W Paryżu możesz być kim chcesz - ebook
W Paryżu możesz być kim chcesz - ebook
Historia miłości, która zmienia życie
Do słynnego miasta miłości przywiodło ją uczucie.
Narzeczonego, który na co dzień mieszka pod Paryżem, poznała tuż przed pandemią. Zakochała się i kilka miesięcy później postanowiła wywrócić wszystko do góry nogami. Porzuciła poukładane życie, etat, ukochany Kraków. Spakowała swojego wiernego towarzysza, kota Piekło, i przeprowadziła się do Francji, o której zawsze marzyła.
Od tego momentu z wielką ciekawością, zachwytem i czułością eksploruje Paryż. Odwiedza zakątki, których nie ma w przewodnikach turystycznych. Rozmawia z ludźmi podobnie jak ona zafascynowanymi miastem miłości.
Jeśli dopiero planujesz podróż do Paryża, ta książka pozwoli ci poczuć jego magiczną atmosferę. A jeśli zdarzyło ci się już odwiedzić miasto świateł – da szansę na powrót do najwspanialszych chwil.
W Paryżu możesz być kim chcesz to opowieść o miłości i o mieście, w którym wszystko jest możliwe.
Agnieszka Łopatowska (ur. 1979) – mentalna paryżanka, dziennikarka obecna w mediach od ponad dwóch dekad. Kierowała redakcjami informacyjnymi i lifestyle’owymi. Uczy studentów dziennikarstwa internetowego. Uwielbia opowiadać o jedzeniu, podróżach i dobrych książkach. Zakochana w Paryżu i narzeczonym.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Podróże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-6555-4 |
Rozmiar pliku: | 26 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mam wrażenie, że zawsze byłam mentalną paryżanką. Nie przypuszczałam jednak, że kiedyś będzie to moje miasto. Choć mieszkam we Francji stosunkowo niedługo, chcę wam pokazać, jak żyje się w Paryżu, co warto zobaczyć – oprócz miejsc, o których mówi każdy przewodnik turystyczny – gdzie zjeść i wybrać się po oryginalne zakupy. A przede wszystkim – gdzie szukać tej magicznej paryskiej aury, która sprawia, że człowiek, idąc ulicą, uśmiecha się sam do siebie i innych, czuje klimat miasta świateł, miłości i artystów. Podczas pandemii widziałam Paryż tak pusty jak nigdy. Korzystałam z wszelkich jego atrakcji bez tłumów i gigantycznych korków, które są nieodłącznymi elementami życia w tym mieście. Mogłam robić zdjęcia, na których nie było żywej duszy. Ale bez ludzi to nie to samo… Cieszę się, że wszystko wraca do normy.
W Paryżu najbardziej fascynuje mnie to, że mogę sto razy iść tą samą ulicą, a i tak za sto pierwszym razem znajdę coś, co mnie zachwyci. A to warsztat jakiegoś niezwykłego człowieka tworzącego wspaniałe przedmioty, a to urokliwe podwórko, do którego prowadzi niepozorna brama, misterne rzeźby na fasadach budynków i oryginalny street art. A do tego ludzie: paryżanie, mieszkańcy okolic i turyści, którzy razem tworzą koloryt tego miasta. Szykowne panie i eleganccy panowie, wyzwolona młodzież i śpiewające w głos niebieskie ptaki – barwne indywidua, których nie obchodzą konwenanse. O różnych kolorach skóry, orientacjach seksualnych, poglądach politycznych i spojrzeniu na życie. W metrze, w samochodach, na hulajnogach, skuterach i rowerach. Zapewne nie bez zatargów, ale żyją obok siebie, tak jak chcą, bo – jak wyjaśnił mi narzeczony w pierwszych dniach po moim przyjeździe tutaj – w Paryżu każdy może być kim chce.
Pierwszą wycieczkę do, dla jednych, Miasta Świateł – choć dla mnie bardziej Miasta Miłości, o czym za chwilę – wyprosiłam u rodziców, gdy tylko granice Polski otworzyły się na Zachód. Zachłysnęłam się ludźmi, kolorami, zapachami, smakami i wolnością, którą się czuło w tym mieście. Do tej pory moją ulubioną przekąską podczas włóczęgi po jego ulicach jest bagietka z serem i szynką – pierwsza rzecz, którą udało mi się samodzielnie zamówić w obcym języku. Nic, że sprzedawca z Montmartre od razu wykrzyknął: „Polacy! Jak ja dawno nie rozmawiałem z Polakami!”. Część Disneylandu Paris była wówczas jeszcze w budowie, a w tym roku najsłynniejszy park rozrywki w Europie świętuje trzydzieste urodziny. Kiedy miałam okazję odwiedzić go ponownie, już jako dziennikarka pisząca między innymi o podróżach, może i nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak na dziecku, ale i tak świetnie się bawiłam.
Przez te wszystkie lata od pierwszej wizyty swoją tęsknotę za życiem w cieniu wieży Eiffla rekompensowałam sobie oglądaniem francuskich filmów, z komediami Dany’ego Boona w dniu premiery, czytaniem książek i wywiadów z ich autorami, takimi jak na przykład Éric-Emmanuel Schmitt, którego bardzo cenię, oraz śledzeniem trendów modowych i kulinarnych. Prowadziłam redakcję lifestyle’ową w dużym portalu internetowym, pracowałam przy festiwalach muzycznych, rozmawiałam z pisarzami i muzykami podczas spotkań autorskich, uczyłam studentów dziennikarstwa, a po cichu marzyłam o wydaniu książki. Nie przypuszczałam, że kiedyś będę mieszkać „rzut beretem” i od królestwa Myszki Miki, i od bazyliki Sacré-Cœur.
Do francuskiej stolicy przywiodło mnie, a jakże, uczucie. W końcu to Miasto Miłości. Swojego obecnego narzeczonego poznałam zimą 2020 roku, na kilka dni przed tym, jak cały świat zamknął się z powodu pandemii koronawirusa. Mieszkałam w Krakowie, gdzie się poznaliśmy, a on pod Paryżem, w urokliwym miasteczku Montmorency. Przed pierwszym globalnym lockdownem podjął dość ryzykowną decyzję. Kupił mianowicie bilet na ostatni rządowy samolot zwożący rodaków z Francji do Polski, żeby zamieszkać ze mną, licząc się z dwoma obowiązkowymi tygodniami kwarantanny i zamknięciem na nie wiadomo ile kolejnych dni we dwójkę. Przyjechał do prawie obcej kobiety, na którą był skazany dwadzieścia cztery godziny na dobę. Odważnie! W każdym razie przeżyliśmy wspaniałe chwile, również dzięki pomocy rodziny i przyjaciół, którzy podstawiali nam pod drzwi nie tylko produkty niezbędne do przetrwania, ale też składniki potrzebne do wyczarowania romantycznych kolacji. Kiedy codziennie rano musieliśmy się pokazywać na balkonie policjantom sprawdzającym przestrzeganie przez nas zasad izolacji, wołał: „Koronażono, panowie do ciebie!”.
Pół roku później nadszedł czas na podjęcie poważnych decyzji. Dzięki zgodzie na pracę zdalną mogłam przenieść się do Francji. Zabraliśmy ze sobą mojego kota Piekło, który od tamtej pory cieszy się francuską emeryturą, wymuszając na nas smakołyki do spróbowania: foie gras, mule, przegrzebki, kaczkę czy cielęcinę. Kiedy gotujemy, spogląda z lodówki niczym szczurek Rémy z kreskówki _Ratatuj_. Śmieję się, że pewnie w tajemnicy pisze jakąś kocią książkę kucharską. Wygląda na szczęśliwego.
Sama też sobie szczęścia nie odmawiam. Mogę zająć się dalszym eksplorowaniem Paryża i okolic. Sąsiedztwo zobowiązuje. Na cmentarzu Les Champeaux w Montmorency, dosłownie sto metrów od naszej kamienicy, pochowanych było wielu utalentowanych Polaków. Zaczynając od wieszczów Adama Mickiewicza i Cypriana Kamila Norwida, których szczątki postanowiono przenieść na Wawel, po Juliana Ursyna Niemcewicza, hrabinę Delfinę Potocką i Olgę Boznańską. Żartuję, że wena krążąca tu od wieków w powietrzu powinna spływać na mnie każdego dnia.
Książka, którą oddaję do waszych rąk, jest wypadkową patrzenia na Paryż przez świeżaka, czyli przeze mnie, i ludzi, którzy również pozostają pod wrażeniem tej fascynującej metropolii. Dziękuję im, że chcieli podzielić się swoimi historiami, a wam, że chcecie ze mną dzielić marzenia.
Na dokładne poznanie stolicy Francji niewątpliwie potrzeba długich lat. Ale nawet jeśli przylecisz do Paryża tylko na weekend, zabierzesz stąd wiele pięknych wrażeń. A wtedy może i na siebie spojrzysz zupełnie inaczej…