so­bie na po­dob­ne okre­śle­nie? Lu­do­bój­stwo? Gdzie?! Gdzie pod­czas tzw. I kru­cja­ty znaj­dzie­my „ce­lo­we wy­nisz­cza­nie ca­łych lub czę­ści na­ro­dów, grup et­nicz­nych, re­li­gij­nych lub ra­so­wych, za­rów­no po­przez fi­zycz­ne za­bój­stwa człon­ków gru­py, jak i wstrzy­ma­nie uro­dzeń w ob­rę­bie gru­py, stwo­rze­nie wa­run­ków ży­cia ob­li­czo­nych na fi­zycz­ne wy­nisz­cze­nie, czy przy­mu­so­we od­bie­ra­nie dzie­ci”? W za­bi­ja­niu pod­czas dzia­łań wo­jen­nych osób wy­zna­ją­cych inną re­li­gię? W po­rząd­ku. Ta­kie przy­pad­ki mia­ły miej­sce. Jak na każ­dej in­nej woj­nie. Rzecz w tym, że mimo tego typu dzia­łań, pań­stwa krzy­żo­we skła­da­ły się w du­żej mie­rze z lud­no­ści mu­zuł­mań­skiej, a w pań­stwach arab­skich ży­wio­łem do­mi­nu­ją­cym nie­jed­no­krot­nie byli chrze­ści­ja­nie, za­tem gdzie niby mia­ło­by znaj­do­wać się owo strasz­li­we lu­do­bój­stwo?

A ka­ni­ba­lizm? Znaj­dą się ja­kieś przy­pad­ki? Otóż pew­nie się znaj­dą. Może nie od razu w licz­bie mno­giej, ale je­den epi­zod w hi­sto­rii ca­łe­go ru­chu kru­cja­to­we­go da się wy­grze­bać z kro­nik. Pi­sał o nim cho­ciaż­by Ful­cher z Char­tres, kro­ni­karz tzw. I kru­cja­ty, przy czym na­le­ży z całą sta­now­czo­ścią za­zna­czyć, że wie­lo­krot­nie wspo­mi­na on o strasz­li­wym gło­dzie pod­czas dłu­go­trwa­łej wy­pra­wy do Je­ro­zo­li­my. Pod­czas licz­nych gło­dó­wek po­ja­wia się jed­no­ra­zo­wy akt ka­ni­ba­li­zmu. Czy roz­sąd­ne jest za­tem na­zy­wa­nie ca­łe­go ru­chu kru­cja­to­we­go, któ­ry mógł trwać przy nie­któ­rych sza­cun­kach na­wet ok. 500 lat, lu­do­żer­stwem?

Po­wi­nie­nem za­pew­ne krok po kro­ku ana­li­zo­wać każ­de z wy­mie­nio­nych w przy­to­czo­nym ma­te­ria­le słów, ale zwy­czaj­nie nie ma na to cza­su na ła­mach ni­niej­szej pu­bli­ka­cji. Wszyst­ko za spra­wą fak­tu, że „Ję­drek” sy­pie po­dob­ny­mi ab­sur­da­mi już prak­tycz­nie w ko­lej­nym zda­niu. O ile wcze­śniej oczer­nił stro­nę ła­ciń­ską, o tyle tym ra­zem po­sta­no­wił wy­bie­lić stro­nę arab­ską. Otóż do­wia­du­je­my się z ma­te­ria­łu fil­mo­we­go, iż Ara­bo­wie za­gra­ża­li głów­nie Bi­zan­cjum, pro­wa­dzi­li eks­pan­sję „po­wo­lut­ku”, a tak w ogó­le ,,to byli wy­jąt­ko­wo świa­tli, sym­pa­tycz­ni i mą­drzy lu­dzie”. Poza tym nie mo­gło za­brak­nąć in­ne­go, jak­że pięk­ne­go okre­śle­nia: „Ara­bo­wie byli to­le­ran­cyj­ni”. Cie­ka­we rze­czy. Bar­dzo cie­ka­we. Uprosz­cze­nie tak skraj­ne, że aż nie­moż­li­we do przy­ję­cia. Wie­dza za­prze­cza­ją­ca te­zie o bra­ku za­gro­że­nia ze stro­ny świa­ta is­la­mu jest na­praw­dę bar­dzo ob­szer­na, dla­te­go na ra­zie da­ru­je­my so­bie roz­strzy­ga­nie tego pro­ble­mu. Po­świę­cam tej spra­wie cały trze­ci roz­dział. Póki co nad wy­po­wie­dzia­nym zda­niem spusz­czam za­sło­nę mil­cze­nia.

Idź­my da­lej. Wła­ści­wie do sa­me­go sed­na. Otóż „Ję­drek” za­czy­na snuć opo­wieść o tzw. I wy­pra­wie lu­do­wej, któ­ra po­prze­dzi­ła ry­cer­ską kru­cja­tę, i ewi­dent­nie trak­tu­je ją tak, jak­by ów chłop­ski ruch miał z krzy­żow­ca­mi co­kol­wiek do czy­nie­nia. W tym wy­pad­ku trud­no jest zwa­lać winę na sa­me­go głów­ne­go bo­ha­te­ra ma­te­ria­łu fil­mo­we­go, sko­ro po­dob­nie sta­wia się spra­wę w więk­szo­ści pod­ręcz­ni­ków szkol­nych, że o pu­bli­ka­cjach na­uko­wych nie wspo­mnę. Nie jest to, jak są­dzę, zła wola twór­ców, po­nie­waż rze­czy­wi­ście lu­do­wa eks­pe­dy­cja zro­dzi­ła się jako efekt ubocz­ny ru­chu kru­cja­to­we­go, a za­tem w ja­kimś stop­niu te dwa ele­men­ty są ze sobą ge­ne­tycz­nie po­wią­za­ne. Jed­nak­że po­do­bień­stwa na tym wła­śnie eta­pie do­bie­ga­ją koń­ca.

Wy­pra­wy lu­do­we ni­g­dy nie zo­sta­ły ofi­cjal­nie za­twier­dzo­ne przez Ko­ściół ka­to­lic­ki, nie po­sia­da­ły prze­wod­ni­ków ani „ko­or­dy­na­to­rów” na­rzu­co­nych przez wła­dze ko­ściel­ne. Mało tego. Wę­gier­ski król Ko­lo­man – ka­to­lic­ki król, do­daj­my – od­no­sił się do czę­ści lu­do­wych ,,krzy­żow­ców” z ogrom­ną nie­uf­no­ścią, żeby nie po­wie­dzieć wprost – wro­go­ścią. I nie miał ab­so­lut­nie żad­nych skru­pu­łów przy osta­tecz­nym roz­bi­ja­niu chłop­skich od­dzia­łów, któ­re plą­dro­wa­ły jego zie­mie. Trze­ba za­zna­czyć przy tym pew­ną istot­ną kwe­stię: Wę­grzy prze­pu­ści­li bez więk­szych pro­ble­mów dwie ta­kie eska­pa­dy do­wo­dzo­ne przez Wal­te­ra Bez Mie­nia i Pio­tra Pu­stel­ni­ka. Roz­gro­mio­no wy­łącz­nie „nie­po­kor­nych” Niem­ców Emi­cha z Le­isin­gen. Ko­lo­man nie bał się kar ko­ściel­nych, bo i ni­ko­mu nie prze­szło przez myśl, aby ja­kie­kol­wiek kary na nie­go na­kła­dać. Oczy­wi­ście ja­snym jest, że pro­wa­dze­nie wo­jen z pań­stwa­mi bio­rą­cym udział w kru­cja­cie było za­ka­za­ne i ob­ło­żo­ne naj­wyż­szy­mi sank­cja­mi po­li­tycz­no–re­li­gij­ny­mi, a tym bar­dziej trak­to­wa­no tak bez­po­śred­ni atak na woj­ska krzy­żo­we. Wę­gry mimo to ni­jak nie obe­rwa­ły za swo­je dzia­ła­nia wo­bec chłop­skich wojsk¹. Naj­wy­raź­niej ab­so­lut­nie nikt nie trak­to­wał ich jako wy­pra­wy krzy­żo­wej. Na­wet ce­sarz bi­zan­tyj­ski nie zo­stał uprze­dzo­ny o nad­cho­dzą­cej od­sie­czy Wal­te­ra Bez Mie­nia (spo­dzie­wał się, że ry­cer­stwo za­chod­nie wy­ru­szy znacz­nie póź­niej), przez co był zu­peł­nie nie­przy­go­to­wa­ny na jego przy­ję­cie. Po­wtó­rzę za­tem raz jesz­cze: nikt nie po­strze­gał wy­praw lu­do­wych – ani tych ban­dyc­kich, ani tych dzia­ła­ją­cych w spo­sób cy­wi­li­zo­wa­ny – jako wy­praw krzy­żo­wych. Nikt, ab­so­lut­nie nikt, nie trak­to­wał ich po­waż­nie.

Chłop­ski ruch zde­rzył się tak­że bez­po­śred­nio z wła­dza­mi ko­ściel­ny­mi. Cho­dzi tu przede wszyst­kim o rze­zie do­ko­ny­wa­ne na lud­no­ści ży­dow­skiej, ja­kie ten­że ruch urzą­dzał nie­kie­dy na swej dro­dze². Pierw­sza taka ak­cja mia­ła miej­sce w Spi­rze, lecz na szczę­ście dzię­ki ochro­nie miej­sco­we­go bi­sku­pa ilość po­ten­cjal­nych ofiar zo­sta­ła znacz­nie zre­du­ko­wa­na. Po­dob­nie sta­ło się w Wor­ma­cji, gdzie rów­nież w ochro­nę lud­no­ści ży­dow­skiej za­an­ga­żo­wał się miej­sco­wy bi­skup, choć w tym wy­pad­ku bez więk­szych re­zul­ta­tów (wro­ta do bi­sku­piej sie­dzi­by oka­za­ły się za sła­be). Ko­ściół sta­je za­tem po stro­nie prze­ciw­nej niż ta, któ­rą zaj­mu­ją woj­ska lu­do­we. Jak to roz­strzy­gnąć? Jak oce­nić? Otóż utarł się bar­dzo pro­sty sche­mat – oskar­ża­my ge­ne­ral­nie wszyst­kie kru­cja­ty o an­ty­se­mi­tyzm i mor­do­wa­nie Ży­dów oraz wska­zu­je­my, że na­wet hie­rar­chia ko­ściel­na sta­ła się ofia­rą wojsk krzy­żo­wych. Taka jest ofi­cjal­na wer­sja, wie­lo­krot­nie po­wta­rza­na na ła­mach roz­ma­itych pu­bli­ka­cji. Funk­cjo­nu­je do dziś! Mało kto zwra­ca uwa­gę, iż zwy­kle w po­dob­nych oko­licz­no­ściach na­kła­da­no na krzy­żow­ców eks­ko­mu­ni­kę (było tak w przy­pad­ku na­pa­du na Za­dar pod­czas tzw. IV wy­pra­wy krzy­żo­wej czy też w przy­pad­ku kru­cja­ty prze­ciw­ko al­bi­gen­som). Tym ra­zem nie wy­ko­na­no po­dob­ne­go kro­ku. W ogó­le wszy­scy ,,waż­ni” wy­da­wa­li się chłop­ską wy­pra­wę igno­ro­wać. Dla­cze­go? Otóż po­wtó­rzę już po raz ostat­ni: ban­dy chłop­skie są je­dy­nie efek­tem ubocz­nym ru­chu kru­cja­to­we­go, a nie jego czę­ścią.

I tu­taj na­le­ży na chwi­lę przy­sta­nąć. Wró­cę znów do ma­te­ria­łu fil­mo­we­go, od któ­re­go za­czą­łem po­wyż­sze roz­wa­ża­nia. Zga­dzam się za­sad­ni­czo z więk­szo­ścią po­sta­wio­nych tam tez na te­mat wy­praw lu­do­wych, któ­re za­słu­gu­ją na naj­wyż­szą kry­ty­kę i taką tak­że otrzy­ma­ją na ła­mach ni­niej­szej pu­bli­ka­cji. Pod­kre­ślam przy tym, że cho­dzi wy­łącz­nie o wy­pra­wy lu­do­we, ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem tej pro­wa­dzo­nej przez Emi­cha z Le­isin­gen. Jed­ne­mu się wszak­że sprze­ci­wiam – trak­to­wa­niu chłop­skich ,,ar­mii” jako ar­mii krzy­żo­wych. I trud­no jest tu za­rzu­cać ,,Ję­dr­ko­wi” igno­ran­cję albo oskar­żać go o za­kła­my­wa­nie hi­sto­rii, mimo że stwo­rzo­ny przez nie­go ca­ło­ścio­wy ob­raz kru­cjat jest cał­ko­wi­cie nie­praw­dzi­wy. Ama­tor hi­sto­rii może mieć bo­wiem duże trud­no­ści z rze­tel­ną oce­ną zja­wi­ska wy­praw lu­do­wych, je­śli świa­to­wy au­to­ry­tet w tym te­ma­cie, Ste­ven Run­ci­man, upar­cie na­zy­wa człon­ków tych­że lu­do­wych eska­pad mia­nem krzy­żow­ców.

Do­ty­ka­my tu za­tem pro­ble­mu pod­sta­wo­we­go. Bez jego roz­wią­za­nia nie ma co ma­rzyć o stwo­rze­niu ja­kie­go­kol­wiek rze­tel­ne­go ma­te­ria­łu na te­mat kru­cjat – ty­czy się to za­rów­no ksią­żek, jak i de­bat pu­blicz­nych czy ma­te­ria­łów fil­mo­wych do­stęp­nych na YouTu­be. Mam tu na my­śli oczy­wi­ście de­fi­ni­cję.

Lo­gi­ka na­uko­wa wy­ja­śnia, jak na­le­ży ro­zu­mieć po­ję­cie de­fi­ni­cji oraz ja­kie kon­kret­nie speł­nia ona funk­cje. Otóż de­fi­ni­cja to wy­po­wiedź o okre­ślo­nej bu­do­wie, w któ­rej in­for­mu­je się o zna­cze­niu pew­ne­go wy­ra­że­nia. Pro­ste. Ma ona za­tem w zwię­zły spo­sób wy­ja­śniać, czym jest oma­wia­ne zja­wi­sko. De­fi­ni­cja in­for­mu­je, prze­ka­zu­je wie­dzę na ja­kiś te­mat, na­da­je po­ję­ciom zna­cze­nia. Czy speł­nia przy tym za­da­nia pro­pa­gan­do­we? Oczy­wi­ście. Prze­cież stwo­rze­nie de­fi­ni­cji wią­że się bar­dzo czę­sto z nada­niem po­ję­ciu cech war­to­ściu­ją­cych. Daj­my pro­sty przy­kład. De­wo­cja. W Pol­sce po­ję­cie ro­zu­mia­ne ab­so­lut­nie ne­ga­tyw­nie, jako swe­go ro­dza­ju nad­mier­ne od­da­nie się spra­wom re­li­gij­nym. Tym­cza­sem an­giel­skie de­vo­tion tłu­ma­czy się jako „od­da­nie, po­świę­ce­nie, kult”. W an­giel­skim przy­pad­ku nie mamy tego jak­że pe­jo­ra­tyw­ne­go za­bar­wie­nia. Oba ter­mi­ny są od sie­bie cał­ko­wi­cie od­mien­ne je­że­li cho­dzi o ich znacz­nie po­ję­cio­we, mimo że sama kon­struk­cja wy­ra­zu jest za­sad­ni­czo po­dob­na. De­fi­ni­cje wy­ja­śnia­ją za­tem, to ja­sne, ale w za­leż­no­ści od tego, jak to ro­bią, mogą pro­wa­dzić do po­wsta­nia wo­kół da­nych po­jęć ca­łych sie­ci sko­ja­rze­nio­wych – ne­ga­tyw­nych lub po­zy­tyw­nych.

Tak wła­śnie wy­glą­da pro­ble­ma­ty­ka de­fi­nio­wa­nia wy­praw krzy­żo­wych. Oczy­wi­ście na­le­ży zwró­cić uwa­gę, że zde­fi­nio­wa­nie nie­któ­rych zja­wisk jest na­praw­dę bar­dzo trud­ne, a nie­kie­dy na­wet nie­moż­li­we. I cho­dzi tu nie tyl­ko o tak zło­żo­ne ele­men­ty rze­czy­wi­sto­ści, jak re­li­gia czy kul­tu­ra, albo wła­ści­wie nie­moż­li­wy do zde­fi­nio­wa­nia czas, lecz tak­że o po­ję­cia zu­peł­nie ba­nal­ne, jak np. stół czy krze­sło. Kru­cja­ty bo­ry­ka­ją się z po­dob­nym pro­ble­mem, po­nie­waż są zja­wi­skiem nie­sły­cha­nie roz­bu­do­wa­nym, ale tu­taj na kwe­stię de­fi­nio­wa­nia na­kła­da­ją się nie tyl­ko me­ry­to­rycz­ne trud­no­ści, lecz rów­nież pew­ne ,,na­ci­ski” na­tu­ry ide­olo­gicz­nej.

Przy­pusz­czam, że więk­szość czy­tel­ni­ków, któ­rzy się­gną po ni­niej­szą pu­bli­ka­cję, po­sia­da ja­kąś wie­dzę na te­mat wy­praw krzy­żo­wych. Na­wet ci, któ­rzy jak do­tąd nie prze­czy­ta­li żad­nej więk­szej książ­ki o kru­cja­tach, coś tam mu­sie­li sły­szeć – choć­by pod­czas edu­ka­cji szkol­nej. Na pew­no zna­ne są im pew­ne fak­ty lub ja­kieś pro­ste sko­ja­rze­nia. Sta­wiam w ciem­no, że będą one do­ty­czyć przede wszyst­kim Je­ro­zo­li­my.

Oto po­wszech­nie przyj­mu­je się, że w ra­mach sze­ro­ko ro­zu­mia­ne­go ru­chu kru­cja­to­we­go oma­wia się wy­łącz­nie wy­pra­wy do Zie­mi Świę­tej. I tak mówi się za­tem o I kru­cja­cie, II kru­cja­cie, III kru­cja­cie, itd., gdzie w do­my­śle za­wsze cho­dzi o te wy­pra­wy, któ­rych ce­lem było od­zy­ska­nie Je­ro­zo­li­my lub wspar­cie po­wsta­łe­go póź­niej Kró­le­stwa Je­ro­zo­lim­skie­go czy też in­nych państw krzy­żo­wych. Po­dział ten przy­jął się w wy­ni­ku ta­kie­go a nie in­ne­go zde­fi­nio­wa­nia po­ję­cia kru­cja­ty, gdzie za sam cel wy­praw krzy­żo­wych wska­zu­je się wy­raź­nie wspo­mnia­ny re­gion Zie­mi Świę­tej oraz Grób Pań­ski w Je­ro­zo­li­mie. Za­da­niem krzy­żow­ców było za­tem uda­nie się na te­re­ny za­miesz­ka­ne przez mu­zuł­ma­nów i zdo­by­cie tego, co praw­nie na­le­ży się chrze­ści­ja­nom. Je­śli tak po­sta­wi się spra­wy, to nie­mal­że au­to­ma­tycz­nie na­su­wa się pe­wien oczy­wi­sty wnio­sek – kru­cja­ty mają cha­rak­ter stric­te ofen­syw­ny! Chrze­ści­jań­stwo ata­ku­je is­lam!

Przy­ję­cie ta­kich za­ło­żeń jest praw­dzi­wym da­rem losu dla wszyst­kich pro­pa­gan­dy­stów chcą­cych wska­zać na pew­ne hi­sto­rycz­ne winy świa­ta chrze­ści­jań­skie­go. Agre­sja i atak, in­spi­ro­wa­ne i kie­ro­wa­ne bez­po­śred­nio przez wła­dze Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go, pro­wa­dzą do osta­tecz­ne­go zjed­no­cze­nia się mu­zuł­ma­nów i jak naj­bar­dziej słusz­nej kontr­ofen­sy­wy ze stro­ny Ara­bów, co w koń­cu pro­wa­dzi do wy­par­cia na­jeźdź­ców. Czy po­dob­ne tezy nie po­ja­wia­ją się w dys­kur­sie pu­blicz­nym? Po­ja­wia­ją się, jak naj­bar­dziej. Wy­pły­wa­ją czę­sto od osób, któ­re o kru­cja­tach nie wie­dzą ab­so­lut­nie nic albo sto­sun­ko­wo nie­wie­le. I trud­no tych lu­dzi ob­wi­niać. Po pro­stu wy­po­wia­da­ją pierw­sze moż­li­we sko­ja­rze­nia, ja­kie im się na­su­wa­ją. Zresz­tą w przy­to­czo­nym wy­żej ma­te­ria­le fil­mo­wym zna­le­zio­nym na YouTu­be taka teza też się prze­wi­ja i do­cie­ra przy tym do ok. 400 tys. od­bior­ców! Cie­ka­we ilu z nich ją po­tem po­wie­li pod­czas pry­wat­nych roz­mów i za­ra­zi nią ko­lej­ne oso­by…

Ist­nie­nie ta­kie­go pro­ble­mu, gdzie de­fi­ni­cja po­ję­cia może przy­spa­rzać mu pew­ną ide­olo­gicz­ną „gębę”, wca­le nie zna­czy, że ist­nie­je ja­kiś taj­ny spi­sek, któ­ry ce­lo­wo wpro­wa­dza do obie­gu ta­kie a nie inne ro­zu­mie­nie po­ję­cia kru­cja­ty. Oczy­wi­ście z dru­giej stro­ny nie wy­klu­czam ta­kiej moż­li­wo­ści, sko­ro nie­mal­że od po­cząt­ku XVI wie­ku za­czę­to pro­wa­dzić in­ten­syw­ną kam­pa­nię pro­pa­gan­do­wą wła­śnie w celu mak­sy­mal­ne­go wy­pa­cze­nia hi­sto­rii Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go. W toku tej­że kam­pa­nii wy­kre­owa­no za­pew­ne wie­le fał­szy­wych tez, któ­re przy­lgnę­ły do opi­nii pu­blicz­nej na dłu­gie lata (i trwa­ją nie­kie­dy do dzi­siaj). Z kru­cja­ta­mi mo­gło być po­dob­nie, jed­nak­że taki sam efekt mógł zo­stać uzy­ska­ny nie­ja­ko przy­pad­kiem.

Cie­ka­wie pa­trzy na ten pro­blem ame­ry­kań­ski hi­sto­ryk Jo­seph F. O’Cal­la­ghan, au­tor ob­szer­nej pu­bli­ka­cji na te­mat hisz­pań­skiej re­kon­kwi­sty. Sta­wia on nie­zwy­kle traf­ną tezę, że w pu­bli­ka­cjach na­uko­wych spro­wa­dza się cały ruch kru­cja­to­wy do kil­ku wy­praw krzy­żo­wych do Zie­mi Świę­tej. Pi­sa­łem o tym kil­ka aka­pi­tów wcze­śniej. Te­raz pod­pie­ram moje sło­wa nie­wąt­pli­wym au­to­ry­te­tem, lecz O’Cal­la­ghan idzie o krok da­lej i po­ka­zu­je, dla­cze­go w na­uce prze­wa­ża taki wła­śnie stan rze­czy. Wszyst­ko za spra­wą fak­tu, że za pi­sar­stwo kru­cja­to­we od­po­wia­da­li (i od­po­wia­da­ją do dziś) przede wszyst­kim au­to­rzy fran­cu­scy, an­giel­scy i nie­miec­cy³. W Śre­dnio­wie­czu ry­cer­stwo z tych­że kra­jów uda­wa­ło się wła­ści­wie wy­łącz­nie na kru­cja­ty do Zie­mi Świę­tej, a za­tem wspo­mnia­ni fran­cu­scy, an­giel­scy i nie­miec­cy na­ukow­cy, opi­su­jąc do­ko­na­nia swo­ich na­ro­dów, sku­pia­li się wy­łącz­nie na za­gad­nie­niach wal­ki o wy­zwo­le­nie Gro­bu Pań­skie­go. Pa­mię­ta­my, oczy­wi­ście, że ry­cer­stwo fran­cu­skie bra­ło pe­wien udział w hisz­pań­skiej re­kon­kwi­ście, jed­nak­że w po­rów­na­niu z wy­pra­wa­mi do Zie­mi Świę­tej, za­an­ga­żo­wa­nie to mia­ło cha­rak­ter ra­czej zni­ko­my. Ry­cer­stwo nie­miec­kie z ko­lei, głów­nie w po­sta­ci Za­ko­nu Szpi­ta­la Naj­święt­szej Ma­ryi Pan­ny Domu Nie­miec­kie­go, an­ga­żo­wa­ło się na te­re­nie Eu­ro­py Wschod­niej ce­lem zwal­cza­nia po­gań­skich Pru­sów. Wciąż były to jed­nak zja­wi­ska mar­gi­nal­ne w po­rów­na­niu z wy­pra­wa­mi do Zie­mi Świę­tej – te bo­wiem po­ru­szy­ły nie­mal­że całą Eu­ro­pę.

Wró­cę jed­nak do O’Cal­la­gha­na. Jego po­dej­ście do de­fi­nio­wa­nia kru­cjat zde­cy­do­wa­nie od­bie­ga od tego, co czy­ta­my w szkol­nych pod­ręcz­ni­kach. Ame­ry­kań­ski na­uko­wiec pod­kre­śla bo­wiem w swo­jej pu­bli­ka­cji, że „pro­wa­dzo­ne od VIII w. wal­ki po­mię­dzy chrze­ści­ja­na­mi a mu­zuł­ma­na­mi na Pół­wy­spie Ibe­ryj­skim, na­zy­wa­ne re­kon­kwi­stą, w wie­ku XII i XIII zo­sta­ły przez pa­pie­stwo prze­kwa­li­fi­ko­wa­ne na kru­cja­ty”. Au­tor nie owi­ja w ba­weł­nę i sta­wia so­bie za cel od­wró­ce­nie tego po­wszech­ne­go, wą­skie­go po­strze­ga­nia zja­wi­ska wy­praw krzy­żo­wych przez na­ukow­ców oraz wpro­wa­dze­nie do obie­gu spoj­rze­nia sze­ro­kie­go. Trud­ne za­da­nie. Suk­ces tej ope­ra­cji mógł­by do­pro­wa­dzić do zmia­ny ide­olo­gicz­ne­go ob­ra­zu kru­cjat. I to dia­me­tral­nie! O ile wy­pra­wa do Zie­mi Świę­tej wy­raź­nie mia­ła cha­rak­ter ofen­syw­ny, o tyle re­kon­kwi­sta wręcz od­wrot­nie – tu­taj mamy do czy­nie­nia z obroń­ca­mi świa­ta ka­to­lic­kie­go przed mu­zuł­mań­skim agre­so­ra­mi. Oto mie­li­by­śmy iście re­wo­lu­cyj­ną (a ra­czej kontr­re­wo­lu­cyj­ną) wol­tę!

Pierw­sze wy­da­nie książ­ki O’Cal­la­gha­na da­tu­je się na rok 2003. Mi­nę­ło do­brze po­nad dzie­sięć lat, ale zmian na pierw­szy rzut oka nie wi­dać. Je­śli spoj­rzy­my na tzw. opi­nię pu­blicz­ną, to z całą pew­no­ścią nie ma ab­so­lut­nie żad­nych prze­sła­nek, aby mó­wić o ja­kiej­kol­wiek wol­cie. Wciąż po­ku­tu­ją te same plot­ki i za­bo­bo­ny, co oczy­wi­ście nie po­win­no ni­ko­go dzi­wić. Już o tym mó­wi­łem – dys­kurs pu­blicz­ny na te­mat kru­cjat jest jed­no­li­ty i spro­wa­dza się wła­ści­wie wy­łącz­nie do pa­trze­nia na zja­wi­sko z mo­ral­ne­go punk­tu wi­dze­nia. Chy­ba nikt w tym­że dys­kur­sie nie za­sta­na­wia się nad de­fi­ni­cja­mi oraz kon­se­kwen­cja­mi, ja­kie za nimi idą.

Tym­cza­sem na­uka nie ma ta­kie­go pro­ble­mu. Oczy­wi­ście wie­lo­krot­nie wspo­mi­na­ny au­to­ry­tet na­uko­wy w za­kre­sie wy­praw krzy­żo­wych, Run­ci­man, trzy­ma się utar­tych szla­ków, jed­nak­że jego mo­nu­men­tal­ne dzie­ło po­wsta­ło prze­cież w po­ło­wie XX wie­ku! Daw­no temu. Na­uka zdo­ła­ła przez ten czas wyjść z krę­gu pew­nych za­bo­bo­nów, o czym świad­czy cho­ciaż­by dzie­ło O’Cal­la­gha­na. Ame­ry­ka­nin nie był by­naj­mniej je­dy­nym roz­sąd­nym. Z bie­giem lat po­wstał swo­isty po­dział w śro­do­wi­sku na­uko­wym je­śli cho­dzi o de­fi­nio­wa­nie kru­cjat, któ­ry z cza­sem się usys­te­ma­ty­zo­wał i do­pro­wa­dził do po­wsta­nia kil­ku wy­raź­nych „obo­zów”.

,,Obóz” ge­ne­ra­li­zu­ją­cy opi­su­je wy­pra­wy krzy­żo­we do Zie­mi Świę­tej jako wy­łącz­nie je­den ele­ment dłu­giej hi­sto­rii po­li­ty­ki ,,wo­jen świę­tych”, a za­tem kru­cja­ty je­ro­zo­lim­skie nie zaj­mu­ją w hi­sto­rio­gra­fii żad­ne­go szcze­gól­ne­go miej­sca. ,,Obóz” tra­dy­cjo­na­li­stycz­ny dzia­ła wła­ści­wie wręcz od­wrot­nie – tu­taj sta­wia się szcze­gól­ny na­cisk wła­śnie na te wy­pra­wy, któ­rych ce­lem była Zie­mia Świę­ta. Czę­sto na­wet w tym uję­ciu nie uzna­je się w ogó­le żad­nych in­nych form kru­cja­ty. ,,Obóz” plu­ra­li­stów za­kła­da, że wszyst­kie ro­dza­je wy­praw krzy­żo­wych były w oczach współ­cze­snych jed­na­ko­wo waż­ne, a naj­waż­niej­szą ce­chą tego ru­chu nie był kie­ru­nek czy cel, lecz obie­cy­wa­na jej uczest­ni­kom przez pa­pie­ża na­gro­da du­cho­wa⁴.

Nie moż­na jed­nak dać się za­nad­to wpę­dzić w te „obo­zo­we” ramy, po­nie­waż rzad­ko da się za­kwa­li­fi­ko­wać da­ne­go ba­da­cza czy po­pu­la­ry­za­to­ra hi­sto­rii do ja­kiejś jed­nej, okre­ślo­nej gru­py. Mimo to na­le­ży mieć za­wsze na uwa­dze ten po­dział, w któ­rym z jed­nej stro­ny kru­cja­ty po­strze­ga się bar­dzo sze­ro­ko – jako wszyst­kie wy­pra­wy wo­jen­ne pro­wa­dzo­ne przez Ko­ściół ka­to­lic­ki czy wręcz na­wet przez przed­sta­wi­cie­li in­nych wy­znań – z dru­giej zaś stro­ny po­strze­ga­nie to ma bar­dzo wą­ski cha­rak­ter i ogra­ni­cza się wy­łącz­nie do ofen­sy­wy na Je­ro­zo­li­mę. Przy­ję­cie da­ne­go punk­tu wi­dze­nia wpły­wa bez­po­śred­nio na to, jak wła­ści­wie kru­cja­ty będą opi­sy­wa­ne.

Spro­wa­dza­nie ca­łe­go ru­chu kru­cja­to­we­go wy­łącz­nie do re­gio­nu Zie­mi Świę­tej pro­wa­dzić może do nad­użyć, o czym wspo­mi­na­łem po­wy­żej. Wy­pra­wy te au­to­ma­tycz­nie na­su­wa­ją sko­ja­rze­nia z ,,ka­to­lic­ką ofen­sy­wą”. Jed­nak­że wca­le nie dla­te­go na­le­ży to uję­cie od­rzu­cić. Spra­wa jest pro­sta: hie­rar­chia ko­ściel­na w epo­ce kru­cjat – i to na­wet ta naj­wyż­sza, w po­sta­ci in­sty­tu­cji pa­pie­ża – sta­wia­ła wprost, bez owi­ja­nia w ba­weł­nę, znak rów­no­ści mię­dzy wy­pra­wa­mi do Zie­mi Świę­tej a hisz­pań­ską re­kon­kwi­stą czy kru­cja­ta­mi pół­noc­ny­mi. Ro­bio­no to zresz­tą wie­lo­krot­nie, więc nie da się ta­kie­go sta­nu rze­czy spro­wa­dzić do ja­kie­goś „wy­bry­ku” jed­nej oso­by spra­wu­ją­cej w da­nym mo­men­cie urząd bi­sku­pa Rzy­mu. Pi­sze o tym wie­lo­krot­nie wspo­mi­na­ny wcze­śniej O’Cal­la­ghan. Pierw­sze ta­kie zrów­na­nie wy­praw do Zie­mi Świę­tej z dzia­ła­nia­mi w Hisz­pa­nii po­ja­wi­ło się jesz­cze rok przed zdo­by­ciem Je­ro­zo­li­my w 1099 roku. Pa­pież Urban II na­kła­niał ry­cer­stwo hisz­pań­skie do obro­ny wła­snych gra­nic: ,,(…) kto­kol­wiek z was pra­gnie udać się do Azji, niech speł­nia pra­gnie­nie swej wia­ry tu­taj. Nie przy­spo­rzy so­bie bo­wiem za­sług, ra­tu­jąc chrze­ści­jan przed Sa­ra­ce­na­mi da­le­ko, pod­czas gdy bli­sko chrze­ści­ja­nie cier­pią ucisk i prze­śla­do­wa­nia od Sa­ra­ce­nów”. Obie­ca­no hisz­pań­skim ry­ce­rzom te same na­gro­dy du­cho­we, któ­re zo­sta­ły obie­ca­ne krzy­żow­com je­ro­zo­lim­skim.

Za­uważ­my jed­nak, że po­dej­ście wprost prze­ciw­ne do po­wyż­sze­go rów­nież nie jest do koń­ca traf­ne. Cho­dzi tu o ,,obóz” ge­ne­ra­li­zu­ją­cy, w któ­rym za kru­cja­ty uwa­ża się wszyst­kie dzia­ła­nia i wy­pra­wy zbroj­ne ma­ją­ce ja­ką­kol­wiek mo­ty­wa­cję re­li­gij­ną. Ta­kie uję­cie spra­wia, że do gro­na wy­praw krzy­żo­wych za­kwa­li­fi­ko­wa­ne zo­sta­ną ta­kie dzia­ła­nia, od któ­rych Ko­ściół ka­to­lic­ki cał­ko­wi­cie się od­ci­na. Przy­kład? Wy­pra­wy lu­do­we. Pi­sa­łem po­wy­żej, jak wiel­kim nad­uży­ciem jest trak­to­wa­nie ich jako kru­cjat. Przy­kład dru­gi? Eks­pe­dy­cja Fry­de­ry­ka II Ho­hen­stau­fa do Zie­mi Świę­tej (któ­ra – tak na mar­gi­ne­sie – za­koń­czy­ła się zdo­by­ciem Je­ro­zo­li­my bez dzia­łań zbroj­nych!). Wiel­ki suk­ces nie­miec­kie­go ce­sa­rza… eks­ko­mu­ni­ko­wa­ne­go ce­sa­rza. Tak, przed wy­ru­sze­niem na swo­ją świec­ką „kru­cja­tę”, Fry­de­ryk II zo­stał eks­ko­mu­ni­ko­wa­ny, a jak­by tego było mało, więk­szość ba­ro­nów krzy­żo­we­go Kró­le­stwa Je­ro­zo­lim­skie­go sprze­ci­wia­ło się jego su­pre­ma­cji. Nie chcia­no eks­ko­mu­ni­ko­wa­ne­go mo­nar­chy z rodu Stau­fów, oba­wia­no się jego cen­tra­li­zmu i ab­so­lu­ty­zmu.

Nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że wie­lu dzia­łań nie moż­na za­kwa­li­fi­ko­wać do gro­na wy­praw krzy­żo­wych, po­nie­waż nie po­sia­da­ją pew­nej ce­chy szcze­gól­nej, jaką jest za­an­ga­żo­wa­nie Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go. Za­an­ga­żo­wa­nie ta­kie czę­sto wią­że się z bez­po­śred­nim kie­row­nic­twem przed­sta­wi­cie­li hie­rar­chii ko­ściel­nej nad wy­pra­wą oraz ofi­cjal­nym we­zwa­niem okre­ślo­nych grup lu­dzi do wzię­cia udzia­łu w przed­się­wzię­ciu w for­mie ofi­cjal­ne­go do­ku­men­tu (bul­li). Jaki dal­szy wnio­sek moż­na wy­cią­gnąć na tej pod­sta­wie? Bar­dzo pro­sty: wy­pra­wy krzy­żo­we funk­cjo­nu­ją wy­łącz­nie w ra­mach cy­wi­li­za­cji ła­ciń­skiej, w któ­rej to po­wstał Ko­ściół ka­to­lic­ki. O tym tak­że po­wiem sze­rzej w dal­szej czę­ści książ­ki.

Na­le­ży za­zna­czyć z całą sta­now­czo­ścią, że kru­cja­ty cha­rak­te­ry­zu­je wła­śnie za­an­ga­żo­wa­nie Ko­ścio­ła oraz funk­cjo­no­wa­nie pew­nych na­gród du­cho­wych, któ­re ten­że Ko­ściół ofe­ru­je wszyst­kim uczest­ni­kom po­dob­nych wy­praw. Wy­praw wo­jen­nych? Ano wła­śnie. Ko­lej­ne istot­ne py­ta­nie. Zde­cy­do­wa­na więk­szość de­fi­ni­cji do­stęp­nych w In­ter­ne­cie (ale tak­że tych wy­ję­tych z pu­bli­ka­cji na­uko­wych) pod­kre­śla, iż wy­pra­wy krzy­żo­we mia­ły cha­rak­ter jak naj­bar­dziej zbroj­ny. Cof­nij­my się za­tem o kil­ka aka­pi­tów – do cy­ta­tu, w któ­rym pa­pież Urban II na­kła­nia hisz­pań­skie ry­cer­stwo do za­an­ga­żo­wa­nia się w ra­mach re­kon­kwi­sty za­miast wy­ru­sze­nia do Zie­mi Świę­tej. Owo „za­an­ga­żo­wa­nie w ra­mach re­kon­kwi­sty” wią­za­ło się nie tyl­ko z wal­ką zbroj­ną. Cy­tat ten od­no­sił się mia­no­wi­cie do dzia­łal­no­ści w ra­mach od­bu­do­wy ko­ścio­ła i mia­sta Tar­ra­go­na. Uzu­peł­nij­my in­ny­mi sło­wa­mi pa­pie­ża: „Za­chę­ca­my tych, któ­rzy wy­ru­szą do Je­ro­zo­li­my lub in­nych miejsc w du­chu po­ku­ty lub wia­ry, by wszyst­kie tru­dy tej po­dró­ży zu­ży­li na od­bu­do­wę Ko­ścio­ła w Tar­ra­go­nie, by mia­sto to , mo­gło być sła­wio­ne jako za­po­ra i opo­ka prze­ciw­ko Sa­ra­ce­nom”. Nie mamy tu do czy­nie­nia z wal­ką zbroj­ną, to ja­sne, cho­ciaż oczy­wi­ście od­bu­do­wa Tar­ra­go­ny mo­gła wią­zać się ze wzno­sze­niem mu­rów czy wież obron­nych, czy­li struk­tur mi­li­tar­nych. Jest rok 1089.

Jak za­tem okre­ślić dzia­łal­ność kru­cja­to­wą? Wy­pra­wa zbroj­na? My­ślę, że to cał­kiem traf­ne sfor­mu­ło­wa­nie, bo jak by nie było, dzia­łal­ność krzy­żo­wa mia­ła czę­sto rze­czy­wi­ście zbroj­ny cha­rak­ter. Na­wet przy­wo­ła­ną od­bu­do­wę Tar­ra­go­ny pro­wa­dzo­no, aby „mia­sto to , mo­gło być sła­wio­ne jako za­po­ra i opo­ka prze­ciw­ko Sa­ra­ce­nom”. Dzia­łal­ność kru­cja­to­wa wią­za­ła się za­tem z obro­ną Ko­ścio­ła (w ro­zu­mie­niu ca­łej wspól­no­ty wier­nych), czy też z obro­ną chrze­ści­jań­stwa. Przy czym obro­na ta musi być w ja­kiś spo­sób usank­cjo­no­wa­na przez sa­me­go pa­pie­ża oraz wią­zać się z pew­ny­mi cha­rak­te­ry­stycz­ny­mi na­gro­da­mi du­cho­wy­mi.

Na­gro­da­mi? Czy aby na pew­no? Te­mat jest bez wąt­pie­nia nie­zwy­kle sze­ro­ki i po­now­nie – nie­zwy­kle za­fał­szo­wa­ny. Zna­na jest bo­wiem sce­na z fil­mu „Kró­le­stwo Nie­bie­skie” (głów­ną rolę za­grał Or­lan­do Blo­om), gdzie pe­wien mło­dy chło­pak (praw­do­po­dob­nie du­chow­ny) wy­krzy­ku­je na­stę­pu­ją­ce ha­sło: „za­bi­cie mu­zuł­ma­ni­na to nie grzech, lecz prze­pust­ka do nie­ba!”. Slo­gan ten miał wy­ra­żać wła­śnie fi­lo­zo­fię wspo­mnia­nych na­gród du­cho­wych – zwy­kle w for­mie od­pu­stu⁵ – za wzię­cie udzia­łu w wy­pra­wie krzy­żo­wej. I rze­czy­wi­ście po­dob­ne zja­wi­sko wy­stę­po­wa­ło, nie da się temu za­prze­czyć, cho­ciaż w rze­czy­wi­sto­ści na­gród nie otrzy­my­wa­no wca­le za za­bi­ja­nie Sa­ra­ce­nów.

Kru­cja­ta wy­ewo­lu­owa­ła z ru­chu piel­grzym­ko­we­go i to nie jest by­naj­mniej żad­na na­cią­ga­na teo­ria. To fakt. Na­ukow­cy nie mają w tym wy­pad­ku żad­nych wąt­pli­wo­ści. Trud­no zresz­tą mó­wić o wąt­pli­wo­ściach, sko­ro na­wet lu­dzie z epo­ki na­zy­wa­li po­cząt­ko­wo krzy­żow­ców wła­śnie mia­nem piel­grzy­mów. Po­ję­cie „kru­cja­ty” (łac. cru­cia­ta) po­wsta­ło do­pie­ro w po­ło­wie XIII w., czy­li prak­tycz­nie w cza­sie osta­tecz­nej ago­nii Kró­le­stwa Je­ro­zo­lim­skie­go, a za­tem w mo­men­cie, kie­dy idea kru­cja­to­wa prze­ży­wa­ła po­waż­ny kry­zys. Zresz­tą po­ję­cia tego uży­wa­no i tak, jak twier­dzi May­er, sto­sun­ko­wo rzad­ko. W uży­ciu wciąż po­zo­sta­wa­ło po­pu­lar­ne expe­di­tio, iter in ter­ram sanc­tam (po­dróż do Zie­mi Świę­tej) oraz – zwłasz­cza w po­cząt­ko­wym okre­sie kru­cjat – pe­re­gri­na­tio, co jest ni­czym in­nym, jak ła­ciń­skim okre­śle­niem piel­grzym­ki. W kon­tek­ście oso­bo­wym za­czę­to z cza­sem uży­wać po­ję­cia cru­ce­si­gna­tus – krzy­żo­wiec. Po­ja­wia się ono jed­nak do­pie­ro ok. 1180 roku.

Rze­czy­wi­ście, piel­grzym­ka i kru­cja­ta mia­ły ze sobą bar­dzo wie­le wspól­ne­go. Co kon­kret­nie? W tym wy­pad­ku na­le­ża­ło­by się­gnąc do ab­so­lut­nych pod­staw i za­py­tać, czym wła­ści­wie jest piel­grzym­ka i po co w ta­ko­wych bie­rze się udział. Py­ta­nie, co cie­ka­we, nie­zwy­kle na cza­sie, bo piel­grzym­ki sta­ją się obec­nie bar­dzo po­pu­lar­ne, cho­ciaż pa­trząc na to, jak wy­glą­da ich prze­bieg, moż­na dojść do wnio­sku, że uczest­ni­cy nie bar­dzo zda­ją so­bie spra­wę, w czym wła­ści­wie uczest­ni­czą. Ksiądz z gi­ta­rą, ra­do­sne śpie­wy i tań­ce – taka jest współ­cze­sna wi­zja… Przy oka­zji moż­na zwie­dzić cie­ka­we miej­sca, zo­ba­czyć Rzym, Je­ro­zo­li­mę czy na­szą pol­ską Czę­sto­cho­wę, na­ku­pić pa­mią­tek, zjeść re­gio­nal­ne przy­sma­ki… i tyle. Tym­cza­sem piel­grzym­ka, tak w prze­szło­ści, jak i obec­nie, ma przede wszyst­kim cha­rak­ter po­kut­ny. Uczest­nic­two w niej wią­za­ło się z pró­bą od­po­ku­to­wa­nia wła­snych prze­win. Śre­dnio­wiecz­ne po­dej­ście wy­ni­ka­ło bez­po­śred­nio z cha­rak­te­ru ów­cze­snych piel­grzy­mek jako wy­praw nie­bez­piecz­nych i nie­zwy­kle cięż­kich fi­zycz­nie.

Czy kru­cja­ty tak­że moż­na uznać za nie­bez­piecz­ne? Z pew­no­ścią. Wie­lu ba­da­czy sta­wia tezę, iż pa­pież Urban II nie miał ab­so­lut­nie żad­nej na­dziei na wy­zwo­le­nie Je­ro­zo­li­my z rąk Sa­ra­ce­nów, cho­ciaż taki cel wy­zna­czo­no pod­czas tzw. I kru­cja­ty. Wy­pra­wa trwa­ła kil­ka lat, a je­dy­ny­mi trud­no­ścia­mi nie były wy­łącz­nie od­le­głość i od­dzia­ły nie­przy­ja­cie­la. Już we wstę­pie do ni­niej­sze­go roz­dzia­łu po­ja­wił się pro­blem ka­ni­ba­li­zmu, któ­ry wpraw­dzie zda­rzył się za­pew­ne wy­łącz­nie raz (może wię­cej, może wca­le…), jed­nak­że dłu­go­trwa­łe gło­dów­ki po­śród żoł­nie­rzy po­ja­wia­ły się zde­cy­do­wa­nie czę­ściej. Prak­tycz­nie w każ­dym waż­niej­szym star­ciu czy ob­lę­że­niu to krzy­żow­cy sta­li na stra­co­nych po­zy­cjach. Nie­któ­rzy waż­niej­si przy­wód­cy, jak Ste­fan z Blo­is, za­wró­ci­li pod­czas dro­gi do Je­ro­zo­li­my, bo nie wi­dzie­li żad­nych szans na suk­ces. Po­mi­jam oczy­wi­ście fakt, że więk­szość uczest­ni­ków mu­sia­ła fi­nan­so­wać wy­pra­wę z wła­snych kie­sze­ni, co bez wąt­pie­nia sta­no­wi­ło ko­lej­ne ob­cią­że­nie.

Czy obie­cy­wa­ne wcze­sne for­my od­pu­stów sta­no­wi­ły rze­czy­wi­stą na­gro­dę? W pew­nym sen­sie tak, ale wciąż na­le­ży pa­mię­tać, że część ry­cer­stwa po­świę­ca­ła wła­sne ży­cie dla uzy­ska­nia tej­że na­gro­dy. Dru­gą ka­te­go­rią po­zo­sta­ją wszy­scy ci, któ­rzy za­mie­ni­li wcze­śniej na­ło­żo­ną na nich po­ku­tę na wzię­cie udzia­łu w kru­cja­cie. Trud­no jest do­kład­nie osza­co­wać licz­bę krzy­żow­ców wy­wo­dzą­cych się z tej gru­py, po­nie­waż nie­moż­li­we jest uzy­ska­nie ja­kich­kol­wiek in­for­ma­cji na te­mat kar, ja­kie na­kła­da­li na swo­ich pe­ni­ten­tów spo­wied­ni­cy. W każ­dym ra­zie człon­ko­stwo w kru­cja­cie moż­na bez wąt­pie­nia i bez skru­pu­łów po­wią­zać za­rów­no z po­ję­ciem na­gro­dy, jak i kary. Cie­ka­wy pa­ra­doks. Po­wiedz­my jesz­cze moc­niej: dla wie­lu ry­ce­rzy uczest­nic­two w kru­cja­cie od­by­wa­ło się pod przy­mu­sem.

Naj­wyż­sza pora pod­su­mo­wać po­wyż­sze roz­wa­ża­nia zwią­za­ne z de­fi­nio­wa­niem wy­praw krzy­żo­wych. Pro­blem ten może wy­da­wać się za­gad­nie­niem czy­sto na­uko­wym, na któ­ry nie po­win­no być miej­sca w pra­cach po­pu­la­ry­za­tor­skich. To oczy­wi­ście tyl­ko po­zo­ry. Wska­za­łem na wie­le czyn­ni­ków zwią­za­nych z kształ­to­wa­niem po­jęć (czy­li z pro­ce­sem de­fi­nio­wa­nia), któ­re wpły­wa­ją wy­raź­nie na to, jak te po­ję­cia są na­stęp­nie po­strze­ga­ne. Zre­du­ko­wa­nie ru­chu kru­cja­to­we­go wy­łącz­nie do Zie­mi Świę­tej spra­wia, iż au­to­ma­tycz­nie cha­rak­te­ry­zu­je się całe zja­wi­sko jako woj­sko­wą ofen­sy­wę, mi­li­tar­ną agre­sję. Po­mi­ja się zu­peł­nie od­bu­do­wę miast i twierdz w ra­mach wy­praw hisz­pań­skich. Ba, po­mi­ja się w ogó­le całą tra­dy­cję hisz­pań­skiej re­kon­kwi­sty. Z dru­giej zaś stro­ny spoj­rze­nie zbyt sze­ro­kie spra­wia, iż do wor­ka z na­pi­sem „kru­cja­ty” wrzu­ca się wszyst­kie moż­li­we ope­ra­cje zbroj­ne, w któ­rych pada ha­sło ,,Deus vult”, czy też ja­kie­kol­wiek inne od­nie­sie­nie do Boga. Po­trzeb­ne jest za­tem wy­pra­co­wa­nie de­fi­ni­cji, któ­ra unik­nie obu tych skraj­no­ści.

Na ko­niec po­zo­sta­je za­tem po­dać de­fi­ni­cję, któ­ra w ja­kimś stop­niu na­pra­wi po­wyż­sze za­nie­dba­nia i któ­ra zo­sta­nie przy­ję­ta jako wła­ści­wa pod­czas dal­szej ana­li­zy. Otóż wy­pra­wy krzy­żo­we na ła­mach ni­niej­szej pu­bli­ka­cji będą trak­to­wa­ne jako piel­grzym­ki zbroj­ne za­twier­dzo­ne przez hie­rar­chię Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go, któ­rych je­dy­nym ce­lem jest obro­na chrze­ści­jań­stwa.Bibliografia:

Źró­dła

U. ibn Mun­kidh, Księ­ga po­ucza­ją­cych przy­kła­dów, Wy­daw­nic­two Osso­li­neum, Wro­cław 1975.

Ano­nim, Dzie­je pierw­szej kru­cja­ty albo czy­ny Fran­ków i piel­grzy­mów je­ro­zo­lim­skich, po­bra­ne z: zro­dla.hi­sto­rycz­ne.prv.pl.

Ano­nim, Zdo­by­cie Zie­mi Świę­tej przez Sa­la­dy­na, po­bra­ne z: www.zro­dla.hi­sto­rycz­ne.prv.pl.

E. Pe­ters, The First Cru­sa­de. The Chro­nic­le of Ful­cher of Char­tres and Other So­ur­ce Ma­te­rials, Uni­ver­si­ty of Pen­n­sy­lva­nia Press, Phi­la­del­phia 1998.

G. Vil­le­har­do­uin, Zdo­by­cie Kon­stan­ty­no­po­la, Wy­daw­nic­two Po­znań­skie, Po­znań 2003.

Opra­co­wa­nia

M. Bloch, Spo­łe­czeń­stwo feu­dal­ne, Pań­stwo­wy In­sty­tut Wy­daw­ni­czy, War­sza­wa 2002.

H. E. May­er, Hi­sto­ria wy­praw krzy­żo­wych, Wy­daw­nic­two WAM, Kra­ków 2008.

M. Ba­lon, Bo­ha­te­ro­wie świę­tej woj­ny, Wy­daw­nic­two Ra­fa­el, Kra­ków 2008.

J. Har­ris, Bi­zan­cjum i wy­pra­wy krzy­żo­we, Wy­daw­nic­two Bel­lo­na, War­sza­wa 2005.

S. Run­ci­man, Dzie­je wy­praw krzy­żo­wych, T. 1, 2 i 3, Księ­gar­nia DiGG, 2010.

A. Jo­ti­sch­ky, Wy­pra­wy krzy­żo­we i pań­stwa krzy­żow­ców, Wy­daw­nic­two Książ­ka i Wie­dza, War­sza­wa 2007.

D. Se­ward, Mni­si woj­ny Krót­ka hi­sto­ria za­ko­nów ry­cer­skich, Wy­daw­nic­two Zysk i S–ka, Po­znań 2000.

TW. Lan­ge, Szpi­tal­ni­cy Jo­an­ni­ci. Ka­wa­le­ro­wie Mal­tań­scy, Wy­daw­nic­two Bel­lo­na, War­sza­wa 1999.

P. Jen­kins, Woj­ny w imie­niu Je­zu­sa. Jak czte­rej pa­triar­cho­wie, trzy kró­lo­we i dwaj ce­sa­rze ukształ­to­wa­li chrze­ści­jań­stwo na 1500 lat, Wy­daw­nic­two Bel­lo­na, War­sza­wa 2011.

H. In­al­cik, Im­pe­rium Osmań­skie. Epo­ka kla­sycz­na 1300–1600, Wy­daw­nic­two Uni­wer­sy­te­tu Ja­giel­loń­skie­go, Kra­ków 2006.

J.D. Bran­des, Kor­sa­rze Chry­stu­sa. Jo­an­ni­ci – wład­cy Mo­rza Śród­ziem­ne­go, Wy­daw­nic­two M, Kra­ków 2010.

P. Mar­czak, Woj­ny hu­syc­kie, Agen­cja Wy­daw­ni­cza Egros, War­sza­wa 2004.

L.W. Ma­rvin, Kru­cja­ta prze­ciw­ko Al­bi­gen­som. Mi­li­tar­na i po­li­tycz­na hi­sto­ria woj­ny oksy­tań­skiej 1209–1218, Wy­daw­nic­two Na­po­le­on V, Oświę­cim 2017.

H.J.A. Sire, Ka­wa­le­ro­wie Mal­tań­scy, Pań­stwo­wy In­sty­tut Wy­daw­ni­czy, War­sza­wa 2000.

J.J. Nor­wich, Hi­sto­ria We­ne­cji, T 1 i 2, Wy­daw­nic­two Fi­to­Herb i Li­te­ra­tu­ra Net Pl, So­pot 2011.

A. Ma­alo­uf, Wy­pra­wy krzy­żo­we w oczach Ara­bów, Wy­daw­nic­two Czy­tel­nik, War­sza­wa 2001.

G. Bor­do­no­ve, Ży­cie co­dzien­ne za­ko­nu tem­pla­riu­szy, Wy­daw­nic­two Re­pli­ka, Za­krze­wo 2005.

P. So­lec­ki, Sa­la­dyn i kru­cja­ty, Wy­daw­nic­two Re­pli­ka, Za­krze­wo 2011.

F. Ko­necz­ny, Cy­wi­li­za­cja Bi­zan­tyń­ska, Wy­daw­nic­two An­tyk, War­sza­wa 1973.

V. Cro­ce, Ta­jem­ni­ce tem­pla­riu­szy i upa­dek Kró­le­stwa Je­ro­zo­lim­skie­go, Wy­daw­nic­two M, Kra­ków 2004.

F. Ko­necz­ny, O ład w hi­sto­rii, Wy­daw­nic­two Osto­ja, Krze­szo­wi­ce 2013.

F. Ko­necz­ny, Na­pór Orien­tu na Za­chód, Wy­daw­nic­two Osto­ja, Krze­szo­wi­ce 2006.

J. Ri­ley–Smith, Kru­cja­ty. Hi­sto­ria, Wy­daw­nic­two W dro­dze, Po­znań 2002.

A. Dziu­biń­ski, Ostat­nia kru­cja­ta. El–Ksar el–Ke­bir 1578, In­sty­tut Hi­sto­rii PAN, War­sza­wa 2014.

J. F. O’Cal­la­ghan, Re­kon­kwi­sta. Kru­cja­ty w śre­dnio­wiecz­nej Hisz­pa­nii, Wy­daw­nic­two Po­znań­skie, Po­znań 2016.

M. Me­schi­ni, 1204. Ta­jem­ni­ca IV wy­pra­wy krzy­żo­wej i pod­bo­ju Kon­stan­ty­no­po­la, Wy­daw­nic­two Jed­ność, Kiel­ce 2007.

K. M. Set­ton (red.), A Hi­sto­ry of the Cru­sa­des, T 1–6, Wy­daw­nic­two Uni­wer­sy­te­tu w Wi­scon­sin, Lon­dyn 1969.

I. Fon­nes­berg–Schmidt, Pa­pie­że i kru­cja­ty bał­tyc­kie 1147–1254, Wy­daw­nic­two Bel­lo­na, War­sza­wa 2009.

D. Ni­col­le, Woj­ny za wia­rę. Chrze­ści­jań­stwo i dżi­had, Wy­daw­nic­two Bel­lo­na, War­sza­wa 2008.

D. Ni­col­le, Pierw­sza kru­cja­ta 1096–1099. Zbroj­na wy­pra­wa do Zie­mi Świę­tej, Wy­daw­nic­two Amer­com, Po­znań 2009.

Z. Mo­raw­ski, Epi­lo­gi kru­cjat w XV wie­ku i inne stu­dja re­ne­san­so­we, Kra­kow­ska Spół­ka Wy­daw­ni­cza, Kra­ków 1924.

E. Chri­stian­sen, Kru­cja­ty pół­noc­ne, Wy­daw­nic­two Re­bis, Po­znań 2009.

C. Mor­ri­son, Kru­cja­ty, Wy­daw­nic­two Aga­de, War­sza­wa 1997.

M. Bil­lings, Wy­pra­wy krzy­żo­we, Wy­daw­nic­two Fak­ty, 2002.

M. Bar­ber, Ka­ta­rzy, Pań­stwo­wy In­sty­tut Wy­daw­ni­czy, War­sza­wa 2005.

Ar­ty­ku­ły

K.F. Ko­mar­nic­ki, Etos mni­cha wo­jow­ni­ka w kon­tek­ście teo­lo­gii woj­ny na pod­sta­wie Re­gu­ły tem­pla­riu­szy i Po­chwa­ły no­we­go ry­cer­stwa św. Ber­nar­da z Cla­irvaux, „Rocz­ni­ki Teo­lo­gii Ka­to­lic­kiej”, T. XII, nr 2, 2013, s. 197–218.

T. Ger­gen, The Pe­ace of God and its le­gal prac­ti­ce in the Ele­venth Cen­tu­ry, „Cu­ader­nos de Hi­sto­ria del De­re­cho”, Vol. 9, 2002, s. 11–27.Bar­tosz Ćwir (ur. w 1992 roku), ab­sol­went hi­sto­rii na Ka­to­lic­kim Uni­wer­sy­te­cie Lu­bel­skim Jana Paw­ła II w Lu­bli­nie. Lau­re­at wie­lu kon­kur­sów li­te­rac­kich. Za­de­biu­to­wał w stycz­niu 2013 na ła­mach e–zina „Fah­ren­he­it” tek­stem W cie­niu tem­pla­riu­szy, po­dej­mu­jąc po raz pierw­szy pro­ble­ma­ty­kę wy­praw krzy­żo­wych. W dal­szych la­tach pu­bli­ko­wał ar­ty­ku­ły o te­ma­ty­ce hi­sto­rycz­nej w ta­kich cza­so­pi­smach, jak „QFant” czy „Li­ber­tas”. Ak­tyw­ny pu­bli­cy­sta. Pro­wa­dzi wła­sny ka­nał na YouTu­be po­świę­co­ny te­ma­ty­ce gier wi­deo (Gal­zag­Ga­ming).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: